Casyopea, Peelingująca maska bentonitowa - produkt wielozadaniowy
O istnieniu peelingujących maseczek dowiedziałam się od jednej z Czytelniczek i przyznaję - temat mnie zaciekawił ;). Dlatego też kolejnym produktem, który wybrałam do testów we współpracy ze sklepem East Garden była Peelingująca maska bentonitowa firmy Casyopea.
Produkt zapakowany jest w ładny, plastikowy słoiczek z papierową etykietą przednią (uwaga na wilgoć) i wytrzymałą nalepką ze składem INCI. Dodatkowym plusem jest sreberko zabezpieczające - mamy dzięki niemu pewność, że nikt nie gmerał w kosmetyku przed nami ;).
50ml maski kosztuje 26,70zł.
Skład:
Znajdziemy w niej spore ilości masła shea, miodu, montmorylonitu (glinka), emolientów syntetycznych oraz olejku eterycznego z nagietka. W dalszej części składu spotkamy oleje: jojoba i migdałowy, glicerynę, sorbitol (substancje nawilżające), ekstrakty z rumianku i kasztanowca, witaminę E oraz substancje zapachowe i konserwujące. Nie zawiera parabenów.
Skład bogaty i ciekawy. Miód wraz z montmorylonitem ma szansę dać efekt peelingujący, a pozostałe składniki mogą odżywić i nawilżyć cerę, a dodatkowo złagodzić zaczerwienienie czy przesuszenie. Tyle teorii - czas na praktykę ;).
Maseczka ma postać gęstego kremo-musu (dzięki czemu kosmetyk jest bardzo wydajny) o zapachu masła orzechowego z nutą kwiatową. Aromat jest delikatny i dla mnie - przyjemny.
Na twarzy jest prawie niewidoczna. Aplikowałam ją w niewielkiej ilości 2 razy w tygodniu na 10 minut. W tym czasie maseczka zastyga na twarzy, jednak nie tworzy sztywnej skorupy.
Jeśli chodzi o działanie - mogę ją z pełną odpowiedzialnością umieścić w zakładce "produkty wielozadaniowe". Po jej użyciu cera wygląda i zachowuje się jak po zestawie peeling + maseczka odżywcza. Skóra jest lekko oczyszczona, promienna, bardziej elastyczna i jednocześnie nawilżona (bez nadmiernego natłuszczenia, którego nie lubię). Efekt utrzymuje się przez 2 dni po aplikacji.
Oczywiście - efekt oczyszczenia nie jest bardzo spektakularny. Myślę jednak, że dla osób, które chcą bądź lubią korzystać z maseczek, ale niekoniecznie mają czas lub ochotę na dokładanie etapu peelingu może to być naprawdę fajne i efektywne rozwiązanie.
Śmiało mogę też powiedzieć, że jest to produkt do każdego typu cery. Bardzo dobre wrażenie zrobiło też na mnie to, że producent zaleca próbę uczuleniową przed pierwszym użyciem ;).
Peelingujące maski -słyszeliście o nich? Mieliście z nimi styczność?
loading...
No nie, nie mogę kupować kolejnej maski! :D
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie pytanie z innej beczki - przeczytałam chyba wszystkie wpisy z tagiem "Kallos", ale nadal nie wiem, co wybrać. Poszukuję odżywki myjącej dla mamay, posiadaczki włosów z natury ekstremalnie suchych i wysokoporowatych. Nie przepadają za proteinami, całą resztę chłoną litrami. Aloe? Blueberry?
Może Color? Dodatek oleju lnianego może zrobić włosom Twojej mamy bardzo dobrze ;)
UsuńA, Color, wiedziałam, że o jakimś zapomniałam! ;) Dziękuję!
UsuńProszę ;)
UsuńWygląda zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńhttp://domatores.blogspot.com/
Zgadzam się ;)
UsuńPrzydało by mi się takie cudko:)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą ;)
Usuńoo tego jeszcze nie miałam - muszę koniecznie wypróbować
OdpowiedzUsuńMożesz się miło zaskoczyć ;)
UsuńZapowiada się idealnie :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemnie ;)
UsuńMiałam kiedyś maskę z peelingem z avonu, ale to było jeszcze w czasach kiedy nie miałam pojęcia o składach i nawet nie zwracałam na nie uwagi
OdpowiedzUsuńniestety bardzo mnie podrażniła...
Ciekawe, co było w środku -.-
UsuńPierwszy raz słyszę :) Myślę że warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam ;)
UsuńOj kusisz... I tym produktem i tym z poprzedniego wpisu... :)
OdpowiedzUsuńSkusiłam się na tonik o następującym składzie:
Aqua, 1,5 - Pentanediol, Propylene Glycol, Centaurea cyanus Flowe Extract, Hamamelis virginiana Leaf Extract, Vitis vinifera (Grape) Leaf Extract, Hypericum perforatum Flowe/Leaf/Steam Extract, Arnica montana Flowe Extract, Aesculus hippocastanum (Horse Chestnut) Leaf Extract, Hedera helix (Ivy) Extract, Methoxy-PEG-7-Rutinyl Succinate, Sodium PCA, Sodium Lactate, Panthenol, Arginine, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Polysorbate 20, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Laureth-23, Butylene Glycol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Parfum.
Myślę sobie "gliceryny nie ma, więc warto spróbować"... Jestem tak zła, że nawet sobie nie wyobrażasz! Takiego podrażnienia, szczypania, pieczenia, zaczerwienienia nie doświadczylam już od dawien dawna. Dodatkowo ta lepka powłoczka, którą pozostawia... Nie mam pojęcia, jak to cos zużyć, bo na twarz i szyję nie mogę stosować... :'(
Dużo ekstraktów (podrażnienie) + zapewne sporo humektantów (powłoczka). Na Twoim miejscu darowałabym sobie produkty mocno ziołowe. Maksymalnie 1-2 ekstrakty, żebyś mogła zlokalizować, co szkodzi.
UsuńKurcze, zdenerwowałam się, że tak wyszło z tym tonikiem. :(
UsuńA co to jest ten pentanediol?
Humektant, alkohol wielowodorotlenowy (czyli związek z tej samej grupy co gliceryna).
UsuńAha! Bardzo dziękuję za informację! ;* Jesteś niezastąpiona.
UsuńProszę ;)
UsuńCiekawy skład :) Mi do tej pory określenie "bentonitowy" kojarzy się jedynie... z kocim żwirkiem :P
OdpowiedzUsuńRównież mam takie pierwsze skojarzenie xD
Usuńopisz całą pielęgnację twarzy. :)
OdpowiedzUsuńPracuję nad tym Anonimku, naprawdę. Niestety, sesja dopadła i mnie -.-
UsuńJak ładnie wyglądasz :D albo mi się wydaję, albo ostatnio Sylveco, a raczej Vianek wprowadziło maseczko-peeling :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Średnio spoglądałam w stronę kosmetyków Sylveco - może się to zmieni ;)
OdpowiedzUsuń