Jak opanowałam trądzik XXII: mydło z glinką Ghassoul



"Era mydeł" w pielęgnacji skóry mojej twarzy trwa w najlepsze, zmieniają się tylko tylko typy "kostek" stosowanych w tym celu ;). W ostatnim czasie na tapecie miałam mydło z olejem arganowym i glinką Ghassoul Arganisme ze sklepu Dotyk Maroka.



Kostka waży 85g i kosztuje 14,90zł - cena sama w sobie nie jest wygórowana, a biorąc pod uwagę szatańską wręcz wydajność staje się bardzo przyjemna ;). 

Sama kostka przed jakimkolwiek użyciem wygląda tak:


Ciemnobrązowa kostka, nierówna, niejednolita kolorystycznie, bez żadnych zdobień - wyglądem nie powala, jednak trzeba pamiętać o tym, że w zasadzie wszystkie mydła po kilku użyciach wyglądają podobnie :P.

W czasie użytkowania daje delikatną, niezbyt obfitą, biało-szarą pianę, a pachnie jak połączenie typowo mydlanej woni z zapachem... marchewki ;). Zapach nie pozostaje na skórze.

Jeśli chodzi o skład, to nie znalazłam konkretnego INCI, tylko Składniki: woda, olej arganowy, glinka Ghassoul, gliceryna, wodorotlenek sodu, konserwanty, kompozycja zapachowa - standardowe mydło sporządzone na arganie z dodatkiem glinki Ghassoul i gliceryny.

Jest to z całą pewnością najdelikatniej działające mydło z tych, które używałam w całej swojej mydlanej karierze. Zrobiłam nawet test "bez użycia kremu po" i nawet w takiej sytuacji nie wyczułam spierzchnięcia czy jakichkolwiek innych objawów podsuszenia. Jego delikatność wcale nie oznacza, że słabo myje - usuwa wszystkie zanieczyszczenia, a co dla mnie najważniejsze - nadaje się nawet do mycia wrażliwych okolic oczu mych. Nie pozostawia jednak "samej, gołej skóry" - podsumowałabym to jako czystość bez odarcia z nawilżenia i natłuszczenia. 

Dla mnie na pewno jest to idealne mydło na zimę - wydaje mi się, że zmiana myjadła twarzowego na ten produkt powstrzymała pojawienie się typowego mojego związanego z chłodem problemu: suchych skórek. W tym roku nawet na nosie nie zarejestrowałam tego problemu, a muszę przyznać, że ten rejon reaguje wybitnie szybko :P. 

Jeśli chodzi o moje jakże ukochane zaskórniki - sytuacja w żaden sposób nie uległa pogorszeniu w trakcie jego używania, a nowi czarni nieprzyjaciele na brodzie (związani prawdopodobnie z noszeniem golfów i chust) zostali zahamowani w rozwoju, a nawet lekko przetrzebieni. 

Wykorzystywałam je też jako peeling-maseczkę na twarz i ramiona - namydlałam te rejony na 10 minut, potem zmywałam. Efekt jak po użyciu delikatnego peelingu enzymatycznego - naskórek usunięty bez pocierania i bez podrażnienia czy innego wysuszenia.

Ważne - mydło po użyciu musi mieć okazję wyschnąć, ponieważ inaczej po jakimś czasie (około 7-10 dni) dorobimy się miękkiej papki w miejscu kostki. Tak więc odpowiednia mydelniczka jako inwestycja w pielęgnację wskazana :P

Podsumowując - kolejne mydełko na mojej pielęgnacyjnej drodze warte uwagi, delikatniejsze od reszty :D.

A jakie są Wasze doświadczenia z mydełkami? A może nigdy nie próbowałyście tego typu pielęgnacji? Mnie w najbliższym czasie kusi jeszcze to na pewno: KLIK!



Komentarze

  1. Jeszcze nie próbowałam tego typu mydeł, chyba czas najwyższy się skusić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zaciekawiło mnie to mydło :) może to jest właśnie to czego moja twarz potrzebuje żeby nie produkować więcej "niespodzianek"...

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, że sobie nawet kupię. Ostatnio zaniedbałam mycie twarzy mydełkami Aleppo i niestety chyba widać efekty w postaci większej ilości zaskórników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mojej twarzy w ogóle widać zimową znajomość z różnymi "ocieplającymi" materiałami :/

      Usuń
  4. Uwielbiam tego typu mydełka , i im fajniejszy naturalny skład tym przyjemnie mi się je stosuję i to każdego dnia :) Zawsze jedno lub dwa są w łazience , a odkąd używam je też do mycia twarzy o wiele mniej mnie teraz wysypuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielką fanką naturalności nie jestem, ale fakt, te mydełka jak najbardziej mi odpowiadają ;)

      Usuń
  5. Próbowałam kilku mydeł, w tym sławnego Aleppo wtedy, gdy walczyłam z trądzikiem i co prawda nie pogorszyło, ale pomóc też nie pomogło. Może kiedyś wrócę i spróbuję dać mu jeszcze jedną szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda jak kamyk, pachnie jak marchewka... No, intrygujący kosmetyk, nie ma co! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ja jednak zostanę przy swoim aleppo : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o mydła, to nie lubię stać w miejscu ;)

      Usuń
  8. niezłe połączenie :) używam mydła i olejku arganowego, ale oddzielnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie używam czystych olei w pielęgnacji cery ;)

      Usuń
  9. Ja na razie jadę na zwykłym, szarym mydle z osiedlowego, i sprawdza się nieźle :D Zwłaszcza z tą szatańska wydajnością :) Kuszą mnie trochę takie "wynalazki" jak to konkretne, ale nie wiem czemu trochę wątpię- jeśli dobrze rozumiem, niby wzięli czysty olej arganowy, zmydlili NaOH , dosypali glinki i zapakowali do kostek i sprzedają za 15 zł/85 gram? No nie wiem xD Aha, czy zamiast HA pod olej można dać, np. cukier z twojego przepisu,glicerynę, albo humektantowy tonik( np ten ma bardzo ładny skłąd http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=640)? Starczą za nawilżenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co w tym dziwnego? Wbrew pozorom olej arganowy w innych krajach nie jest tak drogi jak czysty kupowany na polskiej ziemi, a mydła są importowane ;)

      Znaczy patrząc na konserwanty zawarte w toniku podrzuconym przez Ciebie to ten skład jest ładny, ale już z tym bardzo, to nie przesadzałabym :P

      Możesz dodać pod spód wszystko, ale cukier i gliceryna będą się po prostu lepić dość mocno. A czy starczą za nawilżenie - to sprawa indywidualna dla każdego użytkownika ;). Nie znam Twojej cery w tym względzie, moja tłusta zbyt wiele nawilżenia nie potrzebuje.

      Usuń
  10. Kontynuując rozważania tonikowe- gdyby użyć tego toniku do fazy wodnej samorobionego kremu zamiast wody, byłaby opcja nietrzymania go w lodówce? W końcu, taki tonik zawiera dość konserwantów by poza lodówką stać rok-dwa, więc pewnie jest ich dość dużo by w pewnym rozcieńczeniu utrzymał krem w niezmienionym skąłdziemikrobiologicznym przez miesiac -dwa... Nie, chyba zaczynam przekombinowywać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezbyt, bo dodając do toniku fazy olejowej destabilizujesz cały układ. Ciężko określić, ile taki zaburzony układ utrzyma stabilność - tydzień, dwa czy trzy miesiące. A FEOG czy DHA BA drogie nie są.

      Usuń
  11. No, no. Wydaje się być bardzo fajne. I sądzę, że bym je polubiła. Może kiedyś się na nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja mydełek nie używam - moja cera w pełni zadowala się antybakteryjnym żelem do mycia twarzy Care&Control Soraya, który stosuję już od dawien dawna i który bardzo, bardzo polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mógłby mnie nadmiernie podsuszyć, ale zapamiętam ;)

      Usuń
  13. Ja pokonałam trądzik octem. Próbowałam przez całe życie wszystkiego, od diety i recepty dermatologów po hormony, przez te 13 lat trądziku wydałam na leczenie łącznie dobre kilka tysięcy złotych, miałam ciągłą depresję, nie czułam się ładna, nie potrafiłam rozmawiać z chłopakami, bo miałam wrażenie, że widzą tylko mój trądzik... I pewnego dnia przeczytałam w Internecie, że niemieccy lekarze nie przepisują na trądzik żadnych antybiotyków. Stwierdziłam, że nie ma co szukać informacji o leczeniu trądziku w polskim internecie i wywalać kasę na leki i kosmetyki, które mi nie pomagają. Wywaliłam wszystko, kupiłam zwykłe mydło w kostce od Bambino, prosty krem nawilżający bez parafiny (moja cera woli glicerynę) i zaczęłam przeszukiwać Internet po angielsku. Trafiłam na filmik na youtube, gdzie jakaś dziewczyna opisywała, że ocet pomógł jej w 4 miesiące pokonać trądzik. Potem znalazłam wiele więcej blogów/vlogów na ten temat. Zdecydowałam sie na ocet. Od grudnia piłam trzy łyżki stołowe dziennie - po prostu albo wlewałam łyżkę stołową octu jabłkowego do kubka wody i piłam przy oglądaniu serialu, albo wlewałam sobie dwie łyżki do butelki wody mineralnej i tak popijałam przez cały dzień. Smakuje mi :) Dzięki temu trądzik znikł (ale uprzedzam, że blizny zostały), nie ma rumienia, cera jest bardziej napięta, zdrowsza, mniej się przetłuszcza, no i przy okazji schudłam jakieś 3kg, bo od octu się chudnie.
    Nie zmieniałam diety, jem słodycze i czipsy tak jak wcześniej, często wcinam smażone rzeczy i słodkie bułki. Poszukajcie sobie fraz "apple cider vinegar" i "acne" w Internecie. Ocet kosztuje 5zł. W życiu nie pomyślałabym, że mi pomoże.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiem, że byłam niezbyt nastawiona na ten wynalazek, ale się skusiłam i wypróbowałam i jestem bardzo zadowolona z efektów. Teraz stosuje go regularnie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz