Nadal w temacie pHopodobnym - peeling sodowy

Obiecałam Wam króliczenie, więc wracam z efektami po ponad miesięcznym stosowaniu sody jako peelingu twarzy 2 razy w tygodniu. Napiszemy w formie projektu badawczego xD

Wstęp:

Soda oczyszczona to inaczej wodorowęglan sodu, produkt dostępny w każdym spożywczaku za grosze, składnik proszku do pieczenia. Często używany do wyrównywania pH np. w peelingach kwasowych ze względu na swój odczyn zasadowy. Z tego samego powodu powinien nie nadawać się do skóry, gdyż ma ona pH około 5,5.

Metody:

Peeling wykonywany był przez połączenie połowy łyżki sody oczyszczonej z podobną ilością wody, całość nakładana była na twarz i trzymana 5-10 minut.

Wyniki:

Peeling stosowany był na Kaścysku i jej przyjaciółce S. przez okres miesiąca dwa razy w tygodniu. Co zaobserwowała S.:

  • zmniejszenie widoczności porów na nosie i jego okolicach
  • lekki wysyp ropnych niedoskonałości na policzkach (ale tu podejrzewany jest bardziej @)
  • brak podrażnień, ale S. ma twarz pancerną, po kwasie migdałowym 40% nałożonym zaraz po mikrodermabrazji nawet jej nie zaczerwieniło
Kaścysko:
  • w życiu nie miała tak niewielkich porów na nosie (przynajmniej nie pamięta)
  • zero przesuszenia i białych skórek
  • cera ewidentnie oczyszczona z martwych komórek naskórka
  • brak jakichkolwiek nowych zmian 
Podsumowanie:

Peeling ten nadal jest niezgodny z moimi przekonaniami kosmetyczno - chemicznymi, ale co ja poradzę na to, że mi służy? Jak dla mnie jest to doskonała alternatywa dla peelingów kwasowych w okresie letnim.
Jednak wrażliwszym cerom radzę uważać. I nie stosować na skórze uszkodzonej - piecze nieziemsko.

Zmiana zdania - szampon Babydream

Szampon BD kochałam miłością zaborczą dość długo.

Od jakiegoś czasu zaczął mnie nękać świąd skalpu w natężeniu wnerwiającym. Najpierw myślałam, że stylizatory kładę "za wysoko" i to one są za to odpowiedzialne. Jednak pilnowałam się przez czas jakiś i poprawy nie było, ba, swędzenie wzmagało się w czasie.

Z racji, że żongluje odżywkami do spłukiwania - to raczej nie były one.

Refleksja mnie naszła po myciu SLSem w celu oczyszczenia włosów (co robiłam co 2 tygodnie) - następnego dnia świąd bardzo stracił na nasileniu. Idąc tym tropem umyłam tym samym szamponem włosy znów (Pollena Malwa z rzepą) - świąd ustał.

Wniosek? Skalp znielubił BD, i to bardzo. I nawet chyba wiem czemu.

Stricte żadnego konkretnego składnika nie podejrzewałam o uczulenie (nie jestem wrażliwcem, poza tym przecież zwykły, mocny SLSowiec nic mi nie zrobił, ba, nawet pomógł). Ale z racji moich ostatnich rozważań o pH postanowiłam chwycić za papierki uniwersalne i zmierzyć pH tego szamponu.

Wyszło mi w granicach 6,5(chociaż średnio ufam tym papierkom, które teraz mam - wydaje mi się, że zaniżają wynik - wezmę inne niedługo) - włosy mają pH około 5-5,5. Więc ten szampon ma pH za wysokie, w wyniku czego zmieniałam odczyn skóry głowy regularnie co 2 dni od 4 miesięcy :(
Nie dziwię się, że skalp zastrajkował.

Obecnie przerzuciłam się na dwa szampony Alterry - tylko dlatego, że mam zdrowe, niskoporowate włosy - pamiętajcie, że one zawierają detergent równie silny jak SLS - SCS. Zmierzone pH - ok. 5 ;)

Jak opanowałam trądzik V: micelik, yeah! :D

Pewnego pięknego dnia doszłam do wniosku, że sam hydrolat rano to za mało jak na dobre oczyszczenie mojej buzi. Raczenie twarzy OCM dwa razy dziennie też nie wydało mi się właściwe. Wszelkie żele kupne odpadały na wstępie, ale skoro tak, to czemu nie ukręcić czegoś samemu ? ;)

Przepis na micel wygląda następująco:
P-4C - 2.2g - 2 ml
Biosiarka 1 g - 1 ml - płaska łyżeczka 1 ml
D-pantenol 3 g - 2.5 ml - płaska miarka 2.5 ml
Gliceryna 2g - 1.6 ml
Alantoina - szczypta
konserwant FEOG - 1 g - 24 krople /opcjonalnie/
woda lub hydrolat 90 ml
2 ml mleczanu sodu

Biosiarkę dokładnie mieszamy z P-4C, całość rozpuszczamy w wodzie lub hydrolacie, dodajemy pozostałe składniki (gdyby alantoina nie chciała się rozpuścić - można trochę podgrzać).

Jest to lekko zmodyfikowany przepis ze strony ZSK - dodałam mleczanu sodu, gdyż przeżywam ciężką fascynację tym składnikiem ze względu na jego właściwości nawilżające i przeciwtrądzikowe.

Otrzymujemy mlecznożółty płyn, bez farfocli - ale przed każdym użyciem należy wstrząsnąć. Przy mocniejszym przetarciu twarzy pojawia się na skórze delikatna, biała emulsja.

A działanie? Pierwszorzędne ;) Bardzo delikatnie, ale zarazem skutecznie oczyszcza, zmywa nawet wodoodporny makijaż - biorę go ze sobą na wyjazdy, żeby nie targać mieszanki OCM i całego tego wielkiego kramu :P Skóra po użyciu jest gładka, nawilżona, a pory są zmniejszone.

Mój nowy hit :D


Beauty evening + pierwsze olejowanie skalpu

Jako, że wczoraj w końcu wróciłam wcześniej do domu, postanowiłam się dopieścić kosmetycznie ;)

Tak więc włosy spryskałam mgiełką proteinową, nałożyłam odżywkę Hegron, a na to oliwkę Babydream i całość zawinęłam w folię - zamierzałam ponosić ten turban jakieś półtorej godziny, więc chciałam wzmocnić działanie składników ciepłem.
Pół godziny przed myciem nałożyłam na skalp olejek łopianowy ze skrzypem Green Pharmacy z mocną obawą, bo nigdy wcześniej nie olejowałam skalpu.

Na buzi wylądowała soda, a potem maseczka drożdżowa BingoSpa. Później micelik samorobiony, serum i błoto algowe z BingoSpa - testuję, czy nie zrobi krzywdy skórze.

Włosy umyłam Alterrą Migdał i Jojoba, nałożyłam maskę drożdżową - też BS(jakoś monotematycznie, muszę zrobić jakieś zakupy gdzie indziej :P), spłukałam, zrobiłam płukankę lnianą, po tym parę psików mgiełki keratynowej, samoróbka krem do loków i stylizacja piankowo - żelowa.

Włosy po olejku na skalpie na razie nie protestują ;)

TAGowo: Dbam o zdrowie i Lubię to ;)






Zostałam otagowana przez Narvikę ;):*

zasady:
1. Wskazujemy osobę, która nas otagowała.


    2. Zamieszczamy banner i odpowiedzi na pytania
    3. Tagujemy kolejne 5 osób :)

1. Czy prowadzisz zdrowy tryb życia?

O nie, z całą pewnością. Studia + lekkie skłonności do imprezowania + lekkie skłonności do słodyczy i rzeczy fast na pewno o tym nie świadczą.

Ale bardzo dużo spaceruję, piję dużo wody, niespodzianki jedzeniowe ograniczam.


2. Ile godzin dziennie śpisz i czy pozwala Ci to na wyspanie się?


6-8h. U mnie wyspanie nie zależy od ilości snu tylko od godziny wstawania. Pobudka po 8 jest dopiero do przyjęcia, a niestety mam na to rzadko czas.
3. Czy uważasz, że zdrowo się odżywiasz?



Z całą pewnością nie :P
4. Czy jadasz śniadania?


Muszę zjeść śniadanie, inaczej mi słabo.


5. Czy spędzasz dużo czasu na świeżym powietrzu?


Całkiem sporo, ze względu na życie na wsi. Chociaż gdy jestem w Krakowie mam z tym problem.


6. Czy uprawiasz jakieś ćwiczenia fizyczne?


Tylko chodzenie :P

7. Czy starasz się poszerzać swoją wiedzę na temat zdrowia oraz zdrowego stylu życia?


Ewidentnie nie czynię nic w tym kierunku.


8. Czy wykonujesz regularnie badania profilaktyczne?


Tak, średnio co 3 miesiące badania podstawowe.


9. Twój najbardziej niezdrowy nawyk?


Słodycze i nocne jedzenie.


10. Czy po tym "rachunku sumienia" postanowiłaś coś zmienić w kwestii dbania o swoje zdrowie? :)


Nie :P Nie jestem w stanie tego zmienić, musiałabym chyba zmienić sposób planowania zajęć na moim wydziale :P





 TAG: Lubię to! przybył do mnie od Czarownicującej ;):*
Zasady TAGa Lubię TO!:
1. Banerem jest wklejone zdjęcie.
2. Napisz kto Cię otagował.
3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które lubisz, które czynią Cię szczęśliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor.
4. Otaguj kilka osób.

Lubię:
Moje dwie psie bestie: Czarka i Misię;
Wielkie i sute śniadania;
Sukienki w ilości niezliczonej i niezmierzonej;
Spódnice - to samo :P
Słodycze, a szczególnie wuzetki :D
Szaleństwa zakupowe - ciuchowe, kosmetyczne i półproduktowe;
Romantyczne wyjścia do kina (tu od dawna cierpię na chroniczny deficyt :P)
Bieszczady i polskie Morze <3
Kwiaty, kokardki, motyle i tym podobne we włosach
Swój naturalny kolor kudełek i loki
Pozytywne niespodzianki
Mieć wolny czas na mieszanie i czytanie
Zupę szpinakową
Biżuterię - jestem typową sroką
Grę w tysiąca :P

Podwójnie taguję:

Beauty Wizaż
Anwen
BlondHairCare
imprevisivel
Przeszkodę

Pokusy :P

Co kusi Kascysko, gdy ma za dużo czasu na myślenie o zakupach? - czyli taka mała wishlista niekoniecznie w planie do spełnienia ;)

- olej arganowy - ok, czytam o jego cudownym działaniu na włosy i skórę, ale nadal zbytnio żal mi na niego funduszy

- masło kakaowe - wychaczyłam na all 850g za 65 zł z wysyłką i aż mnie w dołku ssie :P

- kosmetyki Alverde - nie mam nikogo w Niemczech, a przez all nie opłaca się zamawiać, ehhh...

- Kalpi Tone i Maka - pewno kiedyś kupię, po zachwycie amlą w pudrze ;)

I do tego wszystkiego poproszę bon tak na 150 zł na zakupy w sklepie z półproduktami. I poczuję wtedy pełnię szczęścia :D

P.S. Kupiłam olejek łopianowy z Green Pharmacy ze skrzypem celem zaolejowania w końcu skalpu, tylko kiedy ja będę o tym pamiętać :P

Jak opanowałam trądzik IV: kremiszcze i inne sera ;)

Oczyściliśmy buźkę, stonizowaliśmy - teraz czas na bombę nawilżającą. Przyznaję, miałam ciężki problem ze świeceniem się buzi, jednak odkąd skupiam się na nawilżeniu zapomniałam całkowicie o tym problemie ;)

Rano i wieczorem najpierw nakładam na twarz serum, o którym już pisałam na tym blogu, a później nakładam krem Alterry z orchideą bądź dziką różą, i jestem zachwycona stanem nawilżenia twarzy oraz całkowitym brakiem zapychania! Dokładniejsza analiza kremików już niedługo ;)

Ktoś, kto to przeczyta może powiedzieć, że to strasznie dużo jak dla tłustej cery - otóż bardzo często skóra pod świecącą warstwą sebum jest po prostu przesuszona i wymęczona kosmetykami, które dodatkowo jeszcze ją dosuszają.
Przesuszenie = większa produkcja sebum = więcej niemiłych niespodzianek na twarzy.

Wiele przypadków trądziku można by złagodzić odpowiednim nawilżeniem skóry, czego ja jestem chodzącym i nadal żywym przykładem.

Jednakowoż nie nawilżamy ryjka byle czym - szukamy składów jak najmniej zapychających - najskuteczniejszymi zapychaczami moich porów są parafina, Capric/Caprylic Triglicerydes oraz silikony - unikam ich jak mogę, dlatego też nie występują w pielęgnacji mojej twarzy.

Krótka fotorelacja z życia kłaczków ;)

Z racji, że byłam napastowana z każdej strony odnośnie tego, jak moje włosy wyglądają obecnie, zrobię Wam małą fotorelację z tego, jak wyglądały na przestrzeni ostatnich trzech lat.

Niestety, nie mam zdjęć z okresu kiedy je prostowałam - wtedy była największa znana mi masakra :O

Trzy lata temu już nie prostowałam niczego, ale używałam byle jakiego szamponu jaki stał w łazience, a odżywki tylko od wielkiego dzwonu - jednak były to kosmetyki o składach beznadziejnych (tak, tak, też mam taki okres za sobą :P). Do tego była tona lakieru i pianki (też byle jakich), żeby uspokoić to, co puszy się i odstaje. Do tego farbowanie szamponami koloryzującymi Palette na jasny brąz (same widzicie, jaki jasny...). Sama napędzałam sobie masakrę, która wtedy wyglądała tak:




Potem mnie otrzeźwiło, że jednak farbowanie to niezbyt mądra dla mnie impreza, i że mój naturalny kolor jest dla mnie w porządku.

W lipcu zeszłego roku wpadłam na metodę CG. W międzyczasie obcięłam ostatnie kosmyki tego, co było farbowane(tak, zacisnęłam zęby i oglądałam odrost).

Po czterech miesiącach pielęgnacji wyglądały tak:


Miałam lekki oklap przy głowie, ale teraz radzę sobie z nim podpinając po myciu włosy przy skalpie tukanami.

Obecne, świeżuśkie zdjęcie - włosów na nich mało, ale wybaczcie, nie mam swego aparatu (za to gratis macie mnie przy poborze próbek wody z Wisły :D):


Jak pamiętam to trzeci dzień od mycia - przy skórze lekko się popasemkowały i pokazały prześwity :/ Ciekawe, czy je kiedyś tak zagęszczę, że nie będzie ich z żadnej okazji.

Uff, w końcu to zrobiłam :P


Metoda CG

Będzie niekonkretnie, bo hmm.. mam juwenalia i same rozumiecie, ciężko się ogarnąć :P

Metoda ta w skrócie sprowadza się do delikatnego traktowania włosów oraz rozważnego korzystania z "oblepiaczy": silikonów, polyquanteriów i quanteriów. Odżyweczka mająca w składzie głównie te cuda zadziała na włosy jak makijaż - będą wyglądać ładnie, ale to tylko złudzenie(ewentualnie taka silikonowa niespodzianka może też spowodować obciążenie). Oblepiacze włosów nam nie odżywią - dlatego ważna jest równowaga między silikonami a substancjami odżywczymi w kosmetykach - oczywiście z korzyścią dla tych drugich ;)

Sama z oblepiaczy nie korzystam prawie w ogóle (może w jakiejś piance do włosów się trafi), ale wiem, że mogą być konieczne do zabezpieczania końcówek - ale wtedy kupujemy bombę silikonową z fajnym składem(bez alkoholu denaturyzowanego), a nie jakiś Biosilk.

Jak jeszcze w masce czy odżywce oraz na końcówki silikony mogą przejść - tak w szamponie ich nie uznaje. Szampon ma za zadanie umyć mohery, a nie narabiać za cały rytuał pielęgnacyjny - więc po co ma coś przyklejać do włosów? Dodatkowo w obietnice o "odżywieniu, wygładzeniu, praniu, sprzątaniu i gotowaniu" :P ze strony producentów też nie wierzę - szampon ma tak krótki kontakt z naszymi włosami(przynajmniej powinien mieć krótki), że nie ma szans zrobić nic innego oprócz mycia.

Delikatne traktowanie włosów - a cóż to takiego? Otóż ograniczamy kontakt włosów z mocnymi detergentami (SLS, SLES, ALS czy SCS - tak, wbrew pozorom szampony Alterry to nie delikaty), używanie łagodnych szamponów(Hipp czy Babydream), albo mycie odżywką(odpowiednio lekką, nie zawierającą oblepiaczy) czy metodą OMO(długość odżywką, skalp szamponem). Działanie takie ma na celu unikanie czynników wysuszających włosy.

A i tak - użycie silikonów w pielęgnacji nie powoduje, że natychmiast trzeba je zmyć mocnym szamponem, bo olej nie przeniknie do kłaczków - aż tak pancernej warstwy to one nie tworzą ;)

Najprostszy rytuał CG wygląda tak: mycie jedną z metod, odżywka d/s, odżywka b/s. Oczywiście, można wprowadzić stylizację w razie potrzeby.

Metoda CG to po prostu świadoma pielęgnacja - nie ma możliwości, żeby spowodowała kręcenie włosów u prostowłosej ;)


TAG: Wiem, co jem!







Zasady:
1. Napisz, kto Cię otagował i przedstaw zasady
2. Zamieść banner i odpowiedz na pytania
3. Otaguj kolejne 5 osób :) 
 
Zostałam otagowana przez Naturalnie Zakręconą.

Pytania:
1. Czy uważasz, że odżywiasz się zdrowo?
Uważam, że z moim odżywianiem nie jest najgorzej, aczkolwiek mogłoby być dużo lepiej:P
2. Czy zwracasz uwagę na skład produktów spożywczych? Jeśli tak, to jakich składników unikasz?
Nie zwracam przesadnej uwagi na skład, ale staram się jak mogę nie kupować produktów gotowych, wysokoprzetworzonych(ale czasem jakiś fast food albo zupka w proszku wpadnie:P).
3. Jesz dużo owoców i warzyw? 
Stanowczo za mało.
4. Czy kiedykolwiek się odchudzałaś? Na jakiej diecie? Zamierzasz się odchudzać w przyszłości? 
Nie, nie odchudzałam się i nie zamierzam, to nie na moje nerwy :P
5. Czy czujesz się dobrze w swoim ciele? 
Całkiem nieźle, akceptuję siebie ;)
6. Jaka jest twoja ulubiona potrawa? 
Zupa szpinakowa <3
7. Czy lubisz gotować? 
Bardzo, szczególnie zupy, ale niestety teraz nie mam tyle czasu :/
8. Co chciałabyś wyeliminować z diety, a co do niej wprowadzić i dlaczego?
Eee, nic ?:P
9. Czego nie możesz przełknąć a co mogłabyś jeść cały czas?
Nie zjem wątróbki, i nic mnie do tego nie przekona, sam zapach wywołuje u mnie mdłości:/ Cały czas mogę jeść łazanki :P
10.Ile posiłków jesz dziennie?
3-5, zależy od intensywności danego dnia.
11.Wypijasz odpowiednią ilość wody? ( min. 8 szklanek dziennie) ? 
Może nawet za dużo - piję około 3 litrów wody dziennie, bezproblemowo mi to wychodzi ;)
 
Nie taguję nikogo, bo już chyba wszędzie widziałam ten tag ;)

Pielęgnacja włosów niskoporowatych w mojej wersji.

Jako, że Czarownicująca podała mnie za przykład dość rzadkiego zjawiska, jaką jest niska porowatość, opiszę możliwie jak najdokładniej moją pielęgnację ;)

Moje włosy schną same obecnie jakieś 10-12 godzin, zamoczyć jest je niesamowicie trudno, układają się tylko po swojemu :P

Na każdy olej reagują dobrze - a na niektóre cudownie, jak na przykład oliwka BD, orzech włoski czy krem do rąk z Biedronki. Olejuję różnie - na kilka godzin, na całą noc - w zależności od tego, ile mam czasu, ale moje kłaczki lubią długie olejenie ;)

Bardzo dobrze reagują na bombę nawilżającą przed myciem w postaci miksu odżywki z miodem oraz na odżywkę pod olejem.

Proteiny pochłaniają wręcz w każdej ilości - dostają je co mycie od na pewno 4 miesięcy i przeproteinowania jeszcze nie widziałam w swoim wykonaniu. Fakt, nie stosuję protein solo - w mojej mgiełce jest miks keratyny, elastyny, kolagenu, jedwabiu i owsa.

Mycie - tylko szampon, obecnie Babydream, co 2 tygodnie prosty SLESiak - ale pewnie niedługo oczyszczanie będę robić częściej. Mycie odżywką odpada obecnie ze względu na obciążnikus następczus.

Odżywka/maska do spłukiwania - tylko na 5 minut, żadnego kombinowania z trzymaniem pod folią przez dłuższy czas, bo fryz wygląda od razu na obciążony.

Nie wyobrażam sobie życia bez płukanki lnianej, która porządkuje i wygładza moje loczki - bez niej mam pełno odstawaczy na głowie.

Używam stylizatorów, gdyż moje włosy są cienkie i podatne, bez nich nie ma szans utrzymać skrętu na głowie na dłużej - także przez długość włosy się prostują.

Ale przynajmniej wiem, że są zdrowe ;)

Jak opanowałam trądzik III: OCM krok po kroku

Zostałam zapytana o to na słynnym portalu na W. a także otrzymałam kilka maili w temacie, jak wykonuję mycie metodą  OCM. Śpieszę więc z odpowiedzią ;)

Na Wizażu jest cały wątek poświęcony tej metodzie, aczkolwiek ja nie korzystam w pełni ze sposobu podanego w pierwszym poście - swój schemat nazwałabym "uproszczonym OCM". Wynika to stąd, że moich naczynek nie można nazwać silnymi - nie chcę zrobić im kuku wysoką temperaturą.

Jak wiecie, mam skórę tłustą, i stosuję mieszankę 30% rycyny + 70% oleju winogronowego (dla cery normalnej radziłabym 20% rycyny, dla suchej 5-10%), którą przechowuję w wyparzonej butelce po syropie ;) albo w odkażonej butelce ciemnej po toniku.

Wieczorem na buźkę suchą, z całym makijażem nakładam mieszankę - tylko rozsmarowuje na całej twarzy(5-10 sekund). Nie wykonuję masażu twarzy, jak jest polecane, gdyż wywołuje to u mnie podskórne, bolesne gule (eliminacja masażu skończyła ten problem). Moczę ściereczkę z mikrofibry(kupiłam 3 za bagatela 3 zł, takie do sprzątania :P) w ciepłej wodzie - takiej, jaka jest w kranie(powtarzam-w ciepłej, nie gorącej... hmm, a może nawet wręcz letniej?-moje odczuwanie temperatur jest dość dziwne, rodzina twierdzi, że dla mnie letnia woda jest już gorąca:P)) i szmatkę przykładam do twarzy. Czekam, aż się wyziębi, i jeśli mam bardziej oporny makijaż powtarzam czynność z przyłożeniem wilgotnej ściereczki. Po ostatnim cyklu "przykładania" ścieram mikrofibrą wszytko, co mam na ryjku.

Następnym etapem jest przetarcie twarzy hydrolatem lub płynem micelarnym - jedno i drugie trzymam w lodówce, więc ten etap służy tonizowaniu i domknięciu lekko rozszerzonych porów.

Teraz czas na serum i kremik, które na tak delikatnie oczyszczonej skórze wchłaniają się idealnie.


Jak opanowałam trądzik II: przemywanie i tonizowanie cery

O oczyszczaniu już pogadałyśmy ;) A co zrobić po?

Moja miłość do hydrolatów rozpoczęła się od oczaru, który zakupiłam na Mazidłach(więcej nic już tam nie kupię, nie mam cierpliwości do tych buteleczek :P) i bardzo długo traktowałam nim buźkę. Dzięki niemu dowiedziałam się, że po przemyciu twarzy nie musi być ona ściągnięta. Cudowna odmiana!

Jako, że nie potrafię nie eksperymentować, to obecnie mam już na koncie przetestowanie hydrolatów: cytrynowego, różanego, pomarańczowego, rozmarynowego, geraniowego, lawendowego i szałwiowego. Największy szał robią jednak oczar i rozmaryn - ładnie łagodzą ewentualne niespodzianki i walczą z moimi cudownie rozszerzonymi porami.

Hydrolaty trzymam w lodówce, co doskonale działa na wszelkie opuchnięcia po nocy - pisałam już wcześniej o tym. Dodatkowo taki "zimny prysznic" rano pobudza i efektywniej zwęża pory skóry.


Jak opanowałam trądzik I: oczyszczanie

Chciałam stworzyć jeden post na temat mojej obecnej pielęgnacji cery, ale doszłam do wniosku, że byłby za wielki, a poza tym pisząc go pewnie bym o czymś zapomniała ;) Będzie więc opowieść w odcinkach.
Dziś na ruszcie usmażę oczyszczanie ;)

Mam 22 lata, z trądzikiem mam przyjemność od jakiś 9-10. Przez ten czas przeszłam przez większość specyfików drogeryjnych oraz aptecznych, które poprawę dawały co najwyżej chwilową, a stan cery systematycznie się pogarszał.

Postać trądziku? All in one - nos z otwartymi wągrami, czoło z zamkniętymi, na brodzie to i to, policzki względnie czyste. Między tym ropne pryszcze i podskórne gule.


Były też kuracje u dermatologa - Effeclar K, Acnederm... cała litania. Nie miałam podawanych środków doustnych - nie zgodziłabym się, przez inne moje schorzenie moja wątroba przerobiła wystarczającą ilość leków.
Brałam przez jakiś czas Diane 35 - cera się poprawiła, ale po odstawieniu było gorzej niż wcześniej.

W zeszłym roku zawędrowałam na Zakręcone Forum, a gdy już wsiąknęłam we włosomaniactwo zaczęła się przygoda z półproduktami, z czego powoli ewoluowało zakręcenie na temat naturalnej pielęgnacji.

Z połową września ubiegłego roku odstawiłam wszelkie żele, toniki i kremy apteczno - drogeryjne.

Zaczęło się mycie metodą OCM wieczorem - 30% rycyny i 70% oleju winogronowego + ściereczka kuchenna z mikrofibry :P - nadal stosuję taką mieszankę; potem przetarcie hydrolatem(oczar, lawenda, rozmaryn... testuję inne dalej ;)). Rano natomiast oczyszczanie sprowadza się do samego hydrolatu.


Od jakiś dwóch tygodni używam też samodzielnie zrobionego micela - przepis podam niedługo, ale też cud miód i orzech ;) Jego używam rano, zamiast hydrolatu, i wieczorem do demakijażu oczu.


Ciąg dalszy nastąpi ;)

Absolutny król porostu

Jak wiecie, jestem włosomaniaczką, i nawet się z tym nie kryję ;) Zamarzyło mi się mieć w końcu, raz w życiu, naprawdę długie włosy. Oprócz całej delikatnej pielęgnacji CG oczywiście chcę także zmotywować kudełki do porostu. Arsenał wcierek i supli był. Poco loco, rosły, ale do końca moich wymagających kończyn to nie urywało.

Były 3 podejścia do drożdży, z czego dwa nieudane - wysyp tak dobrze się trzymał, że działało to zbytnio na mój nastrój - a co odstawiłam grzybki, to wszystko prawie natychmiast się goiło.

Ale było podejście trzecie - po mikrodermabrazjach i kwaszeniu się migdałem, skóra była już lepiej oczyszczona - wysypu nie było, a ja już piję 7 tydzień.

Efekty: na twarzy nie mam niespodzianek, nawet w okolicach @, co nie zdarzyło mi się chyba od dzieciństwa. Wągry są, ale w pięknie przerzedzonej liczbie. Nawet plecki oczyściło(o właśnie, tu lekki wysyp wyskoczył, ale na szczęście już wszystko minęło). Cera jest też bardziej promienna.

Paznokcie mam jak diament - wierzcie mi, w labie okazja do złamania paznokci jest średnio co kilka minut, a ja nadal mam długie ;)

Włosy - bejbików mam tyle, że zrobiła mi się z nich dodatkowa aureolka do mojego diabelskiego charakteru:P Ogólne przetłuszczanie zostało ograniczone (w porywach mogę myć włosy co 3 dni, co dla mnie jest szałem i rewelacją). I urosły, dużo urosły! W końcu na swoich kręciołkach widzę przyrost - kto ma kręcone, ten wie, że wydaje się, że cały czas stoją w miejscu.

A smak drożdży? Piję tylko zalane wrzątkiem, bez dodatków - ani mnie ten smak ziębi, ani grzeje :P

Rola pH w pielęgnacji.

Napisało do mnie kilka dziewczyn z problemami włosowymi po dodaniu sody do szamponu, ponadto przeczytałam kilka wpisów o dość makabrycznych dla mnie praktykach. Dlatego dziś będzie o pH.

Skóra ma odczyn kwaśny, a włosy jeszcze kwaśniejszy niż skóra - co może nasuwać zdrowy wniosek, że neutralizowanie bądź uzasadowianie pH tych rejonów nie jest dobrym mykiem. I ten wniosek jest bardzo dobry.

Ok, teraz można mi zarzucić bycie hipokrytą, bo stosuje peeling sodowy - ale raz-dwa razy w tygodniu! A nie w codziennej pielęgnacji. I stosuję na skórę - a nie na włosy i skalp.

Nie wiem, czy wiecie, ale statystyczne mydło też ma odczyn zasadowy - skóra po umyciu nim dochodzi do swojego właściwego środowiska w ciągu 4-6 godzin. Przez ten czas jest bardzo narażona na wysuszenie i ataki szkodliwych drobnoustrojów.

Mycie włosów z dodatkiem sody oczyszczonej - stanowczo odradzam! Do oczyszczenia z tego, co nadbudowane, wystarczy mocny, prosty szampon z SLS raz za czasu - fakt, jest mocny i może przysuszyć, ale przynajmniej nie zmieni środowiska skóry głowy, nie spowoduje pojawienia się suchych plam na skórze (w przypadku jednokrotnego użycia raz za czasu i przy braku alergii) ani nie rozchyli nadmiernie łusek - co soda zrobić może. Płukanka octowa po takim myciu na pewno pomoże - ale czy wylejecie ją na skalp? Bo ja na przykład bym się bała, a jestem przecież hardcorem ;) To samo tyczy się mycia łebka zwykłym mydłem.

Mydeł leczniczych w większości to nie dotyczy, gdyż stworzone są z innych składników i zwykle mają odczyn kwaśny.

Polecanego ponoć mycia szarym mydłem twarzy przy trądziku totalnie nie rozumiem i włos mi się na głowie jeży - może to dać pewną poprawę przez zwiększone złuszczanie naskórka w czasie mycia, ale długofalowo na pewno daje więcej szkód niż pożytku.

Zmiana pH, mimo późniejszej naprawy płukanką lub tonikiem, zawsze jest obciążeniem.


Bingo Spa, Masło shea z jedwabiem

BINGO Masło shea z jedwabiem 
ceneo.pl

Dostałam je jako gratis od sklepu Bingo Spa ze względu na masakrycznie duże zamówienie zrobione kiedyś, kiedyś ;) Właśnie je zużyłam.

Opakowanie: słoiczek mi się podoba, ale po staniu w wilgotnej łazience dość szybko zaczęła odchodzić etykieta.

Skład: parafina jest, ale oprócz niej całkiem wysoko rzeczone masło shea. Reszta składu - nice.

Konsystencja: gdy otworzyłam je pierwszy raz, to od razu zabrałam się za sprawdzanie daty ważności - samo masło było na spodzie słoiczka, a po wierzchu pływała ciecz - prawdopodobnie woda. Gdy okazało się, że wszystko ok, postanowiłam przyjąć do wiadomości, że taka już jego uroda, i zaczęłam stosowanie. Konsystencja - idealnie, jak domowe, robione masło ;) Co ma jednak swoje minusy, bo bardzo ciężko się wsmarowuje, i lepiej to robić na skórze lekko wilgotnej.

Działanie: rekompensuje mi trudności w aplikacji ;) Skóra jest nawilżona, natłuszczona, promienna - i to nie tylko do momentu kolejnego mycia ;) Nie zapycha mi skóry na plecach czy dekolcie - niemały plus!

Cena: Regularnie 300g kosztuje coś ponad 20 zł w ich sklepie.
 

Soda odsłona druga + sonda

Miałam króliczyć raz w tygodniu, ale oczywiście nie wytrzymałam i po trzech dniach zrobiłam peeling sodowy po raz drugi, a następnie nałożyłam zieloną glinkę Argiletz.

Kurczę, ten peeling nadal jest niezgodny z moimi przekonaniami chemicznymi i nadal czekam na skutki uboczne, ale nie sposób nie napisać o tym, że chwilowo to najlepszy i najtańszy peeling enzymatyczny jaki miałam. Ale nadal króliczę i czekam na wszelkie podstępne kroki z jego strony ;)

Po prawej stronie, na moim blogu, pojawiła się sonda - nie wiem, czy interesowałby Was taki cykl? Ogólnie, gdy mam czas, lubię zrobić coś urodowego dla siebie w większej ilości. Ale nie wiem, czy nie nudziłoby Was to?

Trzymajcie kciuki za zakończenie dziś pierwszej części mojego licencjatu ;)

44 pytania i 100 obserwatorów!



Otagowały mnie neli oraz Caroline, za co serdecznie dziękuję, bo nie sądziłam, że zdobędę taką popularność na blogspocie, że będę poczwórnie otagowana ;)

Pytania Neli:

1.   Najgorszy kosmetyk, jaki kiedykolwiek miałaś  
Krem Normaderm Vichy - oesu, jak mnie zapchał!
2.   Czy Twój partner / partnerka / znajomi często oglądają Cię bez makijażu?
Na razie nikt nie potrafi ze mną wytrzymać :P więc jestem sama, ale rodzina i znajomi często widzą mnie bez żadnego makijażu. Poza tym jeśli już się maluję, to bardzo delikatnie.
3.      Wolisz szybki prysznic czy długą relaksującą kąpiel?
Kąpiel, definitywnie ;)
4.      Stosujesz metodę OCM?
Pewnie, i kocham miłością wzajemną :)
5.      Twoje ukochane oleje
Orzech włoski - bezapelacyjny król mych włosów. Olej winogronowy - do twarzy i ciała.
6.      Wolisz kosmetyki drogeryjne / apteczne  czy raczej robione własnoręcznie?
Własnoręcznie umieszane - lubię wiedzieć, co mam w środku - typowa żyłka chemika ;)
7.      Wolisz makijaż delikatny czy rzucający się w oczy?
 Delikatny ;)
8.      Studiujesz czy pracujesz? Satysfakcjonuje Cię to, co robisz?
Studiuje chemię i uczę się w szkole kosmetycznej - bardzo mi odpowiada to, co robię, i drugi raz wybrałabym dokładnie tak samo ;)
9.      Farbujesz włosy? Jeśli tak, to czym?
Nie farbuję, ale mam za sobą taki epizod - z szamponami koloryzującymi Palette, nie polecam :P
10.  Użyczasz kremów BB?
Nie, chociaż planowałam spróbować, ale obecnie moja skóra tak się oczyściła, że byłoby to wyrzucanie funduszy w błoto ;)
11.  Wolisz zakupy stacjonarne czy buszowanie w sieci?
Wybieram odpowiedź C - jedno i drugie :P
Pytania od Caroline:

1. Istnieje jakiś kosmetyk, który chciałabyś kupić, ale żal ci pieniędzy? Jaki?
Właściwie nie kosmetyk - chciałabym spróbować oleju arganowego, a kasy rzeczywiście mi na niego żal :P
2. Na jaki kolor byś nie pomalowała włosów?
Obecnie? Na żaden - cierpię na ciężkie samouwielbienie dla swojego koloru, i obym jak najdłużej nie miała siwulców.
3. Podoba ci się malowanie włosów w stylu ombre?
Nie podoba mi się, kojarzy mi się z jakimś niechlujnym farbowaniem albo odrostami :P
4. Przemknęła ci kiedyś przez głowę myśl, żeby ogolić się na łyso, bo miałaś dość swoich włosów?
W życiu Warszawy :P
5. Co myślisz o tym, żeby ściąć/ zrobić sobie grzywkę do połowy czoła?
Miałam na sobie wszelkie możliwe grzywki, taką też - ale najlepsza wersja, i najwygodniejsza, to wersja bez grzywki :P
6. Bez użycia jakiego kosmetyku nie pokażesz się ludziom na ulicy?
 Bez tuszu do rzęs.
7. Istnieje jakiś kosmetyk, którego nienawidzisz?
Garnier BB Cream - zapychacz, fuuu :/
8. Lubisz, gdy ktoś czesze twoje włosy?
O nie! Od ponad trzech lat nie czeszę włosów w ogóle :P
9. Gdybyś mogła zabrać tylko jeden kosmetyk na urlop, jaki by to był?
Szampon Babydream.
10. Lubisz czytać kryminały lub książki fantasy?
Lubię, ale obecnie nie mam kiedy :/
11. Ulubiony film?
Wszystkie części Sissi z Romy Schneider ;)

Kochane, prawie mam łezki w oczach - jest Was już setka! Jak zaczynałam pisać tego bloga, sądziłam, że będzie to taka rozmowa samej ze sobą i notatnik na przyszłość oraz metoda na niezamęczanie otoczenia swoimi pomysłami - a teraz widzę, że podobają się Wam niektóre moje pomysły ;)
Dziękuję Wam bardzo, i obiecuję nadal tworzyć dobre, kosmetyczne rozwiązania ;)
I obiecuję z tej okazji rozdanie, jak ogarnę mój uczelniany bajzel - czyli najpóźniej za półtorej miesiąca.

Soda oczyszczona - peeling/ rozdanie u Sandii ;)

Jak wiecie, skończyłam moją historię na razie ze złuszczaniem się kwasami. Super, fajnie - ale nadal moja tłusta cera z problemami potrzebuje złuszczania - nie mocnego, które nie wymagałoby całkowitego chowania się przed słońcem.
A do kosmetyków drogeryjno-aptecznych obecnie w większości nie mam przekonania. Miałam nie lada problem i wyzwanie przed sobą. I do tego nie interesowało mnie nic granulkowatego - tylko peeling enzymatyczny.

Przeczytałam o peelingu sodą oczyszczoną i co tu dużo nie mówić - we łbie mi się to nie mieściło :P
Przecie skóra ma pH kwaśne, a taka soda jak w mordkę strzelił mocno zasadowe. I ja bym miała tym nękać swą twarz?

Dobra, odezwała się natura ryzykanta. Poza tym - przecie kwasami "parzyłam" twarz regularnie, to co mi może zrobić jedna impreza z zasadowym pH?
Jak dziecko pomyślało, tak zrobiło - rozrobiło pół łyżki sody z połową łyżki wody i nałożyło na facjatę.

Czekałam na wszelkie niepożądane objawy jak pieczenie, palenie, burak i tym podobne. Nie doczekałam się - po 5 minutach zmyłam i no... miałam wielkie WOW na twarzy - tak zwężone i oczyszczone pory miałam chyba w czasach dzieciństwa :P

Ale, ale! Na razie nie doradzam Wam stosowania tego, to był mój jeden raz - obiecuje ponarabiać jako królik doświadczalny raz w tygodniu przez pewien czas, by sprawdzić, czy krzywdy nie robi.


Zapraszam na rozdanie do Sandii!