Laminowanie żelatyną włosów inaczej ;)
Zostałam wywołana do tablicy na Facebooku (btw fajnie to brzmi :P). Dlaczego?
Bo w blogosferze wrze! A ja laminuję włosy żelatyną od niecałego miesiąca(3-4 razy mam za sobą, dokładnie nie pamiętam)! Tylko inną metodą, zaczerpniętą z bloga Czarownicującej.
Jak wiadomo - lubię dziwne metody:P Wpis miał się pojawić później, ale skoro naród tak się rwie do żelatyny, to trzeba podsuwać inne wersje zastosowania nawłosowego.
Cóż namieszałam?
2 łyżeczki żelatyny rozpuściłam w niecałej połowie kubka wrzątku, jak łaskawie wszystko ostygło dodałam 1/4 łyżeczki soku z cytryny (jeśli boicie się rozjaśnienia to można dodać octu - chodzi o zakwaszenie) i pół łyżeczki oleju, całość zabyrdałam widelcem (można blenderem, ale jakby mnie rodzina podpatrzyła to by mnie wysłała do wariatkowa :P).
Tą mieszaninę nałożyłam na zwilżone wodą włosy i potem... wysuszyłam je suszarką :P Do pełnej suchości.
Na głowie po wysuszeniu miałam istną sztywną deskę z włosów :P
Umyłam potem żelem Facelle Sensitive(poszło bezproblemowo) i dałam Bingo maskę którąś :P(za każdym razem była inna) na chwilkę. Potem trochę odżywki b/s i żelu.
Oesu, jakie mam po tym zabiegu mięsiste włosy <3 Takie grube, skręt podkreślony, nie ma puchu. Włosy są wizualnie grubsze i gęstsze, a efekt ten nie mija po kolejnym myciu.
Jest podobny do wyniku mojej przygody z cysteiną, ale nie ma puchu ani smrodu, i właściwie jest jeszcze lepiej niż po tym aminokwasie ;)
Przyznam, że metoda z blogu Anwen nie działa na moje włosy - tego też próbowałam, również na podstawie wpisu Czarownicującej. Być może u niektórych żelatyna, by u nas zadziałać, potrzebuje intensywniejszego źródła ciepła, niż daje czepek i ręcznik. Poza tym - u mnie obecnie każda maska trzymana po myciu na dłużej powoduje przychlast, przyklap i przyliż, kto co woli na "przy-" :P
Dlatego potrzebowałam metody, po której umycie szamponem (ewentualnie żelem do higieny intymnej xD odżywka taka jak Potters czy Hegron też dała radę) nie zniweczy działań. A niestety zmycie maski żelatyna + odżywka szamponem nie dało u mnie rezultatów.
Tą kurację nazwałabym intensywną, i to jest naprawdę "wgrzewanie" białka we włosy - przynajmniej takie odnoszę wrażenie ;)
loading...
po twoim wczorajszym wpisie na wizażu liczyłam, że wymyśliłaś coś nowego ;) sposób z bloga science-y hair oczywiście już znałam...
OdpowiedzUsuńNie jestem tak twórcza jak wszyscy myślą ;)
UsuńTwój sposób stosowałam ze dwa miesiące temu.
to nie mój sposób tylko Miss Fashionistki - a właściwie jakiś anglojęzycznych włosomaniaczek (jeszcze nie dokopałam się do źródła). U mnie za to efekt był mizerny jak dodałam żelatynę do maski przed myciem...
Usuńszkoda, ze tak krótko utrzymuje Ci się ten efekt - mam nadzieję, że u mnie będzie dłużej :P
Dla mnie jest to coś nowego, bo wizażu i "innych oaz włosowych" nie czytuję :P.
UsuńDzięki!
P.s.: zwykle laminowanie u mnie działa cuda.
Niestety nie mogę do maski po myciu, bo trzymanie w ogóle d/s pod czepkiem mi nie służy, a lubię mieć objętość i burzę włosów na moim kwadratowym łebku ;)
UsuńZmóżdżyłam przed chwilą dwa eksperymenty - jeden zrobię może dziś na sobie(muszę sprawdzić, czy już ktoś tego nie próbował), a do drugiego potrzebuję kogoś z trwałą(tu jestem pewna, że nikt) - trzeba mamę namówić xD
Ja mam trwałą przecież :P Tylko już mi złazi ;)
UsuńCo trzeba zrobić?
O to, o czym rozmawiałyśmy już na Wizażu ;)
UsuńTyle, że Ty masz niesamowicie oporne Jaśniepaństwo, i jakoś nie sądzę, że zareagują xD
UsuńKurcze moje włosy są za bardzo przesuszone i sztywne po laminowaniu metodą miss fashionistki, raz robiłam je z maską z L'Biotiki do włosów zniszczonych, jednak były za suche. Zrobiłam laminowanie drugi raz i użyłam maski z Natur vital aloesowej i około 15 kropli oleju i też miałam je suche i sztywne. I jednak ta metoda raczej mi nie słuzy, może przez to że moje włosy są bardzo porowate i mimo odpowiedniego dbania i tak szybko się rozdwajają:(
UsuńNie pozostaje mi nic innego jak spróbować w takim razie
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy odważę się wysuszyć włosy przy moim zaplanowanym na niedaleką przyszłość laminowaniu :D Ale jeżeli nie będę widziała efektów po "zwykłym", to pewnie tak... Tylko muszę być wtedy sama w domu,bo będą na mnie patrzyli jak na wariatkę :D
OdpowiedzUsuńczyli z loczkami nie dzieje się nic złego?? Bo trochę się tego obawiałam ;/
OdpowiedzUsuńDo mnie nie burczą :P
UsuńBtw, robiłaś zdjęcia przed i po? :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa zdjęć przed i po :)
UsuńI ja, i ja;-)
UsuńWłaśnie siedzę z żelatynową maską na włosach - zobaczymy czy na mnie będzie działała :D
OdpowiedzUsuńzaraz lecę myć włosy i nakładać żelatynę, ale narazie według przepisu anwen :)
OdpowiedzUsuńbardzo mnie zaciekawiłaś! ale chyba jeszcze się nie odważę:P boje się, że coś się dziwnego może z moimi włosami porobić
OdpowiedzUsuńmi laminowanie wyprostowało loki! tzn z szopowatych loków zrobiły się sztywniejsze fale - byłam wniebowzięta bo efekt jest super :)
OdpowiedzUsuńJakby mi wyprostowało, to moja wściekłość nie miałaby granic xD
UsuńTa metoda jest bardziej hardkorowa. Dzisiaj przetestuję metodę Anwen, jeśli nie zadziała to też sobie zrobię taką deskę :D
OdpowiedzUsuńJa laminowałam sposobem Anwen ale i ten wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńbędę zaraz testować - trzymaj kciuki - pewnie rodzinka mnie wyśmieje :D
OdpowiedzUsuńWysyłam pozytywne fluidy, żeby nie burczeli xD
Usuńmusze kupić żelatynę i wypróbować laminowanie;) bo bardzo mnie kuszą efekty;)
OdpowiedzUsuńlaminowała eg. przepisu miss fashionistki , u Czarownicującej widziałam wcześniej, ale przekonały mnie dopiero fotki w MWH :) po małych zawirowaniach jestem zadowolona, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc następnym razem zrobię tak jak Ty (pewnie łatwiej będzie to zmyć ;p)
OdpowiedzUsuńO, proszę. Następnym razem pokuszę się na Twój sposób - jestem ciekawa, które laminowanie będzie lepsze dla moich włosów :D jak robiłam metodą Anwen byłam zachwycona z rezultatów, więc Twój sposób może być dla mych kręciołów takim "one-way ticket" do nieba lub do piekła ;)
OdpowiedzUsuńczytałam o tej metodzie u Czarownicującej ;) taka "wersja hard" ;)
OdpowiedzUsuńWersje hard to moja specjalność :D
UsuńBędę próbować.:D
OdpowiedzUsuńLaminowałam się dziś z bloga Anwen, ale tego też spróbuję :) Tak się zastanawiam, czy takie wgrzewanie żelatyny może być dobrym patentem na przenawilżenie? Prteiny..
OdpowiedzUsuńja właśnie to zmyłam metodą tej z bloga anwen i chyba coś poknociłam bo mam mokre włosy ale nie czuć różnicy jak u nich haha jak wysusze i będe miała miotłe zamiast włosów to się wieszam!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTak też zrobię, czytałam o tym suszeniu żelatyny lub w czepku pod ciepłą wodą i wypróbuję ten sposób ale z maską mi sie efekt bardzo podoba tylko cza dłuugo płukać już mnie plecy bolały żeby co nie zostało ;d ale wyschnęły sobie same i mą mięciutkie ;D
UsuńEjże, czemu piszesz, że to Twoja metoda?
UsuńGaja
W którym miejscu napisałam, że to moja metoda?
UsuńLink jest do Czarownicującej ;)
kascysko10 sierpnia 2012 11:57
UsuńMożesz spróbować ewentualnie mojej ;)
A tu. Cytat powyżej:)
Gaja
Ewidentnie masz rację, już kasuję - zapędziłam się ;)
UsuńJak coś jeszcze chwycisz - pisz ;)
Hmmmm, ciekawe czy moje proste kłaki polubiłyby takie wgrzewanie białka :DDD
OdpowiedzUsuńJeśli tylko nie mają focha na proteiny ;)
Usuńsama spróbuję :) wszyscy o laminowaniu ostatnio piszą :)
OdpowiedzUsuńaż sie napaliłam :D
OdpowiedzUsuńpodoba mi się Twój styl pisania :D
Miło mi, ale to nie moja zasługa - po prostu inaczej nie umiem ;P
Usuńwypróbujemy, wypróbujemy:)
OdpowiedzUsuńteż korzystałam z tej metody, muszę niedługo znów powtórzyć bo efekty są świetne :D
OdpowiedzUsuńTrochę z tym roboty, ale czego się nie robi :) może i ja spróbuję.
OdpowiedzUsuńJa sie po ostatnim boje. Ale na poczatku sluzylo mi polewanie ich zelatyna z octem, jednak w wersji plukankowej czyli rozrzedzonej i nie czesto.
OdpowiedzUsuńO, tej metody jakoś wcześniej nie znałam :). W ogóle mimo, iż o tym całym laminowaniu wiem od jakiegoś czasu, dotąd jakoś nigdy nie próbowałam - czas to zmienić! ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie dzisiaj będę probowac;d
OdpowiedzUsuńwłaśnie brat wybiera się do sklepu i dodałam żelatynę do listy zakupów;D
OdpowiedzUsuńsuper że jest inny sposób na laminowanie żelatynowe bo to z bloga Anwen na moje włosy nie zadziałało :(
OdpowiedzUsuńWszyscy mówią teraz o tej żelatynie. Oznacz to tylko jedno! Muszę ją wypróbować na swoich włoskach skoro daje takie cudowne efekty. Jutro lecę po żelatynę ;)) Nie ma innej opcji ;p
OdpowiedzUsuńPróbuj i pisz, jak zadziała ;)
UsuńJa właśnie mam takie ustrojstwo na głowie, dodałam sok z niedojrzałych jeszcze winogron do zakwaszenia :)
OdpowiedzUsuńZa ustrojostwo Cię kocham xD
UsuńMuszę spróbowac ;D.
OdpowiedzUsuńciekawa nazwa- laminowanie:) pomysł z suszarką myślę, że może być dla mnie również lepszy od wersji po myciu, wierzę w pokrewieństwo naszych włosów i robię tak samo!:D
OdpowiedzUsuńCiekawam wrażeń Twych ;)
UsuńJutro będę próbować:)
OdpowiedzUsuńRily interesting - coraz więcej czytam o też żelatynie i coraz bardziej mam ochotę już, teraz iść i robić to laminowanie... (ale mi się nie chce bo do sklepu daleko) Może w przyszłym tygodniu się za to wezmę! A co!
OdpowiedzUsuńBTW - git blog :P
Masz czas, żelatyna nie zwieje ze spożywczaka :P
UsuńA za magię - megagitowski plus masz ;)
czy laminowanie włosów jest dla nich zdrowe?
OdpowiedzUsuńA co może im zaszkodzić? Temperatura suszarki nie jest wysoka (chyba, że ktoś suszy gorącym nawiewem, a nie średnim, ale o to włosomianiaczki nie podejrzewam ;)), stężenie kwasu (soku z cytryny, octu itp) niewysokie, a sama żelatyna to przecie białko ;)
UsuńZrobiłam GALARETKĘ na włosach :) zmyłam i są super :) nie napierzone, nie oklapnięte, super w dotyku. Po zmyciu szamponem nie nałożyłam żadnej odżywki żeby zobaczyć efekt działania żelatyny (bo efekt mojej odżywki znam i nie chciałam zaćmić galaretki)jedynie spryskałam preparatem chroniącym włosy przed gorącym powietrzem z suszarki. Włosy po wysuszeniu super - zobaczymy jakie będą jutro. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA wiecie co, ja jeszcze nie próbowałam laminowania. Dziwna jestem jakaś ;)
OdpowiedzUsuńu mnie normalne żelatynowanie dało niezły efekt, ale bez szału, muszę spróbować Twojego sposobu.. Btw - też mam kręcone
OdpowiedzUsuńU mnie normalne laminowanie tylko trochę przesuszyło włosy. Wydaje mi się, że to dlatego że to była sama woda z żelatyną xDD Cóż, po pewnym czasie wypróbuję i tą metodę z suszarką. Najpierw dopieszczę włosy olejem po tym co im zrobiłam tym laminowaniem xD
OdpowiedzUsuńA wcześniej nie bawiłaś się z proteinami?
Usuńa to trezba zmyć zwykłą wodą bez szamponu? Czy jak to jest?
OdpowiedzUsuńŻelatynę zasuszoną suszarką raczej ciężko zmyć samą wodą ;)
UsuńSzampon konieczny ;)
Czy zaraz po wysuszeniu można umyć włosy? Czy może trochę odczekać?
OdpowiedzUsuńMożesz zrobić i tak, i tak, nie miało to u mnie większego wpływu na efekt ;)
Usuńjak nakladac na wlosy to cudo? chodzi mi o sposob. wetrzec normalnie jak zwykly szampon, czy moze bardziwj nalozyc to jak farbe?
OdpowiedzUsuńWmasować jak maskę czy inną odżywkę ;)
UsuńSpróbowałam laminować włosy żelatyną, na każdy sposób i żaden nie przynosi ogromnych rezultatów i efektu WOW jak u innych włosomaniaczek. Praktykowałam sposób Anwen i Czarownicującej (czyli ten), ale przy tym pierwszym uzyskałam efekt błyszczenia, a przy drugim przy skalpie było dobrze, błyszczały się, ale rozprostowało mi loki. Zostanę jednak przy kremowaniu i olejowaniu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, S.
Eh, z tymi proteinami to jest jeszcze gorzej jak z olejami!
OdpowiedzUsuńMimo ze żółtko+miód+jogurt+cytryna sprawdza się u mnie dobrze, włosy są sypkie to po użyciu maski z proteinami mlecznymi, aż zdębiałam:D Przy skórze przyklap a włosy po całości szopiaste, pewnie chodzi tu o te różne cząsteczki, a chciałam zapytać jak to jest z kolagenem do mycia włosów BingoSpa, czy mimo obecności slesu w składzie, też jest ryzyko przeproteinowania włosów? Najgorsze jest to, że proteiny są ważne a tak ciężko je dobrać:/ i człowiek się szybko zniechęca:(
Zarówno mleczne, jak i jajeczne proteiny są wielkościowo duże, więc stawiałabym na przeproteinowanie lub na to, że włosy Twe mleka nie lubią ;)
UsuńJeśli włosy są bardzo wrażliwe na proteiny - nawet szampon może przeproteinować, ale to wyjątkowe przypadki.
Protein do wyboru na szczęście jest mniej niż olei.
Uhm..ogólnie moje włosy są raczej wysokoporowate więc jeśli kierować się schematem olei, powinny teoretycznie pasować wielkocząsteczkowe proteniki. W sumie żółtko się sprawdziło, ale mlecznych więcej tykać nie bd;)
OdpowiedzUsuńDziękuje za odp:*
Teoria rzadko się sprawdza w żywej praktyce ;)
UsuńI w tym tkwi problem:/
OdpowiedzUsuńHm, tylko od czego by tu zacząć, szkoda, że nie ma jakichś 'uniwersalnych' protein:D
Następnym razem spróbuję tego sposobu, bo teraz już siedzę z żelatyną i zobaczymy jak mi wpłynie na włosy ;o
OdpowiedzUsuńa jaki olej dałaś? Taki rzepakowy do smażenia się nada?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej się nada ;)
UsuńHej hej, siedzę sobie właśnie z żelkami na włosach, taka zadowolona z siebie, aż tu nagle wtem... zdałam sobie sprawę, że nie zakwasiłam. Martwić się?
OdpowiedzUsuńNie, najwyżej mieszanka słabiej zadziała ;)
UsuńZadziałała bardzo dobrze, aż zaczęłam się zastanawiać, że skoro teraz moje włosy błyszczą jak głupie, to co by było z cytryną/octem... oszczędziłabym na prądzie chyba ;) Dzięki! :)
Usuń