Clover Cosmetics: emulsja do rąk, serum liftingujące i krem nawilżający - jestem na tak!
Przez kilka ostatnich tygodni miałam okazję testować produkty Clover Cosmetics: Odbudowującą emulsję do rąk, regenerujący krem nawilżający oraz wygładzające serum liftingujące. Ostatnio opisywałam Wam składy całej linii tych kosmetyków TUTAJ, a dzisiaj opowiem Wam o wspomnianych trzech produktach od strony organoleptycznej. Jak się u mnie sprawdziły? O tym już poniżej ;).
Odbudowująca emulsja do rąk
Solidny szklany słoiczek to niezłe rozwiązanie przy takiej konsystencji produktu, ale nie polecam upuszczania go na płytki - może tego nie znieść ;). Etykiety są proste, ale jednocześnie eleganckie i trwałe.
100g emulsji kosztuje 72zł - sporo, ale należy pamiętać o tym, że Clover Cosmetics to firma jednoosobowa na samym początku swojej działalności ;).
Skład:
Ma konsystencję niczym Nutella (tylko jest kremowobiała), dlatego też śmiało mogę stwierdzić, że zawiera naprawdę sporo masła shea ;). Poza nim w składzie nie zabrakło gliceryny (nawilżacz), olei (migdałowy, awokado), sorbitolu, mleczanu sodu, mocznika, mleczka pszczelego, D-pantenolu, propanediolu i niacynamidu (nawilżacze). Zawiera również witaminy E i C oraz dwa konserwanty. Środek składu stanowią ekstrakty roślinne: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja.
Pachnie delikatnie - waniliowo, a zapach po kilku chwilach nie jest wyczuwalny na skórze. Warto też pamiętać, że ten zapach to efekt kompilacji składników, a nie dodatku kompozycji zapachowej (bo substancji zapachowych próżno szukać w tej emulsji ;)).
Emulsja w niewielkich ilościach (dosłownie maźnięcie) wchłania się całkiem szybko, pomimo swojej bogatej i zapowiadającej się na dość tłustą formuły. Najbardziej jednak lubię stosować ją grubą warstwą na noc, pod bawełniane rękawiczki. Świetnie działa zarówno na skórę dłoni jak i na paznokcie (może być substytutem olejowania skórek i płytki). Dzięki niej skóra bardzo dobrze znosi zimę: jest nawilżona, jędrna, gładka, bez podrażnień i pęknięć.
Myślę również, że to jej zawdzięczam wyprowadzenie moich paznokci na prostą. Ze względu zapewne na słabe krążenie, moje normalnie prawie niezniszczalne szpony rozdwajają się zimą radośnie. W obecnej chwili mam całkiem długie paznokcie bez najmniejszych śladów zniszczeń. Oczywiście, bez ścinania tego, co już się zepsuło, się nie obyło :D.
Stosuję ją również na przesuszenia na kolanach, piętach i łokciach - bardzo skutecznie zmiękcza skórę w problemowych rejonach. Ze względu na swoją masełkowatą konsystencję jej wydajność również jest niezwykle zadowalająca ;). Myślę, że zagoszczą u mnie kolejne słoiczki tego mazidła ;).
Działanie kremu i serum nawilżającego opiszę razem, bo i stosowałam je wspólnie ;).
Działanie kremu i serum nawilżającego opiszę razem, bo i stosowałam je wspólnie ;).
Regenerujący krem nawilżający
I znowu - szklany słoiczek nie lubiący twardych powierzchni, jednak z dodatkowym zamknięciem, co dodatkowo przedłuża trwałość kosmetyku. Prosto, ładnie, elegancko.
50g tego kremu kosztuje 105zł.
Kolejny mocno emolientowy produkt ;). Bazę stanowią: masło shea, oleje: migdałowy i kokosowy oraz nawilżacz (sorbitol) z dodatkiem dwóch emulgatorów i mocznika (nawilżacz). Dalej w składzie znajdziemy korowód ekstraktów: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja, czerwona koniczyna wraz ze skwalanem, witaminami E i U, alkoholem tłuszczowym oraz propanediolem (nawilżacz).
Ma kremową, średnio zwartą konsystencję i ledwie wyczuwalny (czytaj: dopiero po dotknięciu go nosem xD), roślinny, dość neutralny zapach (nie wynikający z dodatku kompozycji zapachowej - krem jej nie zawiera).
Szklana buteleczka typu airless zastosowana jako opakowanie - jestem bardzo na tak! To jedno z najbardziej higienicznych rozwiązań jeśli chodzi o kosmetyki, które dodatkowo znacząco ułatwia dozowanie kosmetyku.
30g serum kosztuje 140zł.
Skład:
Olej migdałowy, sorbitol (nawilżacz), witamina E (przeciwutleniacz), mocznik (nawilżacz) - taki oto zestaw jest bazą dla tego serum ;). W dalszej części najdziemy emulgatory, alkohol tłuszczowy, mleczko pszczele, glicerynę, mleczan sodu, propanediol, niacynamid (pięć ostatnich - nawilżacze) wzbogacone ekstraktami (czerwone algi, hematyt - bardzo egzotycznie, jeżówka, brezylka, czerwona koniczyna). Dwa konserwanty nie budzą wątpliwości ;).
Również ma kremową konsystencję i delikatny, ziołowy zapach (ale inny niż w przypadku kremu; ono również nie zawiera kompozycji zapachowej). Po kilku chwilach nie jest wyczuwalny na skórze.
Krem i serum stosowałam na dokładnie oczyszczoną skórę w przeróżnych konfiguracjach ;). Są to produkty treściwe składowo i nieco tłuste - wymagają kilku minut, by całkowicie się wchłonąć (ale nie jest to idealny mat). Każdy z nich można również stosować osobno jak i w konfiguracji serum -> krem. Skóra po ich stosowaniu jest odżywiona, rozświetlona i zadowolona. Tej zimy niestraszne były mi suche skórki w okolicach nosa ani też wszelkie inne niedogodności wynikające z warunków atmosferycznych ;). Pomimo moich wątpliwości przed pierwszymi próbami ten zestaw od Clover Cosmetics nie zmniejsza trwałości makijażu w żaden sposób: nie powoduje jego spływania ani rolowania.
Zarówno krem, jak i serum sprawdzają się również w okolicach oczu, jednocześnie nie powodując podrażnień tych wrażliwych okolic.
Nie mogę również zapomnieć o aspekcie szczególnie ważnym dla mnie - krem i serum Clover Cosmetics nie działają komedogennie nawet na moją skłonną do niespodzianek i zanieczyszczenia skórę tłustą. Mogę nawet napisać, że nieco ograniczyły przetłuszczanie mojej cery - potrzebowała pewnie więcej odżywienia niż oczyszczenia, a te mazidełka idealnie wstrzeliły się w jej potrzeby ;).
Z całą pewnością nadal będę kibicować Pani Joannie i jej marce Clover Cosmetics w rozwoju i osiąganiu sukcesów. Przemyślane składy, elegancki design i inspiracja naturą - to naprawdę godna uwagi mieszanka ;). W przypadku tej linii sprawdza się powiedzenie "dobre, bo polskie" ;).
Czy coś z tego zestawu szczególnie przykuło Waszą uwagę? ;)
Maslo rowniez skojarzylo mi sie z nutella tylko biala hahaha :D
OdpowiedzUsuńPrawidłowe skojarzenia :D
UsuńMoże kiedyś będę miała okazję wypróbować :)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością ;)
UsuńKurczę, krem by się zapowiadał fajnie na zimę (szacun za mocznik), ale ten olej kokosowy - nigdy mi się nie przysłużył :(
OdpowiedzUsuńNawet w wersji zemulgowanej?
Usuńnie ufam nawet w kremach, choć zawsze trudno powiedzieć, czy to on winowajcą, czy po prostu formuła nie taka...
UsuńUhm, rozumiem. Obstawiałabym, że zemulgowany może zadziałać inaczej ;)
UsuńMarki nie znam, chocc zaraz przeszukam jakie inne ciekawe maja kosmetyki, natomiast pierwszy produkt bardzo mnie zaciekawil :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się - ta emulsja jest mega :D
Usuń