Kosmetyczne hity i kity 2016 roku!



Wydaje mi się, że na ten post podsumowujący czekaliście najbardziej ;). W zeszłym roku zrecenzowałam wiele kosmetyków, które w skrócie można zakwalifikować do trzech kategorii: hity, średniaki i kity. Z racji, że dwie skrajne grupy budzą zwykle najwięcej emocji to właśnie na nich dziś się skupię.

Na szczęście okazało się, że hity dominują nad kitami, więc kosmetycznie mogę zaliczyć rok 2016 na plus ;). Poniżej znajdziecie zestawienie produktów, które mnie zachwyciły, a pod koniec posta poczytacie o bublach, które do mnie trafiły. Każdy z kosmetyków opatrzony jest krótkim komentarzem oraz linkiem do pełnej recenzji. Zaczynamy!

Hity:


Maska Kallos Caviar - emolientowy produkt ze stajni Kallosów, który absolutnie skradł mi serce. Wielbicielką tych wielkich i tanich masek jestem od dawna, ale nawet wśród nich mogę wyróżnić produkty dobre, bardzo dobre i wspaniałe. Ta maska ewidentnie należy do tej ostatniej grupy ;). Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.

Dr Sante, Macadamia Hair Mask (Maska Odbudowa i ochrona z olejem makadamia i keratyną) - solidna bomba proteinowa dla włosów potrzebujących tego typu dopieszczenia. Gęsta konsystencja zapewnia sporą wydajność, cena kusi, a efekty działania - boskie. Pełna recenzja dostępna jest TUTAJ.


Dr Sante Maska Keratin - jeśli poprzedniczka była proteinową bombą, to tutaj mamy proteinowy ładunek termojądrowy ;). Moim proteinolubnym włosom bardzo przypadła do gustu, jednak tym, którzy mają włosy bardziej wrażliwe na te składniki zalecam ostrożność. Recenzja - TUTAJ.


Maska Kallos Keratin - tym razem zachwycił mnie produkt "małoproteinowy". Wielka pojemność, niska cena i fajny efekt - nadal jestem fanką produktów Kallos i niewiele wskazuje na to, żeby coś się zmieniło w tej kwestii. Przede mną testy szamponu (tylko za Chiny Ludowe nie mogę zdecydować się na wersję xD). Recenzję przeczytacie TUTAJ.


Maska Kallos Banana - dość lekki, a zarazem emolientowy produkt o przecudnym, bananowym zapachu. Chyba mogę się już nazwać "Kallosomaniaczką"? ;) Pełna opinia - TUTAJ.


O'Herbal, Odżywka do włosów przetłuszczających się z ekstraktem z mięty - świetny produkt do stosowania zarówno na długość włosów jak i na skalp. Odświeża, ujarzmia, łagodzi i odżywia, a do tego ma wielkie opakowanie w przystępnej cenie. Recenzja - TUTAJ.


OleoKremy BIOVAX L'biotica - dają super efekt na włosach już przy zastosowaniu minimalnej ilości, pięknie pachną i można je kupić w zasadzie wszędzie. Przyznaję, że mój pierwszy konkretniejszy kontakt z Biovaxami zapisuję na plus ;). Recenzję porównawczą znajdziecie TUTAJ.


Joanna Seria Hypoalergiczna, Szampon - przecudowny zdzierak idealny dla włosów trudnych do domycia. Mimo swojego zachwytu jego działaniem mam jednak sporo wątpliwości, czy jest on rzeczywiście takich "hypoalergiczny", jak deklaruje producent. Recenzję przeczytacie TUTAJ.


Alberto Balsam, Szampon Sun Kissed Raspberry - tani i dość dobrze dostępny (głównie w Tesco) szampon, który wprawdzie zawiera filmformery, ale moje włosy myje "jak szatan". Do jego zakupu przekonały mnie dobre doświadczenia z balsamami tej firmy. Recenzja TUTAJ


Alterra, Olejek do włosów suchych i łamliwych  
- ta mieszanka olei chodziła za mną już od dawna. Moje włosy pokochały ten produkt, jednak nie sposób wspomnieć, że jego cena w porównaniu do objętości jest wysoka. Pełną recenzję przeczytacie TUTAJ.


Wellness&Beauty, Lawendowy olejek do kąpieli - kolejny kosmetyk, którego używałam niezgodnie z przeznaczeniem ;). Po pierwszym zastosowaniu go na włosy byłam tak zadowolona, że więcej nie wlałam go do wanny xD. Recenzję znajdziecie TUTAJ.


Isana Mademoiselle Raspberry, Balsam do ciała Malina - kolejny produkt wielofunkcyjny w moim zestawieniu ;). Świetnie sprawdza się zarówno do ciała jak i stosowany do kremowania włosów. Pełny opis jego właściwości znajdziecie TUTAJ.


Dove Silk Glow Odżywczy żel pod prysznic - marka Dove kojarzy się z drogeryjnymi składami, bazującymi na mocnych detergentach. Tutaj spotkała mnie duża, miła niespodzianka - w tym produkcie nie znajdziemy żadnych siarczanowych detergenów ;). Pełną opinię o tym produkcie znajdziecie TUTAJ


Marion, 14-dniowa terapia wzmacniająca do włosów - nieszczególnie przepadam za wszelkiego rodzaju ampułkami, ale te zaskoczyły mnie bardzo przyjemnie efektem. Tyle, że nie zużyłam ich w 14 dni, ale o tym przeczytacie w recenzji TUTAJ.


Kaminomoto Hair Growth Accelerator II
Kaminomoto Hair Growth Tonic II 

Obie wcierki Kaminomoto przypadły mi do gustu i teraz żałuję, że tak późno je przetestowałam ;). Szkoda jedynie, że kosztują naprawdę słono. Recenzje toników możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ.


Himalaya Herbals Purifying Neem Cleansing Astringent Toner (Tonik oczyszczająco-ściągający) - wielofunkcyjne cudo! Wykorzystywałam go jako wcierkę oraz "kompres" (przy wykorzystaniu maseczek bawełnianych). W obu podejściach uzyskałam zacne efekty, o których możecie przeczytać TUTAJ.

Isana Young, Żel do mycia twarzy i demakijażu oczu - sprawdził się u mnie świetnie, jednak trochę razi mnie sygnowanie go jako produktu do cer wrażliwych. Etanol i chlorek sodu - z tymi składnikami wrażliwcy z całą pewnością się nie lubią. Dobry, wydajny, tani i łatwo dostępny. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.


Avena Vital Care Żel oczyszczający - delikatny, a jednocześnie skuteczny produkt przeznaczony do mycia cer wrażliwych. Dodajmy do tego szatańską wydajność i mamy produkt wart szczególnej uwagi ;). Opinia - TUTAJ.


Intimea, Emulsja hypoalergiczna do higieny intymnej (wersja różowa) - jeden z wielu multifunkcyjnych kosmetyków, któremu mogłabym śpiewać pieśni pochwalne. Świetnie sprawdza się do mycia zarówno twarzy jak i całego ciała. Sądzę też, że wielu posiadaczy wrażliwego skalpu będzie zadowolonych przy wykorzystaniu tej emulsji do włosów. Niska cena, ładny skład, dobra dostępność - czego chcieć więcej? Pełną recenzję znajdziecie TUTAJ.


Garnier, Płyn micelarny do cery wrażliwej - kupiłam go za Waszymi namowami i powiem tyle - dziękuję! Wielka butla w niskiej cenie (często można go nawet dostać w dwupakach w Biedronce) zawiera produkt, który radzi sobie z usuwaniem makijażu, nie podrażnia, nie pozostawia lepkiej warstwy ani nie powoduje wysypów niedoskonałości. Recenzja - TUTAJ.


Ziaja Ulga, Płyn micelarny do skóry wrażliwej - płynów micelarnych zużywam hektolitry, więc testuję ich także sporo. Egzemplarz od Ziaji bardzo mile mnie zaskoczył - recenzja TUTAJ.


AA Hydroalgi różowe, Skóra wrażliwa i skłonna do alergii, Płyn micelarny - kolejny dobry micel w niewygórowanej cenie, który dodatkowo jest całkiem nieźle dostępny (Rossmann). Myślę, że wrócę do niego w przyszłości - jeśli nie zostanie wycofany, jak wszystko co dobre... Recenzja - TUTAJ.


Bioselect, przeciwzmarszczkowy krem pod oczy - świetny produkt pod oczy, który trafił do mnie "znikąd" (nie słyszałam nigdy wcześniej o tej marce). I dobrze, że tak się stało, bo to jeden z najlepszych kremów pod oczy jakie miałam. Opinia - TUTAJ.


Miya Cosmetics, myWONDERBALM Hello Yellow - konkretny zachwyt zarówno pod względem działania jak i obsługi. Do uwielbienia brakowało mi tylko dodatku filtrów przeciwsłonecznych. Recenzja - TUTAJ.


Vis Plantis Atopy Tolerance, Krem-emolient barierowy na powieki i wokół oczu
- oto i krem, który wzbudził w mojej skórze zimowy zachwyt ;). Bardzo szybko zaczęłam go stosować na całej twarzy i śmiało mogę go nazwać hitem zimy 2016/2017. Zobaczymy jak sprawdzi się wiosną ;). Recenzję (a w zasadzie pean pochwalny ;)) znajdziecie TUTAJ.


Bioselect, Ujędrniające serum do twarzy i szyi - serum Bioselect również zrobiło na mnie świetne wrażenie. Dopracowane opakowanie, świetne działanie i należyte wchłanianie - ma wszystko, czego oczekuję od produktu tego typu. Recenzja - TUTAJ.


Purederm, Oczyszczający i regenerujący peeling enzymatyczny - godny następca nieodżałowanego peelingu od Apis Cosmetics, któremu zmieniono skład na dużo gorszy. Polecam każdemu ;). Obecnie drżę na samą myśl o tym, że jeszcze w nim mogliby coś pomieszać. Recenzja - TUTAJ.


Casyopea, Maska do ciała z błotem z Morza Martwego - jak dla mnie absolutny hit zarówno na twarz (cudny efekt oczyszczenia dla problemowej, zanieczyszczonej cery) oraz ciało (wygrywa z moim rogowaceniem okołomieszkowym). Tutaj wersja już "rozmieszana" z wodą, ale dla swoich potrzeb możecie takowe błotko kupić z innej firmy w formie wysuszonej. Recenzja - TUTAJ.


Pierre Rene Professional, Royal Mat Lipstick i lakier Monroe Red - dwaj przedstawiciele kosmetyków do makijażu. Te czerwienie królowały u mnie w święta i królują nadal ;). Recenzję znajdziecie TUTAJ.
 

Elizabeth Arden Green Tea - perfumy i wszelkie zapachy zwykle mnie męczyły, ale ten egzemplarz to cudo nad cudami i na dodatek w niskiej cenie ;). Recenzja - TUTAJ

Kity:


Marion, Golden Skin Care, Serum Hialuronowe Nawilżenie- za Chiny Ludowe nie dopatrzyłam się jego działania na mojej skórze. Krzywdy mi nie zrobiło, ale równie dobrze mogłabym niczego nie stosować -.-. Pełna recenzja - TUTAJ.


Ziaja Liście Manuka, Żel myjący normalizujący - za mocny nawet dla mojej pancernej skóry (a możecie mi wierzyć, naprawdę dużo potrafi znieść bez burczenia). Nawet niska cena i funkcjonalne opakowanie nie tuszuje mojego zawodu. Recenzja - TUTAJ.



Biotebal, szampon i odżywka - długo zastanawiałam się, czy umieścić je w kosmetycznych kitach minionego roku. Krzywdy mi nie zrobiły, jednak po tej marce i tak szeroko reklamowanych produktach spodziewałam się chociaż minimalnego, deklarowanego efektu. Dostałam natomiast szampon, który włosów nie domywał i odżywkę, która ma ograniczyć wypadanie, a producent nic nie mówi o jej wcieraniu w skórę głowy (a i skład do takiego wcierania nie zachęca) xD. Podwójną recenzję znajdziecie TUTAJ.


Pro Formula World's Garden Linden, Szampon do włosów przetłuszczających się - kolejny szampon, który nijak nie mył moich włosów. A szkoda, bo jego cudny zapach do dziś śni mi się po nocach... . Recenzja - TUTAJ.


Barwa Naturalna, Szampon z żurawiną - kolejny szampon oparty na mocnych detergentach, któremu nie udało się domyć moich włosów. Czemu się tak stało - nie wiem. Widocznie po raz kolejny włosowa praktyka pokonała teorię. Recenzja - TUTAJ.


Schauma Nectar Nutrition (Odżywczy Nektar), Odżywka-nektar - ciężko było mi nawet ocenić działanie tego produktu, ponieważ domycie włosów po jego użyciu graniczyło z cudem. Recenzję znajdziecie TUTAJ.

Bania Agafii, Odmładzająca maska do twarzy z białą glinką 
- mogę ją nazwać produktem "widmo": nakładam, a efektów działania próżno szukać. Oddaję jej jednak sprawiedliwość - nie zrobiła mi krzywdy. Recenzja dostępna jest TUTAJ.


Himalaya Herbals, Żel oczyszczający do mycia twarzy z Neem (Purifying Neem Face Wash) - ten żel również nie zrobił mi krzywdy, ale też w żaden sposób nie oczyszczał mojej skóry. Ba, zostawiał na niej śliską warstewkę, której bardzo nie lubię. Pełna opinia - TUTAJ


Isana Young, Active Clear, Anti Pickel Serum (Serum przeciw wypryskom do cery tłustej i zanieczyszczonej) - serum nijak nie spełnia swojej deklarowanej roli. Jego wpływ na zmiany trądzikowe jest... żaden xD. Dobrze, że chociaż nie spowodowało u mnie powstawania nowych. Recenzja - TUTAJ.

Jak wygląda Wasz prywatny ranking kosmetyczny? Może pokrywa się choć w części z moim? ;)

Komentarze

  1. Odżywkę z O'herbal mam zamiar kupić. Kallosa miałam, ale u mnie okazał się ogromnym niewypałem. :) Alterrę uwielbiam, większość się u mnie sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Testuj, może wśród mojego "topu" znajdziesz coś dla siebie ;)

      Usuń
  2. Perfumy Elizabeth Arden dostałam na święta i są po prostu piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. 75% Woda/hydrolat (ja mieszam hydrolat lipowy z kocankowym w proporcji 1:1) 35.5ml
    10% Kwas hialuronowy 5ml
    10% Glukonolakton 5ml
    5% Mocznik 4.5ml
    Kasiu czy tonik z tego przepisu można zrobić ze zwykłą wodą lub źródlaną? Czy muszę kupować destylowaną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Destylowana woda jest tania jak barszcz, poza tym w zwykłej kranowej i w butelkowanych znajdują się metale potencjalnie wiążące/dezaktywujące składniki aktywne tego toniku.

      Usuń
    2. Dużo lepszym pomysłem jest woda destylowana.

      Usuń
  4. "jeśli poprzedniczka była proteinową bombą, to tutaj mamy proteinowy ładunek termojądrowy ;)" - hehe, super to napisałaś :) Kuszą mnie obie te maseczki Dr. Sante, o których napisałaś - wersję z olejem arganowym kocham miłością szczerą i oddaną :)

    Widzę, że króluję kallosy :) Mnie zauroczyła najmocniej wersja multivitamin :)

    Wspaniały post ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u mnie nieźle się Multiwitamina sprawdziła ;)

      Usuń
  5. Mnie też ten micel z Ziai zaskoczył, ale niestety pieczeniem. Maski Kallos lubię. Tą bananową bardziej za zapach, bo dla moich włosów jest ciut za słaba. Ale i tak przyjemnie mi się ją używało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Perfumy są śliczne, może kiedyś się w nie zaopatrzę :D Maseczkę Babuszki,krem do włosów Biovax i krem pod oczy Vis Plantis uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja lubię Elizabeth Arden Green Tea wersje cherry. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jej nawet nie wąchałam, muszę nadrobić koniecznie!

      Usuń
  8. Mamy kilku wspólnych ulubieńców: żel do mycia twarzy Vis Plantis (ooo tak, jest mega wydajny!), krem-emolient na powieki i wokół oczu oraz emulsję do higieny intymnej z Biedry.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dużo tych kosmetyków :) większości nigdy nie używalam :)

    OnlyDreams

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobnie jak Ty uwielbiam Kallosy. Jednak u mnie najlepiej działa Latte i Argan, ale też kilka czeka jeszcze na wypróbowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Argan działa u mnie też cudnie, ale zapachem mnie zabija xD

      Usuń
  11. Ten płyn z AA różowy jest bardzo dobry do mojej cery ;) Mam już 3 opakowanie i jestem zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam ochotę na bananowego Kallosa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wpis podsumowujący rok to idealna okazja, żeby Ci podziękować za polecenie Kallosów. Mam wersje aloa (niezawodna, fajna do mycia) i keratin (akurat tyle protein, ile mi trzeba), jestem zachwycona (ale moje kłaki to żadne wyzwanie - proste niskopory, prawie wszystko się na nich sprawdza).
    Za to dla mojej mamy Kallos to była rewolucja. Kilka miesięcy temu poleciłaś mi wersję Color do mycia z natury ekstremalnie suchych, wysokoporowatych włosów. Nic nie dało nawet w 10% tak dobrego efektu! Wcześniej testowała wszystko - bardzo mocne maski, olejowanie, łagodne szampony, zero efektu. Przejście na mycie tą odżywką dosłownie po kilku użyciach (!) dało widoczny efekt - włosy są gładkie, błyszczące, miękkie, łał. Do ideału nadal daleko, ale przedtem wyglądały jak siano spalone kiepską trwałą lub rozjaśniaczem, więc doprowadzenie ich do przyzwoitego stanu to naprawdę coś.
    Bardzo dziękuję, to był strzał w dziesiątkę!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kilka produktów znam i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Spisałam kilka twoich hitów, będę testować. Jedyne z czym się nie zgodzę to firma Biovax, nie dostał żaden produkt u mnie najmniejszej pochwały. Szkoda, odżywki, szamapony robią mi więcej szkody niż pożytku. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A które konkretnie produkty Biovax testowałaś?

      Usuń
    2. Tego samego jestem ciekawa, bo chyba nie znam żadnej osoby, która by nie znalazła choć jednego hitu w ich ofercie. Z kolei zauważyłam, że niektóre osoby jakby celowo dyskredytują w sieci, a szkoda bo to nasze polskie produkty.

      Usuń
  16. Sporo hitów i kitów.
    Ja póki co nie znalazłam ulubieńca z Kallosów. Keratin, cherry i blueberry zaliczam do kitów. W kolejce czeka banana, milk, pro-tox, omega, algae i aloe. Może wśród nich bedzie w końcu taki, który je dociązy a nie zrobi siana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie jest dla wszystkich, może Tobie akurat Kallosy nie pasują. Mają podobne bazy - może coś ze składników bazowych wywołuje u Ciebie puch?

      Usuń
  17. Bardzo lubię taki wpisy :)
    Lubię Kallosy, najbardziej Keratin, ale jeszcze wielu nie miałam, następny Caviar czeka w kolejce ;) Tą odżywkę O'Herbal też lubiłam.
    Zaciekawiły mnie bomby proteinowe już jak o nich pisałaś wcześniej, kiedyś wypróbuję, ale narazie mam za dużo kosmetyków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak Twoje włosy reagują na proteiny w kosmetykach?

      Usuń
  18. widzę same znajome kosmetyki. Bananowego kallosa lubię tak samo dobrze sprawdził się u mnie żel manuka z ziaji i żurawinowy szampon barwy ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Z wieloma hitami się zgadzam a na kity też się nacięłam i tutaj szczególny "ukłon" w stronę serum Isana, które sama niedawno recenzowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. oleokremy polecam wszystkim w ciemno. są bardzo wydajne, delikatne składy, pięknie pachną i nie obciążają, super chronią końcówki zwłaszcza na zimę. lbiotica ma też dobre maski, np bambusowa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Testy masek dopiero przede mną, ale z opinią o OleoKremach się w pełni zgadzam ;)

      Usuń
  21. Hej! Masz ogromne zaopatrzenie i wiedze, podziwiam :) Powiedz mi co myslisz na temat kosmetyków od: http://www.proto-col.pl/ ? Mialas okazje moze testowac jakies ich kosmetyki? Zastanawiam sie nad kupnem maski i zelu z kolagenem? Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie testowałam, a dodatkowo na podanej stronie nie znalazłam składów INCI, więc nic o nich nie mogę powiedzieć ;)

      Usuń
  22. Tęsknię za łatwym dostępem do Kallosów w Polsce, rzucaniem się na kosmetyki w Biedronce i odkrywaniem perełek wyprodukowanych dla Rossmanna :(
    Ja z Isana miałam żel w niebieskiej tubie i się nie polubiliśmy: przy myciu twarzy wysuszał mi nawet dłonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebieskiego nie miałam, może faktycznie działa "mocniej" od tego różowego.

      Usuń
  23. oleokremy faktycznie znakomite, świetny blog swoją drogą :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dla mnie hitem jest woda, która odkwasza organizm, pozwala zniwelować negatywne działanie na organizm wolnych rodników - wodę taką daje filtr redox fitaqua - woda z niego to swoista woda młodości :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz