A-Derma SURGRAS, Odżywczy żel pod prysznic - składowe cudo z wielką wpadką
Żele pod prysznic są chyba najszybciej zużywanymi kosmetykami w każdej łazience ;). U mnie także nie jest inaczej. Przyznam szczerze, że na składy tych produktów zwracam nieco mniejszą uwagę - balsamuję ciało po każdym myciu i dzięki temu nawet mocne detergenty nie robią szczególnej krzywdy mojej suchej skórze. Niemniej jednak zawsze z wielką uwagą i zainteresowaniem spoglądam na łagodniejsze produkty myjące. Tym razem rozpracowałam Odżywczy żel pod prysznic A-Derma SURGRAS.
Żel zamknięty jest w całkiem wygodnej, półprzeźroczystej, miękkiej tubie z "inteligentnym" zamknięciem, które dozuje produkt tylko wtedy, gdy ściskamy opakowanie. Możemy zapomnień o niekontrolowanych wyciekach ;). Całość w kolorystyce jasnej zieleni i żółtego prezentuje się całkiem zacnie.
200ml żelu kosztuje od 13 do 27zł (cudowny rozrzut cen, prawda? ;)), a najłatwiej można go spotkać w aptekach.
Jego skład prezentuje się następująco:
Żel bazuje na bardzo łagodnych detergentach będących pochodnymi skrobi i oliwy z oliwek, a już na drugim miejscu w składzie znajdziemy w nim nawilżacz (humektant) - glicerynę. Tuż przed pierwszym regulatorem kwasowości (kwasem cytrynowym) znajdziemy niewielki dodatek bardzo popularnego wypełniacza - chlorku sodu (sól kuchenna). Całość doprawiają dobroci: niacynamid (witamina B3), ekstrakt z owsa, glikol propylenowy i witamina E. Zawiera również konserwant (sól sodową EDTA) i kompozycję zapachową.
Skład ma bardzo ładny, zarówno w kontekście używania do ciała jak i do twarzy. Jeśli dodamy do tego niewygórowaną cenę (tą na poziomie 13zł) to dostajemy naprawdę wart zauważenia produkt dla osób preferujących delikatniejsze mycie oraz posiadaczy skóry wrażliwej. Tyle teorii, a co dostajemy w praktyce?
Żel ma ledwie wyczuwalny mydlany zapach. Moje nadzieje z nim związane zostały jednak zniszczone przez konsystencję. Jest niewiele gęstszy od wody!
Wiecie ile trzeba go zaaplikować na myjkę bądź gąbkę, by uzyskać jakikolwiek efekt mycia? Odpowiem - dużo za dużo ;). Gdy już nalejemy go sporo na gąbkę pieni się średnio, a sama piana jest idealnie kremowa. Jego testy, przy braniu prysznica rano i wieczorem, trwały około tygodnia - na tyle wystarczyło mi opakowanie xD. I mimo tego, że po jego użyciu moja skóra nawet nie wymagała intensywnego balsamowania więcej do niego nie wrócę - tą konsystencją i związaną z nią makabryczną wręcz wydajnością producent strzelił sobie w stopę.
A wystarczyłaby odrobina jakiegokolwiek zagęstnika pokroju gumy ksantanowej czy agaru.
Smutny koniec opowieści tej dowodzi, że świetny skład to jednak nie wszystko.
Jaki kosmetyk zawiódł Was ostatnio?