Urządzanie własnego miejsca do życia bardzo wciąga ;)

Gdyby ktoś jeszcze kilkanaście miesięcy temu powiedział mi, że będę spędzała naprawdę sporo czasu na przeglądaniu wszelkiego rodzaju dekoracji do mojego wymarzonego lokum - popukałabym się w czoło ;). Prawdą jest jednak, że o wynajętym mieszkaniu myśli się inaczej. Nawet, gdy mieszka się w nim całkiem długo traktuje się je w kategoriach tymczasowego rozwiązania. Plakaty, wazony, obrazy, regały, ciekawe rozwiązania wizualne - potrafię w odmętach internetu przepaść nawet na kilka godzin. Nie ukrywam więc - możliwość kolejnej współpracy z Poster Store przyjęłam z wielką radością ;). Skandynawski styl, piękne galerie obrazów, korzystne ceny i rabaty oraz najwyższej jakości ekologiczny papier - to może się podobać ;). Nowe kolekcje plakatów pojawiają się co wtorek - koniecznie zajrzyjcie ;).


Tym razem wybrane przeze mnie grafiki nie skupiały się wyłącznie na temacie szeroko rozumianej "natury". Abstrakcyjne plakaty oraz obrazy w stylu glamour poszły w ruch - planuję w naszym domu umieścić w końcu wymarzoną toaletkę, na której postawię jeden z nich w niewielkiej, dopasowanej ramce :D. Wiele wskazuje, że w wystroju wnętrz szczególnie mocno skupimy się na skorelowaniu dobrego oświetlenia, milionów regałów z książkami, posterów w wersji "na ścianę" i "na półkę" oraz całej fury kwiatów, które już posiadamy :D. Mam nadzieję, że na nowym metrażu złapiemy między tym wszystkim zdrowy balans.


Ozdoby na ścianę stanowią główne pole moich aranżacyjnych zainteresowań. Podejrzewam, że wynika to z braku chęci do odkurzania stojących bibelotów, przez co cała moja dekoracyjna energia przeniosła się na ściany :D. Mój mąż śmieje się, że jeśli zostawi mi miejsce w kuchni czy łazience, to zapewne tam też coś powieszę :D. Nie ukrywam, że jest to możliwe, chociaż mam obawy przez wpływem wilgoci na grafiki oraz ramki.


Chciałabym również mieć możliwość sezonowej wymiany domowych dekoracji. Obrazy do salonu na wiosnę, lato, jesień i zimę w odpowiedniej kolorystyce to świetna sprawa - oczywiście jeśli ma się miejsce do ich właściwego przechowywania. Na razie jestem na etapie negocjacji w tej sprawie - trzymajcie kciuki aby się udało wygospodarować coś na kształt pawlacza lub strychu, bo na razie czarno to widzę :D. 


Na co stawiacie w wystroju własnego mieszkania? Minimalizm, glamour, Skandynawia czy też może Wasz własny, indywidualny pomysł nie pasujący do tych szufladek? ;).

Jeśli do Waszego stylu pasują plakaty Poster Store, to mam dla Was 35% rabat na hasło kascysko (z wyłączeniem kategorii Selection) ważny do 26 listopada do północy. Korzystajcie! <3

Plakaty, postery i obrazy - ekologicznie, modnie i pięknie z Poster Store!

Aranżacja wnętrza - kiedy do niej dorosłam?


Nie ukrywam, że przez większą część mojego trzydziestoletniego życia przywiązywałam stosunkowo niewielką wagę do dopracowania wystroju wnętrz, w których mieszkałam. Powodów było wiele - brak budżetu, ograniczenia wynikające z mieszkania z rodzicami bądź współlokatorami, brak jednolitej wizji i ograniczenia lokalowe. Odkąd zamieszkałam z moim mężem sytuacja uległa poprawie - wynajmujemy niewielkie mieszkanie, które daje już pewne pole manewru :D. Oboje jednak unikamy jak tylko możemy typowych zbieraczy kurzu (na które zresztą nie mamy miejsca), więc skupiliśmy się na ozdabianiu ścian. Obrazy i nowoczesne plakaty od Poster Store - to było to!


Niniejszy wpis powstał przy współpracy z Poster Store - znajdziecie tam ramki i plakaty w skandynawskim stylu wraz z inspiracjami do stworzenia własnych galerii dopasowanych do Waszych wnętrz ;). Każda grafika drukowana jest w wysokiej jakości na ekologicznym papierze, a produkcja i transport plakatów na ścianę odbywa się z maksymalnym ograniczeniem śladu węglowego.

Co wtorek publikowane są nowe kolekcje i sądzę, że każdy zainteresowany znajdzie tam coś dla siebie. Sama znalazłam aż za dużo :D.

Z kodem kascysko30 do 30.08.2020r. możecie kupić plataty 30% taniej (z wyłączeniem kategorii Selection).



Kosmiczne obrazy do sypialni 


W sypialni postanowiliśmy zamontować grafiki w stylu kosmicznym - dziwne, bo żadne z nas nie marzyło o byciu astronautą ;). Postawiliśmy na plakaty w rozmiarze 70x50cm, chociaż zastanawialiśmy się również nad większymi ilustracjami (100x70cm), jednak obawialiśmy się przytłoczenia. W taki sposób trafią do nas obrazy do sypialni: Earth i Luna



Być może dołożymy do tej aranżacji jeszcze trzeci kosmiczny plakat, np. z widokiem nieba w dniu naszego poznania czy ślubu albo grafikę jeszcze jednej planety. Wiecie - ja chcę Wenus albo Uran, mąż chciałby Marsa, kompromis jeszcze nie zbudowany :D. Całość planujemy zamontować za wezgłowiem łóżka w równych odstępach. Prawdopodobnie będą to jedyne dekoracje, na jakie zdecydujemy się w sypialni.



Obrazy do salonu - natura rządzi!


Oboje lubimy naturę i piesze wycieczki, a dodatkowo jesteśmy wielkimi pasjonatami zamków. Ba, nawet podrzucone powyżej obrazy do sypialni również mieszczą się w kategorii naturalnych grafik. Wybór był trudny, ale zdecydowaliśmy się plakaty powiązane tematycznie i kolorystycznie. Możliwe oczywiście, że będą wisiały osobno, ale sądzę, że przynajmniej jedna trójeczka utrzyma wspólną aranżację ;).

Pierwszy zestaw utrzymany jest w tonacji leśno-górskiej: Leśne Wzgórza, Tree Top Fog, Wodospad.



Drugi natomiast nawiązuje do naszej zamkowej pasji: Over The Hill, Fallen Castle, Leśne Refleksje.


Możliwe, że skończy się również na trzech grafikach na naszej jedynej ścianie bez okien, tuż nad kanapą ;). Również rozmyślaliśmy o maksymalnych wymiarach plakatów, stanęło jednak na uniwersalnym 70x50cm.


Ramki do plakatów - najtrudniejszy wybór


Paradoksalnie wybór plakatów wcale nie był trudny... w porównaniu z doborem koloru ramek. Ściany co kilka lat mogą zmieniać kolor (szczególnie, gdy w końcu dorobimy się zwierzaków) i zależało nam, by wybrane kolory były w miarę uniwersalne i pasowały "prawie do wszystkiego". Padło na ramki czarne i srebrne, które są dla nas najłatwiejsze do wkomponowania. Ewentualnie - ramę plakatu zawsze można zmienić, jeśli koncepcja wystroju z czasem zmieni się gwałtownie :D. 


Plakaty na ścianę to świetne rozwiązanie do aranżacji wnętrz, zarówno pod względem wyglądu, jak i finansów. Ich wymiana nie wydrenuje nam portfela do samego dna, a interesujące grafiki cieszą oko i nie przytłaczają nadmiernym przepychem, a jednocześnie pięknie uzupełniają pomieszczenia, nawet te zaaranżowane minimalistycznie - styl skandynawski rządzi! 

Dieta pudełkowa - moda czy sposób na zdrowe żywienie w zabieganiu?


Zdrowa żywność w jadłospisie - trudne początki


Nie znam osoby, która nie byłaby w jakimś okresie swojego życia na diecie. To postanowienie najczęściej dotyczyło oczywiście redukcji masy ciała i wymiarów, ale coraz częściej "przejście na dietę" wynika z chęci poprawy nawyków żywieniowych, różnego rodzaju nietolerancji pokarmowych lub schorzeń czy chęci budowania wymarzonej sylwetki. Niezależnie od powodu zmiany trybu żywienia - początki bywają trudne. Pamiętam dokładnie, jak kilka lat temu relacjonowałam tutaj moje starcie z budową zdrowszego jadłospisu i jak niewyraźnie czułam się w ciągu pierwszych tygodni. Zdrowa żywność musiała mnie do siebie przyzwyczaić :D. Przy większym zabieganiu utrzymanie swoich postanowień jest jeszcze bardziej skomplikowane. Czasami zwyczajnie w naszej codzienności brakuje czasu na zwykłe gotowanie. Wtedy z pomocą może przyjść dieta pudełkowa serwowana chociażby przez Be Diet Catering, we współpracy z którym powstał ten wpis.

Dieta z dostawą do domu.

Fit catering - dieta to nie tylko odchudzanie


Dieta dla większości z nas kojarzy się z redukcją masy ciała, ale przy wyborze diety pudełkowej można skorzystać z różnorakich opcji. Konkretna wartość kaloryczna posiłków, eliminowanie składników uczulających klienta (najczęściej to laktoza - jak w moim przypadku, czy gluten), dieta specjalna w przypadku ciąży bądź konkretnych schorzeń, jadłospis dostosowany do naszego planu treningowego czy krótki detox żywieniowy - to tylko kilka z możliwych opcji. W morzu ofert osoba zainteresowana dietą pudełkową z pewnością znajdzie coś dla siebie, szczególnie w większych miastach. Decyzji nie trzeba podejmować samemu metodą "chybił-trafił" w razie wątpliwości - większość firm specjalizujących się w dietach z dostawą do domu oferuje również konsultacje dietetyka. W przypadku wątpliwości co do wyboru warto także przemyśleć poradę u niezależnego dietetyka, niezwiązanego z żadną firmą oferującą fit catering.

Diety z doborem kaloryczności zwykle zamykają się w przedziale 1000-3000 kalorii i tutaj akurat uważam, że dolny pułap powinien być nieco podniesiony, bo tysiąc kcal to naprawdę niewiele nawet przy bardzo "stacjonarnym" trybie życia.


Dieta z dostawą - któż nie ceni sobie wygody!


Dieta z dostawą do domu ma z całą pewnością wielką zaletę, z którą nie sposób dyskutować - jest niebywale wręcz wygodna. Wystarczy wybrać firmę działającą na terenie naszego zamieszkania, dogadać szczegóły naszego żywienia (łącznie ze szczegółami dotyczącymi składników, których nie lubimy :D oraz porami posiłków), zapłacić za odpowiedni okres abonamentowy i codziennie o poranku bądź innej porze odbierać spod drzwi zestaw pudełek z pysznościami. Takie rozwiązanie szczególnie docenią osoby mocno zajęte i zabiegane.

Dieta pudełkowa - ta ciemniejsza strona


Dieta z dostawą do domu to, nie ma co ukrywać, droga usługa - w większości przypadków za dzienny zestaw, w zależności od wybranej opcji, trzeba zapłacić 45-80zł. Catering to rozwiązanie uniwersalne, więc możliwe, że koniecznym będzie przyprawienie po swojemu otrzymanych dań ;). Warto też wybierać firmy oferujące różnorodność - duża powtarzalność posiłków może spowodować, że szybko zrezygnujemy z nowej drogi żywieniowej. Poszukiwanie właściwego cateringu też nie jest proste, a opinie bywają naprawdę rozbieżne. Kto zapewni nam produkty o jakości, jakiej oczekujemy, a kto sprzeda standardowe, hurtownicze warzywa w cenie żywności ekologicznej? Niestety, także w tej branży trzeba uważać i wykonać naprawdę dokładną analizę rynku przed wyborem ;). 

Spore wątpliwości wzbudzały też we mnie same opakowania i ewentualne tony plastikowych odpadów związane z dostawą diety do domu, ale na szczęście - coraz więcej firm (ale wciąż za mało!) stosuje opakowania z materiałów biodegradowalnych i przyjaznych środowisku bądź stosuje opakowania wielorazowe (oczywiście indywidualne dla każdego klienta :D).

Dieta z dostawą - moje (małe) doświadczenia


Sama na diecie pudełkowej byłam tylko przez chwilę - 7 dni. Dotyczyła ona eliminacji laktozy, miała kaloryczność na poziomie 1500kcal i całkiem dobrze się sprawdziła. Po jej stosowaniu został mi ważny, dietetyczny nawyk przyrządzania posiłków na cały dzień poprzedzającego wieczora i regularniejsze odżywianie. No i przekonanie, że laktoza faktycznie w tym wieku już nie jest dla mnie :D. Skorzystałam wtedy z oferty zakupów grupowych i cała przyjemność nie kosztowała mnie szczególnie dużo - możliwe, że w przypadku kolejnych problemów żywieniowych czy zdrowotnych spróbuję jej ponownie. Dla zabieganych i nieszczególnie obeznanych z niuansami zdrowego odżywiania to może być dobry start do samodzielnych działań.

Domowa uprawa imbiru - ależ proszę!


Przez jakieś 28 lat mojego życia uważałam się za ogrodniczy antytalent. Każdą roślinę potrafiłam unicestwić, chociaż nie robiłam tego z rozmysłem :D. Odmieniło mi się mocno, gdy zamieszkałam "na swoim" - o atmosferę i wygląd mieszkania, które współdzielę z mężem zabiegam jakoś bardziej ;). W tej chwili współdzielimy kwadrat z trzema storczykami, miniaturową różą, skrzydłokwiatem, dwoma aloesami, czterema sukulentami nieznanej nazwy (ale z jednej siejki powstały), awokado, draceną, kalanchoe i fiskusem... fikusem znaczy się :D. Jest także spory las w słoiku, i to wszystko w malutkim mieszkaniu ;D. 

Do niedawna był z nami także imbir, ale naszymi rękami dokonał w końcu uprawnego żywota. Jak do tego doszło?

Korzeń imbiru - wyhodowany w doniczce

Kupiliśmy w markecie kawałek świeżego imbiru (do jakiegoś orientalnego dania), ale oczywiście, typowo - było go za dużo :D. Bezpańska pozostałość leżała na regale zawinięta w woreczek, nie niepokojona przez nikogo... . A przy okazji któryś kolejnych porządków moim oczom ukazał się piękny, dorodny, zielony kiełek. Niewiele myśląc wsadziliśmy go do nieszczególnie dużej doniczki (co okazało się sporym błędem...) ze zwykłą ziemią ogrodniczą i umieściliśmy na parapecie. 

Szybko okazało się, że nasz nowy roślinny kolega bardzo lubi duże ilości wody (był obficie podlewany co drugi dzień), a jeśli jego potrzeby są zrealizowane rośnie jak głupi. Nie minęły 3 tygodnie od zasadzenia, gdy musieliśmy szukać nowej, dużo większej doniczki, gdyż stara zaczęła przypominać swoim kształtem jajo i groziła rozerwaniem. W międzyczasie pojawiły się też pędy - w końcowym momencie było ich 5 - cztery o wysokości 1-1,2m (tak, aż tyle!) z liśćmi oraz jeden, typowo kwiatowy, dużo niższy (możecie go obejrzeć na Instagramie).

Z racji, że nie mogliśmy sobie pozwolić na jeszcze większą doniczkę (a ta, całkiem spora, groziła dezintegracją), nadszedł czas na poważną decyzję: jak przekwitnie, go to wykopujemy i oceniamy zbiory :D. W międzyczasie nabijaliśmy się, że którejś nocy w końcu rozerwie swoje domostwo i nas zeżre ;). Nie zdążył.

Po wykopaniu i wielokrotnym stosowaniu naszego korzenia w różnych wariantach mogę powiedzieć tyle - wyhodowany w domowym zaciszu imbir smakuje tak jak "sklepowy". Po wyczyszczeniu i wysuszeniu trzyma się długo w temperaturze pokojowej - wykopaliśmy go końcem grudnia, a reszta korzenia ma się jak najlepiej i nadal dobrze smakuje ;).

Jeśli macie kawałek świeżego imbiru pod ręką - polecam spróbować ;). Naczytałam się trochę w sieci o mozole uprawy imbiru, ale jakoś w ogóle jej nie odczułam ;).

Hodowaliście coś egzotycznego w przeszłości lub obecnie? Pochwalcie się ;)

Ahoj! ;)

Wróciłam! ;). Pewnie jakoś szczególnie nie odczuliście mojej urlopowej nieobecności (kilka postów zaplanowałam zarówno tutaj jak i na FB), ale mam prawie dwutygodniowe zaległości w odpowiedziach na Wasze maile i komentarze. Obiecuję - jutro robię sobie dzień wewnętrzny i będę się odkopywać ;).

Tym razem wybraliśmy się na zachód Polski. W zasadzie była to nasza odroczona podróż poślubna i powiem Wam tyle - mój mąż jest mistrzem w planowaniu wycieczek i zawsze ma na nie dobrą pogodę xD. Zaczęliśmy od Wrocławia z jego urokliwą starówką, krasnalami, Mostem Pokutnic i Muzeum Farmacji.


Najbardziej jednak czekałam na wizytę we wrocławskim ZOO, które wszyscy nam polecali. I oficjalnie przyznajemy - mieli rację ;). Bite 5h zwiedzania, a ja sama nie wiem co zachwyciło mnie najbardziej - niedźwiedź, terraria czy afrykarium.





Później wylądowaliśmy w Szklarskiej Porębie, gdzie zdobyliśmy Szrenicę, zwiedziliśmy Kolorowe Jeziorka, obejrzeliśmy wodospady Szklarki i Kamieńczyka oraz wybraliśmy się Koleją Izerską do Harrachova. To była dziwna wizyta dla fanki "najnudniejszego sportu świata", jakim są skoki narciarskie. Tam, pomimo krzaków i drzew rosnących na zeskokach i progach skoczni całe życie nadal kręci się wokół nich. Zdobyliśmy nawet Certovą Horę - właśnie w jej stok wkomponowana jest mamucia skocznia. A jeszcze 5 lat temu były tam mistrzostwa świata w lotach...




Mumlawski Wodospad w Harrachowie.





Nie obyło się bez wizyt na zamkach i zameczkach, także w drodze powrotnej przez Środę Śląską (urokliwe miasteczko!), Ustroń i Wisłę. Trzy najbardziej nas interesujące nas zawiodły: zamki Czocha, w Mosznej i Książ nie zrobiły na nas takiego wrażenia jak chociażby Wleń, Grodziec czy Bolczów. Chyba mamy za dużo zamków "na sumieniu" i chyba przestaliśmy się nadawać do masowego zwiedzania. Albo to starość :D.



Dwa lata wcześniej M. mi się oświadczył, a teraz dostałam kolejny pierścień - tym razem historyczną replikę w brązie z zielonym, absolutnie prześlicznym agatem. Zresztą, bardzo go poniosło w biżuteryjno-mineralnych prezentach xD.


Jeśli będziecie w okolicach Wisły i Ustronia to serdecznie polecamy wizytę w Chlebowej Chacie w Górkach Małych. Samodzielnie zrobiony podpłomyk i masło smakują najlepiej :D.


11 dni, a jestem jak nowo narodzona mimo naprawdę intensywnego czasu ;). 

A jak minęły Wasze urlopy lub co dopiero planujecie? ;)

Bielizna ślubna - czym się kierować przy wyborze?

Ślub to tak wyjątkowy moment, że nawet mnie udzieliła się gorączka tego dnia - pomimo dość twardego chodzenia po ziemi ;). Sale, ozdoby, muzyka, jedzenie, stroje - całe przygotowania wymagały sporo pracy. Suknia ślubna budziła we mnie szczególny niepokój - nigdy nie miałam na sobie wieczorowej sukni, a co dopiero takiej konstrukcji i to jeszcze w jasnym kolorze! :D. Z suknią nieodłącznie wiąże się bielizna ślubna, która powinna być do niej dopasowana, a przy tym wygodna i... piękna ;).


Wybór bielizny ślubnej czy pod wieczorową kreację zwykle wymusza suknia swoimi wycięciami, dekoltami i przeźroczystościami. W takiej sytuacji część kobiet rezygnuje z biustonosza bądź wszywa miseczki w samą kreację. Nie jest to rozwiązanie uniwersalne - często bez górnej części bielizny czujemy się niekomfortowo, a i sam biust wygląda mniej korzystnie bez rusztowania. Z pomocą przychodzą wtedy staniki do zadań specjalnych: z obniżonym zapięciem bądź łączeniem między piersiami, z dodatkowym paskiem obniżającym czy też z przeźroczystymi, silikonowymi wstawkami.

Przy głęboko wyciętych plecach częstym rozwiązaniem jest też body, które dodatkowo modeluje sylwetkę, ale jest też "nieco" mniej wygodne w użytkowaniu. Przy mniejszych biustach czasami sprawdzają się też staniki "naklejane", ale użytkowniczki narzekają na brak odpowiedniego podtrzymania i na niezwykle łatwe odklejanie tego rozwiązania, które często jest też... jednorazowe, bo po umyciu (mimo deklaracji producenta) klej trzyma dużo słabiej. Sporo jest też doniesień o reakcjach alergicznych na środki klejące - przy wyborze tego rozwiązania warto je wcześniej przetestować na innej imprezie, by w czasie ślubu uniknąć niemiłej niespodzianki ;).

Sposobem na podtrzymanie biustu, o którym usłyszałam na jednej z grup facebookowych, są... taśmy kinezyterapeutyczne! Umiejętnie naklejone potrafią utrzymać nawet duży biust przez cały weekend bez konieczności poprawek. Tutaj również należy pamiętać o właściwościach kleju i... czasami występujących problemach z odklejeniem ;). 

Od siebie chciałabym Wam szczerze poradzić - jeśli coś nie odpowiada Wam w bieliźnie lub sukni pod względem wygody mówcie o tym od razu w salonie lub u krawcowej! Wystająca fiszbina, niedopasowany, niewygodny stanik czy krzywy szew, który już odczuwamy w czasie przymiarki potrafi przeciąć skórę do krwi i uprzykrzyć życie na kilka ładnych dni. Sama zdecydowałam się na wszycie miseczek w suknię (nie zostałam zbyt hojnie obdarzona przez naturę) i był to strzał w 10! Obecnie często korzystam z "multiway dress" wspomaganej albo stanikiem do zadań specjalnych (obniżone zapięcia po obu stronach :D) albo naklejanym, który sprawdza się u mnie bardzo dobrze. 

A na co Wy decydujecie się w tym ważnym dniu oraz na inne specjalne okazje? ;)

Plakaty dla miłośników zwierząt

Są z nami od niepamiętnych czasów. Towarzyszą ludziom zarówno w pracy, jak i podczas odpoczynku. Są sytuacje, w których ich obecność w życiu człowieka jest wręcz niezbędna. Zwierzęta domowe – najlepsi i najwierniejsi przyjaciele. 

Puchate, włochate, śliskie i szorstkie. Psy, koty, króliki, rybki akwariowe, węże, żółwie, konie, czy słonie. Nie ma znaczenia, które zwierzęta kochacie najbardziej. Mało istotne jest też to, czy możecie sobie pozwolić na ich stałą obecność w domu. Liczy się tylko fakt jak wielkim uczuciem darzycie naszych „braci mniejszych”.


Z pewnością za całą masę radości, jaką dają zwierzaki, należy im się nagroda. Ozdoby na ścianę z wizerunkiem ulubionych czworonogów lub zwierząt egzotycznych, wprowadzą niesamowicie przyjazną atmosferę i ożywią domową przestrzeń. Dla mnie jest to też substytut samego zwierzaka w domu. Niestety, wynajmowane mieszkania nie pozwalają nam jeszcze na przygarnięcie zwierzaka, ale oboje z M. czekamy niecierpliwie na taką możliwość. Wychowaliśmy się w domach „zwierzolubnych” i chcemy, żeby nasze własne M również zostało kiedyś domem dla kota, psa i rybek (tyle ustaliliśmy na dzień dzisiejszy :D). Tekst ten powstał we współpracy ze sklepem Posterilla.

Kocie plakaty

Koty mają w sobie niesamowitą magię. Są tak zwinne, mają w sobie ogromnie dużo gracji i uroku. Przy tym wszystkim ich niezależność, dzikość, którą widać w oczach, nawet burych dachowców, jest nieokiełznana i dlatego tak fascynuje, szczególnie w połączeniu z oddaniem człowiekowi. 

Kocie grafiki można polecić nie tylko miłośnikom miauczących i mruczących milusińskich, ale każdemu, kto chce wprowadzić do swojego otoczenia wszystkie te przymioty, które charakteryzują koty. 

Koty z plakatów dostępnych w Posterilli: Kocie melodie, Ani mru mru i Obywatel kot są niezwykle dynamiczne, choć te grafiki prezentują jedynie przeurocze kocie pyszczki. Hipnotyzujące kocie oczy znajdziecie na plakatach Impress me, human i Kocia obserwacja świata. Dla wielbicieli nieco większych mruczków są dzikie dekoracje do domu, czyli plakaty Zwierzęcy instynkt i Lwia duma.


Psy jak z obrazka

Trudno o lepszy przykład oddania od psiej wierności względem swojego pana. Psy doskonale wyczuwają nastrój i potrafią wspierać właścicieli w trudnych chwilach. Ich inteligencja i zdolność uczenia się nie raz ratowały ludzi z opresji. Moja sunia z dzieciństwa, która jest po drugiej stronie tęczowego mostu, bezbłędnie wyczuwała kataklizmy pogodowe (grad, burze) i za każdym razem chciała zatrzymać domowników wewnątrz budynku.

Jeśli nie możecie mieć przy sobie psiego towarzysza, to możecie sprawić sobie jeden z niezwykle romantycznych i nastrojowych plakatów z psią postacią: Pies myśli (wski) lub Psi moment. Za to na widok mopsa z plakatu Uszy do góry, nie sposób się nie uśmiechnąć. Swoja mordką rozweseli domowników i każdego gościa.

Ozdoby na ścianę z motylami

Delikatne, eteryczne i tak kruche – motyle – zachwycają i urzekają. Dekoracje do domu w postaci grafik i zdjęć bajecznie kolorowych motyli, doskonale urozmaicą monochromatyczne i stonowane wnętrza. Spójrzcie na propozycje: Ulotny kadr, Zapach łąki i niezwykle stylowy Butterfly effect. Można znaleźć dla nich godne miejsce w salonie lub sypialni. Motyle to jeden z moich ulubionych motywów biżuteryjnych i odzieżowych – znajomi i rodzina żartują, że wszystko mam w motylki albo kwiaty :D.

Dekoracje do domu z ptasim trelem

Któż nie marzył o wolności? O takiej swobodzie, jaką czuje ptak podczas swojego lotu? Ptaki są niezwykle różnorodne. Jedne kolorowe, inne o piórach burych, szarych lub kruczoczarnych. Mogą być drobne lub potężnych rozmiarów. Mogą budzić zachwyt, czasem niepewność przez ich nieodgadnione oczy. Ludzka natura także jest różnorodna, dlatego z całej gamy ptasich plakatów można wybrać te, które najlepiej odzwierciedlają to, co Wam w duszy gra: trele, ćwierkania lub pohukiwania.

Śnieżna sowa z plakatu TurkuSowa zachwyca swymi niebieskimi oczami. Zdjęcie kolorowego zimorodka (Ptaszek Czupurek) spodoba się domownikom w każdym wieku. Zaś Mr Flaming to najmodniejszy ptak w tym sezonie.

Rusz po plakaty z kopyta


Konie, owce, jelenie, sarny i żyrafy – kopytne zwierzaki również zagościły na plakatach Posterilli. Lubicie dziką przyrodę? Jej piękno jest niezaprzeczalne, a pierwotna potrzeba obcowania z nią sprawia, że wciąż pragniemy mieć ją w zasięgu ręki. Gdy nie można zbyt często gościć na łonie natury, istnieje możliwość powieszenia w swoim mieszkaniu grafiki z leśnymi zwierzętami. Zamiast upiornych jelenich głów można zdecydować się na przepiękne plakaty zdjęcia, np. Jest tu jakaś sarna?, Gonimy jelonka lub plakaty w wersji rysunkowej – Dumny jeleń i Jeleń

Wielbiciele zwierząt nietypowych, znajdą wśród wielu propozycji dekoracje do domu z żyrafą – Żyrafy wchodzą do szafy, a także z owcą – Owcy portret własny

Nie można także zapomnieć o tych, którzy serce oddali koniom. Dla nich rarytas w postaci plakatu To ja Koń

Pamiętajmy, że Wszystkie zwierzaki zasługują na miłość i uznanie – niezależnie od gatunku i historii, jaką ze sobą niosą.

Niespodzianka dla Was – odbierz Rabat! 

Jeśli podobają Wam się plakaty Posterilli i chcielibyście zawiesić taką dekorację w swoim domu to… proszę bardzo! Posterilla dla wszystkich czytelników bloga przygotowała specjalne rabaty. Wejdźcie na: https://posterilla.pl/pl/reg, zarejestrujcie się i odbierzcie swój rabat, który wynosi 15%! 

Źródło zdjęć: https://posterilla.pl

Projekty domów parterowych tanich w budowie – praktyczne czy ciasne?

Poszukując gotowego projektu naszego przyszłego domu (po przedyskutowaniu wszystkich możliwych opcji naszych przyszłych czterech kątów), stanęliśmy w obliczu decyzji czy wybrać parterowy, czy piętrowy. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że parterowy dom może być nieco zbyt ciasny. Jednak dzięki osiągnięciom nowoczesnej architektury i budownictwa taki stereotyp jest obecnie nieuprawniony. Ba, sama wychowałam się w sporym, piętrowym domu i ciężko było mi się przekonać do parterowych propozycji, które podrzucał mój mąż ;). Sporo się jednak zmieniło, gdy trafiliśmy na swój wymarzony projekt domu.

dom parterowy tani projekt

Parterowe czy piętrowe - co wybrać?


Rzecz jasna, domy piętrowe mają swoje zalety. Dwie kondygnacje pozwalają na rozdzielenie strefy dziennej i nocnej, budowla pnie się w górę, dzięki czemu potrzebna jest działka o mniejszej powierzchni – co znakomicie wpływa na początkowe koszty inwestycji. Rozwiązanie to doskonale uzupełnia się także z zaaranżowanym poddaszem. Dodatkowo, piętra nie trzeba od razu wykończyć, a w razie potrzeby od ręki mamy do dyspozycji dodatkową przestrzeń na sypialnię czy pokój dzienny. Z drugiej strony, dom parterowy jest niesamowicie praktyczny. Powierzchnia zabudowy jest większa, jednak należy pamiętać, że obecnie na rynku dostępnych jest wiele projektów dedykowanych działkom o mniejszych wymiarach, więc jej rozmiar nie ma aż tak dużego znaczenia. 

Jedna kondygnacja oznacza ponadto bezproblemowy dostęp do wszystkich pomieszczeń, a przy tym współczesne projekty są wyjątkowo przemyślane pod kątem ich optymalnego układu, ze szczególnym uwzględnieniem komunikacji. Dzięki temu osoby starsze, dzieci oraz mieszkańcy cierpiący na jakąś formę upośledzenia ruchowego mogą cieszyć się o wiele większym komfortem mieszkania – a nigdy nie wiadomo, co czeka nas w przyszłości.

Projekty domów parterowych z poddaszem - dlaczego warto?

Jeśli zdecydujemy się już na dom parterowy, warto dobrze rozważyć inwestycję obejmującą projekt z poddaszem. Z rozwiązaniem konstrukcyjnym tego typu wiąże się wiele zalet. Domy parterowe zazwyczaj są rozłożyste, a to sprawia, że powierzchnia potencjalnego poddasza będzie bardzo duża. Z drugiej strony, przy małych budynkach każdy dodatkowy metr przestrzeni także jest na wagę złota. Zwłaszcza że możliwości aranżacyjnych jest naprawdę wiele, a możecie je obejrzeć tutaj: https://pracownia-projekty.dom.pl/tag-projekty_domow_parterowych.html, na stronie pracowni, we współpracy z którą powstał ten post ;). 

Zaprojektować można wszystko: od garderoby, pralni czy składziku, a kończąc na pełnoprawnym pokoju sypialnym lub dziennym. Poddasze jest także wyrazem pragmatycznego podejścia do budowy, ponieważ jego wykończenie nie jest potrzebne, by cieszyć się funkcjonalnością podstawowej kondygnacji - zawsze można skończyć je kiedy indziej, i sami tak planujemy zrobić, by wprowadzić się jak najszybciej. Od tego niestety dzielą nas jeszcze lata ciężkiej pracy ;).

Projekty domów parterowych tanich w budowie - gdzie je znajdziemy?

Co najważniejsze, jeśli już ustalimy podstawowe wymagania co do naszego przyszłego domostwa i rozpoczniemy poszukiwania gotowego projektu, staniemy w obliczu bardzo dużego wyboru. Możemy oczywiście postawić na indywidualny projekt od architekta, jednak będzie on nawet o 80% droższy, niż ma to miejsce przy opracowaniu gotowym do realizacji. 

W poszukiwaniu oszczędności warto udać się do jednej z internetowych pracowni. Takie rozwiązanie zapewnia dostęp do kilku tysięcy (sic!) modeli o rozmaitych parametrach - drobne domy wykonane z drewna, wolnostojące budowle, efektowne bryły czerpiące z najnowszych architektonicznych trendów, klasyczne domy o ponadczasowym wzornictwie i wiele innych. A wszystko to w wyjątkowo atrakcyjnych cenach i z możliwością adaptacji i modyfikacji pod własne wymagania – oczywiście w granicach wytrzymałości konstrukcji.

Przestronny garaż - czy się opłaca?

Dodatkowa kwestia, która wysuwa się na pierwszy plan przy projekcie domu w ogóle, a już zwłaszcza parterowego to obecność garażu. Obecnie domy buduje się w takich miejscach, gdzie brak samochodu znacząco utrudnia życie, i w tej kwestii nie będziemy należeć do wyjątków ;). Ze względu na warunki atmosferyczne panujące w naszym kraju dobrze pomyśleć o zadaszonym miejscu dla naszego auta. Co jeśli stajemy jednak przed wyborem - przestronny garaż, czy większy metraż naszego parterowego domu? 

Na garaż warto się zdecydować, gdy wybraliśmy projekt z poddaszem albo z podpiwniczeniem, których przykłady zobaczycie tutaj: https://pracownia-projekty.dom.pl/projekty_z_poddaszem.html. Wtedy powierzchnia mieszkalna może być nieco mniejsza, ale nie ryzykujemy przy tym jej zagracenia. Pamiętajmy, że garaż to nie tylko miejsce na przechowywanie samochodu, ale także królestwo każdej złotej rączki i doskonałe pomieszczenie gospodarcze w jednym. Oczywiście wtedy, gdy jest odpowiednio przestronne i zagospodarowane. Od strony wizualnej jest to także ciekawa propozycja - projektanci i architekci w udany sposób łączą garaż z resztą budynku, tworząc spójną całość o niewątpliwych walorach estetycznych.


Jak wyglądały Wasze historie z wyborem własnych czterech ścian? Opowiedzcie, bo sama, mimo ekscytacji kolejnym etapem życia, jestem „nieco” nim zestresowana…

Najprostszy domowy chleb na świecie ;)



Ileż razy pisałam Wam, że nie cierpię piec czegokolwiek? :D. Okazało się jednak, że mój problem z tym kuchennym zajęciem wynikał z braku własnego kąta i spokoju ;). Obecnie ciasta i ciasteczka powoli przestają mieć dla mnie tajemnice, a samo kucharzenie bardzo mnie odstresowuje. Powoli dojrzewał we mnie również pomysł upieczenia domowego chleba, jednak (już wiem, że błędnie!) podchodziłam do tego jako do bardzo pracochłonnego zajęcia. Nic bardziej mylnego, czego owocem jest bochenek widoczny poniżej :D.


Nie porwałam się od razu na chleb na zakwasie, bo chciałam uzyskać wypiek jak najszybciej (:D), a pod drugie - nie chciałam się zniechęcić ;). Wykopałam więc bardzo prosty przepis na chleb drożdżowy, który znajdziecie TUTAJ, lekko go zmodyfikowałam i... już ;).

Wykorzystałam:

200g mąki pszennej tortowej (śmiało możecie użyć tylko tej, w ilości 500g, jak w pierwotnym przepisie, możecie również dokonać własnych modyfikacji - ja również nie mówię ostatniego słowa ;)
150g mąki pszennej pełnoziarnistej
150g mąki żytniej pełnoziarnistej
25g drożdży świeżych
dwie łyżeczki cukru
dwie łyżeczki soli
łyżeczka oregano (bo lubię ;))
4 łyżki płatków owsianych górskich
łyżka siemienia lnianego
łyżka ziaren słonecznika
350ml ciepłej wody
masło i bułka tarta do wysmarowania keksówki

Wykonanie:

  • Drożdże wraz z cukrem rozpuściłam w ciepłej wodzie i zostawiłam na 10 minut pod przykryciem.
  • W międzyczasie odmierzyłam mąki (bez przesiewania - nie chciało mi się :P) metodami szklankowo-łyżkowymi (czyli nie idealnie ;), sól, oregano, płatki, siemię i ziarna słonecznika do miski.
  • Do składników sypkich wlałam roztwór drożdży i całość wymierzałam łyżką. Konsystencja jest zwarta, ale totalnie niepodobna do oglądanych przeze mnie ciast drożdżowych, bo zachowuje "leistość". Miałam szczere obawy, czy coś z tego wyjdzie :P.
  • Ciasto odłożyłam na jakieś 15-20 minut do wyrośnięcia - więcej nie wytrzymałam :P. Następnie przełożyłam je do natłuszczonej i obsypanej bułką tartą keksówki.
  • Chleb piekłam przez godzinę w 200st. C (grzałki góra-dół, bez termoobiegu).
Po wyjęciu odczekałam tylko tyle, by nie poparzyć się gorącą formą przy wyjmowaniu, i odkroiłam piętkę. Pycha to mało powiedziane, a już z odrobiną masła to w ogóle! :D. 

Jak przystało na chleb drożdżowy dość szybko traci świeżość - najsmaczniejszy jest w dniu upieczenia i kolejnego dnia, później nadal jest dobry, ale już nie powala aż tak :D. Dla naszej dwójki nie jest jednak problemem wszamanie go w dwa dni - kawałek zostawiłam w zasadzie tylko testowo ;).


Bardzo polecam ten przepis na pierwszy raz z pieczeniem chleba - chyba nie da się go zepsuć ;). Polecam jedynie w czasie robienia ciasta i jego wyrastania unikać wszelkich przeciągów ;).

Przede mną - chleb na zakwasie! W międzyczasie będę wprowadzać w życie inne modyfikacje tego przepisu - następny na pewno będzie obsypany makiem, który wręcz uwielbiam <3.

Pieczecie własne chlebki?

Mój "pierwszy" zegarek ;) CASIO LTP-V300D-2AV



Dzisiaj będzie nieco niekosmetycznie ;). Wiecie, kiedy ostatnio miałam zegarek na nadgarstku? Prawie dwadzieścia lat temu :P. Nosiłam go w miarę regularnie przez jakiś miesiąc od komunii, potem wylądował gdzieś w szufladzie. Zawsze twierdziłam, że jakiekolwiek błyskotki na rękach (pierścionki i bransoletki) bardzo mi przeszkadzają, ale trochę się zmieniło. Po pierwsze - zaczęłam nosić pierścionek zaręczynowy, potem ortezę na nadgarstek (xD), a jeszcze później dostałam od moich ukochanych maturzystów bransoletkę, z którą się prawie nie rozstaję. Potem już poszło, a od dwóch tygodni na moim przegubie można zobaczyć taki zegarek do CASIO (LTP-V300D-2AV).


Pewnie nie wpadłby mi do głowy taki zakup, gdyby mój M. nie został zegarkoholikiem xD. Ile się już nasłuchałam o Seiko, Citizenach, CASIO, Orientach, Omegach, Timexach i innych... głowa mała ;). Ale przynajmniej nie mam obecnie problemów z wyborem prezentu na wszelkie okazje :D.

Czasami, przeglądając z nim zegarki marudziłam, że żaden damski czasomierz mi się nie podoba (za mały, za dużo świecidełek, majtkowiec, na pasku, etc.), za to z męskimi nie miałam takiego problemu ;). Przyszedł jednak i na mnie czas - odkąd zobaczyłam w odmętach sieci to błękitne cudo od CASIO nie było już dla mnie ratunku. 

Mój sentyment do tej marki zaczął się od bezawaryjnych kalkulatorów naukowych, które mam już od kilkunastu lat i nadal działają :D. Nie chciałam również zegarka modowego ani też za miliony monet - interesował mnie jak najsolidniejszy mechanizm obłożony ładnym wyglądem i na dodatek - na bransolecie i nie mikroskopijnych rozmiarów. Mam to wszystko na raz, i to w moim ulubionym kolorze za 150zł :D. Teraz zobaczymy, ile ze mną i moim trybem życia zniesie :D.

Zwracam jednak honor - zegarek na łapie naprawdę ułatwia życie. Nie muszę już przekopywać plecaka w poszukiwaniu telefonu :D.

A co Wy nosicie na swoich nadgarstkach? Niekoniecznie chodzi tu o zegarek ;).

Urodzinowo-imieninowa wishlista, niekoniecznie kosmetyczna ;)



Starość nie radość, młodość nie wieczność, trampki nie sandały... A tak na poważnie (;)) - mam jutro urodziny, i to pierwsze, których jakoś nie odczuwam. Nie ma radosnego podniecenia, nie ma kupowania sobie prezentów (jeszcze ;p), było natomiast nieco stresu. W moje święto wypada termin złożenia ostatecznych deklaracji maturalnych (a ja jestem wychowawcą w jednej z klas trzecich :D), ale na szczęście moje dzieciaki stanęły na wysokości zadania i ta sprawa została już odfajkowana ;). Bardziej ciśnienie podniósł mi mój dowód osobisty - byłam pewna, że jest nieco dłużej ważny :D. Ta sprawa jednak właśnie się załatwia. 

Niedługo po urodzinach mam też imieniny, więc by wprowadzić się w nieco bardziej świąteczny nastrój postanowiłam zrobić małą listę tego, co zamierzam zakupić... kiedyś ;). Zdjęcia poniżej pochodzą z serwisów sprzedajemy.pl i allegro.pl.

Ręczny młynek do kawy (najchętniej drewniany)


Po przeanalizowaniu kilku kaw mielonych, jako świeży, domorosły kawopijca (więcej o mojej historii z kawą TUTAJ) chciałabym spróbować czarnego napoju przygotowanego w domu ze świeżo zmielonej kawy. Marzy mi się mielenie do każdej kawy świeżej porcji ziaren ;).

Thermomix


Jedną ze starszych wersji tego sprzętu mam w domu rodzinnym od wielu, wielu lat i obecnie trochę nie wyobrażam sobie nie mieć go w kuchni ;). To jednak spory wydatek - będzie musiał poczekać.

Urządzenie do peelingu kawitacyjnego/sonoforezy

Wiem, że żaden z tych zabiegów nie ma działania rzucającego na kolana, ale myślę, że takie urządzenie mogłoby być niezłym uzupełnieniem codziennej pielęgnacji ;). 

Netbook


Przenośne maleństwo przydałoby mi się z dwóch powodów - po pierwsze mój kręgosłup byłby mi bardzo wdzięczny, a po drugie mój obecny laptop zaczyna mieć powoli dosyć przenoszenia z miejsca na miejsce - o czym pewnie wiecie z mojego fanpage :D.

Książki Elżbiety Cherezińskiej


Pochłaniam książki tej autorki namiętnie - obecnie nie mam tylko sagi "Północna droga" oraz książki "Turniej cieni". Na pewno uzupełnię o nie swój księgozbiór :D.

Ozdoby do włosów


Zauważyłam, że zawsze, gdy osiągam nieco większą długość włosów, zaczynam zwracać baczniejszą uwagę na ozdoby do włosów. Oczywiście, moich Flexi8 raczej nic nie zdyskredytuje, ale mój koszyk na Aliexpress pełen jest spinek, opasek i żabek xD. Niedługo zapewne wybiorę się do fryzjera na podcięcie, ale może faktycznie do ślubu jeszcze nieco wydłużę kudły ;)

Srebrny łańcuszek


Srebrny, a nie posrebrzany ;). Mój ostatni również okazał się skuchą, przez co obecnie w moim ulubionym, bursztynowym naszyjniku z serduszkiem nie chodzę. Zszarzał, zmatowiał, a na końcu... rozpadł się radośnie -.-. Czas na porządny zakup, najlepiej z polecenia. Właśnie - może jesteście mi w stanie polecić jubilera (stacjonarnie w Krakowie lub online), który nie zrobi mnie po raz kolejny na łańcuszku w konia? :D.

Naszyjnik z topazem


Naszyjnik byłby uzupełnieniem zestawu składającego się (na razie) z pierścionka i kolczyków ;). Tak się złożyło, że ten ze zdjęcia byłby wręcz idealny xD.

Na pewno kilka cudów z tej listy odhaczę w ciągu najbliższego roku, a reszta... będzie musiała poczekać na lepsze czasy ;).

Co jest obecnie na szczycie Waszej prezentowej listy życzeń? ;)