"Nocny" krem do włosów ;)
Kosmetyki ajurwedyjskie budzą moje zainteresowanie od momentu, kiedy w ogóle dowiedziałam się o ich istnieniu (czyli od jakiś 4 lat). Co pewien czas w mojej kosmetyczce lądują produkty indyjskie. Tym razem mój wybór padł na Krem naprawczy do włosów na noc Vatiki - w ramach współpracy ze sklepem Zielona Oliwka.
Krem ten zapakowany jest w jedno z najciekawszych opakowań jakie w życiu widziałam :P. Wygląda jak graniastosłup o podstawie trójkątnej z zaokrąglonymi krawędziami ;). Pudełko jest trochę większe niż jest to konieczne.
140ml kremu kosztuje 10zł.
Skład:
Bazą dla tego kremu są: parafina, olej kokosowy, emolienty syntetyczne, trójglicerydy i modyfikowany silikon. Znajdziemy w nim też oleje: rycynowy, migdałowy i oliwę z oliwek (w niewielkich ilościach). Całość doprawiona jest też pochodną gumy guar, ekstraktami z miodu i dyni, glicyną (aminokwasem) oraz "proszkiem jajecznym". Nie jest więc cudowny.
Konserwowany parabenami i BHT, jak zwykle przed użyciem warto wykonać próbę uczuleniową.
Pachnie orientalnie ze sporą nutą cytryny i ma postać dość lekkiego, białego kremu.
Aplikowałam go na 15 minut do 6h przed myciem na zwilżone wodą włosy. Nie stosowałam go na noc z prostego, wygodnickiego powodu - mycie włosów rano nie jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem czasowym ;). Stanowił dla mnie substytut olejowania włosów - kremowanie ;).
Dwie początkowe aplikacje poświęciłam na dobranie odpowiedniej ilości zastosowanego kosmetyku. Za pierwszym razem oczywiście nałożyłam go "na bogato", co zaowocowało ewidentnym obciążeniem kłaczków. Teraz już wiem, że ilość odpowiadająca połowie orzecha włoskiego jest dla mnie idealna ;). Przy aplikacji muszę jednak pieczołowicie omijać skórę - gdy przejechałam sobie kawałeczek czoła pojawiły się potem na nim zaskórniki -.-.
Włosy po jego użyciu (w dobrej ilości) były sypkie, zdyscyplinowane, błyszczące i o skręcie opisywanym w moim prywatnym słowniku jako "wow!" ;). Nie pierwszy raz okazuje się, że moje kudełki lubią parafinę w rozsądnych ilościach przed myciem. Zauważyłam też, że mimo noszenia kaptura moja fryzura jest wyjątkowo oporna na rozwalenie. Włosy są też wyjątkowo miłe w dotyku.
Szkoda tylko, że zapach tego kremu nie zostaje na dłużej na włosach ;). Po myciu nie ma po nim śladu. Została mi jeszcze połowa opakowania i chyba spróbuję też innych kremów Vatiki.
Mieliście przyjemność obcowania z kosmetykami ajurwedyjskimi? ;)
Ja bardzo lubię kosmetyki do włosów z tamtejszych rejonów.Mają ciekawy skład;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie również ciekawią ;)
UsuńJa ciągle mam w zapasie połowę Sesy. Szkoda mi jej na same włosy, a mam wrażenie, że wtarta w skórę głowy ciężko się wymywa nawet po zemulgowaniu odżywką. Może to kwestia nieodpowiedniej ilości, ale łatwo przeciąża mi włosy. Obecnie mam podrażnioną skórę głowy (podejrzewam nadwrażliwość na Cocoamidopropyl betaine w połączeniu z SLS) i boję się tylu ekstraktów pakować na biedny czerep ;) Ale ogólnie polecam :)
OdpowiedzUsuńP.S. Jest jakaś szansa w najbliższym czasie na post o Twojej obecnej pielęgnacji twarzy? :) I planach na wiosenną? :) Bardzo je lubię i są bardzo pomocne w szukaniu kosmetyków na własne podwórko. No, i makijażowym podsumowaniem, albo pielęgnacją paznokci też nie pogardzę ;)
Koło Sesy chodzę, ale nie jestem przekonana. I tak używałabym jej tylko na długość ;)
UsuńSzansa jest zawsze ale no... ja rzadko planuję pielęgnację ;)
To o obecnej ;) Choć słówko :> A plany - no wiesz, czy jakiś lekki tonik kwasowy w ogóle stosujesz w porze cieplejszej, ogólnie czy/jakie filtry, itd. Mogłoby być zbiorczo, np. używałam tego, teraz używam tego ;)
UsuńOk ;)
UsuńPrzepięknie dziękuję :)
UsuńJa bardzo lubię ajuwerdyjską terapię do włosów z Orientany :) Szkoda, że zapach się nie utrzymuję, ale na pewno trafi na moja listę zakupów :)
OdpowiedzUsuńRównież ją testowałam ;)
UsuńKiedyś już gdzieś o nim czytałam i mam coraz większą ochotę wypróbować na moich kudełkach :)
OdpowiedzUsuńOby i u Ciebie się sprawdził ;)
UsuńCiekawy kremik na noc :) Ja czasami zostawiam krem na włosach ale rzadko robię takie kuracje. Wolę jednak nakładać na dwie trzy godziny coś przed myciem włosów.
OdpowiedzUsuńJa często zostawiam produkty na włosach, ale nie na całą noc ;)
UsuńNie kojarzę produktu :-) używam głównie produktów pantente :-) buziaki KOchana
OdpowiedzUsuńhttp://nataliazarzycka.blogspot.com/
Pantene to ja nie miałam od lat, ale składam się do zakupu ;)
UsuńJa nie miałam z takimi kosmetykami do czynienia niestety, ale ten wydaje się być zachęcający 😊
OdpowiedzUsuńMoże będziesz mieć w przyszłości okazję ;)
UsuńMiałam go kiedyś, jeszcze przed włosomaniactwem i nawet nie pamiętam jakie efekty dawał. Chętnie wypróbowałabym go jeszcze raz, ale nie wiem z jakim skutkiem, bo moje włosy nie lubią kremowania:/
OdpowiedzUsuńOgólnie nie lubią? A czego już próbowałaś?
UsuńBardzo ciekawy produkt;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam ;)
UsuńNa nakładanie produktu na noc też bym się nie zdecydowała. Lepiej już potrzymać taki produkt nieco dłużej w dzień. Co do Vatiki to miałam tylko ich olejek, który moje włosy pokochały. Maska też wygląda interesująco.
OdpowiedzUsuńTrzymałabym nocą, gdyby nie to, że mycie włosów rano to u mnie bardzo zły pomysł ;)
UsuńTe prawdziwie ayurwedyjskie mają notkę, mówiącą że jest to aurvedic treatment, w jakiejś tam ogólnie przyjętej formule. Przynajmniej znajmomy Hindus tak coś tłumaczył. Raczej nie byłyby na bazie parafiny, tylalbo oleju sezamowego, albo mleka, albo masła klarowanego (ghee).
OdpowiedzUsuńOoo, człowiek całe życie się uczy ;)
UsuńJuz kiedys go u Ciebie zauważyłam i mi się spodobała, ale niestety parafina nie bardzo mi pasuje ;x szkoda, bo fajny produkt
OdpowiedzUsuńObciąża Ci włosy?
UsuńZaciekawiłaś mnie nim ;)
OdpowiedzUsuń:D
Usuńmiałam ten krem, bardzo polecam :)
OdpowiedzUsuńOoo, następna zadowolona :D
UsuńChętnie wyprubuję. ;)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą ;)
UsuńFajny, może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńZ ajurwedyjskimi tak, ale nie wiem co to ma mieć wspólnego z ajurweda ;) zwykły indyjski czy tam arabski drogeryjniak(te kremy o ile dobrze pamiętam popularne są tylko w krajach arabskich mimo indyjskiego producenta).Kosmetyki ajurwedyjskie są oparte na ayurvedic pharmacopoeia of India lub na własnych patentach bez udziału chemii wzorujac się na starych przepisach ludowych, czyli na dobrą sprawę prawdziwych kosmetyków ajurwedyjskich jest niewiele.Poza aptekami kojarzę chyba tylko Forest essentials ;)
OdpowiedzUsuńParcia na naturę nie mam, ważny jest efekt ;)
UsuńJasne,że tak chciałam tylko zwrócić uwagę,że ten konkretny produkt który nazywasz ajurwedyjskim wcale ajurwedyjski nie jest ;) miałam ich krem migdałowy bodajże z henna- przyklap po całości mimo minimalnym ilości i tego,ze obciążyć się mnie praktycznie nie da.Za to ich maski do włosów bardzo sobie chwalę.
UsuńKrem migdałowy też bardzo mnie kusi, ale może najpierw sprawię sobie jakąś maskę ;)
UsuńAle Ty masz włosy niskoporowate prawda? Ja szukam czegoś do kręconych wysokoporowatych, co odżywi , wygładzi i rozprawi się z okropnym puszeniem.
OdpowiedzUsuńTak ;)
UsuńWidzialam go ostatnio w sklepie, chyba sie skusze :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak się sprawdzi ;)
UsuńKiedyś go używałam i świetnie mi służył :)
OdpowiedzUsuńA miałaś inne kremy Vatiki?
UsuńBardzo ciekawy kosmetyk :) Kiedyś na pewno przetestuje !
OdpowiedzUsuńObyś była zadowolona ;)
UsuńCiekawy, ale szukam czegoś innego. Chciałabym jakiś taki produkt, który nałożę na noc i on włosy nawilży i wygładzi, ale nie będę ich musiała rano myć, bo głowę myję 3 razy w tygodniu.
OdpowiedzUsuńNie nam takiego produktu ;)
UsuńJaki masz lakier na paznokciach? - ładnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńp2 sand style 020 Lovesome ;)
UsuńDziękuję :) Nie znam tej firmy, zaraz wygoogluję sobie ;P
UsuńDostępna w DM ;)
UsuńO Kobieto dobra, gdzie ja na Lubelszczyźnie DM uświadczę? ;)
UsuńNie uświadczysz, niestety. Pozostają znajomi z Niemiec/Czech albo zakupy przez internet -.-
UsuńUwielbiam takie kosmetyki :) Chyba będę musiała pomyśleć nad tym kremem :)
OdpowiedzUsuńMyśl myśl ;)
UsuńMiałam maskę Vatika z olejem z czarnuszki- ładnie dociążała i wygładzała. Mam jeszcze w zapasie ich maskę z miodem i drugą z olejkiem migdałowym i henną.
OdpowiedzUsuńTrochę się obawiam, że będą dla mnie za ciężkie, ale i tak mnie kuszą ;)
UsuńJa mam dość cienkie i rzadkie włosy a przyklapu nie było.
UsuńMnie nawet woda obciąża :P
UsuńJuż dawno nad nim myślałam, ale ta parafina póki co skutecznie mnie zniechęca...
OdpowiedzUsuńDlaczego?
UsuńKiedyś używałam, ale już nawet nie pamiętam jak działała;) Tyle tego używam...:)
OdpowiedzUsuńHahaha ;)
Usuńwłasnie zastanawiałam się nad jego zakupem - raczej go kupię ! przekonałaś mnie do spróbowania, kremowanie jako zamiennik olejowania może być dobrym pomysłem :)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś wcześniej kremowania ;)
Usuńjeśli efekt "wow" gwarantowany to muszę go mieć!
OdpowiedzUsuńMożna z nim jednak przesadzić :P
UsuńCiekawy kosmetyk, szkoda, że u mnie olej kokosowy się nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie lepiej go unikać.
UsuńBardzo ciekawy kremik. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
;)
UsuńGdzie można dostać ten krem?
OdpowiedzUsuńRóżnie bywa - Internet, niektóre drogerie (Jasmin, Firlit, czasem Kosmyk).
Usuńuwielbiam produkty indyjskie. Uratowały mi włosy i choć już mam ich troszkę dość ( od 5 lat ze mną) to z sentymentu wracam do nich :)
OdpowiedzUsuńZawsze można jakieś pojedyncze ciekawostki wprowadzać ;)
Usuń