Większość włosów posiada taki etap długości, przy którym (nawet mając dobrane najlepszy możliwy kształt cięcia dla danych włosów) wyglądają one gorzej. Zaczynają się problemy z układaniem, dziwne fochy, a spinki częściej są w użyciu. Przez jakieś 2 tygodnie miałam wątpliwości, ale teraz mogę powiedzieć to oficjalnie - moje włosy weszły w stadium długości przejściowej.

Po ostatnim zestawie wyglądają dobrze, ale od jakiegoś czasu szału nie ma.

Włosom brakuje regularności (bardziej niż zwykle ;)). Zdarzają się nieregularne przeprosty/baranki, włosy są bardziej roztrzepane, a sama fryzura mniej trwała. Po spaniu miewam częściej kokodżambo ;). Myślę o podcięciu, jednak zamierzam trochę odczekać. Nie mam parcia na długość, ale jestem ciekawa, czy za np. 2cm wszystko minie. Zobaczymy, fryzjera i tak odwiedzę najpóźniej w kwietniu ;). 

Przeszliście kiedykolwiek na własnym przykładzie etap długości przejściowej?

Nie macie wrażenia, że czas (wraz ze zbliżaniem się lata) jakoś szybciej biegnie? Nie wyrabiam się kompletnie z niczym, a problemy tylko się mnożą - dość typowe, prawda? ;) Dziś mam dla Was tradycyjny przegląd ofert sieci handlowych- szczególnie dobrze wyglądają w tym tygodniu Lidl i Biedronka.

Zgodnie z Waszymi sugestiami postanowiłam też odrobinę skompensować objętościowo ten post ;).

Swoje kosmetyki (szczególnie te stosowane na skórę) dobieram na podstawie składów INCI. Dzięki temu bardzo rzadko trafiam na bublowe miny ;). Niestety, bywa i tak, że skład wygląda zacnie, a działa już absolutnie zacne nie jest... . 

Serum to jeden z rodzajów kosmetyków, do których mam szczególną słabość. Widać to zresztą we wpisach: twarz (TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ), włosy (TUTAJ) i rzęsy (TUTAJ). Ten typ produktów zapewnia bardziej intensywne i widoczne działanie - tyle definicji, bo w praktyce bywa różnie.

Oto i kilka słów o Serum do twarzy, szyi i dekoltu Marion Golden Skin Care, wersja Hialuronowe nawilżenie.

Kupiłam je kompulsywnie - ładny skład i niska cena (6,99zł za 20ml w jednej z Biedronkowych gazetek KLIK!) spowodowały, że wylądowało w moim koszyku. Kartonik - ładny, czytelny i trwały, jednak trochę przeładowany ilością tekstu. Szklane opakowanie z pipetką natomiast skradło moje serce - higieniczne i dokładne dozowanie zawsze w cenie. Nie polecam jednak upuszczania go na płytki ;).

Bardzo bogaty zestaw substancji nawilżających (humektantów): modyfikowanego propanediolu, hialuronianu sodu, pantenolu, glikolu pentylenowego, gliceryny, fruktozy i mocznika. Po kwasie cytrynowym (regulator pH) znajdziemy jeszcze śladowe ilości mleczanu sodu, trehalozy, alantoiny, glukozy, mitycznych komórek macierzystych arganii żelaznej, izomaltu, lecytyny i uwodornionego oleju rycynowego. Zawiera również konserwanty i kompozycję zapachową. 

Przyznacie, że po takim składzie można się spodziewać efektu nawilżenia ;).

Kosmetyk ma konsystencję wody i pachnie kwiatowo-pudrowo, dość intensywnie. Zapach średnio mi odpowiada i myślę, że w tym odczuciu nie będę jedyna.

Kosmetyk wchłania się w ciągu kilku sekund od nałożenia (nawet w dużej ilości - próbowałam) prawie bez śladu. Zdziwiło mnie to początkowo, ale poczytałam to za plus - nie musiałam czekać z makijażem rano czy z położeniem się spać wieczorem. 

Efekt ponad 4 tygodni używania? Żaden, dosłownie. Równie dobrze mogłabym niczego nie nakładać - kosmetyk nie nawilżył mojej skóry w żaden sposób (a nawet mam wrażenie, że wywołał pojawienie się suchych skórek na nosie i jego okolicach), nie zregenerował, nie ujędrnił, nie uelastycznił, totalnie - nic. Jedyny "plus" - jego nałożenie nie zmniejsza trwałości makijażu.Chyba jeszcze nigdy nie przejechałam się aż tak bardzo na kosmetyku o obiektywnie ładnym składzie.

Wydaje mi się, że ten kosmetyk to po prostu woda z bardzo niewielką ilością składników mających jakiekolwiek pozytywne działanie. Szczerze nie polecam.

Pamiętacie jakiś kosmetyczny bubel z własnych kosmetycznych doświadczeń? Podzielcie się spostrzeżeniami ;).

Mimo długiej praktyki w sferze beauty nadal można mnie zaskoczyć. Powiedziałabym nawet, że zadziwiająco często ;). Tym razem wpadłam na składy nowej serii kosmetyków produkowanych przez Elfa Pharm (w linii Vis Plantis) o nazwie Avena Vital Care, dedykowanej do cery wrażliwej.

Z dużą dozą nieufności podchodzę do kosmetyków dedykowanych dla wrażliwców. Wystarczy chociażby wspomnieć niedawną historię z szamponami (KLIK!) - kosmetyki tego typu nie zawsze nie są tak delikatne, na jakie są kreowane. Avena Vital Care jednak zaskoczyła mnie pozytywnie. W skład tej serii wchodzą: kremy - łagodzący i wyciszający, maseczka relaksująca, serum wyciszające i żel oczyszczający. Głównymi składnikami czynnymi są w nich ekstrakty z owsa i bławatka.

Żel ten bazuje na betainie kokamidopropylowej (detergent amfoteryczny) oraz łagodniejszych od niej detergentach niejonowych. Znajdziemy w nim także sporo humektantów (propanediol, gliceryna, sok z aloesu, glikol kaprylowy, pantenol) oraz hydrolizat skrobi, ekstrakt z bławatka i betaglukan (ma działanie regenerujące, łagodzące i przeciwzmarszczkowe). Zawiera także środki konserwujące (nie zawiera parabenów ani też DMDM-Hydantoiny).

Ten produkt skusił mnie składem i będę go dla Was testować - nawet już zaczęłam ;). 

Vis Plantis, Avena Vital Care, Relaksująca maseczka kojąca

Maseczka ta jest produktem typowo emolientowym. Faktem wartym uwagi jest obecność betaglukanu ju na trzecim miejscu w składzie! Zawiera także betainę, pochodne oleju babassu, hydrolizat skrobi, masło shea, oleje: z nasion bawełny, oliwę z oliwek, z róży piżmowej, ekstrakt z bławatka, i witaminy C i E. Znajdziemy w nim także konserwanty. Ze względu na obecność trójglicerydów kaprylowo-kapronowych nie mogę go używać (moja skóra ich nie lubi), jednak obiektywnie - skład jest bardzo ładny.

Vis Plantis, Avena Vital Care, Łagodzący krem nawilżający

Ponownie mamy do czynienia z produktem emolientowym (trójglicerydy, masło shea, oleje z róży piżmowej i lnu etc.) doprawionym humektantami: gliceryną, betainą, propanediolem, mocznikiem, sokiem z aloesu, alantoiną i pantenolem. Zawiera również betaglukan, ekstrakt z bławatka oraz witaminy E, C i konserwanty.

Vis Plantis, Avena Vital Care, Wyciszający krem odżywczy

Skład:

Aqua, Ethylhexyl Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Isostearyl Isostearate, Propanediol, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Beta Glucan(Oat), Polyglyceryl-6 Palmitate/Succinate, Butyrospermum Parkii Butter, Glyceryl Stearate,  Olea Europea Fruit Oil, Rosa Moschata Seed Oil, Centaurea Cyanus Flover Extract, Linum Usitatissimum  Seed Oil, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Sodium Polyacrylate,  Phenoxyethanol, Peg-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Disodium Edta, Caprylyl Glycol

W tej wersji kremu nie znajdziemy mocznika - zamiast niego pojawia się oliwa z oliwek. Pozostała część składu bardzo podobna do wersji łagodzącej.

Te produkty ponownie nie są dla mnie (spora ilość trójglicerydów), jednak obiektywnie - składy mają ładne ;).

Vis Plantis, Avena Vital Care, Serum wyciszające

Kolejny produkt emolientowy(trójglicerydy, olej arganowy, masło shea i emolienty syntetyczne) z betaglukanem na drugim miejscu w składzie. Zawiera także glicerynę, mocznyk, betainę, pantenol, , ekstrakt z bławatka, alantoinę, witaminy E i C oraz konserwanty. 

Produkt "po składzie" wydaje mi się mocno odżywczy. Może ktoś z Was wypróbuje go na sobie i się pochwali efektami? ;).

Cieszy mnie to, że powstaje coraz więcej kosmetyków o przemyślanych składach. Może i w Waszych zbiorach pojawiły się jakieś nowości?

Urlop, urlop i po urlopie, nawet zbytnio go nie odczułam (niestety... xD). Czekają mnie bardzo intensywne dwa dni, ale na szczęście niedziela zapowiada się bardzo relaksowo. Nie ukrywam też, że chciałabym sobie zrobić jakiś kosmetyczny prezent... ;).

Myślę, że bez mojej wizyty w Naturze się nie obejdzie - mam ochotę na coś nowego do włosów ;). Osławione masła do ciała Cien również mnie kuszą... trudne sprawy xD. 

Jak jest u Was z zapasami i nowościami? ;)