Maska z olejkiem arganowym Chantal Prosalon - efekty u mnie ;)
Włosowe produkty do spłukiwania to absolutnie jeden z moich najlepiej rozwiniętych "holizmów" (obok lakieroholizmu, który ostatnio występuje u mnie w formie mocno umiarkowanej), dlatego z przyjemnością co pewien czas raczę Was recenzjami kolejnych masek i odżywek. Dziś nadszedł czas na Maskę do włosów z olejkiem arganowym Chantal Prosalon, którą otrzymałam w ramach współpracy z drogerią Wispol.
Spory, litrowy baniak maski z twardego i wytrzymałego materiału zaopatrzony jest w pompkę, która konkretnie ułatwia korzystanie z tego produktu ;). Opakowanie jest dość proste, nieprzesadzone, a etykiety są odporne na wilgoć.
1000g maski kosztuje 35,90zł.
Skład:
Znajdziemy w niej zestaw syntetycznych emolientów (w tym dwa silikony) i antystatyków. Całość zaprawiona jest olejem arganowym, gliceryną, proteinami mlecznymi i pantenolem. Zawiera kompozycję zapachową, regulatory pH oraz zestaw konserwantów. Zaklasyfikowałabym ją jako maskę emolientową zawierającą śladowe ilości protein.
Przed pierwszym użyciem polecam, standardowo, wykonanie próby uczuleniowej ;).
Maska ma postać gęstego, białego kremu o pudrowo-kwiatowym zapachu, dość intensywnym, ale przyjemnym ;). Szkoda tylko, że moich włosów zapachy się nie imają (no... oprócz zapachu papierosów, ale to chyba standard :P).
Przetestowałam tą maskę zarówno przed myciem, jak i po myciu (1000g baniak daje spore pole do popisu :P). W pierwszym przypadku sprawdzała się bardzo dobrze zarówno jako baza do wzbogacania (chociaż sama w sobie już jest dość bogata), maska pod olej oraz do emulgowania go. Nie zanotowałam żadnych problemów ze zmywaniem, a i włosy po ablucjach wyglądały jak najlepiej ;).
Pewnie problem zanotowałam w trakcie używania tej maski zgodnie z przeznaczeniem. Przy pierwszych podejściach zastosowałam dozowanie "na bogato", co niestety skończyło się konkretnym, nadmiernym dociążeniem włosów. W drugi dzień po myciu (gdzie zwykle wyglądają zacnie) nadawały się jedynie do mycia. Po paru niezbyt udanych próbach zwalidowałam jednak ilość wykorzystywanej po myciu maski na 2-3 pompki. Przy takim dozowaniu moje lokasy po myciu były pięknie zdefiniowane, podkreślone, podbite i jakby bardziej odporne na wiatr, przebieranie i... spanie :P. Wydaje mi się też, że odrobinę podbija blask włosów. Zawiera jednak śladowe ilości protein mlecznych, więc posiadacze włosów wrażliwych na tą grupę składników powinni być ostrożni z częstotliwością stosowania tego cuda ;).
Z racji konsystencji produkt ten jest szatańsko wydajny i w zasadzie zastanawiam się, czy jest w ogóle dostępny w mniejszych opakowaniach. Takowe byłoby dużo lepszym rozwiązaniem dla większości klientów ;).
Mieliście w swoich kosmetycznych zbiorach jakieś produkty marki Chantal?
Nie miałam ale faktycznie niezły baniak ;-)
OdpowiedzUsuńSi ;)
UsuńJa jestem zachwycona ich maską z tej serii z miodem i mlekiem (dostępne w Hebe w mniejszych opakowaniach).Włosy po niej są zachwycające-lejące,dociążone,błyszczące a w dodatku jak jedwab.
OdpowiedzUsuńMam też ich maskę kokosową, również lubię ;)
UsuńW drogerii wispol kupiłam odżywkę chantal sessio do włosów cienkich i delikatnych volume. ma w składzie ekstrakt z mango i bawełny i proteiny pszenicy. bardzo się z nią polubiłam, fajna lekka odżywka nacodzień, nie obciąża, wydajna i tania (za 500 g zapłaciłam 9.99, mam od września). jak będę miała okazję to wypróbuje inne kosmetyki z tej firmy. Kusi mnie puder zwiększający objętość włosów.
OdpowiedzUsuńO wow, muszę się za nią rozejrzeć również ;)
Usuńjest dostępny w mniejszych opakowaniach- ja mam opakowanie 200g, mam włosy niskoporowate i powiem szczerze, że to najgorszy produkt jaki mam w swoich zapasach, nie żeby szkodził, ale nie robi z moimi włosami (mam takie wrażenie) niczego- ot łatwiej je rozczesać i nic więcej :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, z mniejszym opakowaniem sama się nie spotkałam ;)
UsuńO tej masce nie słyszałam :) ale moje włosy nie bardzo lubią proteiny mleczne, wiec chyba się nie skuszę:)
OdpowiedzUsuńSkoro tak, to dobra decyzja ;)
UsuńJa swój baniak męczę już ponad pół roku ;)
OdpowiedzUsuńWoho, długo ;)
UsuńHmm mam mieszane uczucie do niej, ale plus za opakowanie.
OdpowiedzUsuńMasz z nią nie najlepsze doświadczenia?
UsuńZastanawiałam sie nad nią w Hebe, ale mam teraz tyle masek, że grzechem bylo by kupować kolejną. Musi poczekac :)
OdpowiedzUsuńIle masz masek? ;)
UsuńMam tej firmy olejek na końcówki. Szczerze polecam. A małe opakowania tej maski są w Hebe. Kiedyś mnie kusily, dziś moje włosy wolą proteiny ;)
OdpowiedzUsuńOoo, a w moim Hebe nigdy maluchów nie widziałam ;)
UsuńNie znam jej,ale chyba jest dostępna w hebe.
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
UsuńOd 2 tygodni myję twarz mydłem aleppo, ale dopiero teraz się zastanawiam czy dobrze przywracam skórze odpowiednie pH po myciu. (tonik dopiero za 6 tyg jak wrócę do kraju, pod nosem mam chyba samo dziadostwo) najczęściej zaraz po mydle używam oleju tamanu z kwasem hialuronowym i rozcieńczony hydrolat z róży lub dodaję olej z pestek malin, mleczko pszczele, aloes zageszczony. Czy taka mieszanka może wystarczyć czy może lepiej zostawić zawsze trochę naparu z czystka czy zielonej herbaty i tym się ratować?
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym post o tym jak nie łączyć półproduktów/kosmetyków. może są jakieś niefortunne połączenia o których laik nie pomyśli, że mogą szkodzić lub osłabiać swoje działanie
(: A.
Jeśli Twoja skóra nie składa zażaleń, to pozostałabym przy tym zestawie ;)
UsuńSporo mam tych zamówień, a i czasu coraz mniej -.-
Spróbowałam tego czystka wczoraj i strzał w dyszkę (2 duże rozłożone waciki na chwilkę). O ile będę pamiętała to będę go sobie zostawiać.
Usuńkonkretny wpis
OdpowiedzUsuń