Nocny Niszcz Pryszcz
Swego czasu pokazywałam Wam krem na dzień z serii Niszcz Pryszcz firmy DLA, a dziś nadszedł czas na jego nocnego brata ;)
Opakowanie: Buteleczka typu airless - czyściutko i higienicznie. Design ascetyczny i w moim guście. Całość zapakowana dodatkowo w kartonik, który po raz drugi inteligentnie wyrzuciłam :P Jedyny kłopot to to, że trzeba "wagowo" oceniać, ile kremu jeszcze zostało.
Pojemność/cena: 30g/15 zł - pozytywnie ;)
Zapach: Trochę ziołowy, trochę mydlany - ale na tyle delikatny i łatwo wietrzejący, że raczej nie będzie przeszkadzał w użytkowaniu.
Konsystencja:
Jest trochę gęstszy niż jego dzienny odpowiednik, co ma też swoje konsekwencje w działaniu, ale o tym niżej.
Skład: Aqua/Salix Arba Bark, Aqua/Achillea Millefolium, Ceteareth-18/Cetearyl Alcohol, Borago Officinalis Oil, Isopropyl Isostearate, Glycerin, Simmondsia Chinensis Oil, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Kaolin, Allantoin, Panthenol, Lactic Acid, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane -1,3-Diol, Citronellol, Limonene, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Linalool.
Znaleźć w nim możemy ekstrakty/odwary z wierzby, krwawnika, olej jojoba, masło shea, olej z ogórecznika, glinkę porcelanową, pantenol, alantoinę... sporo dobroci.
Uwaga wrażliwcy - zestaw konserwantów jest z tych "mocniejszych" i nie chodzi mi o parabeny :P
Działanie: Mówiłam już przy okazji wcześniejszej recenzji, że Niszcz Pryszcz zapewnił mi miesięczną rozrywkę w postaci wysypu zmian gulowato - zapalnych, a później skóra była w dużo lepszym stanie, Nie chodziło tu jednak o zapchanie, bo zaskórników nie przybyło mi w ogóle. Dlatego też do używania ich potrzeba mocnych nerwów :P
Ten konkretny krem ze względu na gęstszą postać i przez to trochę cięższą formułę dużo gorzej się wchłania i zostawia tłustawą powłoczkę na twarzy - jednak to w końcu nocny krem, więc mogę to puścić płazem. Skóra była jednak odpowiednio nawilżona i natłuszczona, a po zejściu nieproszonych gości zauważyłam poprawę kolorytu, co ogólnie na moim ryjku jest dość trudne do osiągnięcia :P
Podsumowując serię DLA - polecam osobom, które nastawione są na wysyp i potrafią go przetrzymać, a wrażliwcom zalecam sporą dozę ostrożności.
Teraz szukam czegoś nowego do próbowania :D
Opakowanie: Buteleczka typu airless - czyściutko i higienicznie. Design ascetyczny i w moim guście. Całość zapakowana dodatkowo w kartonik, który po raz drugi inteligentnie wyrzuciłam :P Jedyny kłopot to to, że trzeba "wagowo" oceniać, ile kremu jeszcze zostało.
Pojemność/cena: 30g/15 zł - pozytywnie ;)
Zapach: Trochę ziołowy, trochę mydlany - ale na tyle delikatny i łatwo wietrzejący, że raczej nie będzie przeszkadzał w użytkowaniu.
Konsystencja:
Jest trochę gęstszy niż jego dzienny odpowiednik, co ma też swoje konsekwencje w działaniu, ale o tym niżej.
Skład: Aqua/Salix Arba Bark, Aqua/Achillea Millefolium, Ceteareth-18/Cetearyl Alcohol, Borago Officinalis Oil, Isopropyl Isostearate, Glycerin, Simmondsia Chinensis Oil, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Kaolin, Allantoin, Panthenol, Lactic Acid, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane -1,3-Diol, Citronellol, Limonene, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Linalool.
Znaleźć w nim możemy ekstrakty/odwary z wierzby, krwawnika, olej jojoba, masło shea, olej z ogórecznika, glinkę porcelanową, pantenol, alantoinę... sporo dobroci.
Uwaga wrażliwcy - zestaw konserwantów jest z tych "mocniejszych" i nie chodzi mi o parabeny :P
Działanie: Mówiłam już przy okazji wcześniejszej recenzji, że Niszcz Pryszcz zapewnił mi miesięczną rozrywkę w postaci wysypu zmian gulowato - zapalnych, a później skóra była w dużo lepszym stanie, Nie chodziło tu jednak o zapchanie, bo zaskórników nie przybyło mi w ogóle. Dlatego też do używania ich potrzeba mocnych nerwów :P
Ten konkretny krem ze względu na gęstszą postać i przez to trochę cięższą formułę dużo gorzej się wchłania i zostawia tłustawą powłoczkę na twarzy - jednak to w końcu nocny krem, więc mogę to puścić płazem. Skóra była jednak odpowiednio nawilżona i natłuszczona, a po zejściu nieproszonych gości zauważyłam poprawę kolorytu, co ogólnie na moim ryjku jest dość trudne do osiągnięcia :P
Podsumowując serię DLA - polecam osobom, które nastawione są na wysyp i potrafią go przetrzymać, a wrażliwcom zalecam sporą dozę ostrożności.
Teraz szukam czegoś nowego do próbowania :D
zapraszam na rozdanie!
OdpowiedzUsuńnie no ja nie che wysypu:)
OdpowiedzUsuńsprobowalabym :D
OdpowiedzUsuńCzyli najpierw zapewnia głębokie oczyszczanie? Faktycznie trzeba mieć mocne nerwy :)
OdpowiedzUsuńGłębokie oczyszczanie? Chodzi Ci o mechaniczne? Nie jestem jego zwolenniczką w ogóle.
UsuńRaczej o wysyp po zastosowaniu na początku ;)
UsuńPrzepraszam, zboczenie kosmetyczne ;)
UsuńGdzie można kupić?apteka?drogeria?
OdpowiedzUsuńZielarski, internet ;)
UsuńA mnie po nim wysypało, a wysyp ten trwał i trwał i trwał....
OdpowiedzUsuńJa mu mówię nie :x
Nie wszystko wszystkim służy :/
UsuńJa teraz stosuję serię z Pharmaceris T i zauważyłam, że mam lepszy koloryt i łatwiej jest mi wszystko przykryć podkładem i korektorem, choć niespodzianki nadal są, ale używam go na razie za krótko, aby takich efektów oczekiwać :)
OdpowiedzUsuńMuszę popatrzeć na składy ;)
UsuńMam ten krem :))
OdpowiedzUsuńJa osobiście wyjątkowo źle wspominam przygodę z tym kremem, choć i tak według mnie jest lepszy od swego dziennego odpowiednika. W moim przypadku skuteczność żadna, zerowe nawilżenie i bardzo męcząca aplikacja (wyjątkowo źle się rozsmarowywał). Nie da się go też stosować na nieogolonej twarzy (paniom to oczywiście nie będzie przeszkadzać, o ile nie cierpią na hirsutyzm), silnie adsorbuje się na włoskach i barwi je na ten swój mało atrakcyjny rudawy kolor. Niby ziołowy, ale w gruncie rzeczy mdlący zapach dopełnia tę niezbyt udaną całość. Mnie nie pomógł, ale moja cera ma specyficzne potrzeby, więc go całkowicie nie potępiam. Może innym jest w stanie zapewnić odpowiednią pielęgnację.
OdpowiedzUsuńDoskonale się uzupełniamy - co mi nie odpowiada, jest dla Ciebie błogosławieństwem ;)
UsuńNo dokładnie, Kasiu, jesteśmy dla siebie jak yin i yang:D
UsuńFajna nazwa :D
OdpowiedzUsuńJa aktualnie jestem w fazie wiary w effaclar duo, mam nadzieję że on mi pomoże ;)
OdpowiedzUsuńu mnie też był ostatnio wpis na temat obu kremów niszcz pryszcz. zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńja na razie nie mam zamiaru niczego zmieniać w pielęgnacji twarzy:)
OdpowiedzUsuńco najwyżej stężenie toniku z kwasem migdałowym, bo używam 5%, a następnym razem zrobię 10%
Ja sobie zrobiłam już 20% xD
UsuńCiekawa propozycja, muszę się im bliżej przyjrzeć... im, znaczy kremom z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńJest w czym wybierać ;)
UsuńChętnie bym to kiedyś wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś spróbować, na razie testuję coś innego, ale na razie bez efektu;(
OdpowiedzUsuńTrochę się boję tego pierwszego wysypu.
OdpowiedzUsuńja mam krem tej firmy do naczyniowej skóry i polubiłam go :)
OdpowiedzUsuńja się boję wysypu i chyba nie skorzystam :(
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię :-). Nie wiem czemu dziewczyny boją się wysypu, skóra się oczyści i luz blues ;-P.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, jednak czasem wysyp spowodowany jest podrażnieniem przez któryś ze składników - wtedy nie mija ;)
Usuńspróbowałabym póki mam ferie i nikt się mnie nie wystraszy w razie wysypu :D
OdpowiedzUsuńWypróbuję . ;) + zapraszam na rozdanie. :D
OdpowiedzUsuńBrzmi jak krem dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa obecnie mecze triacnéal od Avene- jestem bardzo zadowolona. w polaczeniu z tonikami z kwasem (DYI) moja cera wyglada o niebo lepiej, co zauwazaja tez bystanders.
mam tez w kolejce acnederm (probowalas? Idalia opisywala u siebie na blogu) oraz effaclar duo :)
Acnederm jest dość mocny, a ja mam problem jedynie z wągrami, i obecnie właściwie tylko na nosie ;)
Usuń