Peel Mission Filler Max Krem na zmarszczki - odkrycie sezonu jesiennego ;)



Staro się może jeszcze nie czuję, jednak kolejne lata w metryce i tryb życia powoli zostawia swoje ślady i na mojej twarzy, szyi czy też dekolcie. Szczególnie niedosypianie dokłada tutaj niechlubne cegiełki. By powstrzymać powstawanie oznak starzenia skłaniam się coraz łaskawszym okiem ku produktom przeciwzmarszczkowym, a w wyniku współpracy z Empire Pharma miałam okazję przetestować Krem na zmarszczki Filler Max od Peel Mission.


Spora, 50ml plastikowa tuba z niewielkim otworem zapewnia higieniczne i dokładne dozowanie kremu. Bordowy, nieprzesadzony design opakowania nasuwa nam skojarzenia farmaceutyczne, co budzi zaufanie. Całość jest trwała, nic się nie odkleja ani nie odbarwia. Produkt jest zabezpieczony plombą - mamy więc pewność, że nikt w nim przed nami nie gmerał.

50ml kremu kosztuje od 100 do 170zł w zależności od miejsca - sporo, jednak nie jest to cena niespotykana wśród produktów profesjonalnych, a do takiej kategorii właśnie należy.

Skład:


Jest to krem mocno emolientowy. Zawiera zarówno emolienty syntetyczne (trójglicerydy, alkohole i estry tłuszczowe, silikon, izoparafina, poliakrylamid) jak i naturalne (oleje: moringa, arganowy, modyfikowany olej rycynowy) przełamane sporymi ilościami humektantów (nawilżaczy: glikole, gliceryna). W roli niewielkich dodatków znajdziemy: kwas ferulowy, witaminy A i E oraz ekstrakty z: ostropestu, soi i pszenicy. Niewielka ilość etanolu została wykorzystana zapewne jedynie jako konserwant i rozpuszczalnik, nie zostanie zauważona przez skórę. Pochód składników zamykają konserwanty (bez parabenów) oraz kompozycja zapachowa.

Z racji obniżenia temperatur oraz stosowanej kuracji kwasowej poszukiwałam kremu, który sprawi, że nie będę wyglądała notorycznie jak obłażąca ze skóry jaszczurka ;). Pomimo kaprysów mojej skóry do unikania filmformerów i trójglicerydów mogłam sobie na nie pozwolić. Po pierwsze zauważyłam, że skóra jakoś mniej zwraca na nie uwagę (może to jednak starość? ;)), a po drugie ewentualne działanie zapychające zniweluje serum z kwasem. Pamiętajcie jednak, że te składniki wcale nie muszą zadziałać na Was komedogennie - zależy to od preferencji danej skóry.

W wyborze tego kremu do testów pomogła mi obecność kwasu ferulowego w składzie - pożądałam jego gruntownego przetestowania już od dawna, a pierwsze podejścia spalały na panewce.

Krem ma postać gęstego, jednak dobrze rozprowadzającego się na skórze mazidła o dość drogeryjnym, kwiatowo-ziołowym zapachu, który uznaję za neutralny. Nie jest on jednak inwazyjny i po kilku minutach od aplikacji wietrzeje całkowicie.


Krem aplikowałam na czystą skórę wokół oczu rano lub po 20-60 minutach od nałożenia serum wieczorem. Stosowałam go również na całą twarz w momentach, kiedy dorabiałam się przesuszeń (przodują w nich nos, czoło i broda). Rozprowadza się prosto, wchłania całkiem nieźle do pudrowego, przyjemnego dla oka matu. Co więcej - tuż po aplikacji naprawdę wyczuwa się efekt napięcia skóry - najdrobniejsze zmarszczki wokół oczu (uroki bogatej mimiki w tych regionach ;)) stają się nieco mniej widoczne. Efekt wygładzenia ma też inny plus - na tak przygotowanej cerze makijaż trzyma się dłużej (szczególnie, że ten krem nie ulega rolowaniu), a świecenie mojej tłustej cery jest nieco ograniczone. Po około 2 tygodniach regularnego stosowania zauważyłam też delikatne rozjaśnienie sińców pod oczami - a to u mnie zawsze w cenie ;).

Na podrażnienia od chłodu i suche skórki działa jak swego rodzaju opatrunek - przyspiesza ich niwelowanie. Nie wywołuje również pieczenia czy podrażnień powiek czy oczu, za to chroni skórę przed czynnikami zewnętrznymi (wiatrem, zimnem). Ot, dobry krem odżywczo-ochronny z dodatkowymi bonusami w postaci wizualnego "liftingu" niewielkich zmarszczek i właściwości delikatnie rozjaśniających. Z kosmetykami profesjonalnymi bywa naprawdę różnie, ale uważam, że ten śmiało można brać pod uwagę przy kosmetycznych zakupach ;).

Krem pod oczy - dopasowujecie go do pory roku czy też przez cały rok macie jeden pewnik w kosmetyczce? ;)

Komentarze

  1. Kasiu, czy ten kremy są do siebie podobne? Któryś byś brala? Pierwszy to Lirene spf 50, drugi pharmaceris spf 50. Nadałyby się na narty? Myślałam jeszcze o cERA plus spf 50 albo ziaja med spf 50.
    2-Hexanediol,

    Allantoin,

    Aqua (Water),
    Butyl Methoxydibenzoylmethane,
    C12-15 Alkyl Benzoate,
    Caprylic/Capric Triglyceride,
    Cetearyl Alcohol,

    Decyl Glucoside,
    Diethyloamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate,
    Dimethicone,

    Disodium EDTA,
    Ethylhexyl Methoxycinnamate,
    Galactoarabinan,

    Glyceryl Stearate,
    Hydroxyacetophenone,
    Laminaria Ochroleuca Extract,
    Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol (nano),
    Octocrylene,

    peg-100 stearate*,
    Propylene Glycol,

    Tocopheryl Acetate,
    Triethoxycaprylylsilane,

    Xanthan Gum,
    Zinc Oxide
    Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Octocrylene, Propylene Glycol, C12-15 Alkyl Benzoate, Dimethicone, Potassium Cetyl Phosphate, Cetyl Alcohol, Titanium Dioxide (nano), Ethylhexyl Triazone, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Hydrogenated Dimer Dilinoleyl / Dimethylcarbonate Copolymer, Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol (nano), Triethanolamine, Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Stearic Acid, Alumina, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Decyl Glucoside, BHA, Simethicone, Methylparaben, Phenoxyethanol, Diazolidinyl Urea, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben
    Co byś poleciła? Szukam czegoś dla mamy na narty. Ma bardzo dojrzałą cerę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oba te kremy są dość podobne składowo. Osobiście wzięłabym ten drugi, ale tylko dlatego, że nie ma trójglicerydów (osobiste uwarunkowania mojej cery). Cerę Plus sama stosowałam, więc mogę polecić z czystym sumieniem ;)

      Usuń
  2. Mam 10g glukonolaktonu. Jak go szybko zużyć? Nie chce mi się robić toniku. Da się zrobić jakąś maseczkę lub peeling? Mogłabyś Kasiu pomóc? Z czym to zmieszać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam, że najprostszy byłby tonik, bo sekret glukonolaktonu nie leży w nim samym, a produkcie jego hydrolizy ;)

      Usuń
  3. Polecam Ci regener max od PM przy kuracjach kwasowych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, po twojej pozytywnej recenzji zakupiłam maskę zwezającą pory Ziaja i zastanawiam się jak często można ją stosować, bo chyba nie codziennie?
    Tak samo zastanawiam się nad kremami normalizującymi, regulujacymi sebum itd.
    Czy ich codzienne stosowanie i takie "sztuczne" regulowanie z natury bardzo tłustej cery, nie szkodzi jej w żaden sposób?

    A wiesz, mnie nielubiane składniki zapychają nawet wtedy gdy jestem w trakcie kuracji Atredermem, nie wiem jak to możliwe no ale jest :p także ja musze uważać cały czas.

    A nie rozważałaś może spróbowania przeciw starzeniu masaży twarzy, stosowanie kosmetykow z peptydami albo serum z wit. C lub retinody? Bielenda wypuściła fajne serum z wit. C i acethylhexapeptide, używam go oraz Atredermu, bo Atre muszę przez trądzik ale licze przy okazji na jakąś prewencje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiało możesz ją stosować nawet codziennie - czasami tak jej używam (jako serum). Moja skóra na "regulatory" nie marudzi ;).

      Proteiny hydrolizowane to już peptydy, masaży moja twarz z grubsza nie lubi (poza tym obecnie nie mam na nie zbytnio czasu, może kiedyś ;)). A z retinoidami mam problem natury światopoglądowej dotyczący ich fotoaktywnego działania i na razie - unikam ;). Do starzenia podchodzę dość pogodnie, zmarszczki mam już - chcę tylko, żeby skóra wyglądała zdrowo.

      Usuń
    2. Rozwinelabys swoją myśl odnosnie retinoidow? Chyba że już gdzieś o tym pisalas, to poprosze link :)

      Usuń
    3. Retinoidy są substancjami samymi w sobie fotoaktywnymi (w dużo większej skali niż każdy ze znanych w kosmetyce kwasów). Obawiam się nieco na razie, jak zadziałałyby w szerszej perspektywie czasu - może kiedyś się do nich przekonam, ale na razie nie mam ich w planach ;)

      Usuń
  5. Bardzo przydatny post. Stara nie jestem, no ale kiedyś będę. Właśnie kilka dni temu zastanawiałam się, nad tym, że od nowego roku, to już chyba będę musiała zadbać o to, by na starość wyglądać przynajmniej jako tako;) Krem na pewno wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuj i pochwal się jak się sprawdzi ;)

      Usuń
    2. Lepiej pomyśleć o tym za wczas niż za późno!

      Usuń

Prześlij komentarz