Kaścyskowe włosowe "grzechy główne" ;)
Kiedyś jedna z moich znajomych (też włosomaniaczka) uświadomiła mi przy herbacie, że chyba nie zasługuję na to miano, a może nawet powinnam się smażyć we włosomaniaczym piekle ;). Cała rozmowa była oczywiście bardzo wesoła i na luzie, ale zmotywowała mnie do pewnych przemyśleń.
W różnych miejscach można znaleźć dość ciekawe dekalogi dotyczące tego, jakich krzywd nie należy włosom czynić. Po przeglądnięciu kilku artykułów o takim przesłaniu faktycznie zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam siebie nazywać włosomaniaczką ;).
Cóż robię swoim włosom złego lub "złego"?
- Często śpię z mokrymi włosami. Przy czasie schnięcia rzędu 8-10h i fakcie, że moje włosy z suszarką się nie lubią (po spotkaniu z nią zawsze są jakieś niedorobione) innego wyjścia nie ma ;);
- Jeśli już suszę włosy suszarką, to zawsze ciepłym nawiewem. Na zimny moje zatoki szybko reagują "niezadowoleniem";
- Rzadko spinam włosy, właściwie przez 98% czasu noszę je rozpuszczone, bo tak lubię. Poza tym "w wersji rozpuszczonej" nie widać moich niepokornych pokoleń babyhairów ;). Moje włosy ocierają się więc o ciuchy, paski od torebek...
- W czasie snu włosy mam także puszczone samopas, bo jakiekolwiek spięcie ich na noc skutkuje tym, że następnego dnia nadają się tylko do związania;
- Nie mam satynowych poszewek na poduszki - śpię na zwykłych bawełnianych, albo na ulubionych... frotowych xD;
- Jeśli już czeszę włosy (raz na ruski rok), to robię to na mokro plastikowym (ale sprawdzonym) grzebieniem;
- Podpinam mokre włosy metalowymi bądź plastikowymi klipsami;
- Myję włosy w zasadzie tylko i wyłącznie mocnymi szamponami, od czasu do czasu nie żałując sobie sody;
- W okresie wakacyjnym zdarza się, że moje włosy "smażą się w słońcu" i schną na nim po kąpieli;
- W okresie zimowym nie noszę czapek. Moim nakryciem głowy jest co najwyżej kaptur płaszcza;
- Gdy idę na jakąś imprezę pokroju wesela nie oszczędzam na ilości lakieru do włosów (na etanolu pędzonym :P);
- Produkty d/s po myciu trzymam obecnie maksymalnie przez 10 minut, bez folii i ręcznika;
- Wcierki wcieram zwykle przed myciem włosów, by nie niszczyć fryzury;
- Nie oszczędzam na ilości stylizatorów "na co dzień" - pozwalają mi utrzymać fajny fryz przez kilka dni;
- Włosy podcinam średnio co pół roku, nożyczkami do papieru (ale używanymi jedynie w tym celu).
Oesu, sporo tego o.O
Nie zamierzam jednak nagle tego zmieniać - włosy są dla mnie, a nie ja dla nich i przede wszystkim liczy się moja wygoda oraz samopoczucie ;).
Macie jakieś "grzeszki włosowe" na sumieniu? ;)
Niby sporo, ale przy zdrowych i niskoporowatych, to raczej nie szkodzi ;) A po Twoich włosach nie widać, żeby były niezadowolone :D
OdpowiedzUsuńJa z tego wszystkiego śpię w mokrych (bo mam ładne loczki/ fale po tym) i jak już suszę to gorącym nawiewem (bo nie mam innej suszarki, a na suszenie raz na ruski rok przecież nie będę specjalnej kupować) :D I szczotkuję chyba za często :P Ale ja tak to luubię <3 :D O! I zapominam o zabezpieczaniu włosów na karku :P I nie mogę się przekonać do silikonowego serum, chociaż robi moim włosom "dobrze" :D
Oprócz tego - to raczej nic "złego" nie robię ;) Ale to raczej nie z powodu maniackiego dbania o włosy, tylko z lenistwa (stylizacja) i praktyczności (stylizacja :D) bo na co dzień noszę związane, lakieru ani pianki ani żelu ani nic nie potrzebują, więc... ;)
Wiadomo, włosy są dla nas przecież, a jak suszysz rzadko to nic się nie stanie złego ;)
UsuńSporo masz tych grzeszków, ale twoje włosy są piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńAhahahaha dobre :) Ja też śpię z mokrymi, ale moje schną nieco szybciej ;)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała, żeby schły szybciej xD
UsuńJeśli włosy mają się dobrze to nie ma co bez sensu przesadzać i dmuchać na zimne ;)
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
UsuńSporo tych grzeszków, ale jak ja miałabym sobie poprzypominać moje to nie wiem czy by więcej czasem nie wyszło ;D Ciężko się odzwyczaić :)
OdpowiedzUsuńAle po co, jeśli nie szkodą? ;)
UsuńŚpię z rozpuszczonymi i to na bank się nie zmieni :D może, jak będą już tak długie, że nie będę z nimi dawała rady - w przeciwnym razie nie widzę potrzeby :D
OdpowiedzUsuńJa bym chciała właśnie tak długie, żeby je bez problemu przerzuciła przez poduszkę ;)
UsuńJa śpię z rozpuszczonymi, póki co, są do ramion, może jeśli będą dłuższe, to będę podpinać. Ale sama też mam grzeszki. Śpię na bawełnianych poduchach (nie zamierzam tego zmieniać), zdarza mi się je suszyć ciepłym nawiewem (sporadycznie), używam metalowych spinek do włosów, latem prażą się na słońcu, a zimą unikam nakryć głowy, bo ich nie lubię xD Nie ty jedna masz grzeszki. ;) Ja też nie zamierzam radykalnie moich nawyków zmieniać, ponieważ jak sama, słusznie napisałaś, włosy są dla mnie, nie ja dla nich. :)
OdpowiedzUsuńI to najlepsze podejście :D
UsuńNazbierało się tego Ci powiem... :D
OdpowiedzUsuńNiektóre Twoje grzeszki powielają się z moimi, np. to, że śpię w rozpuszczonych :). Mam tak samo jak Ty, jeśli zwiąże je na noc, na drugi dzień tylko w związanych chodzę.
E tam, ważne, żeby włosy miały dobrą kondycję i dobrze wyglądały ;)
UsuńNiektóre grzeszki mam takie jak TY, np 'Rzadko spinam włosy, właściwie przez 98% czasu noszę je rozpuszczone, bo tak lubię. Poza tym "w wersji rozpuszczonej" nie widać moich niepokornych pokoleń babyhairów ;). Moje włosy ocierają się więc o ciuchy, paski od torebek...' , "Nie mam satynowych poszewek na poduszki - śpię na zwykłych bawełnianych, albo na ulubionych... frotowych xD",
OdpowiedzUsuńTo chyba najczęstsze ;)
UsuńA ja lubiłam swoje stare nożyczki do papieru ;) Były najlepsze :D Przewyższały np. nożyczki z Rossmanna. Z tym, że ja ich używałam do wszystkiego. Nie szkodziły mi. Miałam po nich najładniejsze końcówki. Też mam zwykłą poszewkę, nie noszę czapek. Podpinam włosy plastikami. Największy grzech to wychodzenie z domu z wilgotnymi włosami(dosychają na motorze) Strasznie tego nie lubią i to je jednak trochę niszczyło. Śpię w spiętych włosach, a mimo to w nocy próbuję odzyskać swoje włosy i móc np. wstać do łazienki- śpi na nich mąż. Nie mogłabym zasnąć w rozpuszczonych(a dwa ugotowałabym się w nich)
OdpowiedzUsuńJa bym nie dała rady w tak długich włosach, raczej by mi mocno w żywocie przeszkadzały.
UsuńPodziwiam ;)
Ja śpię z wilgotnymi włosami i noszę je zawsze rozpuszczone (tylko jak jestem w domu to je związuję) :)
OdpowiedzUsuńSama związuję tylko kiedy muszę-muszę ;)
Usuńmam dokładnie te same grzechy, też wychodząc z założenia, że włosy mają być dla mnie a nie ja dla nich :D
OdpowiedzUsuńidź do ksiedza wyspowiadać - hahha
OdpowiedzUsuńoj oj sporo tych grzeszków
Byłoby ciężko :P
UsuńNo widzisz, a ja nie 'grzeszę', a zamiast aureoli mam wyliniałą mysz :P
OdpowiedzUsuńMożesz jaśniej? :P
UsuńMogę: nie spinam (bo krótkie) / nie szarpię / nie czeszę na mokro, nie używam suszarki, nie lakieruję, nie podcinam nożem do masła, używam odpowiednich szamponów, masek, odżywek, peelingów, wcierek, kozieradki i innych mazideł. I nawet żywię się przyzwoicie. W efekcie mam cienkie, rzadkie włosy w odcieniu Mysz Klasyczna. Przy koślawych genach tak to wygląda :P
UsuńNatomiast wygląda na to, że Tobie niewiele może zaszkodzić - i super.
Ja mam włosy do talii i śpię prawie zawsze w rozpuszczonych, w dzień też nie związuję, chyba że naprawdę muszę. Nawet od lekkiego kilku godzinnego związania boli mnie skóra głowy, wiec raczej mi to nie służy. Za to poduszkę mam satynową, ale to dlatego, że mam wrażliwą twarz i jak spałam na boku na zwykłej to miałam zaczerwieniony policzek:)
OdpowiedzUsuńMasz trochę jak moja bratanica ;)
UsuńNie śpię w mokrych - zawsze zdążą wyschnąć nim się położę. Suszę różnie - zimą ciepłym. latem chłodnym nawiewem. Spinam włosy prawie zawsze - jak wychodzę zdejmuję klamrę, za to w domu zawsze mam je spięte. Podzas snu też je mam rozpuszczone, wo każda wsuwka, klamra czy gumka zwyczajnie mnie upija. Pościel uznaję tylko bawełnianą:)No i tyle z moich grzechów:)A i włosy podcinam sama jak mam kaprys :) - nożyczkami fryzjerskimi z rossmanna za 12 zł :)
OdpowiedzUsuńWiększość tego, co napisałaś to nie "grzechy" ;P
UsuńPodsumowanie jest świetne!
OdpowiedzUsuń;)
UsuńWydaje mi się, że nawet popełnianie tak licznych "grzechów" jest wybaczalne, jeśli ma się ku temu powodu. Ponadto ważne jest to, że mimo tego wszystkiego Twoje włosy są zadbane. Nie każdym włosom odpowiadają wszystkie praktyki, które rzekomo mają pozytywnie wpływać na stan włosów (u niektórych jest wręcz przeciwnie).
OdpowiedzUsuńMyślę po prostu, że nie należy przesadzać ;)
UsuńOj mam. ;) Też nie mam satynowej poszewki na poduszkę, śpię na takich jakie mi się po prostu podobają. :) Włosy zazwyczaj mam rozpuszczone i uwielbiam ich dotykać w ciągu dnia, suszę je zawsze gorącym nawiewem (dopiero od niedawna mam opcję zimnego i ciągle o tej opcji zapominam ;p), a przy aktualnej pogodzie zdarza mi się je suszyć słońcem. Na stan włosów nie narzekam, mi się podobają. :)
OdpowiedzUsuńI to jest najważniejsze :D
UsuńMimo tych grzeszków i tak masz piękne loki :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńTwoje loki są wspaniałe!
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńTeż zawsze noszę rozpuszczone i śpię w mokrych :D
OdpowiedzUsuńW sumie najbezpieczniej dla włosów, to zgolić przy samej skórze, schować do szuflady i wyjmować tylko na zabiegi pielęgnacyjne, żeby nic, ale to nic zupełnie im nie szkodziło ;P Szufladę wyściełać ciemnym aksamitem, oczywiście, aby zbłąkane promienie UV nie miały szans.
OdpowiedzUsuń"włosy są dla mnie, a nie ja dla nich i przede wszystkim liczy się moja wygoda oraz samopoczucie "
OdpowiedzUsuńChyba przykleję sobie to gdzieś w łazience albo pobliżu, żeby "zawsze dotarło" - bardzo ważne zdanie i warto o nim pamiętać. I może do moich włosów też to dotrze ;)
Najważniejsze to znać umiar we wszystkim :)
OdpowiedzUsuńhahaha, ja wcale nie jestem lepsza :P chociaż od kilku punktów aż się włos jeży :P
OdpowiedzUsuń