Promocyjny przegląd - na bogato ;)




Idzie wiosna (chociaż w praktyce - mamy paskudne roztopy :P), dlatego też w sieciach handlowych coraz częściej pojawiają się gazetki, których motywem przewodnim jest domowe spa. Przyznaję, że inicjatywa ta bardzo mi się podoba i może uda mi się uzupełnić moją łazienkę (i nie tylko) o brakujące szpargały ;).

Biedronka w regularnej gazetce (KLIK!) przecenia zachwalane przez moją współlokatorkę mleczka do ciała Garnier na 11,99zł.

https://biedronka.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-biedronka-26-01-2015,11359/7/

Problemy włosowe XXII: czy włosy można odżywić?




Po przeczytaniu tytułu posta zapewne z automatu padła odpowiedź: "Oczywiście, że tak! Przecież widziałyśmy te wszystkie piękne przemiany!". Tymczasem sprawa jest bardziej skomplikowana ;). Zacznijmy od szkolnej definicji odżywiania.

Odżywianie - pobieranie przez organizm substancji potrzebnych do wzrostu, rozwoju tkanek i utrzymania funkcji życiowych. Sama ta definicja, pochodząca z lekcji biologii czy przyrody wskazuje na to, że proces ten dotyczy jedynie żywych komórek. Jak wiemy, we włosie żywe komórki posiada jedynie cebulka i to właśnie tą część możemy odżywiać poprzez dietę, suplementację oraz zewnętrznie, dzięki wcierkom i olejom. Tam zachodzą procesy, dzięki którym komórki przerabiają dostarczone im dobroci na swoje substancje budulcowe - nazwane zbiorczo metabolizmem. We włosowej cebulce odżywianie faktycznie zachodzi.

Rozdanie odlewkowe ;)




Ciekawy pomysł wpadł mi do głowy wczoraj, oczywiście tradycyjnie tuż przed drzemką xD. Mam trochę baniakowatych produktów do włosów do spłukiwania, trochę odpowiednich na odlewki opakowań, urodziny się zbliżają... ;)

Myślę więc, że taki mały zestaw "na spróbowanie" ucieszy niejedną z Was, zarówno jeśli chodzi o doświadczone, jak i o początkujące włosomaniaczki ;). Tak więc przygotuję dla Was 3 zestawy zawierające po 4 wybrane przez zwycięzców próbki (ogólnie więc 4 x 100ml = 400ml w jednym zestawie).

Dostępne odlewki:




Nowości i ich składy: Kallos i Stapiz



Takie miłe doświadczenie - wrócić do domu na weekend, gdzie czeka "wielka i ciężka paczka" (jak stwierdził mój tata :P). Dobrałam się do niej bezzwłocznie, chociaż wiedziałam, co czeka mnie w środku :). Jednak nawet takie prezenty dla samej siebie sprawiają wielką przyjemność w okresie okołourodzinowym :D.

W kartonie znalazłam takie oto wspaniałości:



Krem BB czy baza pod makijaż?




Kremy BB są w zasadzie podstawą mojego makijażu. Na dzień są dla mnie idealnym rozwiązaniem: wiele do ukrycia nie mam, potrzebuję wyrównania kolorytu, a one mi to zapewniają ;). Poszukuję produktów o odpowiednim składzie, które nie pogorszą stanu mojej cery. Czy BB Cream Light Lily Lolo otrzymany od Costasy spełnił te wymagania?




Kosmetyczne pokusy po raz... ;)



Nawet zacny prezent "przedurodzinowy", jaki ostatnio zrobiłam sobie na Allegro, nie powstrzymuje mnie przed przeglądaniem kolejnych promocji drogeryjnych ;). O tej paczce zapewne w weekend (powiem tylko, że zawiera 4 produkty Kallos i jeden Stapiza, których jeszcze nie miałam), a dziś nadciągam do Was z nową porcją kosmetycznych pokus ;).

Biedronka (gazetka KLIK!) kusi:


Wiśniowo - różane olejowanie ;)




Oleje i wszelkie mieszanki olejowe zajmują poczesne miejsce w mojej pielęgnacji. Nie dziwi to zapewne nikogo kto wie, że jestem włosomaniaczką obdarzoną dodatkowo bardzo suchą skórą ciała ;). Dokładając do tego moje ciągoty do testowania nowości otrzymujemy w wyniku powiększającą się z czasem kolekcję przetestowanych olei. 

Dziś kilka słów o kolejnym z nich - Olejku do ciała Wellness&Beauty Kwiat Wiśni & Ekstrakt z róży, który znalazłam w paczce od Rossmann.



Jagodowo na włosach? ;)



W ostatnim czasie skupiłam się (prawie całkowicie) na teście jednego włosowego produktu do spłukiwania. Była nim maska Kallos Blueberry - produkt, który sądząc po otrzymywanych od Was wiadomościach cieszy się sporym zainteresowaniem ;). Pomyślałam więc, że być może moja opinia będzie przydatna w kontekście decyzji zakupowych ;).



Hair Jazz / Hairbell - dużo hałasu o nic?



Od dawna nie miałam już wrażenia, że coś atakuje mnie z lodówki. Wynika to zapewne stąd, że ostatnio żyję w pewnym oderwaniu od włosowej rzeczywistości xD. Stan ten uległ jednak w ostatnim czasie zmianie, szczególnie, gdy dostałam ponad 20 wiadomości dotyczących jednego zestawu produktów: czy polecam, czy zamierzam stosować, co o nim sądzę... Przyznaję, że w tym momencie sytuacja mnie zaskoczyła i powędrowałam na stronę dystrybutora tego cuda. Ciekawość moją spotęgowała także informacja przeczytana na Wizażu, że negatywne opinie o tych środkach są usuwane. Pomyślałam (i słusznie!), że będzie zabawa :D.

Mowa tutaj o zestawie szampon + odżywka Hair Jazz, znanym onegdaj pod nazwą Hairbell.

Skład szamponu: AQUA, SODIUM LAURETH SULFATE, COCAMIDOPROPYL BETAÏNE, COCAMIDE DEA, HYDROLYZED SOY PROTEIN, HYDROLYZED KERATIN, EGG SHELL EXTRACT, ALCOHOL, CAMPHOR, METHYLISOTHIAZOLINONE, METHYLCHLOROISOTHIAZOLINONE, PYRIDOXIN HCL, PERFUM, CITRIC ACID, CARBOXYMETHYL CHITIN, PROPYLENE GLYCOL, 5-BROMO-5- NITRO-1,3 DIOXANE, C.I. 42090, ALPHA AMYL CINNAMAL, LINALOL.

Dość typowy szampon z gatunku "rypaczy", dodatkowo zaprawiony solidną dawką protein soi, keratyny oraz ekstraktu ze skorupki jajka. Zawiera także etanol, kamforę oraz śladowe ilości chlorku witaminy B6, karboksymetylowanej chityny ( czyli chityny zmodyfikowanej grupami karboksylowymi i metylowymi) i zestaw konserwantów.

Skład odżywki: AQUA, PARAFFINUM LIQUIDUM, HYDROLYZED SOY PROTEIN, CETEARYL ALCOHOL, CETEARETH-20, HYDROLYZED KERATIN, EGG SHELL EXTRACT, ALCOHOL, CAMPHOR, METHYLISOTHIAZOLINONE, METHYLCHLOROISOTHIAZOLINONE, PYRIDOXIN HCL, PERFUM, DIPALMITOYLETHYL HYDROXYETHYLMONIUM METHOSULFATE, CITRIC ACID, PROPYLEN GLYCOL, 5-BROMO-5-NITRO-1.3-DIOXANE, ALPHA AMYL CINNAMAL, LINALOL

Produkt ponownie mocno proteinowy o parafinowej bazie, reszta opisu w zasadzie jak przy szamponie (nie zawiera jednak detergentów).

Kilka spostrzeżeń po obejrzeniu składów - w zasadzie jedyne substancje aktywne w tym kosmetyku (w rozsądnej ilości) to proteiny, dodatkowo zaprawione ekstraktem ze skorupki jajka, kamforą i jedną z form witaminy B6. Ryzyko przeproteinowania - spore, a dodatkowo wiele środków na porost zawiera w swym składzie proteiny, jednak ich producenci nie deklarują aż tak szałowego działania.

Wertując stronę w dalszym ciągu zauważyłam link do raportu z testów klinicznych (dla zainteresowanych). A że bezsenność ostatnio mnie męczy, to zrobiłam sobie pyszną herbatę, obstawiłam się orzeszkami i zabrałam za czytanie. Tutaj można przeczytać reklamę producenta / dystrybutora.

Po przejrzeniu reklamy oraz raportu nasuwa mi się kilka spostrzeżeń:

  • Raport mówi o 28-dniowym teście, w reklamie mowa o 30 dniach.
  • Czy grupa 60-61 kobiet (różnica spowodowana ciążą jednej z uczestniczek) o kasztanowych, brązowych lub ciemnych (ogólnie) włosach jest reprezentatywna - sprawa dyskusyjna ;).
  • Całkiem obiektywna metoda pomiaru - rozjaśnienie przed testem fragmentu pasemka "od skóry", a po teście pomiar odrostu na próbce: 10 włosach).
  • 28-dniowy średni przyrost w grupie kontrolnej, która stosowała jedynie swój ulubiony szampon (nie Hairbell / Hair Jazz) wynosił 1,47+/-0,16cm. 28-dniowy średni przyrost w grupie badanej, która stosowała codziennie szampon i odżywkę Hairbell / Hair Jazz wynosił 1,52+/-0,18cm. Daje to domniemane przyspieszenie o 0,5mm = 0,05cm (1/20 cm!) na niecały miesiąc. Jak to się ma do reklamowanego średniego przyrostu rzędu 2,9cm i maksymalnego wynoszącego 4,5cm wg reklamy i 123-procentowe zwiększenie porostu?? Wyniki się podwoiły, dziwnym trafem :P. Jako ciekawostkę dodam, że maksymalny przyrost w grupie nie używającej HJ wynosił 1,83cm, a w grupie korzystającej z HJ: 1,80cm (zabawne ;)). W dłuższej perspektywie również nie widać różnić większych niż 1mm między grupą badaną i kontrolną.
  • Widać również pewne różnice w procentach zadowolonych użytkowników (na różnych badanych polach) między raportem i reklamą.

Dla jasności - odnoszę się obecnie jedynie do obietnic reklamowych oraz opublikowanego raportu. Wierzę, że jakiemuś odsetkowi konsumentów środki te przyspieszą porost, ale na pewno nie o tyle, ile mówi reklama. Poza tym usuwanie negatywnych opinii już samo w sobie dawało sporo do myślenia... 

Marketing dźwignią handlu! :D
loading...

Posłowie do testu porowatości: "obstawiam wysokoporowate"...



Wg moich prywatnych statystyk odpowiedziałam już na testy ponad 5000 osób dotyczące porowatości włosów. Wynik ten raduje mnie bardzo, ale też daje okazję do pewnych ogólnych refleksji nad Waszymi odpowiedziami. Dziś właśnie o jednej z nich, z całą pewnością najbardziej jaskrawej ;). 

Czasami niektóre z Was w swoich testach umieszczają sugestię tego, jaką porowatość swoich włosów przewidują. W ponad 90% (jeśli taka sugestia została zawarta) obstawiana jest porowatość wysoka ;). Być może bierze się to z tego, że porowatość ta brana jest za włosomaniaczy dopust Boży - najgorszą możliwą ewentualność. W wyniku tego, patrząc na siebie krytycznym okiem (siebie najczęściej oceniamy poniżej oceny obiektywnej ;)), automatycznie przyporządkowujemy sobie "najgorszą" możliwą opcję ;).

Jakież jest moje zdziwienie, gdy czytam odpowiedzi do testu po takim dictum i nie widzę tam nawet rysu wysokiej porowatości (a zwykle widzę niską bądź co najmniej średnią) ;). 

Wysokoporowatość również bardzo często automatycznie kojarzona jest z puchem. Jest puch - czyli włosy są wysokoporowate. Życie jednak nie jest ani czarne, ani białe, a przyczyn występowania puchu jest bardzo wiele. Stan ten najczęściej (paradoksalnie) nie jest związany z samą porowatością włosa (i niskoporowate włosy można spuszyć, trzeba tylko wiedzieć jak bądź... mieć pecha ;)), a pielęgnacją oraz stylizacją. Źle dobrane kosmetyki czy metody mogą nam się odwdzięczać właśnie puszkiem - okruszkiem.

Włosy wysokoporowate kojarzone są też z włosami po prostu źle wyglądającymi. Zdarzają mi się BHD, czyli chyba moje włosy są wysokoporowate. Tutaj jednak tak jak wyżej działa zestaw czynników, w których porowatość jest jedynie jedną ze składowych. 

Dochodzi do tego swoisty automatyzm: "moje włosy nie lubią oleju kokosowego, więc muszą być wysokoporowate". Po raz kolejny życie nie jest aż tak proste i istnieją zarówno wysokopory lubiące kokosa, jak i niskopory puszone przez ten olej ;).

Ostatnią przyczyną takiego stanu rzeczy, jaką dostrzegam, są "mechaniczne testy porowatości", np. z mąką, zanurzaniem w wodzie etc. Bardzo często dają one dość zafałszowane wyniki, ponieważ również one zależą nie tylko od samej porowatości włosa.

Jakiej porowatości są Wasze włosy? ;)

Mineralne cienie do powiek - wybór dla wymagających ;)



Rozwijam się makijażowo ;). Bardzo długo etapem nie do przejścia dla mnie był makijaż oczu ambitniejszy niż tylko "eyeliner + tusz". Dlaczego? Moje powieki należą do tych wybitnie tłustych i wszystkie cienie, których używałam do tej pory w maksymalnie dwie godziny wyprowadzały się z rejonów im przynależnych (nawet przy wykorzystaniu bazy). Zniechęciło mnie to do dalszych prób na długo, jednak nie mogłam się oprzeć chęci przetestowania palety Laid Bare Eye Palette Lily Lolo od Costasy.




Czas dla urody ;) + ogłaszam porządki!



Powrót do pracy po dłuższym wolnym zwykle bywa trudny. Również i ja nie odstaję od reguły - w minionych dniach nie bardzo wiedziałam gdzie najpierw ręce wsadzić :P. Z utęsknieniem czekałam na weekend, by wreszcie należycie się wyspać i oddać relaksującym zabiegom domowego spa ;).



Mały, wyprzedażowy update + nowości ;)




Dzięki moim wspaniałym Czytelnikom wyhaczyłam inne promocje niż te, o których mówiłam wczoraj ;). Kurczę, a mogłabym się w końcu sfokusować na ciuchy, bo niedługo prawdziwym będzie stwierdzenie, że nie mam się w co ubrać xD.

Rossmann (gazetka KLIK!) proponuje:

Wyprzedażowy szał drogeryjny



Styczeń okresem wyprzedaży wszelakich ;). Szał zakupów ogarnął nie tylko przybytki odzieżowe - również w drogeriach można zauważyć wielkie szyldy z napisami "Do XX % taniej". Mimo tych deklaracji po obecnych promocjach spodziewałam się czegoś więcej. Niemniej i tak można ustrzelić godne uwagi perełki ;)

Jedna z gazetek Biedronki (gazetka KLIK!) informuje o elektrycznej szczoteczce do twarzy za 19,99zł (to akurat produkt, do którego nie mam kompletnie przekonania) i suszarce UV do paznokci w tej samej cenie. Promocja rozpocznie się 16.01.2015r.

Aktualnie w Biedronce (gazetka KLIK!) można dorwać szampony, balsamy i maski Romantic Professional w zabójczej cenie 7,79zł. Mam nadzieję, że po weekendzie coś się jeszcze dla mnie ostanie ;)

Jak opanowałam trądzik XXIV: mydło za grosze




Mydełka w pielęgnacji mojej cery już od dawna zajmują poczesne miejsce. Z tego też względu wszelkie nowe (dla mnie) mydlane precjoza wywołują ssanie w moim kosmetycznym żołądku :P. W taki oto sposób w ramach współpracy ze sklepem Zielona-Oliwka w moje łapki wpadło ziołowe mydło Sidha z Neem i Tulsi.



Dziękuję, dziękuję, dziękuję!



Śpieszę dziś do Was z informacją, że dzięki Wam po raz kolejny w rankingu najpopularniejszych blogów kosmetycznych tworzonym przez Lusterko  trafiłam do złotej pięćdziesiątki ;). Taka wspaniała wiadomość w ostatni dzień wolnego :D.


http://www.lusterko.net/2015/01/najpopularniejsze-polskie-blogi.html

Arganowe błoto?



Kosmetyki niezbyt standardowe budzą moje dzikie zainteresowanie ;). Dziwne nazwy, ciekawe składy czy zastosowania - to jest to :D. W ten oto sposób zdecydowałam się na testy Błota arganowego od Bingo Spa. Nazwa ta dość szybko przykuła moją uwagę.

Błoto arganowe? Cóż to w ogóle za precjozo? Musiałam spróbować ;).



Mycie włosów mydłem - podejście pierwsze



O planach umycia włosów mydłem pisałam Wam na Facebooku. Oczywiście, wiodła mnie głównie ciekawość oraz chęć spróbowania czegoś nowego. Po cichu liczyłam też na świetny wygląd włosów. W końcu od słów przeszłam do czynów ;). Jaki był efekt tego pierwszego podejścia?

Wykorzystałam  Aleppo z czarnuszką - postanowiłam postawić sobie dość wysoko poprzeczkę i zacząć od mydła w kostce. Mój wybór padł na tą wersję w zasadzie totalnie przypadkowo, nie było w tym głębszego planu ;).

Na włosy nałożyłam wcześniej standardową dla mnie ilość oleju słonecznikowego (zwykły, do pieczenia), bo chciałam myjadło sprawdzić w standardowych warunkach bojowych :P. Uzbrojona w mydło, pędzel do golenia (by oszczędzić sobie problemów ze spienieniem kostki), cytrynową płukankę oraz Kallosa Blueberry udałam się do łazienki. 

Pomysł z pędzlem był z całą pewnością strzałem w dziesiątkę, bo bez niego nie mam pojęcia, jak namydliłabym moje uprzednio zmoczone wodą kłaczki. Całość fryzury zapieniła się zacnie, po standardowym dla mnie masażu spłukałam pianę i powtórzyłam całość procedury. Następnie nałożyłam na 5 minut Kallosa Blueberry, spłukałam maskę, użyłam płukanki, osuszyłam włosy i wystylizowałam jak zwykle.

Cóż, to, co zastałam na głowie ciężko nazwać obciążeniem - to był po prostu przetłuszcz stulecia :P. Olej po prostu nie został domyty w zadowalającym stopniu ;). Nie zauważyłam też osadu, ale to akurat nie jest zaskakujące po kwaśnej płukance. 

Całe szczęście, że wybrałam sobie dzień wolny, więc sytuacja wywołała jedynie moje rozbawienie :P. Chwyciłam za szampon i doprowadziłam włosy do porządku.

Zastanawiam się, czy problem leży po stronie użytego mydła (dość delikatne w przypadku mojej twarzy), oleju czy techniki mycia. Pewnie we wszystkim po trochu, ale na pewno będę próbować dalej, z innym produktem. A to Aleppo może wypróbuję na czystych, nie potraktowanych olejem włosach? Temat z całą pewnością mnie wciągnął, ale wymaga dopracowania na wielu poziomach ;). Może też po prostu mycie włosów mydłem nie jest mi pisane? Zobaczymy ;)

Macie jakieś doświadczenia z myciem włosów mydłem?


Produkt świetny, ale...



Maskara - moja nieodłączna przyjaciółka. Mam "blond rzęsy", których końcówek w wersji naturalnej nie widać, bo... są białe :P. Warstwa tuszu sprawia, że "mam firanki" i zwyczajnie lepiej się czuję ;). Sprawdzam wiele różnych tego typu produktów, a w ostatnim czasie w mojej kosmetyczce zawitała Naturalna maskara Lily Lolo w ramach współpracy z Costasy.






Roczkowe przypominajki ;)



Stało się tradycją, że koniec i początek roku są czasem, gdy przypominam posty, z których jestem szczególnie zadowolona bądź uważam, że najwięcej wniosły/były najczęściej czytane przez Was ;). By tradycji stało się zadość - oto posty z 2014 roku, z których jestem dumną ;)


Rozwinęłam również serię Problemy włosowe, gdzie największym powodzeniem cieszył się wpis o wypłukiwaniu henny/indygo z włosów przy pomocy Coli lub Borasolu.

Problemy włosowe XVIII: czy miękka woda zawsze jest najlepsza dla włosów?
Problemy włosowe XIX: jak długo trzymać olej na włosach?
Problemy włosowe XXI: czy sokiem z cytryny można zakwasić płukankę?

Rozpoczęłam także dwie inne serie, jednak, jak widać, włosy pociągają mnie najbardziej ;). Postaram się jednak i o nie należycie zadbać w nadchodzącym roku. Mam też pomysł na coś nowego, ale nie wiem, jak uda mi się to wkomponować w swój czas. Zobaczymy ;)

Problemy skórne III: jak dobrać mydło Alepp/Alepia do potrzeb swojej skóry?
 
Pielęgnacja kwasowa dla początkujących I: skąd pomysł na taką serię?
Pielęgnacja kwasowa dla początkujących II: czym są kwasy stosowane w kosmetyce?
 
Niniejszym stwierdzam, że mijający rok mimo swojej intensywności był bardzo płodny we wpisy ;).

A jak Wam minął 2014 rok?