Domowa mgiełka zabezpieczająca włosy + kremowanie i olejowanie dla zabieganych ;)
Nie ukrywam, ze w ostatnim czasie ledwie wyrabiam się "na zakręcie", bo cóż... trochę na własne życzenie mam kumulację kilku spraw do zrobienia "na wczoraj". Niemniej jednak wszelkie zabiegi pielęgnacyjne po prostu mnie relaksują, więc dlaczego mam z nich rezygnować? Niemniej jednak cały proces nakładania, mieszania i tym podobnych ceregieli usprawniłam w ostatnim czasie, by jak najszybciej zasiąść do czytania bardzo i mniej ciekawych publikacji.
Sam pomysł był całkowicie... nieprzemyślany :P Wpakowałam się pewnego pięknego dnia do łazienki i zauważyłam, że skończył mi się mój odżywkowo - wodny psikacz pod olej/krem. Nie ukrywam, że niejednokrotnie takie połączenia po bardzo niedługim czasie rozwarstwiały mi się w buteleczce (w zależności od użytej odżywki), co wyglądało średnio estetycznie.
Zapasy się skończyły, więc należałoby je uzupełnić - czym prędzej więc złapałam za atomizer, umyłam go, odkaziłam i poszukując odżywki w szafce złapałam krem do ciała Isana kakao&shea. Popatrzyłam na niego moim złym okiem i... wpakowałam łyżeczkę kremu do słoiczka, dolałam trochę wody i wymieszałam. Powstał minimalnie pieniący się biały płyn (coś jak pełnotłuste mleko, albo jeszcze lepiej - mleko prosto od krowy :D), który przelałam to atomizera (po mgiełce do ciała z Avonu - jak dla mnie są najlepsze). Poniosło mnie jeszcze - dolałam łyżkę oliwki Babydream niebieskiej (można dowolnego innego olejku), wymieszałam znów i dopełniłam buteleczkę wodą.
Spryskałam suche kłaczki, zwinęłam w koczek i hajda do czytania :P Całość trzymałam w zależności od dnia 2-30 h, a potem myłam Facelle Sensitive lub mocnym szamponem (obecnie Cari). Nakładałam odżywkę d/s na chwilkę, zmywałam, zabezpieczałam i stylizowałam - czyli jak zwykle.
Moje niezwykle podatne w ostatnim czasie na obciążenie włosy bardzo polubiły ten patent, bo pozwala na dozowanie mniejszej ilości składników (oleju czy kremu) oraz precyzyjniejsze nakładanie. Włosy po myciu nie są obciążone, a nadal widać, że dostają to, czego potrzebują - jest blask, skręt, ujarzmienie, mięsistość ;). Zmywanie takiego miksu jest bezproblemowe, nie wymaga folii i ręcznika, włosy po odparowaniu wody nie brudzą "otoczenia" - na przykład poduszki ;).
Mocnym zaskoczeniem było dla mnie to, że mój miks po kilku dniach... nie odwarstwił się ani trochę! Właśnie to (chociaż nie wiem czemu :P) zmotywowało mnie do stworzenia sobie własnej, domowej mgiełki z silikonami do zabezpieczania końcówek. Po prostu ominęłam olej (Wy nie musicie, po prostu dla moich włosów olej to byłoby za dużo i byłyby obciążone) i użyłam balsamu do rąk Isany z aloesem (zawiera dimethicone) - 2 łyżeczki na 100 ml wody (proporcje są dowolne, wszystko zależy od konkretnych włosów). Można oczywiście użyć innego kremu z silikonami ;)
Spryskuje nim końcówki po myciu i wydaje mi się, że właśnie dzięki temu moje końcówki nadal nie noszą śladów przeciągającej się zimy - nie puszą się, są gładkie, miękkie i nierozdwojone ;). Rozdwajanie to ogólnie nie był mój problem, jednak często końce włosów były takie "zwężone" - obecnie nie zauważam nic takiego ;)
Tak oto "kremowo" powróciłam do zabezpieczania końcówek silikonami, jak na razie w bardzo lekkiej wersji ;). Stwierdziłam bowiem, że jest to konieczne przy takiej długości włosów - końce "wycierają się" o ciuchy czy pasek torebki, a jak wiadomo - lepiej zapobiegać niż leczyć!
Sam pomysł był całkowicie... nieprzemyślany :P Wpakowałam się pewnego pięknego dnia do łazienki i zauważyłam, że skończył mi się mój odżywkowo - wodny psikacz pod olej/krem. Nie ukrywam, że niejednokrotnie takie połączenia po bardzo niedługim czasie rozwarstwiały mi się w buteleczce (w zależności od użytej odżywki), co wyglądało średnio estetycznie.
Zapasy się skończyły, więc należałoby je uzupełnić - czym prędzej więc złapałam za atomizer, umyłam go, odkaziłam i poszukując odżywki w szafce złapałam krem do ciała Isana kakao&shea. Popatrzyłam na niego moim złym okiem i... wpakowałam łyżeczkę kremu do słoiczka, dolałam trochę wody i wymieszałam. Powstał minimalnie pieniący się biały płyn (coś jak pełnotłuste mleko, albo jeszcze lepiej - mleko prosto od krowy :D), który przelałam to atomizera (po mgiełce do ciała z Avonu - jak dla mnie są najlepsze). Poniosło mnie jeszcze - dolałam łyżkę oliwki Babydream niebieskiej (można dowolnego innego olejku), wymieszałam znów i dopełniłam buteleczkę wodą.
Spryskałam suche kłaczki, zwinęłam w koczek i hajda do czytania :P Całość trzymałam w zależności od dnia 2-30 h, a potem myłam Facelle Sensitive lub mocnym szamponem (obecnie Cari). Nakładałam odżywkę d/s na chwilkę, zmywałam, zabezpieczałam i stylizowałam - czyli jak zwykle.
Moje niezwykle podatne w ostatnim czasie na obciążenie włosy bardzo polubiły ten patent, bo pozwala na dozowanie mniejszej ilości składników (oleju czy kremu) oraz precyzyjniejsze nakładanie. Włosy po myciu nie są obciążone, a nadal widać, że dostają to, czego potrzebują - jest blask, skręt, ujarzmienie, mięsistość ;). Zmywanie takiego miksu jest bezproblemowe, nie wymaga folii i ręcznika, włosy po odparowaniu wody nie brudzą "otoczenia" - na przykład poduszki ;).
Mocnym zaskoczeniem było dla mnie to, że mój miks po kilku dniach... nie odwarstwił się ani trochę! Właśnie to (chociaż nie wiem czemu :P) zmotywowało mnie do stworzenia sobie własnej, domowej mgiełki z silikonami do zabezpieczania końcówek. Po prostu ominęłam olej (Wy nie musicie, po prostu dla moich włosów olej to byłoby za dużo i byłyby obciążone) i użyłam balsamu do rąk Isany z aloesem (zawiera dimethicone) - 2 łyżeczki na 100 ml wody (proporcje są dowolne, wszystko zależy od konkretnych włosów). Można oczywiście użyć innego kremu z silikonami ;)
Spryskuje nim końcówki po myciu i wydaje mi się, że właśnie dzięki temu moje końcówki nadal nie noszą śladów przeciągającej się zimy - nie puszą się, są gładkie, miękkie i nierozdwojone ;). Rozdwajanie to ogólnie nie był mój problem, jednak często końce włosów były takie "zwężone" - obecnie nie zauważam nic takiego ;)
Tak oto "kremowo" powróciłam do zabezpieczania końcówek silikonami, jak na razie w bardzo lekkiej wersji ;). Stwierdziłam bowiem, że jest to konieczne przy takiej długości włosów - końce "wycierają się" o ciuchy czy pasek torebki, a jak wiadomo - lepiej zapobiegać niż leczyć!
spodobał mi się pierwszy pomysł - isana kakaowa + woda + olej + woda :) coś czuję, że wypróbuję, jak tylko dopadnę jakąś buteleczkę z atomizerem :) a ile takie cudo może stać?
OdpowiedzUsuńCały atomizer starcza mi na 2-3 tygodnie i przez ten czas nic się nie działo ;)
Usuńdzięki! :) wypróbuję na pewno!
Usuńa mozna uzyc isany do rak kakaowej?
OdpowiedzUsuńPewnie ;)
UsuńA ja mam pytanie, bo rzucilo mi sie w oko slowo `zwezone` a propos koncowek. Wszystkie moje baby hair (ktore juz troche podrosly) maja takie zwezone, odstajace konce. Czy tego nie nalezaloby od razu podciac?
OdpowiedzUsuńZwężone są prawdopodobnie temu, że "przebijały się" przez mieszek włosowy.
UsuńSama nie podcinam od razu, bo nie chciałoby mi się wyszukiwać bejbików - włosom to nie szkodzi (to nie jest rozdwojenie, które idzie do góry).
ha, czyli jestem mądra bo psiukacz isana + olej + woda już robię od jakiegoś czasu :D
OdpowiedzUsuńxD
Kasiu, świetne pomysły. Muszę jakiś psikacz dorwać :)
OdpowiedzUsuńHa! Wszystko mam, mogę kręcić!
OdpowiedzUsuńJa tez mam:) oj krece:)
UsuńPsikacz z wodą, kremem/maską i olejem to mój ulubiony sposób "olejowania" włosów już od dawna. Lenistwo/zapracowanie jest matką (ojcem?) wynalazków :D
OdpowiedzUsuńMatką, ojcem i bratem! :P
UsuńHehe :D
Usuńspróbuję, zobaczymy co na to moje włosy :))
OdpowiedzUsuńbrzmi zachęcająco, akurat mam oba produkty w posiadaniu :)
OdpowiedzUsuńzapomniałam dodać, ze to super patent na nałożenie kremu, bo jednak jak się go aplikuje palcami to tworzy na włosach bardzo nieprzyjemne strąki i plącze włosy.
UsuńFaktycznie, niweluje strąki :D
UsuńBardzo fajny pomysł! na pewno wypróbuję, jak wykończę swoje obecne serum na końcówki:)
OdpowiedzUsuńmgiełkę Avon właśnie dziś wykończyłam i też sobie takiego psikacza zmajstruję!
OdpowiedzUsuńJa również nie jestem zwolenniczką tego rozwarstwiania się mgiełek czy serum olejowego, źle to wygląda i aż zniechęca od stosowania, a nie wręcz przeciwnie. Może wypróbuję Twój pomysł, jednak boję się trochę o odżywienie, bo moim włosom ciągle za mało, a nie zawsze za dużo :) Ale kto wie. W każdym razie- przydatny wpis!
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuńod dawna stosuję takiego psikacza, moje włosy uwielbiają kremy a w połączeniu z olejem są zadowolone jeszcze bardziej. za to psikacze olej+odżywka w ogóle mi nie służą.
OdpowiedzUsuńZaraz zrobię - bo akurat mam Isanę kakaową a jako oleju użyję oliwy z oliwek, którą lubią moje włosy. A gdyby tak wkropić trochę pantenolu lub kwasu hialuronowego - jako nawilżacza? Co sądzisz?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe, wypróbuję przy najbliższej okazji;)
OdpowiedzUsuńSuper patent!! Niestety nie mam żadnej wolnej buteleczki w tym momencie, więc muszę tradycyjną metodę stosować.
OdpowiedzUsuńRobię to dziś :-D!
OdpowiedzUsuńCześć, dostałam ostatnio od cioci pielęgniarki emulsję do rąk MediWax http://www.doz.pl/apteka/p54379-Mediwax_emulsja_do_rak_360_ml_dozownik
OdpowiedzUsuńi zastanawiam się, czy mogę tego używać na włosy i na przykłąd zrobić sobie taką mgiełkę z tego produktu? Na łapki działa cudownie, ale włosy to włosy :D
Oto skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetareth-20, Glycerin, Mineral Oil, Propylene Glycol, Dimethicone, Cera Alba, Cetyl Alcohol, petrolatum, Soluble Collagen, Gliceryl Stearate SE, Izopropyl Myristate, Hydrolysed Elastin, D-Panthenol, C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Trietanoloamine, Tocopheryl/Acetate, Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, parfum, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, EDTA
Użyć jej jak najbardziej możesz. Zawiera jednak sporo parafiny i trochę silikonu - może Ci obciążyć włosy lub wymagać zmycia mocniejszym szamponem. Oprócz tego zawiera proteiny kolagenu i elastyny oraz pantenol. Spróbuj i daj znać, jak efekty ;)
UsuńDzięki za odpowiedź, dam znać jak zobaczę jakieś efekty :)
UsuńCoz za swietny pomysl jutro wyjezdzam na majowke,dzis zrobie sobie cos podobnego xd ale zamiast wody uzyje ziol ;d
OdpowiedzUsuńJestem nastawiona dość sceptycznie do ładowania naparów ziołowych w długość włosa ;)
UsuńZamierzam to potem wszystko zmyc i stram sie raczej na skore glowy nie na wlosy,moje wlosy sa mniej przetluszczonedzieki ziolom ;)
UsuńSkóra głowy jest mniej przetłuszczona, włosy nie wydzielają łoju ;)
Usuńtak wiem o tym :) skore glowy mam zwykle przetluszczona z lupiezem jak mam juz dosc uzywam pokrzywy skrzypu oraz melisy,zostawiam na cala noc i zmywam Facellem.
UsuńMam jeszcze pytanie czy zamiast Isany kakao mogę uzyc Bielandy olejek arganowy maslo do ciala?
OdpowiedzUsuńhttp://2.bp.blogspot.com/-jpBZQl5WCQg/ThrsU42MGCI/AAAAAAAABKU/0YZMBhK9Zuk/s320/DSC09492.JPG
Oczywiście ;)
UsuńTo super dziekuje Ci za odpowiedz bede probowac w najblizszym czasie :)
Usuńa czy do psikacza przed myciem olej BD+krem z Isany+woda mogę dodać jeszcze odżywki? i jeśli tak to jakiej lepiej, Garnier AiK, Hegron czy Kallos z keratyną? ile taki miks może stać? i nie przesadze częstując je w ten sposób 2-3 razy w tygodniu?
OdpowiedzUsuńPsikacz z Twojego przepisu służy włosom jak najbardziej :)końcówki też bardzo zadowolone z lekkiego silikonu. Dziękuję za pomysł :)
Możesz dodać odżywki, stać może 2-3 tygodnie, a jeśli dodasz do miksu odżywki z keratyną to nie stosuj tak często ;)
Usuńcze ten psikacz trzeba zmywac , szukam cos czym bym mogła spryskac włosy i nie zmywac by móc do miasta ( a hajsu brak na nowy spray) ?
OdpowiedzUsuńJeśli nie przesadzisz z ilością to tak ;)
Usuń