Suplement kolagenowy - remedium na wszystko?



Tak jak kilka innych koleżanek-blogerek miałam okazję wypróbować na sobie suplement Gesha Beauty Collagen Drink. Otrzymałam 30 buteleczek, czyli miesięczną kurację - czas więc na opis efektów ;).



Suplement ten ma postać napoju, zapakowanego w pięćdziesięciomililitrowe porcje zamknięte w szklanych buteleczkach. Dziennie należy wypić 1-2 porcje produktu - sama trzymałam się wersji jedna butelka dziennie ;). Po otwarciu pudełka z tym specyfikiem wpadłam w lekką panikę - patrzę: smak jabłkowo-wiśniowy. WIŚNIOWY ?! Co tu dużo mówić - z "wiśniowych" smaków toleruję tylko wiśnie, reszta działa na mnie "mdląco". Na całe szczęście skrzyżowanie aromatu jabłkowego z wiśniowym i lekką naleciałością pokarmu dla rybek (nigdy nie próbowałam, ale wiem, jak pachnie - z tym zapachem kojarzy mi się smak xD) sprawia, że mój wiśniodetektor nie wariuje. Ogólnie - wypiłam całą serię bez problemów, jednak smak tego napoju jest mocno słodki - słodyczożercy niższego levelu niż ja prawdopodobnie musieliby go rozcieńczać.

Cena:

10 x 50 ml : 149 zł.
30 x 50 ml : 447 zł.

Nie będę ukrywać - drogo, jak na suplement diety.

Skład:


Woda; zagęszczony sok jabłkowy; kolagen; stabilizator: pektyny (jabłkowe); regulatory kwasowości: kwas cytrynowy, kwas jabłkowy; substancje konserwujące: benzoesan sodu, sorbinian potasu; substancja słodząca: glikozydy stewiolowe; octan DL- alfa tokoferolu (witamina E); kwas L-askorbinowy (witamina C); octan retinylu (witamina A); aromaty.

Zagęszczony sok jabłkowy wzbogacony kolagenem, witaminami (E, C, A), stabilizatorami (pektyny, kwasy cytrynowy i jabłkowy) i konserwantami (benzoesan sodu i sorbinian potasu - taki sobie wybór...) oraz słodzony stewią. Aromatyzowany zapewne aromatem wiśniowym :P.

Efekty? W zasadzie nie spodziewałam się niczego, podjęłam się testów z ciekawości, by sprawdzić, czy może teoria nie rozmija się z praktyką. Według znanej przeze mnie teorii preparaty kolagenowe aplikowane wewnętrznie nie mają szans mieć wpływu na syntezę kolagenu w skórze. I faktycznie, po miesiącu stosowania nie zauważyłam żadnych zmian jeśli chodzi o cerę, paznokcie czy włosy. Może być to związane także z tym, że mam 24 lata, a źródła powiadają, że po 25 roku życia synteza kolagenu zostaje zahamowana. Mogę po prostu nie mieć żadnych tego typu niedoborów ;).

Jednak... jakieś efekty jego używania są ;). Jestem osobą, która oprócz pęknięcia kości śródstopia (i to w tym roku :P) nie zaliczyła żadnego innego złamania, za to stawy uszkadzała sobie wielokrotnie - czego efektem są pewne problemy głównie ze stawem kolanowym (ból, "uczucie tarcia", czasem kłucie) oraz palcami dłoni (jw.). Chyba po raz pierwszy od kilku ładnych lat mam za sobą 2 tygodnie bez tych dolegliwości (od razu nadmieniam, że nie korzystałam w tym czasie z dobrodziejstwa painkillerów), co jest dla mnie sytuacją wręcz szokującą i z racji bogatego "doświadczenia stawowego" raczej nieprzypadkową.

Podsumowując - nie zauważyłam jego wpływu na moją urodę, ale... moje stawy go polubiły ^.^.

Co sądzicie o tego typu suplementach? Jaka według Was jest racjonalna cena za pakiet 10 buteleczek (w domyśle - za 10 dni kuracji) ?

Komentarze

  1. jestem przeciwniczką takich specyfików i do tego te konserwanty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie od konserwantów (jak wiadomo) nie uciekam, ale od produktu za taką cenę można wymagać utrwalenia czymś "zdrowszym".

      Usuń
  2. Nie, nie i jeszcze raz nie :), łykać codziennie tran a ni popijać to coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tran "robi dobrze" stawom? Bo nie mam doświadczenia z jego suplementacją, a jeśli tak jest, to ubieram trampki i lecę do apteki :D

      Usuń
  3. Dobrze że napisałaś szczerze, prawie 500 zł za coś takiego to bzdura na którą brak mi słów. Czytałam też niestety recenzje gdzie blogerka żadnych efektów nie zaobserwowała ale za wszelką cenę próbowała znaleźć pozytywy i namówić do kupna że może za krótko używała że może u innych pomoże i że buteleczki piękne. I za 500 zł na miesiąc te buteleczki. Rzyg za przeproszeniem. Twoja recenzja jak na mój też za łagodną i ugładzona no ale chociaż napisałaś że drogo i że na urodę nie pomogło ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie przesadzaj. dla mnie to nie wygląda na próbę opchnięcia, tylko zwykłe stwierdzenie, że może u kogoś innego efekty będą lepsze albo faktycznie, że może trzeba dłużej poużywać. zresztą takich rzeczy jak suplementy nie powinno się stanowczo odradzać lub polecać, bo jest to rzecz bardzo subiektywna i indywidualna - nie chodzi tylko o spodziewane/obiecane efekty po ich stosowaniu ale też o indywidualne niedobory witamin lub minerałów w organizmie. np. ktoś kto ma niedobór cynku zauważy poprawę stanu skóry, a jak jest z nim ok, to choćby zażywał go długo nic nie zauważy i widocznie przyczyny trzeba szukać gdzie indziej. dlatego też uważam, że suplementacja to temat ważki i trzeba obserwować swój organizm i styl życia, by wiedzieć jak sobie w danym problemie pomóc. i tyle. (ale swoją drogą, że ten produkt jak na skład jest strasznie drogi, no, ale może jak np. ktoś woli w takiej formie? nie wiem, ale to nue dla mnie.)

      Usuń
    2. Nie piszę o tym blogu ;) O innym, gdzie na siłę były wyszczególnione wszystkie hipotetyczne plusy. Płacić 500 zł za coś co hipotetycznie może pomóc? Np jak już wydam 1500 zł po 3 miesiącach to będę miała bardziej nawilżoną cerę? Ale to tak już jest na wielu blogach opierających się na współpracy - tracą wiarygodność. Dziewczyny dostały napoje za 500 zł to boją się źle napisać bo więcej niczego nie dostaną, bo producenci głupi nie są, dadzą tej co będzie snuła bajki i wznosiła peany. Nawet jeśli taka blogerka nie skłamie wprost że napój jest superekstramega i odmłodził ją o 10 lat i pryszcze zniknęły i włosy się zakręciły to tak zamota że misusy (nie działa) napisze malutkimi literkami w kącie a wielkimi napisze o plusach, że smaczny, że bez cukru, że buteleczka przeurocza i jakże praktyczna itd. A cały czas piszemy o suplemencie za 500 zł. No i to wszystko powoduje że coraz mniej lubię czytać blogi, te wszystkie recenzje sponsorowane gdzie nawet nie jest napisane że recenzje sponsorowane, to nie są blogi tylko wielkie slupy reklamowe :(((

      Usuń
    3. Lorraine, w mojej opinii (oczywiście każdy ma swoją) wpisy sponsorowane to takie, za które dostaje się przelew pieniężny na konto.

      Nie podpisuję "cyrografów" wymagających ode mnie jedynie pozytywnej recenzji. Jeszcze mam co do garnka włożyć xD

      Usuń
  4. Witam! Mam pytanie :) Powiedz mi, masz jakieś szersze informacje na temat budowy i działania gumy guar? Wiem o niej tylko tyle, że jest substancją powlekającą, jednak nie jest demonizowana tak jak sylikony czy quaty. W takim razie czym się różni w budowie?
    O ile silikony mnie oblepiają i puszą, tak guma guar działa u mnie wprost wzorowo- podejrzewam, że właśnie jej sukces zawdzięczają kosmetyki rosyjskie, a nie popłuczynom po olejkach i ekstraktach (aqua infusion of), bo wszystkie rosyjskie kosmetyki działają na mnie inaczej niż drogeryjne, bez względu na te ekstrakty.
    Bardzo cenie Twoje wnikliwe analizy kosmetyczne, dlatego zwracam się właśnie do Ciebie
    Pozdrawiam :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silikony to substancje krzemoograniczne, a guma guar to polisacharyd, więc już widać znaczną różnicę w ich budowie. Nie dziwi mnie w ogóle, że działają na Ciebie różnie ;)

      Guma guar ma mniejszą "moc oblepiającą" od silikonów, więc zwykle by osiągnąć stopień obciążenia i oblepienia trzeba się dość mocno postarać ;)

      Usuń
  5. Tymbark jabłko-wiśnia z kolagenem :D
    Gdyby nie takie drogie i nie to że wiśnia a mnie nawet aromaty wisniowe uczulają to bym z chęcią popiła takie cuś to by może i moim stawom pomogło. Ale tak to lipa straszna :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe czy moje stawy też by go polubiły, ale za takie pieniądze chyba się nie przekonam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama będę musiała poszukać czegoś innego, co tak zadziała ^^.

      Usuń
  7. Nasze babcie robiły zupy kolagenowe, czyli po prostu na kościach :) Taki np. krupniczek: i na urodę, i na stawy dobry, smakowo wytrawny, a nie słodko-mdląco-wiśniowy no i tańszy. Moja babcia dnia bez zupy na kościach (no, rosół w niedzielę, były odstępstwa) nie uświadczyła i bez wielkich zmarszczek na licu dożyła lat 86.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałabym ograniczyć zajęcia, by mieć czas na gotowanie zupy na kościach - jednak fakt, to najlepsze wyjście z sytuacji. Właśnie teraz wzdycham do krupnika mojej mamy <3

      Usuń
    2. No to taki cytat z portalu bioslone (jeśli uznasz za spam, to wyrzuć, nie mam na myśli spamowania):
      "Zupy kolagenowe to zupy gotowane na kościach szpikowych, a także innych produktach zwierzęcych, zawierających duże ilości przyswajalnego kolagenu. Szkopuł w tym, że aby wydobyć z tych produktów wartościowy kolagen, należy gotować je bardzo długo, bo trzy godziny. Na co dzień nikt nie poświęca tyle czasu i energii na ugotowanie zupy, toteż jadane przez nas zupy, nawet jeśli są ugotowane na kościach szpikowych, nie dostarczają organizmowi dostatecznej ilości kolagenu pokarmowego, z którego, po strawieniu i wchłonięciu, mógłby zbudować własny kolagen. Z tego względu coraz powszechniej występują ubytki kolagenu w tkance łącznej, objawiające się osłabieniem chrząstki stawowej, ścięgien, więzadeł, a także pojawienie się zmarszczek jako unaocznione świadectwo ubytku kolagenu w skórze.

      Zapewne zastanawiasz się teraz, Czytelniku, czy długo gotowany kolagen nie ulega zniszczeniu. Owszem, jak każde białko poddane działaniu wysokiej temperatury, ulega on denaturacji, czyli rozpada się na krótsze łańcuchy polipeptydowe. Identyczny proces zachodzi w żołądku, gdzie białko pokarmowe poddane jest działaniu pepsyny. Tak więc gotowanie białek ułatwia ich trawienie. Wyjątek stanowią jajka, w których aminokwasy nie tworzą struktur białkowych, zaś poddane działaniu wysokiej temperatury ścinają się, co utrudnia ich trawienie. Smażenie, a zwłaszcza pieczenie, powoduje zwęglenie części aminokwasów.

      Dobrym i wygodnym sposobem dostarczenia organizmowi zestawu aminokwasów potrzebnych do budowy kolagenu jest półprodukt zwany wywarem kolagenowym"

      I tam sobie mozna poczytać jak uwarzyć i używać ugotowanego na zapas półprduktu :)

      Usuń
    3. Drugi akapit nie do końca do mnie trafia, bo i część zdenaturyzowanego kolagenu rozpadnie się na takie podjednostki, które organizmowi już się nie przydadzą, ale... i tak to najlepszy pomysł ;)

      Jednak 3h na gotowanie wygospodaruję... pewnie w październiku xD

      Usuń
  8. Szczerze mówiąc ja nie wierzę w takie cuda i raczej ich unikam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suplementacji nie unikam, ale fakt, cena poraża.

      Usuń
  9. Matko jedyna, prawie 500 zł za 30 buteleczek?! :ooo Poszaleli. Kogoś na to stać? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem na nie, za lek, owszem, można byłoby dać te 500 zł, ale za suplement diety? Nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie pojawiło się pytanie o rozsądną cenę ;)

      Usuń
  11. o nie za taką kasę to na pewno nie skorzystam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. nie nie nie nie i jeszcze raz nie , temu produktowi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ILE?! Ale, widziałem jakieś tańsze suplementy kolagenowe,jak dobre na stawy.... Tylko nie bardzo rozumiem jak- na moja logikę to i tak zostaje strawiony chyba i do stawów by nie doszło go więcej niż do skóry, ale to tylko moje gadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - też tak uważam, ale kurczę nie wiem jak inaczej wyjaśnić podejrzaną poprawę mojego stanu ^^

      Usuń
  14. Moja mama ma problemy ze stawami i od dłuższego czasu przyjmuje środek sprowadzany z Niemiec, w nazwie ma coś w stylu "żelatyna do picia", czyli w sumie jest to taki suplement kolagenowy. Kosztuje to to koło 20 zł, ma postac proszku, niestety nie wiem na ile starcza, ale na pewno jego cena w skumulowaniu z wydajnością jest kilkakrotnie niższa niz tych "soczków". Acha... jest w Polsce w sumie łatwo dostępny, bo można kupić w wielu sklepach w niemiecką "chemią", czasami też zamawiają na zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś Anonimku mógł/mogła podać więcej szczegółów - jestem bardzo zainteresowana!

      Usuń
    2. Może Gelacet? Tylko, że on jest droższy. Piłam na włosy, nieprzyjemny ma smak :p

      Usuń
    3. Kiedyś dawno piłam, chociaż w zasadzie nie pamiętam na co, był okropny :P

      Usuń
  15. fakt drogo, co prawda za darmo mogłabym testować :D
    zapraszam do siebie w odwiedziny:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Szalona cena, przecież kolagen to... odpad od produkcji mięsa.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie stosowałam nigdy takich produktów i nie zamierzam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się jednak zainteresuję kolagenem. Ciekawam, czy poprawa mojego "stawowego stanu" utrzyma się jakoś dłużej ;)

      Usuń
  18. Cena zabójcza. Właściwie za coś, co nie skutkuje, chociaż na każdego może inaczej podziałać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Cena masakryczna .. za takie pieniądze nigdy bym nie kupiła :p choć smak i wogole kusi :P

    OdpowiedzUsuń
  20. Zobaczcie ile w tym chemii: benzoesan sodu itp....koncerny farmaceutyczne dbają o nasze portfele, a mianowicie żeby były puste!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z "chemią" nieszczególnie mam problem (gorsze rzeczy wdycham codziennie w pracy :P), bardziej z tym, że efektu w postaci poprawy swojego piękna nie widzę :P

      Usuń

Prześlij komentarz