Zwycięska walka z cellulitem.
Dzisiejszy temat wyniknął z wymiany zdań w mojej szkole kosmetycznej. Otóż padło pytanie do grupy, ile z nas ma cellulit. Padło hasełko, że każda z nas. Ale... ja nie mam, ani grama ;)
Ale żeby nie było tak cukierkowo - miałam oczywiście epizod z tym wrogiem, w okresie liceum. Wiadomo, wahania hormonalne, i w moim przypadku jeszcze wahania wagowe robiły swoje. Zagnieździł się na udach i wyprowadzić się nie chciał.
Pomogło mi zawijanie ciała zgodnie z zasadami drenażu limfatycznego folią spożywczą, od kostek w górę nóg. Oczywiście wcześniej - masaż szorstką gąbką/rękawicą lub peeling, na to balsam lub serum antycellulitowo-ujędrniające(moim KWC w tym wypadku jest balsam Venus z Rossmanna klik lub wszystkie sera Eveline) i dopiero na to kokonik ;) Następnie zawijałam się w koc lub kołdrę i tak leżałam od 30 minut w górę. Efekty są widoczne po 2 tygodniach, całość cellulitu zeszła mi jakoś w 2 miesiące.
A jakie są Wasze metody? Słyszałam o masażu bańką chińską, ale moje naczynka by chyba tego nie zdzierżyły.