Gdy życie kręci się wokół wody.


Tak, moja egzystencja dokładnie tak wygląda - po konsultacji z lekarzem odstawiłam leki, które brałam od lat bagatela 11. Oczywiście ma to swoje plusy - leki ratując mnie przed ciągłymi zapaleniami nerek pęcherza męczyły mi żołądek i wątrobę. A jaki jest minus? Musiałam się nauczyć pilnować w kwestiach "wodnych" - wystarczy lekki niedobór wody i już czuję pierwsze niemiłe objawy (kto przeżył, ten wie, o czym mówię).

Moje próby przejścia na kurację bezlekową zaczęły się od określenia, ile mniej-więcej wody przyjmuję codziennie w napojach i pokarmie. Cóż, nie błysnęłam zbytnio, bo po miesiącu notowania wyszło mi średnio 1,1-1,2 l na dobę, gdzie norma dla kobiety to 2 l, a dla mnie, jako przypadku nadzwyczajnego jeszcze więcej :P

Paradoksalnie zmianę swoich nawyków zaczęłam z nie najlepszej strony - od dołożenia wody mineralnej. Jednak czy jej smak motywuje do większego spożycia? Nie sądzę :P Załapawszy, że moje spożycie płynów niewiele wzrosło postanowiłam urozmaicić sobie "płynną dietę" - dołapałam się do soków, herbat i tym podobnych. O tak, własnoręcznie stworzony sok pomidorowy czy soko-mus jabłkowy to było to, co pozwoliło mi w końcu przebić normę na 2,5 l i ogólnie przyzwyczaić się do lepszego nawodnienia (wierzcie mi, czasem czułam się, jakby mi się wszystko przelewało w brzuchu :P).

Minęło około 2 miesiące od zmiany wodnego stylu życia, gdy zebrało mnie na refleksję ogólnoustrojową - byłam mniej opuchnięta, skargi ze strony układu pokarmowego były sporo rzadsze, a skóra wyglądała zdrowiej, mniej "ziemiście". I co najlepsze... nie dostałam ani razu zapalenia, co przez te kilkanaście lat nie zdarzyło mi się ani razu :O
Gdybym kiedyś wiedziała, że tylko tyle wystarczy, by zacząć dużo normalnie funkcjonować, to nie męczyłabym się tak długo ;)

Staram się regularnie uzupełniać płyny (no ale jak wiadomo, człowiek może być tak zaabsorbowany czym innym, że nie myśli o piciu), przez co w mojej torebce zawsze jest butelka wody - zwykle nie czekam na pragnienie (w końcu to już objaw średniego odwodnienia :P).

Paradoksalnie, pokarmy przez nas spożywane zawierają naprawdę dużo wody - przykładowo mięsa mają minimalnie 15% wody (maksymalnie powinny mieć 40%, ale wiadomo, jak to obecnie bywa :P), a są to jedne z mniej "wodnych" produktów. Dlatego niezmiernie dziwi mnie, że nie mogłam nazbierać wcześniej normy :P

Co lepsze, produkty takie jak kawa, herbata czy bezalkoholowe lub niskoalkoholowe piwo także nawadniają organizm, niezależnie od tego, jakie opinie na ich temat można przeczytać. Sama zakochana jestem w zielonej i czerwonej herbacie, kupuję je także w wersjach smakowych ;)

Na stronie European Hydratation Institute można znaleźć wiele ciekawych informacji na temat wody (nie przestraszcie się strony w języku angielskim, coraz więcej artykułów jest tam przetłumaczonych na język polski ;)).

A tutaj mała ściągawka odnosząca się do tego, jak narażeni jesteśmy na odwodnienie:




A jak z Waszym piciem wody? Wyrabiacie normę czy tak jak ja musiałyście się mocno pilnować? ;)

Komentarze

  1. oj, ja wyrabiam ponad normę:D moim maksimum było 6L dziennie, ale uwierz- toaleta co 5 min :D Teraz staram się pić około 3L, bo przecież nie samym ekhem.. sikaniem człowiek żyje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej ilości spożywanej przeze mnie wody :P

      Usuń
  2. Ja piję zbyt mało. Ale zainstalowałam sobie w telefonie aplikacje water your body i odnotowuję tam każdą wypitą szklankę. Pomaga mi to zachować dyscyplinę. Staram się, bo wiem jak ważne jest picie odpowiedniej ilości wody. A często nie udaje mi się nawet do 1,5l dojechać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ja o tym nie pomyślałam, jak zaczynałam regulację ilości spożywanych płynów, byłoby prościej ;)

      Usuń
  3. ja na szczescie wyrabiam norme. jestem zalezniona od zielonej herbaty ( takiej z herbaciarni na wage, mam swoje ukochane pozycje ). Posiadam litrowy kubek i oprocz zwyklych plynow wypijam codziennie 1-2 takie kubki. nie tylko pochlaniam wode ale tez bardzo dobroczynnie dzialajacy napar z zielonej herbaty, podwojna korzysc :)
    poza tym czasami w ciagu dnia mam po prostu " ochote na wode". i nei jest to pragnienie tylko chec napicia sie dla.. smaku ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obym kiedyś też osiągnęła taki stan, chociaż herbaty lubię ;)

      Usuń
  4. Moja osobista opinia jest taka, że picie mineralki ze zdrowotnego punktu widzenia nie ma większego sensu. Chyba że komuś minerałów rzeczywiście brakuje, ale o takim przypadku medycznym nie słyszałam. Oczywiście jeżeli ktoś lubi, to nie szkodzi.
    Ja piję całkiem sporo herbaty (czerwona, zielona, czarna), szklankę kakao (magnez!) i szklankę kawy.
    Niedawno wyczytałam, ile jest wody w mięsie i w pierwszym momencie się zdziwiłam. Potem przypomniało mi się jak kilka razy piersi kurczaka mi się ugotowały na patelni :P i przestałam się dziwić.
    Ciekawostka - woda w nadmiarze może doprowadzić do śmierci. Żeby nie być gołosłowną:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Przewodnienie_hipotoniczne
    Ale przeciętnemu śmiertelnikowi to raczej nie grozi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się to na przykład maratończykom, gdy wypiją na raz zbyt dużo wody.

      Usuń
    2. Piję mineralkę w Krk, w domu po prostu przegotowaną wodę. Z magnezem mam spory problem, bo jakikolwiek jego "zastrzyk" skutkuje u mnie maksymalną migreną.

      Wszystko może zaszkodzić, woda też :P

      Usuń
  5. Ja bez żadnego problemu wypijam 3-4 litry wody dziennie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dość sporo herbat piję dziennie ale chyba mieszczę się w normie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Śmierć z nadmiaru wody zachodzi, gdy wypija się bardzo dużą ilość, a nie wydala się jej. Organizm stara się wyrównać ilości wody wewnątrzkomórkowe i zewnątrzkomórkowe, a komórka ma włąsną "pojemność" i jeśli ją przekroczy, to po prostu pęka. Tak mniej więcej to wygląd; a wracając do tematu to wypijam mniej więcej 1,5 litra dziennie, co dla nie jest OK. Nie odczuwam pragnienia, więc odwodniona nie jestem - ze względu na niewielką aktywność fizyczną nie potrzebuję więcej pić ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie pomyślałam o tym ile ja mogę pić:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziennie spożywam maksymalnie 1,5 litra, także chyba nie jest źle :). Lubię pić herbatę, przypomniałaś mi, by kupić czerwoną :)

    OdpowiedzUsuń
  10. u mnie spożywanie płynów zależy od intensywności dnia, jednak wydaje mi się, że ostatnie normy nie wyrabiam ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja to czasami wyrabiam zdecydowanie ponad normę:P

    Szkoda, że przez tyle lat musiałaś brać leki być może niepotrzebnie.

    A jesz żurawinę może? też jest bardzo dobra na sprawy pęcherzowe, ja kiedyś regularnie wcinałam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja pije bardzo mało niestety :( Nie odczuwam w ogóle pragnienia nic a nic. Kiedyś zdarzało mi się wypić zalewie jedną szklankę soku w ciągu dnia i tyle. Teraz pilnuje się bardziej i dobijam do 1,0 lub 1,2 litra, ale to i tak mało...chyba też ściągę sobie aplikacje na telefon, albo jakiś plan dnia będę prowadzić :) Lubię wodę i herbaty, soki i napoje nie bardzo. Chyba, że pomidorowy :D
    Kiedyś gdy bardzo chciałam zmienić to moje słabe picie wody kupiłam 2 zgrzewki wody źródlanej po 1,5l butelka. Zadaniem było wypicie tej 1 butelki w ciągu dnia + woda z jedzenia i byłoby akurat te 2l. Jaki to był horror dla mnie xD Lubię wodę, ale naprawdę latałam do kibelka co chwilę i czułam jak pływam w środku...

    OdpowiedzUsuń
  13. Z dużo ilością herbaty radzę uważać. Podobno może prowadzić do odwodnienia :-P

    OdpowiedzUsuń
  14. herbata może odwadniać organizm, zwłaszcza gatunki rozgrzewające- czarna, czerwona, niektóre owocowe i te z dodatkami rozgrzewającymi- chilli, cynamon, cukier, imbir.
    Jestem mocno ponad normę, zazwyczaj samej mineralnej wypijam ok.2l dziennie:p

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie króluje woda mineralna z domowej roboty sokiem, najlepiej jakimś okołokwaśnym (bo z żurawin nikt ich nie czyni u mnie). Tak czy inaczej, Twoje rady ok. roku temu gdy skarżyłam się na podobne dolegliwości bardzo pomogły. Nie mniej jednak, tez musze meic problemy z gospodarką wodną, bo od tamtego czasu ejstem duzo bardziej podatna na tego typu sprawy :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja miałam poważne problemy z nerkami i naprawdę żałuję, że jako dziecko bagatelizowałam sprawę. Teraz staram się pilnować tego ile płynów przyjmuję.

    OdpowiedzUsuń
  17. ja zdecydowanie zaniżam normę, rzadko do 1,5 l dojeżdżam, choć tyle razy obiecywałam sobie, że zacznę się lepiej nawadniać.. ;/ chyba tę aplikację sobie ściągnę na telefon, może cś da :)

    OdpowiedzUsuń
  18. ja dosyć często mam objawy odwodnienia pierwszego stopnia, ale piję bardzo mało chociaż niby postanowiłam że w końcu będę :/ biorę np. na uczelnię wodę 0,5l i w ciągu 6 godzin zajęć nie potrafię jej wypić, a w domu piję tylko herbatę i to też nie za dużo. Muszę w weekend przejechać się do tesco, zrobić zapasy wody i rzucić sobie wyzwanie :D

    OdpowiedzUsuń
  19. spodobało mi się u Ciebie,obserwuję! i również zapraszam do siebie do obserwowania;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Twoje posty są świetne! Namówiłaś mnie właśnie to zmiany nawyków, przynajmniej spróbuję. Szacuję, że aktualnie moje dzienne spożycie wody nie przekracza litra...

    OdpowiedzUsuń
  21. Dobrze że o tym piszesz :)

    Mi kiedyś wyszło z takiego testu, że piję odpowiednio dużo... ale dostarczam za dużo kalorii z piciem :D a to "tylko" słodzona herbata :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz