Pierre Rene Professional, Royal Mat Lipstick i lakier Monroe Red - czerwienie na święta



Ponad rok nie malowałam paznokci ;). Powód był prosty - bardzo denerwują mnie wszelkie ubytki w manicure, a z czasem na wszelkie poprawki i przemalowywanie jest krucho. Jeśli dodamy do tego mój stosunek do manicure hybrydowego zostaje w zasadzie jeden wybór - paznokcie saute :P. 

Święta to jednak czas mniejszej ilości obowiązków, więc wypróbowałam na swoich szponach lakier Pierre Rene Professional nr 319 Monroe Red (który znalazłam w paczuszce - KLIK!) - piękną, klasyczną czerwień bez udziwnień. 

11ml lakieru kosztuje 10-12zł, w zależności od miejsca.

Ileż miałam śmiechu z samej siebie - totalnie wyszłam z wprawy w malowaniu, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Niemniej jednak lakier rozprowadza się dobrze, ma odpowiednią konsystencję i krótki czas schnięcia. Bąbelkowania i smug nie zanotowałam ;). 

Pod topem Golden Rose Quick Dry przez 3 dni trzymał się bez ubytków, potem końcówki zaczęły się ścierać. Zmył się bezproblemowo stosowaną przeze mnie metodą (KLIK!), na razie nie zauważyłam przebarwień na płytce ;).

Malutki minus, który pewnie część z Was poczyta za plus - ma dużą szczoteczkę (tzw. maxi brush), która przy moich wąskich paznokciach średnio się sprawdza.




To nie koniec świątecznych czerwieni ;). Mimo, że maluję się rzadko i oszczędnie nie odmówiłam sobie przyjemności wypróbowania pomadki Rene Professional Royal Mat Lipstick nr 18 Aurora Red (znów bardzo klasyczna czerwień). 


W czarnym, matowym kartoniku dostajemy złote cudo. Metalowe opakowanie jest naprawdę przepiękne, a magnes gwarantuje, że szminka nie otworzy się nam w torebce. Bardzo mi się podoba ;).

4,8g kosztuje 18-20zł, w zależności od miejsca.



Z matowymi szminkami mam niestety nie najlepsze wspomnienia - zwykle suszyły moje usta na wiór.Tutaj jednak sprawa ma się inaczej. Uzyskany mat jest w wersji jakby kremowej, usta są wręcz delikatnie pielęgnowane - co nie dziwi przy takim składzie:

Ricinus Communis Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Candelilla Cera, Ozokerite, Octyldodecanol, Copernica Cerifera Cera, Cera Microcristalina, Ethylhexyl Palmitate, Octyl Dodecyl Stearoyl Stearate, Hydrogenated Coconut Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Tocopherol.

Oleje: rycynowy, kokosowy (modyfikowany - uwodorniony) oraz jojoba są sowicie doprawione emolientami syntetycznymi, woskami (candelilla, carnauba) oraz witaminą E. Oczywiście usta nie są tak dopieszczone jak po dobrej szmince ochronnej, jednak i tak jestem miło zaskoczona ;).

Trzyma się dobrze przez 3-4 godziny, także w czasie jedzenia czy picia - pokonują ją jedynie tłuste potrawy, ale na szczęście schodzi z ust równomiernie.




Pozostaje mi więc przekonać mojego M. do pogodzenia się z noszeniem przeze mnie kolorowej szminki xD.

Wolicie matowe, kremowe, perłowe czy błyszczące wykończenia pomadek? ;).

Misslyn, Orient Express, Balsam do ust w kredce Exotic Look - mocno średni...



Od dawna nie pisałam o żadnym kosmetyku do makijażu - czas to zmienić ;). Dzięki testom w ramach współpracy miałam okazję spróbować kosmetyków marki Misslyn, która kusiła mnie już od dawna. Jak się sprawdził Balsam do ust w kredce z kolekcji Orient Express? Zobaczcie sami ;)


Kolorowe kosmetyki do ust w kredce - ta formuła dotarła już do prawie wszystkich marek makijażowych. Jeśli mam być szczera to wolę wersje tradycyjne - szminkowe. Kredki nie można wsunąć do środka, więc łatwo można skasować sztyft skuwką chociażby ;). Niemniej jednak kredkowa forma nie stanowi przeszkody w aplikacji.

Kosmetyki Essence w moich rękach - od zawodu do zachwytu




Kosmetyki marki Essence nigdy mnie jakoś szczególnie nie podniecały. Ot, czasami kupowałam jakiś niestandardowy lakier z ich kolekcji, ale w zasadzie na tym moja aktywność się kończyła ;). Niedawno jednak otrzymałam zestaw ich kosmetyków: szminkę, cienie oraz lakier do paznokci. I moja ocena całości jest totalnie niespójna... Dlaczego?

Zacznijmy może od cieni. Miałam okazję przetestować zestaw 4 cieni Essence Quattro Eyeshadow To die for - w zamyśle zestaw do dziennego makijażu, zawierającego neutralne odcienie beżu i brązu.


Brzoskwiniowa miłość ;)



Moja relacja ze szminkami innymi niż ochronne śmiało mogłaby mieć status "to skomplikowane". Usta me są jednym z najbardziej wymagających rejonów mojego ciała. Niestety, sporo"sztyftowych" kolorowych kosmetyków przeznaczonych do tych rejonów w dłuższej perspektywie pogarszało ich wygląd. Tak bardzo jednak chcę w końcu znaleźć pomadki, która nie zrobią mi z ust jesieni średniowiecza, że mimo sporej dozy sceptycyzmu podejmuję próby odkrycia perełek w tej materii. W ten oto sposób moją kosmetyczkę w ramach testów ze sklepem Costasy zasiliła szminka Lily Lolo Demure.