Kascysko na diecie: dlaczego nie ćwiczę?



Odkąd jestem na diecie sama nie wiem ile razy padła sugestia o tym, że powinnam ćwiczyć - ze wszystkich możliwych stron ;). Z racji tego, że bez sensu jest odpisywanie Wam za każdym razem tego samego, postanowiłam skupić wszystkie powody w jednym miejscu ;). Zapewne większość z Was weźmie to za tłumaczenie się z lenistwa, ale w końcu to sobie robię "krzywdę".

z: treningbiegacza.pl


Nie ćwiczę na mojej diecie, bo:
  • Totalnie nie mam ku temu motywacji, zamienne na "nie chce mi się". Nie rozpoczęłam diety dlatego, że czułam się źle w swoim ciele, grubo, nieatrakcyjnie czy coś podobnego. Kompleksów naprawdę nie mam, jakkolwiek nieprawdopodobnie by to nie zabrzmiało. Dietę wymusiły na mnie problemy ze stawami (których początek bierze się z kontuzji) i konieczność zmniejszenia obciążenia. Naprawdę uważam, że mojemu ciału niczego nie brakuje.
  • Jestem bardzo odporna na ideały piękna kreowane przez media ;).
  • Nawet gdybym chciała, to dobranie dla mnie sportu byłoby karkołomne :P. Nie pływam, bo panicznie boję się wody, bieganie i Chodakowską mój ortopeda odradza wszystkim :P. Wiadomo, są inne aktywności, ale w zasadzie cieszę się, że nie mam ku temu ciągot. Jeden problem mniej :D.
  • Workout'y mnie nudzą. Oczywiście, w przeszłości próbowałam ćwiczyć z wieloma różnymi programami. Pary na więcej niż 3 dni nie starczyło mi nigdy. Wyjątkiem jest szóstka Weidera, którą wykonałam całą trzykrotnie.
  • Nie podobają mi się fit-sylwetki u kobiet. Ba, nawet u mężczyzn średnio. Zarysowane mięśnie u kobiet są dla mnie akobiece, kwestia gustu. A ten podobno jest jak głowa - każdy ma swoją ;).
  • Mam niezwykłą łatwość budowania mięśni. Wiem, że "żeby zbudować mięśnie trzeba spożywać 2g białka na każdy kilogram masy ciała", ale widocznie moje ciało ma takie teorie w dużym poważaniu. Wystarczyłoby obejrzeć moje nogi albo "muły" z jakimi wróciłam ze Szwecji w zeszłym roku. Dopiero niedawno przestały być widoczne, ku mojej radości ;).
  • Może błędnie, ale mam się za osobę dość aktywną. Wszędzie, gdzie odległość pozwala, przemieszczam się pieszo (20 000 kroków dziennie to standard). Rekreacyjnie (bo inaczej mi nie wolno) jeżdżę na rowerze, a zaopatrzona w stabilizatory chodzę po górach. A i w moim domu na wsi nie brakuje pracy fizycznej. Zapewne dzięki temu mimo zrzuconych kilogramów skóra mi nigdzie nie wisi, tylko ładnie się obkurcza, przynajmniej na razie ;).
  • Nie mam potrzeby poprawiania sobie nastroju endorfinami z wysiłku fizycznego. Chyba nigdy nie zauważyłam u siebie tego działania - może lepiej już być nie może :P.

A całość i tak najlepiej i najkrócej podsumowuje "nie chce mi się" i nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia ;).

Ćwiczycie? Jesteście na diecie? Jak to jest u Was?

Komentarze

  1. Mam tak samo nie ćwiczę i już, a dieta dla mnie to sposób na zdrowie. Co do mojej figury dobrze mi z nią, a jako że lubię taniec brzucha (o jednak jakiś sport :D ) to musi się coś lekko trząść, mięśnie nie "falują :P

    OdpowiedzUsuń
  2. też nigdy nie czułam endorfin po ćwiczeniach :p czułam się zmęczona, spocona i śmierdząca co najwyżej :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy po jednych pieniądzach xD

      Usuń
    2. Kurcze blade!!! Ja tez!:) Dobrze wiedziec, ze sa inni mojego pokroju ;)

      Usuń
    3. Ja niestety też tak mam :( Ćwiczę, bo widzę efekt, ale po każdym treningu myślę "jak dobrze, że już koniec!"

      Usuń
    4. Nosz w końcu nie jestem sama :D ja też nie doświadczam i nie ogarniam tych endorfin xD

      Usuń
    5. Jest nas coraz więcej xD

      Usuń
  3. Biegałam i chodziłam na siłownie kiedyś ale też raczej mi się nie chce:D Wierze w wysiłek taki przy okazji. Jak mam do wyboru 4 przystanki przejechać albo się przejść - to idę, jeśli czas pozwala. A tu na rowerze ze znajomymi pojeździć, sprzątać w domu też muszę, nikt tego za mnie nie robi. Takie tam, chyba to ma więcej sensu niż znajdowanie czasu na sport jak żaden mnie specjalnie nie kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo podobnie, poza tym mam swoje ulubione zajęcia, jak... mycie podłóg na kolanach xD

      Usuń
    2. A kalorie się spalają :D Ej, w ogóle czemu Chodakowska jest nie ok? Słyszałam coś o obciążeniach za dużych ale jak próbowałam z nią ćwiczyć to na luzie i nic mi nie było

      Usuń
    3. Wiele ćwiczeń jest źle wykonywanych przez nią. Ćwiczenia są bardzo obciążające dla stawów., to że teraz jest ok nie znaczy że po paru miesiącach dalej będzie dobrze. Źle wykonywany przysiad np. może prowadzić do poważnej kontuzji kolana, a uniesienie obu nóg w leżeniu na plecach może spowodować wypadnięcie dysku ;)

      Usuń
    4. Bardzo źle wykonywane ćwiczenia + spore obciążenie stawów kolanowych i kręgosłupa -.-

      Usuń
    5. Olga - dokładnie, to podnoszenie to koszmar. Jeśli kręgosłup lędźwiowy nie jest "przyklejony" do podłoża, ból pleców murowany. Dlatego ja i moja dyskopatia chodzimy na pilates do zaufanego trenera, który pilnuje poprawnego wykonania każdego ćwiczenia. Ból pleców to znak, że mam złą postawę, za mało "napięty środek" itp., jak wszystko robię jak trzeba - nic nie boli. Też nie przepadam za ćwiczeniami, ale akurat w przypadku problemów z kręgosłupem są bardzo zalecane (wzmocnienie mięśni pleców, dające im dodatkową stabilizację, poprawa postawy).

      Usuń
    6. Odpowiednia postawa to klucz. Dźwigam na siłowni dość spore ciężary (nie nie mam wielkich mięśni mam dośc sporo tłuszczu :D ) i bez odpowiedniej techniki już dawno bym wylądowała na SOR'ze z wypadniętym dyskiem albo zwichniętym kolanem ;)
      A jak widzę jak kolana przy przysiadzie wystają poza linię stóp to mi się nóż w kieszeni otwiera aż. Ugh.

      Usuń
    7. Moje ciało jest o tyle zabawne, że już obecnie (i przed rozpoczęciem diety też) byłam poniżej zawartości tkanki tłuszczowej dla kobiety w moim wieku xD

      Usuń
    8. Właśnie! Ja ostatnio, pierwszy raz w życiu, ćwiczyłam Skalpel i kilka ćwiczeń przerwałam już po chwili z powodu ogromnego bólu kolan. Myślałam, że to kwestia wyćwiczenia... Poza tym nudne to jak nie wiem! O wiele bardziej wolę naturalne ćwiczenia, np. skakanie na skakance (różne techniki) i bieganie w terenie. I nigdy kolana mnie jeszcze nie bolały.

      Usuń
    9. Widać, że coś jest nie tak ;)

      Usuń
  4. Nie popieram choc szanuje Twoje zdanie. Aktywny tryb zycia to droga do sukcesu. Wystarczy glupie 30 minut na poswiecenie chociazby jazdy rowerem do tej diety a juz zauwazalne beda tego skutki. Dieta to podstawa lecz nie wszystko !

    Zachecam teraz do zapoznania sie z moja historia : http://jungeundverliebt.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doczytałeś chyba do końca... ;)

      A sukces w czym to miałby być? W życiu zawodowym, prywatnym?

      Usuń
  5. A ja ćwiczę i ćwiczyć muszę. Primo po prostu lubię, dwa przy mojej chorobie bez ćwiczeń obrosłabym w tłuszcz i dorobiłabym się ekspresowo cukrzycy. Chodakowska to zło i nikt nie powinien tego ćwiczyć :D A dla każdego znajdą się odpowiednie ćwiczenia ;) Ja sobie znalazłam jogę i treningi siłowe <3
    A chodzenie i jazda na rowerze to też sport :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie dla mnie oprócz chodzenia nie ma xD

      Usuń
    2. Rower! Zapomniałaś o rowerze! :D

      Usuń
    3. Rower bardziej z wygody niż z chęci xD

      Usuń
    4. Ale Chodakowską to Ty szanuj.

      Usuń
    5. Można za ruszenie z kanapy wielu ludzi (i za to ją szanuję), ale powinna wziąć większą odpowiedzialność za ich zdrowie, a co za tym idzie - z większą pieczołowitością powinna wykonywać ćwiczenia i przygotowywać programy.

      Bo specjaliści (lekarze i trenerzy fitness) mówią o niebezpieczeństwach z nich płynących.

      Usuń
  6. mnie z kolei o wiele łatwiej się ćwiczy, niż przebywa na diecie :) co prawda wdrożyłam już dawno zasady zdrowego odżywiania, jednak nie dla mnie liczenie kalorii i stosunku węgli, białka i tłuszczy. często zdarzają mi się też cheat days :)

    ja uwielbiam ćwiczyć, uwielbiam wygląd ciała po wysiłku. zero celulitu, napięta skóra, brak fałdek :) mnie też się nie podobają umięśnione sylwetki, ale wcale do tego nie dążę. jest różnica między skinny fat a skinny fit i na tym mi głównie zależy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie liczę tego, ale plan od dietetyka dał mi dużo. Wiem, ole mogę zjeść ;).

      Nie ćwiczę, ale geny mi pomagają: ani cellulitu, ani "zwisów" - i z całą pewnością mam to po mamie, która mimo nadwagi nie ma cellulitu :O.

      O, i dzięki Tobie rozszerzyłam swoją wiedzę. Skinny fat jest w moim guście :D

      Usuń
    2. http://chrishf.pl/wp-content/uploads/2014/12/skinny-fat-butt1.jpg Mi się tam taka pupa nie podoba :D

      Usuń
    3. Pokazujesz już mocną skrajność. Nie jestem fit, ale takiej nie mam ;)

      Usuń
    4. O, to zdjęcie idealnie opisuje "skinny fat" :)

      Większość młodych kobiet nie mających problemów zdrowotnych i złych nawyków żywieniowych ma względnie ładne sylwetki bez ćwiczeń. Problem się jednak zaczyna koło 30. czy 40. roku życia... Ciało nie jest jędrne, skóra brzydka, często celulit. Za to regularnie ćwiczące kobiety (i nie mówimy tu wcale o muskularnych i napakowanych dziewczynach) mogą pochwalić się pięknym ciałem dużo dłużej :)

      Ja uwielbiam ćwiczyć i niestety aktualnie nie mogę tego robić ze względu na problemy zdrowotne. Już nie mogę się doczekać powrotu.

      A co do Chodakowskiej, to umiejętnie wykonywane ćwiczenia nie powinny zrobić krzywdy. Ćwiczyłam z nią parę lat i nic się nie stało moim stawom. Tylko, że ja wiem, jak wykonywać te ćwiczenia :) Jeśli ktoś nigdy się w tym zakresie nie przeszkolił przy lustrze czy przy trenerze, to przy każdym treningu z płyty może sobie zrobić krzywdę. Bo co z tego, że na ekranie ćwiczenia są wykonywane poprawnie, skoro osoba ćwicząca nie widzi swojej sylwetki, albo nie wie, na co zwrócić uwagę?

      Usuń
    5. Chodzenie ćwiczę, jak napisałam bardzo regularnie (jeśli można to tak nazwać :P), a co do reszty - poczekam do 40stki, by może przyznać Ci rację ;). Ale nadal do niczego zmuszać się nie będę, nawet piękne ciało dłużej nie jest mnie w stanie do tego zmusić ;)

      Usuń
  7. Nie jestem na diecie, ale chętnie bym biegała i robiła brzuszki. Nie mogę, bo biodra się buntują. Uwielbiam pływać, ale jakoś tak basen mi nie po drodze ;) Lubię spacery, rower i często to robię. A też jak mam czas, to idę, a nie jadę, wchodzę/schodzę schodami, a nie windą - ot, takie proste rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja za to bez sportu nie wyobrażam sobie życia :) 3 x w tygodniu trening na siłowni to moje minimum... Ale ja pracuje na siłowni :D Natomiast mimo, że jestem instruktorem fitness i dietetykiem, to jakiejś ścisłej diety nie chce mi się trzymać - czuję się dobrze w swoim ciele (kocham lekko zarysowane mięśnie <3), odżywiam się w miarę zdrowo a na grzeszki sobie pozwalam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie nie mam ciągot do grzeszków, widocznie poziom cukru mi się wyrównał ;)

      Usuń
  9. Nie lubię wysiłku fizycznego :) Dużo chodzę, czasami skaczę na skakance, czasami pokręcę hula-hopem, ale nie czuję przymusu. Jestem zadowolona z własnego wyglądu, nie mam kompleksów a wśród znajomych kobiet stanowię ewenement z tego rodzaju myśleniem.
    Fajnie się czyta słowa "naprawdę uważam, że mojemu ciału niczego nie brakuje". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ludzie walczą z kompleksami nie w swojej głowie, tylko metodą "schudnę, to nie będę mieć kompleksów".

      Niestety, rzadko to tak działa. Kompleksy są w głowie.

      Usuń
  10. A ja cwicze i to duzo. Od dziecka trenowalam lekkoatletyke, gralam w koszykowke, pozniej trenowalam kendo i taniec. Dzisiaj dalej tancze, dolozylam do tego jeszcze silownie/fitness i joge. Uwazam na wlasnym doswiadczeniu, ze sport jest czyms co wyrabia charakter, uczy samodyscypliny i samozaparcia. Nie chodzi tu juz nawet o kwestie czysto zdrowotne - bo chyba oczywistym jest, ze sport jest zdrowy (bardziej ten rekreacyjny niz ten zawodowy). I owszem aktywnosc fizyczna pomaga rowniez w zyciu prywatnym i zawodowym, bo dzieki niej wyrabiamy w sobie pewne wartosci i cechy. Z autobusu przerzucilam sie na rower i czuje sie o niebo lepiej! Na diecie rowniez jestem, wyliczam kalorie, bo to dosc istotne. Sylwetka dla mnie jest wazna, a zdrowie najwazniejsze. Co do Chodakowskiej, cwicze z nia rok i nigdy nic mi nie dolegalo, lekarz tez nic nie zauwazyl czyli chyba wszystko jest ok, a cwiczenia, jej programy treningowe moze po prostu nie sa dla kazdego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ćwiczenia są przez nią źle wykonywane, ze szczególną kontuzjogennością dla kolan i kręgosłupa, czasami stawów biodrowych. Większość lekarzy i speców od fitnesu o tym mówi.

      Usuń
    2. Samodyscypliny i samozaparcia mam aż nadto, a co do innych wartości i pewnych cech - mam swój zestaw, wyrobiony bez sportu ;).

      Usuń
    3. Mowia nie mowia, ja takie cwiczenia (bo podobne sa po prostu w szkole na wf) wykonuje pol zycia. Uczylam sie od podstawowki w szkole sportowej i nigdy nie mialam nawet najmniejszej kontuzji ani stluczenia. Takze co najwyzej to cwiczacy zle cwiczy i moze miec pretensje do siebie ;) Takie moje zdanie :)

      Usuń
    4. Bo z racji wykształcenia wiesz, jak ćwiczyć ;)

      A ta trenerka, wg mojego ortopedy (i nie tylko mojego) i moich znajomych związanych z fitnessem źle wykonuje ćwiczenia na swoich filmikach, a na tym ćwiczący się wzorują.

      Usuń
  11. Ja znowu mam odwrotnie :) Jak zaczęłam się odchudzać i przeszłam jedynie na dietę to nie schudłam nic. A kiedy nie zwracałam już takiej uwagi na to co jem, a zabrałam się za ćwiczenia spadło mi 10 kg :) Jeśli chodzi o Chodakowską to i ja odradzam (koleżanka miała operacje przez nią a ja leczyłam kolana po zaledwie miesiącu z jej treningami :/).
    Ale powiem Ci, ze najgorzej jest zacząć, wiem po sobie. Ale jak przez kilka dni, no dobra, tygodni (:D) zmuszałam się w pewnym sensie do ćwiczeń, to później nie wyobrażałam sobie dnia bez aktywności, aż doszło do tego, że ćwiczyłam po 4 godzinny dziennie i musiałam przystopować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym zaczęła ćwiczyć to prawdopodobnie nic z wagi by mi nie spadło, bo narosłoby mi gdzieś tkanki mięśniowej znów xD

      Ja się nie lubię męczyć i zmuszać do czegoś, co nie jest sprawą konieczną, więc no... nie ;)

      Usuń
  12. Od dziś dieta a od jakiegoś czasu ćwiczenia :D mi się bardzo podobają fit sylwetki u kobiet i o taką będę walczyć. Oczywiście mam na myśli lekki zarys mięśni. A u facetów lubie duże ładne klaty :D i mimo tego, że każdy mi mówi że jestem za chuda póki co mam parę kompleksów do zniszczenia. Jak cm spadną kompleksy znikną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest metoda na walkę z kompleksami, Pysiu. Kolejność powinna być odwrotna.

      Usuń
  13. Ja ćwiczę, bo u mnie sama dieta nie daje aż tak spektakularnych efektów i kilogramy lecą w dół szybciej przy ruchu, ale za to robię tylko to co lubię. Nie znoszę biegać, na jazdę na rowerze było ostatnio za gorąco - więc póki mam wakacje to pływam sobie, 3-4 razy w tygodniu bo bardzo to lubię :) Czasami jakieś ćwiczenia z Mel B czy Tiffany, ale rzadziej jednak.
    A od października pewnie zapiszę się z koleżanką na zumbę albo inne tańce, bo tańczyć też lubię, a nie dla mnie z kolei jakieś treningi siłowe, bieganie czy inne...Raz na jakiś czas owszem, ale nie regularnie :D
    Ach, no i u mnie dochodzi kwestia kręgosłupa - pływanie czy rozciąganie jest mi potrzebne, bo studiuję informatykę i duuużo czasu spędzam i będę spędzać na siedząco i już teraz czasem czuję od tego ból karku, więc w moim przypadku ruch to profilaktyka :)

    Niemniej uważam że każdy powinien robić to co lubi, jak dieta daje Ci pożądane efekty, to jasne, nie ma co się zmuszać. Zmuszanie się nie jest przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też nie przepadam za typowym sportem.

    OdpowiedzUsuń
  15. No ja i jestem na diecie i ćwiczę - inaczej zarosłabym tłuszczem i nie mogła się ruszyć bez drgawek;).

    OdpowiedzUsuń
  16. Biegam, rekreacyjnie, nie sportowo. Nie bywam na dietach. Workouty mnie nudzą, uwielbiam rower. Tylko muszę go kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A 6 weidera Ci ortopeda nie odradzil?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ale osobiście przeszkolił mnie z wykonywania ;)

      Usuń
    2. Bardzo bardzo zazdroszczę lekarza! Widać, że z powołaniem - takiego to ze świecą szukać...

      Usuń
  18. Ja ćwiczyłam przez 3 miesiące na silowni z zapałem przy efektach 10 kg mniej. Potem emocje, zapał i chęci opadły to i sile i dawno nie widziałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie każdy musi ćwiczyć,i cenię takich ,którzy nie zwracają chociażby uwagi na panującą modę "aktywnego życia":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja również cenię sobie w ludziach własne zdanie ;)

      Usuń
  20. Nie chcę nikogo obrażać, ale w końcu wypowiadam tu tylko swoja opinię: dla mnie mocno umięśnione kobiety są obrzydliwie antykobiece i tyle, kaloryfer na brzuchu mnie odstręcza. Absolutnie nie jestem za posiadaniem galaretowatego ciala, ale pomiędzy fit i galaretkę jest przedział, który preferuję. Osobiście mam dokładnie odwrotnie z mięśniami, "zrobienie" ich sobie jest u mnie mało wykonalne, chyba że zaczełabym się katować. Od czasu do czasu ćwiczę, ale robię to tylko dla kondycji. Po prostu czuję że po kilku tygodniach, krótkich 20-30 min ćwiczeń 2 razy w tygodniu moja kondycja szybuje w góre. Wizualnie nie mam efektu, ale kondycyjnie jest lepiej.

    Acha i też żadnych endorfin po wymęczeniu i spoceniu się nie czuję. Raczej marze wtedy tylko o prysznicu :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wcale Ci się nie dziwię, ze nie ćwiczysz, bo sama wolę poleżeć. Też nie mam motywacji i jakoś nie rusza mnie ta cała wszechobecna nagonka na 'bycie fit".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leżenie to też nie jest moja najmocniejsza strona, ale drugie zdanie absolutnie do mnie pasuje ;)

      Usuń
  22. O, miło przeczytać, że ktoś ma tak samo jak ja. Udało mi się wyrobić widoczne (i niezbyt atrakcyjne) mięśnie ud... baletem. Teraz jeżdżę rekreacyjnie na rowerze i znów widzę mocny zarys czworogłowego i obszernego przyśrodkowego. Nie wygląda to dobrze, zwłaszcza że natura nie dała mi nóg do ziemi. Marzą mi się kształtniejsze pośladki - ale obawiam się, że przysiady z obciążeniem dałyby mi uda kolarza szosowego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój brat twierdzi, jeśli Cię to pocieszy, że mam uda jak piłkarz pierwszoligowy xD

      Usuń
  23. a ja bym chętnie poćwiczyła, ale tak bardzo mi się nie chce... leń mnie ogarnia na samą myśl ;) Paradoks, chce a mi się nie chce

    OdpowiedzUsuń
  24. Diet nie stosuje. Może jak będę gotować sama sobie to o tym pomyślę :). Chociaż ze mną będzie ciężko bo mam słabość do słodkości :D. W wielu kwestiach się z Tobą zgadzam ;). Jedynie zaskoczyły mnie dwie pierwsze kropeczki ;) Ja mimo, że mam dobre BMI kompleksy liczne posiadam - podziwiam i zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co Cię zaskoczyło? Kompleksy są w głowie i często są osadzone w braku pewności siebie ;). Moje ciało nie przystaje do fit kanonów piękna, ale mnie się podoba i nie mam problemów np. z bikini na plaży ;)

      Usuń
  25. A ja szukam diety na przytycie hm.....

    OdpowiedzUsuń
  26. No faktycznie, ostatnio blog zalał się komentarzami typu 'sport to zdrowie' :D Masz swoje zdanie i to się ceni. Zazdroszczę Tobie dwóch rzeczy: braku kompleksów i tej łatwości w uzyskiwaniu mięśni. Faktycznie, jak czyta się Twojego bloga, to sprawiasz wrażenie osoby pozytywnej, może zdradź nam swój sposób na to, jak pozbyć się kompleksów i mieć wszelkie wyfotoszopowane ideały piękna w tyle :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompleksy zawsze są w głowie i od pracy nie nad ciałem, a nad własną samooceną trzeba zacząć. Ktoś mi kiedyś powiedział, że reprezentuję "twardy mamtowdupizm", jeśli chodzi o zdanie dalekiego otoczenia. Przykład:
      - Kaśka, przytyło Ci się, za dużo żresz (każdy kiedyś spotkał w swoim życiu taką osobę)
      - Tak? Świetnie, więcej do kochania :D

      Usuń
    2. Ja mam taką właśnie siostrunię i mamunię. Za każdym razem jak mnie widzą to mi kilogramów złośliwie (!) i nie bez satysfakcji dodają bez względu na to czy ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości czy też nie. Jeszcze siostrunia dodaje, że kto ma mi to powiedzieć jeśli nie rodzina... I jak tu nie mieć kompleksów... aaa zapomniałam o tatuniu. Jego sztandarowy tekst to: "jak na taką wielką dupę to ta sukienka całkiem dobrze na tobie leży". Było to w momencie gdy przy 165cm miałam 66kg, 100cm w biuście i 99 w biodrach. Ja już wówczas zastanawiałam się czy strzelić sobie w łeb, czy też raczej odstrzelić raczej najbliższą rodzinę:-)

      Usuń
    3. Wiesz, mam podobnie, z tym, że... moja mama i siostra mają faktyczną, sporą nadwagę...

      Usuń
  27. Boże w końcu ktoś normalny, niespaczony współczesnymi trendami. Oczywiście nie neguję aktywnego stylu życia, ale z umiarem. Ja u kobiet nadmiernym umięśnieniem się brzydzę, a u mężczyzn chyba jeszcze bardziej? Co jest ze mną nie tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz po prostu jasno zdefiniowany, niezgodny z dzisiejszymi trendami gust ;).

      Usuń
  28. Czy możesz zdradzić nazwisko i adres tego wspaniałego ortopedy, do którego chodzisz? A może ktoś poleci jakiegoś trenera-fizjoterapeutę? Mam niewielki problem z kolanem, a chciałabym zwiększyć intensywność swoich ćwiczeń...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz