SUNSU by Isana, Krem na dzień - ma potencjał, ale...


Dzień dobry, dawno mnie tutaj nie było... ;). W tym trudnym okresie, w jakim wszyscy się znaleźliśmy, każdy chyba szuka spokoju w tym, co lubi najbardziej. Ilość zajęć i życie codzienne mocno mnie w tym roku przytłoczyły, ale mam nadzieję, że ten post będzie zwiastował mój powrót na stałe. Nie przestałam się przecież pasjonować szeroko rozumianą kategorią "Uroda i Zdrowie", tylko... wiecznie brakowało mi czasu. A teraz, z wiadomych przyczyn, zajęć nieco mi ubyło. Postaram się wykorzystać ten czas jak najbardziej pozytywnie ;).

Przybywam do Was z kremem, który naprawdę ma potencjał, ale już mogę Wam zdradzić, że niestety - moja facjata musiała się z nim rozstać :(. Linia SUNSU by Isana zainteresowała mnie zainteresowała mnie z miejsca (nawet rozłożyłam składy na czynniki pierwsze), więc gdy tylko weszłam w posiadanie kosmetyków z tej linii (otrzymałam je w paczce od drogerii Rossmann) ochoczo zabrałam się do testów. Na krem również przyszła pora...

Krem na dzień SUNSU by Isana

Plastikowy, a mimo to solidny słoiczek kryje 50ml kremu w cenie 24,99zł (bez promocji), co wydaje mi się standardową ceną za krem do twarzy. Poza zakrętką opakowanie posiada również dodatkową przykrywkę pozwalającą na jeszcze bardziej higieniczne przechowywanie mazidła. Wizualnie opakowanie bardzo mi się podoba - ale nigdy nie ukrywałam braku odporności na motywy florystyczne :D. Nic się nie odkleja, nie ściera ani nie roluje na krawędziach etykiet. Słoiczek przeżył też jeden upadek na płytki w łazience bez większych uszkodzeń.

Skład:

Krem na dzień SUNSU by Isana - skład

Podtrzymuję wszystko, co napisałam przy okazji analizy składów całej serii. Skład mocno emolientowy (enigmatyczny olej roślinny na pokładzie ;)), z niewielkim dodatkiem nawilżaczy nieco mnie zaniepokoił obecnością trójglicerydów dość wysoko w składzie.  Z racji, że moja skóra nieco zmienia preferencje (takie ładniejsze określenie na "starzeje się" :D) i jest bardziej liberalna - postanowiłam zaryzykować.

Krem ma dość masełkowatą konsystencję i nieszczególnie intensywny, kwiatowy zapach - dla mnie kompletnie neutralny i po krótkim czasie po aplikacji nie jest wyczuwalny. Przy pierwszym kontakcie bardziej martwiła mnie konsystencja - obawiałam się, że nic się nie wchłonie, a ponadto na skórze będzie wyczuwalny tłusty film, którego nie lubię. Na szczęście krem aplikuje się całkiem łatwo i wchłania się w trymiga to lekkiego matu, dzięki czemu makijaż na nim trzyma się dobrze przez cały dzień (bez rolowania i spływania). Zastosowany w okolicach oczu nie wywołuje podrażnień, a skóra ma wszystkie objawy zadowolenia, odżywienia, nawilżenia i dodatkowo - ochrony przed czynnikami zewnętrznymi. Zdrowszy koloryt to dodatkowy przyjemny gratis ;).

Taaa... i ta piękna historia trwała przez prawie trzy tygodnie - do momentu, aż moje czoło, nos i broda nie zasiedliły drobne, zapalne niedoskonałości. Staram się nie wprowadzać na raz miliona nowych rzeczy do swojej pielęgnacji, by w razie czego szybko diagnozować problemy - co uratowało mnie po raz kolejny. Odstawienie tego kremidła i powrót do ulubieńca uspokoił sytuację w jakieś dwa tygodnie. Niestety, mnie po kremie na dzień SUNSU by Isana kolokwialnie mówiąc - wysypało :(. I szczerze powiem, że tak jasnego sygnału od swojej skóry nie dostałam od bardzo dawna.

Sądzę jednak, że ten krem może się naprawdę nieźle sprawdzić u osób z mniej tłustą lub skłonną do zapychania i zanieczyszczenia cerą, bo na początku naprawdę byłam z niego zadowolona. Mój egzemplarz zejdzie na dłonie i na włosy, cóż zrobić ;).  

A co tam Kochani nowego w Waszej pielęgnacji? Na półkach, w kosmetyczkach, na wishliście, na liście do zanalizowa? ;)

Majowa promocja w Rossmannie: 2+2 gratis na pielęgnację twarzy!

Jeszcze nie minęły echa ostatniej akcji promocyjnej drogerii Rossmann dotyczącej kosmetyków kolorowych (moje łupy znajdziecie w tym poście), a już zapowiada się jeszcze lepsza wyprzedaż (przynajmniej dla mnie ;)). Od 21 maja w promocji 2+2 gratis kupimy kosmetyki do pielęgnacji twarzy.

Rossmann promocja maj 2019

Promocja będzie jednorazowa i obejmie jedynie członków Klubu Rossmann, a wspomniane cztery produkty muszą różnić się kodami kreskowymi - wtedy dwa najtańsze otrzymamy gratis. Lista produktów objętych promocją zapewne pojawi się tuż przed jej rozpoczęciem. 

Jeśli dobrze pamiętam, to rok temu w maju odbyła się analogiczna akcja - ba, nawet znalazłam odpowiedni wpis o niej ;). Czy macie zrobione już wishlisty zakupowe? A może totalnie Was ona nie interesuje? 

Jeśli jednak jesteście w tej pierwszej opcji lub się wahacie co do udziału, to może moje zestawienia wartych uwagi kosmetyków do pielęgnacji twarzy z Rossmanna pomogą Wam w decyzjach zakupowych. Oto i one:


Czy skorzystam z promocji? Na pewno :D. Ostatnio chyba zbyt mocno postawiłam na pielęgnację włosów (to chyba efekt bardzo owocnej wizyty u fryzjera i farbowania Cassią), więc twarzy też przyda się dopieszczenie jakąś fajną maską :D.

Do twarzowej promocji w Rossmannie jest jeszcze sporo czasu, ale wcześniej (11-15 maja 2019) w promocji 1+1 gratis zakupimy produkty Venus Nature, w której znajdziemy sporo surowców kosmetycznych dostępnych od ręki, bez potrzeby zamawiania ich przez internet. 



Może dla niektórych z Was będzie to pierwszy krok do samorobionego kosmetyku? ;)

Kosmetyki DLA, Zestaw Niszcz Pryszcz - niedoskonałości nie mają szans ;)



Widzę już w niedalekiej perspektywie trzydzieste urodziny, ale trądzik nie jest mi obcy. Jestem posiadaczką cery tłustej, a ta, oprócz profitów (zwiększonej grubości, odporności na czynniki zewnętrzne, spowolnionego starzenia) gwarantuje mi problem z łatwym zanieczyszczaniem ujść porów skóry. Moim najtrudniejszym problemem są zaskórniki otwarte, do których obecności się przyzwyczaiłam, ale i tak ciągle próbuję je eksterminować ;). Zwykle zmniejszam ich ilość poprzez terapie kwasowe, jednak z uwagi na stosowane zabiegi (depilacja laserowa m. in. brody i wąsika) nie wszędzie mogę je stosować. W tym sezonie wspomagam się więc Kremem na dzień i Płynem do mycia twarzy (bez użycia wody) z serii Niszcz Pryszcz od Kosmetyków DLA.


Kremy Niszcz Pryszcz znam z początków mojej świadomej pielęgnacji (7 lat temu! :D), a teraz, w ramach współpracy, mam okazję odświeżyć sobie ich działanie na mojej nieco "dojrzalszej" cerze ;). Miałam już okazję sporządzić dla Was analizy składów kosmetyków marki DLA (KLIK!), a także zrecenzować balsam ziołowy do ust (KLIK!)serum pod oczy (KLIK!) i krem wybielający (KLIK!).

Oba kosmetyki zapakowane są w solidne, plastikowe butelki z nieco aptecznymi etykietami. Buteleczka airless do kremu oraz niewielki otwór w zakrętce płynu zapewnia higieniczne dozowanie. Nie mam uwag ;).

30g kremu lub 180g płynu kosztują około 25-30zł, w zależności od miejsca.

Skład płynu: Infusion of herbs, Silver, Glycerin, Mandelic Acid , Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid. 

Napary roślinne (bez skonkretyzowania składu) w połączeniu z koloidalnym srebrem, gliceryną i kwasem migdałowym sugerują dokładne oczyszczanie, jednak bez eliminowania naturalnej warstwy ochronnej skóry. Nie miałabym jednak nic przeciwko temu, by w składzie zostały dokładnie podane wykorzystane zioła - byłoby to bardziej transparentne, bo dla laika wygląda to jak jeden produkt w różnych butelkach ;). 

Moją uwagę szczególnie przykuł fakt, że są to płyny do oczyszczania cery stosowane "bez użycia wody" - byłam niezwykle ciekawa, czy tego typu produkt oczyści należycie moją cerę, przyzwyczajoną do dwuetapowego oczyszczania.

Skład kremu: Infusion of Achillea Millefolium, Deoctum Salix Alba Bark, Cetearyl Alcohol, Borago Officinalis Oil, Simmondsia Chinensis Oil, Glycerin, Helianthus Annus Seed Oil, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Titanium Dioxide, Ceteareth-18, Butyrospermum Parkii Butter, Kaolin, Allantoin, Panthenol, Ascorbic Acid, Alumina, Simethicone, Parfum, Citronellol, Limonene, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Linalool, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid.

Baza w przypadku kremu na dzień jest bardzo podobna do kremu na noc Niszcz Pryszcz. Napary z krwawnika i wierzby, zestaw emolientów (w tym olei: słonecznikowego, jojoba oraz masła shea) zaprawione gliceryną, alantoiną i pantenolem wzbogacone tlenkiem tytanu (w celu matowienia i ochrony przeciwsłonecznej) i glinką kaolinową (matowienie). Zawiera filmformer, ale dopiero w okolicach kompozycji zapachowej (złożonej ze składników naturalnie występujących w olejkach eterycznych). 

Krem z dobrym składem i jeszcze w dodatku obiecujący chociażby niewielką ochronę przeciwsłoneczną to produkt, na który zawsze zwracam uwagę ;). 

Krem ma białe zabarwienie i średnio gęstą konsystencję, a płyn to nieco herbaciana ciecz ;). Oba kosmetyki mają ziołowo-miodowy zapach, niewyczuwalny na skórze po aplikacji i dla mnie - neutralny. 

Najwięcej obaw miałam co do płynu - nie do końca byłam przekonana, że wacik nasączony płynem dobrze poradzi sobie z usunięciem makijażu i innych zanieczyszczeń z powierzchni skóry. Moje uprzedzenia okazały się bezzasadne - jednym wacikiem jestem w stanie oczyścić całą twarz z BB kremu, korektora i tuszu do rzęs. Skóra po jego zastosowaniu jest naprawdę czysta, a jednocześnie zadowolona - nie ma bezwzględnej konieczności nałożenia czegoś odżywczego tuż po. Idealne rozwiązanie dla zabieganych lub... zaspanych ;). Moich oczu nie podrażnia w żaden sposób.

Krem aplikowałam natomiast zgodnie z przeznaczeniem tylko rano (wieczorem stosowałam inny specyfik, o którym również przeczytacie niedługo ;)), pod makijaż. Wchłania się szybciutko bez pozostawiania tłustej warstwy, dzięki czemu dobrze współpracuje z makijażem. Efekt po aplikacji jest wręcz nieco matowy, co widocznie przedłuża trwałość makijażu na mojej twarzy ;).

Najważniejszym efektem stosowania tego zestawu jest utrzymanie zadowalającego stanu dolnych okolic mojej twarzy pomimo braku stosowania kwasów. Od kilku lat w tym okresie (jesienno-zimowym) stosuję kwasy, by ogarnąć skórę po lecie bez nich. Tym razem nie było takiej potrzeby - nowe stany zapalne się nie pojawiają, a i nowych zaskórników brak ;). Te, które były już wcześniej siedzą cicho, ładnie obkurczone do nie rzucających się w oczy rozmiarów.

Seria Niszcz Pryszcz śmiało może wylądować na Waszych listach "do spróbowania" przy cerach zanieczyszczonych. Ja, po latach, nadal jestem zadowolona :D.

Czym oczyszczacie cerę i jakiego kremu na dzień obecnie używacie?

Floslek, Balance T-zone - świetna seria z genialnym peelingiem!



Latka lecą, trzydziestka coraz bliżej, a moja cera nadal tłusta - i chyba tak już pozostanie ;). Ma też sporą tendencję do zanieczyszczania, którą trzymam w ryzach odpowiednimi kuracjami kwasowymi. Staram się jednak odstawiać je w czasie letnim, bo mimo wysokiej ochrony przeciwsłonecznej obawiam się konsekwencji w postaci przebarwień - a z nimi trudniej jest wygrać niż z zaskórnikami. W tym okresie zwykle pojawia się u mnie więcej niespodzianek, bo skóra nie jest już tak efektywnie złuszczana jak przy typowych preparatach kwasowych. W tym roku jednak, w ramach współpracy z firmą Floslek, wprowadziłam do swojej kosmetyczki 4 kosmetyki z serii Balance T-zone: Glinkę myjącą Instant detox 2 in 1,  Peeling Gommage z kwasami AHA, Krem normalizujący i Krem korygujący. Jak wypadł ich test? Który kosmetyk mogłabym kontenerami zamawiać i dlaczego? Przeczytajcie!  

balance tzone floslek

Cała linia jest zapakowana w przyjemne dla oka miętowe opakowania, estetyczne i trwałe. Całość kojarzy mi się mocno aptecznie (dzięki czytelnej, oszczędnej i estetycznej formie) i budzi zaufanie. Tubki kremów zaopatrzone są w dłuższą, wąską końcówkę, która zapewnia higieniczne dozowanie. Otwory są odpowiednio dopasowane, a profilowanie opakowań pozwala na zużycie mazidła prawie do ostatniej kropli - co jest dość zadziwiające w przypadku tub ;).

Kremy (50ml), glinka i peeling (125ml) kosztują od 22 do 30zł, w zależności od miejsca i promocji. Miejsca, gdzie możecie znaleźć kosmetyki Floslek możecie sprawdzić na stronie producenta

Seria nie ma jednolitego zapachu, ale aromaty produktów są ledwie wyczuwalne (mydlano-perfumeryjno-pudrowe). 

Glinka myjąca Instant detox 2 w 1

glinka myjąca balance t-zone floslek

Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Octyldodecanol, Dimethicone, Glyceryl Stearate, Illite, PEG-100 Stearate, Glycerin, Rosa Canina Fruit Oil, Titanium Dioxide, Panthenol, Limnanthes Alba Seed Oil, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Squalane, Polysorbate 60, Colloidal Gold, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Butylene Glycol, Laminaria Hyperborea Extract, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Sorbitan Isostearate, Citric Acid, Sorbic Acid, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Potassium Sorbate, Methylparaben, Propylparaben.

Produkt mocno emolientowy, zawierający wysoko glinkę, humektanty (nawilżacze: glicerynę i pantenol), olejki i ekstrakty roślinne: z dzikiej róży, łąkowej piany, rzodkwi, listownicy (brązowa alga) oraz złoto koloidalne o właściwościach antybakteryjnych. Zawiera również stabilizatory pH i konserwanty, w tym parabeny - co w ogóle mi nie przeszkadza. Obecności filmformerów moja skóra nie odczuła.

Patrząc na bogaty skład, w którym nie sposób doszukać się typowych detergentów miałam wątpliwości co do możliwości myjących tego produktu. Po ujrzeniu cielistego, gęstego kremu tylko się one powiększyły :D.

glinka myjąca floslek konsystencja

Produkt nie pieni się w ogóle, co takim składzie nie dziwi. Pomimo tego myje idealnie! Skóra jest czysta, a jednocześnie w żaden sposób nie przesuszona. Zmywa się łatwo (co nie jest takie oczywiste w przypadku glinek) nawet zastosowana na 15 minut jako typowa maseczka. W tej formie bardzo mocno redukuje przetłuszczanie się cery na kilka dni. Stosuję wszystkie kosmetyki z tej serii, więc pełne działanie podsumuję zbiorczo po omówieniu wszystkich produktów ;).

Peeling gommage z kwasami AHA

peeling gommage floslek balance t-zone

Skład: Aqua, Glycerin, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Pentylene Glycol, Behentrimonium Chloride, Propylene Glycol, Mandelic Acid, Biosaccharide Gum-1, Hamamelis Virginiana Leaf Extract, Tartaric Acid, Malic Acid, Citric Acid, Salicylic Acid, Ascorbic Acid, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Rosa Canina Fruit Extract, Viola Tricolor Extract, Malpighia Glabra Fruit Extract, Dipropylene Glycol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin

Sporo nawilżaczy (gliceryna, glikole) zagęszczone kopolimerem i fukożelem oraz wzbogacone ekstraktami z oczaru, ketmii, dzikiej róży, fiołka i aceroli. W połowie składu znajdziemy także szereg kwasów AHA: migdałowy, winowy, jabłkowy, salicylowy i askorbinowy (witamina C). Pod koniec składu znajdziemy dwa konserwanty. 

Piękny, żelowy skład z dodatkiem kwasów. Producent chwali się 1% zawartością kwasu migdałowego, więc nadmienię dla zainteresowanych: przy takich ilościach nie jest wymagana zwiększona ochrona przeciwsłoneczna, jeśli ktoś normalnie takiej nie stosuje ;). Bezbarwny żel jest średnio gęsty, ale już kropelka wystarczy do osiągnięcia świetnego efektu.


Czytając opis producenta, który mówił, że należy masować skórę peelingiem do pojawienia się śladów martwego naskórka uśmiechnęłam się mimowolnie i pomyślałam: chyba musiałabym masować z godzinę ;). Jakież było moje zdziwienie (zszokowanie?;)), gdy dosłownie po przejechaniu palcami po skórze zobaczyłam to:


Ten peeling gommage faktycznie działa jak gumka do mazania na martwy naskórek! Masaż trwa maksymalnie kilkanaście sekund, a cera jest wręcz książkowo oczyszczona. Skąd wynika takie działanie tego kosmetyku? Z zastosowania niskiego pH (1,74-2,4), które świetnie radzi sobie z rozluźnianiem warstw martwego naskórka. Nigdy wcześniej nie miałam preparatu działającego w ten sposób i jestem wręcz zachwycona! 

Początkowo, przez tydzień, stosowałam go rano i wieczorem, a obecnie przerzuciłam się na aplikację dwa razy w tygodniu. Ten produkt, oczywiście przy wsparciu pozostałych, wytrzebił mi wszystkie zaskórniki na twarzy - poza tymi najgłębszymi na nosie (które i tak są prawie niewidoczne).

Krem normalizujący SPF 10

krem normalizujący floslek balance t-zone

Skład: Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Propylene Glycol, Isopropyl Palmitate, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Glycerin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, C12-15 Alkyl Benzoate, Isododecane, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Polymethyl Methacrylate, Cetearyl Alcohol, Cetyl Palmitate, Sorbitan Palmitate, Sorbitan Oleate, Adipic Acid/Neopentyl Glycol Crosspolymer, Dimethicone, VP/VA Copolymer, Hydroxypropyl Methylcellulose, Amodimethicone, Niacinamide, Faex Extract, Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Ammonium Glycyrrhizate, Zinc Gluconate, Caffeine, Biotin, Nasturtium Officinale Extract, Arctium Majus Root Extract, Salvia Officinalis Leaf Extract, Citrus Limon Peel Extract, Hedera Helix Extract, Saponaria Officinalis Leaf/Root Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Saccharide Isomerate, Carbomer, Panthenol, Triethanolamine, Decylene Glycol, Allantoin, o-Cymen-5-ol, Phenoxyethanol, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Disodium EDTA.

Filtry przeciwsłoneczne oraz mieszanka emolientów i nawilżaczy to solidna baza dla kremu. Zawiera nieco filmformerów, jednak moja cera nie odczuła ich obecności. Dobroci również ma sporo: niacynamid (witamina B3), ekstrakty z drożdży, kasztanowca, rukwi, łopianu, szałwi, cytronu, bluszczu, mydlnicy i morszczynu. Do walki z trądzikiem zostały także w nim zaprzęgnięte związki cynku, kofeina i biotyna. Całość uzupełniają witaminy A i C oraz konserwanty.

Krem ma dość gęstą konsystencję, co w połączeniu z bogatym składem kazało mi domniemywać, że będzie konkretnym tłuściochem. A tu zonk: po aplikacji daje świetny, pudrowo-matowy efekt na twarzy, a skóra w dotyku jest miękka i nawilżona. Dobrze współpracuje z moimi podkładami (Miss Sporty) - przedłuża nawet ich trwałość dzięki temu, że znacząco zmniejsza wydzielanie sebum i matuje skórę. Wielki plus daję mu za ochronę przeciwsłoneczną - niską bo niską, ale to powinien być standard w każdym kremie na dzień ;). 

Floslek krem konsystencja

Krem korygujący z kwasami AHA i PHA

krem korygujący Floslek

Skład: Aqua, Ethylhexyl Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Pentylene Glycol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Mandelic Acid, Ceteareth-20, Octyldodecanol, Cyclomethicone, Polyacrylate Crosspolymer-6, Lactobionic Acid, Dimethicone, Phenoxyethanol, Sodium Hydroxide, Decylene Glycol, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA.

Bogata, emolientowa baza z dodatkami w postaci kwasów migdałowego i laktobionowego - tak najkrócej można określić ten krem. Zawiera filmformery oraz trójglicerydy, jednak dodatek kwasu migdałowego sprawił, że nie odczułam ich obecności. Końcówkę składu stanowią regulatory pH i konserwanty. 

Krótki i konkretny skład, który przyznaję - przez filmformery nieco budził moje niepokoje, ale okazały się one nieuzasadnione ;). Ewentualnie - może preferencje mojej skóry stają się z wiekiem mniej restrykcyjne ;).

Wersja korygująca ma podobną konsystencję do normalizującej, ale na skórze daje większe uczucie tłustości (nie jest to jednak ślisko-oślizgła warstwa - po prostu wchłania się nieco dłużej). Stosowałam go zgodnie z przeznaczeniem na noc, a rano witała mnie miękka, odżywiona skóra bez śladów przetłuszczenia ;).

Co osiągnęłam po miesięcznym stosowaniu całej serii (i to stosowanie jeszcze potrwa... ;))? Moja skóra nie odczuła totalnie odstawienia toników i peelingów typowo chemicznych - ilość zmian zaskórnikowych nie wzrosła jak zwykle w tym okresie, a dzięki tej serii (przy lwim udziale peelingu gommage) w zasadzie zapominam, co to zaskórnik. Pewnie tylko na nosie z nimi nie wygram ;). Poza działaniem oczyszczającym cera ma piękny, ujednolicony koloryt, makijaż lepiej się na niej trzyma (i lepiej wygląda), a dodatkowo jest idealnie odżywiona dzięki kremom z tej serii. Mogliby do tej serii jeszcze dorobić jakieś mega serum :D.

Mimo dedykacji linii do cer zanieczyszczonych kosmetyki te nie mają agresywnego działania: nie wysuszają, nie podrażniają ani nie wywołują mocnego, widocznego obłażenia ze skóry. Myślę, że także cery nieco wrażliwe i delikatne mogłyby być zadowolone z ich działania.

Ciężko jest mnie zaskoczyć (szczególnie pozytywnie), ale seria Balance T-zone od Floslek to naprawdę zestaw świetnych kosmetyków. A peeling gommage będę chyba kontenerami sprowadzać - stosuje go nawet mój M.!

A jak Wam podoba się ta seria?

2+2 gratis w Rossmannie: zadbaj o swoją cerę! Kremy z ładnymi składami ;)



Wybór odpowiedniego kremu do twarzy jest jednym z najtrudniejszych. Wielu z nas sporo czasu zajęło znalezienie odpowiedniego ;). Dobrą okazją do poszukiwań może być, trwająca do 28 maja, promocja 2+2 gratis w Rossmannie: zadbaj o swoją cerę! (info: TUTAJ). Na blogu znajdziecie też zestawienia żeli oczyszczających (KLIK), toników (KLIK), płynów micelarnych (KLIK) i peelingów (KLIK).

promocja Rossmann maj 2018 kremy

Jednocześnie informuję - nie zwracam uwagi na "dedykacje kosmetyczne", zarówno jeśli chodzi o działanie, jak i dopasowanie wiekowe. Skład zawsze przede wszystkim ;). Ciekawe propozycje kremowe znajdziecie poniżej kremów (na dzień, na noc i pod oczy):

Kremy Tołpa

Tołpa krem

Z marek dostępnych w Rossmannie Tołpa absolutnie dysponuje najciekawszym kremowym asortymentem: od propozycji do cer młodych i trądzikowych aż po skóry dojrzałe i wymagające. I każda - warta uwagi :D.

Kremy Mincer

Mincer krem

Bardzo przyjemne, składowe zaskoczenie! Bogate, emolientowo-olejowe składy wzbogacone ekstraktami. Sporo serii pozwala wybrać coś ciekawego prawie dla każdego, jednak polecam je cerom potrzebującym raczej dużej dawki odżywienia ;).

Kremy Perfecta z serii Fenomen C

Perfecta krem Fenomen C

Emolienty synstetyczne, masła, oleje, ekstrakty i spora ilość witaminy C - naprawdę jest czym się zainteresować kompleksowo ;). Na opakowaniu producent obiecuje sporo, jednak takie składy są w stanie zrealizować te obietnice ;).

Kremy Hada Labo Tokyo


Sporo emolientów, nawilżaczy i przeciwutleniaczy zanurzonych w dość lekkich formułach kremów. Czego tu nie ma - witaminy E i A, kwas hialuronowy i proteiny hydrolizowane - jest naprawdę bogato, a jednocześnie - nie ciężko ;).

Kremy Miya Cosmetics MyWONDERBALM

Miya mywonderbalm krem

Znam i uwielbiam - zarówno składy, jak i pudrowy efekt zaraz po aplikacji oraz dobrodziejstwa długofalowe ;). Wszystkie szczegóły znajdziecie w moich postach: porównanie składów kremów Miya Cosmetics (KLIK) i w recenzji jednego z nich (KLIK).

Kremy Biotanique z serii C Age Control i Snail Repair Therapy

Biotanique C Age Control krem

Do marki Biotanique mam stosunek dość średni - kiedyś bardzo mi nie spasowało wykorzystanie przez nich "naturalnego" chwytu (więcej informacji TUTAJ), jednak obiektywnie muszę przyznać, że ta firma w swoich kosmetycznych szeregach również zawiera kremowe perełki. Do takich należą na pewno linie C Age Control i Snail Repair Therapy ze sporą ilością witamin C i E, olejami, śluzem ślimaka i ekstraktami.

Kremy AA Vegan

AA Vegan krem

Z kremami AA bywa różnie - są lepsze i gorsze, ale seria Vegan absolutnie trzyma poziom. Nieprzesadzone, emolientowe składy wzbudzają moje zainteresowanie ;).

Kremy Vis Plantis Element

Vis Plantis Element krem

Milion wersji, fajne składy, unikalne składniki, sporo maseł i olei - te cechy charakteryzują kremy z serii Vis Plantis Element. Odpowiednik jadu żmii interesuje mnie szczególnie :D.

Kremy Bielenda

Bielenda krem

Bielenda idzie ze swoimi składami w naprawdę dobrą stronę - jest odżywczo, konkretnie i z naturalnymi inspiracjami. Ta marka w swoich kremach całkiem udanie łączy osiągnięcia chemii syntetycznej z dobrami z natury.

Kremy Ava (certyfikowane jako naturalne)

Ava krem certyfikowany naturalny

"Nienaturalne" linie Avy mają wśród kremów sporo niedociągnięć, ale seria certyfikowana to same składowe perełki. Fani naturalności mogą być usatysfakcjonowani ;).

Kremy Soraya

Soraya krem

Soraya to kolejny przykład marki, której składy na przestrzeni czasu uległy znaczącej poprawie. Nic, tylko brać :D.

Kremy Rival de Loop/Isana (te bez etanolu)

Isana Rival de Loop krem

Wydaje mi się, że marka Rival de Loop niedługo przestanie istnieć, a jej kosmetyki zostaną wchłonięte przez Isanę. Niemniej - mają wiele wartościowych składowo, emolientowych propozycji... niezależnie od nazwy ;).

Kremy Dermika

Dermika krem

Wiele wersji, a każda - warta uwagi i zainteresowania ;). Koniecznie muszę poznać markę Dermika lepiej - do tej pory przechodziłam obok niej (niesłusznie!) obojętnie.

Kremy Aube

Aube krem

Nauka w połączeniu z naturą - tak najkrócej mogę podsumować produkty Aube. To kremy składowo bogate i nieszablonowe, odpowiednie dla cer bardziej wymagających.

Kremy Exclusive

Exclusive krem

Bardzo odżywczo, olejowo, ekstraktowo i nawilżająco, a na dodatek keratolitycznie (przez spore dawki mocznika) zapowiadają się składy kremów Exclusive Cosmetics. Rzadko widywane w Rossmannach (w sensie - nie we wszystkich są), ale warto się nimi zainteresować w razie dostępności.

Kremy Be Organic

Be Organic krem


Składy mocno olejowe z nawilżaczami pod koniec składu. Cery wrażliwe i wymagające sporej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi oraz gruntownego odżywienia mogą być z nich zadowolone ;).

Kremy Yoskine

Yoskine krem

Profesjonalnie wyglądające opakowania kryją równie profesjonalnie (w dobrym tego słowa znaczeniu!) skomponowany skład. Proteiny, ekstrakty i emolienty - wszystko w wyważonych, harmonijnych proporcjach. Jest to jednak jedna z najdroższych propozycji w zestawieniu.

Uff, udało mi się przebrnąć przez wszystkie kremowe, rossmannowe propozycje. Będą jeszcze serum, kuracje i maseczki ;).

Czy macie jakiś krem na oku? A może jesteście wierni ulubieńcowi? ;)

Clover Cosmetics: emulsja do rąk, serum liftingujące i krem nawilżający - jestem na tak!



Przez kilka ostatnich tygodni miałam okazję testować produkty Clover Cosmetics: Odbudowującą emulsję do rąk, regenerujący krem nawilżający oraz wygładzające serum liftingujące. Ostatnio opisywałam Wam składy całej linii tych kosmetyków TUTAJ, a dzisiaj opowiem Wam o wspomnianych trzech produktach od strony organoleptycznej. Jak się u mnie sprawdziły? O tym już poniżej ;).

Odbudowująca emulsja do rąk


Solidny szklany słoiczek to niezłe rozwiązanie przy takiej konsystencji produktu, ale nie polecam upuszczania go na płytki - może tego nie znieść ;). Etykiety są proste, ale jednocześnie eleganckie i trwałe.

100g emulsji kosztuje 72zł - sporo, ale należy pamiętać o tym, że Clover Cosmetics to firma jednoosobowa na samym początku swojej działalności ;).

Skład:


Ma konsystencję niczym Nutella (tylko jest kremowobiała), dlatego też śmiało mogę stwierdzić, że zawiera naprawdę sporo masła shea ;). Poza nim w składzie nie zabrakło gliceryny (nawilżacz), olei (migdałowy, awokado), sorbitolu, mleczanu sodu, mocznika, mleczka pszczelego, D-pantenolu, propanediolu i niacynamidu (nawilżacze). Zawiera również witaminy E i C oraz dwa konserwanty. Środek składu stanowią ekstrakty roślinne: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja.

Pachnie delikatnie - waniliowo, a zapach po kilku chwilach nie jest wyczuwalny na skórze. Warto też pamiętać, że ten zapach to efekt kompilacji składników, a nie dodatku kompozycji zapachowej (bo substancji zapachowych próżno szukać w tej emulsji ;)).


Emulsja w niewielkich ilościach (dosłownie maźnięcie) wchłania się całkiem szybko, pomimo swojej bogatej i zapowiadającej się na dość tłustą formuły. Najbardziej jednak lubię stosować ją grubą warstwą na noc, pod bawełniane rękawiczki. Świetnie działa zarówno na skórę dłoni jak i na paznokcie (może być substytutem olejowania skórek i płytki). Dzięki niej skóra bardzo dobrze znosi zimę: jest nawilżona, jędrna, gładka, bez podrażnień i pęknięć. 

Myślę również, że to jej zawdzięczam wyprowadzenie moich paznokci na prostą. Ze względu zapewne na słabe krążenie, moje normalnie prawie niezniszczalne szpony rozdwajają się zimą radośnie. W obecnej chwili mam całkiem długie paznokcie bez najmniejszych śladów zniszczeń. Oczywiście, bez ścinania tego, co już się zepsuło, się nie obyło :D. 

Stosuję ją również na przesuszenia na kolanach, piętach i łokciach - bardzo skutecznie zmiękcza skórę w problemowych rejonach. Ze względu na swoją masełkowatą konsystencję jej wydajność również jest niezwykle zadowalająca ;). Myślę, że zagoszczą u mnie kolejne słoiczki tego mazidła ;).

Działanie kremu i serum nawilżającego opiszę razem, bo i stosowałam je wspólnie ;). 

Regenerujący krem nawilżający


I znowu - szklany słoiczek nie lubiący twardych powierzchni, jednak z dodatkowym zamknięciem, co dodatkowo przedłuża trwałość kosmetyku. Prosto, ładnie, elegancko.

50g tego kremu kosztuje 105zł.

Skład:


Kolejny mocno emolientowy produkt ;). Bazę stanowią: masło shea, oleje: migdałowy i kokosowy oraz nawilżacz (sorbitol) z dodatkiem dwóch emulgatorów i mocznika (nawilżacz). Dalej w składzie znajdziemy korowód ekstraktów: rozmaryn, rumianek, arnika, jasnota, szałwia, sosna, rukiew, łopian, cytryna, bluszcz, nagietek, nasturcja, czerwona koniczyna wraz ze skwalanem, witaminami E i U, alkoholem tłuszczowym oraz propanediolem (nawilżacz).

Ma kremową, średnio zwartą konsystencję i ledwie wyczuwalny (czytaj: dopiero po dotknięciu go nosem xD), roślinny, dość neutralny zapach (nie wynikający z dodatku kompozycji zapachowej - krem jej nie zawiera). 


Wygładzające serum liftingujące


Szklana buteleczka typu airless zastosowana jako opakowanie - jestem bardzo na tak! To jedno z najbardziej higienicznych rozwiązań jeśli chodzi o kosmetyki, które dodatkowo znacząco ułatwia dozowanie kosmetyku. 

30g serum kosztuje 140zł.

Skład:


Olej migdałowy, sorbitol (nawilżacz), witamina E (przeciwutleniacz), mocznik (nawilżacz) - taki oto zestaw jest bazą dla tego serum ;). W dalszej części najdziemy emulgatory, alkohol tłuszczowy, mleczko pszczele, glicerynę, mleczan sodu, propanediol, niacynamid (pięć ostatnich - nawilżacze) wzbogacone ekstraktami (czerwone algi, hematyt - bardzo egzotycznie, jeżówka, brezylka, czerwona koniczyna). Dwa konserwanty nie budzą wątpliwości ;).

Również ma kremową konsystencję i delikatny, ziołowy zapach (ale inny niż w przypadku kremu; ono również nie zawiera kompozycji zapachowej). Po kilku chwilach nie jest wyczuwalny na skórze.


Krem i serum stosowałam na dokładnie oczyszczoną skórę w przeróżnych konfiguracjach ;). Są to produkty treściwe składowo i nieco tłuste - wymagają kilku minut, by całkowicie się wchłonąć (ale nie jest to idealny mat). Każdy z nich można również stosować osobno jak i w konfiguracji serum -> krem. Skóra po ich stosowaniu jest odżywiona, rozświetlona i zadowolona. Tej zimy niestraszne były mi suche skórki w okolicach nosa ani też wszelkie inne niedogodności wynikające z warunków atmosferycznych ;). Pomimo moich wątpliwości przed pierwszymi próbami ten zestaw od Clover Cosmetics nie zmniejsza trwałości makijażu w żaden sposób: nie powoduje jego spływania ani rolowania. 

Zarówno krem, jak i serum sprawdzają się również w okolicach oczu, jednocześnie nie powodując podrażnień tych wrażliwych okolic. 

Nie mogę również zapomnieć o aspekcie szczególnie ważnym dla mnie - krem i serum Clover Cosmetics nie działają komedogennie nawet na moją skłonną do niespodzianek i zanieczyszczenia skórę tłustą. Mogę nawet napisać, że nieco ograniczyły przetłuszczanie mojej cery - potrzebowała pewnie więcej odżywienia niż oczyszczenia, a te mazidełka idealnie wstrzeliły się w jej potrzeby ;).

Z całą pewnością nadal będę kibicować Pani Joannie i jej marce Clover Cosmetics w rozwoju i osiąganiu sukcesów. Przemyślane składy, elegancki design i inspiracja naturą - to naprawdę godna uwagi mieszanka ;). W przypadku tej linii sprawdza się powiedzenie "dobre, bo polskie" ;).

Czy coś z tego zestawu szczególnie przykuło Waszą uwagę? ;)


Peel Mission Filler Max Krem na zmarszczki - odkrycie sezonu jesiennego ;)



Staro się może jeszcze nie czuję, jednak kolejne lata w metryce i tryb życia powoli zostawia swoje ślady i na mojej twarzy, szyi czy też dekolcie. Szczególnie niedosypianie dokłada tutaj niechlubne cegiełki. By powstrzymać powstawanie oznak starzenia skłaniam się coraz łaskawszym okiem ku produktom przeciwzmarszczkowym, a w wyniku współpracy z Empire Pharma miałam okazję przetestować Krem na zmarszczki Filler Max od Peel Mission.


Spora, 50ml plastikowa tuba z niewielkim otworem zapewnia higieniczne i dokładne dozowanie kremu. Bordowy, nieprzesadzony design opakowania nasuwa nam skojarzenia farmaceutyczne, co budzi zaufanie. Całość jest trwała, nic się nie odkleja ani nie odbarwia. Produkt jest zabezpieczony plombą - mamy więc pewność, że nikt w nim przed nami nie gmerał.

50ml kremu kosztuje od 100 do 170zł w zależności od miejsca - sporo, jednak nie jest to cena niespotykana wśród produktów profesjonalnych, a do takiej kategorii właśnie należy.

Skład:


Jest to krem mocno emolientowy. Zawiera zarówno emolienty syntetyczne (trójglicerydy, alkohole i estry tłuszczowe, silikon, izoparafina, poliakrylamid) jak i naturalne (oleje: moringa, arganowy, modyfikowany olej rycynowy) przełamane sporymi ilościami humektantów (nawilżaczy: glikole, gliceryna). W roli niewielkich dodatków znajdziemy: kwas ferulowy, witaminy A i E oraz ekstrakty z: ostropestu, soi i pszenicy. Niewielka ilość etanolu została wykorzystana zapewne jedynie jako konserwant i rozpuszczalnik, nie zostanie zauważona przez skórę. Pochód składników zamykają konserwanty (bez parabenów) oraz kompozycja zapachowa.

Z racji obniżenia temperatur oraz stosowanej kuracji kwasowej poszukiwałam kremu, który sprawi, że nie będę wyglądała notorycznie jak obłażąca ze skóry jaszczurka ;). Pomimo kaprysów mojej skóry do unikania filmformerów i trójglicerydów mogłam sobie na nie pozwolić. Po pierwsze zauważyłam, że skóra jakoś mniej zwraca na nie uwagę (może to jednak starość? ;)), a po drugie ewentualne działanie zapychające zniweluje serum z kwasem. Pamiętajcie jednak, że te składniki wcale nie muszą zadziałać na Was komedogennie - zależy to od preferencji danej skóry.

W wyborze tego kremu do testów pomogła mi obecność kwasu ferulowego w składzie - pożądałam jego gruntownego przetestowania już od dawna, a pierwsze podejścia spalały na panewce.

Krem ma postać gęstego, jednak dobrze rozprowadzającego się na skórze mazidła o dość drogeryjnym, kwiatowo-ziołowym zapachu, który uznaję za neutralny. Nie jest on jednak inwazyjny i po kilku minutach od aplikacji wietrzeje całkowicie.


Krem aplikowałam na czystą skórę wokół oczu rano lub po 20-60 minutach od nałożenia serum wieczorem. Stosowałam go również na całą twarz w momentach, kiedy dorabiałam się przesuszeń (przodują w nich nos, czoło i broda). Rozprowadza się prosto, wchłania całkiem nieźle do pudrowego, przyjemnego dla oka matu. Co więcej - tuż po aplikacji naprawdę wyczuwa się efekt napięcia skóry - najdrobniejsze zmarszczki wokół oczu (uroki bogatej mimiki w tych regionach ;)) stają się nieco mniej widoczne. Efekt wygładzenia ma też inny plus - na tak przygotowanej cerze makijaż trzyma się dłużej (szczególnie, że ten krem nie ulega rolowaniu), a świecenie mojej tłustej cery jest nieco ograniczone. Po około 2 tygodniach regularnego stosowania zauważyłam też delikatne rozjaśnienie sińców pod oczami - a to u mnie zawsze w cenie ;).

Na podrażnienia od chłodu i suche skórki działa jak swego rodzaju opatrunek - przyspiesza ich niwelowanie. Nie wywołuje również pieczenia czy podrażnień powiek czy oczu, za to chroni skórę przed czynnikami zewnętrznymi (wiatrem, zimnem). Ot, dobry krem odżywczo-ochronny z dodatkowymi bonusami w postaci wizualnego "liftingu" niewielkich zmarszczek i właściwości delikatnie rozjaśniających. Z kosmetykami profesjonalnymi bywa naprawdę różnie, ale uważam, że ten śmiało można brać pod uwagę przy kosmetycznych zakupach ;).

Krem pod oczy - dopasowujecie go do pory roku czy też przez cały rok macie jeden pewnik w kosmetyczce? ;)

-49% w Rossmannie: pielęgnacja ciała



Rossmann rozpieszcza nas promocjami nie od wczoraj ;). W tym miesiącu, z racji dalszej promocji aplikacji Klubu Rossmann czeka nas nie lada gratka: -49% na produkty do pielęgnacji ciała, ust, odżywki do włosów, odżywki do paznokci i maseczki do twarzy. Wiele osób narzeka na konieczność ściągania aplikacji, jednak jak wiadomo - każda firma chce zbudować sobie grupę wiernych klientów ;). 

Sama promocja, jak zakładam, będzie jednorazowa (jedna karta - jeden objęty promocją paragon) i będzie dotyczyć zakupu minimum dwóch produktów z wymienionych wcześniej kategorii. Nie będzie jednak można kupić wielu buteleczek jednego kosmetyku - wybrane produkty muszą się od siebie różnić kodem kreskowym. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by kupić np. 4 różne balsamy do ciała ;). Akcja odbędzie się w dniach 21-30.08.2017r. 


Postanowiłam przygotować dla Was zestawienia interesujących produktów z każdej przecenionej kategorii w oparciu o własne doświadczenia i ich składy. Niestety, jak w przypadku każdej z tego typu akcji może okazać się, że niektóre z produktów nie załapią się na promocję, bo nie będzie ich na liście przecen. Dziś zajmę się kremami, balsamami, masłami, emulsjami, serum, musami i mleczkami do ciała ;). Niektórych produktów nie brałam pod uwagę w moim zestawieniu, ponieważ nie mogłam znaleźć nigdzie ich składów -.-.

Balsamy do ciała

Balsamy Isana Med 


Wersja ta charakteryzuje się wszystkim tym, co potrzebne jest skórze wrażliwej. Krótki skład bogaty jest w emolienty zarówno syntetyczne (alkohole tłuszczowe i ich estry) jak i oleje: shea oraz oliwę z oliwek. Na promocji będzie kosztował grosze - nic tylko brać ;).


Warto docenić spore dodatki mocznika i masła shea w tak tanim balsamie. Emolientowy tłuścioszek wzbogacony pantenolem, alantoiną i mleczanem sodu. Niewielka cena tylko dopełnia całości ;). Obie wersje Med można też śmiało wykorzystać na włosy.

Isana Mademoiselle Raspberry, Malinowy balsam do ciała


By nie rozwodzić się nad nim za długo odsyłam Was do mojej recenzji - KLIK!. W skrócie - pięknie pachnące cudo do ciała i włosów ;).

Vis Plantis Atopy Tollerance, Barierowy balsam do ciała


Jego dokładną analizę składu znajdziecie TUTAJ - dobry, emolientowy produkt z rozsądnym dodatkiem składników naturalnych. Pozytywnie zaskakuje ;)

Balsamy O'Herbal


Świetne połączenie emolientowej bazy (estry tłuszczowe z kopolimerami) wzbogaconej gliceryną z surowcami pochodzenia naturalnego - to najszybsza charakterystyka wszystkich balsamów O'Herbal. Może znajdziecie wśród nich coś dla siebie ;).

Balsamy Palmer's



Masło kakaowe i olej kokosowy połączone z parafiną oraz emolientami syntetycznymi. Produkty bardzo treściwe i dość "ciężkie", ale dla osób potrzebujących mocnego natłuszczenia - niezastąpione! Jedyny zarzut, jaki miałam do ich produktów, to nieco męczący zapach.

Balsamy pod prysznic Eveline


Emolientowa baza (z parafiną bądź naftą) szczodrze wzbogacona olejami (m.in. sojowym czy arganowym) oraz lecytyną czy witaminami A i E. Przyznam, że po obejrzeniu składów większości balsamów dedykowanych pod prysznic byłam mocno zniesmaczona, tak Eveline zaskoczyło mnie pozytywnie ;).

Balsamy Le Petit Marseillais

Parafinowa baza doprawiona dobrociami: ekstraktami z alg i innych roślin, olejami i masłami. Przyznaję, że od dawna nie przyglądałam się bliżej ofercie tej marki i... chyba zamierzam to zmienić ;).

Balsamy Venus Use & Go


Balsamy w sprayu zwykle charakteryzują się słabymi składami bazującymi na... etanolu. Dlaczego? Ten składnik bardzo szybko odparowuje, dając złudzenie wchłaniania produktu. Tutaj jest dużo lepiej - lekka formuła bazuje na emolientach syntetycznych i naturalnych olejach (m.in. awokado, winogronowych, pistacjowy) wzbogaconych ekstraktami roślinnymi. Jest pięknie ;)

Balsamy Evree


Przeglądając stronę Rossmanna zastanawiałam się ciągle dlaczego jeszcze kilku balsamów Evree nie mam w łazience ;). Bogate (i to naprawdę na bogato!) składy łączące naturę z syntetyczną technologią naprawdę mogą się podobać. Duże objętości na promocji będą kosztować niewiele - może się kuszę ;).

Balsamy AA


Kolejne zaskoczenie składowe: moc ekstraktów i olejów zanurzona w parafinowo-emolientowej bazie spodoba się takim skórnym suchotnikom jak ja ;). Ciekawa jestem też ich konsystencji.

Balsamy Wellness&Beauty



Emolientowo skład sowicie doprawiony masłem shea i ekstraktami owocowymi. Ładne zapachy i piękne opakowania - ta marka własna Rossmanna jest niezwykle godna uwagi. Mam również nadzieję, że na promocję załapią się ich olejki - moje włosy za nimi przepadają ;).

Masła do ciała

Masła Bielenda


Marka Bielenda uczyniła znaczący krok naprzód pod względem składów - ich masła wyglądają naprawdę świetnie. Oleje, ekstrakt, a do tego linia Vegan Friendly w rozsądnej cenie - wielka okejka się należy ;).

Masła Palmer's


Podobnie jak i przy balsamach możemy się spodziewać srogiego natłuszczenia. Zadba o to masło kakaowe, olej kokosowy, masło shea i inne oleje doprawione emolientami syntetycznymi. Fani bogatszych formuł będą zadowoleni ;).

Kremy do ciała

Kremy Isana


Wielkie wiadra kremów z fajnymi składami i w niskiej cenie - to najkrótsza charakterystyka tych produktów Isany ;). Dodatkowo powiem, że moje włosy również je uwielbiają ;). Może w czasie tej promocji skuszę się na wersje, których jeszcze nigdy nie próbowałam.

Emulsje, musy, mleczka i serum do ciała

Musy Tutti Frutti


Parafinowa baza z ekstraktami owocowymi (w zależności od wersji) oraz olejami (masło shea, słonecznikowy i inne). Wesołe, letnie opakowanie także przekonuje do zakupu ;).

Mleczko Isana Med z mocznikiem


10% mocznika w tak tanim produkcie robi niezwykle pozytywne wrażenie ;). Jeśli dodamy do tego składniki takie jak gliceryna, pantenol czy skwalan to mleczko samo wskakuje do koszyka ;).

Mleczka Le Petit Marseillais


Parafinowa baza doprawiona olejami i ekstraktami roślinnymi w znaczącej ilości. Odżywczo, a dzięki lekkiej formule mleczka można liczyć na szybkie wchłanianie.

Serum do ciała Eveline


Bogate składy, które naprawdę mogą spełnić obietnice producenta (szczególnie te o działaniu ujędrniającym i "wyszczuplającym"). Wiem, że część z Was irytują napisy "pierdyliard w 1" - cóż, taką strategię marketingową wybrali i jak każda: jednego przyciągnie, innego odstraszy ;). 

Znaleźliście w tym zestawieniu coś dla siebie? A może macie dla mnie jakieś inne propozycje? ;)