Kości zostały rzucone...



Kochani Czytelnicy, czas na jakieś decyzje i ogłoszenia ;). Najpierw przepraszam wszystkich, którzy wysłali do mnie w ostatnim czasie maile z prośbami o wskazówki, pomoc i porady - jestem na bardzo intensywnym etapie życia pobłogosławionym dość mocnym stresem i wszystkimi objawami z nim związanymi i raczej będę mieć czas do nich zajrzeć dopiero po 10 lipca. Proszę, wybaczcie!

Sprawa druga - wiem już, że w okolicach 20 lipca (wcześniej nie znałam nawet tego przybliżonego terminu) wyjeżdżam na około 2 miesiące "na północ". Podjęłam arbitralną (przepraszam, czasem lubię postawić na swoim :P) decyzję, że w czasie mojej nieobecności będą się ukazywały pozostawione "na harmonogramie" posty (jeśli zdążę je oczywiście dopieścić w ciągu tych kilku dni). Niemniej nie wiem, jak na obcej ziemi będzie wyglądała sprawa z internetem i z moim czasem (szczególnie z tym drugim). 

Istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że na komentarze będę odpowiadać dopiero po powrocie, jednak mam nadzieję, że sytuacja będzie lepsza, niż najgorsza (tak, jak zwykle zakładam najgorszą ewentualność :P) opcja. 

Jeśli jednak się nie uda, to będzie mi Was bardzo, bardzo brakowało :/

Teraz stoję przed problemem, jak się rozsądnie spakować - chociaż myślę, że lata życia na walizkach trochę mi w tym pomogą :P.


Życie zaskakuje, czyli jak coś taniego może być drogie



W ramach przerw w nauce poszukuję sobie prezentu z okazji zdobycia tytułu magistra. W międzyczasie znalazłam już 1434934835 masek do włosów (oczywiście większość w litrowych baniakach :P), które chciałabym wypróbować. Staram się jednak powstrzymać, bo w tej kwestii moje zapasy nadal są spore xD. Mój wzrok kieruje się też czasami mimowolnie na oleje (chociaż i tu na niedobory nie narzekam), przez co wpadłam na coś, co sprawiło, że musiałam patrzałki przetrzeć ze zdziwienia ^^.

Otóż wpadłam na cudo będące olejem rycynowym sygnowanym marką Alepia:

Źródło: biolander.com

Płatkowa reanimacja około-oczna ;)



Okolice oczu potrafią mi zaleźć za skórę. Mam "wrodzone zmarszczki mimiczne" (jak cała moja najbliższa rodzina), a ze względu na pewne problemy zdrowotne sińce są moimi nieodłącznymi towarzyszami. Jeśli dołożę do tego jeszcze braki snu oraz zmęczenie (które od razu widać w postaci opuchnięć) to całość wygląda niezbyt sympatycznie. Przyznaję więc, że na okolice podoczne zwracam baczną uwagę.

Na płatki pod oczy Purederm polowałam w Hebe długo, nie mogąc ich znaleźć (ah, ta spostrzegawczość! :P), jednak jakiś czas temu w końcu wylądowały w moim koszyku:


Blogowe ogłoszenia techniczne ;)



Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba co roku w okolicach wakacji na platformie Blogger pojawiają się jakieś problemy - jak nie niedziałające wtyczki, to problemy z publikacją postów/ładowaniem zdjęć etc. W tym roku nie mogło być inaczej :P.

Zacznijmy od tego, że Blogger ostatnio wyświetlał tylko najnowszy post i nic poza tym. Cóż, tego typu problemów technicznych jeszcze w moim przypadku nie było, ale jak widać blogowanie kształci i uczy także w tym kontekście ;). Na szczęście (chyba) już wszystko hula jak powinno.

Kolejna sprawa - Blogger potrafi sam wyłączyć obserwację blogów. Więc jeśli z jakiegoś interesującego Was zakątka sieci nie otrzymujecie powiadomień zerknijcie, czy przypadkiem sam się Wam nie "odobserwował".

Facebook, czyli temat-rzeka: ogranicza zasięg fanpage'ów, ale jest na to sposób: jeśli chcecie otrzymywać powiadomienia z interesującej Was strony wystarczy kilka klików i zaznaczenie opcji "Otrzymuj powiadomienia".


Mój blog możecie także śledzić przez Bloglovin (z problemami na tej platformie jeszcze się nie spotkałam, ale może za słabo szukałam? ;)).

Sama jestem obecnie w trakcie przeglądu w jakich miejscach zostałam "wywalona" z obserwacji. Na razie znalazłam 3 takie miejsca -.-

Mieliście jakieś blogowe problemy ostatnio?

Problemy włosowe XVII: jak chronić włosy przed słońcem?



Temat na czasie: jest coraz cieplej, a i sezon wyjazdowy coraz bardziej w pełni ;). Mnie w tym roku to zagadnienie zapewne nie będzie dotyczyć w ogóle, jednak ten post pozwoli mi zbiorczo odpowiedzieć na pytania, jakie zadajecie mi w różny sposób (w mailach, komentarzach, wiadomościach na FB).

Zanim rozpoczniemy poszukiwania środków ochrony włosów przed słońcem powinniśmy zadać sobie pytanie: dlaczego w zasadzie chcemy chronić włosy przed słońcem? Czy dlatego, że pod jego wpływem zmienia się nam (np. blaknie, jaśnieje) kolor włosów czy też dlatego, że po prostu temperatura robi krzywdę naszej fryzurze?

Nocny romans cery z żurawiną ;)



Odkąd odkryłam, że istnieje kosmetyk do twarzy zwany "serum" nie potrafię się w zasadzie bez niego obejść. Stanowi ono dla mnie uzupełnienie codziennej pielęgnacji, dodatkowy zastrzyk nawilżenia. Niektóre z nich mają też szersze spektrum działania, niż tylko nawilżanie. Jak spisało się u mnie Intensywnie nawilżające serum przeciwzmarszczkowe na noc Go Cranberry, otrzymane do testów od Nova Kosmetyki?


Perypetie włosów niskoporowatych I: skąd pomysł na taki cykl?



Pomysł na taki cykl postów chodził za mną już od jakiegoś czasu. Tak się złożyło, że jestem właścicielką właśnie włosów niskoporowatych, ba, rzekłabym nawet - ultraniskoporowatych ;). Włosy takie dość często uznawane są za idealne i bezproblemowe, często też mówi się o nich jako o "lepszych" od włosów o porowatości wyższej. Moje zdanie na ten temat jest inne: wiele problemów włosowych jest "uniwersalnych" niezależnie od deklarowanej porowatości. 

Prawdą jest jednak też, że włosy niskoporowate mają też zestaw swoich własnych, specyficznych problemów, które naprawdę potrafią zirytować właścicielkę :P. Swoje włosy bardzo lubię  i stosunkowo rzadko wykręcają mi jakieś numery, ale zwykle jak już wykręcą, to po całości, stawiając mnie w postawie "nieme osłupienie" :P. 

Odgruzowały mi stopy ;)



Moje stopy nie mają ze mną lekko - eksploatowane są "na non-stopie", bo laboratoryjne "chemikowanie" to głównie stanie i latanie po piętrach. Dodatkowo moim ulubionych środkiem transportu jest piechtolot, a moje buty mają różny poziom wygody i wysokości ;). Zwykle przed rozpoczęciem sezonu na odkryte buty jestem w lekkiej kropce, bo na skórze stóp widać skutki romansu z zakrytym obuwiem. Pewnym ograniczeniem w możliwościach rozprawienia się z tym problemem jest... wrażliwość moich stóp. Mogę sama siebie połaskotać nawet :P. 

W tym roku podeszłam do sprawy w sposób przemyślany i zrobiłam porządny research wśród kremów do stóp. Nie chciałam obchodzić przez kilka dni ze skóry po skarpetkach peelingujących, a wykonanie pedicure u kosmetyczki w zasadzie odpada przez moją nadwrażliwość :P.

Niby chciałam czegoś w miarę sprawdzonego z dobrymi ocenami, ale koniec końców dwie nowości, które wyłowiłam, nie pozwoliły mi o sobie zapomnieć. Tak stałam się właścicielką dwóch kremów Callus: Zrogowacenia i nagniotki oraz Sucha skóra stóp.


Oleje roślinne zawierające filtry UV



Nawet w polskiej pogodzie pojawiły się już pierwsze upały, więc temat ochrony przeciwsłonecznej pojawia się coraz częściej w różnych miejscach ;). Sama akurat lubię siebie w wersji lekko "przyciemnionej", chociaż nie potrafię leżeć na słońcu popularnym "plackiem" - dlatego też opalam się w ruchu ;). Wielu z nas w czasie romansu ze słońcem sięga po oleje w celu ochrony przed promieniowaniem UV - warto więc wiedzieć, na które z nich zwrócić baczniejszą uwagę ;)

  • olej z nasion marchwi - dość niepopularne cudo, a o najwyższej średniej ochronie (SPF 38-40);
  • olej z nasion malin - chyba najpopularniejszy olej "przeciwsłoneczny"(SPF 28-50);
  • olej z kiełków pszenicy (SPF 16-20). 

Łapki w nie do końca "naturalnej" żurawinie ;)



Kremy do rąk - produkty, które schodzą u mnie litrami. Jestem jednak osobą dość wymagającą w tym względzie - tego typu kosmetyk w wersji "dziennej" powinien się wchłaniać w trymiga i nie zostawiać tłustej i lepkiej warstwy (która na dłoniach niezmiernie mnie denerwuje). Wersja "nocna" natomiast może być mocno tłusta i słabo wchłanialna, ale powinna pozostawiać po sobie widoczny efekt odżywienia. Do której z kategorii można zakwalifikować krem do rąk Go Cranberry, testowany przeze mnie w ramach współpracy z Nova Kosmetyki?



Problemy włosowe XVI: czy Cassia i korzeń rzewienia rozjaśniają włosy?



Wpis o efektach eksperymentu z Cassią po upływie 4 tygodni od farbowania wywołał lekki wysyp wiadomości mailowo-facebookowych. Zioło to, podobnie jak korzeń rzewienia (czyli rabarbaru) funkcjonuje w odmętach Internetu jako środek służący do naturalnego, domowego rozjaśniania włosów. Ta kwestia nie jest jednak tak jednoznaczna, skoro chociażby moje włosy doznały przyciemnienia ;). Znajomość z moją zielarską mentorką kształci i rozwija w kwestii naturalnych metod farbowania ;).

Zarówno Cassia, jak i rzewień, oczywiście po odpowiednim przygotowaniu (ciepła/gorąca woda/napar z rumianku/sok z cytryny/etc.) uwalniają żółty barwnik. Można to sprawdzić samemu przy użyciu chusteczki higienicznej czy papierowego ręcznika - wystarczy dotknąć nimi włosów pobłogosławionych odpowiednią mieszanką i obejrzeć uzyskany na papierze kolor. 

Cassia po 4 tygodniach, czyli życie zaskakuje ;)



Wczoraj minęły 4 tygodnie od mojego pierwszego eksperymentu z Cassią. W międzyczasie niczego kolorystycznie nie poprawiałam, bo mój czas jest trochę ograniczony. Może w lipcu przed wyjazdem uda mi się zrobić jeszcze malutkie farbowanie ;).

Kolor włosów przed eksperymentem:


W oczekiwaniu na...



... obronę. 

Wiecie co, nie myślałam, że ten fakt tak mną zawojuje. Naprawdę się denerwuję :P. Uskuteczniam więc wszystkie zajęcia, które działają na mnie rozluźniająco: moje chrześniaki chyba mają mnie już dość (bo zasnęły :P), podłogi wymyłam (można by z nich jeść :P) na kolanach , a w międzyczasie uskuteczniam małe SPA.

Ciało:

Twarz:

Włosy:

Oprócz tego uskuteczniam nawet gruntowne porządki w pokoju (czego niebywale nie lubię :P), by się czymś zająć. Kaśka, zaskakujesz zaprawdę sama siebie :P.

O, pranie jeszcze nastawię, paznokcie przemaluję, przegląd szafy zrobię czy coś... :P

Przecież będzie dobrze, prawda?

Masło faktycznie maślane ;)



Kosmetyki do ciała: balsamy, masła i mleczka zajmują poczesne miejsce w mojej pielęgnacji. Los pobłogosławił mnie dość ciekawym połączeniem: skóra mojej twarzy jest mocno tłusta, natomiast ciała - tak samo mocno sucha :P. Bez użycia tego typu kosmetyku w ciągu maksymalnie 2-3 dni widzę białe płatki na skórze. Testuję takich produktów sporo, a ostatnio na tapecie znalazło się Bogate masło do ciała z serii GoCranberry firmy Nova Kosmetyki.



Dziwna sprawa, czyli maczki mnożą się w oczach :P



W piątek, zanim poziom bólu mojej szczęki wyeliminował mnie z życia, wybrałam się z moją bratanicą na podbój andrychowskich sklepów. Może nie miałyśmy szczęścia do perełek, może nie miałyśmy "zakupowej melodii" (o, to chyba jest bardziej prawdopodobne :P), ale nasze łupy były bardzo skromne. Sama dorwałam tylko arganową mgiełkę Marion na promocji w Naturze (za 4,49zł), która nota bene chodziła za mną od miesięcy.

Pod koniec naszej wycieczki odwiedziłyśmy Textil Market (głównie w poszukiwaniu rajstop :P), więc, jako rasowa lakieroholiczka, nie mogłam przejść obojętnie obok standu kosmetyków kolorowych marki Smart Girls Get More. W zasadzie nie spodziewałam się, że coś mnie tam zaskoczy, ale... jednak zaskoczyło :P.

Jak spuszyć włosy niskoporowate? ;)



Podejrzewam, że większość z Was tytuł trochę zaskoczył, bo raczej mało kto dąży do wygenerowania na swoich włosach puszka-okruszka. Z puchem raczej walczymy wszelakimi metodami, z różnym skutkiem. Wpis ten więc nie jest poradnikiem, jak włosy spuszyć, ale raczej opisem mojej dość zabawnej historii włosowej.

Moje ultraniskoporowate włosy już jakiś czas temu w zasadzie pozwoliły mi zapomnieć, jak wygląda puch. By jednak nie było nudno obrazują mi czasami, jak wyglądają w opcji niedomytej i obciążonej :P. Ostatnio jednak pamięć mi się odświeżyła w zakresie spuszonego kokodżambo :P.

Czas na zwycięzców ;)



Wczoraj na moim blogu zakończyły się dwa konkursy, więc nie przedłużając nadmiernie przejdę do ogłoszenia wyników ;)

Zestawy kosmetyków Rimmel otrzymają: dagmarka i Mavia.

Zestaw olei GoArgan+ od Nova Kosmetyki zgarnia: hannita.


Do 13 czerwca 2014r. do godziny 10 rano czekam na maile z Waszymi adresami ;). Niedługo znów będę mieć coś dla Was ;).


Minerałki na ustach ;)



Pewne doświadczenie z kosmetykami mineralnymi do makijażu miałam już wcześniej, jednak nigdy nie miałam styczności z produktami tego rodzaju do ust. Z czystej ciekawości do testów od Earthnicity Minerals wybrałam więc 3 odcienie ich pomadek w płynie: Guava, Blush Nude i Peach.


Pamiętacie? ;) + rys zmian na okres wakacyjny



Oficjalnie mogę powiedzieć, że nadrobiłam zaległości w komentarzach, mailach i wiadomościach, które naprodukowały się w trakcie mojej walki z uczelnianą biurokracją i późniejszej walki z bólem, która wyeliminowała mnie na trochę z życia :P. Jeśli coś pominęłam to bardzo proszę o przypomnienie się w jakiejkolwiek formie ;).

W ciągu najbliższego miesiąca prawdopodobnie częstotliwość mojego odpowiadania na wiadomości może się pogorszyć - sporo spraw w tym okresie będę miała do rozwiązania ;). Jedną z nich jest to, jak się spakować na dwumiesięczny wyjazd. Niby jestem człowiekiem wprawionym do życia na walizkach, ale na tak długo jeszcze nie wyjeżdżałam "w trybie ciągłym". No cóż, życie kształci, uczy i pozwala zebrać nowe doświadczenia, jakoś to może ogarnę... :P

Mój wyjazd pozwoli mi sprawdzić na pewno jedno - jak podziała na moje włosy rozbrat z przedmyciowym odżywianiem. W zasadzie nastawiam się, że będę mieć czas tylko na szampon i d/s na chwilę i sama się zastanawiam, co będzie po dwóch miesiącach takiej minimalnej pielęgnacji. Na pewno będę za rytuałami włosowymi tęsknić.

A jednak coś się zmienia :D



Miałam ograniczyć swoje wyjścia do drogerii, ale brak artykułów pierwszej potrzeby pokroju papieru toaletowego i pasty do zębów zmotywował mnie do odwiedzenia najbliższego mi przybytku, zwanego Rossmannem. Nie ukrywam, że w drogerii najbliżej mojego miejsca zamieszkania otwieranie kolorówki było nagminne (a wiadomo, że tego nie rozumiem...) i w żaden sposób nie powstrzymywane przez personel - pewnie taki przykład szedł z góry.

Zniosło mnie na dział lakierowy, bo poluję na dostawę lakierów Ibiza. Scenka rodzajowa, czyli Pani otwierająca tusze po kolei mimo obecności testerów. Nie zdążyłam zareagować, bo zareagowała ekspedientka (E.)!

Bardzo miłe, peelingowe zaskoczenie ;)



Z kupnymi peelingami doświadczenia mam różne i różniste - od zadowolenia poprzez zaskoczenie brakiem efektu ścierającego. Nie ukrywam, że w tej kategorii nie miałam jednoznacznego faworyta - każdemu czegoś brakowało. Ten, o którym dziś chciałabym opowiedzieć, jest najbliższy ideałowi ;). Mowa tu o Cukrowym peelingu do ciała z masłem shea i olejem żurawinowym GoCranberry, który otrzymałam od Nova Kosmetyki ;)


Maść końska na porost włosów - dopisek



Wydaje mi się, że będzie prościej, gdy na pewne wątpliwości z ostatniego posta odpowiem we wpisie, by nie powtarzać po kilka razy czegoś w komentarzach ;). Spodziewałam się, że poruszenie tego tematu wywoła pewne antagonizmy, bo każdy ma prawo mieć swoje, wyrobione zdanie na daną kwestię, jednak:

  • Moje zdanie na temat maści końskiej nie ma żadnego związku z tym, że nie ma na niej dopisku "do włosów". Dość często używam kosmetyków "niededykowanych" do danych rejonów ciała po uprzednim otestowaniu ich próbą uczuleniową. Gdyby zamiast "maść końska" było na niej napisane "serum/wcierka/kuracja na porost i zagęszczenie włosów" i dawałaby takie efekty próby, jakie daje na mojej skórze - moje zdanie byłoby takie same.

Maść końska na porost włosów - naprawdę warto ryzykować?



Przebijam się przez morze Waszych maili, które wezbrało w czasie mojego dopieszczania pracy magisterskiej (wczoraj skończyłam - pozostało tylko wydrukować i oprawić :D), a czynność ta prawie zawsze poddaje mi pomysł na posta.

Czytając jedną z wiadomości od Czytelnika, który pragnie pozostać anonimowy (zwanego w dalszej części Anonimiuszem) otrzymałam takie oto pytanie:

"... słyszałem o eksperymentach z maścią końską stosowaną w celu przyspieszenia porostu i zagęszczenia włosów. Czy to na pewno bezpieczne? A jeśli nie: jakie mogą być skutki uboczne jej stosowania? Czym grozi stosowanie tego specyfiku w innym celu, niż ten, do którego jest przeznaczony?..." (publikacja fragmentu za zgodą i wiedzą Autora).