Spróbujmy minerałków + wyniki ;)



Mój pierwszy raz z kosmetykami mineralnymi miał miejsce sporo czasu temu, jednak wiem, że wiele z Was nie miało jeszcze styczności z tego typu produktami. Część próbowała, ale np. nadal szuka odpowiednich odcieni... 

Dlatego też z firmą Earthnicity Minerals mamy dla Was prościutki konkurs, w którym do wygrania będą dwa pakiety 4 próbek (do wyboru z podkładów, pudrów, róży, bronzerów, korektorów).


  • Konkurs przeznaczony jest dla publicznych obserwatorów bloga (Blogspot) i trwa do 4 maja 2014r. do godziny 23:59
  • By wziąć udział, należy polubić profil Earthnicity Minerals na Facebooku oraz odpowiedzieć na pytanie konkursowe: Kiedy i gdzie powstała firma Earthnicity Minerals?
  • Szablon zgłoszenia:
Obserwuję bloga jako:
Obserwuję Earthnicity jako (imię i pierwsza litera nazwiska):
Odpowiedź:
Email: 

Powodzenia! ;) Podobne rozdanie trwa także na fanpage.

P.S. Mam dla Was także kod rabatowy na hasło KLIENT do wykorzystania na stronie http://www.earthnicity.pl/

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wybaczcie mi opóźnienie w ogłoszeniu wyników rozdania na Dzień Kobiet, ale moja sytuacja czasowa jest ostatnio bardziej niż ciężka :P

Zestaw I zgarnia:    Karlee
Zestaw II zgarnia:  sayuri
Zestaw III zgarnia: alekandra

Proszę o przesłanie adresów na maila do 21.04.2014 do godziny 10 ;)

Dziękuję za udział i... stay tuned, niedługo kolejne konkursy ;)

Jak opanowałam trądzik XXIV: krem BB za grosze



Makijaż - temat rzeka. Coś, co lubię wykonywać, bo po prostu mnie odstresowuje (chociaż sprowadza się do kosmetyku wyrównującego koloryt, tuszu i korektora :P), a czasami jest też potrzebne. Tak jak na przykład obecnie, gdy mój czas na sen jest potężnie ograniczony (ale mam nadzieję, że w święta trochę odeśpię), co widać na twarzy. Stosunkowo niedawno i bardzo przypadkiem wpadłam na pewne cudo w Rossmannie, o którym chcę Wam opowiedzieć - Rival de Loop Beauty Balm 6 w 1.


Zalatuje niefajnym smrodkiem, czyli jak wymienić "gorszą" maskę na "lepszą"



Spora część z nas ma tendencję (wrodzoną lub wyrobioną ;)) do poszukiwania nowości. Często też, gdy dorwiemy jakąś perełkę, to w kolejnym etapie testowania kupujemy jakąś nowość tej samej firmy z myślą "A nuż będzie tak samo fajna?". Ot, działanie normalne, odruch taki ;). Tylko co w momencie, gdy producent chce wykorzystać ten odruch?

Większość włosomaniaczek słyszała zapewne o arganowej masce od Eveline 8w1 Argan&Keratin (sama mam ją w swoich zbiorach, ale nie miałam jeszcze okazji jej otworzyć), o której można przeczytać całkiem sporo pozytywnych opinii:

Z: mnz.pl

Jaki ona ma skład? Oto i on:

Z: bangla.pl

Nie wnikając zbyt intensywnie w analizę zamieszczonego wyżej składu pragnę jednak zwrócić uwagę, że tytułowy olej arganowy znajduje się w INCI już na czwartym miejscu. Gołym okiem widać także bogactwo ekstraktów roślinnych oraz obecność masła shea i pantenolu.

Od 1 maja w drogeriach Rossmann ma się pojawić nowość (która zastąpić ma wersję starą), a mianowicie maska Eveline 8w1 Argan&Keratin Liquid Silk.

Z: rossnet.pl

Na opakowaniu widać całkiem sporą różową naklejkę informującą o tym, że kosmetyk ten posiada nową formułę i że zawiera 3 x więcej oleju arganowego. Spójrzmy, co na ten temat mówi skład tego produktu:

Z:rossnet.pl

Nie wiem jakim cudem tego olejku arganowego ma być 3 x więcej, skoro z 4 miejsca w składzie został przetransportowany za kompozycję zapachową oraz niektóre konserwanty (może chodziło o 3x mniej, who knows xD). Tytułowy jedwab także znajduje się w podobnej lokalizacji. Nie mówiąc już o tym, że gdzieś magicznie wcięło wszystkie ekstrakty roślinne, masło shea i pantenol (jako jego substytut pojawia się gliceryna), a i proteiny przeniosły się na sam koniec INCI.
W nowej formule (bo ulepszona to ona nie jest, co najwyżej "ulepszona") pojawia się także alkohol izopropylowy (IPA) nieobecny w starej masce, co na pewno nie ucieszy posiadaczek włosów wrażliwych na ten składnik. Śmiem podejrzewać, że za zmianą składu nie pójdzie zmiana ceny (no chyba, że na wyższą).

Oszczędności? Chęć wyciągnięcia jak najwięcej z sukcesu maski-pierwowzoru dużo niższym kosztem? Chwyt marketingowy? Pewnie wszystko po trochu. Tyle, że konsumenci są coraz bardziej świadomi tego, co kupują. Takie sytuacje raczej na pewno zostaną wychwycone, wcześniej bądź później.

A co Wy o tym sądzicie?

Lubię produkty Eveline, ale w tej chwili czuję niesmak. Dziękuję też Julii za wychwycenie tej kwestii i błogosławię jej talent do wyszukiwania nowości ;).


Łosoś z brzoskwinią? ;)



Nie samą magisterką człowiek żyje, ale każdym lakierem, który kupi w ramach nagrody za kolejny skończony etap :P. W ostatnim czasie do Rossmannów została wprowadzona nowa seria lakierów piaskowych Wibo Candy Shop, więc... trzy sztuki wpadły w moje posiadanie ;).

Wibo Candy Shop nr 1 to lakier o odcieniu (jak dla mnie) pomiędzy łososiowym a brzoskwiniowym różem. Jego piaskowe wykończenie jest delikatnie chropowate i regularne (bo z tym wśród piasków różnie bywa). 

Dawno chyba nie zdarzyło się, żebym narzekała na pędzelek w ten sposób (może nawet nigdy?) - jestem fanką wąskich pędzli w lakierach, ale ten jest dla mnie za wąski, przez co malowanie było lekko utrudnione. Niemniej lakier schnie całkiem szybko, do pełnego krycia potrzebuje dwóch cienkich warstw, a jego bezuszkodzeniowa trwałość wynosi około 3 dni.

8,5ml tego lakieru kosztuje 6,99zł.

I jak się Wam podoba? Myślę, że na moich dłoniach będzie wyglądał lepiej, gdy się trochę opalę (chociaż nie wiem, czy w tym roku mi się to uda :P).








P.S. I mały bonus prosto z balkonu na 11 piętrze - panorama Krakowa z tęczą ;)


Kascysko sierotką "szablonową" jest...



Pochłonęło mnie życie, gonią mnie terminy, a robota idzie mi jak krew z nosa - tak najkrócej można opisać moje ostatnie dni. Mam wielką nadzieję, że za niecały miesiąc moja praca magisterska będzie oddana, poprawiona, zrecenzowana i w ogóle cała "och i ach", ale na razie całość jest w fazie budowy :P


Jakże prawdziwy ostatnio obrazek z mojego życia :P

Widać, że jest mnie na blogu i w ogóle w blogosferze dużo mniej. Dopiero dziś zasiadłam i nadrobiłam Wasze maile, wiadomości na Facebooku oraz komentarze. Jeśli któreś z Waszych pytań zostało przeze mnie pominięte to proszę o przypomnienie się i pogrożenie mi palcem w komentarzach bądź na maila ;).

Zwracam się też do Was z prośbą o pomoc - chciałam dodać przycisk "Lubię to" pod każdym z postów. Przewertowałam wiele tutoriali, zastosowałam w praktyce kilka z nich i... no cóż, jak sami widzicie, przycisku nie ma. Nie potrafię doprowadzić do sytuacji, gdy po modyfikacji kodu HTML pojawił się wizualny efekt moich działań :P.

Macie na to jakąś radę? Jestem ogólnie informatyczną ofiarą losu, ale do tej pory po zastosowaniu się do instrukcji "krok po kroku" nie miałam takowych problemów...

Mam nadzieję, że jutro pochwalę się Wam, że wstęp teoretyczny mam już całkiem dopieszczony ;)



Problemy skórne II: od czego zacząć świadomą pielęgnację?



Dostaję sporo maili od osób, które właśnie zaczynają swoją bardziej świadomą przygodę z pielęgnacją twarzy z prośbą o radę. Wiadomo - pierwszy kontakt w tym tematem zwykle powoduje dość mocne zachłyśnięcie nadmiarem informacji i dość sprzecznych tez oraz opinii (o tak, też przez to przechodziłam), więc absolutnie nie dziwi mnie, że szukacie pomocy w wyborze "czegoś na początek". Niemniej bez jakichkolwiek danych trudno doradzić mi cokolwiek, bo nie jestem jeszcze na poziomie wróżenia z fusów, a i szklanej kuli nie posiadam ;). Wielu z Was prosi mnie o dobór pielęgnacji nie pisząc absolutnie nic o skórze, a bez tego - ani rusz ;). Myślę jednak, że mając przed sobą taki "mały poradnik" łatwiej będzie się Wam odnaleźć w gąszczu różnych porad.

Dobry set po raz drugi :D



Na spotkaniu blogerek w Suchej Beskidzkiej Mikołaj obdarował mnie zestawem trzech lakierów Vipery: Jovial nr 10. Jedno połączenie już zaprezentowałam (KLIK!), a dziś natomiast nadszedł czas na różowe wariacje na paznokciach ;).

Wykorzystałam dwie warstwy pięknego, mocno różowego kremu, jedną glittera oraz dwie bezbarwnego topu, bo miałam wrażenie, że bez tego "czarna trawka" będzie się odklejać. Myślałam też, że różowe heksy będą niewidoczne na tym tle, ale jak widać - dość konkretnie się pomyliłam ;).

Całość wyschła w miarę szybko, chociaż tempem sprinterskim z całą pewnością bym go nie nazwała :P. Co do trwałości - pomalowałam paznokcie 1 kwietnia, dziś mamy 9, a nadal mam go na paznokciach (ze względu na brak czasu) i tylko odrost trochę straszy :P. Bardzo, bardzo na plus!

Cały zestaw kosztuje około 10zł. 

Jak się Wam podoba taki efekt? Sama jestem w nim zakochana ;)


Prawdziwa wiosna ;)



Udało mi się w miniony weekend wyjechać do domu rodzinnego (wprawdzie kosztowało mnie to kilka porządnie zarwanych nocy) i zaprawdę - było warto! Wiosna w parkach miejskich ma się jednak nijak do tej w mojej okolicy ;).

Na potwierdzenie mych słów mam kilka zdjęć, które zrobiłam w czasie spaceru po moim "przydomowym" lesie. Fotograf ze mnie żaden, ale może chociaż odrobinę zrozumiecie dzięki temu moją tęsknotę za wsią ;).

P.S. Dziś kończy się rozdanie na moim blogu - zapraszam serdecznie do udziału KLIK! :D













Gencjana w robocie, czyli fioletowe ombre ;)



Udało mi się wyjechać na moją jakże ukochaną wieś ;). Spontanicznie zadzwoniłam do mojej bratanicy i zapytałam, czy miałaby czas mi pomóc - na szczęście była do mojej dyspozycji ;). Kolejnym zrządzeniem losu mój malutki bratanek w swoich zbiorach higienicznych miał wodny roztwór fioletu gencjanowego (gencjany), więc była możliwość urzeczywistnienia małego włosowego szaleństwa.

Machnęłam sobie fioletowe końcówki ;). W pierwszej chwili wyszły "od linijki" - po konsultacji z Zuzią zrobiłam bardzo mocny roztwór, który po wysuszeniu dał bardzo mocny efekt, a po pierwszym myciu zapewnił mi rozrywkę w postaci czyszczenia wanny :P. 

Pierwsze dwa zdjęcia przedstawiają moje włosy tuż po farbowaniu i wysuszeniu. Fryz był dodatkowo przeczesany (! :P) na sucho przed procesem, więc możecie śmiało pooglądać moje kłaczki w wersji mocno spuszono-rozczochrano-niewyjściowej :P. Jakość zdjęć pozostawia sporo do życzenia, bo zostały zrobione późnym popołudniem.


Maczek z wiosennym zestawem zdjęciowym ;)



Niezależnie od tego jak nieciekawie wygląda mój nastrój w ostatnim czasie, to nawet ja nie mogę ignorować budzącej się wokoło wiosny ;). Wzrost temperatury i nieśmiało pojawiająca się zieleń oraz kwiaty wywołują u mnie od razu pociąg do weselszego manicure ;).

Maczkowy Lemax to delikatnie kanarkowa (ale nie jaskrawo) baza z zatopionymi w niej drobinkami wyglądającymi jak mak ;). Polowałam na ten kolor długo i bez skutku, by w końcu dorwać go na placu targowym na Nowym Kleparzu w Krakowie całkiem przypadkowo idąc po papiery ze szkoły (a właśnie, powinnam się pochwalić już dość dawno temu... jestem kosmetyczką z wykształcenia :D) w zawrotnej cenie 4zł.

Trochę obawiałam się o jego krycie, jednak po dwóch średniej grubości warstwach nie zanotowałam żadnych prześwitów. Lemaxy nie schną zbyt dobrze (w dolnych granicach mojej cierpliwości :P), jednak trwałości nie można im odmówić - zmyłam ten manicure dopiero, gdy nie mogłam już patrzeć na odrost (5-6 dni), a żadnych uszkodzeń na nim nie było.

Jak podobają się Wam "maczki" na paznokciach? Sama oczywiście zwietrzyłam, że pojawiły się podobne lakiery tej firmy w wersji fluoro... rozpoczęłam już polowanie :P. Ten trend jest absolutnie w mojej estetyce :D


Problemy włosowe XIV: ile oleju nakładać na włosy?



Olejowanie włosów to temat - rzeka. Od ilości nakładanego oleju poprzez technikę stosowania i metodę zmywania - każdy z tych etapów wymaga testów na żywym organizmie, co niejednokrotnie nastręcza problemów. Widać to w e-mailach od Was, gdzie olejowanie jest jednym z najczęściej poruszanych tematów.

Zacznijmy więc od ilości. Przeglądając odmęty internetu wyłowiłam wiele wzmianek na temat tego, że do olejowania powinno się wykorzystywać 1-2 łyżki oleju. Po dłuższym zastanowieniu wyrobiłam sobie na ten temat własną opinię (swoją drogą już sporo czasu temu ;)).

Otóż... tam, gdzie mamy do czynienia z żywą osobą - teorie dotyczące ilości zwykle wysiadają ;). Prawdą na pewno jest to, że ilość oleju należy dopasować do swoich potrzeb. Może się okazać, że osobie X łyżeczka oleju daje takie same efekty jak 4 łyżki (więc po co się przepracowywać), a u osoby Y by zauważyć efekty trzeba wykorzystać 5 łyżek (sytuacja hipotetyczna). 

Gdy rodzina uważa, że zwariowałaś - pokaż im mnie IV - produkty do włosów



Dziś jest niby Prima Aprilis, jednak ilość włosowych dobroci, jakie zostaną tutaj zaprezentowane absolutnie nie jest żartem :P. Dziewczyny z jednego z wątków na Wizażu (które bardzo serdecznie pozdrawiam!) zmotywowały mnie do obfocenia swojej kolekcji włosowej. Sprawa logistycznie nie do końca prosta, bo jak wiadomo - nie mieszkam na stałe w jednym miejscu, tylko w dwóch ;). Jednak spięłam pośladki i jest... ;).

Na zdjęciach znajdują się nie tylko dedykowane produkty włosowe, ale także takie, które nie mają dopisku "do włosów", ale znajdują na nich zastosowanie ;). Brakuje kilku produktów oraz olejów (zapomniałam o szafce pod umywalką xD), ale ujmę je w rozpisce ;).

Zbiór domowy: