Czarniejszy odcień czerni ;)
Gdy wstaję rano (jak ja tego nie lubię - jakby zajęcia nie mogły się zaczynać chociażby od 10 :P) podstawą mojego ogarnięcia się jest śniadanie - bez niego nie jestem w stanie funkcjonować, odlatuję, jest mi słabo i wszystko podobne. A z racji, że nie wstaję jakoś wybitnie wcześniej przed wyjściem (:P) mój makijaż jest dość okrojony. Nie zapominam jednak nigdy o tuszu do rzęs - dziś będzie o jednym z moich ulubionych ;)
Eveline Mascara False Definition 4D Extension Volume (jaka długa nazwa :P) była pierwszym tuszem tej firmy, jaki wpadł mi w rączki. Zaliczyłam miłość od pierwszego wejrzenia ;)
Opakowanie: Typowa dla tuszy długa tuba z płasko ciętymi końcami. Przyczepić się mogę do nalepek, które jak dla mnie są zbyt pstrokate i niekoniecznie zbyt prosto naklejone. Ale na całe szczęście nie odpadają ;)
Pojemność/cena: 10ml/10-12zł - pozytywnie!
Szczoteczka:
Silikonowa! Właściwie nie używam tuszy z włoskową szczoteczką, bo nie odpowiadają mi. Ta ma sporo wypustek o gradientowo rozłożonej długości (najdłuższe na środku).
Działanie: Szczoteczka umożliwia dokładne pokrycie rzęs aż do nasady, tak samo jak porządne pomalowanie włosków w obu kącikach oczu (z tym notorycznie miewałam problem). Zapewnia przyjemne rozdzielenie (nie muszę przeczesywać włosków pięćset razy, żeby nie mieć efektu "pajęczych nóżek") oraz naprawdę megawydłużenie. Podkręcenia nie zauważyłam, ale jak moje włosy na głowie są kręcone, tak moich rzęs zakręcić się niczym nie da, więc wybaczam :P
Poza tym kolor tuszu jest taki, jaki mi odpowiada: zimna czerń, a nie jakaś niebieskawa, brązowawa czy grafitowa ;)
Tusz jest bardzo trwały: zwykle w ciągu dnia nie mam czasu ani nie pamiętam o poprawkach makijażowych, a dzięki niemu nie muszę się zastanawiać, czy coś mi gdzieś nie spływa i czy nie mam pana Pandy wokół oczu :P Zachował pełną gotowość do działania przez prawie 4 miesiące - czyli do momentu, kiedy po prostu go zużyłam, więc wydajność także na plus ;)
Całkiem przyjemny kosmetyk w niewielkiej cenie ;) Mam smaki na inne tusze tej firmy ;)
Eveline Mascara False Definition 4D Extension Volume (jaka długa nazwa :P) była pierwszym tuszem tej firmy, jaki wpadł mi w rączki. Zaliczyłam miłość od pierwszego wejrzenia ;)
Opakowanie: Typowa dla tuszy długa tuba z płasko ciętymi końcami. Przyczepić się mogę do nalepek, które jak dla mnie są zbyt pstrokate i niekoniecznie zbyt prosto naklejone. Ale na całe szczęście nie odpadają ;)
Pojemność/cena: 10ml/10-12zł - pozytywnie!
Szczoteczka:
Silikonowa! Właściwie nie używam tuszy z włoskową szczoteczką, bo nie odpowiadają mi. Ta ma sporo wypustek o gradientowo rozłożonej długości (najdłuższe na środku).
Działanie: Szczoteczka umożliwia dokładne pokrycie rzęs aż do nasady, tak samo jak porządne pomalowanie włosków w obu kącikach oczu (z tym notorycznie miewałam problem). Zapewnia przyjemne rozdzielenie (nie muszę przeczesywać włosków pięćset razy, żeby nie mieć efektu "pajęczych nóżek") oraz naprawdę megawydłużenie. Podkręcenia nie zauważyłam, ale jak moje włosy na głowie są kręcone, tak moich rzęs zakręcić się niczym nie da, więc wybaczam :P
Poza tym kolor tuszu jest taki, jaki mi odpowiada: zimna czerń, a nie jakaś niebieskawa, brązowawa czy grafitowa ;)
Tusz jest bardzo trwały: zwykle w ciągu dnia nie mam czasu ani nie pamiętam o poprawkach makijażowych, a dzięki niemu nie muszę się zastanawiać, czy coś mi gdzieś nie spływa i czy nie mam pana Pandy wokół oczu :P Zachował pełną gotowość do działania przez prawie 4 miesiące - czyli do momentu, kiedy po prostu go zużyłam, więc wydajność także na plus ;)
Całkiem przyjemny kosmetyk w niewielkiej cenie ;) Mam smaki na inne tusze tej firmy ;)
Interesująca ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam jeden tusz z Eveline - Volumix Fiberlast. Kupiłam go w biedronkowym zestawie tusz+puder+odżywka za 20zł. Za taką cenę stwierdziłam, że spróbuję. I się nie zawiodłam. Tusz daje radę, ładnie podkręca i pogrubia rzęsy. Jednak kilka godzin wystarcza mu żeby się nieestetycznie osypać :( Na początku był bez zarzutu dlatego polecam.
OdpowiedzUsuńU mnie na serum z tej samej firmy wszystko mocno się trzyma ;)
UsuńOoo lubię silikonowe szczoteczki :D
OdpowiedzUsuńJak i ja :D
Usuńjakoś produkty Eveline do mnie nie przemawiają
OdpowiedzUsuńPróbowałaś czegoś i się zraziłaś?
UsuńWypustki o gradientowo ulozonej dlugosci :D fajnie brzmi :P
OdpowiedzUsuńMiałam już jeden tusz z Eveline i w sumie byłam zadowolona. Poza drobnym osypywaniem się po kilku godzinach dawał radę. Niesamowicie wydłużał rzęsy :)
OdpowiedzUsuńDla mnie są lepsze od Maybelline, których miałam wcześniej kilka ;)
UsuńJa nie przepadam za kolorówką Eveline i w ogóle do firmy jakoś nie do końca mogę się przekonać.
OdpowiedzUsuńMiałam 2 razy tusz i za każdym razem po max. 3 tygodniach zaczął się szybko osypywać z rzęs. Podkład był tragiczny, w dodatku ciężko z odcieniami, bo same ciemne.
Używam sobie natomiast Serumków :) - obecnie mam do dupki, cycuszków i rozgrzewające na sadełko i te całkiem lubię :)
Nie miałam z kolorówki zbyt wiele: tusze mam obecnie 4 xD ale czekają do wypróbowania, szminka, serum i 3 lakiery - też do wypróbowania ;)
UsuńSerum też mam do ciała, dziś zacznę używać ;)
Nie miałam jeszcze żadnego tuszu z tej firmy.
OdpowiedzUsuńLubię tego typu szczoteczki :)
OdpowiedzUsuńA ja zaczynam pracę o 7.15 helołłłł...
OdpowiedzUsuńNa wydziale zwykle na pomiary jestem w granicach 6-7, co nie oznacza, że nie mogę sobie pomarzyć o późniejszym wstawaniu ;)
UsuńJak ja nienawidzę tego porannego wstawania :(
OdpowiedzUsuńMarzę o chwili, kiedy będę mogła pospać sobie do 10-tej :(
Siostro <3 :D
UsuńJa mam ten sam tusz tylko ze w wersji z zieloną spiralką. I zastanawiam się nad tuszem inglota w kolorze indygo - taki za 27 zł - miałaś może, lub któraś z Twoich znajomych?
OdpowiedzUsuńNiestety, z Inglotem doświadczenia mam zerowe :/
UsuńZielony też mam :D
super, akurat szukam tuszu :), wcześniej używałam wibo różowego, niestety zaczął się obsypywać :(
OdpowiedzUsuńWidocznie dokonał żywota :/
Usuń