Aloesowa pielęgnacja włosów

 

O fenomenalnych efektach w wykorzystaniu aloesu do pielęgnacji skóry napisano już naprawdę wiele w wielu miejscach sieci. Sama w tym wykonaniu go nie stosuję, ze względu na rodzinne uwarunkowania, jednak dziś jednak chciałabym się skupić na innym zastosowaniu tego produktu. Żel z aloesu stanowi bowiem również kosmetyk, który warto użyć przy codziennym dbaniu o włosy.

Dlaczego warto stosować preparaty z aloesu na włosy? W jaki sposób ich używać, żeby osiągnąć najlepsze efekty? O tym opowiem poniżej.



Jak wykorzystać aloes na włosy?


W przypadku pielęgnacji włosów i kosmetyków z aloesu najlepiej sięgnąć po prostu po czysty żel z aloesu. Jest to środek najbardziej naturalny (w zależności oczywiście od wybranej marki), a jeśli zostanie użyty w prawidłowy sposób, potrafi dać naprawdę dobre rezultaty w kontekście nawilżenia włosów.

Można przygotować go samodzielnie, wykorzystując do tego liście rośliny doniczkowej, najlepiej aloe barbadensis, czyli aloesu zwyczajnego. Sama posiadam dwa egzemplarze, gdzie jeden właśnie „wychodzi w doniczki” i aż się prosi o kosmetyczne wykorzystanie.

Jeżeli jednak wolimy gotowe preparaty, bez trudu znajdziemy szeroki wybór żeli z aloesu w sklepach. Sięgajmy jednak wyłącznie po certyfikowane produkty, jak na przykład te na stronie NajlepszyAloes.pl, we współpracy z którą powstał ten wpis. Dzięki temu zyskamy pewność, że żel z aloesu zawiera dokładnie takie składniki, jakie powinien, i w deklarowanej ilości.


Co powinno się znaleźć w żelu z aloesu?


Naturalny i prawdziwy żel z aloesu powinien się składać w przynajmniej 98% z czystego żelu z miąższu liści tej rośliny. Sama substancja roślinna składa się z kolei w 99% z czystej wody. Jeden procent natomiast stanowią skondensowane składniki aktywne.

W miąższu aloesowym występuje ich naprawdę wiele. Naukowcy podają, że aloes stanowi źródło nawet 150 różnych substancji, które aktywnie wpływają na kondycję włosów i skóry.

Co takiego w nim znajdziemy? Zawiera między innymi witaminy (A, C, E, K oraz z grupy B), minerały, a także szereg polisacharydów.

Warto pamiętać, że spora ich ilość nie jest odporna na działanie wysokich temperatur. Dlatego należy wybierać żele, przy których produkcji nie przeprowadzano wysokotemperaturowej obróbki termicznej. Wówczas mamy pewność, że dostajemy preparat o optymalnym składzie i właściwościach.


Właściwości aloesu dla włosów – do czego się przydaje żel z liści aloesu?


Podstawową funkcją żelu z aloesu w przypadku włosów jest oczywiście zapewnienie głębokiego nawilżenia. Roślina ta zalicza się do humektantów, czyli substancji, które mają właściwości higroskopijne – przyciągają wodę i magazynują ją przez dłuższy czas. Pozwala to przetrwać roślinie przez dłuższy czas na pustyni. Właściwość ta potrafi też przynieść wiele dobrego naszym włosom.

Pamiętajmy, że aloes nawilża nie tylko same włosy, ale także skórę głowy (jeśli tam go stosujemy), co jest niezmiernie ważne w kompleksowej pielęgnacji. Dzięki właściwościom antybakteryjnym i antywirusowym łagodzi się także stany zapalne, zmniejsza podrażnienia. Żel przywraca również naturalne pH skóry, ale jak każdy nowy kosmetyk w naszej pielęgnacji – powinien zostać sprawdzony domową próbą uczuleniową ;).

W ten sposób kompleksowo dbamy o nasze włosy – od cebulek aż po same końce.



Jak stosować aloes na włosy?


Aby uzyskać głębokie nawilżenie i zdrowy wygląd włosów, wystarczy stosować się do kilku prostych zasad. Nakładanie samych humektantów często prowadzi do puszenia się włosów, zwłaszcza w deszczowe lub bardzo suche dni.

Dlatego, jeżeli zależy nam na optymalnym nawilżeniu i pięknym połysku, warto przetestować w swojej świadomej pielęgnacji olejowanie włosów na żel aloesowy. Taki eksperyment mam w planie w najbliższy weekend :D.

Na czym ono polega? Wystarczy połączyć żel z naturalnym olejem roślinnym, dobranym do typu włosów, a najlepiej - ulubionym. Można również najpierw nałożyć na włosy żel, a następnie olej. Metoda ta sprawdza się na sucho i mokro – w zależności od włosowych preferencji. Można ją stosować przy każdym typie włosów, ale wiadomo – każdy pomysł pielęgnacyjny trzeba przetestować na sobie. Jeśli aloes sprawdzi się na naszych włosach to będą one wyraźnie wygładzone i głęboko nawilżone.


Aloes – naturalny eliksir dla pięknych włosów


Żel z aloesu znany jest od wieków. Często sięgamy po niego przy pielęgnacji skóry, jako kosmetyk łagodzący podrażnienia oraz głęboko nawilżający.

Warto rozszerzyć jednak zakres działania i wykorzystać żel także do świadomego dbania o włosy. Jeśli będziemy przeprowadzać odpowiednie zabiegi regularnie, nasze włosy na pewno będą nam za to wdzięczne.

A jak wygląda Wasza włosowa historia z aloesem? Jak sprawdził się na Waszych włosach? Chętnie poczytam Wasze opinie zanim oskalpuję mój krzaczek :D.

Aloesowy żel myjący Biotaniqe - tak bardzo nam nie po drodze...


Aloes - ciekawość i obawa


Im jestem starsza tym więcej predyspozycji odziedziczonych po dziadkach i rodzicach zauważam u siebie. Są wśród nich także tematy zdrowotne i... alergiczne. Do niedawna miałam się za osobę "wolną od alergii", aż tu nagle, tak po ćwierćwieczu (potwierdzam: po dwudziestych piątych urodzinach organizm starzeje się szybciej :D), zaczęło się. Niektóre leki, laktoza, pyłki... . Nie są to nadwrażliwości ostre, ale potrafią uprzykrzyć żywot. Większość tych dolegliwości odziedziczyłam po mamie, więc ze sporym niepokojem zerkam z ciekawością w stronę aloesu. Moja rodzicielka jest na niego mocno uczulona - kontakt z jego ekstraktem wywołuje mocne podrażnienia czasem na granicy objawów silnego oparzenia. U siebie jeszcze nic niepokojącego nie zauważyłam, ale wewnętrzny hipochondryk nakazuje czujność :D.

Biotaniqe - trudne początki


Marka Biotaniqe zraziła mnie do siebie przy pierwszym, i to pośrednim kontakcie. Skład ich kremu "naturalnego" nie miał zbyt wiele wspólnego z naturą ;). Przez tą historię jakoś ignorowałam obecność tej marki w drogerii. Podczas którejś z promocji postanowiłam jednak nie najlepsze wrażenie składowe skonfrontować z rzeczywistością. Padło na Aloesowy żel myjący - o ironio, dzięki jego składowi :D.

Aloesowy żel myjący Biotaniqe

Żel myjący w niezłym opakowaniu


Przed pierwszym użyciem kosmetyku w opakowaniu z pompką zawsze mam moment na wróżenia z fusów: czy tym razem pompka zadziała? Ciężko zliczyć ile razy musiałam dane mazidło zużywać po partyzancku, bo jego główna część od samego początku nie chciała działać :D. Tutaj jednak nie miałam żadnych problemów - pompka działa jak złoto, dozując jednym "pompnięciem" akurat taką ilość produktu, która wystarczy na umycie całej twarzy. Do tego zielony odcień, dość minimalistyczna etykieta i trwałość całości w zewnętrznych warunkach "łazienkowych" - nie mam się do czego przyczepić.

250ml tego żelu kosztuje około 20zł, w zależności od miejsca zakupu i trwającej promocji. Za swój zapłaciłam jakoś sporo taniej w trakcie jednej z akcji Rossmanna.

Ile aloesu jest w tym żelu aloesowym?



Aloesowy żel myjący Biotaniqe - zdjęcie składu

Odpowiem szybko - jak na żel myjący to jest go bardzo, bardzo dużo. Pojawia się tuż po wodzie w składzie, wyprzedzając pierwszy detergent (jakim jest betaina kokamidopropylowa). Do jego zakupu przekonała mnie obecność mocnego detergentu nieco dalej w składzie (ALS na czwartym miejscu), bo jednak, mimo miłości do mocnych detergentów w myciu włosów, do twarzy wolę łagodniejsze środki. A i skład w dalszej części też jest niezły i czegóż tam nie ma! Ekstrakty z kultur bakteryjnych, ananasa, limonki i cytronu, betaina, pantenol, gliceryna (nawilżacze) - przyznacie, że to sporo dobroci. Ma wprawdzie dość długi zestaw substancji dodatkowych (głównie konserwantów) oraz niewielki dodatek soli kuchennej, ale moja skóra na razie nie reaguje na takie sytuacje źle. 

Żel ma dość rzadką konsystencję (odpowiednią dla dozowania pompką) oraz dość nieokreślony, niezbyt intensywny zapach z nutką cytrusów - dla mnie kompletnie neutralny i po kilku chwilach od użycia niewyczuwalny. Pieni się słabo, co jest jego kolejnym plusem - znaczy, że stabilizatorów piany i detergentów jest w nim stosunkowo niewiele.

Na nic dobroci i aloes, gdy na facjacie Sahara...


Nastawiona całkiem dobrze niezłym składem przystąpiłam ochoczo do testów. Moją tłustą cerę ogólnie trudno jest wzruszyć czymkolwiek - preparaty do mycia zwykle jej pasują jakiekolwiek by nie były. Także ten żel określiłabym jako preparat domywający należycie, ale... Po trzech dniach stosowania okazało się, że moją cerę niemiłosiernie przesusza :(. Suche skórki na czole, brodzie, nosie i policzkach w okolicach nosa zaskoczyły mnie niemożebnie, bo przesuszu nie doznałam od bardzo dawna, a taką ilość białych płatków widywałam z rzadka nawet przy bardzo ostrym "kwaszeniu się". Zaskoczenie było tym większe, że w żaden sposób nie podrażniał mi oczu, a użyłam go typowo, bez jakiegoś osłaniania tych okolic. Szybkie odstawienie oraz następnie równie szybkie ustanie objawów tylko potwierdziło moje przypuszczenia - ten produkt nie jest dla mojej cery. 

Zużywam go sukcesywnie do prania pędzli oraz mycia rąk i ciała, ale nie taki był plan... . Nadal jednak nie kładę kreski na aloesie, jeszcze do niego podejdę, bo objawy wskazywały na typowy przesusz bez dodatków w postaci podrażnienia. Ale niesmak niestety pozostał :(.

Wierzę jednak, że chociaż u części z Was ten żel sprawił się dobrze - pochwalcie się koniecznie efektami i swoimi ulubionymi myjadłami do twarzy ;).

Buna, Szampon do włosów suchych i zniszczonych Aloes: dokonał niemożliwego... negatywnie



Ilości szamponów zużywane przeze mnie są wręcz niemoralne xD. Cóż jednak zrobić - moje włosy są niezwykle trudne do domycia. Czasami prawie bez powodów dorabiam się jakiegoś przychlastu xD. Ma to jednak swoje plusy - dzięki mojemu szamponowemu przerobowi mogę je często dla Was recenzować ;). 

Marka Buna interesowała mnie od momentu, gdy rzuciła mi się w oczy na jednym z blogów. Przy okazji zakupów na Allegro wciągnęłam więc na listę Szampon do włosów Buna Aloes.


Poręczna buteleczka z pomysłowym zamknięciem bardzo mnie przekonuje. Przynajmniej nie miałam okazji do tradycyjnego urwania zawleczki xD. Ubytek produktu można ocenić jedynie wagowo - szkoda, że nie ma chociażby cieniutkiego, transparentnego "paseczka" ;). Całość wygląda jednak nieźle, kojarzy się też naturalnie... Chociaż sama grafika przedstawiająca aloes przywodzi mi na myśl nieco inną roślinę xD.

280ml (dość niestandardowo) szamponu kosztuje około 6zł. Tanio, a dodatkowo - całkiem łatwo można go znaleźć ;).

Skład:


Składowo - szału nie ma, ale mój prywatny szampon ma tylko porządnie myć. Na to akurat ten egzemplarz rokował ;). Zestaw detergentów z SLES na czele wzbogacony sokiem z aloesu, gliceryną (nawilżacze) i keratyną hydrolizowaną może się podobać, jednak pojawiająca się niezwykle wysoko w składzie sól kuchenna może odstręczać (mnie nie szkodzi). Zawiera również dwa filmformery (polyquaternium i pochodną gumy guar) oraz cały zestaw regulatorów pH, zapachów i konserwantów. Sprawia to, że marka reklamowana z dużym naciskiem na związki z naturą jest od niej bardzo daleko xD. Na pewno nie jest to dobry wybór dla wrażliwców, ale mój panzer-skalp nie marudził ;).

Ma postać bezbarwnego, dość rzadkiego żelu o nijakim zapachu (ni to mydło, ni to zioła), który jednak po myciu nie jest wyczuwalny. Ze względu na konsystencję i bardzo słabe pienienie (co dziwne, przy takich detergentach!) nie grzeszy wydajnością.

Zanim przejdę do właściwej recenzji przyda się malutki wstęp - moich włosów w zasadzie nie da się poplątać. Od wielu miesięcy nie odczuwałam szorstkości czy splątania włosów, nawet po tak hardych produktach jak głęboko oczyszczający szampon Stapiz (którego szczerze polecam - więcej TUTAJ). 

Buną umyłam włosy dokładnie 3 razy. Domywał włosy w miarę przyzwoicie (nie było to jednak jakieś turbo-oczyszczenie), jednak już w czasie spłukiwania włosów czułam na głowie... kołtun. No normalnie jeden wielki dred, którego musiałam rozczesywać grzebieniem (którego od lat prawie nie używam xD). Co on w sobie ma, że powodował takie objawy - nie wiem, ale efekt był stuprocentowo powtarzalny - po trzech razach dałam sobie spokój i zużyłam ten szampon do mycia ciała. Skórze krzywdy nie zrobił, żadne objawy niepożądane nie wystąpiły, a zmiana szamponu od razu zniwelowała problem kołtuna.

Co się wydarzyło - nie wiem, ale, jeśli kiedykolwiek wystąpiły u Was takie historie chętnie posłucham o przyczynach ;). Do tego szamponu nie zamierzam wracać, ale być może zainteresuję się odżywkami Buna ;).