Odgruzowały mi stopy ;)
Moje stopy nie mają ze mną lekko - eksploatowane są "na non-stopie", bo laboratoryjne "chemikowanie" to głównie stanie i latanie po piętrach. Dodatkowo moim ulubionych środkiem transportu jest piechtolot, a moje buty mają różny poziom wygody i wysokości ;). Zwykle przed rozpoczęciem sezonu na odkryte buty jestem w lekkiej kropce, bo na skórze stóp widać skutki romansu z zakrytym obuwiem. Pewnym ograniczeniem w możliwościach rozprawienia się z tym problemem jest... wrażliwość moich stóp. Mogę sama siebie połaskotać nawet :P.
W tym roku podeszłam do sprawy w sposób przemyślany i zrobiłam porządny research wśród kremów do stóp. Nie chciałam obchodzić przez kilka dni ze skóry po skarpetkach peelingujących, a wykonanie pedicure u kosmetyczki w zasadzie odpada przez moją nadwrażliwość :P.
Niby chciałam czegoś w miarę sprawdzonego z dobrymi ocenami, ale koniec końców dwie nowości, które wyłowiłam, nie pozwoliły mi o sobie zapomnieć. Tak stałam się właścicielką dwóch kremów Callus: Zrogowacenia i nagniotki oraz Sucha skóra stóp.
Tubki (z miękkiego plastiku) z kremami zamknięte są w kartonikach, na których znajdziemy wszelkie niezbędne informacje (INCI, sposób użycia). Nie musimy więc dokopywać się do opakowania, by wiedzieć, co w kremie siedzi ;). Ciemne grafiki kojarzą mi się dość "męsko", jednak całość oceniam na plus.
50ml każdego z tych kremów, w zależności od miejsca, kosztuje 15-20zł (apteki).
Skład wersji Zrogowacenia i nagniotki:
Ciekawa sprawa - na opakowaniach skład INCI jest przetłumaczony mniej lub bardziej udanie (na tubce jest oryginalny) ;P.
Podstawę dla tego kremu stanowi sok z aloesu, woda, mleczan sodu i gliceryna - jak widać mamy tutaj do czynienia ze sporą dawką humektantów. Dalej jest bardziej emolientowo: olej słonecznikowy, palmowy, masło shea, mieszanina emolientow syntetycznych oraz emulgatorów. Całość zaprawiona jest kwasami: glikolowym oraz salicylowym, alantoiną, pantenolem. Końcówkę składu stanowią substancje przedłużające trwałość formulacji (konserwanty) oraz odpowiedzialne za zapach (np. mentol).
Skład wersji Sucha skóra stóp:
Baza jest w zasadzie identyczna, jednak ten egzemplarz zawiera więcej ekstraktów ziołowych: z imperaty cylindrycznej, wierzby białej, propolisu oraz mentol i kamforę. Znalazł się tutaj także kwas glikolowy. Koniec składu okupują konserwanty.
Wersja nagniotkowa pachnie słabiej, tak kwaśno-mentolowo, natomiast wersja do skóry suchej to 100% kamfory, ale też nie jest to zapach bardzo intensywny ;). Mają bardzo podobną konsystencję, dość lekką - chociaż wersja do skóry suchej jest odrobinę gęstsza.
Największe nadzieje wiązałam z wersją nagniotkową, dlatego też tuż po przyniesieniu moich zakupów do domu zaordynowałam go w wersji hard, proponowanej zresztą na opakowaniu: wymyłam stopy, osuszyłam i zaaplikowałam krem. Stopy zawinęłam folią spożywczą na 30 minut (trochę dłużej, niż mówi ulotka) i założyłam skarpety, bo bezczynne siedzenie średnio mi wychodzi ;). Oba te kremy dają delikatny efekt chłodzenia.
Po pierwszej takiej sesji naskórek można było zrolować palcami wręcz (pumeks lub tarka są jednak efektywniejsze ;)). Kontynuowałam taki eksperyment przez kolejne 3 dni, dzięki czemu pozbyłam się zrogowaceń na piętach i podbiciu bez większych problemów ^^.
Ten preparat zachowałam właśnie do takich zabiegów, które teraz uskuteczniam co 1-2 tygodnie. Wersja do skóry suchej natomiast używana jest przeze mnie wieczorami, pod cienkie, bawełniane skarpetki. Dzięki temu połączeniu moje stopy w końcu wyglądają wyjściowo: skóra jest miękka, natłuszczona i zabezpieczona. Oba dość szybko się wchłaniają - dość zaskakujące, bo większość kremów do stóp, z jakimi się spotkałam to tłuściochy pierwszej wody.
Wydaje mi się też, ze w pewnym stopniu ograniczyły pocenie moich stóp, co pozwala mi na wniosek, że brakowało im odpowiedniej pielęgnacji -.-
Taa, zakryte buty nie motywują do działania, niestety :P.
Kupiłam trochę "na żywioł", ale jestem naprawdę zadowolona z efektów ;).
W jaki sposób utrzymujecie swoje stopy w dobrej kondycji? ;)
Fajne te kremy, muszę sobie zapamiętać :)
OdpowiedzUsuńJa już jakiś czas temu przeszłam skarpetkowe linienie, teraz kremuję i co jakiś czas ścieram naskórek, na razie jest dobrze :)
Ja trochę przegapiłam moment, kiedy mogłam się skarpetkami potraktować :P
UsuńFakt, trzeba to wcześniej zrobić :D Ale następnym razem polecam bo efekt fajny ;)
UsuńGdzie je można kupić?
OdpowiedzUsuńApteki, zaraz dopiszę ;)
UsuńNadwrażliwe stopy mogą wynikać z niedoborów witamin z grupy B. Dziecko koleżanki, nie chcące nosić skarpetek, rajstop i nagminnie zdejmujące buty - mamo, gryzie, obciera, swędzi, łaskocze - po uzupełnieniu rzeczonych witamin zaprzestało fochów stopowych :) Trochę się nabiegały po lekarzach różnych specjalizacji, pomógł dopiero pedolog. Tymi witaminami.
OdpowiedzUsuńTo co, pijemy drożdże ;)?
MatMaju, drożdże piję "na non-stopie", czyli 3 miesiące picia i miesiąc przerwy. To jednak po prostu moja uroda ;)
UsuńMam jeszcze jedno takie dziwne miejsce - zewnętrzna (tak, zewnętrzna) powierzchnia ud. Dotyk, a już nie daj Boże uderzenie - Kaśka wyskakuje ze skóry :P
Ja mam tak z szyją... Badanie endokrynologiczne to horror po prostu...
UsuńWiem, co czujesz, tyle, że w innym miejscu...
UsuńJa muszę też wziąć się za moje stopy. Wygrałam walkę z brodawkami, skóra po zabiegach się wygoiła, czas na nawilżenie, bo przeokropnie sucha...
OdpowiedzUsuńKasiu, czy to prawda, że cera przyzwyczaja się do kremu i nie można używać kilku opakowań pod rząd?
Z przyzwyczajaniem się do wszelkich kosmetyków jest tak, że jeżeli krem nie zawiera mocnych substancji aktywnych w sporych dawkach (np. kwasów, retinoidów, witaminy C, protein...) to skóra się do niego nie przyzwyczai i śmiało można zużywać opakowanie za opakowaniem.
UsuńSama mam tak z kremami Apis ;)
Stopy to moja zmora - nadal szukam czegoś co by działało na nie jak trzeba
OdpowiedzUsuńTo zwykle bardzo wymagający rejon ciała ;)
UsuńMi nawet skarpetki złuszczające nie pomogły, ciekawe jak sprawdzą się te kremy.
OdpowiedzUsuńO! Teraz jestem zaskoczona, bo w zasadzie czytałam same zachwyty.
UsuńDobra rzecz z tym przetłumaczeniem ;>
OdpowiedzUsuńSzkoda, że o tłumaczenie nazw ekstraktów się nie pokusili ;)
UsuńStawiam na zmiękczające kąpiele, złuszczanie solnymi lub cukrowymi peelingami oraz kremy z mocznikiem i inne mazidła nawilżająco-natłuszczające :) a te dwa mnie zaciekawiły.
OdpowiedzUsuńNajgorzej mi wychodzą zmiękczające kąpiele xD
UsuńCo racja to racja z tym pełnym obuwiem, człowiekowi się nie chce dbać o pięty i stopy w okresie zimy i jesieni, a wiosna/lato to maraton uzyskania pięknych, gładkich stópek :). Ja ostatnio zakupiłam w biedronce po 3 zł żel chłodzący do stóp i peeling, produkty są naprawdę fajne, tylko aby uzyskać efekt gładkich stóp (po peelingu) trzeba go stosować regularnie, a u mnie to z tym na bakier ;).
OdpowiedzUsuńMocno chłodzą? Bo jeśli tak, to chyba się nie skuszę z moimi lodowatymi kończynami xD
UsuńMam problem ze stopami. Tych produktów nie miałam. Muszę chyba wypróbować
OdpowiedzUsuńSą całkiem przyjemne ;)
UsuńStosuję kremy zmiękczające/nawilżające .... głównie te od Scholla.
OdpowiedzUsuńPrzed ciepłym okresem z wielką dbałością pielęgnuję stópki. Kilka razy pokusiłam się o skarpetki złuszczające, świetna sprawa.
Od Scholla od czasu nieudanego dezodorantu do stóp nie miałam nic, ale może się przemogę.
UsuńTeż niestety przeoczyłam sezon skarpetek złuszczających i szukałam takich produktów. Dzięki za tę recenzję! Rozejrzę się za nimi niedługo. :)
OdpowiedzUsuńA spolszczenie składu jest urocze. :D
Hi 5!
UsuńSzkoda, że nazw ekstraktów nie przetłumaczyli ;)
To chyba coś dla mnie :-)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńNie mam wielkich problemów ze stopami, ale MUSZĘ je przetestwać :)
OdpowiedzUsuńKaścysko - kusicielka ;)
Usuńale dobre składy!
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
UsuńZastanawiam się czy znajdę je w innych aptekach?, pytałam w aptece doz ale niestety nie ma, szkoda
OdpowiedzUsuńSwoje znalazłam w aptece "no name" ;)
UsuńE tam, szkoda kasy na takie wynalazki. Mieszkam w kraju, gdzie caly rok jest lato, wiec sila rzeczy caly czas smigam w klapkach / sandalkach i musze miec stopy ogarniete. Moj patent to kwas mlekowy - nakladam go pedzelkiem na piety tudziez inne elementy, ktorych chce sie pozbyc, trzymam kilka minut i scieram pumeksem. Wszystko schodzi elegancko. Na to dowolny krem mieszam 50/50 z mocznikiem i stopy mam jak nowe. Polecam! :)
OdpowiedzUsuńNie wystawiłabym stóp po takim zabiegu na słońce przez co najmniej 2 tygodnie ;)
UsuńSprawdzę w swojej aptece, jeżeli krem rzeczywiście jest skuteczny to może warto w niego zainwestować.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby u Ciebie było tak dobrze jak u mnie ;)
UsuńKilka razy korzystałam z dobrodziejstw skarpetek złuszczających, ale po uprzednim przygotowaniu skóry. świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńlubie takie produkty
OdpowiedzUsuńCzasem znalezienie odpowiedniego kremu dla nas jest bardzo czasochłonne. Dlatego lubie czytać takie recenzje, bo być może ten tez mi pomoże :)
OdpowiedzUsuń