Niszcz pryszcz na dzień
Już dość dawno temu pokazywałam Wam DLA-owskie niszczące pryszcze cudeńka. Teraz czas na parę słów o jednym z nich - wersji na dzień.
Opakowanie:
30 g kremu zamknięte jest w buteleczce typu airless, co zapewnia higieniczne "dobieranie się" do kremu. Pompka dozuje idealnie tyle produktu, ile jest potrzebne do nakremowania całej twarzy. Oprócz tego butelka zapakowana jest w kartonik (który "inteligentnie" wyrzuciłam :P) w podobnej, dość ascetycznej tonacji. W skrócie - podoba mi się. Jedyny minus - nie widać, ile kremu jeszcze zostało.
Cena: 17 zł
Wydajność:Kremowałam się nim około 3 miesiące - bardzo dobra, jedno naciśnięcie pompki starcza na pokrycie całej twarzy
Skład:
Aqua/Salix Arba Bark, Aqua/Achillea Millefolium, Ceteareth-18/Cetearyl Alcohol, Borago Officinalis Oil, Isopropyl Isostearate, Glycerin, Simmondsia Chinensis Oil, Titanium Dioxide/Aluminum/Simethicone, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Kaolin, Allantoin, Panthenol, Ascorbic Acid, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane -1,3-Diol, Citronellol, Limonene, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Linalool
Wodny odwar z wierzby i krwawnika, emulgatory, glinka kaolinowa, olej ogórecznikowy, olej jojoba, masło shea - dobroci :D Do tego filtr słoneczny fizyczny. Zawiera parabeny, co mi osobiście z żadnej strony nie przeszkadza. I zestaw innych ciekawych konserw, już mniej przyjemnych - uwaga alergicy.
Konsystencja:
Żółto - miodowy krem o słabo wyczuwalnym zapachu, hmm, mydlanym z ziołową nutą? Dość zbity i gęsty.
Działanie:
Przyczepię się od razu do słów producenta - matować to on z całą pewnością nie matuje :P Zostawia lekki połysk na twarzy, jednak nie wygląda on na rasowy "przetłuszcz".
Mimo filtru fizycznego nie bieli :D
Co do samego działania: pierwsze dwa tygodnie były piękne, potem były dwa tygodnie wysypu (ale słyszałam, że większość testujących przez to przeszła), który postanowiłam dzielnie przetrzymać. I tu kolejna uwaga - mimo obietnic, nie zasusza zmian.
Po wygojeniu się "jesieni średniowiecza" moim oczom ukazała się całkiem dobrze nawilżona, wizualnie zdrowiej wyglądająca skóra. Przetłuszczanie zostało mocno ograniczone, makijaż potrafił bez poprawek trzymać się na nim cały dzień (nie licząc dni z upałem powyżej 30 stopni w sierpniu :P).
Podsumowując: polecam, jednak dla osób, które potrafią znieść ewentualny wysyp - potem jest cudnie :D I zalecam ostrożność wrażliwcom.
Opakowanie:
30 g kremu zamknięte jest w buteleczce typu airless, co zapewnia higieniczne "dobieranie się" do kremu. Pompka dozuje idealnie tyle produktu, ile jest potrzebne do nakremowania całej twarzy. Oprócz tego butelka zapakowana jest w kartonik (który "inteligentnie" wyrzuciłam :P) w podobnej, dość ascetycznej tonacji. W skrócie - podoba mi się. Jedyny minus - nie widać, ile kremu jeszcze zostało.
Cena: 17 zł
Wydajność:Kremowałam się nim około 3 miesiące - bardzo dobra, jedno naciśnięcie pompki starcza na pokrycie całej twarzy
Skład:
Aqua/Salix Arba Bark, Aqua/Achillea Millefolium, Ceteareth-18/Cetearyl Alcohol, Borago Officinalis Oil, Isopropyl Isostearate, Glycerin, Simmondsia Chinensis Oil, Titanium Dioxide/Aluminum/Simethicone, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Kaolin, Allantoin, Panthenol, Ascorbic Acid, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane -1,3-Diol, Citronellol, Limonene, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Linalool
Wodny odwar z wierzby i krwawnika, emulgatory, glinka kaolinowa, olej ogórecznikowy, olej jojoba, masło shea - dobroci :D Do tego filtr słoneczny fizyczny. Zawiera parabeny, co mi osobiście z żadnej strony nie przeszkadza. I zestaw innych ciekawych konserw, już mniej przyjemnych - uwaga alergicy.
Konsystencja:
Żółto - miodowy krem o słabo wyczuwalnym zapachu, hmm, mydlanym z ziołową nutą? Dość zbity i gęsty.
Działanie:
Przyczepię się od razu do słów producenta - matować to on z całą pewnością nie matuje :P Zostawia lekki połysk na twarzy, jednak nie wygląda on na rasowy "przetłuszcz".
Mimo filtru fizycznego nie bieli :D
Co do samego działania: pierwsze dwa tygodnie były piękne, potem były dwa tygodnie wysypu (ale słyszałam, że większość testujących przez to przeszła), który postanowiłam dzielnie przetrzymać. I tu kolejna uwaga - mimo obietnic, nie zasusza zmian.
Po wygojeniu się "jesieni średniowiecza" moim oczom ukazała się całkiem dobrze nawilżona, wizualnie zdrowiej wyglądająca skóra. Przetłuszczanie zostało mocno ograniczone, makijaż potrafił bez poprawek trzymać się na nim cały dzień (nie licząc dni z upałem powyżej 30 stopni w sierpniu :P).
Podsumowując: polecam, jednak dla osób, które potrafią znieść ewentualny wysyp - potem jest cudnie :D I zalecam ostrożność wrażliwcom.
Mam ten krem, ale wersję na noc. Też męczyłam się z wysypem, gdy zaczęłam go używać.
OdpowiedzUsuńAaaaaa, to może dlatego teraz na mojej twarzy jest jakaś totalna masakra... Nie skojarzyłam tego! A właśnie od około 2-3 tygodni stosuję Niszcz pryszcz na noc...
OdpowiedzUsuńTo wysoce prawdopodobne jest ;) Ale później będzie lepiej ;)
UsuńMuszę wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńKusi mnie, choć ten wysyp mnie zniechęca.
OdpowiedzUsuńZanieczyszczenia kiedyś wyjść muszą ;)
UsuńMusze go mieć ;) Gdzie można go kupić?? Bo nie znam tej marki.
OdpowiedzUsuńPrzez stronę DLA, podobno można też w niektórych zielarskich dostać ;)
UsuńUżywam chyba też od 3 miesięcy, wersji na dzień i wersji na noc.
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie w ogóle się nie sprawdza, nic nie niszczy.
Szczególnego wysypu nie zaobserwowałam, ale też żadnej poprawy.
Do tego wersja na dzień nie matuje a na noc stanowczo za mało nawilża. Z żalem muszę napisać że dla mnie to totalne buble :/
Jak przy każdym kosmetyku - najistotniejszy jest czynnik osobniczy ;)
UsuńWitam! Znowu przybywam do Ciebie z pytaniem o kozieradkę, tym razem o wcierkę do włosów, a mianowicie czy mogę używać jej jednocześnie z inną wcierką (jantar)? na zmianę? jeden dzień to drugi to? ;d
OdpowiedzUsuńA co do kremu recenzja zachęcająca ;) niestety ten wysyp odstrasza mnie skutecznie :(
Pozdrawiam ;)
Nie bawiłabym się w takie mieszanie pielęgnacji dwoma wcierkami - nie będziesz wiedzieć, która pomogła czy zaszkodziła ;)
UsuńJa mam krem na noc i jestem nim absolutnie zachwycona :)
OdpowiedzUsuńMam go na noc, dzielnie zużyłam ponad połowę opakowania, ale z lenistwa i z potrzeby większego nawilżenia zmieniłam na inny. Na początku pomagał, później skóra się chyba przyzwyczaiła
OdpowiedzUsuńo nie, kolejna rzecz, którą chcę wypróbować :D tylko mi chodzi po głowie raczej wersja na noc. Widzę sporo pozytywnych opinii, więc nie ma wyjścia :)
OdpowiedzUsuńMam wersję na noc też, skrobnę recenzję ;)
UsuńBomba, czekam! :)
UsuńJa mam kurację regenerującą DLA i bardzo ją lubię, dobrze natłuszcza, a dla mnie krem im bardziej tłusty, tym lepszy :D
OdpowiedzUsuńSama z tłuszczem mam raczej problem niż niedomiar :P
UsuńNie wiem, co gorsze. Pewnie to, co NAM akurat doskwiera ;)
UsuńKasycko, a czy używasz balsamów brązujących lub czegokolwiek, co nadawałoby odcień lekkiej opalenizny skórze? Czy te balsamy z racji, że bariwą skórę mają duże złej chemii w sobie? No i co polecasz na twarz? Bo balsamem można posmarować ciało, ale twarz..na pewno zapcha okrutnie i spowoduje wysyp. proszę o odpowiedź:)
OdpowiedzUsuńBardzo - bardzo kocham moją mlecznobiałą skórę, nie opalam się w ogóle i nie brązuję.
UsuńKoloryt uzyskuje kremem pseudobrązującym z Alterry (który notabene nie brązuje, tylko tonuje :P). Można uzyskać nim efekt delikatnej opalenizny, ale polecam go rozrobić z kremem nawilżającym dla lepszego rozprowadzania.
Kurcze przyznam, że zaciekawił mnie strasznie ten produkt, nigdy o nim nie słyszałam!
OdpowiedzUsuńTrochę czasu minęło od tego artykułu, a krem nadal działa jak powinien!!! Polecam gorąco wersję na noc i płyn tej samej firmy!!!
OdpowiedzUsuńMuszę sprawdzić jak rozwinęła się ta marka ;)
Usuń