Drobinkowe pocałunki ;)
Bez owijania w bawełnę mogę powiedzieć, że nigdy nie pałałam miłością do drobinkowych mazideł do ust - ciągle wydawało mi się, że brokat "wędruje" po twarzy. Wiadomo, nie wygląda to zbytnio estetycznie, a poza tym większość kosmetyków z brokatem wygląda na ustach dość tanio.
Jak się okazało - nawet mi można zmienić światopogląd ;)
Dziś opowiem Wam o błyszczyku Lambre Lip Gloss Magic Shine nr. 4 Wiosenna magnolia (nawet nazwa wpasowuje się w pogodę za oknem :D).
Opakowanie: Błyszczyk z pędzelkowym aplikatorem w formie "kręć i wyciśnij" :P. Złoto-czarna szata graficzna trafia w mój gust i daje uczucie luksusu. Całość zapakowana jest jeszcze w matowy kartonik (wyrzuciłam :/).
Cena: 20 zł
Aplikator/konsystencja: samo opakowanie jest proste i wygodne w obsłudze, ale przy pierwszym użyciu polecam nie obracać dozownika zbyt intensywnie, by nie pozbyć się pewnej ilości produktu (tak, zrobiłam to :P). Sam błyszczyk jest gęsty, jednak dzięki pędzelkowi dobrze się go rozsmarowuje na ustach.
Zapach: Perfumowo-owocowy, dość ciężki, jednak szybko wietrzeje.
Kolor: Półtransparentny, jasny róż z bardzo drobnym brokatem srebrno-złotym.
Działanie: Błyszczyk ten ze względu na gęstą konsystencję nie wylewa się poza kontur ust, i mimo moich obaw przy pierwszym kontakcie - w ogóle nie skleja ust. Co u mnie dość niespotykane - całkiem nieźle się trzyma (około 2-3h bez jedzenia i picia, co dla błyszczyka na moich ustach jest na razie rekordem). Walkę z pokarmami przegrywa jednak już w pierwszym starciu :P. Nie wysusza moich wymagających ust, radził sobie nawet stosowany w czasie jeszcze niedawno królującej nam zimy bez ochronnej pomadki jako bazy.
I co najważniejsze: drobinki są tak malutkie, że efekt jest delikatny, nie zalatuje taniością i podsumowując... podoba mi się bardzo! Chyba sprawię sobie odcień bardziej zdecydowany: myślę o 9 lub 11 (z czego 9 może mieć drobinki bardziej rzucające się w oczy...). Doradzicie?
Jak się okazało - nawet mi można zmienić światopogląd ;)
Dziś opowiem Wam o błyszczyku Lambre Lip Gloss Magic Shine nr. 4 Wiosenna magnolia (nawet nazwa wpasowuje się w pogodę za oknem :D).
Opakowanie: Błyszczyk z pędzelkowym aplikatorem w formie "kręć i wyciśnij" :P. Złoto-czarna szata graficzna trafia w mój gust i daje uczucie luksusu. Całość zapakowana jest jeszcze w matowy kartonik (wyrzuciłam :/).
Cena: 20 zł
Aplikator/konsystencja: samo opakowanie jest proste i wygodne w obsłudze, ale przy pierwszym użyciu polecam nie obracać dozownika zbyt intensywnie, by nie pozbyć się pewnej ilości produktu (tak, zrobiłam to :P). Sam błyszczyk jest gęsty, jednak dzięki pędzelkowi dobrze się go rozsmarowuje na ustach.
Zapach: Perfumowo-owocowy, dość ciężki, jednak szybko wietrzeje.
Kolor: Półtransparentny, jasny róż z bardzo drobnym brokatem srebrno-złotym.
Działanie: Błyszczyk ten ze względu na gęstą konsystencję nie wylewa się poza kontur ust, i mimo moich obaw przy pierwszym kontakcie - w ogóle nie skleja ust. Co u mnie dość niespotykane - całkiem nieźle się trzyma (około 2-3h bez jedzenia i picia, co dla błyszczyka na moich ustach jest na razie rekordem). Walkę z pokarmami przegrywa jednak już w pierwszym starciu :P. Nie wysusza moich wymagających ust, radził sobie nawet stosowany w czasie jeszcze niedawno królującej nam zimy bez ochronnej pomadki jako bazy.
I co najważniejsze: drobinki są tak malutkie, że efekt jest delikatny, nie zalatuje taniością i podsumowując... podoba mi się bardzo! Chyba sprawię sobie odcień bardziej zdecydowany: myślę o 9 lub 11 (z czego 9 może mieć drobinki bardziej rzucające się w oczy...). Doradzicie?
Bardzo ładnie wygląda na twoich ustach ! Ja nie do końca lubię takie kolorki, wolę coś intensywniejszego ;)
OdpowiedzUsuńWygląda troszkę perłowo, a to nie dla mnie. Ale ogólnie całkiem ładnie prezentuje się.
OdpowiedzUsuńmam tylko odcień inny i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńbardzo go lubię :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda na Twoich ustach :)
OdpowiedzUsuńŁadnie Ci w nim.
OdpowiedzUsuńSama generalnie nie lubię drobinek, ale na zdjęciach takie błyszczyki dają ciekawy efekt...
Ładny efekt:)
OdpowiedzUsuńŁadny delikatny kolor, nie jestem fanką błyszczyków, ale jak już mówiłam kolorek jest ładny;)
OdpowiedzUsuńja mam 06 - jest piękny bez drobinek! :)
OdpowiedzUsuńJa jakis czas temu,odrzucilam wszelkie blyszczyki i uzywam tylko pomadek ochronnych,czasami uzyje tez 'kolorowej' pomadki w jakims nude kolorze. Wiekszosc blyszczykow nie przemawia do mnie przez ich trwalosc. Mam takie pytanie,ponad miesiac temu farbowalam wlosy,nie chwycil mi kolor i u nasady byl rudy,potem uzywalam jantara i mialam wrazenie,ze ten rudzielec sie poglebial. Zastanawiam sie tylko,czy sklad jantaru faktycznie byl w stanie wplynac na coraz bardziej rudziejacy kolor. Nie bez powodu pytam,ostatnio sie pozbylam tego rudego koloru przy nasadzie,a chcialabym wrocic do jantaru,aczkolwiek boje sie,ze to wlasnie jantar powodowal,ze staly sie jeszcze bardziej rude. Przepraszam,za zawracanie glowy,ale jestem pewna,ze znasz odpowiedz na moje nurtujace pytanie. Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńJantar ma chociażby rumianek, więc wcierany namiętnie w nasadę włosów może zmienić kolor ;) Uważam, że właśnie Jantar zrobił Ci kolorystyczne kuku, zresztą od dziewczyn na Wizażu słyszałam już takie historie ;)
UsuńBardzo ładny kolor i świetnie wygląda na ustach.
OdpowiedzUsuńmam taki sam błyszczyk w kolorze marchewkowej czerwieni :) mój jest bez drobinek i daje bardziej matowy efekt. Lubię go za to, że całkiem dobrze się trzyma, nie jest mocno wodnisty i super wygląda na ustach.
OdpowiedzUsuńSzukalam odpowiedzi na internecie,ale przyznam,ze nigdzie nie moglam nic znalezc,dlatego bardzo dziekuje za odpowiedz :-) Tak myslalam,ze moze to jantar,ale pewnosci to nie mialam. nasade mialam ruda,a cala reszta ciemniejszy braz,wyobraz sobie jak smiesznie musialo to wygladac :-P . Swoja droga, ktoras wcierka juz nie bedzie mi koloru zmieniala? Bardzo chcialabym zaczac cos wcierac w skore glowy :-) . Pozdrawiam,raz jeszcze dziekuje.
OdpowiedzUsuńSzukaj wcierki bez rumianku ;) Jak mi się przypomnisz to poszukam jutro - dziś padam na twarz ;)
Usuń