"Te dni" - problemy każdej z nas i ich rozwiązania



Miesiączka - temat dotyczący ludzkości od jej zarania, a jednak ciągle traktowany (nawet w środowiskach czysto kobiecych!) jak tabu. W jego łamaniu nie chodzi mi nawet o szczegóły czysto fizjologiczne, ale często jakakolwiek wzmianka o bólach menstruacyjnych czy dyskomforcie kończy się zignorowaniem problemu ("przecież wszystkie kobiety to przechodzą, a Ty marudzisz", "też mnie boli i nie narzekam") albo jego skasowaniem (tutaj dominują panowie: "wolałbym, żebyś nie podawała szczegółów"). Oczywiście, nie każda z nas cierpi w jakikolwiek sposób w trakcie menstruacji, ale każdą kobietę może to spotkać.

Sama przez wiele lat od pierwszej miesiączki w zasadzie nie odczuwałam "tych dni" - poza oczywistym stosowaniem środków higienicznych. Nie było bólu, obfitych krwawień, bólów brzucha  czy nudności. Nie wiedziałam także co to PMS (zespół napięcia przedmiesiączkowego) - ot, w zakładanym terminie pojawiało się krwawienie, które nieszczególnie uprzykrzało mi życie. Czasami uskuteczniałam jedynie zestaw pierwszej potrzeby (termofor + lek przeciwbólowy), ale takie sytuacje w zasadzie zdarzały się może przez kilka dni w roku.


Później jednak sporo się zmieniło - moje zobowiązania zawodowe wzrosły (a wraz z nim poziom stresu) i pojawiło się kilka niewielkich problemów hormonalnych. No i się zaczęło ;). 

Obfite krwawienie dla każdej z kobiet wygląda inaczej, jednak dla mnie jest to stan, w którym dokładnie muszę przemyśleć swój ubiór i plan dnia, by uniknąć nieprzewidzianych sytuacji. Jak dla mnie jest to sytuacja wysoce niekomfortowa - bardzo nie lubię, gdy nie jestem w stanie czegoś w pełni kontrolować. Pojawia się stres, który jedynie pogarsza sytuację - u mnie zwiększa on obfitość i długość krwawień. Może zauważyłyście coś takiego u Was?

Każda aktywność staje się wtedy uciążliwa, a nie sposób co miesiąc eliminować się na te dni z życia jedynie w obawie przed nieprzewidzianymi wypadkami. Póki nie zaczęłam się diagnozować sądziłam, że obfitość moich krwawień to stan przejściowy, który potrwa kilka cykli i wróci do akceptowanego poziomu. Tak się jednak nie stało.

Po około trzech-czterech cyklach doszłam do wniosku, że tak być dalej nie może. 3-4 dni w miesiącu ze strachem przed wyjściem z domu nie nastrajały mnie optymistycznie. Poza tym odczuwałam również inne objawy związane z nadmierną utratą krwi: senność, uczucie osłabienia czy lekkie zawroty głowy zaczęły towarzyszyć początkowi mojego cyklu. Wykonane badania faktycznie włączyły ostrzegawczą lampkę - poziomy żelaza i ferrytyny obrały kierunek ku dolnym rejonom norm (a nigdy nie miałam z nimi problemów). Zaordynowane suplementy ledwie dostrzegalnie poprawiły sytuację (i niestety głównie na papierze, bo samopoczucie nie uległo zmianie).


























Zwierzyłam się z moich problemów lekarzowi ginekologowi i, jak często w podobnych przypadkach, zostały mi zaproponowane tabletki antykoncepcyjne - ze względu na brak konkretnej przyczyny stanu rzeczy. Mam jednak problemy krążeniowe i postanowiłam, że póki mogę poszukać innych rozwiązań póty postaram się antyków unikać. Całe szczęście, że nie usłyszałam sławetnego: "Po porodzie pani przejdzie". xD

Wtem trafiła do mnie propozycja napisania dla Was tekstu przełamującego tabu "tych dni" w ramach współpracy z producentem preparatu Hemorigen femina - Herbapol Wrocław. Marka jest mi znana - niejeden ziołowy specyfik ich produkcji stosowałam ;). Totalnie nieświadoma istnienia produktu dedykowanego specjalnie dla kobiet w okresie menstruacji zapytałam o niego mojego ginekologa:


Znajdziemy w nim: witaminę K1 (poprawia krzepliwość krwi), wyciągi z: ziela tasznika (działanie podobne do K1 oraz delikatne oddziaływanie na narządy płciowe i poziom hormonów), nasion gryki, ziela krwawnika i przymiotna (odpowiedzialne za prawidłową pracę układu krwionośnego) oraz witaminę C i żelazo, uzupełniające ewentualne niedobory. 

Dzienna dawka preparatu to 2 tabletki, a ich stosowanie jest szczególnie polecane w czasie trwania menstruacji (od początku cyklu do ostatniego dnia krwawienia). Mam wielką nadzieję, że zmniejszenie ubytku krwi w połączeniu z dostarczeniem żelaza i witaminy C poprawi moje samopoczucie i komfort życia w tym okresie ;).Uważam, że jeżeli mamy okazję ułatwić sobie cokolwiek to warto to robić. Opakowanie już czeka na testy :D.

Miesiączka to stan fizjologiczny, jednak sądzę, że w razie potrzeb warto sobie podnosić jakość życia w każdej sytuacji. Jeśli tylko się da, to nie ma co się stresować "daniem plamy", zbyt mocnym bólem czy obniżonym nastrojem. Są oczywiście objawy, które nieodzownie wymagają leczenia farmakologicznego. Nie uciekajmy także przed nim w imię bardzo krzywdzącego, a nadal pokutującego zdania: "Jesteś kobietą, więc musisz cierpieć".

Dajmy żyć sobie i innym ;). Chętnie poznam Wasze metody na problemy i perypetie kobiece - może jest wśród nich coś, co sama przygarnę do swoich comiesięcznych rytuałów ;).

Komentarze

  1. Ja kiedyś miałam straszne miesiączki (spowodowane stresem). Oprócz krwawienia, były utraty przytomności, straszny ból i rozwolnienie. Cale szczęście, wszystko już się unormowało. Ale trauma została! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S
      Bardzo mi pomogła suplementacja magnezu, żelaza ale bez leków p/bólowych i węgla niestety sie nie obyło:/

      Usuń
    2. Z suplementacją magnezu mam dość ciekawie - niby powinnam mieć niedobory (tryb życia + nauczyłam się pić kawę xD), ale jak chcę go nieco przysuplementować (typowym specyfikiem z magnezem) to miewam częściej bóle głowy. Magia xD

      Usuń
  2. Dzięki za wpis, niestety jest to problem który mnie dotyczy. Przy miesiączce pojawią się zawroty głowy, mroczki przed oczami itd. I masz rację trzeba przez to planować z wyprzedzeniem co zrobić, jak się ubrać itd. Hemorigen próbowałam używać razem z rutinacea, bo ponoć zmniejsza krwawienie. U mnie nie zadziałało. A od lekarzy słyszę, że trudno taka pani uroda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O losie, uwielbiam to wytłumaczenie: umieraj, bo taka Twoja uroda -.- Trzymam kciuki, żeby było tylko lepiej!

      Usuń
    2. Dzięki, niedługo próbuję u nowego lekarza. Mam też nadzieję, że pod Twoim wpisem będą jakieś pomysły :)

      Usuń
    3. I ja bym tego chciała ;)

      Usuń
  3. przez 2-3 dni zawsze stosuję podwójne zabezpieczenie, też myślę o tym jak się ubrać. na szczęście moje bóle nie są jakieś wybitne. zazwyczaj biorę nospę lub pół saszetki nimesil- na receptę ale działa błyskawicznie ima słodki smak, nie muszę niczym popijać,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam Nimesilu, ale zaraz zapoznam się bliżej z tym produktem :D

      Usuń
  4. Mi bardzo pomógł kubeczek menstruacyjny. Podniósł komfort miesiączek o 200 %. Przy tamponach moje miesiączki wydawały się obfite, a tutaj niespodzianka. Mogę wymieniać kubeczek co 10 godzin. Także ja sobie bardzo chwalę. ;)

    Pozdrawiam,
    Kamila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również polecam. Co prawda ból praktycznie się nie zmienił oraz pozostałe dolegliwości ale to jaki kubeczek daje mi komfort podczas tych dni to coś czego żadne środki higieniczne mi do tej pory nie dały. ��

      Usuń
    2. Podchodzę do kubeczka z pewną dozą nieufności, co nie znaczy, że nie wypróbuję :D

      Usuń
  5. Hm ciekawy produkt :) niestety nie moja liga - należę do tych umierających przez kilka dni z bólu i obfitego krwawienia, tabletki p/bólowe nie działają, lekarze rozkładają ręce. Pomaga dieta tzn unikanie cukru przez cały miesiąc i wybitnie lekkostrawna już podczas (czemu? Zagadka). Mój dietetyk próbuje wygonić szatana ziołami, trzymajmy za niego kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ciekawy jest ten związek diety z dolegliwościami :O

      Usuń
    2. A jednak :) Kolejny powód, żeby przyjrzeć się zawartości talerza i dorzucić więcej kolorów, zwłaszcza z warzyw.

      Usuń
  6. Jestem akurat przypadkiem potwierdzającym to " po porodzie przejdzie" ;) odkąd pamietam zmagałam się z bólami głównie w pierwszych dniach miesiączki - po urodzeniu synka przeszło jak ręka odjął. Nie reguła ale czasem się sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak czasami się sprawdza, pozostaje mi mieć nadzieję xD

      Usuń
    2. Moja siostra też poleca ciążę ;) Mam nadzieję, że u mnie też się potwierdzi ta reguła

      Usuń
    3. Moja siostra też się pozbyła bólów wraz z pierwszą ciążą. Ale... nie każdy zachodzi w ciążę...

      Usuń
  7. Zdecydowanie za mało się o tym mówi, zwłaszcza że miesiączka potrafi uprzykrzyć życie.. ;) ja niestety od początku co miesiąc traciłam przytomność, bóle były potworne, a dwa dni wyjęte z życia. Dopiero jakoś na studiach mi się polepszyło. Oby nic nie wróciło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwrotnie jak u mnie - na początku nie odczuwałam, teraz już tak :D

      Usuń
  8. Ja od zawsze mam straszne problemy z bólami menstruacyjnymi. Tabletki nawet coś dają, ale problemu nie rozwiązują, tylko "oszukują" nerwy, pomijając jak fatalny wpływ mają na organizm... Teraz spróbuję z ziołami. Jedna opcja to nagietek, a druga kwiat białej pokrzywy + skrzyp + liść brzozy. Pije się dwa razy dziennie przez 3 tygodnie. Wypróbuję też Lapacho. Wiadomo, że nie na każdego wszystko działa, ale są to naturalne sposoby, więc dlaczego nie spróbować? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Krwawienie to dla mnie nie taki problem. Jest obfite przez 1-2 dni, ale nie tak, żebym się stresowała (co nie znaczy, że mi nigdy nic nie przeciekło...). Gorzej z bólami, które od kiedy pamiętam mam srogie (jako nastolatce zdarzyło mi się w czasie jednej miesiączki płakać z bólu), nie daję rady bez 2 lub nawet 3 porcji Solpadeine. Nospa działa mi za słabo. Chętnie bym to podmieniła na zioła, ale nie wiem, czy to coś da... O tyle dobrze, że 1) boli przez pierwszy dzień, 2) najczęściej, o ile nie trafiło na jakiś wypad, aktywność, spotkanie itd., ze względu na charakter pracy, mogę przesiedzieć w domu. Jak ja sobie radziłam, kiedy 5 dni w tygodniu trzeba było wychodzić do szkoły?

    OdpowiedzUsuń
  10. u mnie dwa pierwsze dni są najgorsze, mimo tego że biore tabletki;/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz