Afera z rosyjskimi kosmetykami w roli głównej - czy jest się czego bać?
Nie dalej jak wczoraj w blogosferze gruchnęła wieść, że rosyjskie kosmetyki w skrócie "śmierdzą niefajnym szwindlem, a tak właściwie to nie wiadomo, co w nich jest". Wczoraj także zrecenzowałam bardzo pozytywnie jedno z serum Babuszki Agafii, jednak wśród wpisów na moim blogu bez większych problemów można znaleźć takie, które oceniają kosmetyki zza wschodniej granicy bardzo średnio. Nie mam więc interesu w ratowaniu czci i honoru rosyjskich kosmetyków, jednak jestem uczulona na robienie afery bez powodu, albo przy braku konkretnych argumentów. Poza tym nie jestem ekomaniaczką - z racji wykonywanego zawodu byłoby to wręcz ciężką hipokryzją, więc i szczególny szał na naturę mnie nie opanował. Wiem, co mi szkodzi, wiem, co mi służy, i nie dzielę tych składników na syntetyki (be) i naturalki (cacy).
Wpis ten powstał przy udziale osoby posługującej się biegle językiem rosyjskim - dzięki Viekki ten wpis miał okazję powstać, za co bardzo serdecznie jej dziękuję:* Tak samo jak za całokształt bardzo owocnej i nacechowanej ironią znajomości ;)
Zacznijmy od samego początku - od posądzania o alergie, poparzenia (! - podejrzewam, że chodzi o inny objaw alergii) i świąd (prawdopodobnie też jako objaw alergii). Na razie abstrahując od składu rosyjskich kosmetyków trzeba pamiętać o tym, że natura uczula dużo częściej i mocniej od syntetyków (średnio-statystycznie). Tak więc nawet turbo "naturalne" składy z mnóstwem ekstraktów mogą uczulać, i to bardzo mocno. Podawałam już Wam kiedyś przykład mojej mamy, szatańsko uczulonej na... aloes. Czysty, naturalny i organiczny sok z aloesu powoduje u niej objawy poparzenia. Wcale nie potrzebuje do takiego efektu "napakowanego chemią" kosmetyku. Oprócz tego każda z nas przed zastosowaniem danego produktu może zrobić sobie sama próbę uczuleniową (co ze swej strony gorąco polecam), eliminując bądź zmniejszając do minimum ryzyko wystąpienia niepokojących objawów.
Kolejny aspekt - cena. Wprawdzie sama po rosyjskiej stronie nie miałam okazji niczego kupować, jednak moje znajome mówią o cenach kosmetyków bazujących około 200 rubli, co po wczorajszym kursie daje ponad 16 zł (rozważam kosmetyki, które u nas kosztują około 24-35 zł). Niska cena jest w dużej mierze warunkowana tym, że jako bazę w kosmetykach zza wschodniej miedzy wykorzystuje się swoisty hydrolat składający się z wody, ekstraktów roślinnych oraz olei - stężenie tych substancji jest więc znacząco mniejsze niż w przypadku nieinfuzyjnych (od "Aqua with infusions of...") dodatków. Czy taka mieszanka działa słabiej? Nie zawsze, bo zależy to od indywidualnej reakcji skóry na dane substancje. Tego typu składnikom aktywnym (chodzi mi o ekstrakty) nie jest zwykle potrzebne piorunujące stężenie (takowe wręcz może okazać się ryzykowne pod względem podrażnienia i uczulenia), by widocznie zadziałać.
Kolejny zarzut - obecność siarczanu sodu. Jak najbardziej jest on substratem do produkcji detergentów, w tym siarczanowych (takich jak SLS i SLES), tyle, że sam może być otrzymywany zarówno chemicznie jak i może być uzyskiwany naturalnie (jest minerałem). Poza tym - co złego jest w wymienionych detergentach (biorąc pod uwagę, że można być uczulonym nawet na wodę - argument o działaniu drażniącym nie jest więc najmocniejszy)? Są przecież wymienione w składzie INCI i każdy może świadomie podjąć decyzję, czy chce kosmetyku z detergentami siarczanowymi czy nie.
I na bogów, co złego jest w Cocamide DEA (niejonowej substancji powierzchniowo czynnej o właściwościach renatłuszczających - w publikacjach nie ma słowa o jej szkodliwym działaniu w stężeniu do 10%, a w kosmetykach występuje do 0,5%, która dodatkowo jest wymieniona w INCI). I co złego jest w granulkach polietylenowych? Nie są trujące ni szkodliwe w kontakcie "zewnętrznym", a mogą całkiem skutecznie usuwać martwy naskórek.
Każda z nas może też ocenić organiczność i naturalność danego kosmetyku poświęcając chwilę i analizując jego skład. Producent ma prawo naświetlać najmocniejsze strony swojego produktu (my na rozmowach kwalifikacyjnych też podkreślamy głównie swoje atuty, prawda? ;)), co zresztą widoczne jest u wszystkich marek kosmetycznych. To my, jako świadomi konsumenci, powinniśmy na zimno analizować reklamę i porównywać ją z rzeczywistością - w końcu to nasze pieniądze wydajemy, a bazowanie na samej opinii producenta może owocować rozczarowaniami.
Poza tym - wpisy na obcojęzycznych forach nie są zbyt rzetelnym źródłem wiedzy, gdy są napisane grażdanką i przetrawione przez translator. Wystarczy spróbować cokolwiek wrzucić, by zobaczyć, jakie głupoty mogą z tego wyjść (takie doświadczenie zostało przeprowadzone xD). Wpisy na rosyjskim forum dotyczą w gruncie rzeczy tego, że dane kosmetyki komuś nie podeszły (spuszyły, obciążyły, wywołały wysyp niespodzianek...), a jak wiadomo - nie ma preparatów uniwersalnych, idealnych dla każdego.
Co do "szwindlów z kontrolami" - kosmetyki te przechodzą granicę Unii Europejskiej, więc trafiają w sieć gruntownych testów. Pewnie pojawi się głos, że odpowiednia łapówka wszystko rozwiąże, jednak... trzeba by wiedzieć, komu ją wręczyć :P. Próbki podróżują jako numery do wielu laboratoriów rozsianych po świecie, więc nieprawidłowości zostaną wyłapane. Poza tym - gdyby chodziło o jakiekolwiek skażenie tych produktów to... skala problemu byłaby na tyle znacząca, że szybko ujrzałby światło dzienne w opiniach użytkowniczek. A wśród nich nadal dużo więcej jest pozytywów niż negatywów.
Rosyjskie kosmetyki to "sama chemia" - my sami też jesteśmy "samą chemią" i to w najczystszej postaci. Sama nie zamierzam rezygnować z czegoś, co mi ewidentnie służy (chociażby peeling enzymatyczny czy wspomniane wcześniej serum), a i pewnie w przyszłości spróbuję jeszcze innych produktów do włosów mimo, że do tej pory nie zrobiły na mnie piorunująco dobrego wrażenia - ot, natura eksperymentatora i kosmetoholiczki :P.
Ja nigdy nie miałam żadmych rosyjskich kosmetyków, ale jakoś nie mam do nich zaufania..
OdpowiedzUsuńA skąd ten brak zaufania? Pytam z ciekawości ;)
UsuńJa co prawda się nie bałam, ale odpowiedź jest przecież oczywista. Bo to Rosja. To jeden z ostatnich krajów, które kojarzą się z wysokimi standardami jakości, nie był do tej pory znany z dobrych kosmetyków.
UsuńA kosmetyki z Indii i krajów arabskich?
UsuńMój szampon z Maroka nie ma składu. Inny z kolei szampon miał skład, ale nie cały, same oleje pienić się nie będą.Tak samo miałam z włoską maską. Na dodatek producent mnie olał. Uznał chyba, że nie musi mi nic tłumaczyć ;) Miałam okazję trzymać w rękach niby bio włoskie produkty. 2 z nich lubię, choć to "zasilikowane" kosmetyki. Reszta miała fatalny skład(nic ciekawego do zapachu) To tak, jeśli już mówimy o składach, złych zapisach itd. Może się to tyczyć każdego kraju.
Usuń"zasilikonowane"
UsuńWięc jak widać nie ma co rosyjskich kosmetyków demonizować.
Usuńja mimo wszystko kocham rosyjskie kosmetyki i taka "afera" tego nie zmieni :)
UsuńDobrze, że Ty zachowałaś odrobinę logiki, bo niepotrzebnie od rana wszyscy tylko rozdmuchują tą "aferę" i całkiem moim zdaniem niepotrzebnie.
OdpowiedzUsuńMiło mi ;)
UsuńJa się zgadzam z wszystkim co napisała w komentarzach fightthedull tutaj-http://blondregeneracja.blogspot.com/2014/03/o-mimo-wszystko-mojej-ulubionej-masce.html
OdpowiedzUsuńWiększość kosmetyków mi służy(mimo problemów ze skalpem), znalazłam kilka bubli, jak i naprawdę, cudownych perełek i nadal będę te kosmetyki kupować. Tak jak z nagodnką na nowe kosmetyki NS. Stare(naturalniejszy skład) po pewnym czasie(stosowaniu np. 2 miesiące pod rząd) wysuszały mi włosy. Nowy skład ma więcej substancji powłokotwórczych i moje włosy są zachwycone, a rozczesywanie stało się przyjemnością. Każde włosy są inne i lubią coś innego. Rosyjskie nie dla każdego będzie dobre. Mi odpowiada. Jednak ruskiej bani(tych w pojemniczkach wyglądających jak konfitury) raczej już nie kupię. Z innych kosmetyków nie rezygnuję.
Zdroworozsądkowe podejście do rzeczywistości zawsze w cenie ;)
UsuńA ja używałam kilku. Tak jak kremy do twarzy mi nie podeszły to szampony i odżywki w większości mi pasują ( wybieram po składzie elimunując te które mogły by wywołać efekt puchacza) W rosyjskie kosmetyki do twarzy się nie będę bawić bo jestem na etapie samotworzenia mazideł twarzowych (peeling który recenzowałaś sobię sprawię tylko :3) ale we włosowe będę inwestować bo mi najzwyczajniej w świecie służą. A tu się jawi kolejna afera z tyłka wzięta. :P
OdpowiedzUsuńU mnie kosmetyki włosowe na razie sprawiły się tak sobie, ale serum i peeling - cuda!
UsuńBożeeeeeeee nie wiem czy śmiać się czy płakać. Jedyny komentarz jaki mi przychodzi do głowy jest niecenzuralny. Wiele dziewczyn podłapało modę na eko i naturalne produkty kosmetyczne. A co z jedzeniem? Skoro nie używamy kosmetyków chemicznych to po co jemy chipsy czy zupki chińskie? Hipokryzja jak dla mnie. Używam tego co mi się podoba i co mi nie szkodzi. Nie zauważyłam dużej różnicy w mojej skórze przy używaniu naturalnych kosmetyków a przy używaniu drogeryjnych. Ponadto mnie też uczula aloes, do tego glinka z minerałami morza martwego, kwas salicylowy i wszelkie preparaty z róży w tym olejek czy woda różna... unikam produktów, które mogą mnie uczulić, ale z kolei jak widzę jakiś paraben czy silikon w składzie to mnie to nie mierzi. P.S. cena na Ukrainie, w Rosji jest niższa, ale koszty transportu do Polski, odprawy celnej itd. podwyższają cenę, którą my płacimy za te kosmetyki. Warto o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńWidzę Ty też masz "swój alergen" - moimi prywatnymi są pewne substancje przeciwbólowe :/
UsuńWedług mnie to robienie niepotrzebnego szumu. Służą Ci? Używaj. Nie podpasowały? Używaj innych. A uczulają i "naturalne" składy i te "hypoalergiczne" apteczne, czego dowodem jestem ja. :)
OdpowiedzUsuńMądre skwitowanie! :D
UsuńZgadzam się z każdym Twoim słowem! Dokładnie to samo ( no, może nie co do słowa =P) pomyślałam wczoraj po przeczytaniu wspomnianego postu. A najbardziej ubawiła mnie przerażająca wieść że peelingi zawierają polietylen =D.
OdpowiedzUsuńNapisałam parę słów pod tamtym postem ale nie wysilałam się szczególnie, po co mam podpadać grupie spanikwanych blogerek? To nie byłoby zbyt rozsądne.
Ogólnie nie do końca rozumiałam nawet o co tak dokładnie poszło. Parę zdań że na rosyjskich forach piszą to i tamto i nagle wielka panika - o co? O to ze rosyjskie firmy produkujące kosmetyki mają jednego właściciela? No i co z tego? O to ze ktoś przeczytał Bóg wie co przetłumaczone Bóg wie jak przez google translate? A zastanowił się ktoś nad wiarygodnością takich tłumaczeń?
Straszliwie nie lubię takiego siania paniki, jestem zwolenniczką chłodnej oceny sytuacji. Dobrze że ekspertka =P taka jak Ty się wypowiedziała, powinno to szybko wyjaśnić sprawę =)
Eh, znowu nie to konto, zapomniałam się przelogować.
UsuńBardzo mi miło Gabrysiu, niezmiernie poprawiłaś mi humor w ten wieczór ;)
UsuńI tak w ogóle, mamy podobny instynkt samozachowawczy xD
Nie wiem o co chodzi z aferą, tego typu informacje docierają do mnie z kilkumiesięcznym poślizgiem, ale... domyślam się o co chodzi. Teraz rosyjskie jest be. Ukraińskie byłoby cacy ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - wszyscy mają dostęp do składu i mogą go sobie zanalizować, narzędzi do tego w internecie nie brakuje. Nie ma z czego robić afery, ale tak to już działa w internetach - początkowo wielki zachwyt aż dech zapiera, wysyp recenzji z serduszkami a potem jedna trzeźwiąca informacja powoduje załamanie i falę hejtu. Nagle wszystkich uczulają, puszą, powodują wysyp i świecenie w ciemnościach. Tak to działa, zawsze.
Miałam kilka produktów tzw. syberyjskich ale szału nie było. Przeciętniaki, ale ani wielkiej miłości ani dramatycznego rozstania z mojej strony nie było i nie będzie.
Arsenic I love You :)
Usuń"Świecenie w ciemnościach" - xD
UsuńWe wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek i to wszystko. Nie ma sensu podnosić larum z byle powodu;].
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
Usuńa gdzie szukać postu z tą aferą? wszysc w komentarzyach chyba wiedzą o jaki blog chodzi, tylko nie ja :P ciężko mi się ustosunkować w takim razie...
OdpowiedzUsuńPost był na blogu Gapowo, ale autorka chyba skasowała posta bo... nie mogę go znaleźć.
Usuńhttp://gapowo.blogspot.com/2014/03/babuszka-agafia-przeczytaj-jesli.html - faktycznie skasowane ;]
UsuńNo faktycznie ^^
Usuńno ja dalej nie wiem, wytłumaczy mi ktoś?
UsuńPoniżej znajdziesz w komentarzach wklejony tekst tego skasowanego posta ;)
UsuńKasiu, czekałam aż na Twoim blogu pojawi się ten wpis. Nie rozumiem kompletnie tej paniki. Zgadzam się z każdym zdaniem, i podpiszę się pod nimi każdą częścią ciała :D
OdpowiedzUsuńWiele osób narzeka na to, że kosmetyki rosyjskie ich alergizują. A gdzie kupuje się kosmetyki dla alergików? Ekstrakty roślinne, wyciągi i olejki eteryczne, to najczęstsze alergeny. Kiedy czytałam te teorie spiskowe (najbardziej chyba rozwaliło mnie dosypywanie granulek polietylenowych i masy soli kuchennej) nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać.
Poważna osoba nie umieszcza linków do forum i nie cytuje wypowiedzi, które nie mają żadnego pokrycia i są po prostu nierzetelne. A co robi autorka wpisu? Usuwa go. To chyba wszystko tłumaczy.
Ewa z luźnego wątku na wizażu ;)
Najbardziej właśnie nie rozumiem tego usunięcia posta...
UsuńDziękuję Ewo ;)
Nie wiem czy było to przedstawienie sytuacji... bo jednak cytowanie postów potraktowanych translatorem chyba ma z tym niewiele wspólnego.
UsuńNiemniej wystarczy znaleźć kogoś, kto z rosyjskim jest za pan brat ;)
Usuńmnie rosyjskie kosmetyki nigdy nie kręciły, wypróbowałam max 5 i okazały się przeciętne.
OdpowiedzUsuńdużo bardziej intrygujące są dla mnie arabskie i palestyńskie produkty.
Ja spróbowałam kilku i na razie znalazłam dwie perełki ;)
UsuńCiekawy artykuł i mądrze napisany-jak zawsze zresztą.
OdpowiedzUsuńRosyjskie kosmetyki mnie strasznie intrygowały, zwłaszcza, że jeszcze nie tak dawno dostałam do przetestowania mydło. Nazwy nie pamiętam, zresztą była w 'ich' języku, ale ciekawi mnie bardzo właśnie skład, bo cena za nie, zabójcza, bo 50 zł prawie w sklepie z eko kosmetykami. Muszę się przejść do koleżanki, żeby mi podała go, bo dostałam w jednorazowym mini pudełeczku. Na razie próbowałam ostrożnie, dłonie stopy, właśnie z obawy przed uczuleniami- nie wiem jakaś strachliwe ze mnie babsko. Jest konsystencji zbliżonej do gumy do włosów?! No ciekawa jestem...
Pozdrawiam,
Karo
Dziękuję Karo ;)
UsuńTego typu mydła mają właśnie taką konsystencję - moje Savon Noir też jest jak guma do włosów ;)
Postąpiłaś mądrze, przed testami nowego kosmetyku powinno się zrobić próbę uczuleniową (Ty wykonałaś ją na dłoniach i stopach ;)).
Treść skasowanego posta Gapowo:
OdpowiedzUsuń19 marca 2014
Babuszka Agafia - PRZECZYTAJ, jeśli używasz tych kosmetyków!
Wracam po długiej przerwie, w końcu. :)
Dziś miała pojawić się recenzja, jednak jest istotna sprawa o której chciałabym napisać. Znowu chodzi o kosmetyki Babuszki Agafii...
O serii Ruska Bania pisałam tutaj - prawdziwe składy masek i peelingów są bardzo przeciętne, niewarte uwagi i pieniędzy.
Zanim przejdę do konkretów muszę zaznaczyć, że nie twierdzę, że kosmetyki Agafii nie działają. Na pewno jest wiele osób, które je lubią i cenią. Problem w tym, że stwarzają pozory naturalnych i bogatych w wyciągi, a takie nie są. Etykiety i składy wprowadzają w błąd.
Nie namawiam też do wyrzucania wszystkich rosyjskich produktów! Po prostu bądźmy świadome co na siebie nakładamy i kogo winić w przypadku alergii, świądu, poparzenia.
Nie twierdzę też, że taki problem dotyczy jedynie Babuszki Agafii. O ile dobrze kojarzę Natura Siberica to ten sam właściciel.
Zachęcam do przeczytania tego wywiadu.
Serie kosmetyków pochodzące od tego samego producenta (Pervoe Reshenie):
- Babuszka Agafia
- Baikal Herbals
- Planeta Organica
- Love2Mix
- Eco Hysteria
- Organic Therapy
- 5 Minut Express Effect
- Fito
źródło
Pozwolę sobie zacytować komentarz pod podlinkowanym wyżej postem, serdecznie pozdrawiam Autorkę i dziękuję za informację:)
"Też zastanawiałam się nad cudnymi składami tych masek w zadziwiająco przystępnych cenach; przecież nieraz takie ekstrakty tam lecą, że koszt ich pozyskania i produkcji przekroczyłby ceny tych masek, zważywszy na fakt, że w Rosji kosztują nie więcej niż 4 złote. Sama mam kultową drożdżową (dla mnie akurat nic specjalnego) i tak ciągle myślałam, którą jeszcze przetestować. Do dzisiaj. Natchniona tym postem weszłam na google. ru i wpisałam babushka agafia i znalazłam forum samych Rosjanek. Umiem czytać, co nieco rozumiem, resztę "kopiuj -wklej" i okazało się...co do działania: opinie podzielone, ale maski rzekomo produkowane są w amatorskim laboratorium, ponoć w jakiś podpiwniczeniach, z przekrętami w kontrolach jakości, a te wszelkie mydełka to jeden wielki siarczan sodu, a organiczne produkty dodawane w śladowych ilościach, za to etykietka tyczy się całego produktu....tutaj link dla potwierdzenia http://www.woman.ru/beauty/cosmetics/thread/3966481/2/"
Pod podanym linkiem możemy przeczytać, że:
- mydła (zwłaszcza czarne, które u nas staje się coraz bardziej popularne) to sam siarczan sodu, co tłumaczy przystępną cenę. W tym miejscu chciałabym przypomnieć, że pochodne siarczanu sodu to SLS i SLES.
- składy są błędnie napisane, przykładowo skład białego mydła bardziej pasuje do kremu do golenia
- tylko niektóre produkty są oznaczone jako organiczne, podczas gdy np. szampony zawierają SLS i Cocamide DEA (wypowiedź dotyczyła serii "Tajemnice Babuszki Agafii")
Postanowiłam poszukać informacji na innych forach. Oto jedna z wypowiedzi (tłumaczenie dość luźne, pierwotny sens wypowiedzi zachowany - niestety język rosyjski jest mi kompletnie obcy):
"Dziewczyny, pracowałam przy produkcji kosmetyków Babuszki Agafii, to sama chemia! Jeśli lubicie swoją skórę zapomnijcie o tych kosmetykach. Nie da się zrobić naturalnego produktu za taką cenę, składniki są zbyt drogie. To wszystko to chemiczne zapachy i barwniki. W peelingach wykorzystuje się bardzo drobne granulki polietylenowe."
Chętnie zrobiłabym większy, bardziej dokładny przegląd opinii rosyjskich konsumentów, niestety brakuje mi czasu. Zachęcam do zainteresowania się tematem i ograniczenia zaufania do rosyjskich produktów.
Bądźmy bardziej ostrożne i dociekliwe z szacunku dla nas samych.
a dlaczego ona to usunęła?
UsuńA jak myślisz? :)
UsuńJa też chętnie bym usłyszała:P
UsuńGapowo chyba podjęła temat, ale teraz stwierdziła, że przyjęła gorszą pozycję ;)
UsuńA wtrącając swoje trzy grosze - teraz jest taki czas, że wszystko co rosyjskie jest "be" i niedobre. Gospodarka jest na skraju załamania, więc to 'dobry moment' na rozdmuchanie akcji z kosmetykami jednego z czołowych producentów kosmetyków rosyjskich eksportujących na zachód (jeśli nie czołowego).
Tak jak wyżej napisała kasycsko i dziewczyny - pewnie nie ma na świecie kosmetyku (polskiego, rosyjskiego, indyjskiego czy innego) który by kogoś nie uczulił, nie spowodował swędzenia, podrażnienia, świądu - jeśli coś nam odpowiada i odpowiadało przez dłuższy czas nie widzę powodu aby z tego rezygnować, chyba że zostaniemy od importowanych produktów rosyjskich odcięci. ;)
Co do "gospodarki na skraju załamania" nie mogę się zgodzić, bo po ostatnim spadku rosyjskiej waluty, znów sytuacja się ustabilizowała.
UsuńRaczej to "be na rosyjskie kosmetyki" wynika z polityki Putina. Gdzie zupełnie nie rozumiem, dlaczego wiążę się te dwie rzeczy ze sobą.. W każdym razie, nie zamierzam rezygnować w rosyjskich kosmetyków...to już sprawa indywidualna.
te hejty to przez Krym
UsuńWydaje mi się, że wszyscy macie poniekąd rację. "Rosyjskie" się obecnie źle kojarzy.
UsuńRobisz mi wieczór :P
UsuńJak na razie nie trafiłam jeszcze na taki który zaszkodziłby mojej skórze czy włosom, fakt nie wszystkie okazały się super ale tak to już bywa z kosmetykami . Ogólnie polubiłam te kosmetyki i od czasu do czasu coś kupuję :)
OdpowiedzUsuńTrochę jak u mnie ;)
UsuńJa kosmetyki rosyjskie uwielbiam. Wszystkie, które miałam naprawdę mi służyły ;)
OdpowiedzUsuńAż tak dobrej serii niestety nie mam ;)
UsuńZgadzam się z całokształtem opinii.
OdpowiedzUsuńNasze matki powinny być łyse - z powodu mycia w większości szamponami z SLSem! Moja jakimś cudem nie jest, ba, ma lepsze włosy niż ja. No może bardziej siwe, niż ja, ale obie hennujemy, a ona jeszcze indyguje, więc świat o siwiźnie nie wie :)
Dzięki Maju, i bardzo mądre zdanie o "łysych mamach" ;)
UsuńAle na czym polega na "afera"? Muszę przyznać, że mnie ominęła. I czego mam się w zasadzie bać? Albo nie bać? Nie do końca też zrozumiałam zdanie o kosmetykach nieinfusyjnych albo infusyjnych. Przeciwniczkom chodzi o to że nie wiemy ile tych ekstraktów infusyjnych rzeczywiście jest? I że może ich być bardzo mało? Po części z tym się muszę zgodzić, zawsze mnie bawiło w jaki sposób ci sprytni producenci konstruują te składy ;) Nie bawiło mnie za to jak czytałam recenzję na blogu a tam blogerka bezmyślnie pisała że jakiś ekstrakt jest na drugim miejscu w składzie... :/ Niemniej od niedawna sklepy internetowe (przynajmniej niektóre) aktualizują składy żeby były zgodne z zasadą inci i wtedy już wszystko widać i można sobie ten skład dokładnie przejrzeć. Mam też w domu kosmetyki rosyjskie z nowej dostawy i one już na sobie mają skład normalnie podany, po kolei, bez infusion. I na takim szamponie jest woda, detergent i potem już ekstrakt, potem detergent, potem sorbitane caprylate (?) a potem znów ekstrakty, oleje aż do standardowego końca czyli parfum, konserwanty itp. To ja bym jednak rozumiała że tego pierwszego ekstraktu jest całkiem przyzwoicie. Odżywka- woda, emolient, substancja myjąca i potem ekstrakty i oleje i koniec standardowy. Na koniec muszę dodać że ja akurat kosmetyki rosyjskie bardzo lubię, np serum recenzowane wczoraj przez Ciebie też uważam że jest super, szampon mój ulubiony też jest rosyjski bo siarczanów nie posiada a się pieni i domywa, genialna jest czarna maska marokańska do włosów. Maska do twarzy dziegciowa (5zł za 100 ml!), takiego efektu wow ;) czystej, matowej, jasnej skóry z domkniętymi porami nie miałam po niczym innym wliczając w to wszystkie glinki a używałam chyba każdej. Okropnie więc lubię moje kosmetyki rosyjskie i zamierzam przy nich pozostać :)
OdpowiedzUsuńW komentarzach znajdziesz tekst skasowanego posta ;)
UsuńO składnikach "infuzyjnych" - czyli właściwie czymś podobnym do mieszaniny hydrolatów, więc o niewielkim stężeniu ekstraktów. Nie o to konkretnie chodziło, rzuć okiem na ten tekst ;)
Nie wiem, nie miałam za dużo okazji do przetestowania, teraz mam olej Babuszki Agafii, zobaczę. Szampon Planeta Organica za to u mnie kompletnie się nie sprawdził. Po kilku użyciach oddałam dalej. I tak robię z każdym kosmetykiem który u mnie się nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńNie ma kosmetyków uniwersalnych, czyli dobrych dla każdego ;)
UsuńZ ciekawostek: chcecie wiedzieć, jak wygląda maska do włosów, która w składzie ma tylko wodę oraz ekstrakty ziołowe?
OdpowiedzUsuńhttp://1.bp.blogspot.com/-jjPJn9EvuFY/UQDQoXnewkI/AAAAAAAAA9E/6pzDudZx5Y8/s1600/P5200536.JPG
Aktualnie jestem w posiadaniu tej indyjskiej maski o ajurwedyjskiej recepturze i powiem tyle, że pieron ma moc wysuszenia skalpu, a wrażliwców by na bank uczuliła ;)
To akurat możliwe (aczkolwiek prawdopodobieństwo niewielkie :P). Ostropest tworzył mi dokładnie taką breję ^^
UsuńPrzyznam szczerze, że z ciekawością przyglądam się opiniom o rosyjskich kosmetykach. W mojej osiedlowej drogerii jest ich zatrzęsienie i przyznam szczerze, że kilka produktów skusiło mnie. Na razie jestem na etapie testowania. Jakoś tak wybór padł głownie na Planeta Organica, ale kupiłam tez Banię Agafii i coś z Natura Siberica.
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną nic mi krzywdy nie zrobiło, ale jeszcze za wcześnie, żeby wypowiadać się o ich cudownym bądź beznadziejnym działaniu.
Kilkukrotnie przeszło mi przez myśl, czy te kosmetyki nie są zbyt tanie na to jak "naturalnie" reklamuje się je- ale doskonale wiem jak działa marketing i jak często płacimy za markę bądź koncern, który produkuje drogie cuda.
Postanowiłam podejść do tematu na chłodno, zużyję wszystko co kupiłam (jest tego chyba z 10-15 różnych rzeczy- począwszy od kremu do stóp, przez peeling do rąk, twarzy, olejek arganowy, żel pod prysznic, serum pod oczy, krem do twarzy, maski, maseczki- a skończywszy na czarnym mydle :) ;) i opisać na najbardziej obiektywnie w swojej subiektywnej ocenie :)
Poczekamy zobaczymy co z tego wyjdzie?
Dominika... zapytam... skąd jesteś?:D (tzn. gdzie ta drogeria?)
UsuńTeż chętnie się dowiem =)
UsuńCoś mi się wydaje, że Dominika mieszka w pobliżu drogerii Jaśmin w Krakowie (ul. Długa) ;)
UsuńKraków :) z tym, że bliżej mam do ich filii na moim osiedlu czyli do Drogerii Pigment na Jerzmanowskiego. Do Jasmin tez zaglądam bo mają większy wybór.
UsuńNie miałam styczności z rosyjskimi kosmetykami :)
OdpowiedzUsuńRozumiem ;)
UsuńEhh zawsze muszą rozdmuchać jakąś aferę.. Eh.. ja narazie miałam tylko jeden rosyjski kosmetyk - balsam do włosów i jak dla mnie super;)
OdpowiedzUsuńTak bywa, chociaż gdyby nie moi komentatorzy to sama (przy moim obecnym zarobieniu) pewnie wpadłabym na nią za jakiś (dłuższy) czas :P
UsuńTeż tak uważam. Planowałam napisać posta, ale pomyślałam, że będzie ich dzisiaj całkiem sporo, poza tym już mnie od rana zdążył temat znudzić (choć oczywiście nie uważam, żeby Twój post był zbędny, wręcz przeciwnie, wiem, że jesteś autorytetem dla wielu osób, tak jak i dla mnie i Twoja opinia jest ważna). Nie lubię krzykactwa w każdej postaci, i myślenia na zasadzie "jest w internecie, więc to musi być prawda!" ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, jest mi bardzo miło ;)
UsuńA z ostatnim Twoim zdaniem całkowicie się zgadzam.
Czyli jak zwykle wszystko rozbija się o to, że blogerki-specjalistki od wszystkiego nie umieją czytać składów/nie są chemiczkami i nie wiedzą jak je czytać? Poza tym mają problem z wyszukiwaniem informacji na temat danych składników - co mogą zrobić, a czego nie. Mojego faceta tez uczula wiele rzeczy i to nieważne jak delikatne teoretycznie są. Ostatnio wystarczyły 3 minuty i peeling enzymatyczny spowodował wysyp małych krostek na twarzy! Peeling, który wg mnie w ogóle nie działa i nie czuję po nim żadnej różnicy, u niego się uaktywnił ;)
OdpowiedzUsuńSuperhipernaturalna odżywka do włosów? Na włosy ok, skóra na twarzy od razu mu się zaczerwieniła (w miejscach gdzie przypadkiem ją nałożył). Tak to już jest z reakcjami alergicznymi, nigdy nie wiesz co Cię uczula, póki nie przetestujesz.
Ania
Wydaje mi się, że sprawa rozbiła się o źródło sensacji, czyli rosyjskie forum połączone z translatorem google ^^.
UsuńNa podanym przez Ciebie przykładzie dokładnie widać nieprzewidywalność alergii, Aniu ;)
To może być komar, bo mnie takowy użarł w grudniu - został przyniesiony z choinką ze strychu :P
UsuńOczywiście każda inna opcja też jest prawdopodobna.
nawet nie slyszlam o tej aferze. prawda jest taka, ze szum mozna zrobic zawsze bez przyczyny. jednej czy 2 osobom cos wyskoczylo na twarzy i wielka draka. wiadomo, że ekstrakty roślinne uczulają i to bardzo mocno, np rumianek. w kosmetykach rosyjskich tych ekstraktow jest bardzo duzo, wiec i spore ryzyko alergii u osob podatnych. takie osoby niech lepiej stosują dermokosmetyki z apteki. ja mam cere wrazliwa i dzieki rosyjskim kosmetykom moja cera w koncu sie uregulowała więc pozostanę im wierna na długo.
OdpowiedzUsuńpoza tym sama na sobie zaobserwowałam że są kosmetyki naturalne, które totalnie się nie sprawdziły i są 'chemiczne' które zdziałały cuda. nie ma reguly... jeśli coś komuś nie służy to powinien poszukać czegoś innego i tyle.
Końcówka - bardzo dobre ujęcie tematu ;)
UsuńCzyli... życzmy sobie więcej autorefleksji w narodzie ;)
Nie wiem jak do tego podchodzić... Nie wiadomo na ile te informacje są wiarygodne. Ja również stosuje rosyjskie kosmetyki i jak na razie również nic złego się u mnie nie stało.
OdpowiedzUsuńKtóre informacje? Te z rosyjskiego forum? Wystarczy pogadać z jakimkolwiek "native'm".
UsuńSzczerze mówiąc pierwsze słyszę o tej aferze i zupełnie jestem nie w temacie..
OdpowiedzUsuńW komentarzach jest tekst posta ;)
UsuńDziękuję za głos rozsądku! Mam wrażenie, że to kolejny "stadny zryw". Co chwilę pojawia się jakiś nowy wróg - jak nie silikony, to parabeny, jak nie kosmetyki drogeryjne, to rosyjskie. Teraz zaczynam zauważać krytykę pielęgnacji twarzy olejami - na razie to pojedyncze komentarze, ale ciekawe, czy nie wywiąże się z tego większa dyskusja.
OdpowiedzUsuńPolubiłam rosyjskie szampony, bo po silnych detergentach włosy wypadały mi garściami, a czesanie po szamponach dziecięcych doprowadzało mnie do szału. Nie budowałam wokół tego żadnej eko-ziołowo-naturalnej filozofii, gdyby były polskie odpowiedniki - pewnie bym je kupowała.
A eko-szaleństwo w ogóle mnie nie bierze. Chcąc pielęgnować włosy w 100% naturalnie musiałabym chyba myć je wywarem z mydlnicy i nacierać samodzielnie wyciśniętym olejem z własnego ogródka. Poza tym mieszkam w Krakowie, gdzie normy jakości powietrza są przekroczone przez większość roku o kilkaset procent. Nie wierzę, że jeden bezpieczny konserwant może mi zrobić większą krzywdę niż półgodzinny spacer ;) Nie dajmy się zwariować!
Mam dokładnie takie same odczucia ze "stadnym zrywem", naprawdę trudno było oprzec się takiemu wrażeniu;) A argument z czystością powietrza w Krakowie (i innych miastach zapewne też) trafiony w 10! Pozdrawiam:)
UsuńPróbowałaś szamponu Fitomed, na bazie mydlnicy właśnie? U mnie idealnie się sprawdza przy bardzo wrażliwej skórze głowy i nie robi krzywdy włosom. Ostatnio też Sylveco wypuscilo balsam do mycia włosów z przeznaczeniem dla wrazliwcow.
UsuńMieszkamy w tym samym mieście ;)
UsuńBardzo mądrze podsumowałaś ekopielęgnację oraz kwestię życia w dużym mieście!
@Mika, mam Fitomed, to mój ulubiony szampon do zmywania oleju (bez odrobiny SLES w składzie mam po olejowaniu spektakularny oklap ;), ale na co dzień jest minimalnie za mocny.
UsuńMuszę przetestować Sylveco, dziękuję za radę!
@Kascysko - wiem, wiem :) Wiele razy korzystałam z Twoich rad "gdzie kupić" ;) I jeszcze raz dziękuję za bardzo rozsądny wpis. Twoje wcześniejsze notki o parabenach, silikonach, genialny komentarz do bzdur wypisywanych na onecie otworzyły mi oczy na wiele spraw i nauczyły zdrowego krytycyzmu wobec wszystkich tego typu sensacji. DZIĘ-KU-JĘ!
@Magda Mi, ten Fitomed mnie kusi, ale w zasadzie obawiam się, że dla nie będzie za słaby :/
UsuńBardzo mi miło :*
Uzywałam kilku rosyjskich kosmetyków do włosów,ale u mnie nie sprawdzały się za dobrze ;/
OdpowiedzUsuńJa na kilka ładnych prób znalazłam 2 perełki ;)
UsuńAfera faktycznie z lekka przesadzona,ja aktualnie używam olejku babci Agafii i jakoś żyję i jestem z niego bardzo zadowolona.Może ta afera wiąże się z tym,że nie mamy dużego zaufania do towarów zza naszej wschodniej granicy a przecież każdy kosmetyk czy amerykański czy niemiecki czy inny może nas uczulić,bo różnie to bywa z naszą skóra.
OdpowiedzUsuńAle zauważ, że boom na te kosmetyki trochę już trwa, a "brak zaufania" wybuchł dopiero teraz.
UsuńTo z tym aloesem mam jak Twoja mama;) oczywiście nie uczula mnie od aż tak mocno, ale jednak szybko robię się czerwona jak buraczek i czuję jak robi mi się okropnie gorąco na twarzy;)
OdpowiedzUsuńCo do rosyjskich mazideł, to za dużo ich nie mam i nie testowałam (kilka sztuk jedynie) i póki co, najbardziej polubiłam peelingi, więc jak podniosła się ta wrzawa, to już wyobrażałam sobie, że w nich są cuda na kiju i zaraz, już, teraz pół twarzy mi odpadnie;) dobrze, że pojawił się jakiś głos (głosy) rozsądku.
W takim razie wracam do zużywania peelingu:D
Dymku, mnie tez cudowny aloes uczula - to chyba jedyna rzecz na jaką moja skóra ma wstręt
UsuńAloes to w ogóle sporo osób uczula (patrząc z mojego doświadczenia).
UsuńŚmiało używaj dalej ;)
Dżizas, strach się bać! ;-))
OdpowiedzUsuńTrochę nie zrozumiałam komentarza :P
UsuńŚwietnie przeczytać taki mądry tekst, zwłaszcza po tym co tam czytałam :)
OdpowiedzUsuńWpis co prawda, podobnie jak i komentarze Autorki starają się być dosyć... dyplomatyczne, ale za to prawie każdy komentarz tam brzmiał mniej-więcej tak:
"O matko, a ja właśnie mam u siebie klika rzeczy rosyjskich, teraz muszę je chyba wywalić :/ Nigdy jakoś im nie ufałam"
To się nazywa tendencyjność i bycie chorągiewkami ;)
Mam odrobinę inną definicję dyplomacji, bo chyba prawdziwie dyplomatyczny wpis nie wywołałby takiej wrzawy ;)
UsuńDziękuję!
No, nie miałam jak inaczej tego ująć, ale myślę, ze wiadomo o co mi chodzi :)
UsuńA za reakcje w dużej mierz odpowiadają komentatorki, które natychmiast zaczęły panikę. A na blogu Gapy pojawił się fajny wpis od sklepu Kalina, myślę, że sporo rozjaśni niektórym :)
Właśnie zobaczyłam na FB udostępnione linki do wpisu i chciałam poczytać, co też za afera, ale wpis znikł i nie poczytałam...
OdpowiedzUsuńI znowu ominęła mnie "afera"! (Zawsze mnie omijają i potem nie wiem, o co chodzi...)
Dziękuję, ze mi rozjaśniłaś w głowie. Zgadzam się co do infuzji, kontroli i... choć nie szaleję, to niektórych kosmetyków z egzotycznych krajów używam. I to nie tylko rosyjskich, ale także arabskich i hinduskich.
Na razie żyję, aczkolwiek licho jedno wie, co dalej... ;-)
W komentarzach znajdziesz tekst skasowanego posta ;)
UsuńMoże zaczniesz "świecić w ciemności"? xD
Dziękuję za głos rozsąrku, bo tak postrzegam ten wpis. Miałam tę "przyjemność" natknąć się na wspomniany tu wpis, który rozpoczął cała tę aferę. Czytając go oraz komentarze, które wywołał i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że osoby je piszące to stado, które pójdzie tam, gdzie się mu wskaże bez odruchu samodzielnego myślenia (nie chcę tu nikogo obrazić). A deklaracje o natychmiastowym wyrzuceniu wszystkich rosyjskich kosmetyków, bez względu na to czy działają dobrze czy źle już rozwaliły mnie na łopatki:) Przy wszelkiego rodzaju aferach polecam myslenie i chłodną ocenę sytuacji, a jeśli chodzi o kosmetyki sprawdzanie składów i obserwowanie jak skóra reaguje i czego potrzebuje. osobiście, mam dwa kremy, szampon i balsam do włosów Naura Siberica oraz serum Planeta Organica, których używam od kilku tygodni i jestem bardzo zadowolona. Skóra mi nie zeszła, twarz nie odpadły, włosy nie świecą w ciemności etc, więc kosmetyki u mnie zostają;)
OdpowiedzUsuńSabina
P.S. Czytam Twojego bloga od kilku miesięcy, ale wypowiadam się po raz pierwszy;) Pozdrawiam:)
Dziękuję Sabino, jest mi bardzo miło ;) Odzywaj się częściej, bo bardzo mądre i rozsądne kwestie poruszasz ;)
UsuńZgadzam się z każdym zdaniem. :) Miałam to szczęście, że trafiłam na posta, o którym mowa, zanim został usunięty. Zdziwiło mnie, że autorka go usunęła, bo choć był on napisany w nieco mrocznym i poważnym tonie, to w komentarzach zdawała się rozumieć, że w tych kosmetykach nie ma śmiercionośnych substancji, są jedynie mniej ekobioorganicnaturalne, niż przedstawiają to sklepy i recenzujące blogerki.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, w pewnym momencie się nawet przeraziłam, że nagły odwrót od biednej babuszki agafii i jej podobnych sprawi, że przestaną sprowadzać je do drogerii Jasmin, znikną z wirtualnych półek wielu sklepów, i co ja wtedy biedulka pocznę, jak nie wyobrażam sobie posiadania włosów bez kilku ich kosmetyków. :D
Biorąc pod uwagę, że ekomaniaczką nie można mnie nazwać, to ich "nienaturalność" najmniej mnie wzrusza ;)
UsuńO tak, Jasmin jest spoko :D
Ja to się zawsze o wszystkim ostatnia dowiaduję:p dziękuję Anonimowej komentatorce (po znajomości tematu zakładam, że to dziewczyna, bo jak jakiemukolwiek facetowi rzucę hasło kosmetyki - to robi dziwną minę, jakbym mówiła "afgskcvakgwecfkjqwckjagf") za wklejenie wiadomości bo wiem już o co chodzi:) :p a ze wpisem się totalnie zgadzam:):) a najbardziej, że ekstrakty naturalne uczulają mocno:) i że wszyscy jesteśmy "chemią", z czego ludzie jednak średnio sobie zdają sprawę:):)
OdpowiedzUsuńChociaż pamiętam, że przed pierwszym zamówieniem rzeczywiście zastanawiałam się nad jakością kosmetyków, ale szybko wszelkie wątpliwości mi się rozwiały:)
PS znam język rosyjski dość dobrze, więc gdybym miała coś komuś przetłumaczyć, to poproszę o link i służę pomocą:)
UsuńNie byłabym taka pewna, czy ten Anonim to kobieta - dwóch moich przyjaciół- facetów jest równie zakręconych kosmetycznie jak ja, ale... sama ich w to wkręciłam :P
UsuńDzięki, może się zdarzyć, że się zgłoszę po pomoc ;)
Świetny wpis-zgadzam się w 100%:)
OdpowiedzUsuńKupiłam hydrolat, jednak jest zalecane żeby rozrobić go z wodą w proporcjach 1:1 czyli w jakiś inny flakon mam wlać połowę wody i połowę hydrolatu?
OdpowiedzUsuńDokładnie o to chodzi ;)
UsuńWpis można jeszcze zobaczyć w kopii strony w Google http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:cOMy97eUgrIJ:gapowo.blogspot.com/2014/03/babuszka-agafia-przeczytaj-jesli.html+&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl
OdpowiedzUsuńWszelkie takie informatyczne zawiłości są całkiem poza granicami mojego ogarnięcia xD
UsuńCzytałam i komentowałam post o którym mowa, nie rozumiem dlaczego autorka go usunęła, przecież można by podyskutować na ten temat. Myślę, że nie spodziewała się aż takiego zamętu. Poza tym wcale nie uważam, żeby straszliwie te kosmetyki demonizowała, a w komentarzach pisała, żeby nie popadać w skrajność i nie wyrzucać od razu wszystkiego do kosza i że sama wciąż części kosmetyków używa. To raczej dziewczyny komentujące wywołały jakąś dziką panikę.
OdpowiedzUsuńJa z tymi kosmetykami nie mam doświadczenia, miałam jedną maskę która się nie sprawdziła i ją wyrzuciłam :)
Ja nie oceniam autorki, odniosłam się do jej wpisu i do tego, co w nim zawarła ;)
Usuń"Co do "szwindlów z kontrolami" - kosmetyki te przechodzą granicę Unii Europejskiej, więc trafiają w sieć gruntownych testów. Pewnie pojawi się głos, że odpowiednia łapówka wszystko rozwiąże, jednak... trzeba by wiedzieć, komu ją wręczyć :P. Próbki podróżują jako numery do wielu laboratoriów rozsianych po świecie, więc nieprawidłowości zostaną wyłapane. Poza tym - gdyby chodziło o jakiekolwiek skażenie tych produktów to... skala problemu byłaby na tyle znacząca, że szybko ujrzałby światło dzienne w opiniach użytkowniczek. A wśród nich nadal dużo więcej jest pozytywów niż negatywów."
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale o czym mowa? Bo wedle mojej wiedzy wygląda to nieco inaczej. Nic mi nie wiadomo o rutynowych kontrolach kosmetyków importowanych spoza UE w takiej formie jak opisalas. Poza tym wszelkie działania niepożądane powinny być zgłaszane do producenta (w tym wypadku importera) i dokumentowane przez niego.
Kontrole audytowe odbywają się co x partii, czyli pobierane są próbki, oznaczane numerem i wysyłane do laboratorium posiadającego akredytację (które się zmieniają). Całą tą machinę reguluje dyrektywa UE dotycząca produktów kosmetycznych.
UsuńJeśli chodzi o działania niepożądane - zauważ, że gdyby te kosmetyki były np. czymś skażone w tych "piwnicznych laboratoriach", to skala efektów ubocznych wśród konsumentek byłaby tak duża, że problem zostałby bardzo szybko wyłapany (przykład trochę nie z tej branży, ale podobnie jest z zatruciami w stołówkach).
nie znam babuszki ale miałam okazję stosowac TianDe i ich maska mnie poparzyła... jakoś nie ufam rosyjskim cudom.. nie wiem czy Natura Siberica też jest rosyjska... chyba tak - tutaj stosuję czarne mydło i musze przyznac, że działa cuda.
OdpowiedzUsuńA wszystkiemu pewnie winien Putin
to jest inna historia z tym TianDe bo tam składników naturlanych marka nigdy nie widziała xd
UsuńO TianDe muszę poczytać, bo szczerze... tym razem to ja pierwszy raz o niej słyszę xD
UsuńMoja mama ma na wszystko alergie, a pryznajmniej na 90% kosmetyków. Ma nawet uczulenie na wodę. Więc nie jest to przyjemne. Ostatnio zaczęła używać kosmetyków z Natura Syberici i nic jej nie uczula. Nie zauważyłam aby cokolwiek złego stało się z moimi włosami czy też twarzą, dlatego nie przestanę polecać tych kosmetyków : ) No i jak mówisz, brak zrozumienia robi tu dużo
OdpowiedzUsuńUżywać należy tego, co nam służy i tyle ;)
UsuńChyba coś przegapiłam! Jest jakaś afera z rosyjskimi kosmetykami?
OdpowiedzUsuńW każdym razie zarzuty o alergenach rozumiem i doskonale zdaję sobie sprawę, że każda substancja jest trująca dla człowieka. Tylko wszystko zależy od dawki.
Od kiedy wiadomo o istnieniu zewnętrznych substancji hormonopodobnych, sentencja Paracelsusa straciła na aktualności.
UsuńJednak i w tej materii wszystko zależy od dawki.
UsuńBiedne szczury bywają "kosmicznie" faszerowane tym, czego hormonozależność chcemy badać, zanim faktycznie taki efekt zostanie osiągnięty.
W koncu jakas madra glowa sie oszywa! Wczoraj gdzies czytalam,ze te kosmetyki sa fe i be i w ogole niemal pomiot szatana. Generalnie staram sie przesiewac tego typu informacje przez sito,a ze po rosyjsku umiem tylko podziekowac,w zaden sposob nie jestem w stanie zweryfikowac opinii z zagranicznych blogow czy for. Nikt nikogo nie zmuszal do kupna tych produkto i troche pidejrzewam konkurencje o czarny PR,ale ponownie-nie zweryfikuje tego. Nie uwazam zeby warto bylo robic az taka afere o sklad,ktory jest dostepny powszechnie na opakowaniach
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńZa ostatnie zdanie należą się Tobie oklaski ;)
Jak zawsze jest wieka afera jak odezwą się pseudonaturalsi. W każdej dziedzinie są tacy, którzy nadinterpretują stwierdzenia, maują 2 szufladki: eko-cacy, inne - zło :) Znane jest mi to zjawisko z branży konno-jeździeckiej :) Całą powieść można by napisać o pseudonaturalsach, którzy konie domowe najchętniej wypuściliby na łąkę i ganiali za nimi ze sznurkiem i carrot-stickiem (taki pomarańczowy patyk) :P Nie zapomnę jak zostałam "zabita" wzrokiem przez obcą mi tego typu osobę, która oglądała u nas stajnię od 5 minut i zobaczyła, że mój koń ma podkowy (ortopedyczne, dla jego dobra a nie mojego widzimisię) :) Już zostałam osądzona jako dręczyciel zwierząt.
OdpowiedzUsuńA wracając do tematu. Kosmetyki są eksportowane do wielu krajów, mają różne certyfikaty itp itd. To niesprawiedliwe sądzić, że akurat rosyjski producent daje wszystkim łapówki, wytwarza kosmetyki w prymitywnej piwnicy i kombinuje jak na nich zarobić. Cofamy się do pierwszego momentu, gdy zetknęliśmy się z tą marką: jak "ruskie" to złe, brudne, tanie z bazaru. Skoro jedna "ruska" firma z piwnicy była w stanie skorumpować wszystkie "europejskie" instytucje kontrolujące kosmetyki to ch... mamy ten system...
A i jeszcze jedna uwaga w tym przydługim komentarzu. Jeśli sugerujemy się tylko translatorem google to daleko nie zajedziemy. Nie wiem czy pamiętacie jak kilkanaście miesięcy temu krążył po necie taki hit. Wpisując w google tłumacz z angielskiego Beyonce to po polsku wyświetlało Krzysztof Krawczyk. Chyba nie do końca google trafiło z porównaniem :)
Widzę, że w każdej branży zdarzają się nazi ^^
UsuńZ drugim akapitem totalnie się zgadzam, a trzeci sprawi chyba, że ze śmiechu nie zasnę :P
Jest sporo takich kwiatków które niestety poprawili :P Wiem, że w google maps wyliczając trasę z Japonii do USA (chyba) pociągiem czy transportem publicznym było dokładnie opisane jakim pociągiem i do jakiego miasta jechać aż w końcu docierałaś na wybrzeże. I tam kolejna wskazówka, aby wziąć kajak i powiosłować do wybrzeży USA przez kilka tysięcy km i potem znowu opis czym i jak dotrzeć do docelowego miasta. Teraz trasy nie wyznacza wcale :P
UsuńPrawdę mówiąc mnie trochę te informacje o rosyjskich kosmetykach przeraziły. Używałam dotąd trzech do włosów. Nic złego się po nich nie działo. Nie zauważyłam też jednak spektakularnych efektów na plus. Mam jeszcze parę produktów, które czekają na swoją kolej do przetestowania i dziś doszłam do wniosku, że nie ulegnę tej całej nagonce na rosyjskie produkty i na pewno je przetestuję :) Na razie kupować nie będę, ale tylko dlatego, że mam w swoim składzie kilka sztuk i nie są mi potrzebne nowe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWśród "drogeryjniaków" też nie wszystkie kosmetyki dają szałowy efekt ;)
UsuńZapytałam wczoraj na fb drogerię Jasmin z Krakowa, która prowadzi sprzedaż rosyjskich kosmetyków o jakiś komentarz w tej sprawie. Otrzymałam taką odpowiedź
OdpowiedzUsuń"Witamy serdecznie,
pragniemy Panią uspokoić - wszystkie produkty Babuszki Agafii są notyfikowane, posiadają certyfikaty europejskie takie jak ICEA, ECOcert, COSMOS. Uzyskanie takiego certyfikatu wymaga spełnienia określonych norm produkcyjnych i pochodzenia składników.Wszystkie certyfikaty uzyskane są legalnie.Dodatkowo służby sanitarne na bieżąco kontrolują zgodność tych produktów z normami, a każdy produkt ma numer notyfikacyjny. Więc proszę się nie obawiać - informacje o oszukiwanych składach są nieprawdziwe (gdyby tak było nie moglibyśmy ich sprzedawać w naszej drogerii). Pozdrawiamy :)"
Mam nadzieję, że to was uspokoi :) Ja zamierzam w przyszłym tygodniu kupić szampon z Planeta Organica.
O, popieram inicjatywę wiadomości wysłanej do drogerii, która te kosmetyki sprzedaje :)
UsuńI sądzę, ze gdyby z kosmetykami było coś nie tak, to po pierwsze kontroli żadnej by nie przeszły, a po drugie duża afera już dawno by gruchnęła :)
No wszystko fajnie,nie mam nic przeciwko rosyjskim kosmetykom, uważam że są lepsze od polskich, no ale - nie wszystkie produkty Babuszki Agafii posiadają te certyfikaty, wystarczy spojrzeć na stronę producenta.
UsuńWłaśnie to mnie w sprzedawcach ( nie w producencie, nie w kosmetykach) wkurza - wsadzanie wszystkiego do jednego worka - zakładając, że dbam nie tyle o wygląd co o zdrowie i interesują mnie tylko kosmetyki certyfikowane to po takiej odpowiedzi wybieram sobie produkt i zamiast certyfikatów niespodzianka - kiepski skład, bo akurat Babuszka Agafia ma produkty z naprawdę fajnym składem i te z beznadziejnym, a bywają sklepy , które składów inci na swych stronach nie podają.
Akurat Jasmin jest sklepem stacjonarnym, więc składy można przeczytać na miejscu.
UsuńAle w przypadku zakupów przez internet to faktycznie problem.
Certyfikatów mogą nie mieć (nie wszystkie są kosmetykami bioecoorganiconaturalnymi), ale kontrole muszą przejść wszystkie.
UsuńCo do cen - są bardzo spoko, pi razy drzwi na poziomie sklepów internetowych ;)
świetny wpis:)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńBardzo dziękuje za ten wpis, od wczoraj krążę po blogach usiłując znaleźć KONKRETNE dowody i argumenty na to że te kosmetyki to 'szajs, badziew i ściema' jak to kilka osób określało. Naturalne ekstrakty są rzeczywiście zdecydowanie bardziej kapryśne i u wrażliwców mogą narobić więcej szkód niż pożytku, ale to nie powód żeby z tego powodu ogłaszać jakąś firmę mianem oszustów. Na tej samej zasadzie mogłabym wysłać protest do P&G bo szampony pantene prov wywołują u mnie łupież. Internet pełen jest samozwańczych specjalistów od wszystkiego, ja tez umiem sprawdzić w google czym jest dany składnik, ale to jeszcze nie oznacza że wiem jakie będzie jego działanie w różnych produktach. Metodą prób i błędów udało mi się jakoś znaleźć kilka składników których moja skóra nie lubi ale zauważyłam tez że tolerancja na nie potrafi się zmienić w zależności od pory roku i wody której używam więc naprawdę dziwie się tym którzy z taką łatwością publikują tak jednoznacznie krytyczne i często niesprawiedliwe osądy.
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie ;)
UsuńŻyjemy w takich czasach, że można być uczulonym na wszystko, a objawy mogą pojawić się w każdym wieku. Tyle, że mało kto o tym pamięta...
No właśnie- zadnych konkretnych informacji nie było i cała afera pojawiła sie przez wypowiedzi na rosyjskich forach (tak, wiem ze był jeszcze link do interview,znam rosyjki i go przeczytałam i nie było nic powiedziane ze to szajs itd. głownie omawiany był marketing )
UsuńMiło czyta się wreszcie racjonalny i rzeczowy post. Bardzo lubię jak ktoś mówi, że coś co jest naturalne jest bez chemii o.O (kiedy nawet woda to związek chemiczny). Ciesze się, że w końcu jakiś głos rozsądku. A co do natury idzie wiosna i w pełni naturalne pyłki dadzą niejednemu w kość :P
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńMi już trochę dają, ale nie ze względu na alergię jako-taką, tylko podrażnienie gardła infekcją :/
No kurczę, jeśli komuś służy nie musi bez grubszego powodu rezygnować ,tylko dlatego ,że komuś się wydaje ,że coś z tym składem może być raczej średnio. Chociaż muszę przyznać ,że po przeczytaniu paru postów o dziewczyn zdecydowanie się przestraszyłam, ale potem dotarło do mnie ,że krzywdy mi nie zrobiły, a wręcz przeciwnie - czemu miałabym zaprzestać używania w takim razie? Masz rację, natura potrafi naprawdę mocno nas uczulić, więc nie ma też co zwalać wszystkiego na "czystą chemię" pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za opinię, Zdrowa Czuprynko! ;)
UsuńDokładnie, zawsze trzeba zachować zdrowe podejście, gdyby te kosmetyki były szkodliwe, to przecież chyba nikt by ich do sprzedaży nie dopuścił. Uczulić i zaszkodzić niestety może wszystko, ale to sprawa indywidualna. Ja w sumie nie przepadam za rosyjskimi kosmetykami, bo się na kilku zawiodłam i przestałam eksperymentować, ale to nie znaczy, że są złe, po prostu mi nie pasują.
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mnie kremy z kwasami - nie są złe, ale u mnie się nie sprawdzają, muszę mieć toniki bądź peelingi ;)
UsuńNa szczęście jestem native speakerem od rosyjskiego i od początku zdawałam sobie sprawę o co chodzi, szkoda tylko że tak łatwo ludzi nakręcić :(
OdpowiedzUsuńZazdraszczam, moje zdolności językowe nie wypuszczają się poza angielski i francuski xD
UsuńGrunt to nie dać się zwariować :)
OdpowiedzUsuńSo true ;)
UsuńBardzo dobry tekst.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńNo i zapomniałam dodać, że wspomniany forum woman.ru wcale nie jest wiarygodnym źródłem :)
OdpowiedzUsuńW internecie jak wiadomo - można napisać wszystko ;)
UsuńO aferze czytam pierwszy raz tutaj. Każdy kosmetyk moze uczulić czy jest eko czy nie. Przecież nie ma kosmetyków idealnych dla 100% ludności. Fajnie jak wyłapuje się testowanie na zwierzętach, szkodliwe substancje czy marketingowe oszustwa typu krem z róży a róża po parfum stoi.
OdpowiedzUsuńMnie też takie teksty zwykle omijają xD
UsuńDokładnie tak jak napisałaś: wszystko może uczulić i nie ma żadnego kosmetyku, który sprawdziłby się u 100% osób.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jak można być tak łatwowiernym i wierzyć we wszystko co jest umieszczone w sieci...
Przemyślenia nad tym, co się czyta w internecie rodzą się z czasem.
UsuńPozwolę sobie dołączyć komentarz właśnie tutaj, bo też uważam, że gdyby coś było nie tak z tymi kosmetykami, nie miały one specjalnych jakichś certyfikatów, to te sklepy internetowe czy apteki z pewnością zaprzestałyby ich sprzedawania i afera by już dawno z tego była niemała.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że nie ma kosmetyku uniwersalnego, który by każdemu odpowiadał w 100%,a tym bardziej różnie to bywa z naturalnymi ekstraktami.
Ja z rosyjskich kosmetyków miałam do tej pory głównie szampony i maski do włosów i byłam/jestem z nich dość zadowolona i nie zamierzam ich nagle wyrzucać. :)
Sama akurat o kosmetykach do włosów mam średnie zdanie, ale niektóre do twarzy są <3
UsuńMam rosyjski szampon do włosów i jest on najdelikatniejszy dla mojego skalpu i nie zamierzam z niego rezygnować, bo mi służy, a lubię testować nieznane, więc będę dalej zamawiać rosyjskie kosmetyki, bo zgadzam się z Tobą :)
OdpowiedzUsuńDobre podejście! Sama zapewne pójdę ostro w testowanie ich serum do twarzy ;)
UsuńEch. Wszystko związane z Rosją jest teraz kiepsko oceniane z racji warunków społeczno-politycznych. Ale nie sądziłam, że i w kwestii kosmetyków jakaś afera może wyniknąć na tym gruncie, szczerze mówiąc. Niestety, w przypadku każdej tego typu sprawy trzeba spróbować spojrzeć na rzecz obiektywnie, racjonalnie i analitycznie - i chwała Ci Kascysko za takie właśnie rozważania. Jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo, to może nam zaszkodzić nie tylko brak ostrożności, ale też jej nadmiar. Nie można dać się zwariować. ;-)
OdpowiedzUsuńMoże to kwestia tego, że "afera" nałożyła się w czasie z nastrojami antyrosyjskimi.
Usuń@Wioletta, dziękuję, miło mi ;)
@Kascysko, bardzo się cieszę, że miło! Jeśli tylko w taki sposób mogę wyrazić wdzięczność za Twoje wpisy, to będę komentować i chwalić, ile się da! :-)
UsuńOd kiedy używam rosyjskich szamponów z PO mam najmniejszy od wielu lat problem ze skórą głowy. Właśnie robię zamówienie swoją drogą. Nie dajmy się zwariować! Widocznie komuś zaczęło przeszkadzać, jak duży sukces te kosmetyki odnoszą na rynku. ;)
OdpowiedzUsuńW związku z tym rosyjskim forum też przyszło mi to do głowy.
UsuńU mnie kosmetyki rosyjskie spisują się bardzo dobrze i nie zamierzam z nich rezygnować:)
OdpowiedzUsuńI dobrze, wybierajmy to, co nam służy! ;)
UsuńMiałam kilka rosyjskich kosmetyków i byłam z nich zadowolona. Każdy reaguje różnie na różne substancje, nie widzę powodu robienia afery z niczego. Nie kwestionuje jednak, że są to kosmetyki idealne ale jeśli miałabym wybierać czy jestem za czy przeciw rosyjskim kosmetykom to byłam, jestem i będę za :)
OdpowiedzUsuńKosmetyku idealnego nie ma ;)
UsuńCieszę się że pojawiła się rozsądna opinia, od początku do afery podchodziłam dość sceptycznie. A serum na porost włosów z Apteki Agafii wybitnie mi służy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńMoże kiedyś przytulę to serum ;)
I brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Czy drozdzowa maska babuszki agafii to maska bardziej emolientowa? Wystepuja tam tylko emolienty czy tez inne skladniki z wielkiej trojki? Do czego sie zalicza ekstrakty, emolientow protein czy humektantow? Takie same pytania mam rowniez na temat balsamu na kwiatowym propolisie, mam nadzieje ze rozwiejesz moje watpliwosci :-)
OdpowiedzUsuńEkstrakty to zioła, nie zaliczają się do żadnej z 3 grup składników. I jest to maska emolientowa (nie ma masek, które zawierają same emolienty, tak samo jak nie ma takich z samymi proteinami czy humektantami).
UsuńTak samo jak balsam na kwiatowym propolisie.
Jaka znowu afera? Wpis pojawił sie na jednym blogu, dotyczący tego, że skład na opakowaniu znacząco się różnił składem kosmetyku. Chyba można się w takim momencie poczuć urażonym i oszukanym, prawda? Nie rozumiem tej krytyki na Gapowo, dziewczyna wyraziła tylko swoje zaniepokojenie
OdpowiedzUsuńChyba mylisz afery. Składy różniły się w przypadku Ruskiej Bani a nie Babushki Agafii.
UsuńNie skrytykowałam blogerki, skrytykowałam wpis. A co do afery - skoro Czytelnicy sami podrzucili mi kilkakrotnie link do tego wpisu to znaczy, że zrobił spore wrażenie.
UsuńMam 4 maski ktorych uzywam. Kallos latte, drozdzowa babuszki agafii, loreal elseve total repair oraz zielona natur vital (po ktorej zawsze nakladam odzywke gliss kur zolta) I zastanawiam sie ktory sposob bedzie lepszy. Czy po kazdym myciu uzywac innej maski czy np przez okres dwoch tygodni uzywac jednej i tej samej, nastepnie przez nastepne dwa tygodnie uzywac kolejnej i tak w kolko?
OdpowiedzUsuńAnonimku, na takie pytanie odpowiedź jest jedna: wszystko zależy od indywidualnych upodobań Twoich włosów, musisz testować.
UsuńAczkolwiek tej maski/odżywki Gliss Kura nie używałabym w trybie ciągłym (np. przez 2 tygodnie co mycie) - możesz się przeproteinować.
Jak zawsze podeszłaś do tematu racjonalnie, rzeczowo i z argumentami w roli głównej ;) Nie wiedziałam nawet o tej całej aferze, ale zgadzam się, trochę to niepotrzebne rozdmuchiwanie tematu. Każdy kosmetyk może uczulić, a jak za taką cenę to wśród kosmetyków rosyjskich można znaleźć fajne produkty. Można znaleźć i buble, ale to chyba normalne, jak w każdej marce czy linii kosmetyków
OdpowiedzUsuńTeż bym nie wiedziała Italiano, gdyby linki nie zostały mi podrzucone ;)
UsuńDziękuję :*
Ja tam się nie boję;-)
OdpowiedzUsuńI brawo ;)
UsuńCzym najlepiej według Ciebie oczyszczać buzię? (cera tłusta, trądzikowa) Bo na liście mam już takie produkty jak hydolat, krem z Alterry, serum Babuni...ale to wszystko później, jakim produktem najpierw oczyścić buzię?
OdpowiedzUsuńMydełko Alepp (są różne, ale jeśli chcesz "czyste", to polecam takie do 25%), węglowe albo płyn do higieny intymnej Facelle Sensitive lub Fresh ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis!
UsuńSłyszałam, że seria z rokitnikiem Natura Siberica nie powinna być sprzedawana w PL, bo w Unii są inne wymogi dotyczące składów, niż w Rosji, ale jest sprzedawana, więc jestem ciekawa jak to jest z tymi kontrolami kosmetyków wjeżdżających do PL.
Sądzę jednak, że te kontrole nie są tak restrykcyjne jak nam się wydaje i jakie powinny być.
Mam odżywkę do włosów Planeta Organica i okazała się słaba niestety, ale kilka innych rosyjskich kosmetyków bardzo polubiłam, ale tak jest zawsze, że jednym coś pasuje, a innym nie musi.
A gdzie to słyszałaś? Bo jak wiadomo "w internetach" (uogólnienie) można napisać wszystko ;).
UsuńTutaj nawet nie chodzi o to, że wjeżdżają konkretnie do Polski - wjeżdżają do UE, a jak wiadomo - ta organizacja potrafi swoimi normami i wymaganiami zajść za skórę ;)
aferę aferą zwalczać :P
OdpowiedzUsuńRację trzeba przyznać jednej stronie w tym, że *drobne przekłamania* ze składami kosmetyków tych w dżemowych słoiczkach [nie pamiętam jak one się nazywały aghfr] to troszkę wioska i zdecydowanie wielki minus wobec wiarygodności producenta, więc tak w 100% też nie ma co hejtować tych wpisów bloga Gapowo. Bądź co bądź jednak dobrze wiedzieć, nie?
Aczkolwiek zgadzam się, że fenomen "rosyjskie kosmetyki nagle przestały działać" trochę śmieszny :D od miłości do nienawiści w 3 dni :) I te przekłamania w trakcie kontroli.. Teorie spiskowe love <3
Naturalność kosmetyków, mój ulubiony temat. Zapach chemiczny fuj, skład chemiczne ble. A do mnie jakoś to nie trafia. Aktualnie testuję maskę-balsam staroałłajską z kąpieli agafii i wygląda na to, że służy mi pięknie, mimo, że pachnie miksem mydła i proszku do prania... jak dla mnie lepiej niż *ponoć pięknie pachnący* w 100% naturalny olejek z pestek malin z zsk, trącący stęchlizną i lekko rybą ;) (eh połasiłam się na naturalne filtry :P)
ale ogólnie to wszystko sprowadza się do jednego - podążania za *trendami* blogowo-internetowymi bez żadnej refleksji. okej, mam prawo się czuć lekko oszukana, jak czytałam gdzieś że coś co mi śmierdzi rybą i stęchlizną rzekomo pięknie pachnie, albo jak na kosmetyku są 2 etykietki z dwoma różnymi składami. Ale to, że kupiłam sobie drogie mydło z SLeS-em licząc, że włosy będą jak po myciu odżywką, to już moja naiwność ;) [to tylko taki przykład. czarne mydło dobre jest :P]
Chyba Ruska Bania (nawiasem którąś mam ochotę kupić, bo bardzo ładnie pachnie xD).
UsuńWystarczyło, by Gapa "dołapała rusycystę", a jej wpis byłby napisany inaczej - wtedy zapewne nikt by się do niczego nie doczepił.
Jeśli chodzi o zapachy to powiem tak - to akurat sprawa mocno indywidualna. Blogi "powiadajo", że cysteina śmierdzi zgniłymi jajami. Naprawdę? Nic nie czuję :P
Tyle, że większość moich czytelników wie, jak bardzo skrzywiony mam zmysł węchu ;).
Gwoli takich szamponów, to ja przez BD straciłam połowę włosów xD
OdpowiedzUsuńMyślę, że w obu wersjach jest ziarno prawdy, aczkolwiek wersja "ekonomiczna" (w jednym punkcie nakładająca się z "wypadaniową") jest dla mnie bardziej wiarygodna.
Czasem wersje wschodnie i zachodnie się różnią, a czasami jest to... "cudze chwalicie, swego nie znacie" ;)
Ja akurat nie miałam okazji stosować żadnego rosyjskiego kosmetyku wiec nie mogę się wypowiadać ale zawsze są jakieś zagrożenia. Każdy kosmetyk to w mniejszym lub większym stopniu jakaś chemia.
OdpowiedzUsuńW sumie to tak naprawde nigdy nie wiadomo co w jakims kosmetyku jest dokladnie i w jakiej ilosci. I nic sie na to nie poradzi bo zwykle ludzie prowadza biznes dla pieniedzy a rzadko z potrzeby niesienia pomocy ludzkosci. Jak bym miala firme kosmetyczna i zbijala na niej miliardy to pewnie tez bym kantowala zeby tanio zrobic drogo sprzedac. Taka natura ludzka. Wiec nie oszukujmy sie producenci nie sa aniolami i wiele grzeszkow na sumieniu maja. Trzeba probowac a jak nam cos spasuje to uzywac. Nie ma rady na to zeby sie przed oszustwem uchronic.
OdpowiedzUsuńSą. Audyty.
UsuńJestem osobą, która rzadko wypowiada się w internetach. To od mojej wypowiedzi się poniekąd zaczęło, to moją wypowiedź cytuje Gapa...Z tym, że jakbym wiedziała, że z tego wyjdzie taka afera ..z resztą dopiero dzisiaj się o tym zorientowałam, to chyba nie pisałabym tego...Moim celem nie było przekreślenie rosyjskich kosmetyków, napisałam, że "rzekomo" to i tamto, podlinkowałam forum...A wydawało mi się oczywiste, że żadnego forum nie należy traktować jako wyrocznię, że jest tam masa subiektywnych opinii, całkiem prawdopodobne, że konkurencji również. To raczej miało być ciekawostką, a nie dowodem na rosyjskie zuo. Gapa, wydaję mi się, napisała tekst raczej obiektywnie, a aferę rozdmuchały komentatorki , które nagle zbiorowo doznały alergii na rosyjskie kosmetyki. I tym oto sposobem zrobiło się też politycznie, antyrosyjsko...Do Waszej informacji, choć to sprawa osobista, mam syna z Ukraińcem rosyjskiego pochodzenia, wszelakie produkty nie tylko kosmetyczne, ukraińskie, rosyjskie używałam, znałam od dawna i nie uważam, że należy się ich bać. Mieć wątpliwości względem składu i produkcji jednak mogę mieć prawo, prawda? I może się to tyczyć każdego produktu, z jakiegokolwiek kraju i jakiejkolwiek marki. Chcąc wywołać aferę antyrosyjską użyłabym innego bloga/forum, innych metod. To mój drugi i ostatni komentarz, w tej sprawie. Umieszczam go akurat pod Twoim wpisem, bo chyba najbardziej zdystansowałaś się do tematu- i takowego dystansu pozostałym blogerkom i czytelniczkom życzę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoje zdanie na temat obiektywizmu tego wpisu jest delikatnie różne od Twojego, ale to nie rzecz do roztrząsania tutaj.
OdpowiedzUsuńJa Cię absolutnie nie winię, ale z całą pewnością nauczy to kilka osób autorefleksji, co się chwali ;)