SUNSU by Isana - koreańska pielęgnacja w marce własnej Rossmanna

Boom na koreańską pielęgnację trwa od dłuższego czasu. Po okresie konieczności zakupów w sieci coraz więcej drogerii stacjonarnych decyduje się na wprowadzenie azjatyckich kosmetyków na swoje półki. Ba, kolejne marki decydują się na wprowadzenie koreańskich inspiracji w swoje własne linie ;). Jedną z nich jest rossmannowska Isana, której linia SUNSU obiecuje efekt jak po stosowaniu znanych marek ze wschodu. 

Jak to u Isany bywa, dostaliśmy linię w ładnych opakowaniach i niskich cenach (15-25zł) składającą się z kremu do mycia twarzy, toniku i kremu. Co znajdziemy w ich wnętrzu?

SUNSU by Isana, Krem do mycia twarzy


Skład: Aqua, Glycerin, Palmitic Acid, Stearic Acid, Lauric Acid, Potassium Hydroxide, Myristic Acid, PEG-100 Stearate, Cera Alba, Cocamidopropyl Betaine, Parfum, Glyceryl Stearate, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Tocopheryl Acetate, Sodium Chloride, Caprylyl Glycol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Melaleuca Alternifolia Leaf Extract, Butylene Glycol, Butylphenyl Methylpropional, 1,2-Hexanediol, Disodium EDTA, Propanediol, Hydroxycitronellal, Geraniol, Polyquaterniu m-7, Illicium Verum Fruit Extract, Bambusa Vulgaris Extract, Centella Asiatica Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin.

Skład kremu do mycia twarzy naprawdę obiecuje delikatne mycie. Bazą składu jest nawilżająca gliceryna oraz kwasy tłuszczowe (w tym laurynowy), które w połączeniu z wodorotlenkiem potasu dają odpowiednie mydła. Do tego wosk pszczeli i odrobina betainy kokamidopropylowej tuż przed zapachem (który pojawia się już w drugiej linijce składu). Wśród śladowych dodatków znajdziemy ekstrakty z aloesu, drzewa herbacianego, anyżu, bambusa i wąkroty. Zawiera chlorek sodu (sól kuchenną) po zapachu w roli zagęstnika i pomimo niekontrowersyjnych konserwantów warto wykonać przy pierwszym użyciu domową próbę uczuleniową.

Plus za delikatniejszy skład myjący, aczkolwiek cery nie lubiące się z mydłami powinny zachować sporą dozę ostrożności ;). Zamierzam go zakupić przy najbliższej okazji, gdy moje obecne myjadło będzie dobijać dna. Lubię mydła - może się u mnie nieźle sprawdzić.

SUNSU by Isana, Tonik


Skład: Aqua, Methylpropanediol, PEG/ PPG-17/6 Copolymer, PEG-32, Hydroxyethyl Urea, 1,2-Hexanediol, Hydroxyacetophenone, Allantoin, Betaine, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Prunus Serrulata Flower Extract, Butylene Glycol, Disodium EDTA, Parfum, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Butylphenyl Methylpropional, Bambusa Vulgaris Extract, Hydroxycitronellal, Centella Asiatica Extract, Geraniol, Ethylhexylglycerin.

Ten tonik można śmiało zakwalifikować pod produkt nawilżający. Zestaw alkoholi polihydroksylowych (nawilżaczy-humektaktów) przełamany alantoiną, betainą, hialuronianem sodu modyfikowanym olejem rycynowym (modyfikacja ułatwia jego zmycie) i wzbogacony ekstraktami z aloesu, wiśni, bambusa i wąkroty może się podobać. I to nawet osobie, która woli płyny micelarne od toników (czyli np. mnie :D). 

Nie wykluczam zaopatrzenia się w niego - poza deklarowanym zastosowaniem chętnie nasączałabym nim maski bawełniane i stosowała w formie maseczkowego okładu. Ma potencjał na naprawdę niezłe działanie.

SUNSU by Isana, Krem na dzień


Skład: Aqua, Olus Oil, Dipentaerythrityl Hexa C5-9 Acid Esters, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycereth-26, Methylpropanediol, Stearyl Alcohol, Cera Alba, Limnanthes Alba Seed Oil, Polysorbate 60, Cetyl Alcohol, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cetearyl Alcohol, Polyacrylate-13, Isoamyl Laurate, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Polyisobutene, Allantoin, Parfum, Tocopheryl Acetate, Butylene Glycol, Ethylhexylglycerin, Caprylyl Glycol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Polysorbate 20, Disodium EDTA, Sorbitan Isostearate, Butylphenyl Methylpropional, Tropolone, Hydroxycitronellal, Geraniol, 1,2-Hexanediol, Bambusa Vulgaris Extract, Beta-Glucan, Centella Asiatica Extract, Sodium Hyaluronate. 

Emolientowa baza, której głównym składnikiem jest enigmatyczny "olej roślinny" wzbogacona została trójglicerydami (warto zwrócić na nie uwagę w przypadku cery skłonnej do niedoskonałości), woskiem pszczelim, olejem z rzeżuchy, alantoiną, witaminą E oraz ekstraktami z aloesu, bambusa i wąkroty. Niewielkie ilości nawilżaczy (hialuronian sodu, glikole) zamykają litanię składników wspólnie z konserwantami, zapachami i regulatorami pH. 

Krem z serii SENSU by Isana pociąga mnie jakoś najmniej, ale wynika to chyba z mojej utrwalonej niechęci do trójglicerydów - nawet pomimo tego, że obecnie (w mniejszych ilościach) nie wywołują u mnie wysypów zaskórników i innych niedoskonałości. Obiektywnie mówiąc - ma całkiem niezły skład, który ma szansę należycie odżywić i ochronić skórę przed czynnikami zewnętrznymi. Kojarzy mi się nawet z zimową pielęgnacją ;).

Jakie jest Wasze zdanie o kosmetykach koreańskich i w ogóle - azjatyckich? Może macie wśród nich swoje perełki?

2+2 gratis w Rossmannie: akcja regeneracja! Moje zakupy ;)

Taaa... znowu mnie poniosło ;). Wykorzystałam dwie Karty Klubu Rossmann (moją i męża xD) i przytargałam do domu 8 kosmetyków w ramach akcji 2+2 gratis na pielęgnację ciała, ust, paznokci, maseczki do twarzy i odżywki do włosów. Akcja trwa od wczoraj, a w moim Rossmannie dzisiaj asortymentowych pustek nie było ;). Listę polecanych przeze mnie kosmetyków oraz moich włosowych i twarzowo-ciałowych chciejstw wrzucałam Wam ostatnio. 


W zasadzie mój arsenał jest w 100% włosowy. Każdy w tych kosmetyków wyląduje na kudłach nawet jeśli nie jest do nich dedykowany :D. Skóra na szczęście też trochę dostanie ;). Wydałam odrobinę ponad 70zł, zaoszczędziłam drugie tyle - jestem zadowolona. Tylko jeden zakupiony przeze mnie kosmetyk nie pojawił się na moich wishlistach - przekonało mnie działanie deklarowane przez producenta :D. Całe moje zakupy prezentują się tak:


Trzy kremy do ciała, dwie odżywki i trzy maski do włosów, prawie wszystko w sporych objętościach - będzie czym dopieszczać włosy i ciało ;). Poza jednym kosmetykiem wszystkie są dla mnie nowościami - spodziewajcie się w przyszłości recenzji ;).

Maski Garnier Fructis Hair Food


Nie będę ukrywać - gdyby nie brak Macadamii w moim Rossmannie zapewne prezentowałabym Wam 4 maski z tej serii w moich łupach :D. Po wielkim zachwycie wersją z jagodami goji nabrałam ochoty na więcej Hair Food'ów ;). Nie wiem od której zacząć: Aloe  kusi mnie chyba najbardziej, ale z drugiej strony mam świetne doświadczenia z przeszłości z wszelkimi maskami bananowymi, a z trzeciej strony (:D) w papajowej, poza tytułowym ekstraktem owocowym, jest naprawdę sporo lubianej przeze mnie amli. Nie wiem, chyba zdam się na Wasze propozycje kolejności testowania albo wylosuję z zamkniętymi oczami :D.

Odżywki L'Oreal Elseve rozplątująca i O'Herbal z lnem


Odżywka O'Herbal z miętą dała u mnie tak dobre efekty, że bez większych wątpliwości zdecydowałam się na testy kolejnego mazidła z tej serii, tym razem z lnem. Emolientowy rdzeń składu w połączeniu z proteinami mlecznymi oraz ekstraktami z lnu i oliwek powinien się moim kudłom spodobać, ale jak będzie w praktyce - zobaczymy ;).

Odżywka rozplątująca Elseve to zakup kompulsywny. Moje włosy zrobiły się długie i czasami mam problemy z ich plątaniem w okolicach karku. Nie mam jakiś szczególnych nadziei na poprawę po tej odżywce, ale emolientowa baza z olejem rycynowym i proteinami roślinnymi daje nadzieję na przyjemne wygładzenie i blask. Sprawdzę te oczekiwania w praktyce ;).

Kremy do ciała Isana


Mam je wszystkie :D. Kakaowy znam jeszcze ze starego opakowania, babassu kusi mnie dzięki dobrym wspomnieniom związanym z nieodżałowaną odżywką z przeszłości (Isana Babassu), a różę... zabrałam nieco naiwnie ;). Nie wszystkie (niby) różane aromaty mi odpowiadają, ale mam nadzieję, że ten mnie nie zabije zapachem :D. Tak czy inaczej liczę, że te przyjemne składy poza fajnymi efektami na włosach nadal dobrze odżywią skórę mojego ciała przy jednoczesnym całkiem szybkim wchłanianiu ;). Chyba zacznę od tego różanego.

Zaopatrzyłyście się już w coś na tej promocji czy też omijacie ją? Pochwalcie się swoimi zestawami ;).

P.S. Zestawy kosmetyków Isana możecie zgarnąć na FB i IG, zapraszam ;).

Szampony Barwy (octowy i ryżowy) - włosowe nowości

Najszybciej zużywanym przeze mnie typem kosmetyku jest z całą pewnością szampon. Moje włosy, pomimo wszystkich swoich zalet, są trudne do domycia i łatwe do obciążenia, przez co nie oszczędzam na ilości stosowanych myjadeł. Moim ostatnim odkryciem jest micelarny szampon oczyszczający Nivea - właśnie dobijam do dna tego cuda. W związku z tym postanowiłam uzupełnić zapasy... dość nagle. W pobliskim sklepie typu "szmelc, mydło i powidło" trafiłam na sporą półkę z kosmetykami Barwy, a dwa szampony: octowy i ryżowy wybrały się ze mną do domu.


Z szamponami Barwy miałam przyjemność na różnych etapach pielęgnacji. W początkach stosowałam je raz na kilka kilka tygodni w roli "rypacza", a później, po odświeżeniu wyglądu opakowań, wydawało mi się, że ich moc myjąca spadła. Po pewnym czasie robiłam do nich podchody, ale przeszkadzało mi to, że prawie w każdej wersji są jakieś proteiny. Moje włosy są bardzo proteinolubne (nie udało mi się osiągnąć przeproteinowania), ale ciągłe stosowanie szamponu z proteinami mogłoby zaowocować nieoczekiwanymi, negatywnymi efektami ;). 

Z wybranych przeze mnie wersji jedna nie zawiera protein w ogóle, a druga tylko roślinne (ryżowe), które dużo słabiej oddziałują na moje kudły. Krzywdy mi na pewno nie zrobią, ale... czy zachwycą? ;)

Barwa Szampon Octowy


Skład:


SLES przełamany słabszymi detergentami i modyfikowaną lanoliną, a zaraz potem... sól kuchenna, która może nieprzyjemnie zaskoczyć wrażliwców. Całkiem wysoko w składzie znajduje się tytułowy ocet - dzięki temu mogę liczyć na prawdziwy efekt zakwaszający. Ekstrakty z moreli, brzoskwini i jabłoni na spółkę z biotyną, pantenolem, kwasami tłuszczowymi, witaminami A i E oraz bioflawonoidami uzupełniają ten skład. 

Zastosowane regulatory pH i konserwanty nie wzbudzają moich zastrzeżeń (nie robią mi krzywdy), ale wrażliwcom zwracam uwagę na dwa ostatnie konserwanty, którym często przypisuje się wywoływanie wzmożonego wypadania.

Liczę na naprawdę porządne domycie i pooctowy blask - niedługo rozpoczynam testy ;). I tak, wiem, przepłaciłam, ale łatwa dostępność wygrała z poszukiwaniami niższej ceny ;).

Barwa Szampon ryżowy


Skład:


Baza - absolutnie taka sama jak w octowym bracie, jedynie ekstrakty owocowe zostały wymienione na ekstrakt i proteiny ryżowe. Pojawia się także  glukonolakton i glukonian wapnia - innych zmian próżno szukać, a opis można śmiało skopiować z octowej wersji ;). 

Pomimo lekkiej nieufności do "nieprzeźroczystych" szamponów (które zwykle słabiej radzą sobie z domyciem moich włosów) zdecydowałam się na to cudo pod wpływem chwili. Liczę, że nie będę żałować, ale zawsze mogę go zużyć do prania lub mycia ciała... w ostateczności ;). 

Widziałam również sporo odżywek marki Barwa - macie z nimi jakieś doświadczenia? Jak się na nie zapatrujecie?

Perfecta i jej nowa seria Bird's Nest z kwasem sjalowym i aminokwasami

Moje zainteresowanie wszelkimi nowościami kosmetycznymi zapewne znacie, ale poza nim bardzo lubię również wyszukiwać niestandardowe składniki mazidłowych formulacji. Obecnie jad żmii, śluz ślimaka czy białko jaja kurzego na opakowaniu kosmetyku nikogo już nie dziwią, ale nadal istnieją surowce mniej popularne w kosmetyce. Do takich należą gniazda jadalne, tworzone przez ptaki z rodziny jerzykowatych ze... śliny. Właśnie ekstrakt z gniazd jadalnych jest motywem przewodnim nowej serii Perfecty Bird's Nest, która trafiła do mnie w paczce-niespodziance od Drogerii Rossmann. Co ciekawego znajdziemy w tej linii?


Perfecta Bird's Nest, Krem na dzień i na noc Rozświetlenie


Skład:


Miło jest patrzeć na poprawy składów kosmetyków wielu marek, w tym polskich ;). Dax Cosmetics (producent Perfecty) również śmiga w dobrą stronę. W emolientowej bazie (na którą składają się: trójglicerydy, masło shea, estry i alkohole tłuszczowe, olej sojowy) utopiono nawilżacze: glicerynę, glukozę, glukonian wapnia i glikol butylenowy. Do tego ekstrakty: z tytułowych gniazd jadalnych, cykorii i ryżu zaprawione lecytyną i filtrami przeciwsłonecznymi. Końcówka składu to spora litania substancji konserwujących (bez parabenów) oraz składników zapachowych - nie miałabym nic przeciwko, gdyby uległa skróceniu ;). Zawiera silikony i kopolimery, jednak nie są one głównymi składnikami, a z całą pewnością mają niezłe właściwości ochronne i wygładzające. Mogą działać komedogennie - ale nie muszą ;).

Krem zainteresował mnie najmniej, ale nie mogę odmówić mu całkiem bogatego składu i co najważniejsze - ochrony przeciwsłonecznej ;). Myślę, że znajdzie sporo zwolenników.

Perfecta Bird's Nest,  Serum na dzień i na noc


Skład: Aqua, Glycerin, Cetearyl Ethylhexanoate, Cichorium Intybus Root Oligosaccharides, Caesalpinia Spinosa Gum, Swiftlet Nest Extract, Biosaccharide Gum-4, Butylene Glycol, Lecithin, Ferulic Acid, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Soy Protein, Hydroxyethylcellulose, Glycine Soja Oil, C14-22 Alcohols, C12-20Alkyl Glucoside, Glucose, Sodium Polyacrylate, Disodium EDTA, Hydroxyacetophenone, Phenoxyethanol, Octadecyl Di-T-Butyl-4-Hydroxyhydrocinnamate, Sodium Benzoate, Gluconolactone, Calcium Gluconate, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Hydroxycitronellal, Citronellol, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Parfum.

To serum można śmiało zaliczyć do produktów nawilżających. Gliceryna, cykoria, ekstrakt z gniazd jadalnych, glikol butylenowy - oto baza dla tego produktu. Do tego kwas ferulowy, modyfikowane proteiny oraz olej sojowy, alkohole tłuszczowe, glukoza i glukonolakton. Szkoda, że ponownie mamy do czynienia ze srogim zestawem substancji konserwująco-zapachowych, które wrażliwców mogą uczulić. 

To serum wezmę na tapetę w najbliższym czasie - lekki produkt odżywczy na lato zawsze się przyda ;)

Perfecta Bird's Nest, Maska na tkaninie


Skład:


Tą maskę postawiłabym wśród produktów emolientowo-humektantowych: gliceryna, hialuronian sodu i glikol butylenowy odpowiadają za efekt nawilżający, a kopolimery i eter dikaprylowy - za natłuszczanie. Do tego znajdziemy w jej składzie ekstrakty; z tytułowych gniazd jadalnych, banana i wąkroty oraz proteiny sezamowe z lecytyną. Zestaw konserwująco - zapachowy także w niej występuje - a szkoda!

Przy najbliższej okazji do nałożenia maseczki zamierzam ją wykorzystać - nie spodziewam się jakiegoś wow-efektu po jednej aplikacji, ale mam nadzieję, że będzie niezłym czasoumilaczem z zadowalającym efektem odżywczo-nawilżającym na skórze. To chyba nie są duże wymagania, prawda? ;)

Seria Bird's Nest od Perfecty zapowiada się naprawdę dobrze, ale producent mógł jednak nieco ograniczyć liczbę dodatkowych substancji konserwujących i zapachowych. Wrażliwcom polecam wzmożoną ostrożność ;).

Jaki składnik kosmetyczny jest dla Was... egzotyczny? ;)


Twarzowe nowości w kosmetyczce - openbox z Triny.pl!

Zwykle dzięki współpracom blogowym poznaję całkowicie nowe dla mnie marki i sklepy. Ostatnio jednak poznałam, jak miło jest otrzymać propozycję od sklepu, w którym regularnie dokonuję zakupów kosmetycznych (głównie glinek i kosmetyków rosyjskich). Triny.pl to miejsce dobrze znane kosmetykomaniaczkom. Sklep ten wyspecjalizował się w kosmetykach naturalnych oraz zdrowej żywności - trzeba przyznać, że ma naprawdę imponujący asortyment. Nigdy nie miałam u nich problemów z zamówieniem, ba, zawsze (niezależnie od wartości paczki), znajdowałam w niej miły gratis (próbki czy krówki). Tym razem nie było inaczej ;)



Krówki i ekotorba były miłym dopełnieniem solidnie zapakowanych cudowności, które zdecydowałam się przetestować. Poszłam zdecydowanie w nowości - żadnego z tych produktów nie próbowałam wcześniej ;). Mój wybór to dwa produkty EO Laboratorie i maseczka Cafe Mimi.




Skład:


Cera tłusta i problematyczna to absolutnie świetny opis skóry mojej twarzy - stąd też wybór kosmetyków nie powinien Was zaskoczyć ;).

Przyjemnie jest patrzeć na kolejny produkt do mycia twarzy bazujący na delikatnych detergentach. Czekam z niecierpliwością, aż ten trend w większej skali obejmie kosmetyki do mycia ciała :D. Składniki myjące zostały uzupełnione o bogactwo ekstraktów, olejków eterycznych i hydrolatów roślinnych z: irysa, mięty, wrzosu i pomarańczy bergamotki. Do tego gliceryna (nawilżacz), guma ksantanowa dla zagęszczenia i substancje konserwujące z gatunku tych stosowanych do żywności. Jest naprawdę zacnie! Liczę na delikatne i skuteczne mycie z wyczuwalnym efektem odświeżającym dzięki mięcie :D.



Skład:


Gliceryna rozpuszczona w wodzie morskiej z ekstraktami z irysa, oczaru i lawendy wzbogacone łagodną substancją powierzchniowo czynną (skądinąd znaną z częstej obecności w płynach micelarnych) dopełniona konserwantami spożywczymi - ten skład również może się podobać ;). Produkt ten został przez producenta zakwalifikowany do toników, jednak nie zdziwię się jeśli jego działanie będzie bardzo zbliżone do płynów micelarnych - i na to liczę ;). Połączenie działania tonizującego z chociażby lekkim oczyszczeniem bardzo cenię w demakijażu i pielęgnacji.



Skład:


Już na początku INCI znajdziemy oba tytułowe składniki: glinkę zieloną i ekstrakt z owoców acai. Dalej pojawiają się: gliceryna (nawilżacz), olej z pestek moreli, tlenek cynku oraz witamina E. Dwa niekontrowersyjne konserwanty i kompozycja zapachowa dopełniają formulację. Szansa na efekt oczyszczający (detoksykujący) jak najbardziej jest, a jednocześnie można oczekiwać delikatnego odżywienia i nawilżenia cery. Jak dla mnie - połączenie miodzio :D.

Możecie się spodziewać recenzji tych produktów - może któryś z nich ciekawi Was szczególnie?

2+2 gratis na pielęgnację twarzy w Rossmannie: moje zakupy

O twarzowej promocji w Rossmannie nagadałam się sporo, by w końcu osobiście z niej skorzystać ;). Do 31 maja również i Wy możecie z niej skorzystać ;). Nie obyło się bez małego "oszustwa" z mojej strony, które może może usprawiedliwić jedynie fakt, że obok promocji na mazidła włosowe akcja twarzowa jest dla mnie najbardziej pociągająca ;).


 O moich typach możecie przeczytać poniżej:


Finalnie przytargałam ze sobą taki piękny zestaw:


Rabat jest oczywiście jednorazowy, więc teoretycznie zakupić można jedynie 4 produkty, ale mój mąż w geście dobrej woli także założył sobie Kartę Klubu Rossmann ;). Na zakupy wydałam niecałe 73zł - nie jest to mało, ale jak za 8 produktów chyba do przeżycia ;). Bez problemu można zauważyć mój (bardzo aktywny ostatnio) pociąg do maseczek do twarzy: kupiłam ich aż 5 i do tego jeszcze aktywator maseczkowy. Całość uzupełnił fluid nawilżający i pianka oczyszczająca. Co konkretnie wylądowało w moim koszyku?

Biotaniqe Węglowy peeling-żel-maska 3w1


Skład:


Marka Biotaniqe, w początkach swojej bytności w Rossmannie dość mocno przesadziła z marketingiem, o czym pisałam TUTAJ. Po tej akcji z domniemaną naturalnością nie zwracałam na tą markę szczególnie dużej uwagi, ale przy okazji stacjonarnej eksploracji drogerii ten multifunkcyjny kosmetyk węglowy wpadł mi w oko. 

Emolientowa baza (z dodatkiem oleju słonecznikowego) z drobinkami krzemionki odpowiedzialnymi za efekt peelingujący z gliceryną, węglem aktywnym, glinką kaolinową, alantoiną, papainą  i ekstraktem z rozmarynu robi całkiem pozytywne wrażenie. Niewielki dodatek etanolu i zastosowane konserwanty nie wzbudzają moich wątpliwości. Zamierzam stosować ren produkt głównie w formie maseczki, ale nie wykluczam testów peelingowo-żelowych ;).

Neutrogena Matująca maska pod prysznic


Skład:


Niby wiedziałam, że Neutrogena znacząco poprawiła składy swoich kosmetyków, ale o tych maskach usłyszałam dopiero dzięki Oldze. Po dokładnym sprawdzeniu składów w sieci te produkty od razu wylądowały na samym początku listy moich promocyjnych chciejstw. Musiałam wykonać mały tour po Rossmannach, ale udało mi się złapać obie. 

W wersji matującej, poza emolientowo-kaolinową bazą znajdziemy naprawdę zacną dawkę kwasu glikolowego oraz ekstrakty z cytryny i soi. Duża objętość, rozsądna cena, skład dający nadzieję na dobry efekt ;).

Neutrogena Skin Detox Maska oczyszczająca 2w1


Skład:


Glicerynowo-kaolinowo-bentonitowa baza ze sporą dawką kwasów: salicylowego i glikolowego przełamanych nawilżaczami. Z racji różnic składowych sądzę, że będzie mieć mocniejsze działanie od matującej siostry (z bazą emolientową) i być może faktycznie jakiś "detox" skóry się odbędzie. Będę meldować ;). Szczególnie ilość kwasu salicylowego napawa mnie optymizmem pod względem walki z zaskórnikami.

Isana Young Egg White Maska z białkiem jaja


Skład:


Po piance i peelingu z serii Isana Young Egg White nadszedł czas na testy maseczki z białkiem jaja ;). To maleństwo (ledwie 40ml) jest połączeniem gliceryny, emolientu tłuszczowego, glinki kaolinowej i oleju słonecznikowego z dodatkami pantenolu, witaminy A, kwasu mlekowego i tytułowego białka jaja. Daje nadzieję na efekt odżywczo-matujący, który ogólnie rzadko daje się osiągnąć. Pójdzie na pierwszy ogień (właśnie mam ją na licu :D), bo zużyję ją pewnie dość szybko ;). 

Isana Maska peelingująca z glinką i ekstraktem z alg


Skład:


Do zakupu słoiczka maski Isana przekonała mnie obietnica efektu peelingującego ;). Emolientowa baza (z olejem słonecznikowym) wzbogacona glinką kaolinową wzbogacona glinką marokańską, innymi nawilżaczami oraz ekstraktem z alg broni się nawet w obliczu obecności etanolu. Szkoda tylko, że z niewiadomych dla mnie powodów zawiera spory zestaw barwników. Po co? :(. Ten dodatek pewnie będzie miał wpływ na wybory wrażliwców, a w przypadku maseczki glinkowej nie ma żadnego sensu. Obiecuję sobie jednak po niej wiele ;).

Bielenda Uniwersalny aktywator do maseczek


Skład:


Skoro przytargałam ze sobą kontener maseczek to ten zakup nie dziwi ;). Albo inaczej - nieco dziwi, bo niedawno nawet nie wiedziałam o istnieniu tego typu cudów. A jest na co popatrzeć: hydrolat różany, gliceryna, glukonolakton, kwasy: laktobionowy i hialuronowy, pantenol, mleczan sodu, glukonian wapnia... . Prawdziwym, energetyczny shoot dla cery! Wystarczy rozpylić na skórze, wmasować, poczekać do wchłonięcia i zaaplikować ulubioną maseczkę. Pierwsze zastosowanie za mną właśnie :D.

Alterra Fluid nawilżający Oczar&Kwiat Lotosu


Skład:


Nawilżający fluid Alterry znajdował się na mojej kosmetycznej chciejliście od dawna, ale jakoś... zawsze znajdowało się coś z podobnej kategorii, co kusiło mnie jeszcze bardziej. Tym razem jednak się udało, i glicerynowo-olejowy fluid bogaty w całe może roślinnych ekstraktów i lecytynę wylądował w mojej kosmetyczce. Zastanawiam się, jak podziała na moją cerę spory dodatek etanolu, który Alterra stosuje w roli konserwantu. Pamiętam, że uwielbiałam kremy Alterry w początkach pielęgnacji i "wódeczka" nie robiła mi krzywdy - ciekawa jestem jak będzie po tych kilku latach przerwy. 

Soraya Plante Roślinna pianka myjąca do twarzy


Skład:


Nie mogło być inaczej - wiele zapowiadało, że przynajmniej jeden kosmetyk z serii Soraya Plante trafi do mojej łazienki. Padło na piankę myjącą, chociaż czekam, aż ta linia rozwinie się o kremy, maseczki i peelingi <3. Łagodne detergenty z dodatkiem gliceryny, glikolu butylenowego (nawilżacz) i glukonolaktonu oraz ekstraktów z: pomarańczy gorzkiej, szydlicy i alg dają naprawdę spójną, interesującą całość o bardzo ładnym składzie. Testy rozpoczynam na dniach, bo pianka Isany chyba się kończy ;).

Jestem bardzo zadowolona z moich zakupów w ramach Rossmannowej akcji, a Wy? Wybraliście się po coś? Pochwalcie się ;).

P.S. Mam dla Was również 4 zestawy kosmetyków Alterra do zgarnięcia w akcjach na FB i IG - zapraszam, zabawa trwa do północy!

Naturalne farbowanie siwych włosów - co nowego?

Zaczęłam mocniej zwracać uwagę na moje siwe włosy - to chyba objaw zbliżających się trzydziestych urodzin :D. Nie rażą mnie jakoś bardzo - mam tak nieokreślony kolor włosów, że na razie nie straszą nikogo, ale są dobrym motywatorem do regularnego, naturalnego farbowania Cassią. O tym zielsku już niejednokrotnie mogliście tutaj przeczytać:


Tym razem jednak, korzystając z fantastycznego zbiegu okoliczności (kupon -20% oraz bon upominkowy :D) odwiedziłam drogerię Pigment z zamiarem wypróbowania czegoś innego niż czysta Cassia. Po tej wizycie moje pudełeczko zawierające specyfiki do farbowania włosów wygląda tak:


Cassia pochodzi ze sklepu Pole Henny, natomiast pozostałe cuda to już nabytki świeże, "Pigmentowe" ;). 

Cassia (Pole Henny)


Przerzuciłam już chyba kontener tego ziółka w różnych kombinacjach i wariacjach. Nadaje moim włosom piękny, miodowy odcień i odrobinę je... przyciemnia ;). Pamiętajcie też, ze efekt po Cassii zależy od wyjściowego koloru włosów i nie ma ona właściwości rozjaśniających - dostarcza żółtego barwnika włosom. 

W wielu miejscach czytałam również, że hennowanie i cassiowanie osłabia skręt włosów kręconych i falowanych. Na swoim przykładzie uważam jednak, że jest to sprawa bardzo indywidualna - u mnie Cassia znakomicie podbija skręt i daje wrażenie grubszych włosów ;). W moich zapasach czekają dwa takie opakowania :D.

Co do moich pozostałych "farb ziołowych" - są to mieszanki Cassi z różnego rodzaju dodatkami. Początkowy plan zakupowy zakładał, że wrócę do domu z pełnowymiarowymi produktami Sattvy (jasny i ciemny blond), ale z uwagi na brak tego pierwszego musiałam zadowolić się próbką.

Sattva Naturalna ziołowa farba do włosów Jasny blond


Skład:


Jest to mieszanka dwóch rodzajów Cassi, rumianku, aksamitki, amli i neem. Piorunujących zmian na moich dość ciemnych włosach się nie spodziewam, ale chcę ocenić moc barwienia siwulców ;).

Sattva Naturalna ziołowa farba do włosów Ciemny blond


Skład:


Dwa rodzaje Cassi, henna, rumianek, aksamitka, amla, neem i kurkuma - po takim zestawie ziół chyba spodziewam się mocniejszego efektu kolorystycznego niż po jej jaśniejszej siostrze ;). Jak będzie w praktyce - zobaczymy.

Uczciwie muszę powiedzieć, że nie miałam w planie zakupu blondów Khadi. Większość z nich zawiera niestety indygo, które może sprawić sporo zielonych niespodzianek podczas chemicznego rozjaśniania i jest bardzo trudne do wypłukania (sposób na jego wypłukanie znajdziecie w tym poście). W obliczu braku mojej upatrzonej Sattvy zaczęłam jednak przeglądać produkty Khadi i... oto jest produkt bez indygo w składzie:

Khadi Naturalna farba do włosów Sunrise


Skład:


Cassia i henna - prostszej mieszanki już chyba nie dało się stworzyć, ale dla mnie to coś nowego ;). Ciekawi mnie tylko, czy dodatki henny sprawią, że na moich włosach pojawi się rudawy poblask - to byłaby kolejna odmiana :D.

Póki się da będę starała się trzymać naturalnych metod farbowania włosów, bo obawiam się wypadania po rozwiązaniach chemicznych :(. A jak farbowanie włosów wygląda u Was?