Maść końska na porost włosów - naprawdę warto ryzykować?
Przebijam się przez morze Waszych maili, które wezbrało w czasie mojego dopieszczania pracy magisterskiej (wczoraj skończyłam - pozostało tylko wydrukować i oprawić :D), a czynność ta prawie zawsze poddaje mi pomysł na posta.
Czytając jedną z wiadomości od Czytelnika, który pragnie pozostać anonimowy (zwanego w dalszej części Anonimiuszem) otrzymałam takie oto pytanie:
"... słyszałem o eksperymentach z maścią końską stosowaną w celu przyspieszenia porostu i zagęszczenia włosów. Czy to na pewno bezpieczne? A jeśli nie: jakie mogą być skutki uboczne jej stosowania? Czym grozi stosowanie tego specyfiku w innym celu, niż ten, do którego jest przeznaczony?..." (publikacja fragmentu za zgodą i wiedzą Autora).
Otworzyłam oczy ze zdumienia, a przecież taki stan zdarza mi się niezmiernie rzadko. Maść końska wcierana w skórę głowy? Ten sam produkt, który wcierany w plecy czy stawy u mnie powoduje, że mam prześwietny rumień przez kilka godzin? Dłonie po jej użyciu muszę myć bardzo pieczołowicie, bo po prostu mnie "palą" (wersja rozgrzewająca) albo efekt ochłodzenia nie daje mi żyć (wersja chłodząca). Od razu zaznaczam, że nie jestem nadwrażliwa na te specyfiki i uwielbiam ich działanie na bolące mięśnie i stawy, jednak siła efektu po aplikacji jest bardzo mocna.
Anonimiusz był bardzo zainteresowany tematem, więc zrobił konkretny research. W ten oto sposób moje oczy osiągnęły granicę swojej otwieralności.
W jaki sposób doszło do tego, że produkt ten został wybrany na przyspieszacza porostu i włosowego zagęszczacza? Otóż... niektóre preparaty znane jako końska maść mają "idealne" składy!
Przykład składu:
Aqua, Glycerin, Alcohor denat., Symphytum Officale Root Extract,
Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Menthol, Carbomer, Phenoxyethanol,
Ethylhexylglycerin, Abies Alba Leaf Oil, Camphor, Polysorbate 80,
Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Imidazolidinyl Urea, Mentha Piperita Oil,
Juniperus Communis Fruit Oil, Sodium Hydroxide, Thymus Vulgaris Oil,
Arnica Montana Flower Extract, Ginko Biloba Leaf Extract, Scutellaria
Biacalensis Extract, Echinacea Purpurea Extract, Agrimonia Eupatoria
Extract, Calendula Officinals Flower Extract, Pinus Pumila Twig Leaf
Oil, Vaccinum Mytillus Fruit Extract, Polygonum Bistorta Root Extract,
Citrus Limon Fruit Oil, Citrus Grandis Peel Oil, Pinus Mugo Twig Oil,
Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Lavandula Angustifolia Oil, Calluna
Vulgaris Extract, Cl 61565, Peg – 12 Dimethicone, Chamomila Recutita
Flower Extract, Limonene, Linalool, Ribes Nigrum Fruit Extract.
Dlaczego taki zestaw składników został uznany za dobry? A no dlatego, że zawiera bogactwo ekstraktów!
Cóż... niestety więcej nie zawsze znaczy lepiej. Dużo substancji roślinnych w preparacie oznacza większe niebezpieczeństwo wystąpienia skutków ubocznych, czyli wszelkiego rodzaju objawów alergicznych. Związane jest to z możliwością oddziaływania między składnikami, jak i między samym bogatym preparatem a skórą. Poza tym jest to produkt przeznaczony do nacierania w stanach urazowych (mięśni, stawów) - by zadziałać wymaga więc wyższego stężenia ekstraktów i promotorów przejścia (składników ułatwiających wchłanianie substancji, w tym przypadku gliceryny i etanolu), by zadziałać zgodnie z przeznaczeniem.
Skóra na wewnętrznych stronach moich dłoni jest zgrubiała (pozostałości po oparzeniach i efekty wykonywanej pracy), przez co wywołanie w tych rejonach jakiegokolwiek efektu poaplikacyjnego jest praktycznie niespotykane - w zasadzie nie licząc nacierania maścią końską. To wystarczy do szybkiego stwierdzenia, że maść jest bardzo silnym specyfikiem.
Cóż... niestety więcej nie zawsze znaczy lepiej. Dużo substancji roślinnych w preparacie oznacza większe niebezpieczeństwo wystąpienia skutków ubocznych, czyli wszelkiego rodzaju objawów alergicznych. Związane jest to z możliwością oddziaływania między składnikami, jak i między samym bogatym preparatem a skórą. Poza tym jest to produkt przeznaczony do nacierania w stanach urazowych (mięśni, stawów) - by zadziałać wymaga więc wyższego stężenia ekstraktów i promotorów przejścia (składników ułatwiających wchłanianie substancji, w tym przypadku gliceryny i etanolu), by zadziałać zgodnie z przeznaczeniem.
Skóra na wewnętrznych stronach moich dłoni jest zgrubiała (pozostałości po oparzeniach i efekty wykonywanej pracy), przez co wywołanie w tych rejonach jakiegokolwiek efektu poaplikacyjnego jest praktycznie niespotykane - w zasadzie nie licząc nacierania maścią końską. To wystarczy do szybkiego stwierdzenia, że maść jest bardzo silnym specyfikiem.
Kolejna kwestia - pierwsze użycie jakiegokolwiek preparatu na skórę powinno być związane z wykonaniem próby uczuleniowej! Efekt takiej próby z maścią końską w zasadzie jest znany - zaobserwujemy co najmniej rumień. W takim przypadku należy się zastanowić, czy bardziej zależy nam na przyroście/zagęszczeniu czy na włosach, które już mamy. Przy tak mocnym efekcie rozgrzewania czy chłodzenia (związanym z ilością i stężeniem użytych ekstraktów) wystąpienie wzmożonego wypadania po aplikacji jest bardzo prawdopodobne. Dla mnie decyzja jest jasna - ważniejsze są dla mnie włosy, które już mam. Dążenie do zagęszczenia i przyspieszonego porostu nie powinno nam odbierać trzeźwej oceny sytuacji.
Nie wszyscy jednak muszą podejmować decyzje takie jak ja, w końcu podobno wszystko jest dla ludzi ;). Po nałożeniu tego specyfiku normalnym będzie uczucie chłodzenia/ciepła, jednak efekt przekraczający nasz komfort odczuwania (skóra np. pali, piecze, swędzi) powinien zmotywować do natychmiastowego zmycia maści. Nakładanie tego produktu na całą noc przy pierwszej aplikacji też niewiele ma wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Nigdy nie wiadomo jak skóra naszej głowy zareaguje na tego typu metody i po jakim czasie - efekty uboczne nie muszą się pojawić od razu przy pierwszej aplikacji...
Osobną historią jest kontynuacja eksperymentu. Pół biedy, jeśli po stosowaniu maści po prostu nie mamy żadnych efektów. Efekty niepożądane, o których czytałam, to:
- wzmożone wypadanie włosów po maści;
- łupież;
- ból okolic objętych aplikacją;
- przesuszenie skóry;
- zmiany alergiczne: krostki (najczęściej), łuszczące się obszary, objawy podobne do poparzenia...
Wiadomo - czasem kusi nas coś tak, że musimy sprawdzić na własnej skórze. Ale na Boga, przy pojawieniu się takich objawów jest normalnym, że odstawiamy wszystko, co mogło wywołać skutki uboczne! Nie idźmy w zaparte - niektóre niepożądane efekty możemy potem leczyć miesiącami (podrażnienia, przerzedzenia...).
Osobnym workiem pomysłów jest mieszanie maści końskiej z innymi środkami wykorzystywanymi do przyśpieszenia porostu. Można ją przecież wymieszać z wieloma olejami (np. musztardowym, zwiększającym efekt przekrwienia i rozgrzania...), gorczycą (jak wcześniej), naparem z kozieradki/wierzbownicy/skrzypokrzywą/inną drogeryjną czy samorobioną wcierką. Pewnie, że można, tylko... czy warto? W kwestii preparatów na porost i zagęszczenie więcej niekoniecznie znaczy lepiej - wystarczy wszakże jeden odpowiadający naszym cebulkom ekstrakt, by włosy przyspieszyły. Równie dobrze jednak wystarczy jedna substancja za dużo, by wywołać wzmożone wypadanie i reakcję alergiczną.
Pomysłów z wykorzystaniem maści końskiej do przyspieszenia wzrostu brwi i rzęs nie skomentuję znacząco - myślę, że wystarczy sobie wyobrazić te czerwone placki na skórze i możliwe efekty, jakich możemy być świadkiem po dostaniu się preparatu do oka. A jak wiadomo - na całe życie mamy jedną parę patrzałek i w mojej opinii nie należy ich zbytnio obciążać tego typu eksperymentami.
Kończąc moją przydługawą wypowiedź - nie odważę się zaproponować tej metody na porost i zagęszczenie czupryny nikomu ani też nie zamierzam wykorzystać jej na sobie. Znam powiedzenia, że "bez ryzyka nie ma zabawy" i "ni ma ryzyka, ni ma wynika", ale uważam, że stosowanie preparatu o tak silnym działaniu i wysokiej zawartości substancji czynnych szybciej zaszkodzi niż pomoże (i statystycznie tak jest, przynajmniej jeśli chodzi o dostępne dla mnie źródła opinii...).
Każdy ma oczywiście prawo mieć własne zdanie, jednak moje w kontekście stosowania maści końskiej na porost włosów jest negatywne.
A co Wy o tym myślicie?
Również nie odważyłabym się nakładać maści na skórę głowy, więc trzymam Twoją stronę
OdpowiedzUsuńTo nie jest kwestia trzymania strony, tylko... priorytetów pielęgnacyjnych? Sama nie wiem, jak to dokładnie ująć.
UsuńAle dziękuję :*
Wow.
OdpowiedzUsuńJa co prawda dolewam trochę amolu do moich wcierek w celach pobudzających cebulki, ale jest to mała objętość - łyżeczka na szklankę całości. Mi służy i nie mam żadnych skutków ubocznych, ale pewnie niektórych nawet tak rozcieńczona ilość podrażni. Mimo wszystko, maści końskiej bym się nie odważyła wcierać ;P
PS. Serio ktoś kładzie maść końską na rzęsy?
UsuńWowowow.
Taaak, też już o tym czytałam:D tyle, że trzeba analizować składy (część maści ma dużo ekstraktów, a pozostałe głównie wodę, alkohol, zagęstnik, mentol, coś jeszcze na rozgrzanie i parabeny:p) i też mi się wydaje że bym się nie odważyła, chociaż z drugiej strony gdybym akurat miała taki specyfik w domu korciłoby pewnie, żeby chociaż delikatnie za uchem posmarować z ciekawości:p
UsuńAlmondcake, serialnie, jakby rzekł mój kumpel.
UsuńSpringtime, skład składem, ale wcierka o najlepszym składzie nie przeszłaby u większości osób próby uczuleniowej - i to nie za uchem, ale nawet... na wewnętrznej stronie dłoni. A mimo to jest nakładana na skalp.
Mam dość 'odporną' skórę głowy - żadne kosmetyki nie wywołały u mnie jeszcze podrażnienia, ale mimo wszystko nie miałabym odwagi wypróbować, a przeczytanie tego posta tylko mnie w tym utwierdza ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też nic oprócz długotrwałego stosowania BD nie wywołało podrażnienia, ale tego specyfiku nie zamierzam próbować gdzie indziej, niż na plecach i stawach ;)
UsuńMam atopowe zapalenie skóry i sporo alergii, ale na szczęście maść końska nie robi mi krzywdy, a wyniki są świetne. Jest to jedyne po czym włosy urosły mi 10cm w miesiąc (dowody na forum anwen dla niedowiarkow) sama pewnie bym nie uwierzyła gdyby ktoś mi o tym powiedział. Teraz podeszłam do niej drugi raz i efekt będzie podobny (10 kończę i wrzucę zdjęcie) więc to na pewno od niej.
OdpowiedzUsuńZaznaczam, że nikogo do niej nie namawiam każdy ma swój rozum większość składników w niej zawartych jest stosowana we wcierkach/olejach, alkohol jako promotor w popularnej kuracji Joanny tez może podrażniac.Proba uczuleniowa jest niezbędna przy każdym nowym preparacie nie tylko tej maści. Na pewno nie sprawdzi się ona u każdego ale dziewczyny które docierały do końca miesięcznej kuracji i pisały o efektach były zadowolone.
Używam jej 2x w tygodniu rozcieńczoną ulubionym olejem, w wersji podstawowej 10cm przyrostu u mnie to maksimum.
* w wersji podstawowej 1cm wybaczcie piszę z telefonu ;)
UsuńJak? Jakim cudem? Ty nie masz włosów tylko bambus :D Podeślesz mi zdjecie przed i po albo linka do forum bo jestem jak niewierny Tomasz, na słowo w takie cuda nie uwierze :D
UsuńJak dla mnie to na tych zdjęciach widnieje mocno odchylona głowa więc trudno cokolwiek oszacować ;)
UsuńAnna
Dół strony numer 24, forum ucina więc musisz otworzyc w nowym oknie.Opis "kreseczek" w poscie.
Usuńhttp://forum.anwen.pl/viewtopic.php?f=25&t=1488&start=575
Jakąś konkretną tę maść masz?
UsuńMusisz mieć skalp z betonu :P
Herbamedicus rozgrzewająca (nie forte) tak jak 90% dziewczyn w temacie.Skalp mam wrażliwy wystarczy u mnie 3x pod rząd użyć mocniejszego szamponu i już swędzi. Podraznilo mnie też serum agafii na porost i khadi na porost.
UsuńJestem prawie pewna, że gdyby jakiś producent skopiowal identycznie skład tej maści a jedynie zmienił butelkę i naklejkę na "rozgrzewające serum na porost włosów" żadnej afery by nie było.
Martwi mnie brak nazwy producenta w tym wpisie, nie każdy zna się na składach i czyta ze zrozumieniem a nałożenie jakiegoś chemicznego rozgrzewacza innej firmy może być smutne w skutkach.
Al, mam to samo zdanie-ten skład pod nazwą serum czy odżywki do skóry głowy nie wzbudzałby takich emocji. :)
UsuńOczywiście mówię o składzie rozgrzewającej z Herbamedicusa, innych bym nie nałożyła (sprawdzałam składy)...
:O a jakieś skutki uboczne?
UsuńPrzyznaję, że mam podobne wątpliwości jak Anonim wyżej, no i do tego włosy kręcone... wiem, o ile moje (w stosunku do Twoich krótkie) włosy mogą zmienić długość między myciami.
Usuń10cm przyrost widziałam tylko w stanach chorobowych, głównie związanych ze zmianami nowotworowymi na gruczołach wydzielania dokrewnego i niestety, ciężko mi w niego uwierzyć.
Gdyby była to "maść na porost włosów" to u mnie wzbudzałaby dokładnie takie same emocje, bo nadal wywoływałabym negatywny efekt próby uczuleniowej na dowolnie wybranym skrawku ciała większości społeczeństwa.
Płyny apteczne do higieny jamy ustnej (niektóre) też mają "świetny skład" i też całkiem "przyjemnie" palą w łapki. Nie stygmatyzuję używania produktu niededykowanego do włosów, tylko produktu dającego takie, a nie inne efekty kontaktowe. Przytoczona Joanna Rzepa ma także skład ziołowo-alkoholowy, ale czy wywołuje u Was rumień na dłoniach?
Dla mnie maść końska to podobna historia jak wcieranie Daktarinu na porost. Każdy ma jednak swój rozum, jak zostało już wspomniane ;)
Suzie q, zrobiliśmy z Anonimiuszem "ekstrakt z efektów ubocznych".
Nie zmuszam nikogo do wierzenia mi, jednak trzeba być ślepym, żeby nie widzieć różnicy na zdjęciach. Masz rację, włosy kręcone lubią wyglądać różnie zależnie od mycia i to też ukazałam na zdjęciach, na ostatnim w wersji mniej korzystniej dla pomiaru w porównaniu do zdjęcia 1 (mocny skręt).
UsuńPrzerzucone do przodu i naciągniete "na prosto" są dłuższe niż wcześniej więc to nie moje widzi mi się. Ludzie też widzą, że urosły bo ciężko tego nie zauważyć :)
Ja jestem zadowolona-wieksze problemy z uczuleniami miałam po khadi na porost i serum agafii, nikogo do używania nie zmuszam napisałam tylko o tym jak wpływa na mnie, na szczęście każdy w tym kraju tak jak ty może wyrazić swoje zdanie.
raka nie mam, w przerwie między kolejnym miesiącem z maścią nie urosły tak dużo.Teraz 10 kończę kolejny miesiąc i efekt jest ten sam.
Daktarinu sama bym nie używała, to jest lek i działania jego składników dlugofalowo nie jestem w stanie przewidzieć w odróżnieniu od ziół.
Skóry głowy ta maść mi nie grzeje dokąd nie naloze jej w ciepłych warunkach, kolana i łokcie grzeje za to bardzo mocno.
Al KhazzaR, widzę różnicę na zdjęciach, ale nie poradzę nic na to, że ostatnie ze zdjęć wyszło Ci tak, że nasuwa podejrzenia o mocne odchylenie głowy do tyłu. Pozostanę w moim sceptycyzmie, jeśli pozwolisz ;)
UsuńZioła długofalowo też mogą zrobić kuku, nie mniejsze od składników nazywanych lekami. Swoje dłonie mam słabo ukrwione, w pewnej części nie mam czucia (nie jest to niedowład, tylko efekt poparzenia), a skórę mam taką, że "mogłabym nożem zeskrobywać", więc przyznaję, że jeśli coś w tym rejonie wywołuje u mnie efekt rumienia to nie wypuszczam się w tym na skórę twarzy i głowy, a i na ciało stosuję rozważnie. Jak przesadzę z ilością to odczuwam konkretny "gorący bądź zimny" dyskomfort na plecach czy kolanach ;)
Jak już mówiłam nikogo nie zmuszam więc nie muszę Ci na nic pozwalać ;)
UsuńMasz rację, że głowa jest odchylona-na wszystkich zdjęciach i przy każdym miesięcznym porównaniu z jednego prostego względu-mam problemy z kręgami i przy lekkim odchyleniu obrazu czuję ,że boli czyli wiem, że złapałam odpowiednią pozycję + widzę wtedy przedzialek i mogę wszystko ładnie porównać.
Współczuję problemów z czuciem, poparzenia na szczęście nie mam ale wiem co masz na myśli mówiąc o skrobaniu skóry-moj AZS najmocniej objawia się na dłoniach skórę wtedy też mogę zdejmować platami jeśli nie użyję sterydów i strasznie boli kiedy pęka i krwawi. Oczywiście, że zioła też mogą zrobić kuku jeśli nie mamy pojęcia o tym czego używamy akurat moim hobby jest wlosozielarstwo i bardziej martwilabym się o imbir w maskach rosyjskich czy PPD w farbach, które przecież są takie bezpieczne łatwo dostępne i do włosów.
Nie chcę wnikać dalej w tą kwestię, jednak dla mnie jest odchylona tylko na ostatnim zdjęciu i nic na to nie poradzę :P Poza tym dochodzą też kwestie fizjologiczne, które dodatkowo pogłębiają mój brak wiary.
UsuńNie ma czego współczuć, to bardzo przydatne :D Nie czuję odgniatów, bólu przy intensywnej pracy, po prostu cud malina :D
Moja skóra jest po prostu gruba, nie pęka (nie licząc zimy, kiedy zdarzy mi się zapomnieć rękawiczek).
Tu też się trochę różnimy - mam inne podejście do ziół i składników znanych jako "szkodliwe".
Też stosuję, i zgadzam się z Al KhazzaR, stososwana inteligentnie nie zrobi krzywdy i porost przyspieszy. Nie zalezy mi na tym, by ktoś mi wierzył, kto chce, będzie stosował, kto nie, nie musi, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Mam tylko pytanie do autorki posta - czy osobiście stosowała maść jako specyfik na przyspieszenie porostu? Ja jej używam zarówno na stawy, jak i w celach nieopisanych na opakowaniu (pobudzenie wzrostu włosów) i działa jak należy. Na kolanach widać rumień i czuć grzanie, na skórze głowy nie czuję nic. Też mam włosy kręcone, ale do zdjęć porównawczych prostuję na okrągłej szczotce - właśnie po to, aby uniknąć "niedowiarków" i pomówień o odchylanie głowy. I nie ma opcji, żeby ktoś mi powiedział, widząc zdjęcia, że to nie działa.
UsuńInna sprawa, że jesli ktoś, u kogo maść powoduje większe wypadanie, podrażnienia czy inne wyżej opisane, stosuje ją nadal, to postępuje nieodpowiedzialnie, i z tym się zgodzę. Ale każdy ma własny rozum. Jeśli widzę, że coś mi szkodzi, nie stosuję tego, jeśli ktoś robi inaczej, jego sprawa ;)
Ruda, jeśli rzucisz okiem na kolejnego mojego posta to dowiesz się, dlaczego nie zastosuję jej na swoim czerepie ;)
UsuńDodatni wynik próby uczuleniowej = (oczywiście dla mnie) żadnych prób na skalpie, z zasady. Wystarczy mi wiedza, jak bardzo potrafi grzać mój kark ;)
Zaczynam właśnie wcieranie maści końskiej i o ile rzeczywiście na skórze głowy nie czuję żadnego grzania o tyle na karku, albo jak przypadkiem dotknę skroni/części twarzy to występuje już rumień i piecze nieziemsko. :) Kark lub inna część ciała reaguje najwyraźniej o wiele intensywniej na ten specyfik niż skóra głowy (i z tego co czytam, nie tylko u mnie). ;)
UsuńPodzielam Twoje zdanie - ja nie zamierzam spróbowac nawet !!!
OdpowiedzUsuńnigdy bym nie wpadła na to, żeby posmarować głową końską maścią :| Jestem w szoku :P
OdpowiedzUsuńNie odważyłabym się :)
OdpowiedzUsuńhttp://tinnqu.blogspot.com/
Nie słyszałam o tym, ale raczej nie nałożyłabym czegoś takiego na głowę, a tym bardziej na rzęsy :/
OdpowiedzUsuńDość podobne zdanie reprezentujemy, Dziewczyny ;)
UsuńWłaśnie zastanawiałam się nad roscienczeniem maści, sama na pewno palilaby w skórę, ale w połączeniu z olejem/kremem? Tak jak mówi Al KhazzaR to może przynieść spektakularne skutki.
OdpowiedzUsuńŻeby dokładać możliwości interakcji?
UsuńJak dla mnie - nie, podziękuję, postoję ;)
Ja rozcieńczam z wodą destylowaną :) na początku dużo wody dawałam, nie chciałam mieć suszu i uczucia dyskomfortu. Teraz spokojnie pół na pół rozcieńczam i jest ok. Żadnych rumieni, palenia i innych cudów nie odczuwam.
UsuńStosuje 1-2 w tyg. ze względu na alkohol, który niestety wysusza mi skalp.
ha czego to ludzie nie wymyślą:O jednak nie jestem na tyle odważna by spróbować mimo,iż moje włosy rosnąć nie lubią
OdpowiedzUsuńJa się mam za "hardcora", ale widocznie chyba było to mylne przeświadczenie :P
UsuńZależy od skóry głowy, ja musiałam szybko nałożyć czapkę po wsmarowaniu maści, by poczuć jakieś tam ciepło :) próbowałam też wcierania w brwi, jednak rzęsy to przesada, logiczne, że to niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńPodsumuję to tak: :O
UsuńNigdy bym się nie odważyła tego na głowę nałożyć.
OdpowiedzUsuńJak i ja.
UsuńBałabym się zaryzykować. Wolę spłukiwać włosy odrobiną jantaru i octem, to sprawia, że są miękkie i gładsze. Gdy regularnie spłukuję zauważam różnicę w poroście na plus.
OdpowiedzUsuńI jest bezpieczniejsze ;)
Usuńtak szybki przyrost jest aż za bardzo kuszący :(
OdpowiedzUsuńmimo wszystko chyba raczej nie.
będę musiała jeszcze poczekać na wymarzoną długość :(
Na wadze z jednej strony powinnaś postawić przyrost, a z drugiej możliwe efekty uboczne.
UsuńNie odważyłabym się nakładać jej na skalp. ;)
OdpowiedzUsuńTak jak ja.
UsuńWcierałam ją regularnie co drugi, rzadziej trzeci, dzień na od 3 do 14 godzin przed myciem przez miesiąc. Zarosły zakola. Włosy dostały kopa i podrosły (byłam na etapie całkowitego zatrzymania przyrostu), niestety nie mam możliwości podania ile, bo przed ostatnią aplikacją zmieniłam totalnie fryzurę.
OdpowiedzUsuńStosowałam rozgrzewającą "swiss quality" z Herbamedicusa, tą, którą traktuję kontuzjowane kolano. Żadnego rozgrzania (!), podrażnienia-zarówno na skalpie, jak i skórze na kolanie i pod, na karku i ramionach. Dodam, że mam suchą skórę, choruję na AZS od dziecka (co prawda na skórze przy linii włosów pojawiło się tylko raz i za chwilę zniknęło).
Planuję powtórzyć miesięczną kurację po kilku tygodniach od zakończenia pierwszej, czyli w połowie czerwca zaczynam. :)
Nikogo nie namawiam, przybliżyłam tylko w skrócie "swoją historię".
A rozcienczasz ja jakos? U mnie olej na skore glowy odpada, chyba ze po prostu ja w wodzie rozcienczyc...
UsuńMnie ona grzeje na bogatości w łapy, a ciężko nazwać mnie wrażliwcem :P
UsuńJa nie rozcienczam, jednak wiele kobiet z forum tak-niektóre olejami, inne wodą.
UsuńJa jestem wrażliwcem, w dodatku z AZS, i nie grzeje mnie niestety. :( Jedynie po 15minutowym masażu karku wykonywanym przez babcię, ale to normalne. :) Nawet przy użyciu zwykłego balsamu mam wtedy zaczerwienioną i ciepłą skórę. Jednakże, gdy babcia jedynie posmaruje mi szyję maścią podrażnienia i zaróżowienia brak. A ona się nie przejmuje, czy nałoży przy okazji i na uszy, i na szyję, i we włosy... :/
Także każdy inaczej reaguje i od tego są próby uczuleniowe. :)
A co do porównania z Daktarinem... To już jest lek, nie wyrób medyczny na bazie alkoholowego wyciagu z ziół, sprzedawany od kiosków poprzez Rossmanny i Carrefoury.
No tak, tyle, że niezależnie od wyniku próby uczuleniowej bardzo często ta maść ląduje na głowie. Tego pojąć nie umiem i nawet próbować nie zamierzam ^^
UsuńKurkumina w kurkumie też jest lekiem, tak samo jak furagina w Urofuraginum (i to lekiem o bardzo bogatym spektrum działań ubocznych), a są bez recepty. Ilość substancji, jaka zawarta jest w alkoholowym wyciągu z ziół bije w zasadzie na głowę większość "leków".
Furagina jest na receptę :P
UsuńUroFuraginum, 50mg furaginy (tyle, co w popularnym Furaginum) - około 15 zł, bez recepty.
UsuńFuragina jednak nadal na receptę, a urofuraginum jak się dowiedziałam właśnie (teraz ja zmądrzałam odrobinkę) to to samo tyle, że bez recepty i dwukrotnie droższe, pracuję w SZ i notorycznie wystawiamy recepty na furaginę, stąd moje przekonanie o niedostępności jej bez recepty
UsuńOooo farmacjo i medycyno nastawiona na pieniądz...
Nic się nie stało ;) Akurat "z furaginy" mogłabym napisać doktorat, tyle lat brania ^^
UsuńKascysko, na co bralaś furagine?
UsuńNa schorzenia układu wydalniczego
UsuńNigdy nawet nie słyszałam o takiej metodzie, a już na pewno nie wypróbowałabym tego na własnej skórze. Ten, podobnie jak inne apteczne "lecznicze" specyfiki zawszę stosuję zgodnie z zaleceniami.
OdpowiedzUsuńSama akurat nie zawsze stosuję zgodnie z zaleceniami, ale na pewno porównuje ryzyko i możliwe profity z działania ;)
Usuńpierwsze słysze i raczej bym sie nie odważyła
OdpowiedzUsuńJak i ja.
UsuńTak się zdziwiłam, że postanowiłam sprawdzić, czy mój skalp w jakikolwiek sposób zareaguje. Posmarowałam rozgrzewającą końską maścią rosmanową nad czołem, nad uchem i przy karku już kawał czasu temu i jak dotąd nawet marnego zaczerwienienia. Nie wiem, czy odważyłabym się stosować ją na cały łeb, ale spodziewałam się jednak jakiejś reakcji ze strony mojej skóry, a ona taka niezainteresowana :P
OdpowiedzUsuńPanzerskalp! :P
UsuńWcierałam w głowę już wszystko (z marnym, wiecznie jednocentymetrowym skutkiem) i już nie mam pomysłu, co mogłoby przyspieszyć mój porost, ale maści końskiej chyba bym nie użyła. Chyba ogólnie jestem ograniczoną osobą, bo tak samo nie użyłabym facelle do mycia włosów.
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet poważnie zastanawiam się nad głodówką dla skóry głowy. Może trzeba je potraktować jak storczyki. ;)
Takich ograniczeń sama sobie nie stawiam, potrafię używać kosmetyków "niededykowanych" do włosów - moje zdanie bardziej opiera się na sile rażenia.
UsuńJa nie zdecydowałabym się na stosowanie końskich kosmetyków. Oj nie.
OdpowiedzUsuńMaść końską jednak na bóle mięśniowo-stawowe stosuję ;)
UsuńAnita, ale wiesz, że ta maść nie jest przeznaczona dla koni? :P
UsuńO to to ;)
UsuńA mnie owszem, kusiło kusiło ;)
OdpowiedzUsuńAle nie zdecydowałam się, moją skórę głowy podrażnia bardzo wiele rzeczy (np. wcierka jantar, farmona radical, khadi na porost i kilka innych), wcierki zatem muszę robić sama. Bałabym się, że maść końska z taką ilością ziółek i alkoholem również mnie podrażni, nawet rozcieńczona. Acz przyznaję, nie próbowałam, więc nie wiem :)
Hardcore :P
Usuńkurcze dość ekstremalne jak dla mnie .
OdpowiedzUsuńChyba bym nie zniosła faktu,że mogłyby mi po niej wypadać włosy (czego nienawidze) ;/ i inne niepożądane efekty-ja podziękuje.
Reprezentujesz podobne zdanie w temacie jak ja ;)
UsuńJa wcieram prawie 3 tygodnie, czy rosną szybciej - ciężko stwierdzić, nie umiem ich dobrze zmierzyć. Tyle tylko, że mam nowe Baby Hair (choć piję też drożdże, więc nie wiem, czego to zasługa). Co do podrażnienia/wypadania - nic takiego nie zaobserwowałam, a wcieram ją co jakieś 2 dni.
OdpowiedzUsuńAnonimku, wiadomo, każdy reaguje inaczej - tutaj przedstawiłam swoje zdanie o tej metodzie oparte na opiniach, które uzyskałam.
Usuńbałabym się strasznie, ale 10 cm w miesiąc jest tak bardzo kuszące :<
OdpowiedzUsuńSuzie, szczerze powiem, że nie jestem zbyt skłonna tak łatwo wierzyć w to, co przeczytam.
UsuńSzczególnie tego, co dotyczy 10cm miesięcznych przyrostów.
rozumiem Twoją argumentację o odchyleniu głowy - coś w tym jest ;)
UsuńPrzypomniało mi się, jak psia fryzjerka, sprzedając siostrze odżywkę dla psa powiedziała, że sama może używać odżywki na sobie. ;) Może to będzie nowy trend. Z ciekawości zerknęłam na składy pierwszych lepszych, znalezionych w internetach i nie wyglądają najgorzej. :D
OdpowiedzUsuńAqua, Cetyl Stearyl Alcohol, Propylene Glycol, Ceteareth-20, Quaternium-52, Castor Oil, Isopropyl Myristate, D-panthenol, Hydrolyzed Collagen, Lauryl Glucoside, Lanolin, Hydrolyzed Silk Protein, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Parfum, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisithiazolinone.
Anonimku, nie stygmatyzuję w tym wpisie używania do włosów preparatów nie dedykowanych do tego rejonu, tylko przedstawiam ryzyko stosowania mocno stężonego preparatu (naprawdę niewiele znaczy dla mnie to, że jest to maść końska - gdyby to była wcierka dająca taki sam rumień na skórze napisałabym to samo).
UsuńAbsolutnie nie miałam nic takiego na myśli! :D
UsuńWybacz, źle Cię zrozumiałam ;)
UsuńPrzyznam się, że korci mnie, by wypróbować, tym bardziej, że wszystkie preparaty chłodzące lub rozgrzewające średnio na mnie działają (znaczy się, że słabe są).
OdpowiedzUsuńAle trochę się boję :)
Ja nie polecam tej metody, absolutnie.
Usuń10 cm na miesiąc jest dla mnie nierealne, poza sytuacjami chorobowymi.
OdpowiedzUsuńZbyt demonizujesz. Nakładam od 2 tygodni: zero nadmiernego wypadania czy podrażnienia, zaczerwienienia na skalpie zero, dopiero jak lekko wyjade na czoło to tam pojawia się czerwona plamka ale nic złego sie nie dzieje. Jakby się ta maść tak strasznie nie nazywała to by problemu nie było. Przecież to są same ekstrakty i alkohol (który występuje w większości wcierek). Wystarczy zrobić próbę uczuleniową w kilku miejscach i przez kilka pierwszych razów nakładać ją na krótko, jeżeli nic się nie dzieje nie ma powodów do obaw.
OdpowiedzUsuńDodam, że przez te pierwsze 2 tyg urosło mi prawie 0,5 cm (dwa dni przed rozpoczęciem wcierania pofarbowałam włosy więc sprawdzone na odrostach). Oczywiście sądzę, że dziewczynę której włosy urosły 10 cm w miesiąc trochę poniosła fantazja, ale myślę, że 2-3 cm spokojnie można uzyskać.
oczywiście nikogo nie namawiam, jak ktoś nie jest na tyle odważny to niech nie eksperymentuje ;p
UsuńAnonimie, mówisz o próbie uczuleniowej w kilku miejscach.
UsuńWidziałam zdjęciowe efekty tych prób, widzę też, jak wygląda to u mnie "w różnych miejscach", o czym zresztą pisałam, tak samo jak o ocenianiu kosmetyku jedynie po składzie.
Dlatego też korzystam z prawa do posiadania własnego zdania i "demonizowania" ;)
0,5 cm w 2 tygodnie? To 1 cm na
Usuńmiesiąc... Mi tyle rosną bez niczego, chyba zostanę przy kozieradce :)
no właśnie, przez 2-3 cm, które rosną normalnie nie warto ryzykować ;)
UsuńNie odważyłabym się pakować tego na głowę. Wiem jak bardzo "piecze" stosowana na przykład na plecach. Zdecydowanie nie położyłabym tego na głowę, nigdy. No może tylko gdybym była całkowicie łysa.
OdpowiedzUsuńMamy podobne zdanie, jak widzę ;)
UsuńJeszcze o takim sposobie nie słyszałam, ale jakoś nie mam ochoty stosować maści na głowę.
OdpowiedzUsuńMoi Czytelnicy kształcą mnie i uczą ;)
UsuńŻeby nie było - bardzo cenię Twojego bloga i Twoje rzeczowe podejście do wielu kwestii, jednak tym razem byłaś chyba trochę stronnicza. Rozumiem Twoje zdziwienie, gdy usłyszałaś o tej, dość kontrowersyjnej, metodzie, bo sama zbierałam szczękę z podłogi, gdy wpadłam na ten wątek na forum Włosomaniaczek. Pomyślałam, że to spore przegięcie, nie przestałam jednak go śledzić i widziałam, że maść daje efekty. Piszesz o skutkach ubocznych - to prawda, że pojawiły się u kilku osób, jednak pominęłaś fakt, że były one w sporej mniejszości, a niepożądane efekty można otrzymać po prawie każdym kosmetyku. Trzeba też dodać, że pierwotnym celem tego wątku był przecież eksperyment jednej z dziewczyn, a ona do niczego nikogo nie namawiała. Jej głowa - jej sprawa, wiadomo, dlatego nie widzę powodu, dla którego fanki 'konia' miałyby zaprzestać jego stosowania, zwłaszcza, że robią to na prawdę ostrożnie i z głową ;-) Oczywiście masz prawo do swojego zdania, ale fajnie by było, jakbyś uwzględniła także zalety maści, bo takie po prostu istnieją. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMissySeepy, jestem zawsze stronnicza, bo przyjmowanie pozycji neutralnej nie leży w mojej naturze ;)
UsuńNic nie poradzę też na to, że DLA MNIE ewentualne zalety stosowania maści są maluteńkie w porównaniu z zagrożeniami. Nie napiszę czegoś, do czego absolutnie nie mam przekonania i czego... nie uważam.
To tak, jakbym nałożyła tą maść na swój skalp widząc efekty "prób uczuleniowych" na swoich rękach i bolącym karku - po pierwsze byłoby to niezgodne z moimi przekonaniami (negatywny wynik próby - nie używam!), a po drugie uważam, że straciłabym u większości czytelników wiarygodność ("przecież miałaś rumień, dlaczego więc nałożyłaś ten środek na głowę? Ty, ciągle przypominająca o próbach uczuleniowych?")
Jasne, to nie encyklopedia, gdzie znajdziemy same suche fakty, tylko Twój osobisty blog. Ale tak jak sama piszesz - nigdy nie stosowałaś i nie będziesz stosowała maści. Pisząc ten post opierałaś się tylko i wyłącznie na relacjach innych. Po prostu nie rozumiem, dlaczego wyciągnęłaś z nich tylko te negatywne aspekty, skoro przeważają pochwały. Wydaje mi się, że wpis byłby bardziej merytoryczny, gdybyś chociaż wspomniała, że wiele osób zauważa zalety maści zamiast posądzać je o brak rozsądku. Ale Twój blog - twoja sprawa :)
UsuńMissy, zostałam poproszona o opinię i to jest opinia ;)
UsuńDla mnie nierozsądnym jest:
-nakładanie specyfiku przy pierwszej aplikacji na całą noc;
-nakładanie go na skórę głowy przy negatywnym wyniku próby uczuleniowej;
-kontynuowanie kuracji przy wystąpieniu efektów ubocznych (to w zasadzie łączy się z punktem wyżej);
-podejście "więcej musi znaczyć lepiej";
-oceniania zastosowania kosmetyku tylko i wyłącznie po składzie.
Co w skrócie jest ekstraktem z tego posta.
Takie poglądy reprezentowałam już we wcześniejszych wpisach, tu tylko zebrały się do kupy ;).
Tak samo jak nikogo nie posądziłam o kłamstwo czy o nowotwór w związku z deklarowanym przyrostem (nie mówiąc już o raku). Niemniej moja życiowa postawa w każdej sferze jest sceptyczna(w zasadzie teraz mnie to oświeciło :P), czyli wątpiąco-niedowierzająca (to nie jest w żadnej mierze równoznaczne z tym, że kogokolwiek oskarżam o kłamstwo). Jeśli ktoś poczuł się o to posądzony - absolutnie nie miałam tego na celu.
OK, dla mnie koniec tematu :)
UsuńNie rozumiem dlaczego KASCYSKO tak walczy każdy ma prawo jeść pić i wcierać co chce
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeżeli to pomaga, to czemu nie zaryzykować?;-)
OdpowiedzUsuńNie ryzykuję włosami, które już mam ;)
UsuńStosowałam maść przez miesiąc, nałożyłam ją około 7 razy na 2 godzinki. Włosy urosły 3 cm, co jest jak dla mnie rewelacyjnym wynikiem przy standardowym 1 cm. Stosowałam, jak większość dziewczyn, maść z herbamedicus (bardzo przyjemny ziołowy skład). Nie zauważyłam żadnych podrażnień, swędzenia, zaczerwieniania na skórze głowy, za to jak smaruję kolano lub kręgosłup jest żywy ogień. Wydaje mi się że gdyby maść miała inną nazwę nie budziłaby tylu negatywnych emocji (szczególnie ze stron osób które jej nie używały) ;)
OdpowiedzUsuńW zasadzie mogę Ci napisać tutaj wszystko, co napisałam w kolejnym poście ;)
UsuńPopieram Twoje zdanie. A dokładnie, jesli ktoś chce, niech nakłada na włosy każdy specyfik jaki mu się podoba. Jednak ja w życiu nie nałozyłabym ją na skóre głowy, ani na zadnen inny 'delikatniejszy' fragment ciała, bo na mojej wrażliwej i sklonnej do alergii,wysypki, czy innych cudów skóry, działa bardzo inetnyswnie. Czesto bolą mnie stawy więc używam ją na kolana czy kostki, ale już pryz nadagrstkach muszę być ostrożna, bo potrafi spowodować niezłe zaczerwienienie.
OdpowiedzUsuńMoj sprawdzony sposób na przyrost włośow to sok z pokrzywy.
Balbino, robisz sama sok z pokrzywy? W sokowirówce? W zasadzie to szukam takiej, której mycie nie zajęłoby mi pół dnia, bo mój obecny egzemplarz jest pod tym względem strasznie wymagający :P
UsuńSpotkałam się z opinią by dolewać wódkę do szamponu lub robić wcierki z mieszanek typu "Amol" czy "Melisana". Podobno też na porost i wzmocnienie. Co o tym sądzisz? Coraz częściej dziewczyny na forach polecają sobie alkohol jako super wcierkę.
OdpowiedzUsuńEtanol sam w sobie nie jest wcierką, ale jest promotorem przejścia, bo... rozgrzewa. Moja babcia uwielbiała sobie spirytusem nacierać kolana xD
UsuńDość ciekawe przejście od etanolu jako be do etanolu jako cacy ^^
U mnie ciekawość zwyciężyła :) oczywiście po próbie uczuleniowej - bałam się strasznie maści gdyż mam mega wrażliwy skalp i ciągle było coś nie tak i jakiego to ja doznałam olśnienia gdy po zmycie (nie rozcieńczanej) maści okazało się że ona łagodzi zmiany na moim skalpie i nic nie swędzi! Przyrostu mega nie zauważyłam ale tabun nowych włosów i brak swędzącego skalpu owszem :D
OdpowiedzUsuńWybrałaś wersję rozgrzewającą czy chłodzącą? Może pomogłaby na moje zmiany. Kurcze, kusi.
Usuńrozgrzewajacą :)i w cale nie grzeje wybitnie - ja jeszcze trzymm pod recznikiem.
UsuńSomeone necessarily lend a hand to make critically articles
OdpowiedzUsuńI might state. That is the first time I frequented your website page
and thus far? I surprised with the research you made to create this particular publish extraordinary.
Fantastic job!
Stop by my blog - ścianki wystawiennicze
I needed to thank you for this good read!! I certainly
OdpowiedzUsuńloved every bit of it. I've got you bookmarked to check out new stuff
you post…
Also visit my site :: ścianki wystawiennicze
Rozumiem że sama nie wypróbowałaś ale coś tam słyszałaś że szkodzi więc trzymasz się z daleka :-P
OdpowiedzUsuńOk, chyba każda rozsądna osoba wykona próbę uczuleniową wcześniej. Ale niestety nie mogę brać za pewnika tego co napisałaś, więcej osób sobie jednak chwali "wcierkę" - co innego gdybyś wypróbowała.
Ale sceptycyzm też bywa potrzebny.
To raczej można wywnioskować z posta - skoro na skórze pleców/kolan/łokci mam rumień po użyciu, to tym bardziej będę go mieć przy próbie na przedramieniu czy za uchem ;)
UsuńByłoby dalece nieodpowiedzialne z mojej strony, gdybym po takim efekcie nałożyła to na skalp, prawda? ;) No i niestety - wystarczy "przejrzeć Internety", by zauważyć, że próba uczuleniowa nie jest tym, co ludzie wykonują zbyt często przy rozpoczęciu korzystania z nowych kosmetyków ;)
Ostatnio napisałam komentarz, który pomogłby wielu dziewczynom a Ty go usunelaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dziękuję
Nie usunęłam żadnego z komentarzy innego niż spam - ostatni przedwczoraj bodajże, pod najnowszym postem.
UsuńPrzykro mi, że Blogger zrobił Ci psikusa - platforma ta nie jest bez wad. Wierz lub nie, ale nic poza spamem nie usuwam. Czuj się swobodnie, możesz go dodać ;). Tylko polecam zapisać w notatniku i sprawdzić po kilkunastu minutach - godzinie, czy się dodał.
Pozdrawiam ;)
Bardzo mnie zaskoczyłaś swoją wersją "próby uczuleniowej". Zawsze sadziłam, że próbę taką robi się w miejscu, w którym ma się zamiar użyć specyfiku, bo skóra w różnych obszarach ciała się różni, a nie gdzie popadnie.
OdpowiedzUsuńJa zauważyłam pewną prawidłowość, którą wskazują niemal wszyscy piszący: że maść powoduje zaczerwienienie i uczucie ciepła na ciele, ale na skalpie NIE. Sama to sprawdziłam, żeby się tu móc wypowiedzieć i u mnie jest identycznie - na karku grzeje, a na głowie nie czuję zupełnie NIC (!) nawet przyjemnego ciepełka. Nie wiem dlaczego tak jest, ale jest, widocznie skóra głowy jest ukrwiona i unerwiona w inny sposób i maść tak na nią nie działa. Może jakiś biolog by to wyjaśnił. Polecam więc taką próbę, nawet na skrawku skalpu 1cm na 1cm, tym bardziej, że jak widać są osoby, które nakładają ją regularnie na cały i żyją więc obawy, że staniesz się łysa po takiej próbie raczej nie ma, a Twój post zyskałby trochę na wiarygodności.
W tej chwili to trochę tak wygląda, jakbyś potępiała taką "wcierkę", bo pomysł nie wykluł się na Wizażu, czy znanym włosowym blogu, tylko na innym forum. No jakoś tak niemiło się to czyta. Stosowanie Daktarinu jest o wiele bardziej kontrowersyjne wg mnie (choć i po nim włosów raczej nikt nie straci), a takiej przestrzegającej notki nie było. Powiem więcej, piszesz pozytywnie o pielęgnacji kwasowej, o kwasie mlekowym, i serio, nie widzisz zgrzytu? Przecież dobrze wiemy, że maść końska przy kwasie mlekowym czy glikolowym, to zabawka dla grzecznych dzieci. Takim 20% tonikiem na kwasie można dopiero zrobić sobie prawdziwą krzywdę (i to bez względu na wynik próby uczuleniowej), a nie żelem na glicerynie z Biedronki. Podobnie z peelingiem sodowym, który może tak podrażnić twarz, że będzie dochodziła do siebie przez dwa miesiące.
Wiadomo wszystko jest dla ludzi i wszystko trzeba używać z głową i maść i kwasy, ale zabrakło mi tutaj trochę wyważonej oceny ryzyka w porównaniu do innych "kuracji" zamieszczonych na blogu. Notkę odbieram, jako dosyć emocjonalną i niemerytoryczną. I żeby nie było - sama używam kwasów, a maści końskiej nie, bo włosów nie zapuszczam, więc wypowiadam się raczej od strony "niestosujących". Ale dla mnie to ciekawy pomysł, warty przemyślenia "na chłodno" i sprawdzenia, a nie jakieś kolejne szaleństwo włosomaniaczek, jak to przedstawiłaś.
Pozdrawiam
Kinga
Witaj Kingo,
UsuńSama w kwestie porostowe wniknęłam po szale na Daktarin - myślałam, że ta "moda" już umarła śmiercią naturalną, ale jeśli twierdzisz, że ktoś jeszcze stosuje tą metodę to masz rację - zasadne jest, bym i to opisała. Tak samo jak stosowanie Loxonu przy braku problemów z łysieniem, a jedynie na porost.
Co do kwasów - nikomu na początku drogi z tą pielęgnacją nie poradziłam takiego cuda, jak produkt 20%. W wielu moich wpisach możesz znaleźć adnotację, by zacząć od stężenia 5% i próby uczuleniowej, a następnie, jeśli jest taka potrzeba można ostrożnie zwiększać stężenie. A w ogóle próbę uczuleniową wałkuję nawet w przypadku recenzji kosmetyków. Dla mnie zaczerwienienie przy próbie uczuleniowej = nie używam na twarzy i skórze głowy, a na ciele używam, jeżeli efekt zaczerwienienia jest związany z deklarowanym działaniem rozgrzewającym.
Co do samej próby - próbę wykonuje się w miejscu, gdzie skóra jest cieńsza - w takich miejscach reakcja alergiczna po prostu pojawia się szybciej (zgięcie łokcia, kolana, za uszami). Dodatkowo powinno być to miejsce łatwe do obserwacji, co w przypadku owłosionej skóry głowy jest jednak utrudnione.
Kingo, racja jest jak głowa, każdy ma swoją - uważam, że próbując maści końskiej na skórze głowy stałabym się niewiarygodna - skoro wszędzie klepię, że jak coś się dzieje przy próbie uczuleniowej to nie należy używać mazidła ;).
Pozdrawiam Cię serdecznie
Sądzę, że o Dactarinie zawsze warto napisać, bo nie każdy "siedzi w temacie od x' lat' i kojarzy te wszystkie włosowe mody. Dla niektórych może to być też zupełna nowość.
OdpowiedzUsuńCo do zaczerwienia i pieczenia po użyciu maści końskiej, trudno to traktować jako dodatnią próbę uczuleniową, skoro taki efekt, to jej działanie przewidywane i pożądane, opisane przez producenta. Gdyby nie rozgrzewała, to by nie była maścią rozgrzewającą - proste. Mimo to nie powoduje uczulenia, bo czasem używam na stłuczenia, a im dłużej się ją stosuje tym reakcja skóry jest słabsza (dokładnie tak jak przy kwasach) - gdyby to był alergen reakcja by się nasilała, pojawiło swędzenie, powstały bąble i inne nieprzyjemne rzeczy. Moim zdaniem to, co robi maść końska TO NIE JEST reakcja alergiczna, ale musiałabym zapytać lekarza o dokładną opinię. Gdyby tak było do tego samego worka musielibyśmy wrzucić wszystkie substancje drażniące, kwasy, alkohol denat.(!), mentol, kamforę, chili - wszystkie powodują rozgrzanie/pieczenie i zaczerwienienie na delikatnej skórze, mimo to są stosowane od wieków na różnych partiach ciała i nikt tego za działanie uczulające nie uważa oraz krzywdy nikomu nie czynią (no, olbrzymiej większości). No ale, masz rację, każdy ma swój rozum i zdolność logicznego myślenia, mam nadzieję :)
Ja jednak będę za tym, żeby wykonywać próbę uczuleniową w miejscu, że tak powiem "docelowym". Choćby dlatego, że mam uczulenie na srebro w uszach i tylko uszach. Gdybym polegała na mojej "próbie uczuleniowej" biżuterii np. nosząc łańcuszki czy bransoletki, do dziś dnia myślałabym, że nie jestem uczulona na żaden metal (bo nigdzie indziej reakcji alergicznej nie powoduje). A w uszach niestety tylko złoto, wszystko inne mnie uczula - przekonałam się o tym boleśnie dopiero zakładając nieodpowiednie kolczyki.
K.
Kingo - dokładnie zaznaczyłam w swojej wypowiedzi, że dla mnie dodatni wynik próby uczuleniowej (wszelkie zaczerwienienie etc.) oznacza, że nie zastosuję tego "na twarzy i skórze głowy", bo po prostu dla mnie oznacza to tyle, że na głowie może dać jeszcze drastyczniejsze objawy przez mocniejsze ukrwienie tych rejonów i cieńszą skórę tam występującą. Na zimne chucham z natury ;). Uważam więc, że cały ten fragment wypowiedzi trochę nie koresponduje z tym, co napisałam.
UsuńNowych wcierek nadal nie będę "próbować" (wykonywać prób uczuleniowych) na owłosionej skórze głowy - włosy, które już mam są mi droższe niż te, które ewentualnie mogą wyróść ;).
Tego wolałabym nie próbować, bo cebulki włosów nie lubią takiego gorąca ;/
OdpowiedzUsuńW tym też coś jest...
Usuń