Propaganda? Jeśli tak, to dość nieprzemyślana.
Ciężko mnie zbulwersować tak ogólnie, bo "nic co ludzkie nie jest mi obce", jednak wciskanie kitu konsumentom leży powyżej granicy mojego oburzenia.
Niestety, w dzień moich urodzin zostałam wyprowadzona z równowagi, i to naukowo-kosmetycznie.
W Dzień Dobry TVN został poruszony temat kosmetyków robionych w domu:
KLIK!
Temat zapewne bliski nie tylko mnie, ale i niejednemu z Was.
Odnoszę się tylko do tej audycji, którą zapewne wiele ludzi oglądało i są teraz przerażeni, bo przecież koncerny mogą wcisnąć do kosmetyku wszystko! Co tam skład INCI, przecież tam może być wszystko!
Otóż nieprawda. Koncern nie może wrzucić do kosmetyku wszystkiego. Laboratorium danej firmy kosmetycznej codziennie, a w zasadzie kilka razy dziennie dokonuje analiz sprawdzając skład otrzymywanych produktów, a wszelkie przekroczenie narzuconych norm wywołuje szybką akcję szukania przyczyny i jej eliminacji.
Dobra, ktoś się oburzy, że przecież zakładowe laboratorium może fałszować wyniki. Ok, powiedzmy, że może - ale kłamstwo ma krótkie nóżki ;). Co najmniej dwa razy w miesiącu dokonywany jest audyt - akredytowane, zewnętrzne laboratorium bada próbki produktów. Jeśli analizy audytowe wykażą przekroczenie norm - firmę czekają wysokie kary pieniężne lub nawet zamknięcie linii produkcyjnej na czas nieokreślony - do czasu wyjaśnienia sprawy.
Dlatego jeśli boimy się, że do np. kremu można pakować wszystko jak leci bez informowania o tym konsumentów - nie ma czego, taka sytuacja nie może mieć miejsca.
Nie wszystko, co powstało na Ziemi, jest ekologiczne. Definicja produktu ekologicznego: nie oddziałuje lub oddziałuje minimalnie w sposób negatywny na środowisko. Czyli na przykład pręty z radioaktywnego uranu nie są ekologiczne mimo tego, że są wyprodukowane na Ziemi :P Tak samo pestycydy, nawozy sztuczne, farby, lakiery... i można wymieniać w nieskończoność.
Złuszczanie nie jest prostą drogą do chorób skóry - dermatolodzy przecież sami stosują w swych gabinetach peelingi chemiczne. Wiadomo, skóra po zabiegu jest mniej odporna na czynniki zewnętrzne, jednak przy odpowiedniej pielęgnacji nie ma szans, by stało się nam coś złego. A już nadmienionym mocznikiem to całkiem ciężko jest zrobić sobie krzywdę.
Co do sklepów z półproduktami - obowiązują je TAKIE SAME zasady, jak firmy kosmetyczne. One także są sprawdzane pod kątem tego, co znajduje się w produktach sprzedawanych konsumentom. Tak, z partii np. wyciągu z aloesu pobierane są próbki i badane, czy surowiec nie jest czymś zanieczyszczony. Jeśli chodzi o to, że nie dostajemy "do ręki" żadnej gwarancji tego, co naprawdę jest w kupionych przez nas surowcach - myślę, że zwracając się bezpośrednio do sklepu półproduktowego bezproblemowo otrzymamy odpowiednie atesty i wgląd do norm - jeśli tylko zapytamy ;). Wiec możemy uzyskać gwarancję, że to, co otrzymujemy jest czyste.
Droga uzyskiwania substancji syntetycznych i atestowanych naturalnych różni się wybitnie. Witaminę C na przykład dużo łatwiej jest zsyntetyzować chemicznie, niż ekstrahować ją np. z cytrusów. Wzór chemiczny identyczny, działanie identyczne, ale syntetyczna nie może znaleźć się w certyfikowanym kosmetyku naturalnym. Możecie mi wierzyć na słowo - uzyskanie surowca z materiału naturalnego z zachowaniem wszelkich norm dotyczących naturalności jest zwykle dużo droższe niż otrzymanie tego samego surowca w laboratorium.
Co do tego, że możemy zrobić sobie krzywdę stężeniem - na stronach sklepów półproduktowych przy każdym produkcie znajduje się dopuszczalne stężenie, a kalkulator stężeń bez problemu znajdziemy w Internecie. Oczywiście można znaleźć wariatów, którzy nie posłuchają sugestii sklepu - ale tego nie da się racjonalnie powstrzymać.
Uczulenia? Uczulić równie dobrze może kosmetyk drogeryjny. W tym momencie występuje czynnik ludzki - ile z Nas kręci kosmetyki, bo nie może używać większość kosmetyków "kupnych"? Oczywiście nie chcę demonizować tego, co nie jest naturalne - walczę tylko z oszczerstwami względem "samoróbek".
Odnośnie mieszania - nawet jeśli konsystencja nie wyjdzie nam odpowiednia: to co z tego? Nawet takim "niedorobionym" kremem, tonikiem czy micelem nie zrobimy sobie krzywdy, jeśli stężenia będą odpowiednio dobrane oraz pH sprawdzone.
pH uzyskanego kosmetyku możemy sprawdzić i ewentualnie wyregulować sami: papierki wskaźnikowe pozwalają na określenie pH z dokładnością do 0,5 "stopnia", co jest w zupełności wystarczające. pH nam nie gra ? To mamy sodę oczyszczoną i kwas mlekowy czy sok z cytryny - po niewielki dodatkach wszystko wraca do normy ;)
Co do parabenów - nie uważam je za szczególnie szkodliwe - po prostu zrobiono na nie nagonkę i faktycznie, znam gorzej działające, które się stosuje (zwykle promotory formaldehydu).
Cen kosmetyków aptecznych nie skomentuję - kto chodził do dermatologa to raczej wie, na jakie kwoty potrafiła opiewać recepta - a często produkt o bardzo podobnym (czasem nawet lepszym) składzie można kupić za grosze w drogerii.
Przepraszam, wyżaliłam się po całości, ale musiałam.
Co sądzicie o całej sprawie?
Niestety, w dzień moich urodzin zostałam wyprowadzona z równowagi, i to naukowo-kosmetycznie.
W Dzień Dobry TVN został poruszony temat kosmetyków robionych w domu:
KLIK!
Temat zapewne bliski nie tylko mnie, ale i niejednemu z Was.
Odnoszę się tylko do tej audycji, którą zapewne wiele ludzi oglądało i są teraz przerażeni, bo przecież koncerny mogą wcisnąć do kosmetyku wszystko! Co tam skład INCI, przecież tam może być wszystko!
Otóż nieprawda. Koncern nie może wrzucić do kosmetyku wszystkiego. Laboratorium danej firmy kosmetycznej codziennie, a w zasadzie kilka razy dziennie dokonuje analiz sprawdzając skład otrzymywanych produktów, a wszelkie przekroczenie narzuconych norm wywołuje szybką akcję szukania przyczyny i jej eliminacji.
Dobra, ktoś się oburzy, że przecież zakładowe laboratorium może fałszować wyniki. Ok, powiedzmy, że może - ale kłamstwo ma krótkie nóżki ;). Co najmniej dwa razy w miesiącu dokonywany jest audyt - akredytowane, zewnętrzne laboratorium bada próbki produktów. Jeśli analizy audytowe wykażą przekroczenie norm - firmę czekają wysokie kary pieniężne lub nawet zamknięcie linii produkcyjnej na czas nieokreślony - do czasu wyjaśnienia sprawy.
Dlatego jeśli boimy się, że do np. kremu można pakować wszystko jak leci bez informowania o tym konsumentów - nie ma czego, taka sytuacja nie może mieć miejsca.
Nie wszystko, co powstało na Ziemi, jest ekologiczne. Definicja produktu ekologicznego: nie oddziałuje lub oddziałuje minimalnie w sposób negatywny na środowisko. Czyli na przykład pręty z radioaktywnego uranu nie są ekologiczne mimo tego, że są wyprodukowane na Ziemi :P Tak samo pestycydy, nawozy sztuczne, farby, lakiery... i można wymieniać w nieskończoność.
Złuszczanie nie jest prostą drogą do chorób skóry - dermatolodzy przecież sami stosują w swych gabinetach peelingi chemiczne. Wiadomo, skóra po zabiegu jest mniej odporna na czynniki zewnętrzne, jednak przy odpowiedniej pielęgnacji nie ma szans, by stało się nam coś złego. A już nadmienionym mocznikiem to całkiem ciężko jest zrobić sobie krzywdę.
Co do sklepów z półproduktami - obowiązują je TAKIE SAME zasady, jak firmy kosmetyczne. One także są sprawdzane pod kątem tego, co znajduje się w produktach sprzedawanych konsumentom. Tak, z partii np. wyciągu z aloesu pobierane są próbki i badane, czy surowiec nie jest czymś zanieczyszczony. Jeśli chodzi o to, że nie dostajemy "do ręki" żadnej gwarancji tego, co naprawdę jest w kupionych przez nas surowcach - myślę, że zwracając się bezpośrednio do sklepu półproduktowego bezproblemowo otrzymamy odpowiednie atesty i wgląd do norm - jeśli tylko zapytamy ;). Wiec możemy uzyskać gwarancję, że to, co otrzymujemy jest czyste.
Droga uzyskiwania substancji syntetycznych i atestowanych naturalnych różni się wybitnie. Witaminę C na przykład dużo łatwiej jest zsyntetyzować chemicznie, niż ekstrahować ją np. z cytrusów. Wzór chemiczny identyczny, działanie identyczne, ale syntetyczna nie może znaleźć się w certyfikowanym kosmetyku naturalnym. Możecie mi wierzyć na słowo - uzyskanie surowca z materiału naturalnego z zachowaniem wszelkich norm dotyczących naturalności jest zwykle dużo droższe niż otrzymanie tego samego surowca w laboratorium.
Co do tego, że możemy zrobić sobie krzywdę stężeniem - na stronach sklepów półproduktowych przy każdym produkcie znajduje się dopuszczalne stężenie, a kalkulator stężeń bez problemu znajdziemy w Internecie. Oczywiście można znaleźć wariatów, którzy nie posłuchają sugestii sklepu - ale tego nie da się racjonalnie powstrzymać.
Uczulenia? Uczulić równie dobrze może kosmetyk drogeryjny. W tym momencie występuje czynnik ludzki - ile z Nas kręci kosmetyki, bo nie może używać większość kosmetyków "kupnych"? Oczywiście nie chcę demonizować tego, co nie jest naturalne - walczę tylko z oszczerstwami względem "samoróbek".
Odnośnie mieszania - nawet jeśli konsystencja nie wyjdzie nam odpowiednia: to co z tego? Nawet takim "niedorobionym" kremem, tonikiem czy micelem nie zrobimy sobie krzywdy, jeśli stężenia będą odpowiednio dobrane oraz pH sprawdzone.
pH uzyskanego kosmetyku możemy sprawdzić i ewentualnie wyregulować sami: papierki wskaźnikowe pozwalają na określenie pH z dokładnością do 0,5 "stopnia", co jest w zupełności wystarczające. pH nam nie gra ? To mamy sodę oczyszczoną i kwas mlekowy czy sok z cytryny - po niewielki dodatkach wszystko wraca do normy ;)
Co do parabenów - nie uważam je za szczególnie szkodliwe - po prostu zrobiono na nie nagonkę i faktycznie, znam gorzej działające, które się stosuje (zwykle promotory formaldehydu).
Cen kosmetyków aptecznych nie skomentuję - kto chodził do dermatologa to raczej wie, na jakie kwoty potrafiła opiewać recepta - a często produkt o bardzo podobnym (czasem nawet lepszym) składzie można kupić za grosze w drogerii.
Przepraszam, wyżaliłam się po całości, ale musiałam.
Co sądzicie o całej sprawie?
myślę, że obie strony mają trochę racji, a każdy z nas samodzielnie powinien zdecydować, co jest dla nas dobre:) ja sama nie mam jakiś świetnych doświadczeń z robionymi w domu kosmetykami i wolę te gotowe, ale uwielbiam np. blogi italiany czy czarownicującej, które używają wiele produktów wyrobu własnego.
OdpowiedzUsuńtej pani doktor przyznam dużą rację pod jednym względem - że nie są aż tak istotne pojedyncze składniki, jak to, w jaki sposób one ze sobą współpracują - mam wrażenie, że wiele dziewczyn, które myślą, że świetnie znają się na składach, o tym zapomina. ale z kolei jej definicja ekologii mnie rozłożyła kompletnie;)
Sama tak uważam, jeśli chodzi o składniki, jednak reszta wystąpienia Pani Doktor i samo przygotowanie prowadzących rozłożyło mnie na łopatki xD
UsuńWidzę, że sprawa wzbudza wiele kontrowersji. To już kolejny blog na którym czytam o oburzeniu, jakie wzbudził występ tej pani. Dopiero teraz zobaczyłam ten występ i uważam, że kobieta chyba ni bardzo wie co mówi. Rozumiem już dlaczego wzbudza takie kontrowersje. Poza tym generalnie każda substancja może nas uczulić czy podrażnić, a nawet kupiony w aptece za chore pieniądze krem może zrobić z naszej skóry sieczkę. Dla mnie marketingiem jest to, co mówi ta Pani. Skoro od sklepu z półproduktami dostajemy instrukcję jak stworzyć dany kosmetyk, a dostajemy ją jak sądzę od specjalisty, dlaczego gotowy krem miałby być lepszy? Bo kosztuje 10 albo i 20 razy drożej? Bzdura. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa pewno ta Pani była zbyt tendencyjna w mojej opinii.
UsuńObejrzałam. Dermatolog zachowuje się, jakby wiedza, którą posiadła w wyniku wykształcenia i pracy, była kompletnie nieosiągalna dla zwykłego śmiertelnika. :P
OdpowiedzUsuńszkoda,że nie oglądałam... muszę to nadrobić, biorę się za oglądanie:)
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że tu głównie babce chodziło, żeby "Nie róbcie tego w domu, dajta nam zarobić!". Nie ukrywam, że kupce kosmetyki służą mi trochę bardziej niż domowe (i wiem, jaka jest tego przyczyna - emulgatory), jakkolwiek nie byłyby eko, ale przemawia za mnie skąpstwo, bo za pół ceny serum z Estee Lauder zrobię sobie trzy sera, wręcz idealnie podobne, do ów serum. Więc po co przepłacać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam koleżankę chemiczkę ;)
U mnie wszystko zależy od kosmetyku, choć przyznaję, że np. kremy do twarzy bardziej służą mi drogeryjne ;)
UsuńCoraz więcej kobiet kupuje na stronach z półproduktami, widzi pozytywne efekty bez obciążania swojego portfela, więc rozpoczęła się nagonka w mediach. To już nie pierwszy reportaż/artykuł, który czytam.
OdpowiedzUsuńA podrzuciłabyś mi jakiś? W ferie poczytam ;)
UsuńCzytałam kilka artykułów, ale nie w internecie, więc może być trudno je odkopać. Nie wiem czy mam jeszcze w domu te gazety, ale przejrzę mój "kącik prasowy" i mogę zeskanować ;)
UsuńNie zmuszam, ale chętnie bym przeczytała. Będę wdzięczna ;)
UsuńW głupim skądinąd piśmie Uroda szaleje nagonka na
Usuńkremy robione w domu
ekologię pojmowaną jako m.in oszczędność dla portfela
Poza tym robią wodę z mózgu czytelniczkom sugerując łączenie kwasów z relinolem i wit c to jest dopiero samowolka
Zgadzam się z Tobą. Trzeba tylko zachować umiar, trzymać się norm i stężeń a robione w domu kosmetyki nikomu nic złego nie zrobią. Po obejrzeniu tego wywiadu nie wiedziałam czy mam się śmiać czy co robić.
OdpowiedzUsuńSama studiuje biotechnologię i jako takie pojęcie muszę mieć (gdyby nawet mnie sprawa nie interesowała)ale jak obejrzy to ktoś zupełnie niepowiązany to się wystraszy i nie będzie chciał próbować z półproduktami.
Chyba właśnie o to "wystraszenie" chodziło.
UsuńPodsumowałaś wszystko, co chciałabym powiedzieć o tym wywiadzie ale witki mi opadły ;) Oczywiście chodzi tylko o to że dermatolodzy tracą klientów na rzecz samoróbek.
OdpowiedzUsuńWszystko powinno się robić z głową, a ludzi nie kompetentnych nie powinno się wpuszczać na antenę.
OdpowiedzUsuńja sobie trochę popsułam cerę półproduktami, więc teraz postawiłam na gotowe kremy i jestem zadowolona (choć czytam składy)
OdpowiedzUsuńWszystko może zaszkodzić, niestety. Tej audycji uczepiłam się ze względu na jednostronność.
UsuńŚwietna wypowiedź. Twoja, oczywiście, nie Pani dermatolog. Moim zdaniem jej opinie pod względem zapalczywości i kategorycznych stwierdzeń "zalatywały" fanatyczną nienawiścią do czegoś lub kogoś, kto "odbiera jej pracę/pieniądze".
OdpowiedzUsuńTrochę tak właśnie to wyglądało...
UsuńGenialne podsumowanie wystąpienia tej pani!
OdpowiedzUsuńA jak patrzę na składy niektórych aptecznych kosmetyków to witki opadają...
Ta chodźmy do dermatologów i kupujmy apteczne kosmetyki Vichy, drogie, które często mają tak paskudne składy.. Wspomina o lekach recepturowych, jasne, chyba nie widziała jak się robi maści w aptece ;).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o robienie kosmetyków w domu, to moim zdaniem najtrudniej w domu zdać o odpowiednia czystość mikrobiologiczną. Nie da się zrobić sterylnych warunków w domu.
Ta wielka pani dermatolog to sobie myśli, że przychodzi laik z ulicy, dostanie 6 butelek z półproduktami i miesza sobie co popadnie, wsypujac ile chce i czego chce. No ale mnie babsztyl zdenerwował.
Oczywiście nie mówie, że dermatolodzy są niepotrzebni. Bo tak mógł zabrzmiec nieładnie początek mojej wypowiedzi :)
UsuńDokładnie, trzeba znaleźć DOBREGO dermatologa :). Spotkałam się z dwoma lekarzami, którzy powiedzieli mi wprost, że dermatolog to kiepski zawód, gdyż problemy skórne wynikają z problemów wewnątrz ciała (tutaj miał na myśli np. trądzik, czy pryszcze - ogółem, skóra zanieczyszczona). Byłam u kilku dermatologów, którzy nawet nie przyjrzeli mi się bliżej, tylko wypisywali jakieś maści, które w zasadzie nic mi nie dały, bo mój problem zanieczyszczonej cery tkwił w chorych nerkach i wątrobie. Co prawda w walce z trądzikiem skupiam się właśnie na leczeniu tych narządów ale ważna jest też odpowiednia pielęgnacja z zewnątrz. ŻADEN drogeryjny kosmetyk nie dał mi tyle, ile dały mi kosmetyki ukręcane przez samą siebie (oczywiście tu wielogodzinne analizowanie każdego składnika i jak najbardziej trzymanie się proporcji). Z tego co pamiętam to takie sklepy jak ZSK, czy e-naturalne mają zezwolenia i szczegóły dot. produktów na stronie do publicznego wglądu.
UsuńDermatolodzy są potrzebni, oczywiście, ale właśnie z powołaniem ;)
Usuńoglądałam ten odcinek z otwartą buzią. Najbardziej rozbawiła mnie wzmianka o "niedrogich" kosmetykach od dermatologa... Nie jestem ekspertem, ale uważam że ta pani nie za bardzo wie o czym mówi. ;p
OdpowiedzUsuńUmiar i rozsądek, to wystarczy... Część kosmetyków gotowych zastąpiłam prostymi samoróbkami, bo mi bardziej służą. Części nie, bo (a) przygotowanie ich samej zajmuje za dużo czasu i zabawy (zwyczajnie nie chce mi się) i (b) jestem w stanie znaleźć gotowy działający wystarczająco dobrze. Część gotowych tuninguję samoróbkami, ale nie w ilościach hurtowych, a na ręce, jednoporcjowo. Nikt mi chyba nie powie, że to jest bardziej szkodliwe od mieszania gotowych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam, ale zaraz to nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńdlatego nei oglądam telewizji, same kłamczuszki tam i niedoinformowani pseudo-znawcy
OdpowiedzUsuńoglądałam, i szczerze ? szkoda mi słów na komentowanie tego.
OdpowiedzUsuńdokładnie... już po pierwszym zdaniu wypowiedzianym przez Panią dermatolog myslałam, że nie zdołam obejrzec całości.
UsuńNiedrogie kosmetyki od dermatologa? Jaja sobie robi... Na dermatologów przepuściłam tyle pieniędzy... Najlepsze, że co jeden to dawał mi leki/kosmetyki i sugerował aptekę "bo tam najtaniej", a po prostu miał umowę z apteką, że swoich pacjentów będzie odsyłał do nich. Albo wciskanie, że tylko u dermatologa kupie cudowny krem sprowadzany specjalnie z Francji za jedyne 140zł...a chodziło o krem z kwasem do złuszczania - żadna rewelacja.
OdpowiedzUsuńCo do Pani dermatolog z TV to przecież każda działalność jest kontrolowana. Laboratorium nie może pracować na lewo, bo już dawno ktoś by się tym zajął. Nawet "Pan Zdzichu", który robi kiełbasy na wsi i sprzedaje do sklepów jest kontrolowany. I pewnie wtedy Pani dermatolog nie ma oporów przed kupnem kiełbaski wiejskiej bez nadmiernej ilości ulepszaczy, bo przecież lepsza, zdrowsza i swojska.
Dokładnie! Bardzo podoba mi się Twoje porównanie do pana Zdzicha :D
UsuńOdnoszę się z dużym dystansem do wszelkiej maści kontrol "zewnętrznych" i "obiektywnych" laboratoriów. O ile mniejsze firmy mogą się obawiać nalotów i niezapowiedzianych testów produktów schodzących z ich taśm produkcyjnych, o tyle sprawa wygląda trochę inaczej w przypadku wielkich, międzynarodowych koncernów obracających milionami dolarów. Bogate firmy mogą sobie pozwolić na więcej i podejrzewam, że niestety tak jest w praktyce (pewności oczywiście nie mam, ale obserwacje różnych zjawisk przywodzą na myśl takie wnioski). Nie dotyczy to tylko firm kosmetycznych, ale większości wielkich korporacji i przeróżnych branż (z farmacautyczną włącznie). Kto miał do czynienia z jakimiś kontrolami, ten wie, że pewne rzeczy da się obejść lub przemilczeć. Poza tym w wielkim świecie istnieje też coś takiego, jak przydatne znajomości.
OdpowiedzUsuńZ tego powodu chyba tak bardzo cenię sobie produkty małych firm (zwłaszcza polskich), których nie stać na krzykliwą reklamę, zatrudnienie celebrytów dla promocji produktów, i które nie oferują swoich produktów w zawyżonych cenach (ktoś za te reklamy w końcu musi zapłacić). Jakość, skład i działanie ich produktów są często lepsze niż kosmetyków z wysokiej półki. No i oczywiście warto kupować z głową (brzmi to banalnie, ale jednak większość z nas nieświadomie ulega reklamie).
Co do czystości mikrobiologicznej, sterylości itd... Kosmetyk może być wyprodukowany w sterylnych warunkach i zamknięty w szczelnym opakowaniu, ale traci swoją super-czystość w momencie otwarcia. W powietrzu naszej łazienki fruwają grzybki i różne bakterie, które osiadają na wszystkim; na naszych dłoniach jest cały mikroświat, zamieszkany przez pożyteczne i szkodliwe bakterie oraz inne żyjątka. Resztę dopowiedzcie sobie same (najlepiej w momencie smarowania pachy antyperspirantem w kulce ;-) ).
Laboratorium audytowane nie wie, skąd próbkę sprawdza ;) Ale nie będę Cię przekonywać - wiem, że kontrole innych instytucji wyglądają jak wyglądają.
Usuńmyślałam, że nie dam rady obejrzeć tego do końca, nie tylko Ciebie to zdenerwowało -,- jak woli używać kremów drogeryjnych pełnych parafiny to proszę bardzo, mi akurat ona szkodzi więc wybieram bardziej naturalne produkty, które mają pozytywny wpływ na skórę :)
OdpowiedzUsuńwidziałam to :/
OdpowiedzUsuńnajbardziej rozwaliła mnie twierdzeniem że wszystko z ziemi jest ekologiczne :). Nawet jeśli wg jej teorii pochodzące z ziemi = ekologiczne, to jednak wiekszosc spoleczeństwa pod tym przymiotnikiem rozumuje zupełnie coś innego ;D
Ciężko się oglądało ten program, dobrze, że nikogo przy mnie nie było, bo by się brzydkich słów nasłuchał. Jak można wypowiadać się z takim przekonaniem o czymś, o czym nie ma się jak widać zielonego pojęcia?! Albo wręcz przeciwnie, może to tylko taka zagrywka by ludzie nie odwracali się od cudownych gotowych produktów? Miałam raz taką sytuację, że pani dermatolog z jednej przychodni po wypisaniu mi recepty na maść kazała koniecznie zrealizować ją w podanej przez siebie aptece, mimo, że tuż obok przychodni była dobrze zaopatrzona apteka...
OdpowiedzUsuńSama miałam kilka takich akcji z lekarzami różnych specjalności.
UsuńPani doktor nie wykazała się wiedzą, gdybym była jej pacjentką, to pewnie bym już do niej nie poszła. Regularnie odwiedzam dermatologów ze względu na AZS i nie spotkałam się jeszcze z takim naciskiem na kupowanie w sklepach lub aptekach (ceny!!!), jaki zaprezentowała ta Pani. Przemilczę temat wpychania wszystkiego do kosmetyków...
OdpowiedzUsuńJak nie wiadomo o co chodzi ....to wiadomo o co chodzi :) Mój 2,7 letni syn używał (oczywiście po konsultacji z dermatologiem) kremów z mocznikiem i żyje :)a nawet ma się lepiej
OdpowiedzUsuńBrawo :D Za dużo ludzi kupuje półprodukty :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie bardzo ta bulwersacja ale nie z racji podjętego tematu tylko z racji źródła wiedzy (opinii) jakim jest DDTVN... no przecież ludzie! to się ogląda na równi z "dlaczego ja", "rozmowy w toku", "ukryta prawda", "surowi czy tam trudni rodzice" or something like that ;] czyli jednym uchem wpuszcza drugim wypuszcza tylko coby się trochę odmóżdżyć. Dziennikarze tam są żadni, eksperci żadni, gwiazdy żadne! ot tyle jeśli chodzi o DDTVN. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńnie bądźmy tacy krytyczni, przynajmniej podejmują się tematów na topie, wiele osób ma wątpliwości co do samemu robienia kosmetyków, jednak ten program na pewno ich nie rozwieje, a wręcz przeciwnie :/
UsuńRozumiem, ale nie każdy tak do tego podejdzie - niejeden przerazi się tym, co ekspert powiedział o kosmetykach samorobionych ;)
UsuńAle właśnie z racji na źródło opinii (źródło, które się ogląda "jednym okiem") tak bulwersuje podejście do tematu wprowadzający wyraźnie w błąd, c'nie?
UsuńDokładnie...
UsuńMnie w tej rozmowie brakowało kogoś z drugiej strony, czyli np. przedstawiciela z zsk, wtedy by zawrzało, wtedy to by była dyskusja a nie jednostronna wypowiedź. Ciekawe czego pani dr używa?
OdpowiedzUsuńNo, wtedy dyskusja wyglądałaby całkiem inaczej.
UsuńDokładnie zgadzam się z AsiaB. Dlaczego nie posadzili kogoś kto używa samoróbek? Była by dyskusja a nie nagonka. Ja zaczęłam robić samorobocze kosmetyki bo absolutnie każdy drogeryjny mnie uczulał. Czy za 150 zł czy z 3 zł. Nie muszę mówić że moje kremiki i inne nie robią mi ani trochę krzywdy :)
OdpowiedzUsuńI coraz więcej jest osób takich jak Ty, Anonimku. Coraz więcej ludzi kręci więc własne kosmetyki - chyba komuś się to nie spodobało.
UsuńPropaganda niskich lotów. Takiej ciemnoty dawno nie słyszałam.
OdpowiedzUsuń"Wszystkie surowce są ekologiczne, bo nie pochodzą z innej planety" :D
No takie mądrości, to chyba nie dr a dr. oetker.
Padłam xD
UsuńTa Pani chyba kompletnie nie aktualnia swojej wiedzy od czasów studiów, które robiła jakieś 30 lat temu.. Zresztą szkoda słów...
OdpowiedzUsuńWItaj. Używałaś może tej odżywki http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=56783 ?
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej bardzo dobre opinie, podobno ma olejki w składzie...A jaka jest Twoja opinia :)?
Nie używałam jej - wysoko filmformer (quaterium), olejek z pestek moreli i keratyna faktycznie całkiem wysoko.
UsuńWarta spróbowania, tylko może nie od samej skóry głowy - tam może podrażnić (konserwanty) i obciążyć (quaterium).
Sądzę że to Ty powinnaś wystąpić w TVN ;D Zawsze się znajdą pseudoznawcy którzy pociskają swoje brednie w TV, a ci którzy ją naprawdę mają do tv się nie pchają.
OdpowiedzUsuń"ją" czyli wiedzę ;)
UsuńTeż miałam dodac ten link :D Jak to zobaczyłam to tak jak przy rozmowach w toku upewniłam się , że nie warto słuchać specjalistów z programów tv :D
OdpowiedzUsuńja wyłączyłam ten film w połowie... bo ja się naprawdę nie mogę denerwować :D
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie kręcę własnych kosmetyków ale po woli się przymierzam coś zrobić sama:)
OdpowiedzUsuń