Evree Różany Płyn Micelarny: cudo... poza zapachem ;)



Płyn micelarny to produkt bez którego nie wyobrażam sobie swojej obecnej pielęgnacji. Toniki nie oczyszczają (a w zasadzie - doczyszczają ;)) mojej skłonnej do zanieczyszczania cery tak, jak powinny. Bardzo często nie widzę w ogóle efektów ich stosowania... . Od poznania miceli bardzo rzadko je zdradzam ;). Niedawno dobiłam do dna Różanego Płynu Micelarnego od Evree - o którym Wam teraz opowiem. Marka Evree jest mi znana głównie ze słyszenia - dopiero się z nią zapoznaję organoleptycznie ;).


Przeźroczysta, plastikowa buteleczka to standard przy tego typu produktach. Etykieta jest trwała i całkiem ładna, chociaż nieszczególnie kojarzy mi się z różami (prędzej z piwoniami xD). Niewielki otwór właściwie dozuje produkt. 

300ml tego płynu micelarnego kosztuje około 15zł (kupiłam go na którejś z promocji w Rossmannie za połowę ceny).

Skład:


Bazą dla tego micela jest woda różana połączona z łagodnymi detergentami, nawilżaczami (gliceryna, aloes, hialuronian sodu, pantenol, glikol propylenowy, alantoina) oraz sporym dodatkiem kolagenu i kwasu mlekowego. Końcówka składu to modyfikowany olej rycynowy, konserwanty i substancje zapachowe.

Skład całkiem ładny, aczkolwiek przy cerze wrażliwej polecam wykonanie próby uczuleniowej. Można w jego przypadku spodziewać się zarówno funkcji oczyszczająco-odświeżającej, jak i delikatnie pielęgnującej.

Bezbarwny płyn dość mocno pieni się przy wstrząśnięciu. Pachnie... jak perfumowane różańce xD. Absolutnie nie jest to lubiany przeze mnie zapach i tylko z tego powodu więcej do niego nie wrócę pomimo tego, że zapach szybko wietrzeje.

Co do jego działania nie mam żadnych uwag negatywnych. Stosowany po żelu do mycia twarzy przyjemnie usuwa resztki zanieczyszczeń i uspokaja skórę po myciu. Świetnie sprawdzał się również w wersji solo do usuwania makijażu, np. na różnego rodzaju wyjazdach. W razie konieczności nie wymaga bezwzględnego zastosowania kremu po - skóra nie jest przesuszona i przy pojedynczych ekscesach tego typu bardzo dobrze daje radę bez dodatkowego wspomagania pielęgnacyjnego ;). Nie zapycha - w żaden sposób nie zwiększył ilości moich zaskórników. Nie zmniejszył jej również, ale nie oczekiwałam nawet tego od niego ;).

Jeśli nie przeszkadza Wam wspomniany przeze mnie zapach - polecam go z pełną odpowiedzialnością ;). Sama jednak do niego nie wrócę z tego jednego, prozaicznego powodu ;).

Odrzuciliście kiedyś jakiś kosmetyk ze względu na zapach?

Komentarze

  1. Krem pod oczy tej firmy też ma intensywny zapach ale da się używać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem odporna na zapachy. Odrzuciłam jednak z pielęgnacji włosowej kozieradkę na prośby rodziny xd Moja mama nie mogła znieść tego zapachu. Miałam też dziwną sytuację z własnoręcznie robionym serum z witaminą C (woda + kwas askorbinowy). Samo serum nie miało zapachu, ale w ciągu dnia moja skóra posmarowana tym serum zaczynała dziwnie pachnieć :/ Wybitnie mnie to drażniło, więc mimo ładnych efektów zrezygnowałam z tego serum :( Muszę wypróbować kiedyś inne formy witaminy C albo zastąpić ją innym antyoksydantem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa sprawa z tą witaminą C :O

      Usuń
    2. Ja mam to samo z własnoręcznie robioną witaminą C. Zastanawiam się, czy ten smrodek ma coś wspólnego z utlenianiem się tejże i czy przypadkiem nie robię sobie więcej złego niż dobrego. Na razie używam serum z C z Mazideł.

      Usuń
    3. Bardzo możliwe, że chodzi o jej utlenianie - połączone pewnie z indywidualnym składem potu ;)

      Usuń
  3. Jakieś 3/4 kosmetyków, które odrzuciłam, odpadły ze względu na zapach - nie że nie polubiłam tylko zapachy mi podrażniają oczy albo nos albo powodują ból głowy. Ale powód = zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Substancje zapachowe to niestety jedne z najmocniejszych alergenów -.-

      Usuń
  4. Miałam już do czynienia z tym micelem ale mnie jakoś ten zapach nie odstraszał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie ja jestem bardzo wrażliwa na zapachy i nie jestem w stanie używać kosmetyku, którego zapach mi nie leży. Nieraz też niektórych kosmetyków używam ze względu na sam zapach :D i choć perfumowane różańce nie są moim ulubionym zapachem (:D), to jednak sam zapach wody różanej lubię, więc może kiedyś tego micela wypróbuję :) na razie jestem wierna Garnierowi, do tej pory różowemu, a ostatnio testuję ten z olejkiem - i polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Działanie bardzo dobre jak piszesz, ale zapach różany mnie odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja miałam niebieski micel Evree i myślałam, że wypali mi oczy, więc straciłam zaufanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cała ta seria różana dla mnie jest mistrzowska :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie najgorszy zapach mają matowe płynne pomadki z Bourjois, śmierdzą tanim plastikiem, a kosztują miliony monet, fuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Produkt do ust o marnym zapachu - aż ciężko uwierzyć :O

      Usuń
  10. Jeśli nie odpowiada mi zapach, to cudownie by działał to niestety, ale idzie u mnie w odstawkę .

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba tylko mnie zafascynowały te zapachowe różańce :). Będę polować na promocję w Rossmanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimku, nigdy takowych nie wąchałeś? :D

      Usuń
    2. No właśnie nigdy, pewnie stąd fascynacja :).

      Usuń

Prześlij komentarz