Jak opanowałam trądzik XIII : micelik po raz drugi
Oficjalną fanką miceli jestem od czasu ukręcenia tego typu kosmetyku bazującego na biosiarce (KLIK!). Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym pozostała przy nim jednym - pod koniec 3 butelki rozpoczęłam poszukiwania innego płynu, który mogłabym ukręcić. Wymagania stawiałam przed nim spore: ograniczenie wizyt nieproszonych "czarnych gości" (wągrów), możliwość zmywania nim makijażu oczu oraz jak największą delikatność (żadnego wysuszania, ściągnięcia, podrażnienia).
Po głębokich przemyśleniach postanowiłam użyć kwasu salicylowego do czego innego niż do balsamów na moją wymagającą skórę ciała.
Użyłam:
Samo sporządzenie micela wygląda następująco: odmierzamy do zlewki P4-C i kwas salicylowy, mieszamy do otrzymania gładkiej masy bez grudek (coś jak gęsta śmietana - bardzo ważny punkt; pierwszy rzut tego specyfiku potraktowałam po macoszemu i potem pływały mi grudki). Potem porcjami dodajemy wodę, najlepiej cały czas mieszając, a następnie resztę składników i znów mieszamy. Całość zakonserwowałam 8 kroplami FEOG i przelałam do buteleczki. Micel, jak zapowiadano w przepisie, ma barwę białą, a kwas w postaci zawiesiny opada po jakimś czasie na dno - przed użyciem wystarczy wstrząsnąć ;). Praktycznie nie pachnie.
Micelu używam do zmywania makijażu i do przemycia twarzy po użyciu mydła Alepia (KLIK!). Przyznać muszę, że ze zmywaniem makijażu radzi sobie równie dobrze jak jego siarkowy brat dodatkowo oddziałując mocniej na zanieczyszczone rejony mojej cery - trzyma zaskórniki w ryzach i przeciwdziała tworzeniu się nowych, odrobinę zmniejszając już istniejące. Nie ma jednak działania złuszczającego (solubilizowany kwas tak nie działa), więc w kwestii likwidowania już istniejących wągrów sam niewiele może zrobić - co nie zmienia tego, że dobrze sprawdza się jako uzupełnienie pielęgnacji peelingami i tonikami kwasowymi w moim przypadku.
Oprócz tych wszystkich plusów ma jeden minus - niezależnie od tego, co mówi przepis (tym specyfikiem wg niego można zmywać całą twarz, w tym oczy) po kilku razach zrezygnowałam ze zmywania nim oczu, bo zauważyłam zwiększoną migrację rzęs z powieki :P Jednak reszta mojej twarzy bardzo go polubiła ;)
Teraz dla odmiany zamierzam spróbować jakiegoś "kupnego" (czyli w domyśle drogeryjnego) micela ;)
Po głębokich przemyśleniach postanowiłam użyć kwasu salicylowego do czego innego niż do balsamów na moją wymagającą skórę ciała.
Użyłam:
- 1 ml P4-C;
- 2 ml kwasu salicylowego;
- 2,5 ml niacyniamidu (wit. B3);
- 1 ml d-pantenolu;
- 1 ml gliceryny;
- 45 ml wody.
Samo sporządzenie micela wygląda następująco: odmierzamy do zlewki P4-C i kwas salicylowy, mieszamy do otrzymania gładkiej masy bez grudek (coś jak gęsta śmietana - bardzo ważny punkt; pierwszy rzut tego specyfiku potraktowałam po macoszemu i potem pływały mi grudki). Potem porcjami dodajemy wodę, najlepiej cały czas mieszając, a następnie resztę składników i znów mieszamy. Całość zakonserwowałam 8 kroplami FEOG i przelałam do buteleczki. Micel, jak zapowiadano w przepisie, ma barwę białą, a kwas w postaci zawiesiny opada po jakimś czasie na dno - przed użyciem wystarczy wstrząsnąć ;). Praktycznie nie pachnie.
Micelu używam do zmywania makijażu i do przemycia twarzy po użyciu mydła Alepia (KLIK!). Przyznać muszę, że ze zmywaniem makijażu radzi sobie równie dobrze jak jego siarkowy brat dodatkowo oddziałując mocniej na zanieczyszczone rejony mojej cery - trzyma zaskórniki w ryzach i przeciwdziała tworzeniu się nowych, odrobinę zmniejszając już istniejące. Nie ma jednak działania złuszczającego (solubilizowany kwas tak nie działa), więc w kwestii likwidowania już istniejących wągrów sam niewiele może zrobić - co nie zmienia tego, że dobrze sprawdza się jako uzupełnienie pielęgnacji peelingami i tonikami kwasowymi w moim przypadku.
Oprócz tych wszystkich plusów ma jeden minus - niezależnie od tego, co mówi przepis (tym specyfikiem wg niego można zmywać całą twarz, w tym oczy) po kilku razach zrezygnowałam ze zmywania nim oczu, bo zauważyłam zwiększoną migrację rzęs z powieki :P Jednak reszta mojej twarzy bardzo go polubiła ;)
Teraz dla odmiany zamierzam spróbować jakiegoś "kupnego" (czyli w domyśle drogeryjnego) micela ;)
nie używałam jeszcze samo-robionych miceli, ale zbieram przepisy i może kiedyś się odważę swój zrobić.
OdpowiedzUsuńSłońce, ja używam tego micela z Biedronki i jestem zadowolona, co prawda ja zmywam oczy oliwką BD/BDFM,więc nie wiem jak radzi sobie z makijażem;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChyba kupię go sobie na spróbowanie :D
UsuńWłaśnie, może ten Biedronkowy Ci się spodoba :-). A patrzyłaś na skład tego micela z Dermedic, który otrzymałyśmy na spotkaniu? Ciekawe jak się sprawdzi, bo butla taaaaka wielka :-P.
OdpowiedzUsuńPatrzyłam i wyobraź sobie, że to właśnie jego testuję od dwóch dni, więc skład, jak sama rozumiesz, musi być całkiem dobry ;)
UsuńHej przepraszam za offtopa, ale mam takie pytanie apropo Twojej metody olejowania kremem BeBeauty z masłem shea... Czy stosowałaś go może na skalp :)? Btw wiesz, że zmienili opakowanie na mniejsze, cena również poszła w górę(przynajmniej w Biedronce obok mojego bloku) :(?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
- Klaudia
Hej ;)
UsuńSama nakładam mało co na skalp, i tego kremu raczej bym nie nałożyła ;)
Ten krem w ogóle wycofali - nowy ma całkiem inny skład :/
Dziękuję za odpowiedź! :)
UsuńNiestety posiadam właśnie ten nowy, więc chyba użyję zgodnie z przeznaczeniem albo ewentualnie skuszę się jak sprawdzenie jak działa na długości.
um a czy mogłabym jeszcze podpytać co takiego jest w nowym składzie szkodzliwego?
UsuńMa silikony, których moje włosy nie lubią.
UsuńKurczę a już myślałam, że pomoże mi na nieszczęsne czoło:(
OdpowiedzUsuńKwas salicylowy na skórę ciała?! Nie wysuszy? I czemu aż tak radykalnie? Bałabym się :D
OdpowiedzUsuńAnia
Radykalnie? Gdzie radykalnie, 15% nie robi mi totalnie nic :P
UsuńA ten micel do twarzy ma 3%, więc już w ogóle ;)
Aniu, co konkretnie Cię wystraszyło? ;)
ja dopiero zaczynam zabawę z micelami, mój pierwszy zrobiłam na hydrolacie i z dodatkiem ekstraktu z miłorzębu (zsk), ten ekstrakt to porażka jakaś :D na stronie napisane że do 5% stężenie a ja dałam nie wiem, 2% max i rozpuściła mi się połowa a połowa osiadła na dnie butelki w postaci kleistej mazi... brr.
OdpowiedzUsuńOstropest też się tak kijowo rozpuszcza xD
UsuńWyslij mi skladniki na to, to ukrece :P mnie chyba taniej wychodzi kupienie czegos :P a szkoda, bo ten z biosiarka mi sie podoba (idea :P bo nie mam co sobie krecic).
OdpowiedzUsuńdzięki z przepis :)
OdpowiedzUsuńSkład wydał mi się bardzo przyjazny, więc wzięłam się do roboty i ukręciłam ten micel. Z początku cacy, wszystko ładnie rozpuszczone (rozpuszczałam we wrzącej wodzie, podobno wtedy salicyl ma rozpuszczalność 1:15), po przestygnięciu dodałam P-4C, dla pewności wszystko dokładnie przemieszałam. Pod koniec dnia stał się mleczny, a na drugi dzień przerażona patrzałam jak kwas salicylowy sobie ładnie pływa wielkimi grudo-kryształami. To samo stało się z drugą porcją micela, gdzie kwas rozpuszczałam w P-4C i dokładnie, ale to bardzo dokładnie mieszałam...
OdpowiedzUsuńCzy ten micel na pewno ma tak wyglądać? Mam wrażenie, że kwas salicylowy w takiej formie raczej ma marne szanse cokolwiek zdziałać na skórze.
Anonimie, do tej pory tylko raz miałam podobną sytuację do Twojej wtedy, gdy słabo wymieszałam kwas z emulgatorem o.O
Usuń