Wpływ stresu na włosy - moja historia
Tak - pewnie czekaliście na produkt, suplement lub zioło na porost włosów o podobnie świetnym działaniu jak kozieradka, spray Anti Hair Loss, Kaminomoto, serum Radical czy wiele innych preparatów. Okazuje się jednak, że nie wszystko da się załatwić tego typu środkami, lekami czy suplementami. Czasami po prostu trzeba zacząć pracować nad sobą - jak się okazuje także dla swoich włosów.
Jestem nerwusem od zawsze - nie ma tutaj czego ukrywać. Jak już się zagotuję to ciężko jest mi się uspokoić, choć bardzo często tego po mnie nie widać. W gratisie od czasów podstawówki mam też nerwicę, która daje w zasadzie tylko objawy somatyczne: bóle żołądka, mdłości, problemy ze snem, nerwobóle w klatce piersiowej. Nigdy jednak nie zauważyłam z tego powodu wzmożonego wypadania kudeł (w zasadzie zaliczałam tylko typowe "sezonowe linienie", nie licząc epizodu z szamponem Babydream), ale chyba po prostu nie miałam z czym porównać grubości swojej kitki, bo jako dziecko nie interesowałam się włosami jakoś szczególnie. Nawet pokazywałam Wam w przeszłości moje mizerne owłosienie w tym oraz tym poście. Na szczęście mi się udało - moje kręciołki świetnie maskują mizerną gęstość.
Czy pracowałam nad swoją osobowością, nerwami i nerwicą? A pewnie! Bardzo dobry okres zaliczyłam w liceum, gdzie prawie nie miałam przykrych objawów, a i byłam ogólnie spokojniejsza. W tym okresie jednak namiętnie katowałam włosy prostowaniem i farbami Palette, więc z wiadomych względów nie zauważyłam włosowej poprawy. Potem było gorzej: studia, praca, dom, mieszkanie - ilość stresu tylko wzrastała, a wraz z nią ja czułam się gorzej.
Ponad rok temu mocno zmieniłam otoczenie (praca pozostała ta sama, więc tutaj poziomu stresu nie zmienię ;)), zaczęłam mocniej pracować nad sobą i swoim opanowaniem, co zaowocowało ustąpieniem mojej koleżanki ze szkolnej ławy. Tak sobie żyłam spokojnie, aż Blondynka zasugerowała mi w komentarzu, że włosy mi zgęstniały. Początkowo sądziłam, że jedynie ułożyły się dość fotogenicznie, ale przy okazji kupiłam gumkę do włosów (nadal nie używam :D). Jakie było moje zdziwienie, gdy przy dość mocnym ściśnięciu zobaczyłam 7cm, a po maksymalnym (gdy już zmarszczki na twarzy zaczęły mi się prostować :D) nie dało się zejść poniżej 6,5cm w obwodzie kucyka! Wiem - dla większości z Was to żaden wynik i żadna zmiana, ale dla mnie to jedno wielkie WOW!
Mam też spore nadzieje na jeszcze pewną poprawę, bo sporo bejbików ma 10-12cm i nie udało mi się ich złapać.
Stres, jak widać, potrafi sporo zmienić w naszym życiu i czuprynach, a jego wpływu nie zniweluje najlepsza pielęgnacja czy dieta. Warto o nim myśleć w swojej walce o zdrowe i piękne włosy ;).
Czy udało Wam się zagęścić włosy? Jeśli tak - to w jaki sposób? ;)
Ponad rok temu (w zasadzie to prawie półtora roku temu)
Moja objętość kucyka też nie jest imponująca, więc świetnie Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńNie przejmuję się nią jakoś, ale dodatkowe cm w obwodzie zawsze mile widziane ;)
UsuńU mnie stres też sieje spustoszenie na mojej głowie. A takim najgorszym okresem był czas przed obroną pracy magisterskiej ok 2-3 msc. (ostatnie gezmainy, oddawanie pracy, nagle okazało się ze mam się bronić sama z całego seminarium 1 terminie !nie polecam :D). Po szczęśliwej obronie udało mi się odregenerować ich objętość i stan wcieraniem kozieradki, olei i skoncentrowaniu się na peh-owej pielęgnacj :) Kozieradka jednak była nieoceniona, robiłam też maseczki na skórę głowy z kurkumy, jajka i olejku różanego :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie wpływ tego olejku różanego - możesz napisać coś więcej? ;)
UsuńW jaki sposób zaczęłaś pracować nad sobą w kontekście nerwicy i związanych z tym problemów z brzuchem? Pytam bo sama mam podobnie i jestem ciekawa w jaki sposób sobie pomoglaś :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Kasiu, że jednak mi się nie przewidziało :) fakt że pół cm wydaje się niewiele, ale gdy wyjściowa objętość jest tak mała to nawet taka wartość robi różnicę.
UsuńRównież chętnie się dowiem jak sobie poradziłaś, bo też jestem nerwusem
Większość włosomaniaczek skarży się na wypadanie jesienne, ja mam na odwrót i najwięcej włosów leci mi wiosną. Generalnie najwięcej gubię ich też zawsze po myciu, z tym że ja mam proste i czeszę wiele razy dziennie
:). Także niestety zawsze to co w ciągu roku mi się zagęści, tak gubię wiosną i znów są mierne ;p
Niedawno usunęłam konto google i będę się podpisywać jak powyżej :).
Wkurzało mnie ciągle czytanie o tym samym i to że blogi włosowe zmieniły się w dzieciowo-mieszkaniowe,
ogrom czasu jaki pochłaniało czytanie każdego wpisu ze śledzonych blogów oraz kupione recenzje, ciągle by się chciało kupować nowe niby super kosmetyki, a w gruncie rzeczy nikomu to nie potrzebne.
Bo i tak nie zdążę wypróbować wszystkich kosmetyków świata, mam tylko jedno życie a ich jest za dużo :).
Z jednej strony było lepiej gdy nie znałam blogosfery, nie wiedziało się i nie myślało o rzekomych "must have", nie traciło się tyle czasu. A z drugiej, na Twojego bloga też bym wtedy nie trafiła :)
W dodatku jak obserwowałam ok. 10 blogów, tak teraz zaglądam tylko na 3-4, w tym Twój. Reszty już nawet nie pamiętam.
Może przez brak konta google i co za tym idzie bycia obserwatorem nie będę już mogła uczestniczyć w konkursach, ale życie jest łatwiejsze :)
Passifloro, wyeliminowałam wszystko co mnie stresowało (oczywiście z rzeczy możliwych do wywalenia :D), a w pozostałych zaczęłam powstrzymywać "eskalację", czyli skupienie się na czynniku wywołującym objawy. Teraz mam już samokontrolę i potrafię się wyciszyć, na początku robiłam coś dla siebie, od oglądania odmóżdżających filmików poprzez spacery, wcześniejsze wstawanie by zdążyć się opanować i tak dalej.
UsuńBlondynko, sama mam zwiększoną migrację i wiosną i jesienią ;)
UsuńWielokrotnie próbowałam zagęścić swoje cieniutkie włosy, jeszcze mi się nie udało.
OdpowiedzUsuńIch ilość zawsze była taka sama?
UsuńZ perspektywy czasu dopiero widzimy jakimi głupotami się przejmujemy :P Warto czasem pomyśleć czy o sytuacji, która w danym momencie jest dla nas końcem świata, będziemy pamiętać za 10 lat :P W 90% przypadków odpowiedź brzmi "nie" :P
OdpowiedzUsuńNiestety przy nerwicy (przynajmniej mojej xD), gdybym jej nie przepracowała, to, co stresowało mnie 10 lat temu dzisiaj działałoby tak samo.
UsuńPrzedstawiłaś bardzo dobry, ale też rzadko spotykany punkt widzenia na tę kwestię w sensie takim, że mało która osoba patrzy na swoje włosy pod tym kątem. Łatwiej jest od razu coś kupić na ten problem niż zastanawiać się nad jego przyczyną od środka.
OdpowiedzUsuńTyle, że często różnego rodzaju środki nie dają tak dobrych efektów jak walka z przyczyną problemu.
UsuńTaak, stres to morderca :( Mi kilka lat temu z 11 cm w obwodzie kucyka, zostało 6.. Pomogła zmiana otoczenia, kilka rozwiązanych spraw, herbatki ziołowe, biotebal, wcierki (gł. Babuszka Agafia). Teraz, po 4 latach, mam połowę włosów o długości do połowy pleców, a drugą połowę o długości do brody. Jeszcze trochę to potrwa zanim włosy będą w miarę ok - wiem, że już nigdy nie będą tak gęste jak dawniej, ale najważniejsze, że widać poprawę.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
Tobie również :* Nawet nie wiem jak wygląda moje włosowe "dawniej" ;)
UsuńStres to okropny zabójca stanu cery, włosów czy ogólnego zdrowia :D
OdpowiedzUsuńUmiarkowany jest przydatny, ale mojemu było do takowego daleko ;)
UsuńCzytam chyba każdy Twój post, chociaż zadaje się, jeszcze nie zostawiłam komentarza. Ja również zmagam się z nadmiernym wypadanie włosów w czasie stresu, ale odhodowanie ich to droga przez mękę. W zeszłym roku musiałam przejść zabieg chirurgiczny w ogólnym znieczuleniu i po nim wypadło mi tyle kudłów, że się przestraszyłam. Mój kucyk ma 3,5 cm ;( włosy mam cienkie, proste i niskporowate, więc wygląda to mizernie, ale dzięki Tobie odkryłam cassię, która ratuje mi image;)
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie mocno kciuki :*
UsuńNiestety, ale stres ma wpływ na cały nasz organizm i powoli niszczy wszystko.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam ciekawy artykuł bodajrze w "Modzie na zdrowie", jakoby sters nie był taki zły i pobudzał naszego ciało do lepszego myśłenia, szybszego reagowania i sprawnego krążenia, wyniki badań były ponoć lepsze u osób które doświadczała umiarkowanego, codziennego stresu niż od tych co nie stresowały się niczym. Oczywiście to duże uproszczenie, ale wydaje mi się że to tak jak ze słodyczami - w umiarkowanych ilościach, czasem nie zaszkodzi.
UsuńA co do jeszcze wypadania - nie ma co się przejmować czy wpasowujemy się w rzekomo przyjętą normę 100 włosów dziennie. Ponoć utrata 80-100 włosów dziennie to norma dotycząca włosów na całym ciele,nie samej skóry głowy ;0.
W dodatku nalezy patrzec tez na nature. Jesli naturalnie mamy rzadkie wlosy to juz te 100 jest za duzo. Przy gestych to norma.
a bym powiedziała po prostu, że nadmierne wypadanie jest wtedy gdy widzimy wyraźnie, że włosów wypada więcej niż zwykle i tak jak napisała Natalia włosy nagle są wszędzie, choć wcześniej ich aż tka nie gubuliśmy (no chyba, że akurat zafarbowało się je na ciemne, to po prostu będą bardziej widoczne).
Eve kiedyś pisała, że przestaje łysieć dopiero gdy włosy wypadają jej poniżej 50 dziennie ponieważ bardzo wolno odrastają i trudno jej uzyskać baby hair, każda większa ilość prowadziła do przerzedzania się, więc najlepiej nie patrzeć na ogólne normy tylko na siebie
Bodajże* :)
UsuńA i chodziło mi o Natalię z Blondhaircare, bo kiedyś zostawiłam podobny komentarz właśnie u niej i skopiowałam część swojej wypowiedzi tutaj :)
UsuńOgólnie nie jestem zwolennikiem liczenia włosów - tylko w sytuacji mocnej diagnostyki ;)
UsuńKasiu, czy masz jakieś konkretne półprodukty zawierające wit. C, E i kwas ferulowy dostępne w sieci?
OdpowiedzUsuńProduktów zawierających wszystko na raz w działających dawkach nie mam w tej chwili na myślowym stanie, ale Apis wypuścił linię z 40% kwasu ferulowego - nawet mnie interesuje, ale za zmianę składów mam na nich dalej focha i nie wiem -.-
UsuńU mnie jest nawet jeszcze gorzej! To się objawia nie tylko wypadaniem włosów, ale tragicznym stanem skóry i paznokci również, a do tego oponą na brzuchu mimo treningów - nadmiar kortyzolu robi swoje! Na dodatek jestem w tej nieszczęsnej sytuacji, że 95% stresu w moim życiu to praca. Wiem, że powinnam ją zmienić, ale wtedy będę zarabiać mniej i koło się zamyka. Aktualnie pracuję nad tym, by ją zmienić na taką, gdzie będę zarabiać więcej, ale na to też potrzeba czasu, zanim mi się uda... No i tak sobie chodzę z tą moją oponą, choć jestem w klubie fitness 4 razy w tygodniu i naprawdę ogólnie jestem chuda 😂 Nie wspomnę już o całej reszcie problemów...
OdpowiedzUsuńStaram się sobie pomagać pijąc witaminę C, w dużych dawkach (1000-1500 dziennie, ale nie 2000, a tym bardziej powyżej - to już byłoby niebezpieczne). Podobno obniża to poziom kortyzolu, nie jakoś bosko tak jak suplementy dla sportowców, ale na tyle, na ile naturalnymi sposobami można sobie pomóc. Niemniej pomaga to jedynie w zasypianiu, cała reszta jakoś się nie poprawiła. Może dlatego, że rano idę do pracy i kortyzol znów sobie rośnie.
Pozdrawiam!
Tov :)
Z tą oponą to znam aż za dobrze - swoją dalej mam xD
UsuńStres ogólnie działa na nas tak jakbyśmy tego nie chcieli. Często rozmowa pomaga nam sobie poradzić ze stresem. Jednak z kim szczerze pogadać? Odpowiedź jest bardzo prosta. Psycholodzy to ludzie którzy pomogą nam uporać się ze stresem.
OdpowiedzUsuńStres ma ogromny wpływ na cały nasz organizm! Samopoczucie, zdrowie itd itp. Dlatego warto zmienić nastawienie do życia, a jeśli to się nie udaje - sięgnąć po suplementację. U mnie strzałem w dziesiątkę okazała się https://kavakavaworks.com/ :) Poczytajcie sobie o kava kava.
OdpowiedzUsuńmasakra co robią
OdpowiedzUsuńW sumie to prawda :/
OdpowiedzUsuńŻaby zmniejszyć stres zaczęłam codziennie spacerować i ćwiczyć. Wykonuję ćwiczenia somatyczne przez 11 minut dziennie. I powiem szczerze, że jest znacznie lepiej. Ale fakt włosów miałam chyba połowę... Obcięłam, kupiłam Floradix i produkty od Pilomax i tak krok po kroku jakoś wyszłam z tego dołka.
OdpowiedzUsuń