Zbiór zdarzeń różnych...
W ostatnim czasie odwiedziłam kilka drogerii - większość z nich to Rossmanny odwiedzone w czasie akcji "tour de Ross" w ramach poszukiwań błota z Morza Martwego na promocji. Odwiedziłam też mniej sieciową drogerię. W czasie mojego latania po Krakowie złapał mnie konkretny deszcz, a jak wiadomo: Kaścysko parasola nie nosi - i musiało ulewę gdzieś przeczekać :P. Moje drogeryjne wycieczki zaowocowały ciekawymi sytuacjami, a o dwóch chciałabym Wam opowiedzieć.
Pierwsza - absolutnie piekielna, o której wspominałam Wam już na Fanpage. Skończył mi się mój ulubiony, różowy bezacetonowy zmywacz Isany, a każda lakieromaniaczka wie, że takie braki należy uzupełniać w trybie pilnym :P. Poniedziałkowego poranka stawiłam się więc w moim najbliższym Rossie, a skoro już przybyłam to udałam się na mały research między półkami (w ten sposób dowiedziałam się, że błotko jest na promocji, ale przywitała mnie świecąca pustką półka).