Zdrowy weekend ;)

Pierwsza część sesji za mną (prawdopodobnie wszystko do przodu :D), a druga odsłona rozpocznie się dopiero w piątek. Po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że warto odpocząć w czasie weekendu w domu na wsi (wprawdzie pisząc sprawozdania i ucząc się, ale co tam ;)).

Powrót do domu w piątek wprawdzie przywitał mnie wieczorną nawałnicą, jednak w sobotę mogłam wyłożyć swoje łaknące słońca zwłoki przed domem - poziom nastroju od razu podskoczył dziesięciokrotnie :D

Skorzystałam także z profitów, jakie daje posiadanie ogródka, i postanowiłam chociaż przez te 2,5 dnia zadbać o swoją dietę. Nie ukrywam, że w czasie sesji nawet nie próbuję kontrolować swoich smaków, bo tylko przeszkadza mi to w przyswajaniu wiedzy :P. Dlatego zapasy fast food'ów, słodyczy, chipsów i coli mam tak wielkie, że głowa boli.

W domu jednak raczyłam się owocami (głównie jabłkami w ilościach niemoralnych :P) oraz miętowym napojem, o którym już pisałam ;). Marzyłam o nim przez całą zimę <3.

A na obiad... zupa szpinakowa ;)

  • pęczek świeżego szpinaku;
  • pęczek zielonej cebulki;
  • odrobina masła;
  • 2 ząbki czosnku;
  • majeranek, pieprz, sól do smaku;
  • wywar warzywny - 2 litry (albo mięsny, jak kto woli ;)) + 3 ugotowane marchewki, korzeń pietruszki i ćwiartka selera;
  • łyżka śmietany kwaśnej 12%;
  • jajka na twardo, grzanki, ryż lub ziemniaki - jak kto woli ;)
Na maśle smażymy czosnek, cebulkę i rozdrobnione liście szpinaku przez jakieś 5 minut. Całość pakujemy do blendera wraz z wywarem warzywnym i gotowanymi warzywami i miksujemy. Przelewamy do garnka, doprowadzamy do wrzenia i dodajemy opcjonalnie śmietanę - cały czas mieszając znów zagotowujemy. Przyprawiamy do smaku i wcinamy z tym, na co mamy ochotę ;).

Jak wykorzystujecie nowalijki w kuchni? ;)

P.S. W porównaniu z utworami, które zwykle tutaj wstawiam pewnie będziecie zdziwieni, ale od wczoraj gwałcę przycisk "Replay":

Komentarze

  1. Powodzenia na dalszej sesji, wspominam z rozrzewnieniem, skończyłam tę przygodę w listopadzie i tęsknię ogromnie..

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałaś sensacji żołądkowych po takim szoku dla organizmu? :P Ja pierwsze podejście do truskawek zrobiłam ostrożne: 30 dkg truskawek zjadłam w ciągu dnia z makaronem. Jednak żołądek wyraźnie dał znać, że coś się zmieniło :D Odżywiam się raczej zdrowo - chipsy baaardzo rzadko, fast foody jeszcze rzadziej, ale mimo to truskawy mnie pokonały pierwszego dnia, ale drugiego już było super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, skąd ja to znam - przychodzi sesja, to na bok idą chęci do ćwiczeń i wszelkie diety/restrykcje/przyrzeczenia. Przy takiej dawce nauki i takim zmęczeniu nie sposób ani znaleźć na to czasu, ani odmówić sobie czasem kawałka czegoś co podniesie poziom cukru i jest z pysznej czekolady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odchudzanie, restrykcje, przyrzeczenia? Nie dla mnie, ja się sobie podobam ;)

      Usuń
  4. Nigdy nie słyszałam o zupie szpiankowej, a tym bardziej nigdy takiej nie jadłam.Brzmi ciekawie,zwłaszcza że bardzo lubię szpinak :)

    przy okazji zapraszam na rozdanie
    http://nanocnymstoliku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jutro wypróbuję tę zupę szpinakową. :) Nareszcie sezon, właśnie zajadam truskawki.

    OdpowiedzUsuń
  6. wczoraj jadłam szpinak w innej postaci tzn jako sos do makaronu ;)ale zupy jeszcze nie robiłam ;) ale chętnie spróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. wiesz że ten filmik mi wyskoczył jako ilustracja do Twojego posta w bloglovi'n? =D "zdrowy weekend"... =D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja sesje właśnie zaczęłam, jutro egzamin a ja czytam blogi :)P A zupy szpinakowej bym nie zjadła, ponieważ u mnie w domu szpinak jest smażony i nie znoszę tego zapachu, wiec zapach zupy też by mi się nie spodobał ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Biorę w ciemno wszystko, co ma czosnek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet kanapkę z czosnkiem i cebulą, jak mój tata? :D

      Usuń

Prześlij komentarz