"Aqua with infusion of..." - wielka ściema producentów czy... przykład szczerości?
Tematy poruszane na moim blogu śmiało można wspólnie określić jako "okołokosmetyczne". Bywa bardziej lub mniej naukowo, bywają ciekawostki, recenzje, peany pochwalne i spora dawka krytycyzmu. Dzisiejszy temat mocno zawadza o kwestię rosyjskich kosmetyków, których "bogate w ekstrakty składy" przez wielu uznawane są za ściemę producentów. Może warto, bym przedstawiła tutaj swoje zdanie na ten temat ;).
Oczywiście, cała burza rozbija się o fragment INCI (zwykle na samym początku) rozpoczynający się od słów "Aqua with infusion of...". Nie oznacza to ni mniej, ni więcej niż to, że do produkcji kosmetyku zawierającego to wyrażenie użyto hydrolatu zawierającego wymienione później ekstrakty ziołowo-owocowe. Jak wiadomo - hydrolaty zawierają niewielkie ilości składników czynnych (olejki eteryczne 0,02-0,5%, składniki aktywne łącznie: do 5%), ale wielu z nas znalazło wśród nich swoje pielęgnacyjne Święte Graale ;).
Niemniej jednak wielu z Was uważa, że wymienianie po "Aqua with infusion of..." listy ekstraktów wprowadza w błąd konsumentów. Myślę, że nie należy tego tak traktować - wystarczy uznać całą listę ekstraktów za "hydrolat zawierający...". W tym momencie z listy pierdyliarda ekstraktów, do których nie wiadomo jak podejść w kwestii ilości zostaje jeden składnik: woda wzbogacona niewielkimi ilościami ekstraktów. I producent mówi o tym, więc... ściemy nie ma ;). Pojawiają się również głosy, że w takim razie producent powinien pominąć ekstrakty.
Myślę, że nie jest to dobry pomysł. Istnieją przecież osoby uczulone na dane rośliny i pełna wiedza na temat składu kosmetyku jest im potrzebna dla własnego bezpieczeństwa. Poza tym wszyscy mamy prawo do pełnej wiedzy na temat tego co aplikujemy na skórę.
Czas może na przykład - skład Drożdżowej maski do włosów Babuszki Agafii:
z: wizaż.pl
Aqua with infusions of: Yeast Extract,
Betula Alba Juice; enriched by extracts: Inula Helenium Extract,
Arctostaphylos Uva Ursi Extract, Silybum Marianum Extract, Cetrionium
Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum; cold pressed oils:
Triticum Vulgare Germ Oil, Ribes Aureum Seed Oil, Pinus Siberica Cone
Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Ascorbic Acid, Panthenol, Glucosamine,
Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid
W wersji skróconej: Hydrolate, Cetrimonium
Chloride Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum; cold pressed oils:
Triticum Vulgare Germ Oil, Ribes Aureum Seed Oil, Pinus Siberica Cone
Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Ascorbic Acid, Panthenol, Glucosamine,
Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid
Czy uważam te kosmetyki za ściemę, skoro nie zawierają aż takiej ilości ekstraktów jaka wynikałabym z kolejności w INCI? Nie, bo ogólnie nie jestem zwolenniczką wielkiej ilości i dużego stężenia ekstraktów w kosmetyku. Substancje tego typu (z definicji w wersji nierozcieńczonej mocno stężone) do dedykowanego działania zwykle potrzebują stężenia rzędu 0,1-5% (w zależności od konkretniej rośliny). Stężenia wyższe jedynie mogą maksymalizować prawdopodobieństwo wystąpienia interakcji, alergii i innych efektów ubocznych u osób nadwrażliwych na konkretne ekstrakty. A "hydrolatowa" zawartość mieści się w granicach ilości dających efekt ;).
Wśród kosmetyków rosyjskich znalazłam kilka perełek oraz średniaków, ale nadal zamierzam eksplorować ten kosmetyczny kierunek - oczywiście z pełną świadomością zawartości ekstraków w tych produktach ;).
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? ;)
Ponieważ mierzyłam sobie włosy w jakiejś akcji "porostowej" ta przykładowa maska mi zadziałała a czy miała więcej tego czy tamtego mi akurat to wisi ważne, że działa :D
OdpowiedzUsuńmam podobne zdanie. Grunt, że działa :)
UsuńI brawo :D
UsuńWreszcie rozsądna wypowiedź na ten temat! Oczywiście zgadzam się z tym, też mi się wydaje, że nie ma co panikować. Dla mnie te kosmetyki działają na prawdę świetnie i tak jak piszesz mam wśród nich sporo ulubieńców ;)
OdpowiedzUsuńI ja posiadam kilku "rosyjskich" ulubieńców kosmetycznych ;)
UsuńZgadzam się :) Zauważyłam, że kosmetyki rosyjskie kupowane stacjonarnie w Rosji mają nieco inny skład niż te sprzedawane w sklepach internetowych.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że na rynek polski (strefa UE) składy muszą być modyfikowane.
UsuńJa uważam, że sianie paniki i wypowiadanie się na dany temat mimo braku wiedzy i konkretnych argumentów to śmieszność...
OdpowiedzUsuńMyślę też, że nie powinnyśmy tak bardzo przejmować się tym, co jest napisane w INCI, tylko większą uwagę przykładać do działania kosmetyku na włos. Kiedyś np. wzięłam udział w dyskusji pod pytaniem o łagodny szampon. Wymieniłem m. in. Green Pharmacy. Jedna internautka mnie "wyśmiała", skrytykowała, że to praktycznie SLS. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że wymieniam szampony, które obchodzą się łagodnie z moimi włosami, takie, których działanie sprawdzałam i testowałam, porównywałam, że jest różnica, gdy 3 razy pod rząd umyję głowę GP a rypaczem... Nic, tylko ślepe zapatrzenie i wiara w teorię i skład.
Rozumiem Twoje podejście, Alesso, ale też z drugiej strony... reakcja na dany szampon to sprawa osobnicza. Dla Ciebie GP działa na włos łagodnie, a u kogoś innego wyrypie je na bogatości ;)
UsuńTak, to oczywiście prawda i o to mi właśnie chodzi! :) Żeby pisać na podstawie swoich doświadczeń i prób, testów, a nie tylko i wyłącznie na podstawie założeń, teorii...
UsuńTo się zgadzamy ;)
Usuń"Wyrypie na bogatości", ahahaha, kocham cię czytać :) Nagle gdzieś ścichapęk pojawia się wyrażenie, które buduje widoki w mojej wyobraźni i uśmiecham się na samo wspomnienie przez kilka następnych dni.
UsuńPolecam się na przyszłość ;)
Usuńdzięki za tak szybką odpowiedź! W sumie to się zgadzam. hydrolat spoko, zapewne wystarczy.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się tylko nad stężeniem detergentów w tych "delikatych" kosmetykach, bo ze względu na kolejność w inci wydaje się mniejszy. nie unikam ich jak ognia, ale nie lubię mocnych co mycie. mam suchą skórę, a wybór z tych delikatniejszych (np cocoa shower gel PO) tez jest kuszący ;) ofc to ze kosmetyk jest podpisany "delikatny" o niczym nie świadczy, wiadomo. Szkoda, że producenci nie podają procentowego składu produktów, to by była gratka!
(: Agata
Jeszcze jedno, ja kosmetyki rosyjskie bardzo lubię, ale obecnie wpisałam na listę życzeń kosmetycznych produkty firmy sylveco w każdej kategorii przed rosyjskimi, żeby "dobre bo polskie" ;)
UsuńSkład procentowy byłby strzałem w kolano - konkurencja mogłaby podrabiać ;)
UsuńNie wiem, ile jest ekstraktów w tychże ruskich maskach, tak samo, jak nie wiemy, ile np. % oleju mamy w zwykłym drogeryjnym kosmetyku (możemy się jedynie domyślać albo zgadywać na zasadzie "o, olej jest po "parfum"). I wśród tych i tych trzeba po prostu testować i szukać, a nie robić gównoburze.
OdpowiedzUsuńMam takie samo zdanie. I tak zawsze na początku składu siedzi woda, więc wychodzi praktycznie na to samo.
UsuńINCI potrafi kryć wiele innych tajemnic poza tym ;)
UsuńJa uważam, że póki dobre składniki są, są przed zapachem, a kosmetyk działa na mnie dobrze - to jest dla mnie dobry :)
OdpowiedzUsuńZresztą te ekstrakty muszą jakoś działać, skoro tyle osób widzi efekty :)
Kwestia jest taka, że gdyby te ekstrakty wypisać bez "aqua with infusion of" to prawdopodobnie wszystkie wylądowałyby za zapachem ;) Co mnie osobiście nie przeszkadza, bo jak wspomniałam - nie jestem zwolenniczką mocno naładowanych ekstraktami kosmetyków ;)
UsuńNigdy nie miałam odwagi skusić się na te kosmetyki, skład składem - musi działać! :))
OdpowiedzUsuńOdwagi? A co Cię powstrzymuje?
UsuńBardzo rzeczowo podeszłaś do omówienia tego zagadnienia, zresztą jak zawsze :-) Czepialscy czepiać będą się zawsze, a ciekawe jednostki i tak sięgnął po kosmetyk, by go wypróbować i ocenić, nawet jeśli na początku składu będzie widniało "Aqua with infusion of..." :-)
OdpowiedzUsuńWarto jednak wiedzieć, czym ta "infuzja" jest ;)
Usuńa dla mnie same ciekawostki, nie jestem ekspertem w tym temacie :)
OdpowiedzUsuńWażne, że chociaż ciekawostki ;)
UsuńW składzie kosmetyków na pewno nic nie powinno być pominięte, bez względu na to w jakim stężeniu, czy ilości występuje;)
OdpowiedzUsuńRównież tak uważam
UsuńGeneralnie skóra i włosy nie lubią dużej ilości ziół, które wysuszają i ściągają. A taka fuzja wody i ziół jest idealnym wyważeniem, bo oprócz takiej bazy woda+zioła producent zawsze dorzuca faktyczne substancje aktywne, także jak dla mnie na plus. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
Usuńja uważam, że jeśli nie ma zbyt wielu "złych składników" (wiadomo, konserwanty muszą być) to jest mi to obojętnie jak jest skład rozpisany, jeśli kosmetyk działa :) dlatego wole spróbować i dopiero później ocenić
OdpowiedzUsuńNie wiem, "nie znam się" na "złych" składnikach ;)
UsuńCzytaj - w zasadzie chyba takich nie znam xD
lubię patrzeć na składy i są takie substancję których unikam albo się staram unikać chyba, że bez nich się nie obędzie, ale chyba nie można przesadzać :) w końcu chodzi jednak o działanie :)
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
UsuńŚwietny post :) nie wiedziałam o tym :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńChyba lepszy kosmetyk z "aqua with infusion", niż without? W końcu hydrolaty nakladane na buzię działają zupełnie inaczej niż sama woda zapodana idenczycznie, zatem w kosmetyku też różnica będzie...
OdpowiedzUsuńCieszę się z takich postów, może parę osób zmuszą do pomyślenia, bo odrzucanie czegoś tylko dlatego, że ktoś coś powiedział dość mocno ograniczna. Nie ma to jak empiria! "Nie wierz gębie, połóż na zębie" :D
To zależy, jak na kogo działają zioła ;) Dla włosów prawdopodobnie w większości przypadków będzie bez różnicy
UsuńDla włosów nawet niektórym może będzie dztywniej lub bardziej suchawo, ale na skórę głowy to ja lubię kosmetyk z aqua with infusions :)
UsuńO, to też ;)
UsuńBardzo ciekawy wpis, przejrzałam resztę i dochodzę do wniosku, że wiele można się od Ciebie nauczyć;)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńTo jaki jest sens robienia hydrolatu zamiast dodawania gotowych ekstraktów do reszty produktu?
OdpowiedzUsuńTaki hydrolat jest pewnie dostępny, za niewielkie pieniądze, komercyjnie ;)
UsuńTakże uwielbiam tą maskę i nie zraża mnie "infusion" :D Oczywiście generalnie wolałabym wiedzieć ile czego w danym kosmetyku ale to nawet jak jest skład dokładny to nie ma podanych gramatur czy proporcji...
OdpowiedzUsuńGdyby tak było to firmy kopiowałyby swoje receptury ;)
Usuń