Neutrogena Skin Detox Oczyszczająca maska 2w1 - miętowa moc!

Maseczki do twarzy (we wszelkich wydaniach - poza wersjami peel-off ;)) wręcz uwielbiam ;). Poza obiektywnymi efektami stosowania lubię w nich też psychiczny efekt zadbania pod tytułem "naprawdę czuję, że zrobiłam coś tylko dla siebie". Przez moją łazienkę przetoczyło się wiele maskowych wynalazków, ale markę Neutrogena dopiero poznaję - również z tej strony. Dzięki poleceniom jeden z Czytelniczek miałam okazję już stosować Matującą maskę pod prysznic tej firmy, która zachwyciła mnie działaniem, wielką objętością i stosunkowo niską ceną. Z dużymi nadziejami rozbebeszyłam więc jej siostrę - Maskę oczyszczającą 2w1 Neutrogena Skin Detox.


Sroga tuba jest dość popularnym rozwiązaniem w przypadku maseczek, ale mnie osobiście denerwują problemy z wydobyciem produktu do ostatniej kropli. Zwykle bez rozcinania opakowania nie można się obyć -.-. Poza tym nie mam się do czego przyczepić - czytelna, trwała i wręcz "apteczna" etykieta budzi zaufanie i zachęca do kupna, a odpowiednia wielkość otworu ułatwia dozowanie. Nakrętki też (jeszcze ;)) nie udało mi się zniszczyć, więc jej trwałość również oceniam na plus.

150ml maski kosztuje w cenach regularnych około 20zł. Zaopatrzyłam się w nią w trakcie jednej z akcji 2+2 gratis w Rossmannie, więc kosztowała mnie jeszcze mniej. Stosunek objętość/cena - bardzo dobry ;).

Skład:


Bazę tego produktu stanowi gliceryna wymieszana z glinkami: kaolinową i bentonitową oraz z substancją powierzchniowo czynną ułatwiającą zmywanie. Po barwniku znajdziemy również interesujące kwasy: salicylowy i glikolowy, dające efekt złuszczająco-oczyszczający (nazwany efektem "detox"). Pochodna mentolu odpowiada za zapach i chłodzący efekt. W masce znalazł się też chlorek sodu (w roli zagęstnika i wypełniacza) oraz kwas cytrynowy wraz z wodorotlenkiem sodu (regulatory pH).

Całkiem szczerze - jej matująca siostra ma nieco lepszy skład ;). Skin Detox również jest niezła: 2 glinki + dwa złuszczające kwasy o udowodnionym działaniu przeciwtrądzikowym to naprawdę dobre połączenie. Maska ma dość gęstą konsystencję - ale nie aż tak, by był problem z wyciśnięciem jej z tuby. Dzięki temu jej wydajność jest dobra - ilością wielkości ziarna fasoli bez problemu pokryjemy całą twarz. Błękitny kolor i miętowy zapach dobrze się ze sobą komponują.


Efekt chłodzący tuż po aplikacji jest naprawdę mocny - i mówię to ja, człek dość nieczuły na bodźce zewnętrzne :D. Producent zaleca dwa sposoby stosowania - jako produkt do mycia (nałóż i od razu spłucz) lub jako maskę (nałóż, trzymaj minutę, spłucz). Od razu się przyznam - chyba nigdy nie udało mi się zmieścić w minucie trzymania. Zmywałam ją po około 5-15 minutach, a z pierwszego podejścia nie skorzystałam ani razu.

Nic nie piecze ani nie pali, tylko chłodzi ;). Zaczęłam ją stosować w okresie przed wprowadzeniem kwasów do mojej pielęgnacji i po pierwszych 2 aplikacjach byłam w szoku. Na całym czole wylazła mi kaszka niedoskonałości, a i policzki oraz broda zdawały się protestować zaskórnikami :O. Jestem już doświadczona, więc spodziewałam się wysypu po wakacjach bez kwasów, ale szybkość efektu zaskoczyła nawet mnie. W ciągu kolejnych dwóch tygodni (jakieś 4 aplikacje) wszystko zniknęło. Powiem tak - jedno wielkie wow! Do tego nie zauważyłam żadnych odchodzących skórek, podrażnienia czy przesuszenia. Skóra w miejscach nie dotkniętych kaszką wyglądała cały czas na zadowolą, nawilżoną i delikatnie odżywioną. Jestem autentycznie zachwycona!

Nadal żałuję, że z enigmatycznych powodów unikałam marki Neutrogena. Maseczki mają naprawdę cudowne!

Chętnie poznam Wasze oczyszczające hity - moja skłonna do zanieczyszczenia cera na pewno będzie wdzięczna ;).

1 września - start dwóch akcji w drogeriach Rossmann ;)

1 września (pomimo niehandlowej niedzieli ;)) startują dwie ciekawe akcje Rossmanna. Wiem, że pewnie część z Was obłowiła się jak ja na ostatniej promocji 2+2 gratis i nie jest gotowa (:D) na kolejne zakupowe informacje, jednak myślę, że zaproponowane akcje są warte wspomnienia. Ilustracją niech będzie poniższe zdjęcie:


Od 1 września w Rossmannie będą w sprzedaży specjalnie oklejone, wedlowskie Czekotubki (w trzech smakach). Cały dochód z ich sprzedaży przekazany zostanie na budowę szkoły w Ghanie. W te działania zaangażowane są wspólnie: Ross, fundacja Omeny Mensah oraz Wedla. Wiem, że większość z nas unika słodyczy (lub nie ;)), ale może, w przypadku ssania na słodkie, warto zdecydować się akurat na ten smakołyk ;). Cały dochód (nie część!) zostanie przeznaczony na wspomnianą inicjatywę. Projekt obejmuje budowę szkoły w Temie w Ghanie. Budynek już stoi w stanie otwartym, ale potrzeba okien, drzwi, podłóg, instalacji i mebli. Czekotubki do 5 września będą stały przy kasach, a później na dziale ze słodyczami.

Również tego samego dnia na półki Rossmanna (a nawet dokładniej: na specjalne standy) trafi szereg wybranych propozycji maseczkowych, także w wersjach w płachcie. Będą to m. in. produkty Dr Mola, Frudia czy Missha, w części zapakowane w bardzo wesołe saszetki ;). A nuż traficie na coś odpowiedniego dla siebie ;).

Maseczka Isana Egg White - średniak z nieoczekiwanym działaniem

Linia Isany do cer młodych Egg White wzbudziła moje zainteresowanie już samą zapowiedzią, a potem... były testy ;). Bardzo polubiłam się zarówno z pianką jak i peelingiem z tej serii. Naturalnym więc było, że przy okazji jednej z akcji promocyjnych Rossmanna wrzuciłam do koszyka także maseczkę Isana Egg White - obecnie również możecie kupić ją w promocji 2+2 gratis (moje łupy). Wielkiego zachwytu nie było, ale na etykietę solidnego średniaka na pewno zasłużyła ta jajeczna maseczka ;).


Niewielka tubka to standardowe, maseczkowe rozwiązanie. Zwykle pod koniec rozcinam tego typu opakowania, ale w przypadku Egg White udało mi się zwinąć je jak pastę do zębów i zużyć prawie do ostatniej kropli. Etykieta jest rysunkowa, może nieco przesłodzona, ale w sumie wygląda naprawdę dobrze i co najważniejsze - jest trwała i nie odkleja się z byle powodu. Jajeczko na froncie uznałabym nawet za rozczulające :D. 

40ml tej maseczki kosztuje 7,49zł - niewielka objętość za niską cenę pozwala na testy bez wielkich wątpliwości ;).

Skład:


Emolientowo-glicerynowa baza z dużą dawką glinki kaolinowej oraz odrobiną pantenolu sprawia całkiem przyjemne wrażenie. Maska składowo kojarzy mi się z maseczkami w saszetkach Bania Agafii - oczywiście pod względem rdzenia składu. Po zapachu znajdziemy także białko jaja, witaminę E i kwasy tłuszczowe. Konserwanty całkiem miłe dla oka dopełniania całości na spółkę z kwasem mlekowym (w tak niewielkiej ilości pełniącego rolę regulatora pH). 

Ma mlecznobiały kolor, kremową konsystencję i słodko-kwiatowy zapach, który jest dość intensywny i na pewno nie wszystkim podejdzie. Na szczęście ulatnia się bardzo szybko ;).

Spodziewałam się delikatnego efektu oczyszczającego, a w praktyce jest to mazidło głównie odżywcze z (może) minimalnych efektem matującym. Nakłada i zmywa się bardzo dobrze, ponieważ przy 10-15 minutowej ekspozycji wchłania się w jakiś 80%. Resztę można zmyć wodą lub usunąć chusteczką czy wacikiem. Po opiniach w sieci spodziewałam się pieczenia i zaczerwienionej skóry oraz złagodzenia lub rozognienia zmian trądzikowych, a tu... nic. Czułam się trochę, jakbym się posmarowała bardzo grubą warstwą kremu :D. Nie tego od niej oczekiwałam - gdzie to zmniejszenie porów, oczyszczenie, bardziej widoczne matowienie? Chyba, że moja skóra jest tak gruba, że na tego typu środki już nie reaguje ;).

Efekt odżywczy - bardzo przyjemny: nawilżenie bez tłustej powłoczki, miękka, ale nie lepka skóra, odrobinę wyrównany koloryt. Opakowanie wystarcza na jakieś 7-8 aplikacji, więc wydajność przy tej objętość również jest niezła.

Spodziewałam się czegoś zgoła innego, ale maseczce Isana Egg White nie mogę odmówić widocznego efektu odżywczego (przynajmniej na mojej mordce). Spróbować - można, byle ostrożnie, bo może piec ;).

Jakie są Wasze ulubione niskobudżetowe kosmetyki? ;)

Bielenda Skin Shot, Uniwersalny aktywator do maseczek - totalny brak działania

W moich kosmetycznych wyborach decydujące znaczenie mają skład i... deklarowane zastosowanie. O wadze składników mazidła nie będę teraz pisać elaboratów, bo wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę ;). Czasami do kosmetycznego zakupu przekonuje mnie funkcja kosmetyku, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Tak było przy okazji zakupu uniwersalnego aktywatora do maseczek od Bielendy - nie słyszałam wcześniej o takim produkcie, więc szybko wsadziłam go do koszyka. Jak się okazało - za szybko...


Aktywator zamknięty jest w bardzo poręcznej, niewielkiej butelce z atomizerem. Opakowanie jest estetyczne, a etykiety trwałe i czytelne. Nutkę błękitu oczywiście liczę na plus :D. Zastosowany plastik jest odrobinę elastyczny - jest więc szansa, że przeżyje upadek na łazienkowe płytki. Sam atomizer dozuje rozsądną, odpowiednią ilość produktu. 

75ml aktywatora kosztuje bez promocji 12,99zł w Rossmannie (kupiłam go w czasie akcji 2+2 gratis, więc wyszło jeszcze taniej).

Skład:


Jest na co popatrzeć: hydrolat różany, gliceryna, glukonolakton, kwasy: laktobionowy i hialuronowy, pantenol, mleczan sodu, glukonian wapnia... . Dużo nawilżających dobroci dla skóry, które powinny faktycznie stanowić dla niej odżywczy "shot". Nie zawiera kompozycji zapachowej, a końcówka składu to niekontrowersyjne konserwanty.

Wygląda jak woda i ma ledwie zauważalny, różany zapach. Po wchłonięciu pozostawia na skórze minimalne wrażenie lepkości (co nie dziwi w kontekście ilości zastosowanych nawilżaczy) - na tyle małe, że nie przeszkadza w niczym i dość szybko mija.

Stosowałam aktywator pod różne rodzaje maseczek - oczyszczające, nawilżające, odżywcze, a pod koniec testów także solo, bo za nic nie widziałam różnicy w stosowaniu maseczek z jego użyciem i bez niego. Nic się jednak nie zmieniło - aktywator Bielendy nie ma jak dla mnie żadnego działania. Żadnego nawilżenia, odżywienia czy zmiękczenia naskórka, które obiecuje producent. Obawiam się, że zastosowane substancje aktywne zostały tak mocno rozcieńczone, że nie miały okazji zadziałać w jakikolwiek sposób :(. Zużyję go w okładach na maskach bawełnianych, to może się czegoś doczekam.

W żaden sposób nie zaszkodził mojej cerze, jednak od pewnego momentu miałam wrażenie stosowania samej, delikatnie perfumowanej wody na twarz ;).

Macie może jakieś doświadczenia z tym produktem bądź podobnymi aktywatorami do maseczek? Podzielcie się nimi ;).

Neutrogena, Matująca maska pod prysznic (Pore&Shine In-Shower Mask) - bardzo skuteczne rozwiązanie!

Do maseczki, o której chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć, dobrałam się zaraz po zakupie - wpadła mi do koszyka w trakcie twarzowej promocji w Rossmannie z polecenia jednej z Czytelniczek. Cudów się nie spodziewałam... i może dlatego były mi dane :D. Matująca maska pod prysznic od Neutrogeny jest jednym z pierwszych kosmetyków tej marki, które testuję - i całkowicie nieoczekiwanie jestem zachwycona!


Wielka tuba wymaga trochę większego nacisku do dozowania tej maski (ze względu na bardzo gęstą konsystencję), ale jest to dość standardowe rozwiązanie. Przy końcówce trzeba będzie ją rozciąć, by wydobyć produkt do ostatniej kropli ;). Całość wygląda nieźle, jest trwała i budzi zaufanie aptecznym designem.

150ml tej maski kosztuje około 20zł (przy okazji promocji kupiłam ją prawie połowę taniej), co uważam za rozsądną cenę za taką objętość.

Skład:


Emolientowa baza (złożona z alkoholi i estrów tłuszczowych) została wzbogacona sowitą dawką kwasu glikolowego. Wielki plus dla producenta, że informuje o możliwym uwrażliwieniu skóry na promieniowanie słoneczne (stosuję SPF50+ tak czy siak obecnie ;)). Gliceryna i ekstrakty z soi oraz cytryny mają działanie nawilżająco-odżywcze, natomiast glinka kaolinowa i glinokrzemian pełnią funkcję absorbującą zanieczyszczenia. Końcówka składu to regulatory pH, konserwanty i kompozycja zapachowa. 

Skład niby prosty, ale pierwsze skrzypce gra w nim właśnie kwas glikolowy, odpowiedzialny za efekt oczyszczenia i złuszczania. Nie mam się do czego przyczepić - żałuję tylko, że tak późno zwróciłam na nie uwagę ;).

Maska ma konsystencję... wazeliny. Autentycznie - przy pierwszej aplikacji z niedowierzaniem sprawdziłam skład ponownie :D. Pachnie delikatnie i kwiatowo, jak dla mnie - całkiem przyjemnie. Można w niej wyczuć całkiem sporo drobinek, jednak nie przetestowałam ich funkcji w trakcie masażu twarzy.


Lato nie jest dobrym czasem dla mojej cery. Rezygnuję wtedy z mocnych produktów kwasowych, by nie kusić losu i przebarwień, a lżejsze zwykle nie dają sobie rady tak dobrze. Zaskórniki i niedoskonałości stają się bardziej widoczne... . Spodziewałam się, że ta maska będzie właśnie takim delikatnym kosmetykiem oczyszczającym, który pozwoli utrzymać moją twarz w jako-takich ryzach. Życie mnie jednak zaskoczyło ;).

Maskę trzymałam od 1 do 15 minut na twarzy i muszę powiedzieć, że to zaskakująco mocny środek. Jestem naprawdę wprawiona w terapiach kwasowych, a tu po aplikacji odczułam całkiem konkretne ciepło na ryjku :D. Wnioskuję więc, że nie będzie to produkt odpowiedni dla cer wrażliwych i naczynkowych. Po jednokrotnej aplikacji odczuwalne jest oczyszczenie i miękkość skóry, jednak bez podrażnień czy przesuszeń mimo kwasu glikolowego. 

Stosowałam ją przez ostatnie 5 tygodni dziesięciokrotnie i... wow! Cera jest gładka, promienna, uspokojona, czysta! Tak małych porów/zaskórników na nosie chyba jeszcze nie miałam. Wyrównany koloryt cery bez niedoskonałości naprawdę mnie zaskoczył, podobnie jak brak widocznego złuszczania gdziekolwiek na twarzy. Zapewne wywołuje jedynie mikrozłuszczanie, ale jeśli tak - jest ono niezwykle skuteczne. Nie doszłam jeszcze do połowy opakowania (a nakładam ją naprawdę grubą warstwą), więc jej wydajność również jest bardzo dobra. Zmywa się tak średnio (drobinki lubią się schować na granicy skóry i włosów), ale za takie efekty jestem w stanie znieść tą niewielką niedogodność ;).  Co ważne w kontekście lata - naprawdę zmniejsza wydzielanie sebum na około 2 dni po aplikacji, więc obiecany efekt matujący również występuje ;).

Zamierzam dokładnie sprawdzić ofertę Neutrogeny pod kątem maseczek, chociaż wersja Detox czeka na testy ;). A jakie są Wasze ulubione maseczki oczyszczające i glinkowe?

2+2 gratis na pielęgnację twarzy w Rossmannie: serum, maseczki i kuracje

Pielęgnację wychodzącą poza schemat "coś do mycia" + "ewentualnie krem" poznałam dość późno, bo w zasadzie na studniach. Był to kolejny etap świadomego dbania o siebie po zachłyśnięciu włosomaniactwem :D. Obecnie bez maseczki czy serum nie wyobrażam sobie moich rytuałów pielęgnacyjnych, a i po różnego rodzaju kuracje sięgam ze sporym zainteresowaniem, a czasem i z nadziejami ;). Nadchodząca promocja w Rossmannie może być świetną okazją do przetestowania nowości :D.


W przeszłości podrzucałam Wam już różnorakie, rossmannowskie typy zakupowe:

Maseczki i kuracje

Postanowiłam połączyć dwie ostatnie grupy przy aktualizacji, by przed rozpoczęciem akcji zakończyć cały cykl. Tym razem zainteresowały mnie poniższe nowości:

Janda Serum i odżywki


Szeroki skład pełen zarówno substancji ochronnych i wygładzających, jak i odżywczych pokroju olei, peptydów czy ekstraktów roślinnych. Wersji do wyboru jest sporo (faktycznie różniących się składem). Po początkach działalności tej marki nie spodziewałam się tak szybkiego progresu w stronę poprawy składów - niektórzy producenci powinni szybko wziąć z Jandy przykład ;).

Lirene Lab Therapy


W zarysie składy podobne do wyżej omówionej Jandy, jednak tutaj możemy zauważyć mocniejszy nacisk na oleje w składzie. W beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu - konserwowane są parabenami. Mnie to nie przeszkadza, jednak wiem, że ich brak jest dla sporej części z Was ważnym czynnikiem przy wyborze kosmetyku. 

Alterra Fluid nawilżający


Alterra do perfekcji doprowadziła stosowanie etanolu jako składnika konserwującego, jednak sporo użytkowniczek nie odczuwa jego negatywnego działania. Zapewne ma to związek z tym, że poza "wódeczką" w składach kosmetyków tej marki własnej Rossmann znajdziemy całe bogactwo olei i ekstraktów roślinnych połączonych ze sporymi dawkami humektantów. W większość przypadków takie otoczenie niweluje efekty etanolu. Tym fluidem również jestem zainteresowana - lista puchnie, a miejsca: tylko 4 lub 8 xD.

Isana Egg White Maska z białkiem jaja


Wszystko, czego jeszcze nie testowałam z linii Egg White kusi mnie mocno ;). Maseczka, dzięki kaolinowi, olejowi słonecznikowemu, białku jaja i nawilżaczom daje nadzieję na połączenie efektu matującego z odżywczym, co może być nie lada gratką dla posiadaczy cer tłustych. Peeling i pianka sprawdziły się się u mnie świetnie, więc może i ta maska spełni pokładane w niej nadzieje ;).

Bielenda Smoothie Mask


Bezsprzecznie Smoothie Mask od Bielendy są maskami odżywczymi. Początek składu to zestaw emolientów zarówno syntetycznych (estry i alkohole tłuszczowe) jak i naturalnych (np. oleje: migdałowy, awokado, masło babassu) uzupełnione sokami owocowymi (np. aloesowym czy arbuzowym). Do tego wszystkiego dodano witaminy A i E, co daje naprawdę piękny i bogaty składowo koktajl dla skóry ;). Warto zauważyć, że jedna saszetka wystarcza na minimum dwa zastosowania (jednak odrobinę obawiam się o kwestie higieniczne...).

W swoim zestawieniu pozwoliłam sobie pominąć maski w płacie ze względu na ich słabsze działanie w porównaniu z produktami o tradycyjnej formule. Sama stosuję te pielęgnacyjne czasoumilacze, ale zdaję sobie sprawę, że duża część z Was uważa je za zbędny wydatek ;).

Jakie maseczki do twarzy stosujecie obecnie?

Majowa promocja w Rossmannie: 2+2 gratis na pielęgnację twarzy!

Jeszcze nie minęły echa ostatniej akcji promocyjnej drogerii Rossmann dotyczącej kosmetyków kolorowych (moje łupy znajdziecie w tym poście), a już zapowiada się jeszcze lepsza wyprzedaż (przynajmniej dla mnie ;)). Od 21 maja w promocji 2+2 gratis kupimy kosmetyki do pielęgnacji twarzy.

Rossmann promocja maj 2019

Promocja będzie jednorazowa i obejmie jedynie członków Klubu Rossmann, a wspomniane cztery produkty muszą różnić się kodami kreskowymi - wtedy dwa najtańsze otrzymamy gratis. Lista produktów objętych promocją zapewne pojawi się tuż przed jej rozpoczęciem. 

Jeśli dobrze pamiętam, to rok temu w maju odbyła się analogiczna akcja - ba, nawet znalazłam odpowiedni wpis o niej ;). Czy macie zrobione już wishlisty zakupowe? A może totalnie Was ona nie interesuje? 

Jeśli jednak jesteście w tej pierwszej opcji lub się wahacie co do udziału, to może moje zestawienia wartych uwagi kosmetyków do pielęgnacji twarzy z Rossmanna pomogą Wam w decyzjach zakupowych. Oto i one:


Czy skorzystam z promocji? Na pewno :D. Ostatnio chyba zbyt mocno postawiłam na pielęgnację włosów (to chyba efekt bardzo owocnej wizyty u fryzjera i farbowania Cassią), więc twarzy też przyda się dopieszczenie jakąś fajną maską :D.

Do twarzowej promocji w Rossmannie jest jeszcze sporo czasu, ale wcześniej (11-15 maja 2019) w promocji 1+1 gratis zakupimy produkty Venus Nature, w której znajdziemy sporo surowców kosmetycznych dostępnych od ręki, bez potrzeby zamawiania ich przez internet. 



Może dla niektórych z Was będzie to pierwszy krok do samorobionego kosmetyku? ;)

Maski Isana w płacie - czasoumilacze za niewielkie pieniądze ;)



Temat masek w płacie nie ominął i mnie. Uważam wprawdzie, że jest to dość kosztowne w ogólnym rozrachunku rozwiązanie kosmetyczne, ale nie ukrywam, że lubię tą formułę. Już prawie 7 lat temu zainteresowałam się maskami w płacie, ale w wersji samorobionej - na maskach bawełnianych. Później co jakiś czas pojawiały się w mojej kosmetyczce, aż w końcu w jednej z paczek od Drogerii Rossmann trafiły do mnie 4 maski marki Isana: Glow, Relax, Moisture i Refresh. Omówienie ich składów znajdziecie już na blogu


Standardowe, saszetkowe opakowanie mieści kawał maski z otworami na usta, nos i oczy. Powierzchnia mojej twarzy jest spora, a daje radę ;). Jedynie wycięcie na usta mogłoby być nieco mniejsze - nie obraziłabym się ;). Maski są oczywiście jednorazowe, należycie nasączone (ale nie aż tak, żeby z nich kapało). Nadmiar płynu po aplikacji wcieram zwykle w szyję i dekolt. 

Każda z masek kosztuje, uwaga, 2,79zł w cenie regularnej!

Uwaga, maseczkowy monster poniżej, dodatkowo dla pogłębienia efektu z olejem na włosach xD.


Maseczki stosuję wieczorem, po dokładnym peelingu lub jako okład po zastosowaniu jakiejś mocniejszej kuracji kwasowej. Trzymam je... ile wlezie, najczęściej dopóki nie położę się spać. Robię z nimi na twarzy wszystko - sprzątam, gotuję, pracuję, a one pozostają na miejscu :D Zamówiłam nawet na Aliexpress maskę silikonową do nakładania na te w płachcie, by przedłużyć stan ich wilgotności i poprawić wchłanianie :P. Skóra po ich użyciu jest świetnie nawilżona, gładka, odświeżona, promienna, a jednocześnie - nie jest lepka (czego bardzo nie lubię). Pomiędzy poszczególnymi rodzajami masek Isana i ich działaniem nie widzę znaczącej różnicy.

Niemniej jednak żadna maska w płacie nie daje (na razie i przynajmniej u mnie) takich efektów jak maska kremowa/glinkowa. Nie oczekuję po nich super spektakularnych efektów, ale stosowane regularnie (co w tej cenie jest możliwe) poprawiają nawilżenie i nawodnienie skóry. Cera wydaje mi się też bardziej promienna i rozjaśniona, ale może to wpływ nadchodzącej wiosny? ;). 

Niska cena, działanie porównywalne do droższych odpowiedników i bardzo dobra dostępność - to wróży im niezłą karierę na polskim rynku masek w płacie ;). Macie już z nimi jakieś doświadczenia?

Kosmetyczne nowości - luty 2019



Wyprawy do drogerii ostatnio średnio mi wychodzą. Nawet do pobliskiego Rossmanna jakoś mi nie po drodze xD. Jeden ze świetnych prezentów urodzinowych (bon :D) zmotywował mnie jednak do wizyty w krakowskiej drogerii Pigment. Przytargałam stamtąd, poza maską Kallos Coconut, sporo innych dobroci:

Babuszka Agafia, Szampon ziołowy gęsty do włosów cienkich i osłabionych


Skład:


Szampon ten bazuje na mieszance 17 wodnych ekstraktów z ziół syberyjskich (spodziewam się czegoś w rodzaju hydrolatu) i mocnym, siarczanowym detergencie (MLS) wzbogaconym łagodniejszymi surfaktantami. W drugiej połowie składu znajdziemy sól kuchenną (w roli zagęstnika i wypełniacza), miód, olej łopianowy i żywicę sosny długoigielnej. Całość domykają: guma guar (filmformer), pantenol (nawilżacz) oraz substancje regulujące pH i konserwujące.

Szampon może bez cudownego składu, ale w kategoriach mocnych myjadeł na pewno wart uwagi. Mam pewne wątpliwości co do domycia z powodu miodu, gumy guar i sosnowej żywicy, ale mam również nadzieję, że przyjemnie mnie zaskoczy ;). Jeszcze się do niego nie dobrałam, ale liczę na intensywny, ziołowy zapach.

Łaźnia Agafii, Dziegciowa maska oczyszczająca do twarzy


Skład:


Dużo dobra ;). Na początku składu znajdziemy masło shea, miód, ekstrakt z szałwii, dziegieć, glinkę kaolinową, sól Rapa i olej z ogórecznika lekarskiego. Całość domykają emulgatory oraz substancje konserwujące i zapachowe. Jeśli do tego ładnego składu dodamy naprawdę sporą objętość i niską cenę, to portfel sam rwie się do zakupów ;).

Aż dziw bierze, że nie zrecenzowałam jej wspólnie z niebieską maseczką oczyszczającą na bławatkowej wodzie oraz odmładzającą z glinką białą - jakoś mi umknęła ;). Oczyszczała moją skórę bardzo skutecznie w przeszłości - mam nadzieję, że po przerwie będzie działać równie dobrze ;).

Bielenda #InstaPerfect, Bibułki matujące


Zakup typowo ślubny z myślą o ewentualnym matowieniu makijażu po kilku godzinach. Nigdy nie używałam takich cudów, więc z chęcią przygarnę dobre rady - jak stosować, by było dobrze :D. Jeśli też macie do polecenia jakieś inne bibułki - również przytulę inne typy ;).

Joanna Color, Warm Blond Shades Koloryzująca odżywka


Skład:


Sporo emolientów i emulgatorów przełamanych filmformerem (silikon) ze sporym dodatkiem kwasu mlekowego (zapewne w celu domknięcia łusek) i barwników. To ostatnie nie wywołuje jednak mojego oburzenia, ponieważ z samej nazwy jest to produkt koloryzujący ;). Producent na opakowaniu sugeruje nawet zakładanie rękawiczek do aplikacji i zmywania, jednak u mnie łapek nie zabarwiło ani też nie zauważyłam żadnego uczulenia (hm... na razie? ;)). Kupiłam ją z myślą o szybkim, niedrogim i wygodnym zastępstwie dla Cassii (szczegóły: KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!). Zobaczymy, jak się sprawdzi ;).

Jakie nowości zagościły w Waszych kosmetyczkach? ;)

2+2 gratis w Rossmannie: zadbaj o siebie, zadbaj o naturę - moje łupy ;)



Wycieczki do Rossmanna bywają niebezpieczne dla portfela ;). Tym razem wybrałam się jednak do tej drogerii bez żadnych wyrzutów sumienia - została mi do wydania jedna z kart upominkowych, więc postanowiłam sprawić sobie małe przyjemności. Trafiłam na promocję 2+2 gratis na kosmetyki przyjazne naturze, która trwa w dniach 9-18 stycznia 2019 roku


Kryterium wyboru tych produktów pozostaje dla mnie nieco zawiłe, dlatego przy buszowaniu kierowałam się zielonymi etykietami ;). Koniec końców - wydałam niecałe 31zł i przyniosłam do domu takie dobra:


Oleje, oleje i jeszcze raz oleje, które zamierzam wykorzystać zarówno na skórę, jak i na włosy. Odkąd te ostatnie stały się bardziej ekonomiczne w zużywaniu dobroci - mogę trochę poszaleć :D.

Olejki Wellness & Beauty (Mango & Papaja oraz Olej migdałowy & Masło Shea)




Produktu Wellness & Beauty darzę sporym zaufaniem: sporo z nich już zrecenzowałam (KLIK!, KLIK!, KLIK! i KLIK!). Szczególnie przypadły mi do gustu olejki do ciała zaopatrzone w bardzo funkcjonalną pompkę. Same mieszanki bazują na olejach: słonecznikowym i rycynowym z tytułowymi (i nie tylko) dodatkami). Do tego przyjemne, owocowo-kwiatowe zapachy ;). Stwierdzam uzupełnienie zapasów :D.

Venus Twoja Receptura, Błoto termalne z zieloną glinką i organiczną siarką


Po bardzo dobrych doświadczeniach z błotem z Morza Martwego (KLIK! i KLIK!) bez większych wątpliwości wrzuciłam błoto termalne od Venus do koszyka. Objętość nieco mała, ale w obliczu promocji do udźwignięcia ;). 

Venus Twoja Receptura, Olej z konopi siewnej

venus twoja receptura olej z konopi siewnej

Olej z konopi chodził za mną już od pewnego czasu, może dla niego nawet przełamię lęki i nałożę go w formie czystej na twarz :D. Podobno świetnie radzi sobie z regulacją wydzielania sebum, ale póki nie zobaczę - nie uwierzę ;). Oczywiście poleci też na włosy.

Marka Venus w ogóle miała świetny pomysł z linią Twoja Receptura - można teraz wygodnie kupić półprodukty i bazy kosmetyczne w większości Rossmannów, bez konieczności zamawiania przez internet. Wielki plus!

Czy coś trafiło do Waszego koszyka z okazji tej "naturalnej" promocji? A może któryś z moich łupów szczególnie Was zainteresował? ;)

2+2 gratis w Rossmannie: zadbaj o swoją cerę! Ciekawe maseczki i kuracje ;)



Uff, moja składowa opowieść dzisiaj się kończy ;). Podrzuciłam Wam już listy żeli (KLIK), toników (KLIK), płynów micelarnych (KLIK), peelingów (KLIK), kremów (KLIK) i serum (KLIK), a dziś, na koniec, mam zestawienie maseczek i kuracji.

Rossmann promocja maj 2018 maseczki kuracje

Część maseczek i kuracji nie znalazła się w moim zestawieniu, bo... ich składów nie ma na stronie Rossmanna bądź też w przeszłości, mimo ładnego składu, nie zachwyciły mnie. Te produkty wyglądają jednak ciekawie:

Maski na tkaninie Selfie Project

Selfie Project Maska na tkaninie

Gliceryna, inulina, ekstrakty - całkiem nieźle to wygląda ;). Dodatkowo forma płatu jest obecnie naprawdę na topie ;).

Produkty Si Cura

Si Cura kosmetyki

Efekty liftingująco-odżywiające gwarantowane ;). Konkretne formuły o średniej długości składach, niewygórowana cena i żelowa formuła brzmią przekonująco ;).

Maseczki Lirene

Lirene maseczka

Mnogość wersji i formuł sprawia, że w zasadzie każdy znajdzie coś dla siebie. A i składy do tego zachęcają ;).

Maseczki Dermaglin

Dermaglin maseczka

Znam i lubię - glinkowe maseczki Dermaglin pojedynczo przewijają się czasami przez moją kosmetyczkę. Ładne, nastawione na naturalność składy i widoczne działanie to ich główne cechy ;).

Produkty MultiBiomask


MultiBiomask cechuje połączenie czasami dwóch totalnie różnych kosmetyków o świetnych, glinkowo-emolientowo-ekstraktowych składach. I to mi się właśnie podoba - np. oczyszczanie bardzo ładnie komponuje się z odżywianiem (nawet w formie dwóch maseczek). Nie wykluczam zakupu ;).

Produkty Efektima

Efektima kosmetyki

Od maseczek poprzez płatki pod oczy - wszystkie produkty Efektimy mają bogate, przemyślane składy i warte są zauważenia przy zakupach ;). 

Maseczki Bielenda

Bielenda maseczki

Bielenda to maska, która absolutnie przewodzi pod względem ilości rodzajów maseczek dostępnych w Rossmannie. Można dostać zawrotu głowy ;). Niemniej jednak wszystkie, w zależności od potrzeb skóry, mają fajne składy ;).

Płatki pod oczy: Perfecta, Prestige, Biotaniqe, Exclusive

Perfecta płatki pod oczy

Prestige płatki pod oczy

Biotaniqe płatki pod oczy

Exclusive płatki pod oczy

Składniki zawarte w płatkach pod oczy mają głównie walczyć z opuchlizną i cieniami, ale także dogłębnie odżywiać skórę delikatnych okolic oczu. Wybrane przeze mnie marki mają naprawdę świetne kompresy - a włożone przed aplikacją do lodówki zadziałają jeszcze lepiej ;).

Lecę po moje zakupy w końcu :D 



Okazja - Himalaya Herbals w Biedronce i do -40% na pielęgnację włosów w Hebe!



Moja wola silną jest... póki nie zwietrzy kosmetycznej promocji ;). Już od jutra (18.01.2018r.) w Hebe startuje akcja "do -40% na pielęgnację włosów" - skusicie się? ;). Mnie raczej będzie do tego przybytku nie po drodze - ale może to i lepiej xD.


Wczoraj pokusiłam Was nieco na FB i IG moim najnowszym nabytkiem. Wybrałam się do Biedronki po coś na ząb, a wróciłam z...


... zestawem kosmetyków Himalaya Herbals w zawrotnej cenie 10,45zł :D. W jego skład wchodzą:
  • Maseczka oczyszczająca Neem i Kurkuma
  • Żel oczyszczający Neem i Kurkuma
  • Mydełko Neem i Kurkuma
Cała seria ma właściwości oczyszczające - może się sprawdzić przy cerze skłonnej do zanieczyszczania oraz trądzikowej.



Z racji, że całe opakowanie jest zabudowane - przed podejściem do kasy radzę sprawdzić, czy wybrany przez Was box jest kompletny ;). Cena jest przezacna - już sama maska jest warta więcej :D.


Z produktami Himalaya Herbals miałam do czynienia w przeszłości (np. tonik stosowany na skórę głowy - zamiast do twarzy: KLIK!). Testowałam także żel z tego zestawu - nie zachwycił mnie szczególnie, ale kolejne opakowanie mogę zużyć do mycia ciała (a miałam do niego nie wracać... recenzja KLIK! ;)).


Maseczkę z Neem i Kurkumą wielbię już od dłuższego czasu i właśnie opieprzam się w myślach za to, że jeszcze jej nie zrecenzowałam. Muszę to jak najszybciej nadrobić ;).


Kaolinowo-bentonitowa baza wzbogacona w sporą ilość ekstraktów z Neem i kurkumy może się podobać ;). Wśród konserwantów znajdziemy parabeny, do których mam jednak przyjazny stosunek. Glikol propylenowy występuje tutaj w roli nawilżacza.


Nieco zarzuciłam stosowanie mydeł w pielęgnacji mojej cery - koniecznie muszę to zmienić i będę mieć ku temu okazję w trakcie testów tego mydełka ;). 


Tutaj przed zapachem znajdziemy jedynie dwa mydła, a interesujące ekstrakty z kurkumy, Neem i cytryny zostały dodane w niewielkich ilościach. Nie nastawiam się jednak źle - mydła niejeden raz już mnie pozytywnie zaskoczyły pomimo składowych wątpliwości ;). Warto także zaznaczyć, że jest to prawdziwe mydło - a nie tylko z nazwy ;). Więcej informacji na ten temat znajdziecie  TUTAJ.

Spodziewam się niestety, że tych zestawów nie znajdziecie we wszystkich Biedronkach, aczkolwiek w tej mojej było ich naprawdę sporo ;). Będziecie na niego polować?