Dr Sante, Maska Keratin - świetna bomba proteinowa
Moje włosy są bardzo proteinolubne - chciałyby je dostawać często i w dużych ilościach ;). Jedynym wyjątkiem od tej reguły są proteiny jedwabiu, które w większym stężeniu robią mi z kudeł rozmiękczoną kaczuszkę. Niemniej jednak na produkty proteinowe (z wyłączeniem tych bez spłukiwania - uważam, że akurat stosowanie takich kosmetyków z proteinami znacząco zwiększa ryzyko przeproteinowania KLIK!) zawsze zerkam z zaciekawieniem. Gdy w ramach współpracy trafiła do mnie maska Dr Sante Keratin (keratyna + arginina + kolagen) - przystąpiłam do testów ;).
Maska dostępna jest w dwóch wersjach: 300 i 1000ml. Obie zapakowane są w bardzo solidne, plastikowe, zakręcane słoiczki. Nie da się ustrzec gmerania w kosmetyku (paluchami, szpatułką, kto co lubi). Sam wygląd opakowania od razu przywodzi na myśl kosmetyki włosowe. Same etykiety są jednak średnio czytelne - połączenie niebieskich etykiet z czarnymi napisami jest słabym rozwiązaniem.
300ml tej maski kosztuje od 7 do 10zł, w zależności od miejsca (widziałam je w drogeriach Kosmyk i Jasmin, ale chętnie poczytam o innych lokalizacjach).
Skład:
Tym razem mamy do czynienia z typowym kosmetykiem proteinowym. Emolientów w nim niewiele, natomiast na wysokim miejscu w INCI znajdziemy proteiny: keratynę i kolagen oraz argininę (aminokwas). Zawiera także kondycjonery oraz niewielki dodatek lekkich silikonów. Całość zamykają: kompozycja zapachowa i konserwanty (nie zawiera parabenów).
Ten produkt odstaje składem od pozostałych z serii Dr Sante - można się spodziewać po nim innych efektów niż po pozostałych dwóch maskach. Moje włosy produkty mocno proteinowe lubią - wypróbuję ją z ciekawością ;). Można ją nawet zakwalifikować do kuracji proteinowych.
Ma postać bardzo gęstego (naprawdę bardzo!), białego kremu o niezbyt intensywnym, lekko męskim zapachu.
Stosowałam ją zarówno w formie miksów przed myciem (na 20-60 minut) jak i po myciu na 3 do 10 minut. Ze względu na jej bardzo gęstą konsystencję pilnowałam, by nie przesadzić z ilością. Dozowałam sobie ją oszczędnie (około 1 kopiastej łyżeczki) - dzięki temu nie miałam żadnych problemów z jej domyciem. Nie zauważyłam także, by w jakikolwiek sposób obciążała moje włosy (aczkolwiek myślę, że gdybym choć troszkę zwiększyła ilość - mogłabym się niemile zaskoczyć).
Włosy, nawet w swojej przerośniętej formie (koniecznie w najbliższym czasie muszę iść do fryzjera na odświeżenie kształtu), po jej użyciu łapały całkiem zacny skręt, który dodatkowo jest całkiem trwały. Dodatkowo były całkiem miłe w dotyku, ale nie rozmiękczone (bardzo tego nie lubię) oraz ładnie błyszczą.
Moje włosy lubią proteiny, więc stosowałam ją często (1-2 razy w tygodniu), jednak uważam, że posiadacze włosów o nieco innych preferencjach powinni z jej częstotliwością uważać, by nie osiągnąć stanu przeproteinowania.
Po jej użyciu mój wesoły pierdzielnik prezentuje się następująco:
Myślę, że jest całkiem nieźle - a po cięciu będzie lepiej ;).
Wasze włosy są proteinolubne czy też może wręcz przeciwnie?
P.S. Zapraszam do udziału w konkursie na FB, w którym można zgarnąć rossmannowskie odpowiedniki szczotek TT wraz z czyścikami ;).
loading...
poważnie musze pomyślec nad zakupem tej maski!
OdpowiedzUsuńhttp://sandradzianachowska.blogspot.com/
Twoje włosy też lubią produkty proteinowe? ;)
UsuńJa ją polecam :) Super się u mnie sprawdza, chociaż moje pukle pożrą chyba każdą ilość protein. Troche wkurza mnie jej zapach, ale za efekty to daruję.
OdpowiedzUsuńHoho, widzę, że polubiłaś ją tak jak ja ;)
UsuńJakie śliczne ruloniki :) Moje falo-loczki lubią proteiny, choć już tak raz w tygodniu maksymalnie :) Bardzo lubię maskę tej firmy z olejem arganowym, ale na tę proteinówkę również się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoja ostrożność ;) Maski makadamia i argan z tej serii są jednak bardziej emolientowe od tego produktu ;)
UsuńFajny pierdzielnik ;D Moje włosy lubią proteiny, ale też dają znać jak mają ich dość :)
OdpowiedzUsuńWażne, że potrafisz odczytywać ich potrzeby, brawo! ;)
UsuńTaki skład za taką cenę-chętnie wypróbuję, jak mi się skończy moja maska proteinowa.
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj potem znać jakie efekty ;)
UsuńMoje bardzo lubią proteiny, a keratyna to moja ulubiona :) Jak zmniejszą się moje zapasy proteinowe to na pewno ją zakupię ;) bardzo lubię też tą arganową maskę
OdpowiedzUsuńMyślę więc, że i z tego produktu możesz być zadowolona ;)
UsuńJa równiez lubię proteiny, na pewno kupię tę maskę ;))
OdpowiedzUsuńMam pytanie do ciebie droga Kascysko, potrzebuje twojej pomocy. Moje wlosy są w dość ciemnym srednim brązie,ale bardzo łatwo się rozjaśniają od słońca gdyż są cienkie i wtedy są złocisto brązowe. Chciałabym je "pogrubić" henną w kolorze karmelowy brąz Orientany poniewaz jadę na dwa tygodnie nad morze i nie chce aby sie zniszczyły bo wole aby "wygryzla" się henna a nie włosy. Jak myslisz czy kolor "zejdzie"? Czy może tego nie robić? Bo do września muszą mieć wczesniejszy kolor (mamy w szkole zakaz "farbowania")
Pozdrawiam cię serdecznie
Ps.Włosy oczywiscie nie byly nigdy farbowane ani rozjasniane i są ekstremalnie niskoporowate
UsuńAnonimku, na czasową zmianę koloru henna to BARDZO zły pomysł. Jeśli chwyci - za Chiny Ludowe jej nie dopłuczesz do zera. Oczywiście może też nie chwycić, ale to trochę "na dwoje babka wróżyła".
UsuńA szamponetka?
Myślałam nad zakupem kosmetyków tej firmy, jednak składy pozostawiają trochę do życzenia :) Dobrze, że maska sprawdziła się u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńCo dla Ciebie jest niedopuszczalne? ;) Przyznaję, że mnie bardzo daleko do ekomaniaczki.
UsuńMoje włosy też lubią proteiny :) Dostanę ją gdzieś stacjonarnie?
OdpowiedzUsuńNapisałam w poście, gdzie je widziałam ;)
UsuńNigdy nie zaatakowałam włosów większą dawką protein, więc nie wiem, jaką mają skłonność. Naczytałam się o przeproteinowaniu i teraz się boję. Po odżywce "Keratyna + proteiny jedwabiu" (użyłam jej ostrożnie dwa razy) za miękkie i za lekkie, a na drugi dzień najsmętniejszy przyklap świata. Włosy mam podobnie jak Ty nieimponującej gęstości i lubiące się kręcić, więc jak siada im kształt, to lichota i przyliz - to już wolę nawet siankowatą objętość kręconą. Za to z szamponami z proteinami pszenicy czy owsa (Sylveco, Tołpa) nie miały większych problemów, więc chyba mam prawo sądzić, że moje kudełki nie są nadwrażliwe na proteiny.
OdpowiedzUsuńZapewne mają standardową wrażliwość ;)
UsuńNie miałam okazji używać, ale bardzo chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuń