Krem Isana Men Intensiv Creme Q10 - wart zainteresowania panów ;) + ponowne wyniki rozdania
Dostaję coraz więcej wiadomości oraz komentarzy od panów, którzy szukają panaceum na swoje kłopoty pielęgnacyjne. Zwykle polecam im kosmetyki niededykowane ich płci, jednak zauważyłam, że większość wolałaby coś z napisem "for men" ;). Dlatego też, dzięki pomocy mojego przyjaciela, Pana z Całką, będą pojawiać się posty z kosmetykami "męskimi". Dziś pierwszy z nich: krem Isana Med (zdjęcia pochodzą od P.zC. i ze strony Rossmanna). Mam nadzieję, że ta seria postów przyda się zarówno Panom odwiedzającym mojego bloga, jak i kobietom myślącym o zmianach w pielęgnacji swoich drugich połówek ;).
Przez
wiele lat byłem wiernym użytkownikiem rossmannowskich kremów Alterra, najpierw
tego dla cery odwodnionej („niebieskiego”), a później aloesowego („zielonego”),
którego to lubiłem sobie pomieszać z odrobiną kremu z olejkiem z drzewa
herbacianego marki Dr. Müller (krem na bazie parafiny. O
parafinolubności mojej skóry wspominałem przy okazji recenzji oliwki Bambino).
Po haniebnej decyzji Rossmanna o wycofaniu wyżej wspomnianych specyfików,
przerzuciłem się na krem Alterra Hydro Tagescreme z wyciągiem z białej herbaty
i winogron. Stosowałem go niemal przez rok z dobrymi efektami, lecz to nie on
będzie bohaterem tej recenzji.
Gdy pięć miesięcy temu przygotowywałem się do wyjazdu na konferencję,
wstąpiłem na chwilę do Rossmanna po najpotrzebniejsze przybory higieniczne i
wtedy moją uwagę zwrócił krem Isana Men Intensiv Creme Q10, który akurat był na
promocji (9,99 – jak żartują niektórzy, szatańska liczba na miarę naszych
czasów). Szybko zrobiłem zdjęcie i podesłałem do największego specjalisty w tej
dziedzinie, czyli naszej Kasi. A taka była odpowiedź: „Jesusie,
jaki świetny skład <3 Używaj i
recenzuj!”. Czynię zatem i jedno, i drugie.
Męski krem Isany w ilości 50 ml zapakowany
jest w higieniczne opakowanie próżniowe. Jedni lubią takie rozwiązania, inni mniej.
Ja osobiście nie mam nic przeciwko: krem jest dobrze chroniony przed
bakteriami, można go też całkiem wygodnie dozować w zależności od potrzeb.
Wadami są utrudniona kontrola stanu zapełnienia opakowania, no i możemy się
pożegnać z wygrzebywaniem resztek kremu w sytuacji kryzysowej.
Samo opakowanie jest wykonane z solidnego
czarnego plastiku z przezroczystą zatyczką. Na etykietce wszystko jest podane
biało na czarnym, bez zbędnych ozdobników i rozpraszaczy. Monotonię przerywa jedynie
żółty nadruk przedstawiający, być może, jakiś olejek, a może płynną witaminę E,
której zawartością chwali się etykietka.
Krem zapakowany jest w kartonik z „lufcikiem”, przez który widać
zawartość. Kartonik utrzymany jest w podobnej monochromatycznej estetyce bez
zbędnych udziwnień. Nie wiem, czy ktoś z Was zwrócił na to uwagę, ale
producenci kosmetyków dla mężczyzn mają manierę produkowania bardzo pstrokatych
opakowań, czego niechlubnym przykładem są kremy L’Oreala czy Eveline. Isana na
szczęście stoi na drugim biegunie, co się bardzo chwali.
Co do składu, nie będę pozował na specjalistę
w temacie, już wyżej pokazałem entuzjastyczną reakcję nań właścicielki bloga,
mam nadzieję, że kascysko doda tu coś więcej od siebie ;)
Bazą dla tego specyfiku są gliceryna oraz emolienty, głównie syntetyczne. Zawiera m. in. wosk pszczeli, trójglicerydy, mleczan sodu, glikol propylenowy, niacynamid, witaminę E, mocznik, pantotenian wapnia, lecytynę, glicynę, fruktozę, inozytol i śladową ilość etanolu. Zawiera ekstrakty z: błota z Morza Martwego oraz ostryg. Znajdziemy w nim także kompozycję zapachową, substancje regulujące pH i konserwanty. Nie zawiera parabenów, jeśli dla kogoś to ważne ;).
Krem ma białą barwę, lekką konsystencję,
rozprowadza się bardzo dobrze, jest też niezwykle wydajny: niewielka jego ilość
pozawala na posmarowanie całej twarzy. Co też dla mnie ważne, nie sprawia
żadnych problemów na granicy skóra-broda. Zapach jest subtelny, nie chemiczny i
nienatarczywy, na pewno się nie będzie „gryzł” z wodą toaletową. Wchłania się doskonale i spełnia obietnicę
producenta, że nie pozostawia lepkiej warstwy. Delikatnie matuje, ale nie jest
to efekt długotrwały, nikt zresztą go nie obiecywał.
Jeśli chodzi o samo działanie kremu, to od
pewnego czasu potrzeby mojej skóry trochę się zmieniły. Nie jest to już cera
nastolatka, a sam żartuję sobie, że mógłbym się kremować smalcem i na jedno by
wyszło (notabene w latach 60. polecano smalec bez soli jako doskonałe panaceum
na zmarszczki). Mogę jednak napisać, że w porównaniu do wspomnianego wcześniej
kremu Alterry poprawił się poziom nawilżenia skóry (kolejna obietnica
producenta spełniona!): gwarantowane nawilżenie przez 24 godziny to, w przynajmniej
moim przypadku, prawda! Nie cierpię też już z powodu suchych skórek.
Dobrze
łagodzi podrażnienia. Nie przyczynia się do pojawienia się niedoskonałości typu
zaskórniki, pryszcze, grudki. Nie zapycha. Zresztą, na szczęście takie szpecące
zmiany na mojej twarzy pojawiają się już tylko incydentalnie, najczęściej pod
wpływem stresu. W kwestii obiecywanej redukcji głębokości zmarszczek mogę tylko
powiedzieć, że tych na czole, które odziedziczyłem po tatusiu nic nie zetrze, a
nowych się jeszcze nie dorobiłem :P
Podsumowując, na twarzy krem sprawuje się
bardzo dobrze, cera jest nawilżona, odświeżona, mógłbym nawet rzec, że
promienna. Szkoda tylko, że nie działa na rozszerzone pory.
Jednakże miejscem, gdzie krem Isana Men naprawdę
pokazał, co potrafi to moje plecy i klata.
W tych newralgicznych dla wielu mężczyzn miejscach, czyli klatce
piersiowej i na plecach w strefie obręczy barkowej, zawsze cierpiałem na
wzmożone pojawianie się brzydkich pryszczy i wykwitów ropnych. Zastosowanie
kremu Isany bardzo poprawiło stan mojej skóry w tych okolicach. Nie jest
idealnie, ale w te wakacje po raz pierwszy w życiu miałem odwagę pokazać się
publicznie w koszulce bokserce, zwanej z polska tank topem :P i w koszulce z
głębszym dekoltem.
Krem idealny? Jeszcze nie, ale do ideału mu
niedaleko :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z racji, że poprzedni zwycięzca się nie zgłosił w wyznaczonym terminie, wcierkę Aloevit zgarnia...
justyna o
Czekam na odpowiedź na maila ;)
loading...
Mój chłopak bardzo lubi kremy Loreal :)
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś zerknąć na skład ;)
UsuńMój nie da sobie nakremować twarzy :/
OdpowiedzUsuńJą kupiłam mojemu krem Natura Siberica i mówi ze używa ;d
UsuńMojemy kupilam Ziaja Yego. Uzywa, przynajmniej przy mnie :P I tak smiesznie naklada, tak jakby bardzo oszczednie... wiec nie wiem czy to cos daje.
UsuńMój też nie, dałam spokój xD
UsuńMuszę szepnąć o nim mężowi, chociaż jego kosmetyczka chyba mnie zamorduje, że znowu chce eksperymentować na jego buzi ;P
OdpowiedzUsuńTwój mąż chodzi do kosmetyczki? Wow ;)
Usuńbardzo się cieszę, że będą posty męskim okiem, bo może wykorzystam coś i kupię mojemu facetowi,bo jak ja mu sprawię jakiś kremik to z chęcią używa^^
OdpowiedzUsuńCieszę się również ;)
UsuńNatknęłam się ostatnio na krem BB z ochroną 50 + La Roche Posay Czy to możliwe, żeby taki kosmetyk tak dobrze chronił przez promieniami słonecznymi? W końcu to podkład.. Skład: Aqua / Water, C12-15 Alkyl Benzoate, Glycerin, Alcohol Denat., Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Titanium Dioxide, Pentylene Glycol, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Styrene/Acrylates Copolymer, Caprylic/Capric Triglyceride, Pentaerythrityl Tetraethylhexanoate, Propylene Glycol, Ethylhexyl Triazone, Stearyl Alcohol, Talc, Drometrizole Trisiloxane, Nylon-12, Synthetic Wax, Aluminum Hydroxide, Ammonium Acryloyldimethyltaurate / Steareth-8 Methacrylate Copolymer, Ammonium Polyacryldimethyltauramide / Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Caprylyl Glycol, Cassia Alata Leaf Extract, Ci 77491, Ci 77492, Ci 77499 / Iron Oxides, Ci 77492, Ci 77499 / Iron Oxides, Ci 77491, Disodium Edta, Glyceryl Isostearate, Glycine Soja Oil / Soybean Oil, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Maltodextrin, Peg-8 Laurate, Phenoxyethanol, Stearic Acid, Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Tocopherol, Triethanolamine, Xanthan Gum (Code FIL : B44702/1)
OdpowiedzUsuńMa wysoko w składzie filtry przeciwsłoneczne, więc mnie nie dziwi ten stopień ochrony ;)
UsuńBardzo przyjemnie czytało mi się wpis, świetne urozmaicenie!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo ;)
UsuńMarna imitacja kremów Loreal vitalift. W użyciu i konsystencji niczym krem Nivea z blaszanego pudełka.
OdpowiedzUsuńMam nieco inne odczucia, a w zasadzie to mój mąż ma inne ;)
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCo do męskich kosmetyków, to teraz nie ma problemu z wyborem. Jest wiele marek godnych polecenia, każdy mężczyzna może bez problemu wybrać odpowiednie dla siebie. Trzeba też przyznać, że panowie coraz bardziej o siebie dbają. Duży plus.
OdpowiedzUsuń