Malinowe love ;)
Lakiery piaskowe kusiły mnie niesamowicie odkąd pierwszy raz zobaczyłam jakiekolwiek swatche produktów dających właśnie takich efekt. Los zdecydował, że pierwszym piaskiem wypróbowanym na moich paznokciach był Golden Rose Holiday Nail Color nr 62.
W opakowaniu opisać go można jako malinową bazę z zatopionymi niebiesko-fioletowo-różowo-czerwonymi drobinkami, przez co nawet gdyby nie posiadał piaskowych właściwości byłby lakierem kolorystycznie ciekawym i rzadko spotykanym.
Buteleczka mieści 11,3 ml lakieru (nawiasem - dość dziwna objętość :P), a jej srebrny i kanciasty wygląd bardzo mi odpowiada. Średnio wąski, dobrze skrojony i długi pędzelek osadzony w wygodnej do trzymania zakrętce ułatwia aplikację, a samo malowanie jest bezproblemowe. Lakier po kilku chwilach jest suchy (o czym świadczy pojawienie się chropowatości), a do pełnego krycia potrzeba 2 warstw.
Nosiłam go od soboty do czwartku, nie zauważyłam żadnych uszczerbków oprócz minimalnie startych końcówek na dwóch palcach wskazujących.
Nie mówiąc już o tym, że zakochałam się w tym wykończeniu <3
Uległyście piaskowemu trendowi jak ja czy trzymacie się dzielnie? ;)
W opakowaniu opisać go można jako malinową bazę z zatopionymi niebiesko-fioletowo-różowo-czerwonymi drobinkami, przez co nawet gdyby nie posiadał piaskowych właściwości byłby lakierem kolorystycznie ciekawym i rzadko spotykanym.
Buteleczka mieści 11,3 ml lakieru (nawiasem - dość dziwna objętość :P), a jej srebrny i kanciasty wygląd bardzo mi odpowiada. Średnio wąski, dobrze skrojony i długi pędzelek osadzony w wygodnej do trzymania zakrętce ułatwia aplikację, a samo malowanie jest bezproblemowe. Lakier po kilku chwilach jest suchy (o czym świadczy pojawienie się chropowatości), a do pełnego krycia potrzeba 2 warstw.
Nosiłam go od soboty do czwartku, nie zauważyłam żadnych uszczerbków oprócz minimalnie startych końcówek na dwóch palcach wskazujących.
Nie mówiąc już o tym, że zakochałam się w tym wykończeniu <3
Uległyście piaskowemu trendowi jak ja czy trzymacie się dzielnie? ;)
piaski mnie nie przekonują, na szczęście dla mojej kieszeni ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem ładny:)
OdpowiedzUsuńmnie sie podoba, niestety nie mam do nich dostepu;/
OdpowiedzUsuńJakoś nie trafia do mnie to wykończenie, choć to jeszcze zależy od koloru... malinowy jest ok :)
OdpowiedzUsuńJa się na razie dzielnie trzymam... Albo i nie, bo poprosiłam męża o zakup dwóch odcieni piaskowych lakierów z P2 ;P Tylko nie wiem czy podoła i coś kupi ;)
OdpowiedzUsuńMam już 3 piaski z P2 i są cudne <3
UsuńNie miałam jeszcze piaskowców, ale ta malina jest cudna ^^
OdpowiedzUsuńJakoś nie potrafię się skusić
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia w ogóle nie oddają jak piękny jest ten lakier! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny kolor!
OdpowiedzUsuńa jak się je zmywa? bo mnie jakiś czas temu na lotnisku kusiły piaskowe OPI, ale stwierdziłam, że pewnie zmywanie to masakra (jak brokaty), więc nie ma sensu, bo wyrzucę mnóstwo kasy a potem jeszcze się sama na siebie wkurzę przy zmywaniu ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ze Stambułu!
7hillsofbeauty.blogspot.com
Bardzo dobrze się zmywa, na poziomie lakierów kremowych ;)
UsuńPiaskowy trend mi się podoba ale tylko przy niektórych kolorach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają te lakiery
OdpowiedzUsuńcudowny kolorek :D
OdpowiedzUsuńcześć Kasiu.myślisz,że dałoby się z odżywki z silikonem zrobić jakąś taką odżywkę w sprayu(bs)? w'gotowcach' zazwyczaj przeszkadza mi obecność keratyny,staram się nie przesadzać z proteinami.masz pomysł co by można do niej dodać i w jakiej proporcji?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
i.
Pewnie, że dałoby się, możesz też taki lekko silikonowy psikacz bez protein zrobić z kremu do rąk/ciała/twarzy:
Usuńhttp://kascysko.blogspot.com/2013/04/domowa-mgieka-zabezpieczajaca-wosy.html
ojej,musiałam coś przegapić.dzięki moja chemiczna wyrocznio!
Usuńi.
Piękny kolorek i ciekawy efekt:)
OdpowiedzUsuńPiękne są piaskowe lakiery ;)
OdpowiedzUsuń