Odżywka-wcierka Konopie (Cannabis Seed) od Joanny - co w niej znajdziemy?

Posiadanie paczkomatu, oddziału poczty i kiosku Ruchu pod blokiem nieco mnie rozleniwiły jeśli chodzi o zakupy stacjonarne. W zasadzie chodzę tylko po "spożywkę", a wszystko pozostałe zamawiam przez Internet (duży w tym udział wykupienia pakietu Smart! na Allegro). Ostatnio jednak, w ramach przypadkowych odwiedzin w Rossmannie, zauważyłam nową wcierkę marki Joanna z linii Konopie. Z ciekawością obejrzałam skład - ostatnio mam większą fazę na pielęgnację kudeł ;). Wpisy o wpływie stresu na włosy, sprayu na porost i wypadanie włosów Anti Hair Lossodżywce koloryzującej Joanna Ultra Color czy jednej z masek Garnier Hair Food znajdziecie pod odpowiednimi zalinkowaniami ;).

Odżywka-wcierka Konopie (Cannabis Seed) Joanna

Pewne aplikacyjne wątpliwości wzbudza we mnie opakowanie - po raz pierwszy spotykam się z tego typu aplikatorem. Z innymi rozwiązaniami od Joanny się polubiłam (np. końcówką wcierki Joanna Rzepa), więc mam nadzieję, że i tutaj będzie nieźle. Wolałabym jednak zwykły atomizer - nie ukrywam. 

100ml tej wcierki kosztuje bez promocji 9,49zł, więc bardzo, bardzo zacnie. A i skład również niczego sobie - pomimo niskiej ceny!

Skład:

Odżywka-wcierka Konopie (Cannabis Seed) Joanna

Ta wcierka nie zawiera etanolu! Uraduje to pewnie wielu klientów zainteresowanych zakupem ;). Doceniam ten fakt pomimo tego, że akurat moja skóra głowy nie ma nic przeciwko alkoholowi etylowemu - ten promotor przejścia naskórkowego sprawdza się u mnie naprawdę dobrze, nie wywołując niepożądanych efektów ze strony skóry głowy.  

Zawiera natomiast modyfikowany miód, olej z aloesu i jeden z heksapeptydów znany z odżywek na porost rzęs - już na początku składu! Dalej również jest dobrze: tytułowy ekstrakt z konopii miesza się z ekstraktami z trzciny cukrowej, cytryny, jabłoni, herbaty i ekologicznym konserwantem z rzodkiewki. Oprócz składników ziołowych znajdziemy w nim również nawilżacze: niacynamid, alantoinę, pantenol, glicerynę czy betainę. Końcówka składu to substancje regulujące pH, konserwujące i zapachowe - wrażliwcy powinni pamiętać o ostrożności i wykonaniu domowej próby uczuleniowej ;). 

Poważnie rozważam zakup tego produktu i wcieranie w ramach ograniczenia jesiennego wypadania ;). A może już ją testowaliście i możecie powiedzieć o niej nieco więcej? Producent nie kłamie - można ją stosować również na długość włosów, ale z rozsądkiem - taka ilość ziół może po dłuższym czasie nieco podsuszyć kudły.

A może kogoś z Was zainteresowała? ;)

Dr Sante Anti Hair Loss, Spray stymulujący porost włosów - świetny produkt w niskiej cenie i... z najlepszym atomizerem!

Do kosmetyków firmy Elfa Pharm mam duży sentyment. To oni jako pierwsi postanowili wspomóc rozwój mojego bloga - i tak trwa to już 7,5 roku ;). Co pewien czas mam okazję testować ich nowości, i w taki sposób poznałam kilku swoich ulubieńców. Krem na powieki i pod oczy Atopy Tolerance, maski Dr Sante czy płyn micelarny Bishoyo to tylko pojedyncze przykłady kosmetyków Elfa Pharm, które zagościły na dłużej w mojej łazience. Tym razem miałam okazję gruntownie przetestować Spray stymulujący porost włosów z serii Anti Hair Loss.


Butla z atomizerem to rozwiązanie, które w przypadku wcierek szczególnie mi odpowiada - w inny sposób ciężko mi należycie dotrzeć do skóry głowy :D. To najwygodniejszy atomizer na świecie - dzięki rozwiązaniu rodem z płynów do szyb :D. Całość jest trwała, ładna i całkiem czytelna. 

150ml tego sprayu kosztuje... 10zł bez promocji, a obecnie na stronie producenta nawet 7,50zł!. Naprawdę tanio :D.

Skład:

Aqua, Hydrolyzed Lupine Seed Extract, Lepidium Meyenii Root Extract, Polysorbate 20, Cetrimonium Chloride, Arginine, Acetyl Tyrosine, PEG-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine HCL, Polyquaternium-11, Citrulline, Hydrolyzed Soy Protein, Glucosamine HCL, Arctium Majus Root Extract, Panax Ginseng Root Extract, Biotin, Parfum, Propanediol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Sodium Benzoate, Lactic Acid, Phenoxyethanol, Disodium Succinate, Benzoic Acid, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool

Bazą dla tego produktu są ekstrakty z łubinu, łopianu, żeń-szenia i pieprzycy peruwiańskiej wzbogacone aminokwasami: argininą, modyfikowaną tyrozyną, cytruliną i ornityną. Do tego zawiera: pantotenian wapnia, glukonian cynku, niacynamid, glukozaminę, biotynę oraz hydrolizowane proteiny sojowe. Koniec składu to regulatory pH, kompozycja zapachowa oraz konserwanty. W drugiej linijce znajduje się modyfikowany silikon - łatwy do zmycia. 

Już sam skład daje spore nadzieje na naprawdę zacny efekt porostowy i przeciw wypadaniu włosów. Nawet do silikonu nie mam uwag - wiele zacnych wcierek zawiera podobny składnik kondycjonujący, by aplikacja nie wywoływała miliona "antenek" przy skórze głowy. 

Bezbarwny płyn o kwiatowym, dość intensywnym zapachu pozostawia delikatne uczucie lepkości. 

Wcierkę, jak każdy inny produkt tego typu, wcieram tylko przed myciem włosów (czyli co 2-3 dni), na 15-60 minut przed nim. Cóż mogę powiedzieć - wypada mi naprawdę minimalna ilość włosów (przy myciu prawie nie ma czego wyciągać z odpływu, a nie czeszę włosów), a kucyk rokuje na dalsze zwiększenie obwodu, bo z bejbików mogę sobie drugą fryzurę zrobić :D. Oczywiście, zmniejszenie wypadania to nie tylko jego zasługa ( o głównym motorze zagęszczenia mojej czupryny napiszę Wam niedługo), ale pozytywna skala tego zjawiska na pewno została przez niego zwiększona. Długość włosów również bardzo dobrze reaguje na niego - po kilkukrotnej aplikacji przed myciem miałam naprawdę megaloki, ale moje włosy lubią bomby proteinowe tego typu. Skóra głowy nie zareagowała na ten spray w żaden negatywny sposób, jednak przed pierwszą aplikacją warto wykonać domową próbę uczuleniową.

Szczerze polecam testy, szczególnie przy tym połączeniu ceny i działania! A jaka jest Wasza ulubiona wcierka?

Dr Sante, Seria Anti Hair Loss - analiza składów produktów przeciw wypadaniu włosów



Witam po sporej przerwie spowodowanej moim zamążpójściem ;). Na kilka słów na temat tych cudownych dni pewnie Wam jeszcze napiszę, ale dzisiaj wróćmy do kosmetyki ;). Już przed przerwą na Instagramie zapowiedziałam analizy składów serii Anti Hair Loss z linii Dr Sante, z którą się nie wyrobiłam :D. Dwa kosmetyki (maskę i spray) przytargałam już nawet do domu:


Przez chwilę myślałam, że jest ona następcą serii Intensive Hair Therapy również od Elfa Pharm, ale jednak nie - to nowe produkty ;).

Szampon stymulujący wzrost włosów


Skład: Aqua, Ammonium Lauryl Sulphate, Sodium Lauryl Glucose Carboxylate, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Arginine, Acetyl Tyrosine, PEG-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine HCL, Polyquaternium-11, Citrulline, Hydrolyzed Soy Protein, Glucosamine HCL, Arctium Majus Root Extract, Panax Ginseng Root Extract, Biotin, Hydrolyzed Lupine Seed Extract, Lepidium Meyenii Root Extract, Dicaprylyl Ether, Lauryl Alcohol, Lauryl Lactate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Parfum, Propanediol, Sodium Benzoate, Citric Acid, Sorbic Acid, Sodium Сhloride, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Benzoic Acid, Phenoxyethanol, Disodium Succinate, Butylphenyl Methylpropional

Mocny detergent siarczanowy otwiera litanię składników w otoczeniu łagodniejszych, amfoterycznych i niejonowych braci. Bardzo wysoko w składzie znajdziemy aminokwasy (arginina, modyfikowana tyrozyna, ornityna, cytrulina) i proteiny sojowe, pantotenian wapnia, glukonian cynku, niacynamid, biotynę i glukozaminę. Dobroci uzupełniają ekstrakty z łopianu, żeń-szenia, łubinu i pieprzycy. Zawiera modyfikowany silikon dość wysoko w składzie, a jego koniec uzupełniają substancje zapachowe, regulujące pH i konserwujące, których jest naprawdę sporo.

Mocne detergenty mogą odstraszyć niejednego, ale nie można mu odmówić również bogatego w substancje odpowiedzialne za porost składu. Mimo tego, że sam szampon rzadko kiedy pomaga na wypadanie - ten naprawdę ma szanse dać efekt ;).

Maska stymulująca wzrost włosów
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cocos Nucifera Oil, Behenamidopropyl Dimethylamine, Dipalmitoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Ceteareth-20, Arginine, Acetyl Tyrosine, PEG-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine HCL, Polyquaternium-11, Citrulline, Hydrolyzed Soy Protein, Glucosamine HCL, Arctium Majus Root Extract, Panax Ginseng Root Extract, Biotin, Hydrolyzed Lupine Seed Extract, Lepidium Meyenii Root Extract, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Parfum, Propanediol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Sodium Benzoate, Lactic Acid, Benzoic Acid, Phenoxyethanol, Disodium Succinate.

Emolientowa baza z dużym dodatkiem oleju kokosowego, wzbogacona podobnym zestawem aminokwasów, protein, witamin i ekstraktów roślinnych jak w szamponie uzupełniona o olej Sacha Inchi (skarb Inków ;)). Całkiem nieźle zbilansowany produkt emolientowo-proteinowy o sporym potencjale. Zamierzam zastosować ją na skórę głowy ;). Zawiera modyfikowany silikon.

Spray stymulujący wzrost włosów


Skład: Aqua, Hydrolyzed Lupine Seed Extract, Lepidium Meyenii Root Extract, Polysorbate 20, Cetrimonium Chloride, Arginine, Acetyl Tyrosine, PEG-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine HCL, Polyquaternium-11, Citrulline, Hydrolyzed Soy Protein, Glucosamine HCL, Arctium Majus Root Extract, Panax Ginseng Root Extract, Biotin, Parfum, Propanediol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Sodium Benzoate, Lactic Acid, Phenoxyethanol, Disodium Succinate, Benzoic Acid, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool.

Śmiało można powiedzieć, że każdy z produktów Dr Sante Anti Loss ma praktycznie ten sam zestaw składników dobrze rokujących na porost ;). Tutaj na czoło wysuwa się ekstrakt z łubinu, a całość ma płynną konsystencję. Będę wcierać przed myciem namiętnie :D.

Balsam stymulujący wzrost włosów


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Dipalmitoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Ceteareth-20, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Palmitate, Arginine, Acetyl Tyrosine, PEG-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine HCL, Polyquaternium-11, Citrulline, Hydrolyzed Soy Protein, Glucosamine HCL, Arctium Majus Root Extract, Panax Ginseng Root Extract, Biotin, Hydrolyzed Lupine Seed Extract, Lepidium Meyenii Root Extract, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Parfum, Propanediol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Benzoic Acid, Phenoxyethanol, Disodium Succinate.

Z racji ilości zastosowanych kondycjonerów i emulgatorów balsam prawdopodobnie będzie miał rzadszą konsystencję od maski z tej samej serii, przez co może być łatwiejszy do wcierania w skórę głowy ;). Zestaw dobroci analogiczny jak u poprzedników zapowiada dobrze ;).

Olejek stymulujący wzrost włosów


Skład: Helianthus Annuus Seed Oil, Arctium Lappa Root Extract, Persea Gratissima Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Parfum, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Citronellol, Eugenol, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone

Oleje: słonecznikowy, awokado i Sacha Inchi wraz z ekstraktem z łopianu oraz witaminami A, C i E i dodatkami zapachowo-konserwującymi może podobać się zarówno do wcierania w skórę głowy jak i do nakładania na długość włosów. Jeśli spray i maska sprawdzą się zadowalająco - sięgnę i po niego ;).

Zamierzam w najbliższym czasie wybrać się do fryzjera, więc obserwacja porostu po tych specyfikach będzie tym łatwiejsza ;).

Jaki środek szczególnie dobrze sprawdził się u Was na porost włosów?

Xpel, Tea Tree Moisturising Conditioner - mało znana (porostowa) ciekawostka z Allegro



Nic mnie chyba tak kosmetycznie nie irytuje, jak brak dostępnego w sieci składu ;). W czasie zakupów internetowych często przeglądam całą ofertę sprzedawcy i czasami coś wpada mi szczególnie w oko. Powody są różne - opakowanie, nazwa, domniemany (po nazwie) zapach, cena... Zawsze jednak chcę najpierw wiedzieć, co jest w środku zanim wydam złote monety. Jeśli jednak, pomimo szeroko zakrojonych poszukiwań, nie mogę znaleźć składu, to (przy niskiej cenie) decyduję się na zakup. Tak trafiła do mnie odżywka Tea Tree Moisturising Conditioner - prosto z Allegro.

Tea Tree Moisturising Conditioner skład

Tuba może nie jest rozwiązaniem idealnym (po prostu ten rodzaj opakowania lubię najmniej :P), ale przy dobrze dobranym otworze da się wygodnie korzystać z kosmetyku. Zieleń budzi zaufanie, a minimalizm opakowania zapewnia czytelność. Całość jest trwała i estetyczna. 

Obecnie proście znaleźć ją w wersji "zabutelkowanej), gdzie 400ml kosztuje 5-10zł, więc bardzo korzystnie. Dostępność - głównie sklepy internetowe.

Skład:

Tea Tree Moisturising Conditioner skład

Składowo - absolutnie nic powalającego. Emolienty, spore ilości filmformerów i olejki z drzewa herbacianego oraz miętowy w ilościach niewielkich. Skład jest krótki, jednak zawiera konserwant (DMDM Hydantoina - przed stosowaniem polecam domową próbę uczuleniową) oraz dwa barwniki - wrażliwcom polecam dużą ostrożność. Można ją zakwalifikować do produktów emolientowych.

Spodziewałam się aromatu drzewa herbacianego, i tutaj się zawiodłam - odżywka ma miętowy zapach ;). W pakiecie dostajemy też kremowo-żelową konsystencję i nieco zielony kolor.

Producent poleca stosowanie tej odżywki zarówno na długość włosów jak i na skórę głowy. Zanim się jednak przełamałam do wcierania jej w skalp (jak pewnie wiecie bardzo się pietram przed odżywkami na skalpie xD) przetestowałam ją gruntownie na moich niskoporowatych lokach. I powiem tak - skład nie powala, ale efekt już tak, szczególnie zimą :D. Po tej odżywce moje włosy dobrze znoszą nawet kontakt z kapturem, a nie jest to częste ;). Mięsiste, grube i błyszczące loki są po niej pewne, a do tego łatwo się spłukuje bez przyklapu. Próbowałam jej nawet w roli stylizatora (czyli de facto produktu bez spłukiwania) - też sprawdziła się świetnie, jednak podana w taki sposób skraca świeżość włosów.

Po jakimś miesiącu stosowania zdecydowałam się na jej wcieranie na 30-60minut przed myciem w skórę głowy i... to był strzał w dziesiątkę! Oczywiście, chłodzi nieco czerep, ale nie są to arktyczne mrozy, raczej przyjemny chłodek ;). Osiągam dzięki niej świeżość włosów 3 do nawet 4 dni, co w zimie (przy grzejnikach i kapturze) wynik nie do podrobienia. Wysyp bejbików też się pojawił - bo jakimś miesiącu wcierania ;). Włosy rosną też znacznie szybciej, sądzę, że o jakiś 1-1,5cm miesięcznie - nie prowadzę jednak dokładnej, włosowej geodezji ;). Włosowy kocur w odpływie też jest o jakieś 30% mniejszy, co raduje mnie chyba najbardziej, bo jeśli moje kudły mają jakąś bolączkę, to na pewno jest nią mizerna gęstość.

Z całą pewnością nie jest to produkt uniwersalny - część z Was, że względu na skład (a głownie - konserwant i barwniki) nie będzie mogła jej stosować w obawie przed reakcjami alergicznymi. Myślę jednak, że przy bezproblemowej skórze głowy można się pokusić o testy zarówno na długości, jak i w wersji wcierkowej.

Ustawiam ją pomiędzy moimi najefektywniejszymi porosto-boosterami :D. Chętnie jednak posłucham o Waszych porostowych hitach, szczególnie takich dających milion bejbików ;).

2+2 gratis na pielęgnację włosów w Rossmannie: moje łupy ;)



No i stało się - poczyniłam zakupy w ramach promocji 2+2 gratis na produkty włosowe w Rossmannie ;). Możecie wziąć w niej udział do 19 marca (więcej informacji TUTAJ), a poniżej znajdziecie zestawienia interesujących produktów (wg mnie), które można na niej zakupić:



Wykorzystałam zarówno swoją kartę, jak i mojego M. Nie obyło się jednak bez komplikacji - po złożeniu zamówienia internetowego (na kartę M.) okazało się, że brakuje jednego produktu i musiałam powtórzyć operację, wybierając odbiór w innym Rossmannie ;). Przytargałam ze sobą 8 produktów, za które zapłaciłam dokładnie 45,66zł. Dumna z siebie nie jestem, ale chyba każdemu należą się małe przyjemności :D. Nawet, jeśli skutkują zawaleniem łazienki kosmetycznym dobrem xD.

Moje łupy prezentują się następująco - może kogoś zainspirują ;)


Jak widać byłam dość monotematyczna: na czoło wysunęły się produkty marek własnych Rossmanna: Alterry oraz Isany, a całość dopełniła trójeczka od Farmony z linii Radical.

Isana Professional, Intensywna kuracja do włosów suchych i zniszczonych Oil Care


Skład:


Następca Isanowskiej kuracji do włosów z olejkiem arganowym, którą niedawno recenzowałam TUTAJ. W porównaniu do pierwowzoru ma dodany alkohol benzylowy na przedostatnim miejscu w składzie. Już otrzymuję od Was informacje, że niczym nie różni się w działaniu od wersji w tubce. Po więcej informacji o składzie i efektach działania zapraszam do TEGO posta.

Isana Professional, Maska nawilżająca do włosów 13w1


Skład:


Ciekawy produkt o dość fajnie zbilansowanym składzie - przynajmniej na papierze ;). Emolienty syntetyczne (estry i alkohole tłuszczowe) uzupełnione olejem z pestek moreli oraz nawilżaczami (np. pantenolem, glikolem propylenowym i gliceryną), ekstraktem ze stokrotki i keratyną hydrolizowaną faktycznie tworzą kosmetyk wielozadaniowy. Uważam jednak, że z tym "13w1" to producenta nieco poniosło ;). Niemniej jednak z ciekawością przetestuję.

Isana Professional, Ekspresowa kuracja nawilżająca do włosów w sprayu


Skład:


Wprawdzie skład zaczyna się od silikonu, ale potem jest już tylko lepiej: oleje: arganowy, z pestek moreli i babassu wzbogacone pantenolem oraz proteinami pszenicy spowodowały, że trafiła do mojego koszyka. Zamierzam stosować przed myciem, ale pewnie zdecyduję się również na aplikację po myciu ;). Moje coraz dłuższe kudły mogą zacząć wymagać jakiegoś zabezpieczania po myciu xD.

Alterra, Szampon dodający objętości Bio Papaja i Bio Bambus


Skład:


Już raz go kupiłam stosunkowo niedawno, ale na jednym z wyjazdów zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach i nie użyłam go ani razu xD. Mam nadzieję, że SCS domyje moje włosy, a dobroci w składzie (głównie ekstrakty) oraz pochodna gumy guar nie obciążą mi w zastępstwie włosów ;). Odrobina etanolu pod koniec składu krzywdy mi nie zrobi ;).

Alterra, Maska do włosów suchych i zniszczonych


Skład:


Jak postanowiłam - tak zrobiłam ;). W najbliższym czasie odświeżę sobie działanie kultowej maski Alterry na moich włosach. Pomimo sporego dodatku etanolu na początku składu liczę, że zestaw naturalnych emolientów i humektantów dodany do niego sprawi, że jego wysuszający wpływ będzie totalnie nieodczuwalny ;).


Skład:


Odświeżenie wyglądu opakowań linii Radical przez Farmonę przekonało mnie do zakupu ich szamponu. Wprawdzie z jedną z wersji zakupionych w Biedronce wspomnienia mam dość dziwne (więcej TUTAJ), to skład tego egzemplarza nastawia mnie pozytywnie: mocne detergenty obiecują porządne mycie, a ekstrakt ze skrzypu polnego wzmocniony argininą może faktycznie zadziała wzmacniająco. Zobaczymy ;).

Radical, Mgiełka wzmacniająca do włosów osłabionych i wypadających


Skład:


Kupiłam głównie z myślą o wcieraniu w skórę głowy, ale warto zauważyć, że mgiełka ta nie zawiera etanolu, więc i na długość może się nadać ;). Myślę, że z tego powodu znajdzie się w kręgu zainteresowania wielu z Was ;). Zawiera ekstrakt ze skrzypu, keratynę, argininę, pantenol i inulinę - piękny zestaw dobroci ;). Radicala Med dobrze wspominam (więcej TUTAJ), więc może i ta mgiełka się nieźle sprawdzi.

Radical, Serum wzmacniająco-regenerujące do włosów osłabionych i wypadających


Skład:


Kolejne mazidło, którym zamierzam pieczołowicie traktować skórę mojej głowy. Zobaczymy, ile zapuszczania jeszcze zniosę xD. Olej rycynowy, skrzyp, pantenol, arginina, inulina - taki zestaw, zanurzony w emolientowej bazie, może zdziałać porostowe cuda. Nie ma również przeciwwskazań w stosowaniu na długość włosów ;).

Ode mnie to tyle (a raczej - aż tyle xD). Pochwalcie się swoimi zakupami i koniecznie dajcie znać, czy coś z moich wpadło Wam w oko ;).

P.S. Na fanpage nadal trwa konkurs, w którym możecie zgarnąć zestaw kosmetyków ;)

Podsumowanie: 10 najpopularniejszych postów ever!



Końcówka starego roku i początek nowego to czas podsumowań i przemyśleń. Omówieniem 2017 roku na blogu uraczę Was kiedy indziej, bo na dziś zaplanowałam coś, co wykonałam w zasadzie z własnej ciekawości - ranking 15 najpopularniejszych postów na tym blogu od początku jego istnienia ;). Przeglądając statystyki sama zaliczyłam kilka zaskoczeń. Oto i one, wraz z odpowiednimi linkami do nich ;).

Miejsce 15: 



Tekst, który może pomóc opanować problem z włosami farbowanymi henną bądź innymi mieszankami z dodatkiem indygo (nieudany kolor, zielony glon na włosach i tym odobne). Nie powstałby bez pomocy nieocenionej Katarzyny, która wystąpiła w roli królika doświadczalnego, testującego na sobie moje pomysły ;).

Miejsce 14:


Moja opinia na temat tej metody przyspieszania porostu nie jest pochlebna, jednak każdy ma swój rozum, więc decyduje w zależności od bilansu plusów i minusów. Istnieje sporo równie skutecznych i bezpieczniejszych dla skóry i cebulek włosowych metod.

Miejsce 13:


Kosmetyczna historia o nieco zabawnej kanwie - producent omawianych środków chwali się raportem ich skuteczności, który w zasadzie świadczy o czymś zgoła przeciwnym ;). Pomimo szytego grubymi nićmi marketingu muszę sprawiedliwie napisać, że kosmetyki te mają swoich zwolenników.

Miejsce 12:


Ile użytkowniczek lakierów tyle pomysłów na ratowanie ulubionego odcienia, jednak w wielu przypadkach ratunek równy jest zagładzie ;). Wystarczy natomiast niewielka ilość takiego, organicznego rozpuszczalnika, by rozwiązać problem ;).

Miejsce 11:



Mogę już uchylić rąbka tajemnicy - tematy włosowe i porostowe będą królowały w tym zestawieniu ;). Domowa wcierka z wierzbownicy znalazła swoich zwolenników - nie pachnie tak intensywnie jak kozieradka, a może zadziałać równie zadowalająco.

Miejsce 10: 



Do kwasu migdałowego mam spory sentyment - był pierwszym, którego używałam. I chociaż, ze względu na trudności w przygotowaniu roztworu, poszedł w odstawkę na rzecz mlekowego - nadal polecam go w początkach przygody z kwasami ;).

Miejsce 9:



Kozieradka zrobiła przeze mnie niesamowitą furorę w roli przyspieszacza porostu i środka zmniejszającego wypadanie włosów, jednak równie dobrze sprawdza się w walce ze zmianami trądzikowymi (szczególnie typu hormonalnego). Byle tylko znieść zapach rosołku ;).

Miejsce 8:


Oczywiście, że tak! Nie jest konieczne kupowanie nierafinowanych "olei z mandragory" za miliony złotych monet, by spróbować olejowania włosów. Zwykłe oleje, takie jak słonecznikowy, rzepakowy czy inny "Kujawski" mogą się sprawdzić równie dobrze bądź nawet lepiej - włosy potrafią mieć naprawdę nieoczekiwane preferencje pielęgnacyjne ;).

Miejsce 7:


Mogłabym napisać - ile osób tyle przyczyn. Wpis jednak grupuje te najważniejsze i najczęściej spotykane, na które zwykle nawet nie zwróciliśmy uwagi w ferworze codziennego życia. Niektóre są całkiem proste do wyeliminowania ;).

Miejsce 6:


Abstrahując od mojego negatywnego stosunku do preparatów na rzęsy zawierających ten środek (na rynku można znaleźć kosmetyki skuteczne i bez niego) - warto rzucić okiem na komentarze. Niektóre naprawdę wywołują gęsią skórkę - nawet u mnie.

Miejsce 5:



Saw palmetto (palma sabałowa) znane jest od dawna w leczeniu wypadania włosów o podłożu androgenowym. Preparatów z tym ekstraktem na rynku jest sporo, jednak z ciekawości sporządziłam macerat na bazie kapsułek z tym składnikiem. Jak zadziałał? O tym w poście ;).

Miejsce 4: 



Biotebal to niezwykle popularna marka, głównie dzięki preparatowi doustnemu z końską dawką biotyny. Poszerzenie asortymentu o kosmetyki wywołało spore zainteresowanie, jednak u mnie nie dały efektu "wow".

Miejsce 3:


Któż nie sprawdził na sobie włosowego, porostowego rosołku ;). Przypadkiem wywołałam prawdziwy boom na to przyprawowe zielsko. Jak każdy środek ma swoich zwolenników i przeciwników, aczkolwiek przeważają ci pierwsi. Gdyby nie intensywny zapach byłaby wcierką idealną.

Miejsce 2:


Gdy sobie przypomnę ile spędziłam nad nim i nad spisem odżywek proteinowych to aż się zastanawiam... jak mi się chciało xD. Niemniej jednak oba wymagają aktualizacji, na którą pewnie niezbyt szybko będę miała czas.

Miejsce 1:



Pierwsze miejsce było dla mnie zaskakujące - temat drożdży i ich picia jest wszak przewałkowany w miliardzie różnych miejsc. Niezmiernie mi miło, że u mnie znajdujecie w tym temacie jeszcze jakieś nowości i ciekawe dopowiedzenia. Hm, może powinnam uczcić ten ranking kubkiem napoju drożdżowego? :D

Życzę Wam i sobie na Nowy Rok jak najwięcej takich wartych uwagi postów ;)

O'Herbal, Spray wzmacniający włosy z ekstraktem z korzenia tataraku- wcierka warta zainteresowania



Sukcesywnie testuję kolejne produkty marki O'Herbal produkowanej przez Elfa Pharm. Tym razem na świeczniku wylądował spray wzmacniający włosy, który otrzymałam w jednej z paczek w ramach współpracy. Myślę, że produkt ten może zainteresować niejednego i niejedną z Was ;).


Spray dostajemy w plastikowej butelce z atomizerem, który rozpyla "jak szatan" :D. Dzięki zielonemu zabarwieniu przeźroczyste opakowanie chroni w pewnym stopniu zawartość przed światłem. Plastik jest dość twardy, a etykiety nie rozpoczęły migracji pod wpływem wilgoci ;).

200ml spray'u kosztuje 12,99zł (cena regularna w sklepie producenta), jednak często bywa na promocjach za mniej niż 10zł (np. obecnie ;)).

Skład prezentuje się następująco:


Wygląda obiecująco ;). Bazą dla tego produktu są ekstrakty z tataraku, saw palmetto (palmy sabałowej) i łubinu wzbogacone hydrolizowanymi proteinami mlecznymi, niacynamidem (witamina B3) i gliceryną. Zawiera niewielką ilość etanolu (promotor przejścia naskórkowego, podobnie jak gliceryna - ułatwiają przenikanie substancji aktywnych) - naprawdę niewielką, bo składnik ten pojawia się w drugiej części składu. Może więc stanowić ciekawą alternatywę pomiędzy mocno etanolowymi wcierkami a tymi, które w ogóle go nie posiadają. Skład domykają regulatory pH, kompozycja zapachowa oraz konserwanty (bez parabenów).

Ładny skład w niewielkiej cenie to zawsze interesujące połączenie ;). 

Producent sugeruje rozprowadzanie produktu na całej długości włosów, jednak ja, z uwagi na wspomniany etanol oraz ilość ekstraktów ziołowy (możliwość przesuszenia) skupiłam się na jego skrupulatnym wcieraniu w skórę głowy. Robiłam to przed myciem (na około 0,5-2h przed), ponieważ aplikowanie wcierek po myciu zwykle skutkuje u mnie syndromem 3xP (przetłuszcz, przyklap, przyliż). 

Spray przyjemnie łagodzi skórę głowy, odrobinę przedłuża też świeżość włosów (co w okresie kapturowym jest u mnie ewenementem) z 2 do 3 dni. Nie zauważyłam także w czasie jego stosowania żadnych efektów ubocznych w postaci przesuszenia, swędzenia łuszczenia czy zmian skórnych. 

Niestety, dałam ciała i nie zmierzyłam żadnego pasemka kontrolnego przed kuracją (słaby ze mnie włosowy geodeta...), jednak gołym okiem widać, że zarosłam włosiem i muszę się wybrać do fryzjera xD. Sądzę, że przyspieszył u mnie przyrost włosów o około 1cm miesięcznie. Obecnie zaczynam trzeci miesiąc wcierania, w buteleczce zostało mi około 1/5 objętości produktu - jego wydajność jest więc całkiem niezła.

Bezdyskusyjnym efektem jego stosowania jest ograniczenie wypadania. Przed jego stosowaniem migracja moich włosów mieściła się w normie, czyli około stu sztukach dziennie. Jednak taka ilość, kumulowana co dwa dni w czasie mycia w sitku prysznica (włosów nie czeszę) dawała dość malowniczego, włosowego "kocura". Obecnie wyjmuję co najmniej o połowę włosów mniej, a efekt ten pojawił się po około trzech tygodniach stosowania. 

Uważam, ze to naprawdę udana wcierka pośrednia między produktami etanolowymi i bez-etanolowymi. 

A co Wy myślicie o tym spray'u i co sami obecnie wcieracie? ;)

Topowe tematy 2016 roku!



W blogowaniu jak w życiu - jeden lubi ogórki, a drugi organisty córki ;). Dlatego też dziś w ramach podsumowania mijającego roku przygotowałam dla Was zestawienie postów wartych przypomnienia w mojej opinii. Każdy z nich wymagał sporego nakładu pracy oraz poszukiwania informacji w różnych zakamarkach - mam nadzieję, że wyniesiecie z nich dla siebie coś ciekawego ;). Kolejność jest prawie - chronologiczna ;).


Porowatość włosów w statystykach

Dzięki mojemu testowi porowatości (możecie go w każdej chwili rozwiązać TUTAJ) tysiące z Was poznało swoją orientacyjną porowatość. Zebrane dane wykorzystałam do stworzenia statystycznego podsumowania porowatości włosów osób, które tutaj trafiają. Myślę, że powstało z tego całkiem ciekawe zestawienie, które w całości znajdziecie TUTAJ


Peeling skóry głowy - nieodzowny w pielęgnacji włosów?
Peeling skóry głowy - jak złuszczać naskórek mechanicznie?
Peeling skóry głowy: propozycje chemiczne i enzymatyczne

Trzy posty przybliżające tematykę peelingu skóry głowy - zabiegu przez jednych uważanego za nieodzowny, a przez innych (do których należę ja) polecany w konkretnych sytuacjach. By być bardziej obiektywną w tej kwestii zamierzam wykonać u siebie profesjonalny peeling trychologiczny - może zauważę różnicę ;).


Podstawy pielęgnacji skóry wrażliwej i atopowej

Coraz więcej z Was jest posiadaczami takich wymagających cer i skór. Mam nadzieję, że mój wpis pomoże Wam w ogarnięciu podstaw pielęgnacji tak, by dalsze działania tylko poprawiały efekt ;).

Esencja Andrea - dlaczego mi z nią nie po drodze?

Andrea była chyba jednym z najpopularniejszych środków na porost włosów w minionym roku. Byłam pytana o nią wielokrotnie i postanowiłam, że napiszę Wam dlaczego nie przetestuję jej na sobie ;).


Pielęgnacja twarzy wg Kascysko

W końcu udało mi się dokonać zbiorczego zestawienia moich pielęgnacyjnych pomysłów. Oczywiście - rotuję kosmetykami, ale sam zarys pozostaje bez zmian. Może kogoś z Was zainspiruje ;).



Wpływ czesania na puszenie włosów

Moment, w którym czeszemy nasze kłaczki może mieć niebagatelny wpływ na ich wygląd. Tutaj znajdziecie przykład - moje włosy bez czesania i z nim. Zapewne sporo z Was po przeczytaniu TEGO posta zastanowi się nad tym kiedy i czy w ogóle czesać włosy ;).


Wszystko o hennie Cassia - przygotowanie, aplikacja, efekty

Jedyna henna dająca niewielki efekt kolorystyczny, której głównym zadaniem jest odżywienie włosów. Wiele z Was ma ją na swojej wishliście - w podlinkowanym poście znajdziecie pomysły na jej stosowanie.


Przeszczep włosów - gdy wszystko inne zawodzi

Temat przeszczepu włosów jest traktowany dość po macoszemu. Zabieg jest bolesny, inwazyjny, ale jednocześnie często jest ostatnią alternatywą dla osób, których dotyczy problem łysienia. W takim miejscu jak mój blog nie mogło zabraknąć i tego tematu.


Kosmetyki naturalne - jak nie zostać oszukanym?

Naturalność jest trendy i bardzo dobrze się sprzedaje. Producenci bardzo często wykorzystują obecną modę na "eko" i "natural" - nawet wtedy, gdy ich kosmetyki nie mają nic wspólnego z tymi pojęciami. Warto skorzystać ze sporządzonego przeze mnie spisu-ściągi, by nie zostać oszukanym.

 Znaleźliście dla siebie coś ciekawego w tym zestawieniu? ;)

Włosy na niedzielę: O'Herbal i Alterra



Moje włosy mają ostatnio trochę ciężko. Mycie w biegu, spanie z mokrymi kudłami, trochę stresu i odrobinę mocniejsze niż zwykle sezonowe wypadanie. Kumulacja jak w Dużym Lotku ;). Wczoraj postanowiłam je jednak trochę dopieścić.


Nie opanowałam jeszcze w pełni mojego nowego telefonu, ale zdjęcia w miarę oddają rzeczywistość ;). Nadal błogosławię ostatnie cięcie (więcej o nim - KLIK!) - nawet przy spaniu w mokrych włosy układają się naprawdę zacnie, dzięki czemu nie straszę ludzi ;). Pierdzielnik jest trochę większy niż zwykle, odrobina puchu, ale... całość wygląda całkiem pozytywnie ;).


Bonus - dwa loki postanowiły żyć własnym życiem i odstawać od reszty "bo tak" :D. Zostały spacyfikowane wodą i ugniataniem ;).


Spray O'Herbal zamierzam testować w dalszym ciągu. Właśnie minął mi miesięczny okres przerwy we wcierkowaniu po Kaminomoto Hair Growth Accelerator II (recenzja - KLIK!), więc czas najwyższy na coś nowego ;). Jesienne wypadanie także ku temu motywuje.

Jak się miewają Wasze włosy? ;) Mam nadzieję, że sezonowe wypadanie Was omija :*.
loading...