Joanna Ultra Color, Odżywka koloryzująca Warm Blond Shades - tania i dobra alternatywa


Lista interesujących kosmetyków w kieszeni (a dokładniej - w telefonie), a tu na półce uwagę przyciąga coś nieznanego - miałyście tak kiedykolwiek? ;). Zdarza mi się to chyba przy każdej możliwej promocji kosmetycznej, w której chcę wziąć udział :D. Przy jednej z takich okazji poznałam linię odżywek koloryzujących Joanna Ultra Color i od razu zabrałam ze sobą wersję, która dodaje ciepłych odcieni blondom. Nie miałam wielkich oczekiwań - chciałam, żeby przedłużała efekt po zastosowaniu Cassii


Tuba to dość typowe rozwiązanie przy odżywkach, jednak utrudniają one wydobycie kosmetyku do ostatniej kropli. W tym celu trzeba rozcinać opakowanie ;). Poza tym same etykiety bardzo mi się podobają - połączenie czerni, srebra i złota jest naprawdę eleganckie, ładne i czytelne, a także trwałe. Jedynie kurz i ślady bardzo twardej wody bardzo łatwo na niej zauważyć :D.

100ml tej maski kosztuje około 10zł - jak na maski koloryzujące nie jest to dużo. 

Skład:


Skład jest dość krótki i mocno emolientowy: alkohole i estry tłuszczowe mieszają się tutaj z emulgatorem, silikonem, kwasem mlekowym (który ma za zadanie zakwasić włosy, domknąć łuski, utrwalić kolor i dodać blasku), kompozycją zapachową, konserwantem i barwnikami odpowiedzialnymi na efekt kolorystyczny. 

Naprawdę szczerze - nie mam się do czego przyczepić ;). Jest to produkt koloryzujący, więc pożądana jest w nim obecność barwników, jednak osoby o skórze wrażliwej powinny przemyśleć jego stosowanie ze względu na możliwość wystąpienia podrażnień i uczuleń. Ba, sam producent przestrzega przed nadmiernym kontaktem tego produktu ze skórą (za co mu chwała!).

Maska ma gęstą konsystencję, brunatny kolor i mydlano-perfumeryjny zapach, który nie jest zbyt intensywny i nie jest wyczuwalny po myciu.


Producent zaleca aplikację maski w rękawiczkach ochronnych i pozostawienie jej na minimum 3 minuty na włosach. Nie będę ukrywać, że sama nakładam ją gołymi łapami (nie jestem jednak wrażliwcem) w ilości mniej-więcej połowy orzecha włoskiego i... nigdy nie zabarwiła mi skóry. Trzymam ją od 10 do 20 minut czasami bez niczego, a czasami pod folią i ręcznikiem, a następnie zmywam do momentu, aż woda będzie czysta - co nie trwa na szczęście szczególnie długo. 

Moim włosom dodaje bardzo przyjemnych, miodowych tonów i delikatnie maskuje siwe włosy, a stan ten utrzymuje się przez 2-3 mycia. Kolorystycznie jest to efekt zbliżony do zastosowania Cassii, jednak brakuje tutaj odczuwalnego pogrubienia włosów. Także trwałość koloru jest mniejsza niż w przypadku zielska, jednak warto dodać - z maską jest mniej zachodu ;). Myślę, że jedno opakowanie starczy mi na 8-10 aplikacji. 

Loki po niej także wyglądają całkiem nieźle, ale nie jest to taka włosowa petarda jak po Garnier Goji Hair Food albo Kallosie Multivitamin. Ot, loki są ładne i odbite od nasady, ale nie mają jakiegoś szczególnego blasku, skrętu czy odporności na czynniki zewnętrzne. Nie oczekiwałam jednak po niej nie wiadomo jakiego efektu odżywczego ;). Po 4 aplikacjach nie zauważyłam żadnego podrażnienia - ani na łapach ani na skórze głowy. 

Uważam, że naprawdę warto się nią zainteresować, jeśli poszukujemy kosmetyku, który przedłuży nam przerwy między farbowaniami. Zamierzam do niej wracać, a może w chwili szaleństwa przetestuję jakiś inny kolor ;).

Jak się zapatrujecie na tego typu kosmetyk do włosów?

Kosmetyczne nowości - luty 2019



Wyprawy do drogerii ostatnio średnio mi wychodzą. Nawet do pobliskiego Rossmanna jakoś mi nie po drodze xD. Jeden ze świetnych prezentów urodzinowych (bon :D) zmotywował mnie jednak do wizyty w krakowskiej drogerii Pigment. Przytargałam stamtąd, poza maską Kallos Coconut, sporo innych dobroci:

Babuszka Agafia, Szampon ziołowy gęsty do włosów cienkich i osłabionych


Skład:


Szampon ten bazuje na mieszance 17 wodnych ekstraktów z ziół syberyjskich (spodziewam się czegoś w rodzaju hydrolatu) i mocnym, siarczanowym detergencie (MLS) wzbogaconym łagodniejszymi surfaktantami. W drugiej połowie składu znajdziemy sól kuchenną (w roli zagęstnika i wypełniacza), miód, olej łopianowy i żywicę sosny długoigielnej. Całość domykają: guma guar (filmformer), pantenol (nawilżacz) oraz substancje regulujące pH i konserwujące.

Szampon może bez cudownego składu, ale w kategoriach mocnych myjadeł na pewno wart uwagi. Mam pewne wątpliwości co do domycia z powodu miodu, gumy guar i sosnowej żywicy, ale mam również nadzieję, że przyjemnie mnie zaskoczy ;). Jeszcze się do niego nie dobrałam, ale liczę na intensywny, ziołowy zapach.

Łaźnia Agafii, Dziegciowa maska oczyszczająca do twarzy


Skład:


Dużo dobra ;). Na początku składu znajdziemy masło shea, miód, ekstrakt z szałwii, dziegieć, glinkę kaolinową, sól Rapa i olej z ogórecznika lekarskiego. Całość domykają emulgatory oraz substancje konserwujące i zapachowe. Jeśli do tego ładnego składu dodamy naprawdę sporą objętość i niską cenę, to portfel sam rwie się do zakupów ;).

Aż dziw bierze, że nie zrecenzowałam jej wspólnie z niebieską maseczką oczyszczającą na bławatkowej wodzie oraz odmładzającą z glinką białą - jakoś mi umknęła ;). Oczyszczała moją skórę bardzo skutecznie w przeszłości - mam nadzieję, że po przerwie będzie działać równie dobrze ;).

Bielenda #InstaPerfect, Bibułki matujące


Zakup typowo ślubny z myślą o ewentualnym matowieniu makijażu po kilku godzinach. Nigdy nie używałam takich cudów, więc z chęcią przygarnę dobre rady - jak stosować, by było dobrze :D. Jeśli też macie do polecenia jakieś inne bibułki - również przytulę inne typy ;).

Joanna Color, Warm Blond Shades Koloryzująca odżywka


Skład:


Sporo emolientów i emulgatorów przełamanych filmformerem (silikon) ze sporym dodatkiem kwasu mlekowego (zapewne w celu domknięcia łusek) i barwników. To ostatnie nie wywołuje jednak mojego oburzenia, ponieważ z samej nazwy jest to produkt koloryzujący ;). Producent na opakowaniu sugeruje nawet zakładanie rękawiczek do aplikacji i zmywania, jednak u mnie łapek nie zabarwiło ani też nie zauważyłam żadnego uczulenia (hm... na razie? ;)). Kupiłam ją z myślą o szybkim, niedrogim i wygodnym zastępstwie dla Cassii (szczegóły: KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!, KLIK!). Zobaczymy, jak się sprawdzi ;).

Jakie nowości zagościły w Waszych kosmetyczkach? ;)

Inebrya Kromask Rosa Ciliegia (Cherry Red) - kolor po pierwszym myciu ;)



Wybaczcie lekką monotematyczną nutę na blogu, jednak pomyślałam, że wiele z Was interesuje się maskami koloryzującymi Inebrya Kromask (wcześniej pisałam o niej TUTAJ i TUTAJ) w kolorach totalnie niezbliżonych do odcieni, które aktualnie nosicie na włosach. Postanowiłam więc rejestrować w miarę wypłukiwanie koloru ;).

Przy pierwszym myciu spodziewałam się najmocniejszego "zejścia" kolorystycznego - i tak też było ;). Woda po płukaniu włosów była tak intensywnie czerwono-różowa, że spodziewałam się całkowitego powrotu do wyjściowego (naturalnego) koloru moich włosów już po jednym myciu. A tutaj - zaskoczenie ;).


Niedziela dla włosów: chwilowo noszę czerwienie, czyli Inebrya Kromask w akcji ;)



Odkąd odebrałam paczkę z moimi włosowymi nowościami tuptałam z niecierpliwością w miejscu przed pierwszym testem maski koloryzującej Inebrya Kromask w odcieniu Rosa Ciliegia (Cherry Red) - czerwonym ;). Na szczęście udało mi się wczoraj przeprowadzić eksperyment ;).


  • Rano w skórę głowy wtarłam wodę brzozową Isany.
  • Wieczorem umyłam włosy dwukrotnie Szamponem oczyszczającym Stapiz i nałożyłam maskę Inebrya Kromask na godzinę. Po nałożeniu przeczesałam włosy grzebieniem.
  • Włosy wypłukałam i wystylizowałam jak zwykle. 

Nowości i ich składy: Kallos Caviar, Mil Mil Maska arganowa, Inebrya Kromask Rosso Ciliegia (Cherry Red - czerwona)



Zrobiłam sobie mały, mikołajkowy prezent kosmetyczny ;). Powód był jeden - nie byłam w stanie oprzeć się nowości marki Kallos - masce Caviar (kawiorowej), a przy okazji dobrałam u tego samego sprzedawcy na Allegro dwa inne cuda: czerwoną maskę koloryzującą Inebrya Kromask (Rosso Ciliegia, Cherry Red) i maskę arganową Mil Mil. Mam dla Was analizy ich składów ;).


Kallos, Maska do włosów Caviar (kawiorowa)


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Caviar Extract, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.

Inebrya Kromask Castano (kasztanowy) i Cioccolato (do włosów ciemnych) - ratunek między farbowaniami ;)



Maski Inebrya Kromask to jeden z tematów, o który najczęściej pytacie. Mam dla Was dziś recenzję gościnną dwóch odcieni: Castano (kasztanowy) i Cioccolato (do włosów ciemnych), których używała Katarzyna - znana z wpisu o wypłukiwaniu henny/indygo z włosów. Od Kasi mam zdjęcia jednego z odcieni (opakowanie drugiego już zdążyła zutylizować :)) wraz ze składem:


Butelka z praktycznym dozownikiem kryje 300ml maski. Przyznaję, że jest to jedno z porządniej wykonanych opakowań tego typu jakie miałam w rękach.

Niedziela dla włosów: maska koloryzująca Inebrya Kromask Dorato po raz kolejny



Jak większość z Was spędziłam większość dnia z rodziną, jednak wczoraj znalazłam czas na relaks z pielęgnacją ;). Włosy powoli łapią swój własny kształt po wizycie u fryzjera i rekordowej dawce czesania, ale chyba potrzebują na to jeszcze jednego mycia.

  • W skórę głowy wtarłam wodę brzozową Isany na 3h przed myciem.
  • Na długość nałożyłam olejek do włosów Alterry na 3h przed myciem.
  • Włosy umyłam dwukrotnie szamponem łopianowym Farmony.
  • Nałożyłam na godzinę maskę koloryzującą Inebrya Kromask w odcieniu Dorato (złota).
  • Włosy spłukałam i wystylizowałam jak zwykle.

Niedziela dla włosów: "farbowanie" maską Inebrya Kromask



Śmiało mogę wziąć udział w castingu do roli Śpiącej Królewny. Przespałam prawie cały weekend :P.

Na wczorajszą Niedzielę dla włosów miałam odrobinę inny plan: chciałam rozdziewiczyć olej z orzecha włoskiego, kupiony za 6,99zł w Biedronce (kuszą mnie też dwa pozostałe rodzaje: sezam i arachidowy oraz olej kokosowy, ale może się powstrzymam xD).


W planie mam też olej kukurydziany z Lidla... Utopię się w tych olejach xD. 

Nie zabrałam jednak oleju od razu ze sobą do łazienki (tam mam odpowiednie lustro), a później... nie chciało mi się już iść. Lenistwo mode on ;). Miałam jednak na półce Vatikę czosnkową, więc to ona wylądowała na dwie godziny na włosach. Na skalp nałożyłam też kurację Bingo Spa z błotem karnalitowym.