Podsumowanie 2016 roku - prywata ;)



"Stary" rok minął mi jak z bicza strzelił. Od lat nie narzekałam na brak zajęć, jednak w ciągu ostatnich 366 jeszcze ich sobie dołożyłam. Nie narzekam, aczkolwiek nie miałabym nic przeciwko, gdyby doba w jakiś magiczny sposób się rozciągnęła ;). 

Skorzystam jednak z okazji do złożenia Wam życzeń - oby 2017 rok był najlepszym w Waszym życiu, a każdy kolejny był jeszcze lepszy ;). Samych sukcesów, pomyślności, zdrowia i radości! 



Lubię wszelkiego rodzaju podsumowania, więc i dziś nie odmówię sobie tej przyjemności ;).
  • Wróciłam do okularów. Dla większości z Was będzie to podpunkt dość "śmiechowy", jednak zawsze uważałam, że w okularach wyglądam (delikatnie mówiąc) źle. Z wiekiem jednak przychodzi mądrość (taaa :P) i po 9 latach chodzenia tylko w soczewkach (niezdrowo, nie róbcie tego sami!) znów mam bryle (TUTAJ je pokazywałam). Nadal uważam soczewki za wygodniejsze, ale okulary też goszczą na moim nosie często.
  • Zrobiłam kurs na prawo jazdy i zdałam egzamin. Ileż mnie to nerwów kosztowało - wszystkie egzaminy na studiach plus egzamin doktorancki chowają się w niewidocznym miejscu xD. Dokument zdobyłam przy czwartym podejściu i nie wstydzę się tego. To był w zasadzie pierwszy egzamin, przy którym stres mnie pokonał. Z perspektywy czasu lepszym pomysłem byłoby zrobienie dokumentu w liceum - wtedy byłam jakaś bardziej wyluzowana. Teraz jazda stanowi dla mnie mega przyjemność, ale drugi raz przez tą historię nie chciałabym przechodzić :P.
  • Zaczęłam pracę w liceum - jestem nauczycielką chemii. Po pierwszych dwóch tygodniach, gdy zalała mnie fala papierowej biurokracji oraz stresowałam się samym prowadzeniem lekcji, naprawdę zaczęło sprawiać mi to przyjemność ;). Wciąż "uczę się uczyć" (w tym zawodzie taka nauka trwa przez całe życie, jeśli los pozwoli), ale naprawdę czuję satysfakcję, gdy moi uczniowie rozgryzają kolejne tematy.
  • Zaliczyłam kolejny rok studiów doktoranckich. Prawdopodobnie przez przeprowadzkę mojego wydziału i związany z tym galimatias oraz moją pracę nie obronię się "w terminie" (czytaj: w ciągu czterech lat), ale mam nadzieję, że jakoś to ogarnę. 
  • Jestem spokojniejsza - chyba ilość pracy spowodowała, że nie przejmuję się błahostkami. Fizycznie jestem bardziej zmęczona, ale psychicznie - oaza spokoju ;).
  • Zwiedziłam trochę świata, głównie dzięki mojemu M. - w tym roku skupiliśmy się na poznawaniu piękna szeroko rozumianej okolicy.
  • Zrobiłam sobie kilka kursów, w tym - zostałam trenerem-szkoleniowcem "z papierami".

Nigdy nie robię sobie postanowień noworocznych - zawsze staram się, by kolejny rok był po prostu lepszy ;).

Jak u Was wygląda bilans minionego roku?

P.S. Na fanpage mojego bloga możecie zgarnąć pudło pełne pachnącego, świecowego barachła KLIK! ;)

Komentarze

  1. Gdzie uczysz? Bo właśnie się wybieram na biol-chem do liceum :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest dobry pomysł pisać o tym publicznie ;). Przyznaję też, że w mojej szkole jest dwóch innych chemików - nie wiadomo do którego trafisz.

      Usuń
  2. Cieszę się, że opowiedziałaś coś o sobie Kasiu:)
    Myślę, że Twoim sukcesem jest również blog i wierne czytelniczki:)
    Dla mnie również prawo jazdy było pasmem strasznych udręk i egzaminy na studiach mogły się przy tym schować.
    Muszę Ci przy okazji podziękować za polecenie sklepu zoio. To w końcu tam znalazłam sukienki, których szukałam baardzo długo. I za jaką cenę! Są super! Kupiłam przed Świętami 3 :)
    Życzę ci cudownego roku! Aga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog to się rozumie samo przez się ;)

      Bardzo się cieszę, że znalazłaś tam coś dla siebie. Sama pewnie niedługo popełnię kolejne zamówienie :D

      Pomyślności!

      Usuń
  3. Bardzo wiele osiągnęłaś Kasiu w minionym roku - gratulacje :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja prawo jazdy robiłam w szkole średniej - to był fajny czas, bardzo lubiłam kurs i do dziś lubię jeździć samochodem, gratuluję że zdałaś egzamin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurs był fajny, jazda jest fajna, ale egzamin - no nie xD

      Usuń
  5. Gratulację udanego roku.
    Zapraszam na mojego bloga na konkurs kosmetyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje, bardzo dużo osiągnęłas. Też w tym roku udało mi się zrobić kurs na prawo jazdy i potwierdzam to co o nim napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Chciałabym o coś zapytać :) obecnie przebywam w Niemczech i wybrałam się w poszukiwania czegoś łagodnego do mycia twarzy. W Polsce używałam żel z facelle albo płyn do higieny intymnej z biedronki. Ostatnio przy okazji wizyty w dm zdecydowałam się na płyn do higieny intymnej o takim skladzie: Aqua, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Xanthan Gum, Lactic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Sodium Benzoate, Disodium Coco-Glucoside Citrate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Sodium Chloride. Jak myślisz nadaje się? ;)

      Usuń
    2. Powiem tak - używałabym :D

      Usuń
  7. Czy w wieku 23 lat można jeszcze urosnąć z 1-2 cm? Czy np. picie tranu miałoby szansę pomóc? Wiadomo, że pewności nie ma ale pytam czysto hipotetycznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takich szans - fragmenty tkanki chrzęstnej odpowiedzialne za przyrost kości już dawno skostniały.

      Usuń
    2. A nie jest tak, że dojrzewamy do około 25 roku zycia?

      Usuń
    3. Dojrzewamy, nie rośniemy ;) Statystycznie wzrost zostaje zakończony około 20 roku życia (dla mężczyzn) i sporo wcześniej dla kobiet (zwykle podaje się, że dla kobiet wzrost zatrzymuje się 2-3 lata po pierwszej miesiączce).

      Usuń
  8. wow pani nauczyciel ? :) i to jeszcze chemii..buuu ;( miałam raptem 3 z tego ;p
    prawko zdane - wielkie gratki ;*
    I ogólnie bardzo dużo osiągnęłaś :)
    Oby tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dużo osiągnęłaś w ciągu roku :). Gratuluję :). Co do prawa jazdy niestety, ale stres nie jest najlepszym sprzymierzeńcem :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy mycie twarzy tylko plynem micelarnym wystarczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi wystarcza płyn micelarny, woda i mydło siarkowe :)

      Usuń
    2. Anonimku, jeśli tylko Twojej cerze to wystarcza - wszystko zależy od preferencji konkretnej skóry ;)

      Usuń
  11. Gratuluję! Sama w przyszłości chciałabym zostać nauczycielem, studia kończę w tym roku, zaraz po nich wyjeżdżam do Niemiec, gdzie chciałabym nauczać Polaków języka niemieckiego, planuję to od kiedy wybierałam studia i specjalizację ;) Co do okularów - znam ból ich noszenia, bardzo długo zajęło mi dojście do wniosku, że nie ma co kłócić się ze sobą i po prostu trzeba zacząć je nosić. Pomogło mi dobranie oprawek, które mi się spodobały i dzisiaj myślę, że musiałam do świadomego noszenia okularów po prostu dorosnąć, choć w twoim przypadku to nieco inna sprawa - ja w pełni świadomie zrezygnowałam z jakiejkolwiek formy wspomagania swojego wzroku.
    Prawo jazdy w moim przypadku było czystą formalnością (i wydatkiem :D), gdyż samochodem jeździć umiałam zapisując się - mam czterech starszych braci, nauczyli mnie prowadzić już gdy byłam w gimnazjum, chociaż czasami mam wrażenie, że momentami mi to bardziej przeszkadzało niż pomagało. Każdy kto robił prawo jazdy umiejąc prowadzić doskonale mnie zrozumie. Nauka nijak ma się do faktycznej jazdy samochodem, przynajmniej w pewnym stopniu ;)
    Mam takie pytanie, jedno z tych "co byś zrobiła na moim miejscu?" ;) Otóż jestem kilka miesięcy po rozjaśnianiu włosów z brązu do dość jasnego blondu, który mi pozwala nie przejmować się odrostami, a włosom rosnąć, by w końcu pozostały tylko te naturalne, moje własne :D Problem polega na tym, że po ścięciu dobrych 20 centymetrów (strach porównywalny do twojego przy zdawaniu prawa jazdy), gdzie sięgają kawałek za ramiona, czyli kilka centymetrów ponad najbardziej niepraktyczną dla mnie długość, są idealne do tego, by je związać na czubku gumką invisibooble i mieć święty spokój. Nie pamietam kiedy ostatni raz miałam rozpuszczone włosy, związuję je zawsze i wszędzie, nawet na sylwestra nie miałam ochoty dawać im wolności :D Nienawidzę chodzić w rozpuszczonych włosach bez względu na porę dnia czy roku, po prostu, taki mój fetysz :D i tu pojawia się problem. Moje włosy są w naprawdę złym stanie. Ścięłam je maksymalnie do punktu, w którym mogę je jeszcze związać, jednak czuprynę będąca w takim stanie zawiązywanie niszczy jeszcze bardziej. Widzę z miesiąca na miesiąc, jak niszczeją i się kruszą, a to wszystko od związywania. Próbowałam zwykłych gumek czy frotek do włosów, ale to wiele nie zmienia. Nie chcę ich rozpuszczać, bo po pierwsze nienawidzę tego, po drugie nawet gdybym się przemogła, to one prezentują się naprawdę koszmarnie. Ubolewam nad ich coraz większymi zniszczeniami, bo dbam o nie poprzez stosowanie masek, olejowanie, delikatnie się z nimi obchodzę, a te są coraz bardziej zniszczone. Każda gumka robi im krzywdę, ale to wina nie samej gumki, ale stanu włosów. Pomyślałam o ich ścięciu, ale po pierwsze już ich nie zwiążę, a tego chyba nie zniosę, po drugie zniszczone są na całej długości, więc nawet po ścięciu zniszczenia będą, nadal widoczne. Nie chcę jednak wciąż i wciąż pogarszać ich stanu coraz bardziej. I tu moje pytanie. Ścinać czy nie ścinać? :D Rozważam wszelkie za i przeciw, ale to naprawdę trudna decyzja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - mam dziwne wrażenie, że Twoje włosy nie są zniszczone gumką, tylko spuszone i/lub przeproteinowane. Czy mogłabyś mi bardzo dokładnie opisać swoją pielęgnację, z nazwami konkretnych produktów?

      Usuń
    2. Oczywiście ;) myję włosy co 2 dni, najczęściej żółtym Garnierem lub złotym GlissKurem, zwykłe odżywki porzuciłam dawno, ich miejsce zajęły Kallosy, najczęściej Cherry, Banana albo Blueberry, olejuję co 2-3 mycie, zazwyczaj olejem ze słodkich migdałów albo lnianym. Maskę na dłużej nakładam w weekend - aloesowa Natur Vital pod olej lub mieszankę Kallos + olej. Protein używam bardzo sporadycznie, tzn keratyna zawiera się w mgiełkach GlissKur, których używam po prawie każdym myciu, jednak ich ilość jest tam raczej niewielka. Myślę, że jeżeli nie gumka, to problemem może być mocny szampon stosowany co mycie. Dawno temu porzuciłam delikatne myjadła, a przecież rozjaśnione włosy zawsze bedą bardziej delikatne, tak więc może to jest przyczyną ;)

      Usuń
    3. Anonimku, włosy masz przeproteinowane. Do osiągnięcia tego stanu wcale nie trzeba bomb proteinowych, czasem wystarczą niewielkie ilości keratyny czy innego hydrolizowanego białka dostarczane za często - a to właśnie występuje u Ciebie. Proteiny, poza mgiełką, miewasz też w szamponie.

      Przyznaję też, że cały opis Twoich problemów włosowych wskazywał właśnie na taki problem.

      Usuń
    4. Bardzo Ci dziękuję za pomoc ;) mam jeszcze jedno pytanie. Zaczynam przygodę z wcierkami, zastanawia mnie jednak, czy jest jakiś sposób, by minimalnie ograniczyć ich kontakt z włosami. O ile w przypadku Jantara mi to nie przeszkadza, o tyle kupiłam w Biedronce dwie butelki Farmony (Radical?), która ma w składzie alkohol, jak z resztą większość wcierek. Przy używaniu Jantara zauważyłam, że poza skórą głowy wiele płynu ląduje na włosach. Być może mam po prostu problem z aplikacją wcierki z buteleczki, zastanawiam się po prostu, czy długotrwałe stosowanie wcierki na bazie alkoholu, która bedzie miała kontakt z włosami, nie wpłynie na nie negatywnie. ;)

      Usuń
    5. Jeśli bardzo zależy Ci na ograniczeniu kontaktu wcierki z włosami, to dobrym pomysłem może być zmiana aplikatora na zakraplacz, strzykawkę albo opakowanie po innej wcierce (Joanna Rzepa ma podobno fajny ;)).

      Usuń
  12. Ja noszę soczewki od 14 lat, okulary miałam w tym czasie na nosie chyba z 5 razy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na szczęście już z tego etapu wyszłam, rogówka jest mi wdzięczna ;)

      Usuń
  13. Bardzo ładnie Ci w okularach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz