Kosmetyczne nowości - luty 2019



Wyprawy do drogerii ostatnio średnio mi wychodzą. Nawet do pobliskiego Rossmanna jakoś mi nie po drodze xD. Jeden ze świetnych prezentów urodzinowych (bon :D) zmotywował mnie jednak do wizyty w krakowskiej drogerii Pigment. Przytargałam stamtąd, poza maską Kallos Coconut, sporo innych dobroci:

Babuszka Agafia, Szampon ziołowy gęsty do włosów cienkich i osłabionych


Skład:


Szampon ten bazuje na mieszance 17 wodnych ekstraktów z ziół syberyjskich (spodziewam się czegoś w rodzaju hydrolatu) i mocnym, siarczanowym detergencie (MLS) wzbogaconym łagodniejszymi surfaktantami. W drugiej połowie składu znajdziemy sól kuchenną (w roli zagęstnika i wypełniacza), miód, olej łopianowy i żywicę sosny długoigielnej. Całość domykają: guma guar (filmformer), pantenol (nawilżacz) oraz substancje regulujące pH i konserwujące.

Szampon może bez cudownego składu, ale w kategoriach mocnych myjadeł na pewno wart uwagi. Mam pewne wątpliwości co do domycia z powodu miodu, gumy guar i sosnowej żywicy, ale mam również nadzieję, że przyjemnie mnie zaskoczy ;). Jeszcze się do niego nie dobrałam, ale liczę na intensywny, ziołowy zapach.

Łaźnia Agafii, Dziegciowa maska oczyszczająca do twarzy


Skład:


Dużo dobra ;). Na początku składu znajdziemy masło shea, miód, ekstrakt z szałwii, dziegieć, glinkę kaolinową, sól Rapa i olej z ogórecznika lekarskiego. Całość domykają emulgatory oraz substancje konserwujące i zapachowe. Jeśli do tego ładnego składu dodamy naprawdę sporą objętość i niską cenę, to portfel sam rwie się do zakupów ;).

Aż dziw bierze, że nie zrecenzowałam jej wspólnie z niebieską maseczką oczyszczającą na bławatkowej wodzie oraz odmładzającą z glinką białą - jakoś mi umknęła ;). Oczyszczała moją skórę bardzo skutecznie w przeszłości - mam nadzieję, że po przerwie będzie działać równie dobrze ;).

Bielenda #InstaPerfect, Bibułki matujące


Zakup typowo ślubny z myślą o ewentualnym matowieniu makijażu po kilku godzinach. Nigdy nie używałam takich cudów, więc z chęcią przygarnę dobre rady - jak stosować, by było dobrze :D. Jeśli też macie do polecenia jakieś inne bibułki - również przytulę inne typy ;).

Joanna Color, Warm Blond Shades Koloryzująca odżywka


Skład:


Sporo emolientów i emulgatorów przełamanych filmformerem (silikon) ze sporym dodatkiem kwasu mlekowego (zapewne w celu domknięcia łusek) i barwników. To ostatnie nie wywołuje jednak mojego oburzenia, ponieważ z samej nazwy jest to produkt koloryzujący ;). Producent na opakowaniu sugeruje nawet zakładanie rękawiczek do aplikacji i zmywania, jednak u mnie łapek nie zabarwiło ani też nie zauważyłam żadnego uczulenia (hm... na razie? ;)). Kupiłam ją z myślą o szybkim, niedrogim i wygodnym zastępstwie dla Cassii (szczegóły: KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!). Zobaczymy, jak się sprawdzi ;).

Jakie nowości zagościły w Waszych kosmetyczkach? ;)

Maska Kallos Coconut - nowość z analizą składu ;)



Ubóstwiam bezgranicznie maski do włosów Kallos :D. Moje kudły za nimi przepadają, co zresztą widać po recenzjach wersji: Color, Mango, Blueberry, Algae, Multivitamin (absolutny ulubieniec), Caviar, Keratin czy Chocolate. Nową maskę Kallos, tym razem kokosową, zwietrzyłam już wcześniej w sieci. Skorzystałam z pierwszej nadarzającej się okazji i zakupiłam Kallosa Coconut :D.


Wielki, litrowy słój przez dłuższy czas zagości w mojej łazience ;). Pierwsze testy już za mną - oczywiście nie wytrzymałam i już wieczorem po zakupie się do niego dobrałam :P. Na razie mogę powiedzieć, że pachnie jak budyń waniliowy z delikatną nutą kokosa, a moje bardzo za długie już kudły wyglądają dzisiaj naprawdę dobrze :D.

Skład:

Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Cocos Nucifera Oil, Aminopropyl Dimethicone, Isohexadecane, Parfum, Citric Acid, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.

Zawartość typowa dla Kallosów: alkohol tłuszczowy (emolient) przełamany emulgatorem ze sporym dodatkiem (jak na Kallosy) oleju kokosowego. Zawiera mocno modyfikowany, łatwo zmywalny filmformer (silikon), kompozycję zapachową, regulator pH, glikol propylenowy (humektant-nawilżacz) oraz 3 konserwanty, które nie budzą moich zastrzeżeń. 

Są jednak przypadki mówiące, że przy stosowaniu na skórę głowy (np. jako odżywki myjącej) Methylchloroisothiazolinone i Methylisothiazolinone mogą powodować zwiększone wypadanie włosów. Jest to jednak kwestia indywidualna i np. u mnie nigdy te dwa konserwanty nie wywołały żadnych niepożądanych reakcji (a w zasadzie, z racji używania Kallosów praktycznie stale - mam z nimi ciągłą styczność). 

Używaliście Kallosów w Waszej włosowej pielęgnacji? Jak się sprawdziły?

Joanna, Szampon wzmacniający Rzepa (Black Radish) - szampon... prawie z potencjałem



Szampon to chyba najbardziej chodliwy kosmetyk w mojej łazience. Włosy mam z gatunku tych "wymagających inaczej" - problemów pielęgnacyjnych raczej nie sprawiają, za to ich domycie nie zawsze jest ewidentne ;). Z tego względu gustuję w mocno myjących szamponach, a moją absolutnie ulubioną marką jest Joanna. Tutaj znajdziecie kilka przykładów używanych przeze mnie szamponów tej marki: KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK! i KLIK!. Przy okazji jednej z wizyt w Rossmannie moją uwagę przykuły myjadła tej firmy w czarnych opakowaniach. Nie byłabym sobą, gdybym jednego nie przytargała do domu :D. Padło na Szampon Joanna Rzepa (Black Radish). 


Czarne opakowanie jest całkiem ładne i trwałe, a niewielki otwór odpowiednio dozuje szampon. Kwestia indywidualna - mnie osobiście do produktów myjących (szampony, żele) jakoś bardziej pasują opakowania przeźroczyste, ale to tylko moje widzimisię ;). Etykiety są czytelne, trwałe i niestraszne im nurkowanie w wodzie.

400ml tego szamponu kosztowało mnie jakieś 8zł - niedrogo!

Skład:


Obiektywnie - nie ma się czym zachwycać xD. Jest to mocne myjadło, którego bazę stanowi mieszanka detergentów siarczanowych (ALS i SLES) wzbogaconych łagodniejszymi detergentami amfoterycznymi. Całości dopełniają nawilżacze (gliceryna, alantoina, glikol propylenowy) oraz ekstrakty z rzodkwi, pokrzywy, łopianu, chmielu i winorośli. Zawiera dodatek etanolu - mnie on w produktach do spłukiwania nie razi. Końcówka składu to spory zestaw regulatorów pH, zapachów i konserwantów. Nie zawiera filmformerów.

Na pewno nie jest to opcja dla wrażliwców, ale już dla osób lubiących mocne mycie i mających bezproblemową skórę głowy - czemu nie. W zasadzie zabrałam go ze sobą tylko w nadziei na srogie domycie.

Zapach - absolutnie czarno-rzepny ;). Jeśli mieliście kiedykolwiek do czynienia z najzwyklejszym szamponem z rzepą w wielkim, przeźroczystym opakowaniu - ten pachnie dokładnie tak samo. Gęstość - typowa dla szamponów (ani wodnista, ani gęsta),  a sama formuła jest opalizująca i bezbarwna.

Pieni się naprawdę świetnie, spłukuje również, ale domycie nie jest tak cudowne jak w przypadku serii Naturia :(. Ot, myje dobrze, ale bez błysku. Co do właściwości wzmacniających ciężko jest mi się wypowiedzieć, ponieważ, po odżywce Xpel Tea Tree (recenzja) nie za bardzo jest co poprawiać :D. Loki są domyte, pełne objętości, a jednocześnie nie podsuszone, jednak w żaden sposób nie przedłuża standardowej, dwudniowej świeżości moich włosów. Za plus można mu natomiast poczytać to, że jej nie skraca (a różnie bywa). Moja skóra głowy nie zareagowała na niego w żaden niepożądany sposób.

Gdybyście szukali mocnego szamponu raczej pokierowałabym Was ku szamponom z serii Naturia. Ten szampon również ma potencjał, ale nie jest to ten poziom "zdzierania" ;).

Jakich mocnych szamponów obecnie używacie?

Chińska herbata - ale czy kupowana w Chinach?



Kawoszką dopiero się staję, ale herbaciarą jestem od zawsze ;). Od naparów ziołowych po wersje bez dodatków aż po opcje z różniastymi opcjami smakowymi. Jedynie wanilia nadal nie komponuje mi się z herbacianym naparem i chyba się to nie zmieni xD. Opakowania i woreczki różnych mieszanek zajmują całą szafkę w mojej kuchni, a mój M. niejeden raz stoi przed nią zagubiony w poszukiwaniu np. bławatkowej białej herbaty, na którą mam akurat ochotę xD. 


Moje zamiłowanie do herbat innych niż czarna oczywiście rozwijało się poprzez etapy herbat fix (czasami bardzo wątpliwego smaku i pewnie jakości, ale nawet wśród nich znalazłam swoje smakowe perełki), liściastą herbatę zieloną aż po bardziej złożone mieszanki z dodatkami. Obecnie przechodzę zachwyt zieloną herbatą parzoną na zimno - pycha! Poznałam ją przy okazji zainteresowania onigiri, czyli kanapkami ryżowymi (polecam spróbować jednego i drugiego :D).

Przekonanie się do zakupów na Aliexpress złamało we mnie opór (strach?) przed zakupami za granicą. Wcześniej łamałam się tylko w sprawie cudownych spinek Flexi8, które kupowałam w Stanach. Niedawno otrzymałam propozycję współpracy ze sklepem Chinesetea4u (w jej ramach powstał ten post) i intensywnie zastanawiam się nad wypróbowaniem (ponoć) prawdziwej, chińskiej herbaty. 

Może ktoś z Was zdecydował się już w przeszłości na kliknięcie "buy chinese tea"? Bardzo interesują mnie opinie o herbacie liściastej ("loose leaf green tea", a szczególnie Bamboo Leaf Green Tea). Co o nich sądzicie? Czy warte są zachodu zakupu za granicą i wydłużonego przez to oczekiwania? A może znacie inne herbaciane sklepy internetowe warte uwagi? ;)

Rozwiejcie proszę moje wątpliwości, bo ochota do spróbowania wielka (skończyłam moją ulubienicę, której niestety nigdzie już dostać nie można -.-), ale rozum nie śpi ;).

Jak sprawić, aby codzienne zakupy były tańsze?



Zakupy spożywcze to jedna z tych kategorii comiesięcznych wydatków, które – jak sami pewnie dobrze wiecie - naprawdę trudno zredukować. Jeść w końcu coś trzeba ;). Nie będę Was namawiać do przerzucenia się na gorsze jakościowo artykuły spożywcze ani też na niezdrowe (choć tanie) gotowe dania obiadowe. Skupię się za to na sposobach, dzięki którym odżywiam się tak samo jak dotychczas, ale w moim portfelu pozostaje więcej pieniędzy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w Waszych było tak samo ;). 

Jak oszczędzać na codziennych zakupach?

Planuj jadłospis na tydzień z góry 

Aby zmaksymalizować efekty finansowe nowego sposobu prowadzenia budżetu, próbuję dostosować swój tygodniowy jadłospis do ofert promocyjnych udostępnianych w gazetkach reklamowych dużych sieci handlowych, na przykład takich jak ta Biedronki: https://blix.pl/sklep/biedronka/. W ten sposób kupuję taniej produkty, a tym samym koszt każdego posiłku staje się niższy. W skali miesiąca te (z pozoru) drobne oszczędności sumują się do znacznych kwot. Ułatwieniem w planowaniu listy zakupów może być aplikacja mobilna Blix https://blix.pl/ (we współpracy z którą powstał ten tekst), za pośrednictwem której sporządzony plan produktów jest zawsze pod ręką. Tak – staram się być coraz bardziej mobilna, ale różnie mi wychodzi :D. 

Chodź rzadziej na zakupy 

Szczególnie na początku roku sklepy kuszą ogromnymi obniżkami cen wszystkiego. W pewnym stopniu dotyczy to także sieci spożywczych. W poświątecznym czasie taniej można kupić przede wszystkim wielopaki kaw, zestawy piw kraftowych ze świątecznymi skarpetami czy kuflami w prezencie oraz słodycze w mikołajkowych opakowaniach. Jednak czy aby na pewno przyszliśmy do sklepu właśnie po te produkty? Jeśli nie, to częste wizyty w markecie lub dyskoncie zaowocują wzmożonymi wydatkami. Gdy nie masz dostatecznie silnej woli, chodź do sklepu rzadziej – pokusa na uleganie kaprysom chwili będzie znacznie mniejsza. To samo dotyczy osób będących na diecie. Sama staram się unikać niepotrzebnych wizyt w sklepach ;). 

Płać kartą za zakupy 

Choć płacenie kartą może pozornie sprzyjać rozrzutności (niejeden raz o tym czytałam), dzięki licznym programom lojalnościowym i promocjom może się okazać, że za zakupy opłacane kartą otrzymamy bonus, na przykład w postaci bonu do wykorzystania w jednej z popularnej sieci dyskontów. Często operatorzy kart, zwłaszcza kredytowych, decydują się na podarowanie swoim użytkownikom tzw. cashbacku, czyli zwrotu części poniesionych wydatków. Ma to zachęcić ich do aktywnego korzystania z kart. Jeśli więc można w ten sposób oszczędzić, to czemu by tego nie robić? 

Ponadto, płacąc kartą, ma się cały czas dostęp do historii opłat. W tym celu wystarczy się zalogować do swojego banku – szybki podgląd ułatwia precyzyjne zapisywanie wydatków w comiesięcznym budżecie, a więc pośrednio wspiera w kontrolowaniu wypływu pieniędzy z konta. Niejeden raz, oglądając swój miesięczny raport łapałam się za głowę – obecnie robię to dużo rzadziej ;). 

To może niewiele sposobów, ale powodują w naszym budżecie widoczne oszczędności ;). A jak Wy radzicie sobie z codziennymi wydatkami?