Promocyjny przegląd || Z nowościami ;)



Myślę, że mój niedawno obudzony ze "snu letniego" smok zakupowy został w końcu odrobinę uspokojony ;). Ogólnie zgarnęłam sporo produktów w większości w przystępnych cenach ;).


Prawie-ulubiony szampon ;)



Od dawna myję włosy wyłącznie mocnymi szamponami, bo nie lubię ryzykować niedomyciem moich wymagających w tym względzie niskoporów. Moim ulubieńcem jest bez wątpienia szampon Joanny Pokrzywa i zielona herbata, ale znalazłam inny produkt, który depcze mu po piętach ;)

Nawiasem - również z tej samej firmy: Joanna Szampon z biosiarką i bursztynem.



Szampon zapakowany jest w przeźroczystą butelkę ze średnio sztywnego plastiku, dość solidną i odporną na spotkania z kafelkami :P. Zamykana jest na klik, a niewielki otwór pozwala na spokojne dozowanie produktu.

Dostępny jest w opakowaniach 300 i 500ml. Moje (większe) kosztowało 6zł na promocji w Kauflandzie.

Szybki rzut oka na skład:


Typowy rypacz :P. Jego bazą jest mieszanka surfaktantów anionowych (SLES), amfoterycznych i niejonowych zaprawionych ekstraktem z bursztynu i siarkowanego oleju rycynowego. Na plus - ma niewiele chlorku sodu, ale też dość mocny zestaw konserwantów - warto wykonać próbę uczuleniową przed użyciem, chociażby ze względu na DMDM-Hydantoinę.

Ma postać lejącego (ale nie wodnistego), herbacianego żelu o zapachu... nieokreślonym, chociaż trochę jakby męskim.

Mój szampon ma przede wszystkim domywać moje włosy, bo od reszty mam inne środki ;). Niestety, przy mojej obecnej porowatości potrafię mieć nawet z tym dość poważne problemy. Na szczęście przy jego używaniu prawie nie występują (chyba, że przesadzę na własne życzenie :P).

Po jego użyciu mój skalp nie składa żadnych zażaleń w postaci świądu, przesuszenia czy nadmiernego wypadania lub łojotoku, natomiast jest porządnie domyty. Skutecznie przedłuża świeżość włosów o jakiś jeden dzień w porównaniu do innych szamponów (oczywiście wyłączam okres upałów ;P). Włosy są sypkie, oczyszczone, o zadowalającej objętości i bardzo miłe w dotyku - już powoli zapominam, jak wyglądają włosy "skrzypiące przy myciu". Moich włosów nie plącze w żaden sposób ;).

Dlaczego nie wylądował na równi ze swoim zielonoherbacianym bratem? Powód jest prozaiczny - nie ma tak cudownego zapachu jak tamten ;).

Jakich macie ulubieńców w kategorii szamponowej? ;)

Bimatoprost na porost rzęs i brwi – warto?




W ostatnim czasie na polskim rynku pojawiło się wiele odżywek do rzęs i brwi. Jest w czym wybierać ;). Abstrahując od względów ekonomicznych przy wyborze tego typu kosmetyku stajemy przed dylematem (przynajmniej powinniśmy): ile jesteśmy w stanie zaryzykować dla pięknej oprawy oczu? Cykl życia włosa brwi/rzęs wynosi około czterech miesięcy (120 dni) i przy pomocy tego typu preparatów można go wydłużyć, pytanie tylko: jakim kosztem ( i to wcale nie ekonomicznym)?

Odżywki do rzęs i brwi można w zasadzie podzielić na te, które zawierają Bimatoprost i te, które go nie zawierają. Dlaczego ten składnik wzbudza tyle emocji?

Niebiesko-kropkowy zawrót głowy ;)



Brokaty - to absolutnie to, co na równi z wykończeniem piaskowym najbardziej pociąga mnie w lakierach. Gdy zostałam na Wizażu pokuszona kropkowymi lakierami Delii wiedziałam, że przynajmniej kilka z nich musi wpaść w moje łapki :P.

Delia Coral Prosilk Nr MO6 to chmurno-niebieska baza z zatopionym w niej różnokolorowym i różnokształtnym brokatem. Z racji doświadczenia wiedziałam, że bez bazy: a) utrudnię sobie znakomicie późniejsze zmywanie, b) będę musiała nałożyć chyba pierdyliard warstw, by pozbyć się nielubianego przeze mnie półprzeźroczystego efektu. Nałożyłam więc pod niego jedną warstwę niebieskiego, matowego lakieru Claire's (bardzo dobrze kryje, ale jego wykończenie mnie nie przekonuje) i warstwę kropek. Całość wyschła przyzwoicie szybko.

Rachu - ciachu ;)



Na fanpage pochwaliłam się już kilka dni temu tym, że podcięłam włosy. Dlaczego więc czekałam tyle, żeby opublikować zdjęcia dokumentujące tą zmianę? Najpierw zaatakował mnie pech - piec w moim domu odmówił posłuszeństwa, a fachmanowi niezbyt spieszyło się do odwiedzenia mych skromnych progów -.-. Zaowocowało to serią dni z obciążonym przyklapem na głowie, bo brak ciepłej wody w kranie zmusił mnie do mycia włosów spartańskimi metodami :P. 

Następnie zaskoczyło mnie życie, czyli... nie spodziewałam się takiej popularności testu na porowatość włosów(KLIK!) ;). Podejrzewam, że w ciągu tych trzech dni odpowiedziałam na pytania ponad dwusetki osób, co jest wynikiem jak dla mnie niewyobrażalnie wysokim :O. Musiałam dojść do siebie i trochę ogarnąć to morze zgłoszeń, ale chyba mi się udało ;).

Test - Jak określić porowatość włosów?



Kolejne z pytań które w moim prywatnym rankingu najczęściej pojawiających się w Waszych wiadomościach trzyma się w ścisłej czołówce ;). Wiedza na temat porowatości kłaczków dla jednych jest przydatna, dla innych - totalnie nie. Niemniej jednak od dłuższego czasu w jednym z wątków na Wizażu param się określaniem porowatości na podstawie odpowiedzi na pytania, więc dlaczego nie mogłabym i Wam dać okazji do uzyskania wyniku ;). 

Sama wyznaję pogląd, że zdjęcia mikroskopowe włosów swoją drogą, teoria swoją drogą, a najważniejsza i tak jest reakcja włosów na pewne bodźce. Uważam również, że "organoleptyczne" testy na porowatość (z wodą, mąką...) są o kant kuli rozbić, bo zależą od zbyt wielu czynników. 

Metoda z pytaniami oczywiście też nie jest idealna i musicie pamiętać, że daje jedynie przybliżony wynik - nikt nie zna Waszych włosów tak dobrze jak Wy sami przecież ;). Dokładność wyniku zależy również od precyzyjności Waszych odpowiedzi.

Powyjazdowy prezent dla Was: Organique i Floslek!



Przez moją niebytność w kraju dawno nie było żadnych prezentów dla Was (a ciągle Was przybywa!), co spieszę właśnie nadrobić ;). Zdobyć będzie można jeden z dwóch zestawów kosmetyków marek Organique i Floslek.

Zestaw I: Organique

Obudziłam smoka :P



Moje ostatnie, a pierwsze po powrocie zakupy (KLIK!) spowodowały przebudzenie mojej kosmetycznej żądzy poszukiwawczej :P. Jak przez te dwa miesiące nie brakowało mi nowości kosmetycznych, tak obecnie czuję się po prostu kuszona z każdej możliwej strony :P.

Tradycyjnie najbardziej kuszą mnie produkty do włosów, szczególnie te przeznaczone do spłukiwania. Wstyd się przyznawać z jakim natężeniem przeglądam Allegro i ile razy siłą woli powstrzymałam się od dokonania dzieła zakupowego. Kuszą mnie głównie:

Promocyjny przegląd | Z zakupami ;)



Coś nowego, coś innego ;). Niezbyt często pisałam Wam o promocjach kosmetycznych i około-kosmetycznych do tej pory. Po spędzeniu jednak prawie dwóch miesięcy z moim bratem (który jest lwem promocyjnym :P) dochodzę jednak do wniosku, że warto dzielić się z Wami co jakiś czas interesującymi propozycjami różnych sieci i marek ;).

Po powrocie do Polski zaskoczyłam chyba wszystkich (i samą siebie przy okazji też :P) tym, że nie przywiozłam ze Skandynawii nic kosmetycznego. Jedynymi produktami, które wystawiły mój portfel na ciężką próbę były kosmetyki Sunsilk, które kiedyś były dostępne też u nas, ale zniknęły w tajemniczych dla mnie okolicznościach. Byłam jednak twarda i nie wylądowały one w koszyku ;).

Nie zrobiłam sobie prezentu z okazji obrony magisterki i dostania się na doktorat, więc organizm dopomina się teraz zadośćuczynienia :P. Dlatego też śledzę promocyjne wieści i czuję się pokuszona... ;)

Dopieszczenie po przerwie ;)



Moje włosy przez ostatnie dwa miesiące były traktowane w zasadzie (oprócz jednego, nieudanego razu z olejowaniem) tylko zestawem szampon + produkt d/s + serum, bez stylizacji i podpinania. Dodatkowo przez uroki miękkiej wody w zasadzie nie potrafiłam na 100% stwierdzić, jaka jest ich rzeczywista kondycja - efekt kaczuszki przysłaniał mi wszystko.

Dlatego też z pewnym zaciekawieniem czekałam na efekty pierwszego mycia "na normalnych warunkach", ze stylizacją (pianka, żel) i bez podpinania, bo w Szwecji mimo braku tego elementu na brak objętości nie narzekałam.

Włosie potraktowałam olejem sezamowym na 2h, umyłam Joanną Naturią z pokrzywą i zieloną herbatą, nałożyłam balsam Super blask Eco Hysteria na 5 minut, spłukałam i zawinęłam w koszulkę (plunking) na jakieś 30 minut (jakoś na cały set spotkania Polska - Francja :P). Końcówki zabezpieczyłam arganowym serum Marion, a całość wystylizowałam pianką Isana Locken (zapas starej wersji rządzi :P) i żelem z Rossmanna.

Dzień dobry Polsko! ;)



Dla tych, którzy śledzą Fanpage bloga to nie jest żadna nowość - w końcu spakowałam swoje toboły i wróciłam do domu ;). Chwilowo jeszcze nie potrafię się ogarnąć ze wszystkimi sprawami, którymi powinnam się zająć (moja głowa jest chyba jeszcze w Szwecji :P), ale obiecuję, że postaram się szybko wrócić do rzeczywistości :P.

Redaktor z Całką, pomagający mi w prowadzeniu Fanpage wprawdzie się z Wami pożegnał, jednak mam nadzieję, że nadal będzie dla Was pisał - oczywiście, jeśli wyrazicie takie życzenie ;). 

Czuję chyba przypływ weny, ale potrzebuję kilku dni na aklimatyzację, bo czuję się, jakbym wszystko robiła w bardzo zwolnionym tempie. A i kilka dni wolnego mi się chyba przyda przed pełnym wyzwań październikiem ;).

Olejowe odkrycie – z dodatkiem parafiny





Olejowanie włosów to czynność, którą po prostu lubię ;). Do tej pory wybierałam oleje lub ich mieszanki różnego kalibru: od organicznych, nierafinowanych i zimnotłoczonych po zwykłe tłuściochy kuchenne pokroju Kujawskiego. Nigdy wcześniej jednak nie korzystałam z olejów zawierających parafinę, w zasadzie nie mam pojęcia dlaczego. W pewnej mierze powstrzymywało mnie ryzyko niedomycia moich niskoporowatych włosów. Kusiła mnie legendarna Amla, ale gdy poczytałam kilka opisów zapachu mój zapał odrobinę ostygł (ale pewnie w przyszłości spróbuję ;).

Za namową mojego przyjaciela i jednocześnie mojego pomocnika w prowadzeniu Fanpage, Pana z Całką, zaczęłam używać na moich włosach oliwki Bambino (którą moja mama kupiła do pielęgnacji skóry, a koniec końców ani razu nie użyła :P).


Problemy włosowe XIX: jak długo trzymać olej na włosach?



Czas na rozwinięcie kolejnego pytania z gatunku najczęściej powtarzających się w mailach od Was. Większość z Was przynajmniej próbowała (zapewne początkowo głównie z ciekawości :P) olejowania włosów i myślała nad tym, jak długo trzymać takową mieszankę. 

Chyba najczęściej spotykaną odpowiedzią jest: "najlepiej olejować włosy na całą noc". Super, świetnie, ale w tym momencie może wystąpić problem chociażby natury... życiowej: nie każdy ma czas/ochotę/chęci/ potrzebę wstawać wcześniej z powodu włosów (ja na przykład nie byłabym w stanie zwlec się z łóżka z tego powodu :P).

Wcale jednak nie musimy większości życia podporządkowywać temu rytuałowi. Jak długo więc trzymać olej na włosach?

Jestem tylko człowiekiem...




Miałam nadzieję, że nigdy nie będę musiała publikować tekstu tego typu. Życie jednak wiele weryfikuje i do wielu rzeczy zmusza. Będą gorzkie żale, takie bardzo nie w moim stylu :P.

Nietrudno zauważyć, że już od kilku miesięcy mam trochę mniej czasu dla bloga: praca magisterska, nauka do i sam egzamin doktorancki, a następnie szybkie pakowanie i wyjazd skutecznie wypełniały/wypełniają mój plan dnia.

Niemniej jednak naprawdę uważam (może błędnie?), że staram się jak mogę, by odpowiadać w miarę szybko na komentarze zarówno pod nowymi postami, jak i pod tymi starszymi, oraz na Wasze maile. Niestety w ostatnim czasie cierpię na wysyp ponaglających mnie wiadomości, bardzo niekoniecznie miłych.

Miękka i twarda woda – moje prywatne blaski i cienie




Przekrój „twardościowy” wody mam dość spory: na co dzień  mieszkam w Krakowie (twarda woda), często jeżdżę do domu rodzinnego (woda miękka), a obecnie szwendam się po Skandynawii (woda ultramiękka). Te zmiany wody nie pozostają oczywiście bez wpływu na moje włosy oraz skórę. O doznaniach smakowych nie będę się rozpisywać, powiem tylko tyle: wodę z kranu w Szwecji pije się jak wino <3

Moja skóra, podobnie jak kubki smakowe, zakochała się w ultramiękkiej szwedzkiej wodzie. Od przyjazdu tutaj nie zanotowałam żadnych podrażnień czy przesuszeń skóry, która w ogóle wygląda na zdrowszą (mniej zaskórników i zmian związanych z zapaleniem okołomieszkowym – chyba po raz pierwszy w życiu nie mam ani jednej zmiany na skórze ramion ^.^). Jedyny problem, jaki zanotowałam, to niemożność odpowiedniego spienienia produktów do mycia, przez co trzeba zużyć ich sporo więcej :P. Podobnie dobrze na mojej skórze spisuje się u mnie woda w domu rodzinnym, natomiast krakowska kranówa nie jest już taka dobra. Zdarzają się podrażnienia i zmiany skórne podejrzanego pochodzenia, na szczęście dość rzadko. Bardzo prawdopodobne jednak, że to nie sama twardość tak wpływa na moją skórę, tylko inne, niezwiązane z nią składniki wody.