Pielęgnacja, stylizacja i koloryzacja włosów: 2+2 gratis w Rossmannie!



Większość z Was pewnie już o tym wie, ale w dniach od 10 do 19 marca 2018 roku będziemy mogli zakupić w Rossmannie produkty do włosów w akcji 2+2 gratis! Nie będę ukrywać - ze wszystkich akcji Rossmanna te dotyczące włosów zawsze interesują mnie najbardziej :D.


Zapewne, jak przy poprzednich akcjach, promocja dotyczyć będzie członków Klubu Rossmann (zarówno stacjonarnie, jak i przy zakupach internetowych). Przy wyborze czterech (zapewne różnych) produktów objętych promocją dwa tańsze otrzymamy gratis ;). Spodziewam się również tego, że akcja będzie jednorazowa - będzie można z niej skorzystać tylko raz na daną Kartę Rossmann, jednak zawsze można do pomocy zwerbować naszych Panów :D. 

Obiecałam sobie, że skupię się na zmniejszaniu kosmetycznych zapasów przed przeprowadzką, ale cztery (lub ich wielokrotność... ;)) kosmetyki zawsze w jakimś kartonie się zmieszczą, prawda? :D. Postaram się sporządzić dla Was propozycje zakupowe z okazji tej promocji. Tyle tylko, że chyba nie będę czekać z tym na regulamin, bo szampony, odżywki, maski, środki stylizujące... każde wymaga chyba osobnego posta w moim przypadku, żeby nie tworzyć maksymalnych tasiemców xD.

Jak się Wam podoba ta akcja? Tworzycie już listy zakupowe czy może totalnie ją zignorujecie? ;).

Isana Professional, Kuracja do włosów z olejkiem arganowym - emolientowy pewniak za grosze!



Marka Isana to temat-rzeka w mojej pielęgnacji. Ile włosowych cudów od nich przetestowałam - trudno zliczyć. Część z nich została już wycofana, ale pojawiają się też nowe, warte uwagi produkty. Jedynie szamponów jeszcze gruntowniej nie sprawdziłam ;). Przy okazji jednej z rossmannowskich promocji do mojego koszyka wpadła Kuracja do włosów z olejkiem arganowym Isana Professional.


Solidna tuba z niewielkim otworem byłaby dobrym rozwiązaniem dla nieco rzadszego produktu - tutaj, by wydłubać całość mazidła trzeba niestety rozciąć opakowanie ;). Wraz ze zużyciem produkt tuba gnie się coraz mocniej, co pod koniec może średnio wyglądać na półce w łazience. Do wytrzymałości samego opakowania i wyglądu etykiet nie mam jednak żadnych uwag.

150ml tego produktu kosztuje grosze - obecnie całe 2,99zł. Dostępność: jedynie Rossmann.

Skład:


Emolienty syntetyczne (alkohole i estry tłuszczowe) wymieszane z nawilżaczami (gliceryna, glikol propylenowy, pantenol) wzbogacone antystatykiem i olejami: migdałowym i arganowym. Pod koniec składu znajdziemy kompozycję zapachową oraz substancje regulujące pH kosmetyku i konserwanty. Zawiera jeden filmformer w niewielkiej ilości - quaterium.

Warto  zauważyć, że jest w niej więcej oleju migdałowego niż arganowego, ale wiadomo, że ten drugi jest bardziej trendy i przyciąga więcej klientów :D. Skład wygląda na dobrze zbilansowany, bez grama protein - książkowy przykład odżywki emolientowej. 

Delikatny, waniliowo-orzechowy zapach nie jest wyczuwalny na włosach po myciu. Konsystencja jest bardzo gęsta, powiedziałabym nawet - masełkowa ;).


Kurację stosowałam zarówno przed jak i po myciu włosów, solo. Bez wtop się nie obyło - musiałam nauczyć się stosowania odpowiedniej ilości preparatu. Maseczka jest dość treściwa składowo i ciężka - na moje włosy wystarcza ilość wielkości dwóch orzechów laskowych, którą zmywam i spłukuję bez najmniejszych problemów. Przy większych bywały problemy z 3xP (przychlast, przetłuszcz, przyklap).  Najlepiej o jej działaniu opowie poniższe zdjęcie:



Świetne, pogodoodporne, błyszczące i nieobciążone loki (jeśli z nią nie przesadzimy ;)) o zacnym skręcie. Przy takich efektach aż chce mi się dalej włosy zapuszczać (czas je jednak podciąć - niektóre pasma potrafią mi się już nadmiernie "wyciągnąć", co widać ;)). Nie mam pojęcia dlaczego tak długo zwlekałam z jej zakupem - to ewidentnie był duży błąd ;).

Znacie to włosowe cudo od Isany? ;) Jak u Was się sprawdza?

P.S. Na zakup tej kuracji przydadzą się karty podarunkowe Rossmann, które można zgarnąć w konkursie na Fanpage ;).

Kallos Mango - kolejna maska w rodzinie Kallos: analiza składu



Rodzina masek Kallos rozrasta się bardzo szybko ;). Obiecałam sobie, że kiedyś wypróbuję wszystkie i zrobię ich porównanie na blogu, ale... nie nadążam z próbowaniem, a głowa tylko jedna nadal xD. Do tej pory zrecenzowałam już (kliknięcie w nazwę przeniesie Was do recenzji):


Tym razem, dzięki pomocy i za zgodą Patrycji z grupy CG, mam dla Was skład kolejnej, nowej maski Kallos: tym razem w wersji Mango :D. Kupić można go bez większych problemów w sieci (Allegro, drogerie internetowe), jednak sądzę, że niedługo pojawi się stacjonarnie ;). Zdjęcie pochodzi z drogerii Ezebra.


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Aminopropyl Dimethicone, Isohexadecane, Parfum, Mangifera Indica Seed Oil, Citric Acid, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazoline, Methylisothiazoline.

Składowa baza jest tak typowa dla masek Kallos, że już po niej samej można w ciemno obstawiać producenta ;). Emolient, antystatyk/emulgator, kondycjoner (filmformer modyfikowany, co poprawia łatwość jego zmycia), kolejny emolient i kompozycja zapachowa, a dopiero po niej znajdziemy olej z nasion mango, glikol propylenowy (nawilżacz) oraz konserwanty i regulatory pH. Ten produkt śmiało można zaliczyć w poczet masek emolientowych, jednak będzie on najprawdopodobniej dość lekki. Niemniej jednak znajdzie pewnie sporo zwolenników (w tym mnie :D) wśród osób nie potrzebujących dużego dociążenia.

Pomimo zawartości filmformeru (sądzę, że nie większej niż 2-3%, patrząc na składowe otoczenie) może się naprawdę nieźle sprawdzić przy myciu włosów odżywką. Sama pamiętam, jak dobrze myło się włosy w balsamach Potter's (gdy jeszcze mogłam to robić) zawierających podobnie zmodyfikowany silikon. Biorąc pod uwagę wielką objętość i niską cenę - to może być naprawdę świetny, myjący wybór.

U mnie zapewne zostałby użyty jako baza do miksów, maska solo przed i po myciu, podkład na lub pod olej albo maska do glossa z Cassią (więcej informacji TUTAJ). Dołącza do wersji Biotin oraz Fig: do kupienia w przyszłości ;).

Jesteście zainteresowane nowym, włosowym dzieciątkiem ze stajni Kallos? Bo ja tak :D

P.S. Przypominam o konkursie na FB - karty upominkowe Rossmann czekają :D

Femina Intimea - następcy Biedronkowych produktów Intimea: analizy składów



Spory zapas mojego ulubionego myjadła do wszystkiego - różowej Intimei z Biedronki (więcej informacji TUTAJ) spowodował, że dopiero dzięki Wam zauważyłam zmianę na sklepowych półkach. Intimea została zastąpiona przez linię Femina Intimea, która zawiera m.in. Kremowy płyn Profilaktyka oraz Emulsję ochronną do higieny intymnej. Przed obejrzeniem składów byłam w sporym stresie, bo cudo pokroju różowej Intimei, stosowanej przeze mnie prawie do wszystkiego, trafia się rzadko, a producenci lubią kasować produkty świetne -.-. Uspokoiłam się jednak szybko, ale o tym - niżej ;).

Femina Intimea Kremowy płyn Profilaktyka


Skład:


Ta dam! Różowa Intimea w nowym opakowaniu i pod nową nazwą ;). Skład jest dokładnie taki sam. Krótko, zwięźle i na temat - bazą są detergenty amfoteryczne i niejonowe (próżno w nim szukać mocnych detergentów anionowych ;)). Zawiera również betainę, glicerynę, laktitol, ksylitol, kwas mlekowy, ekstrakty z czarnej herbaty i liści oliwek, pantenol, kopolimer, kompozycję zapachową, glikol propylenowy i konserwanty. 

Skład ładny, dość krótki, nie udziwnionych i obiektywnie przyjazny ;). Gdy przerzedzę zapasy sprawdzę na sobie, czy producent nie pogmerał w stężeniach poszczególnych składników i czy w związku z tym nie zmieniło się zacne działanie tej formuły.

Femina Intimea Emulsja ochronna


Skład:


W tej wersji mamy już do czynienia z mieszanką detergentów siarczanowych i amfoterycznych (z SLES) zamkniętych od razu kompozycją zapachową ;). Po niej znajdziemy filmformer (kopolimer), glikol butylenowy, alantoinę (nawilżacze), ekstrakt z rumianku, kwas mlekowy i trzy konserwanty, nie budzące jednak moich wątpliwości.

Zapowiada się mocne myjadło, które być może sprawię sobie do oczyszczania włosów ;). W deklarowanej funkcji raczej nie będę go używać - same detergenty przed zapachem to może być za dużo dla wrażliwych okolic ;). Niemniej jednak sądzę, że znajdzie ono wielu zwolenników także w zastosowaniu dedykowanym.

Stwierdzam wykonanie rebrandingu bez strat w zacnej formule ;). Stosowaliście kiedykolwiek różową Imtimeę? A może macie już doświadczenia z nowymi wersjami Femina Intimea? Jeśli tak - podzielcie się wrażeniami ;).

P.S. Pamiętajcie o konkursie na FB, w którym można zgarnąć karty upominkowe Rossmann o wartości 100zł każda :D

Be Beauty Woda micelarna Clear - limitowany przyjemniaczek za grosze



Wprawdzie niedawno pisałam Wam o innym, różanym płynie micelarnym od Evree (recenzja TUTAJ), jednak dziś przychodzę do Was z kolejnym: tym razem wprost z Biedronki ;). Mój pośpiech spowodowany jest tym, że Woda micelarna Be Beauty Care Clean (dla cery mieszanej i tłustej) jest, wg opakowania, produktem limitowanym (może więc w każdej chwili zniknąć magicznie z półek). Mam jednak szczerą nadzieję, że wejdzie na stałe do oferty ;). Biedronkowe micele wspominam różnie - jeden, w wersji Sensitive, wcale nie był taki delikatny (więcej - TUTAJ), jednak wersja Clean jest dużo lepsza :D


Przeźroczysta i całkiem solidna plastikowa butelka z ascetycznymi, wręcz farmaceutycznymi etykietami to miła odmiana od dużych dawek pstrokacizny ;). Trzeba jednak uważać na zamknięcie - dość łatwo można oberwać zawleczkę ;).

Za 400ml płynu zapłaciłam 6,99zł - prawie jak za darmo ;).

Skład:


Krótko, zwięźle i na temat - dwie delikatne substancje powierzchniowo czynne pozwolą na usunięcie makijażu i innych zanieczyszczeń ze skóry. Glikol propylenowy wraz z pantenolem pełni funkcję nawilżającą, a ekstrakty z cytronu i pigwy mają za zadanie dopieścić skórę skłonną do zanieczyszczania. Końcówka składu to regulatory pH, kompozycja zapachowa i konserwant nie budzący moich wątpliwości. Niewielki dodatek soli kuchennej nie powinien zostać dostrzeżony przez skórę, jednak posiadacze cery wrażliwej powinni mieć się na baczności zawsze ;).

Pieni się po wstrząśnięciu i jak dla mnie, pomimo kompozycji zapachowej... zapachu praktycznie nie posiada :D.

Bardzo dobrze sprawdza się zarówno jako produkt do oczyszczania twarzy solo, jak i zastosowany tuż po myciu twarzy żelem. Pozostawia skórę oczyszczoną i odświeżoną, bez lepkiej warstwy, uczucia ściągnięcia czy przesuszeń. Przed pierwszym zastosowaniem go do demakijażu oczu miałam sporego pietra (po wcześniejszych doświadczeniach TUTAJ), jednak poradził sobie świetnie - podrażnień żadnych nie zanotowałam, a po 10 sekundach trzymania wacików jednym pociągnięciem usunęłam tusz ;). Wielką butlę będę zużywać dość długo, więc stosunek cena:wydajność:działanie wypada w przypadku tego micela niesamowicie korzystnie :D.

Jeśli tylko macie Biedrę od nosem i kończący się płyn micelarny w łazience - polecam uzupełnić nim zapasy ;). Chętnie poznam też Waszych micelowych ulubieńców ;).

Imieninowe chwalipięctwo + konkurs dla Was!



Moje urodziny są dość konkretnie skorelowane z imieninami - dzieli je 6 dni ;). Właśnie dzisiaj wypadają te "mniej popularne" imieniny Katarzyny, które są moim świętem. Tegoroczne urodziny były dla mnie magiczne - rozpoczęły się od przepięknego prezentu od mojej klasy:


A ja, głupia, zdjęcie zrobiłam dopiero po zdjęciu ozdób xD. Otrzymałam również drugi słodki prezent - przepyszną, domową cynamonkę, którą niestety... zbyt szybko zjadłam ;D.

Mój M. prezentem wręcz mnie zastrzelił ;). Oczywiście, z myślą o bliżej nieokreślonej przyszłości we własnym domu czasami przeglądałam toaletki. Niektóre mi się podobały bardziej, inne mniej, ale najpiękniejszą znalazł mi... facet :D


Dostawię z boku jakąś wielką komodę chyba :D.

Moja rodzina i znajomi także wywołali wielką radość swoimi prezentami ;). Kawa w chemicznym kubeczku smakuje najlepiej, planszówka czeka na rozdziewiczenie, a dwa brakujące tomy "Północnej drogi" już zamówiłam :D. Najpierw jednak doczytam "Grę w kości" ;). Otrzymałam również miliard kart prezentowych, które skrupulatnie wykorzystam :D. Moi bliscy absolutnie wiedzą, jak trafić w mój gust :D.


Dla Was mam natomiast konkurs na Fanpage (KLIK!), w którym można zgarnąć 4 karty upominkowe drogerii Rossmann - każda o wartości 100zł :D. 


Wystarczy zrecenzować aplikację Moja Gazetka i link do recenzji umieścić w komentarzu pod postem konkursowym. Zgłoszenia będę przyjmować do 23 lutego do godziny 23:59 ;).

Powodzenia!

Urodzinowo-imieninowa wishlista, niekoniecznie kosmetyczna ;)



Starość nie radość, młodość nie wieczność, trampki nie sandały... A tak na poważnie (;)) - mam jutro urodziny, i to pierwsze, których jakoś nie odczuwam. Nie ma radosnego podniecenia, nie ma kupowania sobie prezentów (jeszcze ;p), było natomiast nieco stresu. W moje święto wypada termin złożenia ostatecznych deklaracji maturalnych (a ja jestem wychowawcą w jednej z klas trzecich :D), ale na szczęście moje dzieciaki stanęły na wysokości zadania i ta sprawa została już odfajkowana ;). Bardziej ciśnienie podniósł mi mój dowód osobisty - byłam pewna, że jest nieco dłużej ważny :D. Ta sprawa jednak właśnie się załatwia. 

Niedługo po urodzinach mam też imieniny, więc by wprowadzić się w nieco bardziej świąteczny nastrój postanowiłam zrobić małą listę tego, co zamierzam zakupić... kiedyś ;). Zdjęcia poniżej pochodzą z serwisów sprzedajemy.pl i allegro.pl.

Ręczny młynek do kawy (najchętniej drewniany)


Po przeanalizowaniu kilku kaw mielonych, jako świeży, domorosły kawopijca (więcej o mojej historii z kawą TUTAJ) chciałabym spróbować czarnego napoju przygotowanego w domu ze świeżo zmielonej kawy. Marzy mi się mielenie do każdej kawy świeżej porcji ziaren ;).

Thermomix


Jedną ze starszych wersji tego sprzętu mam w domu rodzinnym od wielu, wielu lat i obecnie trochę nie wyobrażam sobie nie mieć go w kuchni ;). To jednak spory wydatek - będzie musiał poczekać.

Urządzenie do peelingu kawitacyjnego/sonoforezy

Wiem, że żaden z tych zabiegów nie ma działania rzucającego na kolana, ale myślę, że takie urządzenie mogłoby być niezłym uzupełnieniem codziennej pielęgnacji ;). 

Netbook


Przenośne maleństwo przydałoby mi się z dwóch powodów - po pierwsze mój kręgosłup byłby mi bardzo wdzięczny, a po drugie mój obecny laptop zaczyna mieć powoli dosyć przenoszenia z miejsca na miejsce - o czym pewnie wiecie z mojego fanpage :D.

Książki Elżbiety Cherezińskiej


Pochłaniam książki tej autorki namiętnie - obecnie nie mam tylko sagi "Północna droga" oraz książki "Turniej cieni". Na pewno uzupełnię o nie swój księgozbiór :D.

Ozdoby do włosów


Zauważyłam, że zawsze, gdy osiągam nieco większą długość włosów, zaczynam zwracać baczniejszą uwagę na ozdoby do włosów. Oczywiście, moich Flexi8 raczej nic nie zdyskredytuje, ale mój koszyk na Aliexpress pełen jest spinek, opasek i żabek xD. Niedługo zapewne wybiorę się do fryzjera na podcięcie, ale może faktycznie do ślubu jeszcze nieco wydłużę kudły ;)

Srebrny łańcuszek


Srebrny, a nie posrebrzany ;). Mój ostatni również okazał się skuchą, przez co obecnie w moim ulubionym, bursztynowym naszyjniku z serduszkiem nie chodzę. Zszarzał, zmatowiał, a na końcu... rozpadł się radośnie -.-. Czas na porządny zakup, najlepiej z polecenia. Właśnie - może jesteście mi w stanie polecić jubilera (stacjonarnie w Krakowie lub online), który nie zrobi mnie po raz kolejny na łańcuszku w konia? :D.

Naszyjnik z topazem


Naszyjnik byłby uzupełnieniem zestawu składającego się (na razie) z pierścionka i kolczyków ;). Tak się złożyło, że ten ze zdjęcia byłby wręcz idealny xD.

Na pewno kilka cudów z tej listy odhaczę w ciągu najbliższego roku, a reszta... będzie musiała poczekać na lepsze czasy ;).

Co jest obecnie na szczycie Waszej prezentowej listy życzeń? ;)

Clover Cosmetics: emulsja do rąk, serum liftingujące i krem nawilżający - jestem na tak!



Przez kilka ostatnich tygodni miałam okazję testować produkty Clover Cosmetics: Odbudowującą emulsję do rąk, regenerujący krem nawilżający oraz wygładzające serum liftingujące. Ostatnio opisywałam Wam składy całej linii tych kosmetyków TUTAJ, a dzisiaj opowiem Wam o wspomnianych trzech produktach od strony organoleptycznej. Jak się u mnie sprawdziły? O tym już poniżej ;).

Odbudowująca emulsja do rąk


Solidny szklany słoiczek to niezłe rozwiązanie przy takiej konsystencji produktu, ale nie polecam upuszczania go na płytki - może tego nie znieść ;). Etykiety są proste, ale jednocześnie eleganckie i trwałe.

100g emulsji kosztuje 72zł - sporo, ale należy pamiętać o tym, że Clover Cosmetics to firma jednoosobowa na samym początku swojej działalności ;).

Skład:


Ma konsystencję niczym Nutella (tylko jest kremowobiała), dlatego też śmiało mogę stwierdzić, że zawiera naprawdę sporo masła shea ;). Poza nim w składzie nie zabrakło gliceryny (nawilżacz), olei (migdałowy, awokado), sorbitolu, mleczanu sodu, mocznika, mleczka pszczelego, D-pantenolu, propanediolu i niacynamidu (nawilżacze). Zawiera również witaminy E i C oraz dwa konserwanty. Środek składu stanowią ekstrakty roślinne: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja.

Pachnie delikatnie - waniliowo, a zapach po kilku chwilach nie jest wyczuwalny na skórze. Warto też pamiętać, że ten zapach to efekt kompilacji składników, a nie dodatku kompozycji zapachowej (bo substancji zapachowych próżno szukać w tej emulsji ;)).


Emulsja w niewielkich ilościach (dosłownie maźnięcie) wchłania się całkiem szybko, pomimo swojej bogatej i zapowiadającej się na dość tłustą formuły. Najbardziej jednak lubię stosować ją grubą warstwą na noc, pod bawełniane rękawiczki. Świetnie działa zarówno na skórę dłoni jak i na paznokcie (może być substytutem olejowania skórek i płytki). Dzięki niej skóra bardzo dobrze znosi zimę: jest nawilżona, jędrna, gładka, bez podrażnień i pęknięć. 

Myślę również, że to jej zawdzięczam wyprowadzenie moich paznokci na prostą. Ze względu zapewne na słabe krążenie, moje normalnie prawie niezniszczalne szpony rozdwajają się zimą radośnie. W obecnej chwili mam całkiem długie paznokcie bez najmniejszych śladów zniszczeń. Oczywiście, bez ścinania tego, co już się zepsuło, się nie obyło :D. 

Stosuję ją również na przesuszenia na kolanach, piętach i łokciach - bardzo skutecznie zmiękcza skórę w problemowych rejonach. Ze względu na swoją masełkowatą konsystencję jej wydajność również jest niezwykle zadowalająca ;). Myślę, że zagoszczą u mnie kolejne słoiczki tego mazidła ;).

Działanie kremu i serum nawilżającego opiszę razem, bo i stosowałam je wspólnie ;). 

Regenerujący krem nawilżający


I znowu - szklany słoiczek nie lubiący twardych powierzchni, jednak z dodatkowym zamknięciem, co dodatkowo przedłuża trwałość kosmetyku. Prosto, ładnie, elegancko.

50g tego kremu kosztuje 105zł.

Skład:


Kolejny mocno emolientowy produkt ;). Bazę stanowią: masło shea, oleje: migdałowy i kokosowy oraz nawilżacz (sorbitol) z dodatkiem dwóch emulgatorów i mocznika (nawilżacz). Dalej w składzie znajdziemy korowód ekstraktów: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja, czerwona koniczyna wraz ze skwalanem, witaminami E i U, alkoholem tłuszczowym oraz propanediolem (nawilżacz).

Ma kremową, średnio zwartą konsystencję i ledwie wyczuwalny (czytaj: dopiero po dotknięciu go nosem xD), roślinny, dość neutralny zapach (nie wynikający z dodatku kompozycji zapachowej - krem jej nie zawiera). 


Wygładzające serum liftingujące


Szklana buteleczka typu airless zastosowana jako opakowanie - jestem bardzo na tak! To jedno z najbardziej higienicznych rozwiązań jeśli chodzi o kosmetyki, które dodatkowo znacząco ułatwia dozowanie kosmetyku. 

30g serum kosztuje 140zł.

Skład:


Olej migdałowy, sorbitol (nawilżacz), witamina E (przeciwutleniacz), mocznik (nawilżacz) - taki oto zestaw jest bazą dla tego serum ;). W dalszej części najdziemy emulgatory, alkohol tłuszczowy, mleczko pszczele, glicerynę, mleczan sodu, propanediol, niacynamid (pięć ostatnich - nawilżacze) wzbogacone ekstraktami (czerwone algi, hematyt - bardzo egzotycznie, jeżówka, brezylka, czerwona koniczyna). Dwa konserwanty nie budzą wątpliwości ;).

Również ma kremową konsystencję i delikatny, ziołowy zapach (ale inny niż w przypadku kremu; ono również nie zawiera kompozycji zapachowej). Po kilku chwilach nie jest wyczuwalny na skórze.


Krem i serum stosowałam na dokładnie oczyszczoną skórę w przeróżnych konfiguracjach ;). Są to produkty treściwe składowo i nieco tłuste - wymagają kilku minut, by całkowicie się wchłonąć (ale nie jest to idealny mat). Każdy z nich można również stosować osobno jak i w konfiguracji serum -> krem. Skóra po ich stosowaniu jest odżywiona, rozświetlona i zadowolona. Tej zimy niestraszne były mi suche skórki w okolicach nosa ani też wszelkie inne niedogodności wynikające z warunków atmosferycznych ;). Pomimo moich wątpliwości przed pierwszymi próbami ten zestaw od Clover Cosmetics nie zmniejsza trwałości makijażu w żaden sposób: nie powoduje jego spływania ani rolowania. 

Zarówno krem, jak i serum sprawdzają się również w okolicach oczu, jednocześnie nie powodując podrażnień tych wrażliwych okolic. 

Nie mogę również zapomnieć o aspekcie szczególnie ważnym dla mnie - krem i serum Clover Cosmetics nie działają komedogennie nawet na moją skłonną do niespodzianek i zanieczyszczenia skórę tłustą. Mogę nawet napisać, że nieco ograniczyły przetłuszczanie mojej cery - potrzebowała pewnie więcej odżywienia niż oczyszczenia, a te mazidełka idealnie wstrzeliły się w jej potrzeby ;).

Z całą pewnością nadal będę kibicować Pani Joannie i jej marce Clover Cosmetics w rozwoju i osiąganiu sukcesów. Przemyślane składy, elegancki design i inspiracja naturą - to naprawdę godna uwagi mieszanka ;). W przypadku tej linii sprawdza się powiedzenie "dobre, bo polskie" ;).

Czy coś z tego zestawu szczególnie przykuło Waszą uwagę? ;)


Clover Cosmetics - nowa polska marka z solidnym zapleczem ;)



Parafrazując klasyk: "chemik chemika zawsze wspomoże" ;). Dzisiaj chciałabym Was wprowadzić w świat kosmetyków tworzonych przez moją koleżankę po fachu - Joannę Paluch, która zjadła zęby tworząc formuły dla firm kosmetycznych oraz wykonując dla nich wszelkiego rodzaju testy kosmetyków. Obecnie spełnia swoje marzenie, będąc autorką linii kosmetyków Clover Cosmetics oraz... tworząc na zamówienie kosmetyki spersonalizowane. Zapewne ta druga opcja wydaje się Wam bardziej interesująca, jednak nasza współpraca na razie skupi się na regularnej linii kosmetyków tej marki. Kilka z nich testuję już od dawna - recenzji możecie spodziewać się wkrótce ;). Tym razem przybliżę Wam natomiast linię kosmetyków Clover Cosmetics pod względem składów - a jest na czym zawiesić oko! ;). 

Botaniczne masło odżywcze


Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, C/C trigliceride*, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil***, Sorbitol*, Glycerin, Urea, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Arnica Montana Flower Extract, Lamium Album Extract*, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract*, Pinus Sylvestris Bud Extract*, Nasturtium Officinale Extract*, Arcticum Majus Root Extract*, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract*, Hedera Helix (Ivy) Leaf Extract*, Calendula Officinalis Flower Extract*, Tropaeolum Majus Flower Extract*, Cetyl Alcohol, Persea Gratissima (Avocado) Oil***, Sodium Lactate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, Squalane*, Red Clover Extract*, Hydrocotyl Centella Asiatica (Gotu Kola) Extract*, Propanediol***

Skład bogaty w oleje (masło shea, migdałowy, kokosowy, awokado) oraz emulgatory, także takie bazujące na oliwie z oliwek. Przymiotnik "botaniczny" również znajduje swoje uzasadnienie we wnętrzu opakowania - zawiera naprawdę spory zestaw ekstraktów roślinnych (rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja, czerwona koniczyna, wąkrota). Całość uzupełniają dodatki humektantów: sorbitolu, gliceryny, mocznika, propanediolu i mleczanu sodu. Zawiera również niekontrowersyjne substancje konserwujące ;).

Nawet bez mojej rekomendacji nie sposób nie zauważyć, że skład jest piękny, bogaty w ekstrakty i oleje roślinne. Sprawdzi się zapewne w pielęgnacji ciała, a ja nie omieszkałabym wypróbować go na włosach ;).

Rozświetlający eliksir witaminowy



Skład: Aqua,Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Butyrospermum Parkii*, Glycerin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate**, Urea, Caprylic/Capric Triglyceride*, Cetyl Alcohol, Tocopherol Acetate, Persea Gratissima (Avocado) Oil***, Sodium Lactate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, Propanediol ***, Methylmethionine Sulfonium (Vitamin U)*, Kappaphycus Alvarezii Extract*, Caesalpinia Spinosa Extract*, Red Clover Extract*, Niacynamide, Squalane*, L-Ascorbic Acid, Mica

Bazę dla tego eliksiru stanowią oleje (migdałowy, masło shea, awokado) przełamane humektantami (nawilżacze: gliceryna, mocznik, mleczan sodu, propanediol, niacynamid) i wzbogacone emulgatorami, także tymi pochodzenia naturalnego. Całość zamykają witaminy E, C i U, ekstrakty (czerwone algi, , czerwona koniczyna, brezylka) oraz skwalan i mica (odpowiedzialna za efekt matujący i konsystencję). Zawiera również dwa konserwanty nie wzbudzające moich zastrzeżeń.

Eliksir ten zakwalifikowałabym pod kategorię serum, chociaż myślę, że nieźle sprawdzi się zarówno stosowane solo, jak i pod krem. Dobry balans pomiędzy składnikami nawilżającymi i natłuszczającymi - może się sprawdzić zarówno na zimę, jak i latem ;).

Oczyszczająca maseczka węglowa



Skład: Aqua Montmorillonite Green Clay****, Caprylic/Capric Triglyceride*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil***, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate**,Urea, Sodium Lactate, Carbo Medicinalis*, Hydrocotyl Centella Asiatica (Gotu Kola) Extract*, Niacinamide, Acmella Oleracea Extract*, Tocopherol Acetate, Squalane*, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, Propanediol***, Red Clover Extract*

Zielona glinka wzbogacona trójglicerydami, olejami (migdałowy, kokosowy, skwalan z oliwy z oliwek) oraz nawilżaczami (mocznik, mleczan sodu, niacynamid, propanediol) to baza dla tej maseczki. Mamy też oczywiście tytułowy węgiel, ekstrakty roślinne (wąkrota, jeżówka, czerwona koniczyna), witaminę E oraz dwa konserwanty.

Myślę, że przy tej maseczce nie istnieje ryzyko nadmiernego przesuszenia (co czasami zdarza się przy produktach sygnowanych jako "oczyszczające) ze względu na nawilżające, natłuszczające i łagodzące dodatki ;). Zawiera sporo trójglicerydów, więc nie jest to kosmetyk dla mnie, ale jeśli tylko nie macie na pieńku z tymi składnikami - śmiało można próbować tego zacnego składziku ;).

Wygładzające serum liftingujące



Skład: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Sorbitol*,Tocopherol Acetate, Urea, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate**, Cetyl Alcohol, Royal Jelly, Glycerin, Acmella Oleracea Extract*, Sodium Lactate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, Propanediol***, Hematite Extract****,Kappaphycus Alvarezii Extract, Caesalpinia Spinosa Extract, Squalane*, Red Clover Extract*, Niacynamide

Olej migdałowy, sorbitol (nawilżacz), witamina E (przeciwutleniacz), mocznik (nawilżacz) - taki oto zestaw jest bazą dla tego serum ;). W dalszej części najdziemy emulgatory, alkohol tłuszczowy, mleczko pszczele, glicerynę, mleczan sodu, propanediol, niacynamid (pięć ostatnich - nawilżacze) wzbogacone ekstraktami (czerwone algi, hematyt - bardzo egzotycznie, jeżówka, brezylka, czerwona koniczyna). Dwa konserwanty nie budzą wątpliwości ;).

To serum mam okazję testować, więc niedługo przekażę Wam informacje aplikacyjne ;). Skład jest bogaty i mocno odżywczy, a jednocześnie może sprawdzić się na cerach skłonnych do zanieczyszczenia.

Krem redukujący naczynka


Skład: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Caprylic/Capric Triglyceride*, Aesculus Hippocastanum*, Hamamelis Virginiana*, Arnica Montana*, Propylene Glycol, Lecithin, D-panthenol, Trilaureth-4-phosphate, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ascorbic Acid, Rutin, Ethylhexylglycerin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate**,Persea Gratissima (Avocado) Oil*** ,Urea, Cetyl Alcohol, Sodium Lactate, , Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**,Sophora Japonica Flower Extract, Troxerutin*, Vitis Vinifera (Grape) Wine Extract*, Squalane*, Propanediol***, Mica****

Emolientowa baza, składająca się z olejów (migdałowego i awokado) oraz trójglicerydów doprawiona została ekstraktami z kasztanowca, oczaru wirginijskiego, arniki, perełkowca i winogron. Nawet niesprawne oko, które widziało nieco reklam specyfików na wzmocnienie układu krwionośnego zauważy, że dodatki zostały dobrane w sposób przemyślany do dedykowanej funkcji kosmetyku. A to jeszcze nie wszystko: za wzmocnienie naczynek odpowiedzialne są także lecytyna, witamina C, trokserutyna i rutyna, które również znajdziemy w tym składzie ;). Efektu nawilżającego dostarczą: glikol propylenowy, D-pantenol, mocznik, mleczan sodu i propanediol. Całość została uzupełniona o substancje regulujące pH, emulgatory (odpowiedzialne za konsystencję) oraz dwa konserwanty i mikę.

Gdybym miała większy problem z naczynkami (jedynym kłopotem w tej materii jest mój nos, czerwieniejący przy -5 stopniach xD) to z całą pewnością wylądowałby na mojej półce. Rzadko spotykam tak przemyślane składy w kosmetykach dedykowanych do cery naczynkowej (więcej o jej pielęgnacji przeczytacie TUTAJ).

Regenerujący krem nawilżający



Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter* , Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil *, Cocos Nucifera (Coconut) Oil***, Sorbitol*, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate**, Urea, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Arnica Montana Flower Extract*, Lamium Album Extract*, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract*, Pinus Sylvestris Bud Extract*, Nastutium Officinale Extract*, Arcticum Majus Root Extract*, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract*, Hedera Helix (Ivy) Leaf Extract*, Calendula Officinalis Flower Extract*, Tropaeolum Majus Flower Extract*, Squalane*, Cetyl Alcohol, Tocopherol Acetate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, Methylmethionine sulfonium (Vitamin U)*, Red Clover Extract*, Propanediol***

Kolejny mocno emolientowy produkt, który również poddaję wnikliwemu testowi ;). Bazę stanowią: masło shea, oleje: migdałowy i kokosowy oraz nawilżacz (sorbitol) z dodatkiem dwóch emulgatorów i mocznika (nawilżacz). Dalej w składzie znajdziemy korowód ekstraktów: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja, czerwona koniczyna wraz ze skwalanem, witaminami E i U, alkoholem tłuszczowym oraz propanediolem (nawilżacz).

Zapowiada się odżywczo i roślinnie, a jednocześnie krem ten nie ma żadnych składników, które działają komedogennie na moją cerę. Ba - część składników może bardzo pozytywnie wpłynąć na stan skóry tłustej: takiej jak moja. Już niedługo - recenzja ;).

Odbudowująca emulsja do rąk



Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter*, Glycerin, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Persea Gratissima (Avocado) Oil***, Sorbitol*, Sodium Lactate, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate**, Cetyl Alcohol, Urea, L-Ascorbic Acid, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Arnica Montana Flower Extract*, Lamium Album Extract*, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract*, Pinus Sylvestris Bud Extract*, Nasturtium Officinale Extract*, Arcticum Majus Root Extract*, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract*, Hedera Helix (Ivy) Leaf Extract*, Calendula Officinalis Flower Extract*, Tropaeolum Majus Flower Extract*, Royal Jelly, Tocopherol Acetate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, D-panthenol, Propanediol***, Niacinamide

Tą emulsję również dla Was testuję i od razu mogę powiedzieć - ma konsystencję niczym Nutella (tylko jest kremowobiała), dlatego też śmiało mogę stwierdzić, że zawiera naprawdę sporo masła shea ;). Poza nim w składzie nie zabrakło gliceryny (nawilżacz), olei (migdałowy, awokado), sorbitolu, mleczanu sodu, mocznika, mleczka pszczelego, D-pantenolu, propanediolu i niacynamidu (nawilżacze). Zawiera również witaminy E i C oraz dwa konserwanty. Środek składu stanowią ekstrakty roślinne: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja.

Stosuję ją w niewielkich ilościach w ciągu dnia oraz na noc pod bawełniane rękawiczki. Może nałożę ją też na włosy, kto wie :D. Mocno odżywczy skład z dużą dozą natury.

Naturalny słodki peeling


Skład: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*,Camelina Sativa Seed Oil*, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil*, Sodium Chloride****, Sucrose*, Silica****, Caprilic/Capryl Trigliceride*, Centella Asiatica*, Tocopherol Acetate, Fragrance

To pierwszy produkt Clover Cosmetics, w którym znajdziemy kompozycję zapachową ;). Peelingi często traktujemy jednak jako czasoumilacze, więc ten dodatek jest zrozumiały. Za efekt złuszczający odpowiedzialne są drobinki cukru i soli połączone olejami: migdałowym, z lnianki siewnej i konopii z dodatkiem trójglicerydów, witaminy E i ekstraktu z wąkroty.

Efekt peelingu i odżywienia w jednym - czemu nie ;). Bazuje na naturalnych olejach, więc spodziewałabym się naprawdę fajnych rezultatów stosowania.

Naturalny węglowy peeling



Skład: Aqua, Sodium chloride****, Coffea Robusta Seed Powder*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Cannabis sativa (Hemp) Seed Oil* , Tocopheryl Acetate, Activated Carbon (powder)*

Tym razem mamy do czynienia ze złuszczaniem solno - kawowym z dodatkiem proszku węglowego w połączeniu z olejami: migdałowym i konopnym oraz witaminą E. Spodziewam się, że zawiera więcej drobinek od swoje słodkiego brata - a w związku z tym efekt złuszczający będzie mocniejszy. Szczególnie wart uwagi (ze względu na kawę) dla osób walczących o jędrną skórę ;).

Węglowy czarny syndet



Skład: Aqua, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Cocoamidopropyl betaine, Disodium Cocoamphodiacetate, Sodium alginate, Glycerin, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Arnica Montana Flower Extract, Lamium Album Extract*, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract*, Pinus Sylvestris Bud Extract*, Nastutium Officinale Extract*, Arcticum Majus Root Extract*, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract*, Hedera Helix (Ivy) Leaf Extract*, Calendula Officinalis Flower Extract*, Tropaeolum Majus Flower Extract*, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol**, Activated Carbon (powder)*

Syndet to absolutnie jeden z najciekawszych kosmetyków Clover Cosmetics. Syndet jest zamiennikiem mydła: w przeciwieństwie do nich ma pH zbliżone do pH skóry (zwykle między 5,5 a 7), dzięki czemu jest zwykle lepiej tolerowany. Zamiast mydła zawiera inne, delikatniejsze od siarczanowych detergenty wzbogacone gliceryną i alginianem sodu (nawilżacze) oraz węglem aktywnym. Nie zabrakło tutaj również bogactwa ekstraktów z: rozmarynu, rumianku, arniki, jasnoty, szałwii, sosny, rukwi, łopianu, cytryny, bluszczu, nagietka i nasturcji. Ogon składników zamykają dwa konserwanty.

Moja cera aż się pali do przetestowania :D. Delikatne detergenty, ekstrakty roślinne - to jest to, co moja tłusta i strefowo zanieczyszczona cera lubi najbardziej. Myślę, że może liczyć na sporo zwolenników w przyszłości.

Węglowa świeca do masażu


Skład: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Hydrogenated soybean poliglycerides*, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter*,Stearic Acid, Fragrance, Vitis vinifera Seed Oil*, Cera Flava, Activated Carbon (powder)*

Olej migdałowy, modyfikowany olej sojowy, masło shea, olej winogronowy, wosk pszczeli, kwas stearynowy oraz węgiel aktywny i kompozycja zapachowa - oto i cała świeca do masażu ;). Nie mam doświadczenia z tego typu produktami, ale chętnie dowiem się jak stosujecie je w praktyce ;)

Twórczyni marki Clover Cosmetics nie stosuje kompromisów - jej składy są dopracowane i bogate. Na uwagę zasługuje też fakt, że jedynie dwa kosmetyki zawierają kompozycję zapachową (świeca i słodki peeling) - pozostałe swój zapach zawdzięczają zastosowanym składnikom bazowym i czynnym. Oczywiście - ceny są dość wysokie, ale musimy wziąć pod uwagę to, że firma jest na razie... jednoosobowa, a produkcja w takim wypadku kosztuje naprawdę sporo.

Niedługo wrócę do Was z recenzjami niektórych produktów Clover Cosmetics, a teraz proszę o trzymanie kciuków za Joasię i jej spełnianie zawodowych marzeń ;).

Będę mieć również coś dla Was wszystkich, więc... który z kosmetyków Clover Cosmetics szczególnie zwrócił Waszą uwagę? ;)